Kiedyś przy Błękitnym Księżycu - Katarzyna Enerlich - ebook + książka

Kiedyś przy Błękitnym Księżycu ebook

Katarzyna Enerlich

4,7

Opis

Przejmująca opowieść o kobiecie, która przez całe życie nie może uwolnić się od skazy bycia córką alkoholika. Nocne awantury, pilnowanie bimbru, powtarzające się ataki padaczki alkoholowej ojca i dzieciństwo bez matki, która postanowiła uciec do Włoch - to wspomnienia z dzieciństwa Barbary. Oswaja je samotnie w kącie za kredensem, ale nie może się ich pozbyć, są częścią niej. Gdy dowiaduje się o pewnym wypadku, zaczyna rozumieć przyczynę alkoholizmu ojca.

Miłości i zapomnienia szuka w ramionach licznych kochanków; pragnie tylko, by mieli ciemne oczy jak jej tato… Bardziej chce być córką niż żoną i boi się utraty niezależności – nie umie żyć we dwoje. Przejdzie trudną drogę zanim zrozumie, że i ona ma prawo do szczęścia. Znalezienie go jest równie niecodzienne, co Błękitny Księżyc, czyli trzynasta w roku pełnia. Mimo to możliwe. Ale i wtedy los zada Barbarze kolejny cios. Czy każda jej miłość musi okazać się owocem zakazanym?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 26

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,7 (25 ocen)
19
4
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Okładka

Karta tytułowa

Tragedią naszego życia jest to, jak głęboko musimy cierpieć, zanim nauczymy się prostych prawd, według których trzeba żyć

(Anonimowi Alkoholicy wkraczają w dojrzałość)

Trudne dzieciństwo nie usprawiedliwia. Ono zobowiązuje.

Kiedyś przy Błękitnym Księżycu

Fot. Barbara Szymańska

A pamiętasz, jak byłam mała?

A pamiętasz, że gdy zasypiałam na wersalce przed telewizorem, brałeś mnie śpiącą na ręce, zanosiłeś do łóżeczka i otulałeś kołderką? Czasem budziłam się, ale wiedziałam, jak bardzo się starasz i udawałam, że wciąż śpię. Nie chciałam ci robić przykrości.

A pamiętasz, jak zaprowadziłeś mnie do znajomej pielęgniarki, żeby przekłuła mi uszy? Bałeś się nie mniej niż ja, ale i tak byłeś dla mnie Doskonały!

A jak robiłeś mi „huśtawkę”? Siadałeś z nogą na nodze, a ja siadałam na twojej stopie. Machałeś nią jak wahadłem, musiałam trzymać się mocno twojej łydki, żeby nie spaść. Bałam się życia bez ciebie.

A jak stawałam na twoich stopach i chodziliśmy razem po mieszkaniu, w rytmie twoich kroków? Wierzyłam, że zawsze tak będzie. Ja z tobą, ty ze mną.

A jak wracaliśmy od dentysty, to pokazałam ci swój „sekret” – ukrytą pod szkłem i warstwą ziemi kompozycję z kwiatów, traw i „pazłotek” od cukierków.

A pamiętasz…

Wróć do mnie… Może nie jest jeszcze za późno… Spróbujemy jeszcze raz przegadać to, o czym przez lata milczeliśmy. Wróć. Tym razem posłucham cię i nie zwiążę się z żadnym niewłaściwym mężczyzną. Nie będę się już ciebie wstydzić i udawać, że nie ma mnie w domu. Wróć, jeszcze raz popatrzymy na niebo, tak jak wtedy wczesną jesienią na Mazurach.

Wróć…

Zaraz pomogę ci wyzwolić się z tej plątaniny kabli, pojedziemy do domu. Wyprasuję ci koszulę, tę flanelową w biało-brązową kratkę. Kupię mleko. Będę znów twoją małą córeczką, może tylko trochę starszą. Zaczniesz swoje życie od nowa.

Może kiedyś, przy Błękitnym Księżycu, na nowo ułożymy skrzydlate baśnie naszego życia…

Zamknięci w dziuplach swoich myśli, opowiadamy ból, kiedy nie słychać śpiewu kwiatów, gdy tak obca w nas bliskość. Potem długo jeszcze uczymy się nie pamiętać1.

– Organizm pani ojca jest bardzo wycieńczony. Może to gruźlica, a może AIDS… Robimy badania. Pacjent jest strasznie wyniszczony. Ale walczy. Proszę uzbroić się w cierpliwość.

„Uzbroić się w cierpliwość”. Mam zatem stać się tasiemcem własnej cierpliwości, sycić nią swój zmęczony i rozkołatany nerwami organizm? Co robić teraz? Ta sytuacja spustoszyła moje myśli. Nie miałam żadnego planu.

Czy jechać do hotelu, gdzie zostawiłam swoje rzeczy, czy może zostać tu z nim? Bezradna, patrzę na pielęgniarkę.

– Niech pani jedzie do hotelu i wypocznie. W razie czego zadzwonimy.

Nie wiem, czy dobrze robię. Może jednak powinnam z nim zostać? Ale lecę z nóg, mam za sobą tygodniową trasę, potem podróż z Kujaw do Wyszkowa. Nic jeszcze dziś nie jadłam. Marzy mi się gorąca herbata i talerz rosołu…

– Tato, poczekaj na mnie, wrócę – mówię do niego, muskając palcami jego sztywne, czarne włosy.

Ani śladu siwizny, a ma już siedemdziesiąt lat. Jego koledzy od dawna są siwi albo łysi. Pamiętam, już wtedy byli tacy. A on… Jakby zawarł pakt z diabłem. Był nieprzemijający. Do teraz.