9,99 zł
Grecki armator Gideon Vozaras ciężką pracą zdobył majątek, a poślubiając piękną Adarę, znalazł się wśród elit Nowego Jorku. Małżeństwo okazało się zbyt trudne dla Adary. Żąda więc rozwodu. Gideon nie może się na to zgodzić. Rozgłos wokół rozwodu mógłby spowodować, że wyjdą na jaw jego wstydliwe tajemnice z przeszłości…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 148
Tłumaczenie:
Gideon Vozaras z trudem powstrzymywał się przed nadepnięciem z pełną siłą na pedał gazu wynajętego sportowego samochodu. Ze złością zacisnął ręce na kierownicy i powoli jechał w bezpiecznej odległości za niewielkim autem sunącym wąską drogą wcinającą się krętą wstęgą w skaliste wybrzeże wyspy. Kiedy śledzony przez niego samochód zatrzymał się przed bramą okazałej posiadłości, Gideon zaparkował na poboczu w dyskretnej odległości i wyłączył silnik, a z nim klimatyzację. Natychmiast upał oblepił go niczym wilgotny koc. Witamy w piekle, pomyślał gorzko.
Nigdy nie przepadał za greckimi upałami, a na dzisiejszy dzień zapowiedziano rekordowo wysoką temperaturę. I chociaż zegar wskazywał zaledwie kilkanaście minut po dziewiątej rano, powietrze falowało ogrzewane bezlitosnym, śródziemnomorskim słońcem. Mimo że brama stała otworem, samochód śledzony przez Gideona nie wjechał na teren posiadłości. Wysiadła z niego kobieta, spojrzała na otwarte wrota bramy, zawahała się, po czym, niechętnie, ruszyła w głąb dziedzińca. Dopiero wtedy Gideon wysiadł i ostrożnie podszedł do bramy.
Od razu rozpoznał swoją żonę, choć zazwyczaj nie ubierała się w poszarpane dżinsowe szorty i gumowe klapki. Zawsze jednak wyglądała zniewalająco – nie mógł nic poradzić na pożądanie, które w nim rozpalała, gdy tylko na nią spojrzał. Trawiło go pragnienie, którego czas nie stępił ani trochę. Z każdym dniem pragnął jej jeszcze bardziej. „Spędzę tydzień z mamą” powiedziała przed swoim niespodziewanym wyjazdem. Tylko że matka Adary Vozaras mieszkała w Anglii, w Chatham. Zajrzał do samochodu żony, na siedzeniu pasażera leżała mapa wyspy z logo hotelu, w którym, jak się dowiedział, zameldowała się po przyjeździe na wyspę.
Dlaczego od razu nie zatrzymała się u swojego kochanka miliardera w jego zamku? Tablica z nazwą posiadłości była niewidoczna, więc Gideon nie mógł zidentyfikować swojego rywala. Jedno było dla niego oczywiste – należał do wąskiego grona obrzydliwych bogaczy. Świadczyły o tym rozległe połacie gaju oliwnego i pomarańczowego sadu okalające imponujący dom, przypominający raczej angielski zamek niż prosty, grecki dom letni. Gideon nie zazdrościł innym ludziom majątku, odkąd sam osiągnął sukces, ale dawne kompleksy z czasów, kiedy jeszcze żył w skrajnej nędzy, odezwały się w nim na widok greckiej posiadłości.
Oczywiście Adary nie skusiłyby pieniądze, nawet wielkie. Pochodziła z bogatej greckiej rodziny armatorów i posiadała własną fortunę oraz prawo do połowy majątku męża. Co ją pociągało w tym draniu?! Czyżby chodziło o seks?! Potworna, paraliżująca zazdrość ścisnęła Gideonowi żołądek. Od kilku tygodni żona broniła mu dostępu do swego ponętnego ciała.
Zacisnął dłonie w pięści, próbując opanować wściekłość. Zajrzał ostrożnie za bramę. Adara zatrzymała się na podjeździe i rozmawiała z ogrodnikiem. Z tej odległości Gideon nie miał szansy usłyszeć rozmowy żony. Słońce paliło go bezlitośnie w kark, pot spływał mu po plecach, a w jego głowie kłębiły się podejrzenia.
Wczesnym rankiem tego dnia Adara zeszła z promu i wynajęła samochód. Gideon podążał za nią najpierw motorówką, potem wynajętym w hotelowej wypożyczalni samochodem – zorganizował wszystko zaraz po telefonie z biura podróży. Pracownica biura, nie mogąc się dodzwonić do Adary, skorzystała z numeru telefonu stacjonarnego podanego w bazie danych i połączyła się z Gideonem, by potwierdzić szczegóły podróży do Grecji. Udało mu się zachować zimną krew, nie zdradzić swojego zdziwienia i zręcznie wypytać o wszystkie szczegóły wyjazdu, o którym wcześniej nie miał pojęcia. Prawie wszystkie – nie wiedział bowiem, z kim miała się spotkać i gdzie go poznała. Jeszcze.
Czego szukała w ramionach innego mężczyzny? – zastanawiał się. Przecież miała wszystko! Teraz patrzył, jak jego żona spuszcza głowę, wyraźnie rozczarowana. Aha, drania nie ma w domu, pomyślał z mściwą satysfakcją. Gideon wyszedł z cienia, skrzyżował ramiona na piersi i czekał na żonę.
Adara nie spodziewała się, że posiadłość zrobi na niej aż tak duże wrażenie. Skąpany w słońcu ogród, winnica i pomarańczowy gaj schodzący po zboczu wzgórza aż do zatoczki z prywatną, piaszczystą plażą stanowiły miłą odmianę po pełnych napięcia i stresu szarych dniach pod zachmurzonym londyńskim niebem. Nie pamiętała już, kiedy ostatnio udało jej się odprężyć i poczuć swobodnie. Może nigdy? Wiedziała, że to poczucie uniesienia nie potrwa długo. Natychmiast przypomniała sobie Gideona. I jego asystentkę. Serce ścisnął jej ból. Nie będę o tym myśleć, jeszcze nie teraz, postanowiła. Ten tydzień należał do niej i jej brata, jeśli oczywiście zdecyduje się on wrócić na wyspę. Ogrodnik twierdził, że to kwestia paru dni. Nico musiał zmienić plany w ostatniej chwili. Z jej wywiadu wynikało, że powinien znajdować się w domu przez cały tydzień. Po prostu do niego zadzwoń, przemawiała do siebie w myślach, ale po tylu latach rozłąki nie była już pewna, czy brat zechce z nią rozmawiać. Sam nigdy nie podjął próby skontaktowania się z siostrą. Co zrobi, jeśli Nico nie ucieszy się z jej wizyty? Trudno, pomyślała, zaciskając spocone dłonie. Spojrzę mu w oczy i zapytam tylko, dlaczego nigdy się nie odezwał ani do mnie, ani do żadnego z młodszych braci.
Z opuszczoną smutno głową ruszyła z powrotem w kierunku samochodu. Przyjechała do posiadłości brata pod wpływem impulsu, zaraz po zejściu z promu, kiedy okazało się, że zarezerwowany przez nią pokój hotelowy nie jest jeszcze gotowy. Teraz nie pozostawało jej nic innego, jak wrócić do hotelu i czekać.
– Kochasia nie ma w domu?
Znajomy głos wyrwał ją z zamyślenia. Podniosła gwałtownie głowę i zamarła. Na widok męża przeszyło ją nieoczekiwane, nagłe, ostre niczym brzytwa pożądanie. Każdego dnia ich wspólnego życia zastanawiała się, jak udało jej się zdobyć tak nieprzyzwoicie przystojnego mężczyznę. Miał chmurną, męską urodę, która robiła wrażenie, mimo że rzadko się uśmiechał i nie czarował pań komplementami. Wyrafinowanie, intelekt i pewność siebie Gideona wystarczały, by zyskiwać szacunek mężczyzn i podziw kobiet, gdziekolwiek się znalazł. Przypominał czystej rasy ogiera, na zewnątrz zdyscyplinowanego i powściągliwego, ale obdarzonego energią i mocą, która mogła w każdej chwili eksplodować. W dodatku, jak się okazuje, hojna natura obdarzyła jej męża także ponadprzeciętną przenikliwością. Skąd wiedział o jej sekretnej wyprawie do Grecji, skoro dołożyła wszelkich starań, by się o niej nie dowiedział? Na szczęście Adara dawno temu nauczyła się ukrywać swe prawdziwe uczucia; ani pożądanie, ani poczucie winy nie zmieniły kamiennego wyrazu jej twarzy. Wzięła głęboki oddech, rozluźniła spięte mięśnie, uniosła nieco wyżej brodę i opanowanym głosem zapytała:
– Co ty tutaj robisz? Lexi powiedziała mi, że będziecie w Chile. – W uszach nadal pobrzmiewał jej pełen wyższości ton głosu asystentki spoglądającej z pogardą na żonę szefa, kobietę, która nie potrafiła dać swemu mężczyźnie dziecka ani zadowolić go łóżku. Adara miał ochotę jednym zdecydowanym ruchem wypielęgnowanej dłoni zetrzeć kpiący uśmieszek z twarzy aroganckiej pannicy.
– Zamierzałem zadać ci dokładnie to samo pytanie. – Gideon podszedł do niej powolnym, niedbałym krokiem drapieżnika krążącego wokół ofiary. Nigdy nie wzbudzał w niej lęku, w niczym nie przypominał jej agresywnego ojca, ale potrafił nieświadomie zranić ją głęboko jednym słowem, a nawet spojrzeniem. Miała ochotę odwrócić się i uciec, ale zapanowała nad nerwami. Dawno temu nauczyła się, że dzięki uprzejmości i unikaniu konfrontacji, może oszczędzić sobie bólu.
Samokontrola pozwoliła jej nie zatracić się w związku z mężczyzną, który posiadał nad nią ogromną władzę. Jej mąż nie powinien wiedzieć, co czuła, kiedy znajdował się blisko niej. Zwłaszcza w tej chwili. Przyjechała do Grecji pełna obaw, niepewna reakcji brata na jej nagłe pojawienie się w jego życiu. Dlatego utrzymywała swą podróż w tajemnicy; nie potrzebowała świadków ewentualnego odrzucenia.
– To nie twoja sprawa – odparła nonszalancko, tonem niezachęcającym do dalszej dyskusji. Spodziewała się, że w odpowiedzi mąż skinie obojętnie głową, jak to miał w zwyczaju, demonstrując lekceważący brak zainteresowania dla reszty świata. Ona z kolei zamierzała jak zwykle pominąć milczeniem fakt, że nie odpowiedział na jej pytanie, choć naprawdę chciała wiedzieć, skąd Gideon dowiedział się o jej podróży i dlaczego postanowił ją śledzić. Nie ma sensu zmieniać zasad gry; przy odrobinie szczęścia uda im się zakończyć małżeństwo w cywilizowany i pozbawiony emocji sposób, dokładnie tak jak je zaczęli. I mimo że Gideon nawet nie drgnął, w jego głosie wyczuła dziwne, mroczne napięcie, jakby z całych sił starał się nie wybuchnąć.
– Nie moja, powiadasz? Kim on jest?
Poczuła ucisk w żołądku. Gideon nie wpadał złość, a jeśli nawet coś go zdenerwowało, nigdy tego nie okazywał, a już na pewno nie w jej obecności. Zaskoczona, przez chwilę nie mogła uwierzyć własnym uszom. Miał czelność oskarżać ją o romans, podczas gdy sam zabawiał się z własną asystentką! Na szczęście Adara, jak nikt inny, potrafiła unikać konfrontacji i nie prowokować rozzłoszczonego mężczyzny. Lodowatym tonem zaczęła wyjaśniać:
– „On” ma żonę i malutkie dziecko…
– Rozumiem, że zdrada ci nie wystarczyła, postanowiłaś jeszcze przy okazji rozbić czyjąś rodzinę? – przerwał jej.
Co ty wiesz o rodzinie, pomyślała, ale ugryzła się w język. Chciało jej się płakać, z trudem opanowała drżenie głosu i odpowiedziała najspokojniej, jak potrafiła:
– Jak już mówiłam, Lexi poinformowała mnie, że masz ważne spotkanie w Chile. Lecimy do Valparaiso, powiedziała, zatrzymamy się w apartamencie rodzinnym w hotelu Makricosta Grand.
Ponieważ twarz Gideona nadal nie wyrażała żadnych emocji, ani cienia zrozumienia czy skruchy, Adara postanowiła wyjaśnić mu, co dokładnie mówił ton głosu i bezczelny uśmiech jego asystentki.
– „Będziemy się kochać jak szaleni w łożu małżeńskim, a rano zamówimy śniadanie do łóżka”. Kto tu kogo zdradza?
Była z siebie dumna – udało jej się nie okazać bólu i rozczarowania. Zdrada okazała się ciosem, którego nie przewidziała, choć przecież potrafiła rozpoznać zbliżające się kłopoty na długo, zanim rozpętało się piekło. Z czasem wmówiła sobie, że Gideon, w przeciwieństwie do jej ojca, był godzien zaufania i nie chciał jej skrzywdzić. Teraz wyrzucała sobie naiwność, która uśpiła jej czujność. Była na siebie wściekła. Ze ściśniętym żołądkiem czekała na reakcję męża.
Gideon pozostał niewzruszony. To też powinna była przewidzieć, przecież go nie obchodziła, dlaczego miałby się emocjonować?
– Lexi nie mogła tak powiedzieć, bo to nieprawda. Zresztą, czy ciebie by to obeszło? Przecież my się ostatnio nie kochamy, prawda?
Zapytaj mnie dlaczego, miała ochotę krzyknąć, ale słowa nie chciały jej przejść przez gardło. Rozpacz podniosła swój paskudny łeb. Adara wiedziała, że za moment może już nad nią nie zapanować. Swoim starym zwyczajem odcięła wszystkie uczucia, zamroziła je, uciekła w obojętność.
– Chcę rozwodu – oznajmiła.
Na kilka sekund cały świat zamarł. Nie była nawet pewna, czy naprawdę wypowiedziała te straszne słowa, czy tylko jej się wydawało.
Gideon wypuścił z sykiem powietrze, wyprostował się i spojrzał na nią z góry.
Adara skuliła się wewnętrznie, jej instynkt samozachowawczy kazał jej uciekać. Obeszła męża szerokim łukiem, kierując się pospiesznie w stronę samochodu. Gideon wyciągnął rękę, ale zanim ją złapał, warknęła:
– Nie waż się mnie dotykać!
– Oczywiście, ciągle zapominam, nie wolno mi dotykać własnej żony.
Złość ustąpiła smutkowi, czarnej, beznadziejnej rozpaczy. Gideon bez trudu trafiał w najczulszy punkt. Wystarczyło, że głośno mówił prawdę.
– Żegnaj, Gideon. – Odwróciła się, wsiadła do samochodu i odjechała z piskiem opon.
Tytuł oryginału: More than a Convenient Marriage?
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2013
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
Korekta: Łucja Dubrawska-Anczarska
© 2013 by Dani Collins
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2015
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wydanie niniejsze zostało opublikowane w porozumieniu z Harlequin Books S.A.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.
Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25
www.harlequin.pl
ISBN 978-83-276-1865-8
Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.