Klątwa. Tragedia - Stanisław Wyspiański - ebook

Klątwa. Tragedia ebook

Wyspiański Stanisław

4,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

We wsi dzieje się tragedia – czerwcowa susza niszczy wszelkie plony i nie pozwala na uprawę nowych roślin. Zdesperowani chłopi wznoszą modły ku Bogu, ale zauważają nie zostają wysłuchani. Zaczynają podejrzewać, że to nieczyste postępki ich plebana są powodem, dla którego Bóg zesłał plagę na ich pola. Zwracają się więc do wiejskiego pustelnika, który każe im złożyć stos ofiarny, aby przebłagać siłę natury.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 56

Oceny
4,0 (1 ocena)
0
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Stanisław Wyspiański

Klątwa

Tragedia

Warszawa 2020

OSOBY

KSIĄDZ

MATKA

MŁODA

SOŁTYS

DZWONNIK

PAROBEK

DZIEWKA

PUSTELNIK

CHÓR

Rzecz dzieje się we wsi Gręboszowie pod Tarnowem.

TREŚĆ

DEKORACJA Na plebanii.

Głąb zasłonięta przez całą szerokość domem na podmurowaniu: przed dworkiem ogródek, opłocony sztachetkami. W domostwie, środkiem, wrota od sieni otwarte, z widokiem na przestrzał; po prawej i lewej stronie podwoje okien, poprzez które widać pokoiki plebańskie i w pokoikach tych, na wprost okien, drzwi do dalszych wnętrznych izb.

Od wrót wschodowych wiedzie ścieżka ku przodowi sceny do wrotek w ogródku, który, przepołowiony w ten sposób, jest ze strony lewej zapełniony tykami sterczącymi, z których zwieszają się strzępy suche marniejącego, pnącego bobu; przed okienkami krzaki malw badylaste, rozkwitłe i zgasłe, w łachmanach liści przepalonych w słońcu.

Z prawej zaczyna się zagon ziemniakami wysadzony; widać tylko kilka grzęd i te przerywają się przy płocie granicznym; z boku, tuż za płotem, gościniec. Z lewej, w pewnej oddali widać kościółek drewniany, ocieniony olbrzymimi lipowymi konarami. Z tyłu, poza plebańskim dworkiem, grunt podnosi się z wolna, pochyło, później dość stromo, aż kończy się wałem, który ponad strzechą domu wysoko garbem się znaczy; tamtędy wiedzie ścieżka w pole, na ugór.

Wzdłuż zagonu, przy ziemniakach stoją ludzie wsiowi, chłopy i baby, i kopią.

We drzwiach plebanii staje Młoda i patrzy czas jakiś ku pracującym.

Pracujący, spostrzegłszy ją, przerywają robotę; przystają, podparci na motykach.

MŁODA

Haj tam, robota coś niesporo!

A raźnijże! Niemrawce!

Cóż to z tymi okopinami?

Pierwszy raz wam to, stare ludzie,

że się to nie umiecie brać?

Krzepcej się ruszcie!

CHÓR

Stęgłe bryły, – nieokież skała,

co jej nie można ubić;

nijak ich nie roztłuce.

MŁODA

Co by zaś ubić się nie dała?

Jeno bić z mocą! – Memłace!

CHÓR

Zdziwiajcie, jak ta wola!

Ziemia się sparła; nie puści. –

MŁODA

Ziemia człowieczej ręce korna;

A komuże to rola?!

Zstępuje ze schodków podmurowania i idzie ku przodowi.

Imajcie motyk! – Cóż to? Tela

dzisiok skopane? Marnotrawce!

Leda psom braty, darmolęgi!

Kijców by na was trza, poganiać!

CHÓR

Przestańcie ta przyganiać!

Krzyk wasz gosposiu niczem

a sami pracy życzem,

jeno, z dopustu Boga,

ziemia spiekotą stęgła;

widzicie, jako wszędy

wezdłuż, jak idą grzędy,

żywość w badylach powięgła.

MŁODA

Dopust, nie dopust,

to nie prawda, gadanie!

Wasz kłam!

Wam się roboty nie chce!

I cóż, że jest spiekota?!

CHÓR

O cóż tyle wołanie?

Nie dziwna nam robota.

Kiejście tacy ozsierdzeni,

ano dziekujem za nię!

MŁODA

Przyjdą ta inksi, bo im dam

tela drugie, co wam!

Porobią!...

CHÓR

Twój kłam, gadanie!

Nie przyjdzie do cię nikt

na skopywanie!

U was tu praca hańbi człeka!

MŁODA

Psiewiary! Wyklinace!

CHÓR

Psiewiara ty! I plemie twe sobace!

Bier se twoje motyki!

Sama se skały kop!

Rzucają jej pod nogi motyki.

MŁODA

Znajdzie sie ta kaindziej chłop

robotny; jest ich ta dość,

co przyjdą kopać, nie trza was!

CHÓR

Nie przyjdzie nikt, nie damy.

My nie damy, – ty przeklętnico! –

MŁODA

A precz mi zjadłe chamy!

CHÓR

Ty chamska! Co ty inksego!?

Zwiedłaś ludzi do złego!

Grzesznico, – Bóg cię skarze!

MŁODA

Precz, od pola, – bajcarze!

Od strony kościoła słychać kilkakrotnie ponawiane dzwonienie.

Wsiowi odchodzą, porzucając robotę.

Dziewka, ze służby plebańskiej, która się od chwili krzątała w sieni, podchodzi ku Młodej.

MŁODA

Wierzysz ty we sny?

DZIEWKA

Nie. –

MŁODA

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.