9,99 zł
Aby odciągnąć uwagę mediów od swojej siostry, słynny kierowca rajdowy Ramon Sauveterre ogłasza sensacyjną wiadomość: kończy karierę i zamierza się ożenić. Przedstawia światu swoją narzeczoną – Isidorę. Isidora pracuje w rodzinnej firmie Sauveterre’ów. Ramon nie wie, że od lat jest w nim zakochana. Udawanie jego narzeczonej okaże się dla niej trudnym wyzwaniem…
Trzecia część miniserii.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 149
Tłumaczenie: Barbara Kardel-Piątkowska
Isidora Garcia nie podniosła wzroku, kiedy jej szef wchodził do biura. Rozpoznała go kątem oka i tylko nieco się zdziwiła, że przyjechał do Paryża. Był świeżo upieczonym ojcem, ale kiedy jedna z jego sióstr, najczęściej Trella, przeżywała kryzys, wkraczał bez chwili wahania.
– Widziałam – zapewniła go. – Właśnie piszę mejl…
Przerwała, kiedy odezwał się jej szósty zmysł. Przez jej ciało przeszły ciarki i czuła, jakby ktoś gładził jej skórę. Palce stały się niezdarne, kiedy zrobiło jej się gorąco i krew uderzyła jej do głowy. Nie musiała podnosić wzroku, żeby wiedzieć, że to nie Henri Sauveterre coś od niej chce. To jego brat bliźniak, Ramon.
Nagle poczuła się nadzwyczaj krucha, zdradzona, wystawiona na cierpienie.
Stłumiła w sobie ten nagły wybuch emocji, kryjąc się za maską pozornie chłodnego profesjonalizmu. Obaj bracia byli na swój sposób bezwzględni, ale Henri przynajmniej nie był przy tym okrutny.
– Nie wiedziałam, że jest pan w Paryżu. – Jej głos był dosyć pewny, mimo ściśniętego gardła.
Włosy Ramona, tak jak Henriego, były krótko ścięte, ale sterczały mu na czubku głowy. Jego gładko ogolona twarz była niesamowicie przystojna, chociaż nie piękna. Oczy, jak każdy Sauveterre, miał zielone, kiedy był zadowolony, a szare, kiedy tracił humor. Dziś były ciemnoszare, co sprawiło, że poczuła ucisk w żołądku. Zacisnął zmysłowe usta, a pod idealnie skrojoną koszulą widać było napięte mięśnie, kiedy oparł ręce o jej biurko i pochylił do niej.
– Czemu nie zajmujesz się swoją pracą?
Jego opryskliwy ton całkiem ją rozbił i poczuła napływ adrenaliny.
Och, jak bardzo nie lubiła w sobie tego, że wciąż reaguje na każde jego słowo, przytłaczające poczucie wyższości, władczość i brak jakichkolwiek zahamowań. Chciała go nienawidzić. Właściwie to go nienawidziła, ale wciąż była podatna na jego wpływ. A teraz, kiedy widziała, jak bywa brutalny, było jeszcze gorzej. Może nie bałaby się go, gdyby była młoda i głupia.
Zebrała się w sobie, żeby ukryć własne przerażenie, i po prostu spojrzała z powrotem w monitor, chociaż nie docierało do niej nic, co na nim zobaczyła. Nonszalancko wskazała na klawiaturę.
– Właśnie to robię. Gdybyś mi teraz nie przeszkadzał, to mogłabym dalej pracować.
Starała się brzmieć spokojnie i opanować drżenie rąk. W środku była jednak roztrzęsiona, bo mimo że czuła zarówno nienawiść i strach, to i tak trudno jej było się mu oprzeć.
– Co ty możesz jeszcze zrobić na tym etapie? – warknął. – Mleko się wylało. Dlaczego temu nie zapobiegłaś?
– Nie zapobiegłam ciąży twojej siostry? – Jej serce uderzyło mocno, kiedy spojrzała mu w oczy, ale zdołała uśmiechnąć się drwiąco. – Gdybyś nie wiedział, to nie mam na to wpływu. Rozmawiałam z nią trzy razy, sugerując, że zrobimy kontrolowany przeciek informacji. Ona zdecydowała, że będzie milczeć.
Trella była wysoka i zaklinała tkaniny jak czarodziejka, by stworzyć z nich dokładnie to, co chciała, ale była już w piątym miesiącu. Nie mogła ukrywać ciąży w nieskończoność.
– Powinnaś porozmawiać z nią po raz czwarty. I piąty. Twój ojciec ma kontakty, dzięki którym wszystko mogło pozostać tajemnicą. A ty nic z tym nie zrobiłaś?
Serce jej zamarło. Och nie, chyba nie wplącze w to jeszcze jej rodziców? To był grząski grunt, ale przestawiła się dzięki temu z trybu obronnego na konfrontacyjny.
– Nawet mój ojciec nie jest w stanie kontrolować wszystkich ludzi, którzy mają konta w mediach społecznościowych. Jej zdjęcie umieściła kobieta, która odwiedzała w szpitalu swoją matkę. Sam tam zabrałeś Trellę i to samochodem, którego nie da się przeoczyć. To oczywiste, że ludzie zatrzymali się, żeby popatrzeć, kto z niego wysiada. – Spiorunowała go wzrokiem. – Weź wreszcie za coś odpowiedzialność. Hejterzy z taką lubością naśmiewali się z jej zwiększającej się wagi, że dopiero teraz wpadli na to, że to ciążowy brzuszek.
Przypomniało jej się teraz, że jego szwagierka kilka dni temu urodziła bliźniaczki po pilnym cesarskim cięciu.
– Jak się czuje Cinnia i dzieci?
– W porządku. – Odepchnął się od jej biurka z wyniosłą miną. Tak reagował on i jego rodzeństwo, kiedy ktoś pytał o ich rodzinę, nawet jeśli robił to w dobrych intencjach.
Bliźniacy Sauveterre stali się sensacją medialną zaraz po tym, jak urodziły się ich siostry, Angelique i Trella. Ich ojciec był francuskim potentatem, a matka hiszpańską arystokratką. Cała czwróka była do siebie niesamowicie podobna i wiodła idealne życie.
Kiedy dziewczynki miały dziewięć lat Trella została porwana. Znaleziono ją po pięciu dniach, ale zamiast dać rodzinie szansę na otrząśnięcie się po tej tragedii, media jeszcze bardziej skupiły się na każdym ich ruchu. Ich ojciec, pod wpływem presji, zmarł przedwcześnie, co odbijało się na rodzinie przez lata.
Angelique, dla rodziny Gili, chyba znalazła jednak trochę szczęścia. Zaręczyła się w tajemnicy ze swoją bratnią duszą, Kasimem, i właśnie dlatego rodzina zebrała się w Hiszpanii.
Nie było im dane świętować zbyt długo, bo Cinnia musiała zostać pilnie zawieziona do szpitala. Trella wsiadła razem z Ramonem do jego charakterystycznego bugatti veyrona i pojechali razem w ślad za karetką. Ramon nie był zadowolony z limitowanej edycji Pur Sang i kazał zmienić detale według własnych specyfikacji. Jego bugatti było w całości z włókna węglowego i tytanu, bez grama lakieru, i rozwijało prędkość ponad czterystu kilometrów na godzinę. Isidora zawsze miała ochotę zapytać, czy samochód ma klimatyzację.
Trella, zaniepokojona stanem Cinnii, wyskoczyła z wozu, nie dbając, czy dobrze ukryła swój rosnący brzuszek. Każde zdjęcie Sauveterre’ów obiegało zawsze media, a co dopiero takie, które pozwalało na spekulacje co do tożsamości ojca dziecka? Takiej bomby nie dało się rozbroić.
Isidora wiedziała to wszystko, bo dorastała z obiema siostrami Ramona. Jej ojciec pracował dla pana Sauveterre. Spotykała się z dziewczynkami, jeszcze zanim Trella została porwana, i wciąż wspólnie organizowały babskie wieczory. Troszczyła się o nie jak o własne siostry i chciała dla nich jak najlepiej.
Dlatego Henri ją zatrudnił. Ufał jej i powierzył wszystkie najdelikatniejsze kwestie w spawie public relations – najświeższe oświadczenie dotyczyło tego, że on i Cinnia wypowiedzieli słowa przysięgi małżeńskiej w szpitalu, zaraz po narodzinach ich córek.
To jednak zupełnie nie obchodziło Ramona. Dla niego była kimś z zewnątrz, kto nie zasługiwał na więcej niż krytykę i okazjonalne poklepanie po ramieniu.
Niech mu będzie. To wcale jej nie bolało. Nie zależało jej już na jego pozytywnej opinii.
– Miałam nadzieję, że zamiast ciebie przyjechał Henri. Miałam mu zasugerować, żeby zrobili z Cinnią i dziećmi rodzinny portret szybciej, niż planowali. Jestem zasypana ofertami. Pokazanie ich zdjęć może odwrócić uwagę od Trelli.
– Nie krępuj się i rzuć na pożarcie niewinne dzieci mojego brata, zanim jeszcze skończą tydzień.
Starała się tylko pomóc. Przełykając gulę, która pojawiła się w jej gardle, chwyciła z biurka teczkę i podeszła do regału w rogu, żeby zwiększyć odległość między nimi.
– Masz jakieś inne propozycje?
– Tak.
Znów wyczuwała tę jego zarozumiałość. Z chęcią rzuciłaby tę pracę, gdyby ojciec tak jej do niej nie przekonywał, a Henri nie zaoferował jej nieprzyzwoitej wypłaty. Do tego uwielbiała Trellę i Angelique, a teraz także Cinnię, i chciała je chronić. Ale nawet ta niewielka wymiana zdań z Ramonem to było dla niej zbyt wiele.
– Z chęcią cię wysłucham – powiedziała, nie odwracając się do niego. Położyła teczkę na regale, czując, jak dreszcze przechodzą jej po plecach. Nie patrzył na jej pupę, a ona wcale tego nie chciała. Poważnie. Nie chciała być spięta, ale musiała mu się oprzeć. Już z nim skończyła.
– Zorganizuj konferencję prasową – powiedział. – Ogłoszę, że kończę z wyścigami.
Isidora miała najładniejszą pupę, jaką kiedykolwiek widział u kobiety – a był koneserem. Kiedy odwróciła się gwałtownie od regału, koszula na piersiach nieco się jej rozchyliła i ukradkiem spojrzał też w jej dekolt.
Kasztanowe brwi współgrały z brązem jej oczu, a rzęsy były długie i gęste. Błyszczące, miedzianobrązowe włosy spięła z tyłu w kitkę. Wyobrażał sobie, jak spływają obok jej wysokich kości policzkowych. Nosiła bardzo oszczędny makijaż i wcale nie musiała podkreślać zalet skóry i pełnych ust.
Zwykle interesowały go klasycznie piękne kobiety o pełnych, zmysłowych kształtach. Wolał nieskomplikowane relacje, które nie wymagały od niego zaangażowania. Nie traktował jednak kobiet przedmiotowo, chociaż one jego – często. Nie przeszkadzało mu, że na niego polują. Podobało mu się, kiedy obie strony nie ponosiły strat, a jednocześnie były usatysfakcjonowane.
Przy Isidorze nie było jednak tak prosto. Przez lata była w niego wpatrzona jak w obrazek, więc nigdy nie byłby w stanie sprostać jej oczekiwaniom i równać się z wyobrażeniami. Pięć lat temu zrobił jej zatem przysługę – zasugerował, że przespał się z jej matką. To nastoletnie zauroczenie musiało się skończyć. Wciąż go za to nienawidziła. Z dnia na dzień przestała przychodzić ze swoim ojcem do biura i kibicować Ramonowi na wyścigach. Wciąż spotykała się z jego siostrami, ale odmawiała za każdym razem, kiedy dostawała zaproszenie na imprezy Sauveterre’ów. Kiedy skończyła studia z public relations, wykorzystała wszystkie możliwości pracy za granicą. Spotkali się przy kilku okazjach, ale ona zawsze wychodziła możliwie najszybciej, jak się dało, przy zachowaniu uprzejmości.
W pełni poczuł jej wzgardę jakiś rok temu, na przyjęciu z okazji sześćdziesiątych piątych urodzin jej ojca. Miał rywali na torze wyścigowym i w interesach, ale żaden z nich nie był wobec niego otwarcie wrogi. Kiedy zobaczył Isidorę, już nie młodą dziewczynę, ale piękną kobietę w szafirowej sukni, pomyślał, że może już czas się pogodzić.
– Chciałbym zakopać topór wojenny – powiedział, kiedy poprosił ją do walca. – Chodźmy gdzieś i porozmawiajmy na osobności.
– Tak to teraz nazywasz? Zakopywaniem topora wojennego? – Jej ton był chłodny jak lód. – Nie, dziękuję. – Odeszła, zanim skończył się taniec.
Wciąż zachowywała się dziecinnie, ale przynajmniej zwróciła na niego uwagę.
– Kończysz – powtórzyła z teraz z niedowierzaniem – z wyścigami.
– Tak. – Przynajmniej w ten sposób mógł pomóc swojej rodzinie.
– Ale przecież wciąż wygrywasz. Twoi fani będą zdruzgotani.
– Mam wystarczająco dużo sławy i fortuny.
– Ale… ty to kochasz. Prawda? – Zamknęła drzwiczki regału i odwróciła się do niego, opierając się na jednej nodze tak, że kolano ukazało się teraz w rozcięciu spódnicy.
Jego libido podpowiedziało mu, że zdecydowanie nie była już dzieckiem.
– To już przeszłość. – Psychologowie powiedzieliby, że nigdy nie wybaczył sobie, że dopuścił do porwania Trelli, co rekompensował sobie potrzebą szybkiej jazdy. Może coś w tym było, ale zawsze fascynowała go konstrukcja wysokowydajnych silników i uwielbiał współzawodnictwo. – Rozważałem to już od dłuższego czasu. Wciąż będę sponsorować mój zespół i w ten sposób będę angażował się w wyścigi. – Takich właśnie odpowiedzi udzieli na dzisiejszej konferencji.
– Wydaje się, że to dosyć daleko idące. Wiadomości o ciąży Trelli nie można dementować. Nie w nieskończoność.
Skrzyżował ręce na piersi, nieprzyzwyczajony do bronienia swoich decyzji przed kimkolwiek. Nawet nie zmienił tonu głosu.
– Decyduję się ogłosić to właśnie teraz, żeby odwrócić uwagę od plotek na jej temat, ale porzucenie wyścigów było nieuniknione, odkąd Cinnia zaszła w ciążę. Henri nie może już podróżować tak często, jak kiedyś.
Razem z bratem prowadził Sauveterre International, ale praca była odskocznią od codzienności dla Henriego. Ramon nie uciekał od swoich służbowych obowiązków, ale nie czuł się winny, kiedy przekazywał mu coś do zrobienia, kiedy sam jechał na wyścig.
Teraz jego brat miał jednak większe zmartwienia. Ramon z chęcią przejąłby pałeczkę, żeby Henri mógł spędzić czas ze swoją nową rodziną.
– A więc planowałeś to od dawna?
– Wiedziałem, że kiedy na świecie pojawią się bliźnięta, moja rola będzie się musiała zmienić.
– To, że przejmujesz od niego stanowisko tutaj, żeby Henri mógł przeprowadzić się do Madrytu, nie było dla nas tajemnicą. Jednak nikt nie oczekiwał, że rzucisz wyścigi.
– Planowaliśmy ogłosić to wszystko za miesiąc. Ale dzieci przyszły na świat wcześniej, więc musimy dopasować do nich swój kalendarz. Zacznę restrukturyzację już dzisiaj. Od ciebie.
– Ode mnie? – Wytrzeszczyła oczy. – Zadbałam o przeniesienie do Madrytu. Miało mieć miejsce w dniu porodu Cinnii, ale… czy sugerujesz, że skoro dzieci urodziły się wcześniej, powinnam to też przyspieszyć?
– Zostajesz tutaj. – Może nie musiał mówić tego z taką przyjemnością, ale czuł niesamowitą satysfakcję. – Razem ze mną do Paryża przyleciały moje siostry. Ustalają szczegóły w Maison des Jumeaux w sprawie wyjazdu Angelique. Jej zaręczyny wkrótce zostaną ogłoszone, a niektóre kwestie dotyczące rodziny Kasima wymagają twojej delikatnej ręki.
Szczęka Isidory opadła, aż w policzkach zrobiły jej się dołeczki. Przymknęła powieki, żeby ukryć coś w swoim spojrzeniu. Strach? Nie. Gniew? Na co? Mówiąc o delikatnej ręce, wcale nie był sarkastyczny. Była świetna w tym, co robiła, inaczej nie pracowałaby w ich firmie. Nie zamierzał jednak podbudowywać jej ego pochwałami, więc po prostu mówił dalej.
– Trella wciąż jest na językach, więc postaram się odciągnąć od niej uwagę mediów moim oświadczeniem, ale musisz się tym wszystkim zająć, łącznie z informacjami prasowymi o restrukturyzacji firmy.
– Mogę to robić zdalnie. – Stała sztywno w gotowości do obrony. Odwróciła się do okna, z którego rozciągał się widok na Sekwanę. – Porozmawiam z Henrim…
– On właśnie przywiózł do domu bliźnięta, Isidoro. Pracuje jak najmniej może i zwykle z domu, żeby być blisko żony i dzieci. Nie tylko Henri cię zatrudnia, ale my. Mówimy we własnym imieniu i zdecydowaliśmy o tym wspólnie.
– Oboje zdecydowaliście, żeby odmówić mi wyjazdu? Bez konsultacji ze mną?
– Tak. – Nawet o tym nie dyskutowali, bo Henri jak zwykle wysłowił to, co Ramon już wcześniej myślał. – Chodzi o czas reakcji. Niektóre zadania możesz wykonywać zdalnie, ale w razie kryzysu, tak jak dzisiaj, potrzebujemy cię na miejscu do gaszenia pożaru.
Zacisnęła usta. Widział, jak zastanawia się nad jakimś alternatywnym wyjściem. Wiedział, dlaczego i powoli tracił cierpliwość.
– Może poprosimy twojego ojca, żeby wrócił do pracy? – powiedział żartobliwie.
– To akurat całkiem kusząca perspektywa.
– Daj już sobie spokój z tymi fochami, Isidoro. Jesteś profesjonalistką, więc tak się zachowuj.
– Nie martwię się tym, że to ja nie będę zachowywać się profesjonalnie – uniosła brwi.
– Gdybym był choć trochę zainteresowany, to miałabyś się czego obawiać. Ale nie jestem.
Zawsze się odgryzał. Zawsze. Nie chciał być ofiarą. Zobaczył jednak jej wzburzoną reakcję, cień żalu w jej spojrzeniu, i ukłuły go wyrzuty sumienia. Usiadła za biurkiem i odgarnęła nieistniejący kosmyk włosów, zasłaniając przy tym swoją minę.
Kiedy znów na niego spojrzała, była zarumieniona, ale na jej twarzy był wyraz zdecydowania.
– Złożę swoją rezygnację do końca dnia.
Poczuł, jakby ziemia usuwała mu się spod nóg. Czy aż tak go nienawidziła? Spojrzał jej w oczy, nie wierząc, że mówi poważnie. Jej spojrzenie było jednak puste i pozbawione złudzeń. Przez chwilę wszystko wokół zdawało się oddalać i czuł tylko w sobie udrękę, którą od lat starał się ignorować i prawie o niej zapomniał. Teraz jednak ponownie się zbudziła, powodując ból, który kazał mu wstrzymać oddech. W piersi czuł ogień.
Zatrzasnął drzwi do tej ciemnej otchłani, nie chcąc myśleć o tym, jak zdołała je otworzyć, nie robiąc nic, poza próbą odwrócenia się od niego. Po co w ogóle to rozważała? Takie stanowisko nie zdarzało się osobom świeżo po studiach, w wieku dwudziestu czterech lat. Oczywiście, że dostała je po znajomości, jednak była naprawdę oddana temu, co robiła. Ramon nie mógł pozwolić, żeby to przez niego siostry straciły tak godną zaufania osobę. Nie zwykł jednak o nic prosić. Wyścigów nie wygrywało się serdecznością. A ona i tak już go nienawidziła, więc po co miałby się starać o jej sympatię. Przez tę krótką chwilę słabości był jednak zdezorientowany. Poczuł się zagrożony i przez to obudziła się jego potrzeba kontroli, dominacji i podboju. Postanowił, że będzie dla niej bezlitosny, tak samo jak dla wszystkich.
– Moja droga, pozwól, że ci wytłumaczę, co się stanie, jeśli zrezygnujesz z pracy. – Znów oparł się o jej biurko. Ona sama stała teraz sztywno, spoglądając czujnie.
Poczuł delikatny zapach jej skóry, naturalny i korzenny, z lekką nutką słodyczy. Zioła i polne kwiaty? Jakaś pierwotna, zwierzęca siła, która w nim drzemała, pragnęła zbliżyć się i to sprawdzić. Może jednak się uda?
– Wiem, że podpisałaś umowę o poufności, ale biorąc pod uwagę twoją niechęć do mnie, mogę podejrzewać, że sprzedasz wszystko, co wiesz, temu, kto zaoferuje najwyższą cenę. Jeśli zdecydujesz się odejść, utrudnię ci życie. Nie znajdziesz też innej pracy, a przynajmniej nie na tym szczeblu.
Isidora znów się zaczerwieniła.
– To tak chcesz mnie przekonać do siebie?
– Pokaż, że jesteś lojalna wobec naszej rodziny. Rób to, za co płacimy ci krocie.
– Ja? – Wskazała siebie palcem. – Chcesz, żebym to ja pokazała, że jestem lojalna wobec twojej rodziny.
– Tak. I skończ komentować moją lojalność. – Zignorował wyrzuty sumienia. – Nie masz żadnego pojęcia o tym i o wielu innych rzeczach.
– Wiem to, co powinnam – odgryzła się z goryczą. – Ale jeśli chcesz zagrozić mojej karierze, proszę bardzo. Pójdę trudniejszą drogą i pokażę ci, czym tak naprawdę jest lojalność. Zostanę ze względu na twoje siostry i dlatego, że mój ojciec naprawdę wróciłby z emerytury, gdybym odeszła. Jego oddanie dla twojej rodziny jest w nim głęboko zakorzenione. Nigdy mu nie powiedziałam, że przespałeś się z jego żoną, bo może wtedy zmieniłby zdanie. I nie mów mi, że i tak są rozwiedzeni!
Wskazała go palcem. Przymrużył oczy, starając się ją ostrzec, że wchodzi na grząski grunt.
– Byłby zdruzgotany, gdyby się dowiedział, co zrobiłeś, bo w przeciwieństwie do ciebie nie cieszy mnie unieszczęśliwianie innych ludzi.
– Powiedziałem „utrudnię”, moja droga. Ale jeśli chcesz, żebym cię unieszczęśliwił, to nie ma spawy, o to też mogę się postarać.
– Świetna robota, mój drogi. – Posłała mu sztuczny uśmiech. – A teraz przepraszam. Mam konferencję prasową do zorganizowania.
Spojrzał jej w oczy, czując, jak każdy mięsień napina się gotowy do walko.
– Isodoro – powiedział łagodnie. – Zależy mi na moich siostrach i twoim ojcu. Dlatego pozwolę, żebyś wciąż tu pracowała mimo niesubordynacji. Pilnuj się albo przekonasz się boleśnie, jakim jestem człowiekiem.
Tytuł oryginału: Bound by the Millionaire’s Ring
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2017
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
© 2017 by Dani Collins
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2018
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Światowe Życie Ekstra są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B lokal 24-25
www.harpercollins.pl
ISBN 9788327640598
Konwersja do formatu EPUB: Legimi S.A.