0,00 zł
Józef Czechowicz - Kamień (tomik)
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 14
Kamień to pierwszy tom poezji Józefa Czechowicza, wydany w 1927 roku w Lublinie.
Czechowicz debiutował na łamach lubelskiego pisma „Reflektor” utworem Opowieść o papierowej koronie, opowiadającym o nieszczęśliwej miłości homoseksualnej. Poezja Czechowicza charakteryzuje się całkowitym brakiem interpunkcji oraz dużych liter, co sprzyja wielorakiej interpretacji wierszy. Jego utwory są wykorzystywane jako teksty piosenek. Śpiewali je m.in Marek Grechuta, Grzegorz Turnau czy Władysław Pawlik. Czechowicz był autorem wielu słuchowisk Polskiego Radia.
Liczę 22 piętra
liczę 22 lata
jest nas dwudziestu dwóch
Człowiek to transformator[1]
a przecież można liczyć miesiące albo dnie
ileż wtedy sobowtórów ma staruszka w pince-nez[2]
nieskończony jest przemian ruch
Przez pince-nez widać w błękicie żonglowanie
z rzadka piłka upada na tenisowy kort
ręce ciągle zajęte planet podbijaniem
w pikowej[3] bluzce córka komunisty
w jedwabnej koszuli lord
dysonansowy dystych
To nie jedno to zawsze to wszędzie
wielka wielość nieskończoność Cyfr
to co było to co jest to co będzie
w matematyce ma leitmotiv[4]
Mam dopiero 22 lata
znam dopiero 22 piętra
znam zaledwie dwadzieścia dwoje warg
zapomniałem miliardy o swej dumie pamiętam
nieść się wysoko jak maszt wśród latarń
przez dnie przez gwar przez targ
Światło fosforyzujących drzew przepala kościane wieże
drgnęło i potoczył się po płytach samochodów potok
ulicę Złotą[5] ośnieżył
kłębem bębniącym benzynowego dymu zabłękitnił na złoto
W rozwiewaniu się welonów i grzyw
widać jasno że maszyna pieści
krajobrazy się rwą
lecieliśmy przez czarne mokre miasto
naraz błysło przedmieście
wachlarze kratkowanych niw
Chrzęści żywioł pszeniczny
każdy kłos inny
jednak na wszystkich polach starej ziemi
tysiącami się znajdą jednakowe
co rok takie same ma Reims[6] i Przemyśl
a wszystkie złotopłowe
Jeden taki zasuszony w kajecie[7]
przy innym kosą przecięty skonał zając
trzeci w brudnych rączkach trzymając