Medialny romans - Dani Collins - ebook

Medialny romans ebook

Dani Collins

4,0
9,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Pracownica banku Donatellich Gwyn Ellis zostaje posądzona o romans z żonatym klientem banku Kevinem Jensenem. Po internecie krążą jej nagie zdjęcia, które rzekomo wysłała do kochanka. Grozi jej utrata pracy. Na szczęście Vittorio Donatelli, właściciel banku, nie wierzy w winę Gwyn. Domyśla się, że Jensen wykorzystał ją, by odwrócić uwagę od swoich przestępstw. Vittorio wie, jak pokrzyżować plany Jensenowi. Będzie do tego potrzebował pomocy Gwyn…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 144

Oceny
4,0 (66 ocen)
28
14
17
7
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
AgnieszkaZz122

Nie oderwiesz się od lektury

Wciągająca, dobrze napisana, szybko się czyta.
00

Popularność




Dani Collins

Medialny romans

Tłumaczenie:

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Gwyn Ellis na moment przeniosła wzrok z ekranu komputera na Nadine Billaud, dyrektor ds. PR w Donatelli International.

– To ty, si? – zapytała Nadine.

Gwyn nie mogła wydobyć głosu. Jej serce mocno biło w piersi od chwili, gdy rozpoznała się na zdjęciu. Zimny pot zrosił jej czoło. Z trudem mogła oddychać.

To była ona, całkiem naga. Jaskraworóżowe figi ledwie zakrywały jej pośladki widoczne na zdjęciu, a piersi sterczały dumnie. Wyglądała tak, jakby cały dzień uprawiała seks. Jej skóra miała złotawy odcień i lśniła delikatnie, z pewnością dzięki olejkowi.

Nagle Gwyn zrozumiała, że ktoś musiał uwiecznić ją w takiej pozie podczas masażu w spa. Wybrała się tam po wyjątkowo nerwowym okresie, żeby pozbyć się nieznośnego napięcia i sztywności w karku. Po zabiegu leżała przez moment całkiem odprężona i przekonana, że nikt nie zakłóca jej prywatności. Ale na zdjęciu nie było widać stołu do masażu, więc każdy, kto je oglądał, mógł puścić wodze fantazji. Co gorsza, było ich więcej.

– Nie mylę się? – ponagliła ją Nadine.

– Tak – wydusiła Gwyn przez zaciśnięte gardło. – To ja. – Zerknęła na swojego przełożonego, signora Fabrizia, mężczyznę w średnim wieku, który siedział obok niej z wyniosłą miną. – Dlaczego nie możemy załatwić tego na osobności? – zwróciła się jeszcze do Nadine.

– Zdjęcia są dostępne w internecie. Każdy może je obejrzeć. Zresztą to ja je odkryłem i przedstawiłem problem Nadine – odezwał się Fabrizio.

Łzy napłynęły Gwyn do oczu, a zawartość żołądka podeszła jej do gardła.

– Musiałaś wiedzieć, że może dojść do takiej sytuacji, kiedy postanowiłaś wysłać je panu Jensenowi – stwierdziła Nadine, wysoko zadzierając głowę.

– Ale ja nawet nie zrobiłam tych zdjęć – powiedziała na tyle stanowczo, na ile pozwalały jej emocje. – I tym bardziej nie wysłałam ich do klienta. Jak mogłabym zrobić coś takiego? To takie… O mój Boże. – Zerwała się na równe nogi, gdy tylko usłyszała, że ktoś otwiera drzwi znajdujące się za jej plecami.

– Signor Donatelli – powiedziała Nadine, wstając zza biurka. – Dziękuję za przybycie.

Gwyn straciła resztki opanowania. Skoro wezwali na to spotkanie właściciela banku, musiała liczyć się z tym, że straci pracę. Sekundę później Fabrizio potwierdził jej najgorsze przypuszczenia.

– Właśnie zamierzałem ją zwolnić – zapewnił starszy mężczyzna, podbiegając do swojego szefa. – Za kilka minut jej tu nie będzie.

Dla Gwyn czas się zatrzymał. Kiedy została zaproszona na to spotkanie, w swej naiwności sądziła, że czeka ją rozmowa na temat ewentualnego sprzeniewierzenia funduszy jednego z jej klientów. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że czeka ją publiczne upokorzenie. Tym bardziej nie mogła uwierzyć, jak niesprawiedliwie potraktował ją los.

Podobnie czuła się tylko raz w życiu: kiedy lekarz przedstawił jej diagnozę na temat stanu zdrowia jej matki. I teraz, tak samo jak wtedy, nie potrafiła odnaleźć się w sytuacji. Musiała jednak stawić jej czoło. Nie miała innego wyboru.

Bardzo wolno odwróciła się w stronę mężczyzny, który właśnie wszedł do pokoju. I nie był to Paolo Donatelli, prezes Donatelli International, ale jego kuzyn Vittorio Donatelli. Ubrany w doskonale skrojony garnitur wyglądał zniewalająco jak zawsze. Nawet nie spojrzał na Gwyn, co nie było przyjemne, i od razu zwrócił się do pozostałej dwójki.

– Nadine. Oscarze – powitał ich zdawkowo, zanim wreszcie zwrócił się do Gwyn: – Panno Ellis. – Zapewne znał jej nazwisko z raportu, który przesłała mu Nadine. Jego gniewne spojrzenie zdradzało, że musiał widzieć kompromitujące zdjęcia.

Pod Gwyn ugięły się kolana. Wcześniej widziała go tylko jeden raz, kiedy energicznym krokiem przemierzał korytarze biurowca w Charleston. Poza tym wielokrotnie widywała jego przystojną twarz w gazetach i na portalach informacyjnych.

W niczym nie przypominał Włocha z jej fantazji, ciepłego, otwartego i szarmanckiego. Co więcej, zdziwił ją ogromnie, kiedy nie okazał jej ani odrobiny zainteresowania. Zwykle mężczyźni nie przechodzili obok niej obojętnie. Przypuszczała, że tak działało na nich jej kobiece ciało. Ona nigdy w żaden sposób ich nie zachęcała. Z natury była nieśmiała, a do tego nie uważała się za szczególnie interesującą ani atrakcyjną kobietę.

– Żądam prawnika – wydusiła.

– A niby po co? – zdziwił się Vittorio, unosząc brwi.

– To bezprawne zwolnienie. Traktujecie mnie jak kryminalistkę, podczas gdy ja nie mam nic wspólnego z tymi zdjęciami. Ktoś zrobił je bez mojej zgody podczas mojego pobytu w spa. I nie wysłałam ich z mojego konta do Kevina Jensena. Poza tym to jego żona poleciła mi tamto spa! Czy to nie dziwne?!

Vito zerknął na laptop, wspominając niezwykle podniecające zdjęcia, które mogły stanowić zawartość korespondencji kochanków. Przyglądał im się przez długie minuty i ostatecznie z trudem oderwał od nich wzrok. Najwyraźniej jednak Nadine uznała, że trzeba mu o nich przypomnieć, ponieważ podetknęła mu pod nos ekran z jedną z kontrowersyjnych fotografii.

– Czy możesz przestać je wszystkim pokazywać, ty wariatko?! – warknęła Gwyn.

– Może spróbujmy zachowywać się profesjonalnie – odcięła się Nadine.

– Ciekawe, jak ty byś się zachowała, gdybyś się znalazła na moim miejscu – wybuchła Gwyn.

Gwyn Ellis w niczym nie przypominała femme fatale, którą spodziewał się spotkać. Nie mógł jej jednak odmówić uroku, a jej kobieca figura dosłownie zapierała dech. Pełne piersi prezentowały się imponująco nawet pod elegancką marynarką, a krągłe biodra aż się prosiły, by oprzeć na nich dłonie. Oczami wyobraźni ujrzał pod sobą jej nagie ciało i krew zawrzała mu w żyłach.

Rzadko dopuszczał do głosu pożądanie i tym bardziej nie zamierzał robić tego teraz, w tym wyjątkowo niestosownym momencie. Odpędził więc kuszące wizje i skupił się na tym, co ważne.

– Ja nigdy nie przespałabym się z żonatym mężczyzną – rzuciła Nadine z wyższością. – Nie znalazłabym się więc na twoim miejscu.

– Kto twierdzi, że przespałam się z Kevinem Jensenem? – zirytowała się Gwyn. – Kto? Chcę poznać nazwisko tej osoby.

Nie kryła oburzenia i w najmniejszym stopniu nie zachowywała się jak kobieta, której romans mógł lada moment wyjść na jaw. Ledwie panowała nad emocjami. Właściwie wyglądała tak, jakby znajdowała się na granicy histerii.

– Jego żona powiedziała, że poszłaś z nim do łóżka. Albo zamierzałaś to zrobić – wtrącił się Oscar Fabrizio. – Przynajmniej takie wyciągnęła wnioski, kiedy znalazła te zdjęcia w jego telefonie. Poza tym umawiałaś się z nim na lunche i kolacje.

Vita zaciekawił ten atak. Kilka tygodni wcześniej podzielił się z Paolem swoimi podejrzeniami dotyczącymi Fabrizia. Uznali wtedy, że także nowa dziewczyna, która niedawno przyjechała z Charleston, mogła maczać palce w jego machlojkach.

– Kevin chciał się spotykać poza biurem – wyjaśniła pospiesznie Gwyn. – Skoro to klient banku, nie miałam innego wyjścia, jak umawiać się z nim we wskazanych przez niego miejscach.

Vito musiał przyjąć takie wyjaśnienie. Wyjątkowość obsługi klientów Donatelli International polegała na elastyczności. Jeśli tak ważny klient jak Jensen wolał spotykać się z pracownikami banku w domowym zaciszu, oni mieli mu to umożliwić.

– Nie zrobiłaś tych zdjęć? – zapytał z naciskiem.

– Nie!

– Więc nie ma ich w tym telefonie? – Skinął głową na aparat, który ściskała w dłoni.

Gwyn zupełnie zapomniała o komórce, którą odruchowo zabrała z biurka po drodze na to spotkanie.

– Nie ma – odparła z przekonaniem.

– Mogę to sprawdzić? – Wyciągnął rękę.

Chociaż jego prośba wydawała się rozsądna, Gwyn nie mogła na nią przystać. W telefonie miała bowiem coś, czego pod żadnym pozorem nie mogła mu pokazać – coś, co znacznie pogorszyłoby tę już i tak krępującą sytuację. Wiedziała, że panika i wyrzuty sumienia znaczyły jej twarz, ale nic nie mogła na to poradzić.

– To moja własność – wydukała, próbując wytrzymać świdrujące spojrzenie tego niezwykle przystojnego mężczyzny. – Korzystam z niego do załatwiania spraw firmowych, oczywiście za zgodą przełożonych, ale należy do mnie.

– Zamierzasz oczyścić się z podejrzeń czy nie?

Nie potrafiła ukryć kłębiących się w niej emocji.

– Wystarczająco zakłócono już moją prywatność. – Na wspomnienie swoich nagich zdjęć krążących aktualnie po całym internecie kolejny raz zapragnęła zapaść się pod ziemię. Całe życie starała się ze wszystkich sił, żeby nie skończyć jak jej matka. Na każdym kroku próbowała być niezależna, samowystarczalna i w stu procentach kontrolować swoją przyszłość.

– To chyba wystarczy nam za odpowiedź – rzucił bezlitośnie Fabrizio.

Gwyn zaczęła czuć nienawiść do tego mężczyzny, chociaż nie należała do osób, które łatwo ulegają negatywnym emocjom. Na co dzień starała się dogadywać ze wszystkimi. Była pogodna i kierowała się przekonaniem, że życie jest zbyt krótkie, by marnować je na kłótnie i konflikty. Zawsze pierwsza wyciągała rękę. Wątpiła jednak, żeby kiedykolwiek zdołała wybaczyć tym ludziom to, jak ją potraktowali.

Nadine spojrzała na swoją komórkę.

– Prasa już się zebrała. Musimy wygłosić oświadczenie.

Oszołomiona Gwyn okrążyła Fabrizia i podeszła do okna.

Gabinet Nadine znajdował się mniej więcej w połowie wysokości wieżowca, więc kłębiący się w dole ludzie, z aparatami fotograficznymi, kamerami i mikrofonami przypominali mrówki. Zgromadziło się ich tam tak wielu jak z okazji narodzin potomka rodziny królewskiej.

Kevin Jensen był ikoną czasów współczesnych, międzynarodowym superbohaterem, który pojawiał się wszędzie tam, gdzie dochodziło do tragedii, i oferował pomoc potrzebującym. Każdy, kto chociaż czasem używał mózgu, zdawał sobie sprawę, że wykorzystywał trudne sytuacje do zdobywania przychylności coraz większej liczby ludzi. Nie dało się jednak zaprzeczyć, że działał w słusznej sprawie, a przekazywane przez niego datki uratowały życie niejednemu potrzebującemu.

Mimo wszystko ostatnio Gwyn kwestionowała to, na co wydawał pokaźne sumy pieniędzy. Czy właśnie w ten sposób zamierzał to zamaskować? Zwracając uwagę publiki na wyimaginowany romans, który mógł ją kosztować pracę?

Obejmując się mocno, przyjrzała się tłumowi w dole. Nie było sposobu, żeby go wyminąć. Jak zatem miała się dostać do mieszkania, które wynajmowała w Mediolanie? A potem do Ameryki? I co miała robić dalej? Czy po takiej historii kiedykolwiek znajdzie pracę?

Napięcie stawało się nieznośne.

Jakby tego było mało, Nadine zaczęła przygotowywać oświadczenie dla prasy.

– Powiedzmy, że nikt z personelu banku nie miał pojęcia o tej prywatnej relacji i że uwikłana w nią pracownia została zwolniona…

– A nasz klient oświadczył, że nie życzył sobie takich zdjęć – wtrącił Fabrizio.

Gwyn obróciła się na pięcie.

– A wasza pracownica oświadczyła, że padła ofiarą podglądacza, handlarza pornografią i zawistnej żony.

Nadine spojrzała na nią surowo.

– Radzę ci unikać kontaktów z dziennikarzami.

– Na pewno nie będę unikać kontaktów z adwokatem. – To była pusta groźba, skoro skromne oszczędności nie pozwoliłyby jej na opłacenie prawnika. I chociaż z radością przyjęłaby pomoc przyrodniego brata, wiedziała, że nie ma na co liczyć. On musiał dbać o swój wizerunek.

Tymczasem Vittorio Donatelli patrzył na nią z taką wrogością, że miała ochotę schować się w mysiej dziurze.

– Jak długo pracujesz dla firmy? – zapytała Nadine.

– Dwa lata w Charleston, cztery miesiące tutaj – odparła Gwyn, próbując policzyć w myślach, czy limit na karcie kredytowej wystarczy jej na bilet lotniczy do Stanów Zjednoczonych i urządzenie się w Charleston.

– Dwa lata – prychnęła Nadine. – Jak zdobyłaś awans w tak krótkim czasie? – Wymownie zmierzyła Gwyn wzrokiem, sugerując, że młoda kobieta musiała się przespać z właściwymi ludźmi. Najwyraźniej studia zaoczne, nauka języków i liczne nadgodziny nie miały dla niej większego znaczenia.

Fabrizio nie stanął w jej obronie, mimo że to on podpisał dokumenty umożliwiające jej transfer po pierwszych trzech miesiącach pracy.

Twarz Vittoria przypominała maskę. Czy także on podzielał opinię Nadine? Bez względu na to, co myślał, musiał podjąć jakąś decyzję, ponieważ wyciągnął telefon z kieszeni spodni i wybrał czyjś numer.

– Bruno? Tu Vito. Potrzebuję cię w gabinecie Nadine Billaud. Zabierz ze sobą kilku swoich ludzi.

– Nie potrzebuję eskorty – zapewniła go Gwyn, a łzy popłynęły jej po twarzy. – Zamierzam ulotnić się stąd szybko i bez zbędnego zamieszania. Nie mogę się doczekać, aż opuszczę to miejsce.

– Zostaniesz tutaj, dopóki nie pozwolę ci wyjść – poinformował ją głosem nieznoszącym sprzeciwu, po czym zwrócił się do Nadine: – Poinformuj prasę, że zdjęcia należą do jednej z naszych pracownic. Resztę pytań pozostaw bez komentarza. Każ dziennikarzom się rozejść. Poproś o pomoc ochroniarzy. Podobne oświadczenie wystosuj do personelu. Dodaj ostrzeżenie, że jeśli ktokolwiek zamieni choćby słowo z prasą, zostanie zwolniony. Oscarze, potrzebuję kompletnego raportu na temat tego, w jaki sposób trafiły do ciebie te zdjęcia.

– Signor Jensen skontaktował się ze mną dzisiaj rano…

– Nie tutaj – przerwał mu Vittorio, podchodząc do drzwi. – Chodźmy do twojego gabinetu. A ty zaczekaj tutaj – rzucił do Gwyn przez ramię.

Wkrótce Gwyn została całkiem sama. Przenikliwy ból wił się w jej wnętrznościach niczym wąż, naruszając najważniejsze organy i zaciskając się wokół gardła. Ukryła twarz w dłoniach. Nie mogła znieść myśli, że odtąd cały świat będzie podejrzewał ją o romans z żonatym mężczyzną.

Była dobrym człowiekiem. Nie kłamała, nie kradła i nie sypiała z mężami innych kobiet. Wiodła skromne życie, które w całości poświęcała pracy. Nieustannie się dokształcała i szukała nowych wyzwań w nadziei, że pewnego dnia wespnie się na najwyższe szczeble korporacyjnej drabiny.

Przycisnęła dłonie do pulsujących skroni, dusząc szloch, który lada moment mógł wyrwać się z jej piersi. Nie mogła się załamać, nie w tym miejscu. Musiała się stąd wydostać, chociaż wiedziała, że nie będzie łatwo. Zamierzała zmierzyć się z tym koszmarem na własnych warunkach.

Zagryzając zęby, wstała i podeszła do drzwi, ale gdy tylko trochę je uchyliła, ujrzała barczystego mężczyznę w garniturze, który chwycił mocno za klamkę. Spojrzał na nią obojętnie.

– Attendere qui, per favore – odezwał się uprzejmie, lecz stanowczo. Najwyraźniej nie zamierzał jej wypuścić z gabinetu Nadine.

Zszokowana Gwyn wycofała się w głąb pomieszczenia. Opadła na krzesło, zwiesiła głowę i pociągnęła nosem. I kiedy już myślała, że się załamie, usłyszała dźwięk otwieranych drzwi.

Tytuł oryginału: Bought by Her Italian Boss

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2016

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

Korekta: Hanna Lachowska

© 2016 by Dani Collins

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2018

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wydanie niniejsze zostało opublikowane w porozumieniu z Harlequin Books S.A.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN 978-83-276-3565-5

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.