Kaori - Sobiecka Marta - ebook + audiobook + książka

Kaori ebook i audiobook

Sobiecka Marta

0,0

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Powieść science fiction utrzymana w klimacie cyberpunka i kryminału, z fabułą umiejscowioną w futurystycznej Japonii.

Robot-opiekun korporacji NannyNippon wybucha na oczach podopiecznego. Wszystko wskazuje na to, że zrobił to celowo. Tylko czy robot może mieć motyw? Śledztwa w tej sprawie podejmuje się oficer Kaori Nakamura, policjantka z wydziału do spraw cyberprzestępczości. Rozwiązania zagadki pomoże zaś szukać Yutarō – hologram jej nieżyjącego brata.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 302

Rok wydania: 2025

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 7 godz. 59 min

Rok wydania: 2025

Lektor: Zuzanna Galia

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Kaori

Marta Sobiecka

Wydawnictwo: Pulp Books

Redaktorka prowadząca: Agnieszka Włoka

Redaktorka: Magdalena Świerczek-Gryboś

Korekta: Paweł Wielopolski, Joanna Kłos

Grafika okładkowa: Piotr Sokołowski

Projekt i pracowanie ebooka: Katarzyna Rek

Lektorka wersji audio: Zuzanna Galia

ISBN 978-83-974645-6-8

PULPBOOKS SP. Z O.O.

ul. Łagiewnicka 121

91-863 Łódź

www.pulpbooks.pl

ŁÓDŹ 2025

WYDANIE PIERWSZE

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga zgody Wydawnictwa i Autora.

Niniejsza powieść jest wyłącznie fikcja literacką. Podobieństwo do prawdziwych wydarzeń i postaci jest przypadkowe.

COPYRIGHT © by Marta Sobiecka

COPYRIGHT © BY WYDAWNICTWO PULP BOOKS ŁÓDŹ 2025

Należy bać się i nienawidzić trzech rzeczy:

trzęsień ziemi, pożarów i ojców.

Przysłowie japońskie

…Pożar w dzielnicy portowej w Chibie. Silny wiatr spowodował błyskawiczne rozprzestrzenianie się ognia. Straż pożarna wciąż próbuje opanować żywioł…

Iskra informacji przeskoczyła przez bramki logiczne i dała wynik:

<Brak zagrożenia>

Zbyt daleko, by pożar stanowił niebezpieczeństwo dla dziecka. Nie ma potrzeby, by Gokū podjął się ewakuacji podopiecznego.

Zamiast tego obserwuje otoczenie za oknem. Chodnik, ulica, po przeciwnej stronie rząd domów, jak lustrzane odbicie. Ani żywej duszy; żadnych ludzi ani zwierząt. Żadnych potencjalnych zagrożeń.

– Ciekawe, czy WINNER ma swojego opiekuna? – zastanawia się na głos Jun.

Chłopiec siedzi przy kuchennym stole i macha nogami. Ma siedem lat i prawie sięga stopami podłogi. Łokcie oparł o blat, w dłoniach trzyma tablet. Z nabożną czcią, jakby był Świętym Graalem. Ogląda nowy filmik, wrzucony na Intā przez jego idola. Jak wielu jego rówieśników od tego zaczyna dzień.

Gokū się nie odzywa. Milczenie robota powinno zaalarmować Juna, bo to coś dziwnego, coś nietypowego – Gokū zawsze, ale to zawsze odpowiada chłopcu na każde, nawet najbardziej naiwne dziecięce pytanie. Tak jest zaprogramowany, do tego celu powstał w fabryce. Tym razem jednak jest inaczej. A Jun, zapatrzony w ekran, w swojego idola, nie wyłapuje zmiany w zachowaniu przyjaciela. Nuci pod nosem refren piosenki, której melodia płynie z głośnika tabletu.

– Pobawimy się w chowanego? – pyta nagle Gokū.

– Szukasz! – Jun zsuwa się z krzesła i już pędzi przez dom, napędzany dziecięcą ekscytacją. Wie, że Gokū podąży za nim jak wierny pies, nastawiony tylko na jedno: by służyć.

Ten jednak, zamiast ruszyć śladem chłopca, zmierza w kierunku przeciwnym, prosto do drzwi wyjściowych. Odblokowuje je, choć pozostawia zamknięte. Zupełnie jakby spodziewał się gości. Potem wybiera numer alarmowy. Czeka, aż po drugiej stronie zgłosi się dyspozytor.

– Proszę przysłać straż pożarną i karetkę.

– Co się stało? – Zanim przyjmie zgłoszenie, AI musi zebrać więcej danych.

– Wybuch w domu. W środku przebywa siedmioletnie dziecko.

Wybuch i dziecko, woda na młyn dla procedur AI.

– Namierzam lokalizację… – komunikuje głosem mającym nieść ludziom ukojenie.

– Proszę się pospieszyć.

Gokū już zmierza do salonu, zatrzymuje się na środku. Jun, jak każde dziecko w takiej sytuacji, zastyga w swojej kryjówce niczym małe zwierzątko, licząc, że pozostanie niezauważony. Próżne starania – Gokū słyszy jego oddech tak wyraźnie, jakby stał tuż obok.

Jun sam wybrał imię dla robota. Gokū od imienia Son Gokū, bohatera anime Dragon Ball, którego jest wielkim fanem. Tata zgodził się na robota-opiekuna, kiedy tylko syn o nim wspomniał. Odkąd Gokū zamieszkał razem z nimi, dom przestał być dla chłopca martwy. Gdyby znał to słowo, tak właśnie by go opisał. Martwy. Pozbawiony życia jak niegdyś domy w Fukushimie. Panująca tu atmosfera powodowała, że chciało się stąpać na palcach, byle tylko nie zakłócić wszechobecnej ciszy. Było tu zupełnie inaczej niż w szkole.

Do momentu, aż nie pojawił się Gokū.

Sztuczny przyjaciel zbudował z chłopcem prawdziwą relację. Sprawił, że dom stał się domem nie tylko z nazwy.

Gdzieś w oddali słychać syrenę straży pożarnej. Robot, jakby ten dźwięk go aktywował, wybucha.

Gdy na podjeździe zatrzymuje się wóz strażacki, czujniki dymu podnoszą alarm.

***

Policyjny dron wisiał nad domem, mapując teren. Honda sport vision GT zmierzała w jego kierunku, przyciągana polem magnetycznym ludzkiego nieszczęścia.

…Robot-opiekun marki NannyNippon wybuchł o godzinie 7.01. W domu przebywał siedmioletni chłopiec Jun Ozaki, ofiara próbowała prawdopodobnie ugasić robota, transportowana jest do Minami Hospital…

Informacje aktualizowały się na przedniej szybie samochodu.

Honda zatrzymała się na chodniku, bo podjazd był zajęty przez inne policyjne wozy. Drzwi się otworzyły i z auta wysiadła kobieta. Płaska trójkątna twarz i wydatne kości policzkowe upodobniały ją do Koreanki. Na tym kończyły się podobieństwa, zgrabny nos i szerokie oczy nie pozostawiały cienia wątpliwości co do jej pochodzenia. W kraju, w którym niektóre sklepy wywieszały na drzwiach tabliczki z napisem: Sorry, only Japanese customers, miało to ogromne znaczenie.

– Nakamura, jesteś wreszcie – przywitał się Kenji, policyjny technik. Nawet na nią nie spojrzał, zaabsorbowany obsługą kontrolera.

– Na fajerwerki nikt nie zdążył – odparowała Kaori, poirytowana tym, że kolega wytknął jej brak pośpiechu.

– Źle mnie zrozumiałaś. Po prostu gość z NannyNippon już na ciebie czeka i doprowadza wszystkich do szału.

– Gdzie go znajdę?

Kenji nie musiał odpowiadać, przed twarzą policjantki zawisł dron. Ten nie należał do policji. Z małego ekranu zamontowanego z przodu patrzył na Kaori pięćdziesięciokilkuletni mężczyzna.

– Yoshinobu, główny kontroler jakości NannyNippon – przedstawił się.

– Oficer Nakamura, wydział do spraw cyberprzestępczości. – Policjantka podsunęła odznakę pod kamerkę, tak aby pan Yoshinobu mógł dokładnie się jej przyjrzeć.

– Czy teraz możemy już wejść? – zapytał kontroler, siląc się na uprzejmość.

– Proszę za mną.

Nakamura przeszła przez hologram żółtej taśmy i pewnym krokiem wmaszerowała do środka. Od wejścia poczuła nieprzyjemną woń krzemowej spalenizny, co spowodowało, że przez sekundę wahała się, czy iść dalej. Zareagowała na nagłe zetknięcie z czymś, co za dnia skutecznie spychała na obrzeża świadomości. Zapach sprawił, że coś mieszkającego głęboko w jej wnętrzu otworzyło leniwie oko. Ale teraz nie było na to czasu; bestia dopadnie ją dopiero wieczorem. To nie moment na roztrząsanie przeszłości.

Wnętrze domu, tak jak się spodziewała, było bogate i nowoczesne, urządzone w europejskim stylu. Wrażenie ładu graniczącego z pedantyzmem psuły szczątki robota.

Podeszła do miejsca, gdzie stał w momencie samozapłonu.

– Będę potrzebowała nagrania z incydentu – zakomunikowała, kucając obok szczątków. Dron również obniżył wysokość, najwyraźniej pan Yoshinobu chciał utrzymać z nią kontakt wzrokowy.

– Najmocniej przepraszam, ale z mojej strony to niemożliwe – powiedział. – Robot ma jedynie pamięć wbudowaną. To warunek konieczny. Rodzice nie życzą sobie, by dane o ich dzieciach trafiały na nasze serwery.

– Z siecią domową też się nie łączy?

– Łączy, oczywiście, ale to już nie moje kompetencje…

Policjantka podniosła na niego spojrzenie, chcąc zapytać o coś jeszcze, ale kątem oka wychwyciła jakiś ruch. W salonie pojawiła się kobieta. Wtargnęła niczym duch, robiąc zamieszanie.

– Co z Junem?! Gdzie jest mój syn? Dostałam alert, ale mąż nie chce mi powiedzieć, co się dzieje, robi to specjalnie! – wołała nieskładnie.

<Mariko Kawasaki>

Kamera wbudowana w soczewki optyczne zebrała dane, a policyjny system identyfikacji twarzy wypluł komunikat, który zapulsował czerwienią w polu widzenia Nakamury.

– Mąż? To dom państwa Ozaki – zwróciła się do nowo przybyłej.

– Rozwiedliśmy się dwa lata temu, ale… – zaczęła tłumaczyć pani Kawasaki, lecz Nakamura weszła jej w słowo:

– A zatem nie mieszka tu pani. Nie jest więc upoważniona, by przebywać na miejscu wypadku. Czy ktoś może ją odłączyć? – zwróciła się do policjantów obecnych w pomieszczeniu.

Młodszy technik zlokalizował projektor i w pośpiechu wyłączył hologram. Nim zniknęła, matka chłopca zdążyła posłać policjantce mordercze spojrzenie.

– Możemy kontynuować – odezwała się Nakamura do pana Yoshinobu, jakby nic się nie stało.

Gdy skończyła go indagować i dron odfrunął z cichym szumem wirników, do salonu wkroczył Kenji. Policyjny dron natychmiast wzbił się w powietrze i zaczął krążyć po pokoju jak sęp nad padliną, tworząc cyfrową kopię miejsca wypadku.

– Dzieciak doznał oparzenia drugiego stopnia. NannyNippon mają przerąbane – zagaił do policjantki Kenji.

– O ile informacja trafi do opinii publicznej – zauważyła Nakamura.

– To więcej niż pewne.

– Niby dlaczego? – zdziwiła się, bo co jak co, ale na tym etapie niczego nie mogli być pewni.

– Dowiesz się, jak zagłębisz się w temat – odpowiedział z głupawym uśmieszkiem.

Spojrzała na niego, marszcząc lekko brwi. Jego sposób bycia strasznie ją irytował. Nie mówiąc już o tym, że Kenji traktował ją z góry, choć przecież pracowała tu znacznie dłużej od niego. Ale była kobietą.

– Chodzi o to, że ucierpiało dziecko? – dopytywała policjantka.

– Po dzisiejszym incydencie w sektorze ubezpieczeń otworzy się całkiem nowa gałąź – powiedział. – Ale nie, to nie to.

Nakamura miała ochotę drążyć, ale sobie odpuściła. Zamiast tego rozejrzała się po domu. Dłuższą chwilę spędziła w kuchni, gdzie było najwięcej śladów bytności poszkodowanego. Wyjrzała przez duże kuchenne okno wychodzące na podjazd. Rząd domów jednorodzinnych wychylał się zza niskich żywopłotów. Gdy jechała przez osiedle, nie minęła żadnego samochodu, nie widziała też żadnego pieszego. Najwyraźniej mieszkańcy dzielnicy od rana mieli napięty grafik. Tacy ludzie żyli, by pracować, a raczej harowali ponad siły, by później, nie wiedząc, co począć w nielicznych chwilach wolnych od pracy, popaść w przesadne zamiłowanie do luksusu.

Nie lubiła takich domów, zbytnio przypominały miejsca, do których wchodzi się jedynie za okazaniem biletu wstępu.

Pewnie w co drugim mieszka robot tego typu – uznała. Warto było takiego mieć. Dzięki nim jedynacy, plaga współczesnego świata, mieli z kim trenować zdolności interpersonalne. To przekładało się na dorosłe życie. Wzmacniało umiejętność radzenia sobie z krytyką. A u rodziców zmniejszało poczucie winy. Wiecznie zapracowani, stale nieobecni, mogli odetchnąć z ulgą.

Rzuciła spojrzenie w stronę salonu.

A jednak wcale nie… – skonstatowała.

– Nic tu po mnie. Spotkamy się na komendzie – zwróciła się do technika. W odpowiedzi Kenji jedynie skinął głową.

Gdy wychodziła, czuła na sobie jego spojrzenie.

***

Powieki pogrążonego we śnie chłopca drżały jak skrzydła motyla gotowego do lotu. Podłączony do Sensoramy śnił o gorących źródłach, spacerze po parku Nara[1] albo jednej z dziesiątek kocich wysp[2]. Szpitalny pakiet nie oferował wiele więcej, ale też nie o to w tym chodziło. Wzmocniona iluzja senna powodowała, że nie było łatwo się z niej wyrwać. Nawet jeśli niecałą godzinę wcześniej uległo się poparzeniu. To bywało lepsze od faszerowania lekami przeciwbólowymi, często uzależniającymi. Z obawy przed ich zgubnym wpływem wielu pacjentów wręcz dopominało się o Sensoramę. Oczywiście to sprytne urządzenie również potrafiło być groźne – Kaori słyszała o przypadkach pogłębionego hikikomori[3], gdy użytkownicy umierali z głodu, bo przez całe dnie nie odłączali się od Sensoramy. Zastanawiała się, ile z nich było celowym działaniem, świadomym samobójstwem. Może wszystkie? W każdym razie tu, w szpitalu, o czymś takim nie mogło być mowy.

Policjantka obserwowała chłopca, stojąc w drzwiach prowadzących na salę. Czekała na pana Ozakiego, ojca poszkodowanego, bo jak powiedziała jej pielęgniarka, ten, owszem, był na miejscu, ale w tej chwili pouczał lekarza w kwestii tego, jak ma postępować z jego synem.

Wreszcie pan Ozaki pojawił się w korytarzu i Nakamura mogła mu się przyjrzeć. Mężczyzna nosił się prosto, a chód miał zdecydowany. Jasnoszary garnitur, błękitna koszula i srebrny krawat w białe paski należały do tych droższych.

Policjantka wyszła mu naprzeciw.

– Oficer Kaori Nakamura – przedstawiła się.

Pan Ozaki spojrzał na nią i w roztargnieniu pokiwał głową.

– Muszę zadać panu kilka pytań.

– Więc proszę nie tracić czasu.

Policjantka puściła tę uwagę mimo uszu.

To normalne, że jest zdenerwowany. Samiec alfa przeżywa właśnie swój największy koszmar. Chwilowo stracił kontrolę nad uporządkowanym życiem. Próbuje zebrać wszystko z powrotem do kupy.

– Gdzie pan był w momencie, gdy doszło do wypadku?

– W drodze do pracy.

– A żona?

– Była żona – poprawił ją pan Ozaki. – Rozwiedliśmy się dwa lata temu. Sam wychowuję syna – powiedział to z nutą irytacji, co nasuwało myśl, że nie darzy eksżony sentymentem. – Żona odeszła, bo wolała rozwijać się zawodowo – dodał, wyprzedzając pytanie policjantki.

– Pan nie poświęca się w imię pracy? – zapytała Nakamura.

– Owszem, tyle że nie cierpiała na tym więź z dzieckiem. Po prostu tego właśnie chciałem.

– Chciał pan założyć rodzinę?

– Tak.

– A żona?

– Była żona – ponownie podkreślił pan Ozaki. – To jej nie zadowalało.

– Rozumiem.

Słysząc to, pan Ozaki uśmiechnął się kwaśno.

– Ja do dzisiaj tego nie rozumiem.

– Poznałam panią Mariko dziś rano w pańskim domu – wyznała policjantka. – Wydawała się poruszona sytuacją.

Mężczyzna spojrzał na nią zaskoczony, ale zaraz się zmitygował.

– Była żona naciskała, by mieć regularny kontakt z Junem. Sąd przyznał jej prawo do podłączenia się do sieci domowej.

– Podobno ignoruje pan próby kontaktu. Matka ma prawo wiedzieć, co dzieje się z jej dzieckiem. Szczególnie w sytuacji zagrożenia życia. Nie uważa pan?

– Miała szansę, by być na bieżąco.

– Więc gdy wychodził pan do pracy, syn był w domu sam? – Policjantka zmieniła temat, że ta rozmowa prowadzi donikąd.

– Był z Gokū. Jak zawsze.

– Gokū to robot, tak?

Pan Ozaki nie zadał sobie trudu, by choćby kiwnąć głową.

– To syn zadzwonił do dyspozytora po karetkę? – dociekała Nakamura. – Po tym jak zapalił się robot?

– Zapewne tak – potwierdził pan Ozaki. – Syn jest bardzo samodzielny.

– Długo korzystał pan z usług NannyNippon?

– Jakieś dziewięć miesięcy.

– Zgłaszał pan na serwis jakieś problemy?

– Nie było takiej potrzeby. Do dzisiaj Gokū sprawował się bez zarzutu.

– Zdecydował się pan na sztucznego opiekuna, bo…?

– Dużo pracuję. Nie chciałem, by syn czuł się samotny, gdy nie ma mnie obok.

– Czy robot był podłączony do sieci domowej?

– Tak.

– Więc mogę liczyć na nagranie z incydentu?

– Oczywiście.

Kaori nie miała więcej pytań, więc sięgnęła po wizytówkę i podała ją rozmówcy. Pan Ozaki z niewyraźną miną sięgnął po swój wizytownik. Policjantka odruchowo przebiegła wzrokiem po danych osobowych i przeniosła zaskoczone spojrzenie na mężczyznę. Właśnie zrozumiała, co miał na myśli Kenji, mówiąc o tym, że sprawa na pewno nabierze rozgłosu.

– Pracuje pan w MIRAI?

– Owszem – odpowiedział pan Ozaki z zaciętą miną. Spostrzegawczość policjantki nieszczególnie go w tym momencie ucieszyła.

– Ale dla syna kupił pan robota konkurencyjnej firmy?

– Syn sam go sobie wybrał – powiedział z naciskiem mężczyzna.

Nakamura spojrzała w stronę łóżka, gdzie leżał chłopiec.

– Zdaje pan sobie sprawę, że będę musiała zadać synowi kilka pytań?

– Na pewno nie dzisiaj.

– Zapewne nie – zgodziła się.

Pożegnała się z panem Ozakim i po krótkiej rozmowie z lekarzem wyszła ze szpitala. Do samochodu wsiadła zamyślona. Jedna rzecz nie dawała jej spokoju, dlatego zamiast uruchomić pojazd, skontaktowała się z panem Yoshinobu, kontrolerem jakości z NannyNippon.

– Tu oficer Nakamura. Potwierdza pan, że zgłoszenie o utracie robota otrzymaliście o siódmej jeden? – zapytała.

– Moment, już sprawdzam… – usłyszała. – Tak – padła stanowcza odpowiedź.

– I komunikat ten odebrano w centrali w czasie rzeczywistym?

– Dokładnie.

Nakamura zmarszczyła czoło.

– W szpitalu powiedziano mi, że prośba o przysłanie karetki nadeszła o szóstej pięćdziesiąt dziewięć.

– Może lekarz się pomylił – zasugerował pan Yoshinobu.

– Możliwe. – Odnotowała w myślach, by to sprawdzić.

– W czym jeszcze mogę pomóc? – zapytał kontroler.

– Na razie to wszystko, dziękuję.

***

Budynek szpitala malał we wstecznym lusterku nieznośnie powoli. W mieście o tej porze panował wzmożony ruch, więc Nakamura, nie mając nic do roboty, włączyła radio.

…Yin-young, lider popularnego zespołu k-popowego COOL KIDS, zapowiedział, że kończy karierę…

– Oho, w Lesie Samobójców zrobi się tłoczno – skomentował Yutarō, który chwilę temu pojawił się na miejscu pasażera.

– Nawet tak nie żartuj. – Kaori posłała bratu karcące spojrzenie. Patrzyła w łagodną twarz, okoloną czarnymi włosami, w ciemne oczy podkreślone gęstymi brwiami. Bez dwóch zdań wyglądał jak ktoś z wyższych sfer. A potem z jego ust padało coś takiego.

Poirytowana sięgnęła do schowka po cukierka Nama Ume[4].

– Co jest w nich takiego wyjątkowego? – zainteresował się Yutarō.

– To, że od lat się nie zmieniły – odpowiedziała, szeleszcząc papierkiem, po czym włożyła cukierka do ust.

Jako dziecko je uwielbiała. I to do tego stopnia, że wymieniała się z bratem za inne słodycze, by mieć ich jeszcze więcej. Gromadziła je bez opamiętania niczym wiewiórka orzechy. Hiperhologram brata o tym nie wiedział. Nie mógł wiedzieć o niej wszystkiego, w końcu był tylko imitacją. Wprawdzie wspaniałą, flagowym produktem firmy Hologram Japan, a mimo to wciąż stanowił jedynie cień rzucany na ścianę. W chwilach takich jak ta świadomość uwierała jak za ciasne buty.

…W amerykańskim parlamencie trwa debata na temat nałożenia ceł na roboty-opiekunów pochodzące z Japonii. Padły słowa o inwazji japońskich produktów na amerykański rynek…

– Powtórka z trzydziestego czwartego – skomentował tę rewelację Yutarō.

– W sensie? – nie zrozumiała Nakamura.

– To samo działo się przed drugą wojną światową.

– „To”, czyli co?

– Przez tanią siłę roboczą zalaliśmy zagraniczne rynki zabawkami. Byliśmy drugim największym producentem na świecie. Żeby się przed tym bronić, Amerykanie nałożyli cło na japońskie produkty. A później wybuchła wojna. I warsztaty produkujące zabawki zaczęły przymusowo produkować amunicję…

Kaori pokiwała głową w zadumie.

– Ciekawe, co wymyślą teraz, żeby nas przyhamować – powiedziała.

Wielopiętrowy budynek komendy policji widziała już z daleka, ale dzielił ją od niego sznur samochodów posuwających się w ślimaczym tempie.

– Szybciej, do cholery – zamarudziła.

Ktoś jak zwykle nie przestawił się na autopilota i opóźniał marsz, reagując zbyt wolno na zmiany sygnalizacji świetlnej. Choć jazda na autopilocie w godzinach szczytu była najefektywniejsza, zawsze znalazł się kierowca, który musiał wziąć sprawy w swoje ręce.

Gdy wreszcie doczołgała się na parking, była już mocno zirytowana. Yutarō, jak miał w zwyczaju, zasalutował siostrze i zniknął. Kaori wysiadła z samochodu i ruszyła w stronę wejścia głównego.

Pomieszczenie na dolnym poziomie, dokąd zjechała windą, przywodziło na myśl prosektorium. Na środku stało kilka stołów, wszystkie poza jednym były puste. Zimna biel kafelków, metalowe stelaże stołów – brakowało tylko zapachu formaliny. Nie było tu jednak czego przechowywać, bo zamiast ludzi rozkładano na części pierwsze maszyny. Nakamura słyszała niedawno o przypadku starszej kobiety, cierpiącej na chorobę Alzheimera, która po tym, jak jej robot-opiekun uległ całkowitej awarii, uparła się, że wyprawi mu ceremonię pogrzebową. Możliwe jednak, że po prostu brała go za dawno zmarłego członka rodziny…

– Coś już wiadomo? – odezwała się do Kenjiego, który pochylał się nad jednym ze stołów, gdzie rozłożone były szczątki robota.

– Nie wykryłem żadnych obcych urządzeń, żadnych podejrzanych elementów. Wygląda to, jakby robot uległ jakiejś wewnętrznej awarii i wybuchł.

– To w ogóle możliwe? – zdziwiła się Nakamura. – Pewnie mają tam rygor większy niż w lotnictwie.

Kenji wzruszył ramionami.

– Nie mówię, że tak na pewno się stało. Przy tak dużym stopniu zniszczenia bardzo trudno określić przyczynę wybuchu robota. Potrzebuję więcej czasu.

– Czyli nie uwzględniam cię w dzisiejszym raporcie. – Nakamura odwróciła się na pięcie i ruszyła do wyjścia, gdy usłyszała:

– Może jak już napiszesz ten raport, moglibyśmy wyskoczyć na piwo?

Pytanie wryło Nakamurę w podłogę. Zwykle mogła liczyć z jego strony jedynie na uszczypliwości. Obróciła się do niego.

– Tak tylko pomyślałem. – Od razu się wycofał. Jego zakłopotanie było wyraźną wskazówką, że nie chodziło mu o koleżeński wypad.

– Może Mahito będzie chciał? – zasugerowała Kaori. – Ja nie dam dziś rady. – Udała, że nie zrozumiała jego intencji, nie chcąc wprawiać go w jeszcze większe zakłopotanie, ale widziała, że i tak poczuł się dotknięty.

Za kogo się uważasz? – Miał to pytanie wypisane na twarzy.

Kaori przekroczyła już magiczną barierę trzydziestu lat, by móc wywyższać się w tych kwestiach. A niech myśli, co chce – uznała lekko poirytowana. Choć tak szczerze, to Kenji nie był niczemu winien. Po prostu już się z kimś spotykała. Tyle że dbała, by nikt o tym nie wiedział.

***

Hologram shiby dreptał w miejscu, rozciągając pyszczek w imitacji uśmiechu. Piesek machał ogonem, ze wszystkich sił starając się wprawić swoją panią w dobry nastrój. Jak co dnia Kaori, wchodząc do mieszkania, ucieszyła się na jego widok, ale mina zrzedła jej, gdy wkroczyła do niedużego salonu z widokiem na port i zatokę. Zamarła, jakby odkryła, że zadomowił się tu yūrei[5]. Wpatrywała się w czarną sportową torbę leżącą na kanapie, do połowy spakowaną. Torba nie należała do niej.

– Taku? – odezwała się niepewnie.

Po krótkiej chwili mężczyzna wyłonił się z sypialni. Od półtora miesiąca ich wspólnej. Gdy wszedł do salonu, pomieszczenie – i tak nieduże – wydało jej się jeszcze mniejsze. Taku był wysoki i dobrze zbudowany; gdy jeździł na interwencje, zdarzało się, że ludzie na jego widok natychmiast pokornieli. Spojrzał w jej kierunku i się uśmiechnął. Jak zawsze. Jakby nic się nie działo.

Więc może jednak to nic takiego?

– Wybacz, że nie dałem znać wcześniej – zaczął. – Jadę do Asuki. Minako zniknęła. Nie ma jej od wczoraj. Siostra dostaje szału.

– Zniknęła? – zdziwiła się Nakamura.

– Może to tylko kolejna kłótnia. To w końcu ten wiek. – Taku znów się do niej uśmiechnął, ale tym razem w sposób wymuszony.

Minako była córką Asuki, jego siostry. Kaori widziała je zaledwie raz, na kolacji, na którą została zaproszona z Taku, co oznaczało, że ich związek wskoczył na wyższy poziom. Jadąc wtedy na spotkanie, Kaori była pełna obaw. Taku był ukochanym młodszym bratem Asuki, nad którym przez całe życie sprawowała pieczę, więc żadna kobieta nie mogła okazać się tą właściwą. A jednak tamtego wieczoru nawiązała się między nimi nić porozumienia.

Minako zrobiła na niej wrażenie całkiem rozsądnej, choć nieco wycofanej. Podczas spotkania ożywiła się tylko przez chwilę, gdy pokazała Kaori wywołane zdjęcia. Nie było na nich żadnego motywu przewodniego, trochę martwej natury, architektura, przypadkowi ludzie… Dało się odczuć, że poszukuje swojego tematu. Później znów zamknęła się w sobie. Być może silna osobowość matki była tego powodem. Ale co można powiedzieć o kimś, kogo widziało się jeden raz? Na pewno nie należało wyciągać pochopnych wniosków.

– Mogę jakoś pomóc? – zapytała, obserwując w napięciu Taku, podczas gdy on pakował ostatnie rzeczy do torby. Miała nadzieję, że nie usłyszał w jej głosie ulgi.

– Chyba nie. A przynajmniej nie w tej chwili. Najpierw muszę rozeznać się w sytuacji. Jak będę wiedział coś więcej, odezwę się.

Dopiero gdy drzwi zatrzasnęły się za nim cicho, Kaori głośno odetchnęła. Klapnęła na kanapę i roztarła dłońmi twarz.

Ten dzień dał jej w kość. NannyNippon i MIRAI były dwiema konkurencyjnymi firmami produkującymi robotyczne niańki i walczącymi o pozycję lidera na rodzimym rynku. Z jednej strony nie wróżyło to dobrze, z drugiej strony jednak, w obliczu faktu, że świat powoli miał dosyć japońskich nianiek, być może sprawa, dla dobra wspólnego, zostanie zamieciona pod dywan.

Oby rzeczywiście tak było – podsumowała w myślach, podnosząc się z kanapy. Głód zaprowadził ją prosto do lodówki. Tam znalazła kilkudniowy zapas bentō[6] i karteczkę z napisem: Smacznego. Z uśmiechem na ustach zaczęła sprawdzać zawartość opakowań.

Taku odkrył niedaleko całodobową knajpkę z naprawdę dużymi porcjami bento. Serwowali tam jedzenie robione na miejscu; było przepyszne. Nawet pani Reiko, staruszka mieszkająca w sąsiedztwie, zaczęła zamawiać stamtąd posiłki, bo uznała, że skoro Kaori JUŻ JEJ NIE POTRZEBUJE, to ona dla siebie samej nie będzie gotować.

Taku nieustannie odkrywał coś na jej osiedlu, śmiejąc się z niej, że nie ma pojęcia, co się dzieje na jej własnym podwórku. Cóż, nie było to do końca prawdą; nie ona słabo znała swoją okolicę, to jej dzielnica nieustannie się zmieniała. Jedne lokale bez uprzedzenia przekształcały się w inne, tak że nie można było mieć pewności, że za tydzień zje się w tym samym miejscu, co ostatnio. Miejski krajobraz ulegał nieustannym metamorfozom, jakby metropolie co chwilę nawiedzały potężne trzęsienia ziemi i trzeba je było odbudowywać na nowo. Z tego powodu Kaori z trudem rozpoznawała miejsca zapamiętane z dzieciństwa. Pchana sentymentem, pojechała kiedyś do stolicy, tam gdzie się wychowała, i poczuła się jak dorosły w chwili, gdy odkrywa, że ktoś odnowił framugę drzwi, na której matka zaznaczała, jak rósł. Tyle że to, co wtedy poczuła, należałoby pomnożyć razy tysiąc. Zobaczyła, że w miejscu spokojnej dzielnicy domów jednorodzinnych powstało osiedle luksusowych apartamentów. Wszystko, co znała, zniknęło, nie potrafiła rozpoznać niczego, co potwierdzałoby, że kiedykolwiek tam mieszkała. Było to dla niej dość wstrząsające przeżycie. Czuła się jak bohaterka The Memory Police[7], której odebrano część wspomnień.

Mając w perspektywie wolny wieczór, rozważyła, czy nie zajrzeć do sąsiadki, pani Reiko, ale zaraz się zreflektowała – staruszka wyjechała przecież na kilka dni do stolicy w odwiedziny do córki.

Mieszkanie bez współlokatora okazało się na tyle irytujące, że aby rozgonić samotność, Nakamura przywołała hologram dozorcy i wydała mu dyspozycje.

Gdy ten zniknął, salon wypełnił zapach wiśni i wanilii. Jego źródło znajdowało się w kiseru[8]. Fajka była prosta, pozbawiona wszelkich zdobień. Dzierżył ją w dłoni elegancki mężczyzna w sile wieku. Siedział w fotelu, z nogą założoną na nogę. Zdawał się całkowicie pochłonięty lekturą jakiejś książki.

<Mayumi Nakamura, Hologram Japan, model SI3103>

Kaori odczytała kobietę, która pojawiła się obok. Długie ciemne włosy miała upięte w kok. Twarz, nosząca pierwsze oznaki głębokiej dojrzałości, rozciągnęła się w uśmiechu.

Policjantka obserwowała rodziców bez słowa. Nigdy z nimi nie rozmawiała. To nie były hiperhologramy jak Yutarō, z którymi mogłaby dyskutować. W przypadku rodziców chodziło wyłącznie o obecność.

Patrząc na nich, złapała się na tym, że dawno tego nie robiła.

Taki sposób obcowania z bliskimi po latach zaczął jej odpowiadać, stał się rytuałem. Naprawdę cieszyła się z ich obecności. Pewnie dlatego, że nigdy nie doświadczyła jej zbyt wiele.

***

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji

[1]Park Nara – park, w którym można spotkać i nakarmić oswojone jelenie.

[2]Kocie wyspy – wyspy z wioskami rybackimi, na których mieszka więcej kotów niż ludzi.

[3]Hikikomori – izolowanie się od świata zewnętrznego. Często objawia się niewychodzeniem z domu przez bardzo długi czas.

[4]Namaume ame – kwaśne cukierki ze słonym nadzieniem.

[5]Yūrei – duch.

[6]Bentō – rodzaj posiłku, mający postać pojedynczej porcji na wynos, kupowanej w punktach gastronomicznych lub przygotowywanej w domu. Tradycyjne bentō składa się z ryżu, ryby lub mięsa, a także z pikli i gotowanych warzyw.

[7]  Książka Yōko Ogawy, w Polsce wydana pod tytułem Podziemie pamięci przez wydawnictwo Tajfuny.

[8]Kiseru – fajka.

Książkę współtworzyli

Agnieszka Włoka

REDAKTORKA PROWADZĄCA

Redaktorka naczelna wydawnictwa Pulp Books i magazynu PULP, publikuje w piśmie „Nowa Fantastyka”. Przeprowadza wywiady, moderuje spotkania autorskie i dużo rozmawia o książążkach „pomiędzy stronami”. Jako była bibliotekarka ma zdolność ogarniania rzeczy niemożliwych. Pisze opowiadania, recenzje, opiniuje teksty, prowadzi eventy, jest managerką Jakuba Ćwieka. Absolwentka szkoły improwizacji teatralnej – Impro Silesia, występuje ze swoją grupą „Tak wyszło”. Lubi koty, koty są miłe.

Paweł Wieloposlki

REDAKTOR

Od 13 lat pracuje na rynku wydawniczym. Zredagował blisko 300 książążek, a niemal 400 poddał korekcie – w planach ma kolejne. Nadal czyta w wolnym czasie.

Magdalena Świerczek-Gryboś

REDAKTORKA

Znana w sieci jako Cool Story Naz, pisarka, poetka, redaktorka związana z wieloma wydawcami. Współodpowiada za liczne antologie fantastyczne, w tym na Rok Lema, jak Nowoświaty, Niezwyciężone, Ku gwiazdom. Publikowała w „Nowej Fantastyce”, „Fantomie”, „Gazecie Wyborczej”, w wydawnictwach i pismach sieciowych, antologiach. Trzykrotnie nominowana do Nagrody Zajdla i dwukrotnie do Nagrody Macieja Parowskiego. Podczas obchodów stulecia urodzin Stanisława Lema była jedną z osób inaugurujących festiwal Bomba Megabitowa, koordynowała blok programowy Fantastyka i Futurologia na 25. Międzynarodowych Targach Książki w Krakowie oraz Blok Kultury na Kongresie Futurologicznym 2023. W 2024 wykładała techniki pisania opowiadań na UKSW.

Joanna Kłos

KOREKTORKA

Redaktorka i korektorka. Wykonuje zlecenia dla wydawnictw i mediów, a także proofreading reklam i treści online. W pracy najbardziej cieszy ją różnorodność wyzwań. fb.com/loremipsumkorekty.

Piotr Sokołowski

ILUSTRATOR

Projektant graficzny, ilustrator. Autor okładek wielu książek, m.in. nowego wydania „Kłamcy”, czy książek autorstwa Marcina Mortki. Projektuje ilustracje do gier planszowych. Jest wielkim pasjonatem gier konsolowych. Dawniej dyrektor artystyczny magazynu technologicznego. CHIP.

Zuzanna Galia

LEKTORKA

Aktorka, lektorka, reżyserka dubbingu. Swoją przygodę z pracą przed mikrofonem zaczęła jako dziecko i kontynuuje ją nieprzerwanie do dziś. Z radością udziela głosu rozmaitym postaciom z filmów, seriali i gier, wciela się w role w słuchowiskach radiowych i czyta audiobooki, zarówno te dla starszych, jak i dla młodszych słuchaczy. Pisze także polskie dialogi i piosenki do produkcji dubbingowych. Prywatnie amatorka podróżóży, muzyki i czworonożnych przyjaciół.

Katarzyna Rek

SKŁAD / E-BOOK

Rek Profesjonalnym przygotowaniem e-booków zajmuje się od 2015 roku. Publikacjami przez nią opracowanymi mogą cieszyć się nie tylko polscy czytelnicy, regularnie goszczą one również na wirtualnych półkach sklepów w Danii, Szwecji, Finlandii, Czechach, Holandii i Norwegii.

Spis treści:

Okładka
Strona tytułowa
Kaori
Podziękowania
Książkę współtworzyli