17,99 zł
Czy Jagoda wpadnie na trop złodzieja pióropusza? Klasa Jagody jedzie na zieloną szkołę. Tematem przewodnim wycieczki jest życie Indian. Pierwszego dnia dzieci zostają podzielone na grupy – indiańskie plemiona. Mają za zadanie wspólnie stworzyć pióropusze. Kolejnego dnia rano okazuje się, że pióropusz drużyny Jagody zniknął… Bez niego ich szansa na wygranie indiańskiego konkursu spada do zera. Kto jest odpowiedzialny za kradzież? Jagoda to wygadana uczennica szkoły podstawowej. Książki o jej przygodach świetnie nadają się do samodzielnego czytania – wciągająca zagadka, duża czcionka i dynamiczne ilustracje sprawiają, że trudno się od nich oderwać.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 43
ROZDZIAŁPIERWSZY
Ten, w którym okazuje się, że jedziemy na wycieczkę
– W następny poniedziałek jedziemy na trzydniową wycieczkę! – przypomniała nam pewnego dnia nasza nauczycielka, pani Paulinka, kiedy po przerwie obiadowej wróciliśmy do klasy.
Wszyscy aż podskoczyliśmy w ławkach. W końcu coś ciekawszego niż czytanie i matematyka! Kompletnie zapomnieliśmy, że to już, bo planowanie tej atrakcji odbywało się bardzo dawno temu, jesienią.
– Ale dokąd ta wycieczka? Gdzie będziemy spać? – dopytał od razu Nikodem, nie odrywając wzroku od pani Paulinki.
– Pojedziemy nad morze i będziemy spać w pensjonacie. Czeka nas zielona szkoła. – Wszystko się wyjaśniło.
Wycieczka szkolna z nocowaniem! Będziemy jechać autokarem, zwiedzać, piec kiełbaski, spacerować po plaży i może nawet zamoczymy się w falach! Byliśmy tym wszystkim bardzo podekscytowani.
Jak się okazało, jeszcze bardziej podekscytowani byli nasi rodzice.
– Będziesz pamiętać o myciu zębów rano i wieczorem?
– W bocznej kieszeni walizki masz zapas czystych skarpetek.
– Nie zapomnij, że cieplejsza kurtka jest na samym spodzie bagażu!
– Aha, no i zęby, czy ja już o tym mówiłam?!
Powtarzali nam to milion razy dziennie. Przecież sobie poradzimy. Nie jesteśmy już przedszkolakami!
Ale ekscytacja naszych rodziców to było jeszcze nic. W dniu wyjazdu najbardziej przejęta i roztrzepana była pani Paulinka. Zebraliśmy się wszyscy o umówionej godzinie pod szkołą. Autobus już na nas czekał.
Wtedy to dopiero zrobiło się zamieszanie! Tatusiowie pomagali panu kierowcy pakować nasze bagaże do luku autokaru, mamusie co chwilę wskakiwały do środka, upewniając się, że będziemy pamiętać o myciu zębów, a pomiędzy nimi biegała pani Paulinka, licząc uczniów i sprawdzając, czy wszystkie bagaże zostały zabrane.
Trwało to okropnie długo, bo pani Paulince nic a nic te rachunki nie chciały się zgodzić. Najpierw było nas za mało, bo Nikodem schylił się akurat, szukając pod fotelem bidonu z wodą. Po chwili z kolei za dużo, bo do autokaru weszły po drodze do szkoły dwie dziewczynki z innej klasy i zagadały się z Tymkiem, więc pani Paulinka musiała przerwać liczenie i odesłać je na lekcje. Po tym wszystkim zrobiła się cała czerwona i zrezygnowana opuściła ramiona. Ale na szczęście właśnie wtedy okazało się, że wynik się zgadza. Jeszcze tylko kolejny raz upewniła się, że wszystkie bagaże są zapakowane, i kierowca mógł w końcu ruszyć. Hurra! Nasza pierwsza szkolna, wiosenna wycieczka!
To nic, że walizka naszej pani została na chodniku przed wejściem do szkoły. Mąż pani Paulinki obiecał przywieźć ją do pensjonatu jeszcze tego samego dnia.