Jezus jakiego nie znamy. Spotkania z Jezusem w ewangelii św. Jana - Piekarz Danuta - ebook

Jezus jakiego nie znamy. Spotkania z Jezusem w ewangelii św. Jana ebook

Piekarz Danuta

4,8

Opis

Temat wydaje się prowokacyjny: przecież my, ludzie religijni, znamy Jezusa i często słyszymy lub czytamy Ewangelię według św. Jana.

Jednak łatwo może umknąć naszej uwadze głębokie przesłanie, jakie autor zawarł na kartach swej księgi, niekiedy jakby między linijkami. Często też ograniczamy się do rozważania najbardziej znanych scen z tej Ewangelii: Kana, Nikodem, Samarytanka...

Może warto więc zajrzeć też do innych rozdziałów tej naprawdę niewyczerpanej Ewangelii.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 129

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,8 (5 ocen)
4
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Okładka

Karta tytułowa

1. EWANGELIA DUCHOWA I JEJ AUTOR

Księga, nad którą się pochylamy, wciąż zaskakuje i wciąż pozostaje niezbadana w swej głębi. Już przed wiekami dwaj wielcy Ojcowie Kościoła, Orygenes i św. Augustyn, mówili o warunkach zrozumienia tej księgi: „Nikt nie może poznać jej sensu, jeżeli nie spoczął na piersiach Jezusa i jeżeli nie otrzymał od Jezusa Maryi za Matkę”. Inaczej mówiąc, żeby zrozumieć tę Ewangelię, trzeba w pewnym sensie stać się umiłowanym uczniem, wsłuchanym w rytm Bożego Serca. Jeśli bowiem potraktujemy tę księgę jak zwykły tekst, wówczas pozostaniemy na jej powierzchni i nie odkryjemy głębi zawartych w niej słów. Nic dziwnego, że Klemens Aleksandryjski nazwał ją „Ewangelią duchową”.

Wielu intryguje odmienność tej księgi od pozostałych ewangelii. W Ewangelii św. Jana znajdziemy wiele wydarzeń, o których nie mówią inni ewangeliści, przykładami mogą być: wesele w Kanie, spotkanie z Nikodemem czy Samarytanką, a przede wszystkim wskrzeszenie Łazarza. Co więcej, gdy czytamy pozostałe ewangelie, możemy odnieść wrażenie, że działalność Jezusa zamknęła się w ramach jednego roku, tylko raz bowiem widzimy Jezusa idącego do Jerozolimy na święto Paschy, na to ostatnie święto Jego ziemskiego życia. Tymczasem Ewangelia Janowa wspomina o trzech podróżach na święto Paschy. Mając na względzie te dane przekazane przez św. Jana, a także fakt, iż trudno przyjąć, by tak wiele wydarzeń nastąpiło w ciągu roku, przypuszczamy, że działalność publiczna Jezusa trwała około dwóch, trzech lat, a na pewno dłużej niż rok.

W tej księdze inaczej też ukazano samego Jezusa: w ewangeliach synoptycznych jest On przedstawiany jakby pośrednio, przez swoją działalność, naukę, cuda; na tej podstawie czytelnik ewangelii ma odkryć, kim On jest. Można by powiedzieć, że zamiarem trzech ewangelistów było to, by czytelnik przemierzył drogę apostołów, powoli odkrywając tożsamość Mistrza, tak jak oni, którzy na początku nie wiedzieli jeszcze jasno, za kim poszli. W Ewangelii Janowej natomiast mamy ułatwione zadanie, gdyż w swoich mowach Jezus otwarcie objawia tożsamość: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 10,30).

Niektórzy uczeni patrzą z pewną podejrzliwością na Ewangelię Janową, sugerując, że zawarte w niej mowy Jezusa są jedynie dziełem późniejszej teologii, że późniejszy autor czy redaktor włożył w usta Jezusa pewne słowa, których On nie wypowiedział. Wszak w pozostałych ewangeliach Chrystus skupia się na głoszeniu królestwa, nie objawiając tak wyraźnie swego bóstwa. Pamiętajmy jednak, że również w Ewangeliach Mateusza i Łukasza zawarto niezwykłe wyznanie Jezusa, nazwane przez egzegetów logionem Janowym w ewangeliach synoptycznych. To zdanie brzmi: „Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić” (Mt 11,27; por. Łk 10,22). Każdy, kto dobrze zna ewangelie, zauważy, że to zdanie najlepiej pasowałoby do Ewangelii Jana. Oczywiście, nikt dziś nie twierdzi, że ewangelie oddają absolutnie dosłownie wypowiedzi Jezusa, na pewno mogły być zmodyfikowane w późniejszej refleksji teologicznej, ale cytowane powyżej zdanie z Ewangelii Mateuszowej i Łukaszowej ukazuje nam, jak ryzykowne byłoby kwestionowanie z góry wszystkich wypowiedzi, w których Jezus mówi wprost o swoim bóstwie.

Co wiemy o autorze tej Ewangelii? W samej księdze nigdzie nie znajdziemy jego imienia, natomiast kilkakrotnie pojawiają się wzmianki o tajemniczym „uczniu” czy też „uczniu, którego Jezus miłował”. Księga kończy się stwierdzeniem: „Ten właśnie uczeń daje świadectwo o tych sprawach i on je opisał” (J 21,24). Zatem sama Ewangelia świadczy, że umiłowany uczeń jest jej autorem, ale nie odpowiada wprost na pytanie, kim jest ten uczeń.

Mogłoby się jednak wydawać, że odpowiedź na to pytanie jest oczywista: skoro mówimy o Ewangelii według św. Jana, to umiłowanym uczniem musi być św. Jan. Tymczasem wobec Janowego autorstwa postawiono bardzo poważne zarzuty: Jan to galilejski rybak, który w Dziejach Apostolskich zostanie określony (razem z Piotrem) jako „nieuczony i prosty” (por. Dz 4,13). Czy galilejski rybak mógł być autorem tak wzniosłej księgi, w której na dodatek większość wydarzeń nie rozgrywa się bynajmniej w znanej mu Galilei, ale w Jerozolimie? Czy ten galilejski rybak mógł być „znany arcykapłanowi”, jak czytamy w samej Ewangelii? W związku z tymi wątpliwościami komentatorzy zaproponowali też inne hipotezy dotyczące tożsamości umiłowanego ucznia.

Proponowano na przykład św. Marka, który mieszkał w Jerozolimie, był spokrewniony z klasą kapłańską, więc mógł być znany arcykapłanowi. Inni sugerowali, że może umiłowanym uczniem był jedyny człowiek, o którym w Czwartej Ewangelii mówi się wprost, że Jezus go miłował, czyli... Łazarz. Obie te hipotezy mają bardzo słaby punkt: wydaje się logiczne, że umiłowanym uczniem jest ktoś z grona Dwunastu, nic nam bowiem nie wiadomo, by ktokolwiek spoza grona apostołów uczestniczył w ostatniej wieczerzy; co do Marka, nie mamy nawet pewności, czy on kiedykolwiek spotkał Jezusa. W przypadku Łazarza byłoby czymś niewytłumaczalnym, gdyby ewangelista w jednych fragmentach podawał wyraźnie jego imię, a w innych ukrywał jego tożsamość.

Przytoczmy więc argumenty na poparcie tradycyjnej opinii, że umiłowanym uczniem jest św. Jan Apostoł. Wiemy, że Jan należał do grona trzech apostołów najbliższych Jezusowi, towarzyszących Mu w szczególnych momentach (byli z Nim przy wskrzeszeniu córki Jaira, na Górze Przemienienia, wreszcie byli blisko Niego, gdy konał w Ogrójcu). Ponadto tylko ktoś, kto był naocznym świadkiem życia Jezusa i kto cieszył się wielkim autorytetem w Kościele, mógł napisać księgę tak różną od już istniejących ewangelii.

W identyfikacji tej tajemniczej postaci może też pomóc fakt, że Ewangelia ukazuje więź umiłowanego ucznia z Piotrem (Piotr prosi umiłowanego ucznia, by zapytał Jezusa, kim jest zdrajca; Piotr i umiłowany uczeń razem biegną do grobu, po zmartwychwstaniu Jezusa to umiłowany uczeń pierwszy rozpoznaje Pana na brzegu jeziora i przekazuje wiadomość Piotrowi), natomiast w Dziejach Apostolskich w kilku scenach widzimy Piotra razem z Janem (Piotr i Jan razem uzdrawiają człowieka przy bramie świątyni, razem udzielają Ducha Świętego Samarytanom). Skoro więc w Ewangelii Janowej Piotrowi towarzyszy umiłowany uczeń, a w Dziejach Apostolskich widzimy razem Piotra i Jana, może to być argument na poparcie tezy, że umiłowanym uczniem jest właśnie Jan.

Rodzi się jednak pytanie: dlaczego Jan nie przedstawi się wprost? Rzeczywiście, autor wyróżnia się pewną szczególną cechą, zwaną przez niektórych komentatorów „pasją anonimowości”: czytelnik odnosi wrażenie, że autor celowo ukrywa swoją tożsamość! Zauważmy choćby ten paradoks, że w Ewangelii Janowej nie znajdziemy opisu żadnej z tych trzech scen, w których Jan, wraz z dwoma innymi apostołami, był szczególnie blisko Jezusa: nie ma ani wskrzeszenia córki Jaira, ani przemienienia, ani konania Jezusa w Ogrójcu (owszem, Jan opisuje aresztowanie Jezusa, ale nie wspomina o Jego dramatycznej modlitwie).

Dzisiejszego czytelnika może wręcz drażnić tytuł, jakim określa się autor: „uczeń, którego Jezus miłował” – tak jakby Jezus miał swoich ulubieńców, uprzywilejowanych, których darzył szczególnym uczuciem. Może jednak mają trochę racji ci, którzy wysuwają jeszcze jedną hipotezę – że umiłowany uczeń to postać symboliczna, wzór ucznia Jezusa. Nie mogę zgodzić się z nimi do końca, bo trudno mi wyobrazić sobie postać symboliczną, która dzięki swoim znajomościom wprowadziła Piotra na dziedziniec arcykapłana, a potem spisała Ewangelię... Umiłowany uczeń to niewątpliwie konkretny człowiek z krwi i kości, niemniej odnosi się wrażenie, jakby autor przez tę swoją zamierzoną anonimowość chciał niejako „podzielić się” z czytelnikami swoim doświadczeniem już nie w sposób widzialny, dotykalny, ale na drodze wiary: ty też możesz iść za Jezusem aż po krzyż, tobie też Jezus daje swoją Matkę, ty też możesz doświadczyć we własnym życiu obecności Zmartwychwstałego, będąc pewnym, że On ciebie kocha. Jan zdaje się zapraszać czytelników swojej Ewangelii, by sami poczuli się „umiłowanymi uczniami”, którzy mogą duchowo spocząć na sercu Jezusa i słuchać Jego słów.

Nie będziemy tu omawiać wszystkich znanych nam faktów dotyczących Jana Apostoła, skupimy się więc na opisie jego powołania (por. J 1,35- -39), jaki on sam nam pozostawił (oczywiście, ciągle zakładając, że to on jest tym tajemniczym uczniem).

Jan, jak wiemy, był synem Zebedeusza i Salome (zdaniem niektórych była to siostra Maryi), bratem Jakuba. Pochodził z Galilei, a przed powołaniem był uczniem Jana Chrzciciela, od którego usłyszał te niezwykłe słowa o Jezusie: „Oto Baranek Boży”. Zapewne ani Jan, ani inni uczniowie Jana Chrzciciela niewiele zrozumieli wówczas z tych tajemniczych słów, ale Jan wiedział, że spotkał kogoś, kogo warto poznać, więc razem z Andrzejem, bratem Piotra, wyruszył w drogę za Nieznajomym.

Dziwnie wygląda to pierwsze spotkanie: Jan i Andrzej idą za Jezusem, nagle Jezus odwraca się – bo do Niego należy inicjatywa w każdym powołaniu – i odzywa się po raz pierwszy w tej Ewangelii, zadając pozornie banalne pytanie: „Czego szukacie?”. Ale to nie jest banał: Jezus chce, by człowiek sam odpowiedział sobie na pytanie, czego oczekuje od życia, czego oczekuje od Niego. Może i nam zadaje to pytanie: „Czego szukasz? Czego ode Mnie oczekujesz?”.

Uczniowie odpowiadają pytaniem na pytanie: „Nauczycielu, gdzie mieszkasz?”. Możemy dostrzec pewne podobieństwo pomiędzy tą sceną a rozmową Zmartwychwstałego z Marią Magdaleną: „Niewiasto, kogo szukasz?”, „Zabrano Pana i nie wiem, gdzie Go złożono”. W obu wypadkach pytanie dotyczy ziemskiego miejsca przebywania Jezusa (uczniowie pytają Go o dom, o „adres”, natomiast Maria Magdalena szuka miejsca, w którym miałoby spoczywać Jego ciało), tymczasem On objawi nieskończenie więcej – ukaże swoje miejsce u Ojca, swoją zażyłość z Ojcem. Warto zwrócić uwagę, że w greckim oryginale w pytaniu uczniów występuje czasownik menein – dosłownie: „trwać”. Nauczycielu, gdzie przebywasz, gdzie trwasz? „Chodźcie, a zobaczycie”. I rzeczywiście, poszli za Nim, by zobaczyć, że On trwa w jedności z Ojcem, i by nauczyć się trwać w Jezusie.

Odtąd, jak powiedzieliśmy, Jan wraz z Piotrem i Jakubem będą towarzyszyć Jezusowi w szczególnych momentach. Trzeba przyznać, że wbrew potocznym wyobrażeniom (wystarczy spojrzeć na niektóre obrazy, na których apostoł kieruje ku niebu mgliste spojrzenie) Jan miał dość gwałtowny charakter. Nieprzypadkowo Jezus nazwał Jana i jego brata Jakuba boanerges – synowie gromu. Przecież to Jan oburzył się, że ktoś spoza grona uczniów Jezusa wypędza złe duchy w Imię Mistrza, to on chciał sprowadzić ogień na niegościnnych Samarytan. Ale może też właśnie dzięki sile swojego charakteru doszedł za Jezusem aż pod krzyż. Później, otrzymawszy dar Ducha, działał z innymi apostołami w Jerozolimie, a także wraz z Piotrem udzielił Ducha Świętego mieszkańcom Samarii.

Ze źródeł pozabiblijnych dowiadujmy się, że Jan później zamieszkał w Efezie. Według Tradycji miał być męczony w kotle wrzącej oliwy; w apokryfach czytamy również, że podano mu do picia zatrute wino, które nie wyrządziło mu żadnej szkody (na pamiątkę tego wydarzenia w kościołach pijemy poświęcone wino w dniu św. Jana, Apostoła i Ewangelisty). Później Jan został zesłany na wyspę Patmos, a po śmierci cesarza Domicjana powrócił do Efezu. Święty Hieronim podaje, że Jan pod koniec życia już nie mógł chodzić, więc uczniowie przynosili go na zebrania, a on wciąż powtarzał: „Dzieci moje, miłujcie się wzajemnie”. Zmarł za czasów Trajana (98-117) w Efezie. Dziś w Efezie można oglądać pozostałości wspaniałej bazyliki wzniesionej nad jego grobem.

Dalsza część rozdziału dostępna w pełnej wersji

2. SŁOWO, KTÓRE STWARZA I SĄDZI [J 1,1-18]

Rozdział dostępny w pełnej wersji

3. „BADACIE PISMA [...] A NIE CHCECIE PRZYJŚĆ DO MNIE” (J 5,39N) [J 5,16-49; 8,12-59]

Rozdział dostępny w pełnej wersji

4. TESTAMENT Z WIECZERNIKA [J 13,31 – 17,26]

Rozdział dostępny w pełnej wersji

5. WYWYŻSZENIE KRÓLA [J 18-19]

6. „JEŻELI CHCĘ, ABY [UCZEŃ] POZOSTAŁ, AŻ PRZYJDĘ...” (J 21,22) [J 20-21]

Redakcja

Magdalena Mnikowska

Korekta

Anna Śledzikowska

Projekt okładki

Artur Falkowski

Redakcja techniczna iprzygotowanie dodruku

Artur Falkowski

Imprimi potest

ks. Piotr Filas SDS, prowincjał

l.dz. 129/P/2015

Kraków, 13 maja 2015

Książka jest zapisem sesji przeprowadzonej w Centrum Formacji Duchowej Salwatorianów w Krakowie w 2010 roku.

© 2015 Wydawnictwo SALWATOR

ISBN 978-83-7580-481-2

Wydawnictwo SALWATOR

ul. św. Jacka 16, 30-364 Kraków

tel. 12 260 60 80

e-mail: [email protected]

www.salwator.com

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Angelika Duchnik