Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Odzyskaj kontrolę nad swoim życiem
Apatia, ciągłe zmęczenie fizyczne i psychiczne, brak energii… i poczucie dezorientacji, bo dotychczas satysfakcjonująca i lubiana praca nagle stała się koszmarem i pułapką, z której nie sposób się wyrwać. Wypalenie zawodowe, jeszcze niedawno bagatelizowane, urosło do rangi choroby cywilizacyjnej. Problem jest na tyle poważny, że Światowa Organizacja Zdrowia zdecydowała się umieścić ten syndrom w Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób.
W zalewie poradników dających łatwe rozwiązania książka Anselma Grüna wyróżnia się całościowym podejściem do człowieka. Doświadczony psychoterapeuta i współczesny autorytet w dziedzinie psychologii proponuje działania, które pomogą zintegrować umysł, ciało i ducha. Radzi: nie walcz za wszelką cenę o lepszą organizację dnia, a zadbaj o relacje z innymi i przede wszystkim z samym sobą.
Autor nie poprzestaje na teoretycznych poradach, ale podsuwa konkretne rozwiązania – rytuały, które pozwolą odzyskać wewnętrzną równowagę i utraconą satysfakcję.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 159
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Wprowadzenie
Wszystko płynie
Kiedy mówimy dziś o flow,brzmi to bardzo nowocześnie. Jest to termin, który pojawia się nie tylko w psychologii, lecz również w języku potocznym dla opisu pozytywnych stanów, kreatywnego tworzenia czy też realizowania się w działaniu. To, co „płynie”, stanowi quasi-przeciwieństwo wyczerpania i przeciążenia, bycia zablokowanym i wypalonym. Flow oznacza, że jestem u siebie, a zarazem pozostaję intensywnie zaangażowany w jakąś sprawę, a to, czym właśnie się zajmuję, przychodzi mi z łatwością. To stan, którego pragnie dziś wielu ludzi zaangażowanych w intensywny i skomplikowany świat pracy. Idea, która za tym stoi, jest bardzo stara. Choć brzmi to modnie i pasuje znakomicie do opisania niektórych problemów w naszym życiu zawodowym, termin i idea, która się za nim kryje, odnoszą się do wglądu w rzeczywistość, do życia samego w sobie, jak i do natury człowieka, co zostało już dawno sformułowane przez wielkich mędrców.
„Wszystko płynie” – mawiał Heraklit, „ciemny” filozof grecki1 (żyjący prawdopodobnie od 544 do 480 roku przed Chrystusem). To, że wszystko się porusza, płynie, oraz to, że nic nie jest trwałe i stałe, stanowi podstawę jego filozofii. Byt płynie i tylko człowiek, który to pojął, żyje zgodnie ze swoją naturą.
Na długo przed Heraklitem wielki chiński mędrzec Laozi także mówił o wiecznym płynięciu. Wspominał o źródle życia, „które bez trudu tryska samo z siebie”2. Zadaniem człowieka jest pozwolić wpłynąć temu źródłu w siebie. Jednak, aby tego doświadczyć i doznać, potrzeba bezinteresowności lub – jak mawia Laozi – milczenia. „Ten, kto nie potrafi milczeć, wyczerpuje się”3. Kto zatem trzyma się siebie, kto – mówiąc językiem Mistrza Eckharta – nie jest wolny od siebie, w kim nie milknie ego, ten szybko ulegnie wyczerpaniu. Źródło życia płynie w stronę ludzi bezinteresownych: „Czy nie jest tak, że tylko człowiek bezinteresowny osiągnie spełnienie?”4.
Poglądy współczesnych psychologów
To, co Heraklit i Laozi próbowali tłumaczyć ludziom 2500 lat temu, w naszych czasach i z punktu widzenia naszej rzeczywistości odkrył na nowo węgierski psycholog Mihály Csíkszentmihályi. Zauważył on, że człowiek doświadcza szczęścia, kiedy płynie. Także praca sprawia mu radość tylko wtedy, kiedy płynie w nim energia. Psycholog ten broni się jednak przed przygwożdżeniem go do tej tezy. Nie chciałby nosić miana „Mr. Flow”. Z tego powodu w rozmowie z Ingeborg Szöllösi chętniej używa wyrażenia „taniec życia”. Mówi: nie możemy skupiać się na centrum, lecz pozostawać w tańcu wokół niego. Po drugiej wojnie światowej Csíkszentmihályi uciekł z Węgier i jako młody mężczyzna pracował w wielu miejscach we Włoszech. Zawsze zajmowało go jednak pytanie: „Jak ludzie mogą przeżyć swoje życie z większą radością i pasją? Jak mogą pracować bardziej efektywnie i kreatywnie, nie dając się przy tym zamknąć w żelaznej klatce swojego zawodu i jego wymagań?”.
Odpowiedzi, jakie znalazł, pomagają nam do dzisiaj w radzeniu sobie z obecnymi obciążeniami.
Dla węgierskiego psychologa flow to nie żadne magiczne słowo. Flow jest zawsze tam, gdzie człowiek z oddaniem i uwagą chętnie wykonuje swoją pracę. Wtedy wszystko dzieje się jakby samo. Psycholog zauważył to u starszej włoskiej kobiety zajmującej się uprawą roli, która chętnie angażowała się w swoją pracę, gdyż cała natura dotrzymywała jej towarzystwa. Flow nie oznacza zatem dla Csíkszentmihályiego określonej techniki lub metody psychologicznej, lecz życiową zasadę, stan, który można osiągnąć, a który opisywany jest jako rodzaj bezwysiłkowego poruszania się w prądzie energii. Najpierw chodzi o oddanie się i koncentrację na tym, co się dzieje tu i teraz. Zawsze, kiedy z pełną uwagą angażuję się w to, co właśnie wykonuję, wpływa we mnie energia. Realizuję się w pełni w tym, co właśnie robię, i doświadczam twórczej wolności. Psycholog opisuje to tak: „Ego znika, czas płynie. Każdy czyn, każdy ruch i wszystkie nasze myśli wynikają tylko z tych wcześniejszych”. W takim stanie ludzie zapominają o zmęczeniu, a nawet o głodzie, tracą z oczu wszelkie zakłócenia pochodzące z otoczenia, osiągając maksimum koncentracji i kreatywności. Nie czują się ani przeciążeni, ani pozbawieni wyzwań. Pozostają w całkowitej zgodzie ze sobą i skupieni na sprawie.
Co umożliwia kreatywność i szczęście
Być kreatywnym to zasadniczo nic innego jak płynąć, a flow nazywamy stanem, który umożliwia tę kreatywność. Flow, strumień życia, jest drogą do szczęścia. Kiedy myślimy o naszej pracy, wtedy przepływ energii jest po prostu drogą, aby również w pracy znaleźć spełnienie i szczęście, a nie tylko uskarżać się na obciążenie i trud, które ona powoduje. Kiedy wpływa w nas energia, pracujemy efektywnie, ponieważ jesteśmy nią niesieni. Tak rozumiane flow jest najbardziej efektywną formą twórczej i zadowalającej pracy. To odróżnia je od tzw. słomianego zapału, który szybko wybucha i równie szybko gaśnie. Flow różni się też od zaciekłości w pracy. Dziś żyje wiele osób, które mają obsesję na punkcie swojej aktywności zawodowej. Ludzie ci pozornie rozkwitają, są jednak zbyt mocno skoncentrowani na czymś powierzchownym. Flow nie odnosi się bynajmniej tylko do pracy, lecz może dotyczyć też sztuki, przyjemności, zabawy czy chwil wolnych. Również tam płynie życie, kiedy całkowicie zaangażuję się w moją aktywność. Postaram się opisać tę szczególną formę stanu uszczęśliwienia.
Kiedy wszystkiego robi się zbyt dużo
Przeciwieństwem opisanego wyżej przepływu jest doświadczenie zespołu wypalenia. W tym momencie nic nie płynie. To doświadczenie może zostać zobrazowane na przykładzie wyschnięcia i pozostawania w stanie niedostatecznej dynamiki. Człowiek czuje się przeciążony, zastygły w bezruchu, zablokowany. Również te blokady charakteryzowane są przez negatywne doświadczenie: wówczas nie płynie już żadna energia. Wręcz przeciwnie – ma się wrażenie, że wszystko zastyga w bezruchu. Człowiek nadal pracuje, ale staje się to już tylko rutyną. Dochodzi do tego, że nie tylko nie płynie już energia, ale człowiek czuje się raczej jak jedynie „wykonywacz” działań. Gna od jednego terminu do drugiego. Nie odczuwa przy tym żadnej radości i zadowolenia z tego, co robi. Wprawdzie we wszystkim uczestniczy, ale staje się coraz bardziej niezadowolony, ponury, drażliwy. Nie spotyka się już człowieka, tylko kłopotliwego pracownika. „Czego ten znów ode mnie chce?” Praca staje się dla niego zbyt dużym wyzwaniem. Czuje wstręt do innych. Wówczas często reaguje gwałtownie i opryskliwie. To jak wołanie o pomoc: „Pozwólcie mi w końcu być szczęśliwym. Już nie nadążam, a nawet nie chcę już nadążać!”. Praca nie przychodzi łatwo, trzeba się wytężać i zmuszać do niej. W końcu wysiłek fizyczny staje się zbyt uciążliwy. Człowiek nie ma energii. Czuje się bezsilny. Unika każdej decyzji i każdej konfrontacji. Nie ma też siły, aby spokojnie i trzeźwo rozstrzygać. Decyzje podejmuje bezmyślnie, obawiając się, że będą złe. Bezustannie wypiera tę obawę, ale na próżno, ponieważ nawiedza go ona w snach i każdego ranka dręczą go wyrzuty sumienia: „Gdybym jednak zdecydował inaczej? Jaka decyzja byłaby dobra?”. Kiedyś było to obojętne. Pracowało się dalej, bez zastanowienia, dopóki nic złego się nie działo. Ludzie czasami załamują się pod ciężarem takiego balastu. Przeżywają załamanie nerwowe. Albo zaczynają płakać i nie mogą przestać. Mam przed oczami następujący obraz: Menadżer jedzie z jednego wyczerpującego spotkania na kolejne. Zatrzymuje się w restauracji przy autostradzie i pije kawę, żeby się rozbudzić. Kiedy ponownie wsiada do samochodu, ogarniają go spazmy. Nie wie, co się z nim dzieje. Ale to oczywiste: wypalenie zawodowe.
Pojawiają się oznaki
To, że człowiek popada w wypalenie zawodowe, częściej zauważa jego otoczenie niż on sam. Otoczenie czuje, kiedy współpracownik lub szef staje się coraz bardziej rozdrażniony, negatywnie się ocenia albo zasłania się ironią bądź sarkazmem. Nauczyciele, którzy kochają swój zawód i angażują się w życie szkoły, nagle zaczynają besztać swoich uczniów i kolegów. Sprzedawcy wyrażają się o swoich klientach pogardliwie i lekceważąco. W cynicznie pejoratywnych zdaniach wypowiadają się przeciwko ludziom, dla których właściwie pracują, mówią o nich z drastyczną odrazą bądź po prostu ich odrzucają: stosunki stają się zaburzone i nadwyrężone. Osoby te nigdy wcześniej nie używały takich sarkastycznych sformułowań. To alarmujące sygnały, że wyładowuje się w nich wewnętrzne niezadowolenie i przeciążenie.
Inną charakterystyczną cechą jest przewlekłe zmęczenie i wyczerpanie. Jeśli ktoś mówi: „Ale jestem zmęczony. Nie mam na nic ochoty. Wszystko wychodzi mi bokiem”, to może to wskazywać, że nadchodzi wypalenie zawodowe.
Fenomen wypalenia zawodowego uwidacznia się nie tylko w rosnącej bezsilności, braku inicjatywy i niechęci, ale często również poprzez depresję, w którą tacy ludzie popadają. Mówi się też o wyczerpaniu psychicznym. Taki stan zaburza pęd i odbiera siłę. Człowiek chciałby się schować we własnych czterech ścianach. Nie ma ochoty widzieć innych. Wszystkiego jest za wiele. Wszystko ciemnieje. Później człowiek ten staje się nieefektywny, praca przestaje mieć dla niego znaczenie, aż w końcu w niczym nie widzi już sensu. W tym momencie sytuacja jest bardzo krytyczna.
Gdy mnożą się blokady
Nim nadejdzie depresja, wypalenie zawodowe zapowiadają blokady. Człowiek czuje się zablokowany. Blokady nie są niczym nadzwyczajnym. To doświadczenie, które spotkało niemal każdego. Chce się skończyć pisanie tekstu, ale pojawia się blokada. Nic nie wpada do głowy. Albo ma się blokadę myśli i w danym momencie nie wie się, co dalej. Podczas spotkania następuje utrata kreatywności. Po prostu nie wiadomo, co powiedzieć. Określone słowo czy nazwisko nie może wpaść do głowy. Takie blokady zna każdy. Szczególnie charakterystyczne i wyróżniające dla wypalenia zawodowego jest to, że owe blokady się mnożą. W pewnym momencie człowieka ogarnia całkowity paraliż. Wszystko przychodzi trudno. A przede wszystkim: wszystko wymaga użycia tak wiele siły – psychicznej i fizycznej.
Z zewnątrz często można zauważyć, że ktoś narażony jest na wypalenie zawodowe. Wielu się do tego nie przyznaje. Ale można to odczuć: ktoś pracuje jak opętany, lecz wciąż jest niezadowolony i drażliwy. Nie przyjmuje zaproszeń od przyjaciół. Nie ma czasu. Wciąż przesuwa terminy realizacji. Gdy się go spotyka, nie ma czasu nawet na krótką rozmowę. Musi już biec na następne spotkanie. Daje po sobie poznać wewnętrzne napięcie. Źle wygląda. Brak mu opanowania, wręcz przeciwnie – jest bardzo spięty. Do tego dochodzi coś jeszcze: coraz więcej oznak pozwala odczuć otoczeniu, że rzeczywiście ten ktoś nie ma już na nic ochoty. Wszystko zaczyna mu ciążyć, nie tylko praca, lecz także przebywanie z rodziną, dziećmi czy drobne prace domowe. Coraz częściej pojawia się stres. Dzieci zauważają napięcie mamy czy taty. Wymagają uwagi, a spotykają się z odrzuceniem. Wszystko to się nawarstwia, prowadzi do spięć i staje się źródłem obciążenia.
Obojętność i frustracja
Fenomenem, który wskazuje na niebezpieczeństwo wypalenia zawodowego, jest zwiększająca się obojętność. Podczas pracy, rozmowy ze współpracownikami, z klientami absolutne niczego się nie odczuwa. Co więcej, również rozmowy z przyjaciółmi stają się coraz bardziej obojętne i puste. Inni czują presję, pod jaką znajduje się ten człowiek. Często są to ludzie, którzy wywierają na siebie nacisk przy każdej wykonywanej czynności. Dla nich presja, której doświadczają w pracy, jest kontynuacją wewnętrznej presji, której sami wciąż się poddają. Nie potrafią traktować tej presji jak sportowego wyzwania, ale pozwalają się jej przytłoczyć i przygnieść. Odczuwają ją jako wiszący nad nimi miecz Damoklesa. Na przykład wciąż mają wrażenie, że nie wytrzymują presji, że nie są wystarczająco dobrzy w oczach szefa, który na nich tę presję wywiera. Ten rodzaj presji na dłuższą metę nie jest euforycznym bodźcem, lecz spiętrza w nas złą energię, tworzy blokady i prowadzi do zaburzeń w ciele, duszy i umyśle. Kiedy źródło to już nie tryska, kiedy nie ma płynności, wtedy mówi się o wyczerpaniu czy też o wypaleniu zawodowym.
Wypalenie zawodowe występuje jednak nie tylko w środowisku zawodowym, lecz także w kontaktach międzyludzkich, w związkach, w społeczności, w stowarzyszeniach, we wspólnocie. Nie tylko ludzie, którzy mają skłonność do nieczułości bądź oziębłości, mogą znaleźć się w paraliżującym środowisku wypalenia zawodowego. Pojęcie burnout pochodzi od angielskiego to burn, czyli „płonąć”. Dlatego tam, gdzie ludzie spalają się, gdzie z pełnym zaangażowaniem i idealizmem oddają się innym, tam narażają się na niebezpieczeństwo wypalenia. Nie jest przypadkiem, że termin ten powstał w środowisku zawodów socjalnych. Początkowo w badaniach był on stosowany do opisu problemów zdrowotnych właśnie w tych grupach zawodowych. W takich zawodach ludzie często angażują się dla innych z idealistycznych pobudek. Tym bardziej frustrujące jest dla nich to, że nie otrzymują za to żadnego podziękowania. Wówczas gorzko się rozczarowują. A jeśli jeszcze dochodzi do tego niewystarczające uznanie, ich wewnętrzny ogień gaśnie i wypalają się.
Odporność i wyczerpanie
Kiedy człowiek zauważa u siebie skłonności do wypalenia zawodowego, wypiera je. Pojawiające się symptomy zrzuca na firmę lub na stres w domu. To inni są winni temu, że w danym momencie mu nie idzie. Wszystko jednak się ułoży. Albo zaczyna się szukanie wymówek: chwilowo jest tego zbyt dużo, ale wkrótce będzie urlop. Później znów będzie dobrze. To jednak błędne założenie. Człowiek idzie na urlop, ale nie wypoczywa. Wraca z urlopu tak samo spięty. Urlop się nie udał. Pogoda nie dopisała, pensjonat nie spełnił oczekiwań. Były kłótnie ze współmałżonkiem. Źle się spało. Problemy w firmie, wewnętrzne niezadowolenie i rozdarcie prześladowały go również podczas urlopu. Wraca do pracy i wpada w panikę na myśl o wszystkim tym, co ponownie w niego uderzy. Wówczas panika objawia się atakiem lęku. Albo człowiek staje się depresyjny. Myśli nawet o samobójstwie. Nie widzi już żadnego wyjścia. Nie chce się również przyznać, że jest u kresu. Dopiero kiedy już prawie nic mu nie idzie, rozważa pójście do lekarza. Nie mówi mu jednak całej prawdy. Niech lekarz wyśle go na tygodniowe zwolnienie i znów wszystko będzie dobrze. Ale nie jest. Dobrego lekarza nie będzie zadowalało tylko wystawienie pacjentowi zwolnienia. Powinien również postawić diagnozę: wypalenie zawodowe albo – jak się to nazywa w konwencjonalnym języku medycznym – depresja spowodowana wyczerpaniem.
W języku niemieckim zamiast o burnout(wypaleniu zawodowym) mówimy również o byciu wyczerpanym. Ma to związek z obrazem źródła, z którego czerpiemy. Jesteśmy wyczerpani, gdy źródło wyschnie lub stanie się mętne; kiedy przestaje nas orzeźwiać, ale wpływa w nas jeszcze tylko małym strumieniem. Obraz flow, przepływu, łączy się raczej z obrazem czerpania. Kiedy będziemy czerpać z wewnętrznych źródeł, które są niewyczerpalne, nie będziemy tak szybko tracić energii.
Użycie tego terminu ujawnia również pewne niebezpieczeństwo: niekiedy prawie przy okazji każdego obciążenia, które przeżywa się w pracy zawodowej bądź w życiu prywatnym, przedwcześnie mówi się o wypaleniu zawodowym. Jednak to nie przeciążenie prowadzi do wypalenia zawodowego. O różnicy między stresem a wypaleniem zawodowym będziemy jeszcze mówić. W psychologii, względnie w medycynie, wypalenie zawodowe nie jest jeszcze powszechnie obowiązującym klinicznym opisem symptomów choroby. Ponieważ wypalenie zawodowe często wiąże się z depresyjnym rozstrojem, psychologowie chętniej mówią o depresji spowodowanej wyczerpaniem. Według tej definicji chorobą nie jest wypalenie zawodowe, ale depresja, która może być spowodowana wyczerpaniem.
Potrzebujemy samopomocy i samoopieki
W niniejszej książce nie chodzi o to, aby opisać fenomen wypalenia zawodowego i zobrazować, jak ludzie doświadczają go w różnych dziedzinach życia, ale o to, aby dać konkretną pomoc w walce z ciągłym wyczerpaniem. Tym samym chodzi o możliwości samopomocy i zadbania o siebie, aby zapobiec zachorowaniu. Dla mnie ważne są obrazy. Negatywne obrazy mogą prowadzić do wypalenia zawodowego, natomiast pobudzenie obrazów pozytywnych może mi pomóc w zetknięciu się z moim wewnętrznym źródłem, z którego mogę czerpać, nie narażając się na wyczerpanie. Chodzi o osobiste obrazy, ale również o obrazy, które pochodzą z zewnątrz, oraz te kształtujące instytucję, w której żyję i pracuję. Obrazy podtrzymywane przez społeczeństwo, które płyną do nas wszystkimi możliwymi kanałami, również przez media, mogą wzmocnić wypalenie zawodowe. Dlatego ważne jest, aby znaleźć i zakotwiczyć w sobie leczące i motywujące obrazy, które uchronią nas przed wypaleniem.
W tle naszych czynów często znajdują się obrazy, które powinny nas stymulować, zachęcać i uskrzydlać. Ale dość często takie obrazy prowadzą w złym kierunku i wycieńczają: ideały mogą nakłaniać nas do czynienia tego, co niewłaściwe. To wewnętrzne obrazy, ale również „oficjalne” obrazy wyznaczane przez społeczeństwo, propagowane przez media czy ustalane przez kierownictwo firmy.
Chcemy w tej książce poważnie potraktować obrazy z ich podwójną mocą – z ich konstruktywnym, ale i wyczerpującym działaniem – oraz przeanalizować je pod względem ich oddziaływania na nas, a także pochodzącej z nich hamującej lub motywującej siły. Ostatecznie chodzi o to, aby znaleźć dla nas te obrazy, które uaktywnią flowi dadzą nową przyjemność z kształtowania i tworzenia, które zredukują stres i uwolnią w nas potencjał, które pomogą przejąć odpowiedzialność oraz rozwinąć ochotę do życia i pracy.
Obrazy, wizje, wizualizacje, rytuały
W psychologii rozróżniamy obrazy, wizje i wizualizacje. Carl G. Jung scharakteryzował pojęcie obrazu archetypowego. Obrazy archetypowe koncentrują człowieka na jego wnętrzu. Mają działanie leczące i naprawiające. Jednak Jung ostrzega przed identyfikowaniem się z archetypowymi obrazami, ponieważ można stać się wówczas ślepym na własne potrzeby, które rozwijają się pod tymi obrazami. Archetypowy obraz to na przykład obraz pomocnika i uzdrowiciela. Jeśli więc podczas rozmowy z potrzebującym pomocy zidentyfikuję się z obrazem uzdrowiciela i stwierdzę, że poprzez moją bliskość, czułość i miłość mógłbym innych uzdrowić, to praktycznie nie dostrzegę, że pod płaszczem archetypowego obrazu uwalniam swoją potrzebę bliskości. Obraz uzdrowiciela może zetknąć mnie całkowicie z leczącymi siłami mojej duszy. Wówczas jest to uzdrawiające zarówno dla mnie, jak i dla innych. Ale nie mogę zidentyfikować się z tym obrazem. W przeciwnym razie – jak mówi Carl G. Jung – wzdymam się wewnętrznie. Jest to duchowa inflacja, która sprawia, że staję się ślepy na własne ludzkie ograniczenia.
Nie każdy obraz jest obrazem archetypowym, ale każdy obraz może z różną intensywnością oddziaływać na ludzi. Oddziaływanie jest tym silniejsze, im bardziej zewnętrzny obraz koliduje z obrazem wewnętrznym. Każdy nosi w sobie wewnętrzne obrazy, które ukształtowały się w nim w historii jego życia. Tym samym bardzo ważne są obrazy, które ukształtowały nas jako dzieci, ponieważ są one szczególnie głęboko zakorzenione. Obrazy stykają nas z potencjałem zdolności, które w nas tkwią, oraz ze źródłem energii na dnie naszej duszy.
W przypadku wizji mamy do czynienia z dwoma znaczeniami. Jedne z nich to wizje, o których mówi mistyka. Są to wewnętrzne obrazy, które przechodzą ponad nami. Te wizje nie ograniczają się do jednego obrazu, ale często są całym szeregiem obrazów, wydarzeń, które przewijają się przed naszymi oczami. Mistyka mówi o takich wizjach, ale jednocześnie jest wobec nich krytyczna. Zna bowiem niebezpieczeństwo postawienia siebie w centrum z tymi wizjami i postrzegania siebie jako kogoś wyjątkowego. W biznesie mówi się o wizjach, które firma powinna mieć na przyszłość. To obrazy, które opisują cel firmy: w tym kierunku powinna się ona rozwijać.
Wizualizacja jest ćwiczeniem psychologicznym. Mówi się tu również o imaginacji. Człowiek wyobraża sobie określone obrazy i pozwala im na siebie oddziaływać. Wyobraża sobie na przykład, że kieruje się przez zieloną łąkę i czuje zupełny spokój. Wtedy idzie do kaplicy i siada w środku. Wówczas zauważa, jakie obrazy i uczucia go wypełniają. Podobnie działa imaginacja, którą stosuje się w medycynie. Chorzy na raka wyobrażają sobie, jak białe krwinki zżerają i niszczą komórki rakowe. Albo że uzdrawiająca moc Boga wdziera się w komórki rakowe i niszczy je. Wizualizacja oraz imaginacja pracują więc z obrazami, które człowiek sobie wyobraża, by wywołać określone działanie.
Rytuały są konkretnymi ćwiczeniami, które pozwalają nam na kontakt z samym sobą. Kiedy w tej książce proponuję rytuały, to często łączę je z obrazami i wizualizacjami. Poprzez rytuały można wyćwiczyć i zakotwiczyć wewnętrzne obrazy. Potrzeba na to określonego czasu, który daję sobie, kiedy praktykuję rytuał. Jest to święty czas; czas, który należy do mnie i który ma mnie uleczyć. W rozumieniu antycznych Greków to, co święte, zawsze było również uzdrawiające. Greckie słowo hagios prowadzi w niemieckim do słowa Hag („ogrodzenie”), do ograniczonego obszaru, który należy do mnie. Również niemieckie słowo behaglich („błogo”) pochodzi od tego samego rdzenia. Tam, gdzie rytuał tworzy dla mnie święty czas i święte miejsce, czuję się błogo, bezpiecznie i pod ochroną. Rytuały opisane w tej książce mają pomóc czytającym w wypracowaniu zdrowych obrazów i wyobrażeń we własnej duszy oraz w przekształceniu obrazów wywołujących chorobę, mają też pokazać drogę, którą winna płynąć wewnętrzna energia.
1Heraklita zwano „ciemnym filozofem” ze względu na trudny do zrozumienia styl pisania (przyp. red.).
2Laozi, Księga dao i de z komentarzami Wang Bi, tłum. A.I. Wójcik, Kraków 2006, s. 37.
3R. Backofen, Tao te King / Laotse, Text und Einführung von R. Backofen, München 1975, 15.
4Por. tamże, 16.
Bądź ostrożny – radź sobie ze stresem
Eustres i dystres
Dla osoby cierpiącej na syndrom wypalenia wszystko jest stresujące. Mimo to należy zaznaczyć: nie można postawić znaku równości między wypaleniem zawodowym a stresem. Stres jednak może bezpośrednio prowadzić do wypalenia, jeśli towarzyszą mu odpowiednie warunki wewnętrzne i zewnętrzne. Napięcie oraz presja nie są dziś niczym nadzwyczajnym. Jednak w obecnych czasach, charakteryzujących się szybkim tempem życia, dużą zmiennością i wielorakimi wyzwaniami, z powyższymi czynnikami mamy do czynienia w większym stopniu niż wcześniejsze społeczeństwa. Pojęcie stresu nie jest jednak jednoznaczne. Psychologia rozróżnia dwa rodzaje stresu: eustres i dystres. Jest więc dobre napięcie (eustres), które motywuje nas do działania, oraz napięcie, które nas przerasta. O dystresie mówimy wtedy, gdy bodźce zewnętrzne lub wewnętrzne obciążają nas do tego stopnia, że nie jesteśmy w stanie normalnie funkcjonować. Oczywiście, kiedy mówimy o stresie, to mamy na myśli przede wszystkim stres związany z życiem zawodowym. Jesteśmy ciągle stawiani pod presją, aby pracować coraz więcej i coraz szybciej. Często presja, której jesteśmy poddawani, miesza się z naszą wewnętrzną tendencją do tego, by samego siebie poddawać presji. Stresu nie wywołuje jednak wyłącznie nadmierna ilość pracy, lecz także wymagania, jakie stawia przed nami życie: często są to obciążające sytuacje takie jak choroba, zmęczenie, obciążenie psychiczne lub wynikające z konfliktów rodzinnych, problemów z dziećmi, kryzysu w małżeństwie albo rozwodu. Śmierć kogoś bliskiego również staje się takim obciążeniem.
Uważać na przyczyny
Każdy zna stres. Wielu narzeka na jego nadmiar. Jednak samo narzekanie w niczym nie pomoże. Pierwszym krokiem, aby odpowiednio reagować na stres, jest próba odpowiedzi na pytanie o jego przyczyny: Czy jest to rzeczywiście wynik zbyt dużej ilości pracy? Jeśli tak, to muszę spróbować ją ograniczyć. Czy są to obciążenia zewnętrzne: utrata kogoś bliskiego, konflikty w rodzinie, w związku lub w firmie? Obciążeń zewnętrznych nie możemy łatwo pozbyć się ze swojego życia. Są one jego częścią. Muszę stawić im czoła. Jednak sposób reakcji na nie zależy tylko ode mnie. Wypracowanie odpowiedniej reakcji pozwoli zredukować stres.
Oto przykład. Pewna kobieta opowiedziała mi swoją historię: „Praca w firmie wykańcza mnie do tego stopnia, że nie mam już później energii, aby dobrze zająć się swoją rodziną. Chodziłam ciągle z wyrzutami sumienia, że nie poświęcam odpowiedniej ilości czasu mojemu mężowi i dzieciom oraz że nie mam wystarczającej siły psychicznej, aby w pełni się im poświęcić. Staję się coraz bardziej drażliwa”. Zapytała mnie: „Jak mogę sobie poradzić z tą obciążającą sytuacją, z tym stresującym uczuciem, co mogę zrobić, aby uniknąć syndromu wypalenia?”.
Również jej doradziłem to, o czym wspomniałem wcześniej: Przede wszystkim należy być uważnym i dokładnie przeanalizować to, co nas tak obciąża. Czy jest to zbyt wiele pracy? Czy są to niejasne relacje w pracy? Może presja tworzona przez pracodawcę? Osoba, która rozpozna dokładną przyczynę, może się zastanowić, jak zareagować na presję, niejasności, zewnętrzne wymagania, tak by nie poddawać się dodatkowej wewnętrznej presji. Ludziom, którzy narzekają na nadmiar stresu, radzę, by dostrzegli sytuacje, w których muszą na siebie najbardziej uważać, a kobiecie z powyższego przykładu zaproponowałem: Kiedy wraca pani do domu, niech pani zamknie drzwi firmy za sobą. Proszę nie traktować powrotu do dzieci jak przyjścia do pracy. Proszę bardziej się cieszyć, że ma pani rodzinę, że dzieci wnoszą do pani życia całkiem inne aspekty. Nie może pani już dłużej żyć w poczuciu ciągłych wyrzutów sumienia. Nie musi pani robić wszystkiego dla swoich dzieci i męża. Wystarczy, że pani jest. Proszę uwierzyć, że bez względu na to, ile pani robi dla swojej rodziny, to już sama pani obecność jest dla niej błogosławieństwem. Daje pani z siebie tyle, na ile panią w danej chwili stać. Trzeba się modlić, by to, co pani daje, było odbierane przez dzieci jako błogosławieństwo, żeby mobilizowało je do rozwoju własnych sił. Jeśli czuje się pani drażliwa, to musi pani lepiej zadbać o siebie. Proszę przytulić samą siebie. Proszę wziąć w ramiona tę poranioną i wrażliwą istotę, która w pani jest, i odnosić się do niej z miłością. Proszę pozwolić sobie na bycie sobą. Ale jednocześnie proszę wierzyć w to, że otacza panią lecząca obecność Boga, która chroni przed dręczącą bliskością ludzi, przed ich oczekiwaniami i wymaganiami.
Jest wielce prawdopodobne, że doświadczenia opisywane przez tę kobietę nie są jednostkowe. Każdy, kto pracuje, pewnie może o sobie powiedzieć: Mam stresującą sytuację w pracy. Jeśli w pracy mam do czynienia ze stresem, to muszę sobie najpierw odpowiedzieć na pytanie, co mogę zmienić w moim nastawieniu. A także: Jak inaczej mógłbym reagować?
Cztery kroki, jak radzić sobie z presją
Pierwszy krok: uspokoić się wewnętrznie. W stresie oddaje się władzę nad sobą czynnikom zewnętrznym. Człowiek pozwala na sterowanie sobą z zewnątrz i traci kontrolę nad sobą. Osiągam wewnętrzny spokój, gdy czuję, że oddycham, gdy czuję swoje ciało i kiedy cieszę się, że jestem panem swojego życia. Mogę sobie wtedy powiedzieć: Mam nad wszystkim kontrolę, dokładnie w tym momencie. Nikt niczego nie chce teraz ode mnie. Sprostam pracy i jej problemom. Nie dam się wyprowadzić z równowagi i poganiać.
Drugi krok: Sprawdzam swoje nastawienie i pytam sam siebie: Czy nie chcę przypadkiem być lubiany przez wszystkich i każdemu dogodzić? Czy nie potrzebuję za bardzo uwagi, potwierdzenia, uznania innych? Jeśli przyznam się przed sobą do tej potrzeby, mogę ją także zrelatywizować. Nie mogę obwiniać się za swoją potrzebę uznania lub wrażliwość, bo w ten sposób generuję dodatkowy stres. Muszę zaakceptować swoje potrzeby. Dzięki temu mogę w danym momencie dystansować się od wszystkiego. Nie jest dla mnie wtedy ważne, co inni o mnie myślą. Wierzę teraz własnym uczuciom, czuję się prowadzony ręką Bożą, przyjęty przez Boga. Uwalnia mnie to od presji, aby być kochanym przez wszystkich.
Trzeci krok: Pytam siebie, z jakiego źródła czepię. Czy jest to mętne źródło perfekcjonizmu, ambicji, potrzeby udowadniania swojej wartości? Być może stres rodzi się dlatego, że czerpiemy z takiego mętnego źródła. Wtedy mogę spróbować dotrzeć poprzez te wszystkie mętne źródła do krystalicznie czystego źródła mojej duszy. Tym czystym źródłem jest Duch Święty. Może mnie ono zainspirować, aby szukać innych rozwiązań, aby znaleźć drogę, którą można kroczyć.
Czwarty krok: Zastanawiam się, gdzie obiektywnie pracy jest najwięcej i czy nie za długo pracuję. Wtedy moje zadanie polega na tym, aby trochę czas pracy okroić i zredukować. Wielu powie, że nie da się tego zrobić. Oczywiście zawsze jest jeszcze coś do zrobienia. Dotyczy to zarówno domu, jak i miejsca pracy. Coś bardzo prostego pomaga mi, gdy odczuwam stres jako ciężar. Po prostu ograniczam wtedy czas pracy i staram się pracować wówczas bardziej efektywnie. Dzięki temu mogę cieszyć się czasem na modlitwę, ciszę, lekturę. Dobrym sposobem na organizację czasu jest wypracowanie rytuałów, które są dla mnie święte. Ten święty czas należy tylko do mnie. Nikt nie ma prawa go zakłócać. Jeśli mimo natłoku pracy mam czas dla siebie, mogę wtedy w spokoju odetchnąć. Czuję się wolny. Codziennie jestem wdzięczny za ten czas. Wnosi on dodatkowo cząstkę wolności do napiętego życia zawodowego. W firmie muszę co prawda nadal stawiać czoła wielu wymaganiom, ale doświadczenie tego wolnego czasu i tej wewnętrznej wolności pozwala mi inaczej podchodzić do oczekiwań otoczenia. Nie pozwalam, aby one mną zawładnęły. Stawiam im czoła. A we wszystkim, co robię, czuję wewnętrzną wolność. Pozwala mi to wyobrazić sobie, że jest we mnie obszar wolności, święte miejsce, w którym mieszka Bóg. Do tego pokoju nie mają wstępu oczekiwania innych ludzi. Tam nie ma żadnej presji. Tam cały jestem sobą.
Znaleźć swoją miarę
Każdy z nas miał choćby raz do czynienia z fenomenem stresu. Jeśli ten czynnik jest zbyt silny, to organizm broni się przed nim. Jedni reagują drażliwym żołądkiem. U innych dochodzi do nagłej utraty słuchu lub pojawiają się problemy z kręgosłupem. Jeszcze inni dostają wysypki albo często się przeziębiają. Wszystko to są sygnały alarmowe organizmu. Nie musi być to jednak jeszcze syndrom wypalenia. Należy przyjąć te sygnały, nawet jeśli nie są one jeszcze dramatycznym lub zagrażającym stadium syndromu wypalenia.
Musimy być wdzięczni organizmowi za te reakcje. Dzięki nim zmusza nas do tego, by lepiej obchodzić się z sobą, by zmienić podejście do pracy albo zredukować jej ilość. To jak z chodzeniem po linie. Powinniśmy mobilizować się poprzez wymagania, jakie stawia przed nami życie. To pozwala nam funkcjonować i nas wzmacnia. Czasem jednak mamy do czynienia z nadmiernym obciążeniem. Potrzebna jest pewna intuicja, aby rozpoznać, do jakiej granicy stres jest mobilizujący, a od jakiego momentu utrudnia życie. Dobrze jest znaleźć czasem chwilę na oddech, i to nie tylko wtedy gdy już odczuwamy pierwsze syndromy przeciążenia. Ta chwila pozwoli nam wsłuchać się w swoje ciało i duszę oraz zadać sobie pytanie, czy to, jak żyję, jest zgodne ze mną, co mnie obecnie stresuje i czy ten stres mnie nie niszczy. Wtedy mogę zastanowić się nad tym, jak reagować.
Jak już powiedzieliśmy, syndrom wypalenia jest czymś innym niż stres. Stres może negatywnie wpływać na nasz organizm, jeśli nie znajdziemy sposobu na radzenie sobie z presją i nie rozpoznamy naszej miary. Reakcje organizmu na stres możemy zniwelować, kiedy zdamy sobie sprawę z tego, co go wywołuje. Wypalenie jest już objawem chorobowym, ponieważ tracimy wszelkie napięcie i jesteśmy po prostu wykończeni. Tracimy jakąkolwiek nadzieję i widoki na to, żeby poradzić sobie z codziennymi obciążeniami. Dlatego ważne jest, aby uważać na warunki, które w powiązaniu ze sobą często pozornie niewidocznie prowadzą do wypalenia. Na te warunki zwrócę uwagę w następnym rozdziale.
Rytuał
Kiedy masz poczucie, że pośpiech i stres określają Twoją codzienność, spróbuj całkowicie świadomie temu przeciwdziałać. Spróbuj świadomie spowolnić Twoje życie i wprowadzić się w wolniejszy rytm, który jest dla Ciebie dobry.
Każdego dnia wyszukaj ścieżkę, którą będziesz szedł świadomie i nieśpiesznie. Może to być wchodzenie po schodach. Może to być droga do skrzynki pocztowej, droga do ogrodu. Może to być droga, którą tak czy owak codziennie podążasz. Może to być również droga, którą świadomie traktujesz jako rytuał, podczas której chodzisz wkoło ogrodu.