Achilleis - Stanisław Wyspiański - ebook

Achilleis ebook

Wyspiański Stanisław

0,0

Opis

Dramat powstał w roku 1903. Składa się z luźno powiązanych ze sobą scen, opartych na klasycznym homeryckim micie o wojnie trojańskiej.

Charakterystyczną cechą utworu jest podkreślanie konfliktów zarówno w obozie greckim (sztuka zaczyna się od sporu Achillesa z Agamemnonem), jak i trojańskim (między Hektorem a Parysem). Zgodnie z antyczną tradycją, dramaturg wielokrotnie ukazuje wpływ bóstw na bieg wydarzeń.

Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.

Stanisław Wyspiański
Achilleis
Epoka: Modernizm Rodzaj: Dramat Gatunek: Tragedia

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 101

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Stanisław Wyspiański

Achilleis

Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.

Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.

ISBN-978-83-288-4023-2

Achilleis

Sceny dramatyczne

[I] NA BOISKU PRZED NAMIOTAMI

ACHILLES

Rycerze miecza i mężowie czynu, 
wy, których ludów rzesza mnoga słucha, 
którzy chadzacie w gałęziach wawrzynu, 
chcę w was obudzić myśl i potrząść ducha. 
Lud nasz, nad którym wództwo jest nam dane, 
zarazą mrze, pokotem u nóg wam się wali; 
rażą go Apollina groty weń ciskane; 
umyśliłem, że lud ten ofiara ocali. 
Przed Bogiem się oczyścim skruchą w naszej winie 
i ofiarę oddamy — Bóg wstrzyma się w czynie. 
Jeden z nas winien hańby, za którą Bóg karze: 
oto porwano córę temu, co ołtarze 
pieści Apollinowe... 

AGAMEMNON

Zamilcz — ty zuchwały. 
Wiem już, co chcesz powiedzieć.  

ACHILLES

To i cóż drżysz wdały? 
Czas, żebyś oddał dziewkę.  

AGAMEMNON

A twoją zabiorę; 
A ciebie tym rozkazem raz przygnę w pokorę!  

ACHILLES

Nie o sobie ja rzekłem, bo z krzywdą niczyją 
bawię się dziewką moją, której sam dobyłem, 
gdy cały ród królewski jej trupem zwaliłem. 
Nie wydarłem jej Bogu, lecz mnie Bóg ją nadał, 
żebym do woli miał. 

AGAMEMNON

Tożeś wygadał, 
Za długo ty się bawisz w miłośnym bezwstydzie, 
ulegając kobiecie; — gdy oręż twój władny, 
dla którego cię cenim, rdzewieje próżniaczo. 

ACHILLES

Nie mów tak — bo mój oręż dziś rano bieliłem, 
o ostry porając go krzemień. 
A nie przymawiaj mi — gdy wiesz, co słowa znaczą, 
bo zejmę z ramion mych rzemień 
i poznasz, gdy kobiety w twym domu zapłaczą, 
ktom jest i jaki Bóg mnie broni, 
gdy cios wymierzę przykładny. 

NESTOR

Widzę, że się spieracie i upust dajecie 
złości, złej przewodniczce mędrców i młodzieży. 
Przyznaję ci, Atrydo — żeś dojrzały w lecie 
i nie chcesz wołać próżno. Przyznaję, Pelido, 
że chcesz dobra — lecz Bogom zostawcie działanie. 
Gdzie wy macie jakiekolwiek pojęcie, 
jak trzeba gadać, gdy się co chce zrobić? 
Nie dość jest kogo ukarać lub obić, 
trza umieć słowem powolnie i święcie 
przekonywać i działać ot językiem raczej. 
Za moich czasów inni byli ludzie. 
Otóż ci inni ludzie gadali inaczej. 
Przedewszystkiem umieli gadać, co jest sztuką. 
Byli w swej mowie powolni, wytrwali, 
wy zaś jesteście tacy, co się tłuką, 
i pięścią chcecie wodzić rej. — Pamiętam jeszcze... 
Zaraz przypomnę sobie — co mówiłem 
lat temu sporo i jak mnie słuchano 
dla mej wymowy, słów potoczystości; 
bo miałem zdolność mówienia ogromną 
i myśl rozważną, spokojną, przytomną. 
Zaraz przypomnę sobie — jak to było, 
gdy dwóch za moich czasów się kłóciło. 
Jakżeż się zwali? Mniejsza o imiona; 
ja należałem wtedy do ich grona. 
Byli wielcy i tacy dziś w powieści gminu 
żyją po latach mnogich. Posłuchajcie dalej, 
zaraz wam powiem, jak ci mnie słuchali, 
rozmową krzepiąc myśl w przededniu czynu. 
Nie tacy byli, jak wy — inni wcale. 

ACHILLES

Ody Pejritoos na swojem wesolu 
pałą mordował swoich weselników; 
syna gdy Tezeus zabijał; 
gdy żywa pamięć zbrodni Pelopidów 
klątwą ciąży — gdzież ty ucztowniku 
bywałeś wtedy. Myśmy nieodrodni 
i za kpów mamy, stary przyjacielu, 
tych, co szukają duszy na języku. 
Gdy ze mnie pożar bije, ten językiem miele, 
tak pies kręci się w kółko, gdy barłóg swój ściele. 

NESTOR

usiada

ACHILLES

W namiocie moim człowiek padły leży, 
porażon słońcem dzisiaj. Wczoraj dwoje legło: 
mąż jeden, co przy koniach był, i z niewiast jedna. 
A wiem, że w nocy wywleczono trupy 
z waszych namiotów Atrydzi kryjomie, 
a wy ani pojrzycie, kto jest czerń ta biedna. 
Złote robactwo obsiadło im lice, 
krew ssając czarną, co z nozdrzy im ciekła. 
Jeźli nie lunie deszcz, to te złotnice, 
Apollinowe wysłanniki piekła, 
pocałunkami darząc nas strasznymi, 
zarazę wszczepią w krew, że sczeźniem z nimi. 
Wiem, że ty sądzisz, że Bóg sobie zbierze 
sam tyle ofiar w ludziach, ile zechce, 
Lecz ja to mówię — ja, co w Boga wierzę, 
żem mocen wstrzymać tę karzącą rękę, 
że tej Apollinowej kaźni znosić nie chcę! 
I że w imieniu ludu, postawion nad ludy, 
wzywam Boga, by wyrzekł, czego po nas czeka; 
by nas wszystkich nie karał w srogości bez miary  
za przewinę jednego człowieka.  
wskazuje Agamemnona

OFIARNIK

Rzeknę to tedy, którym milczał poty, 
że prawie bluźnisz twem słowem młokosie. 
Choć kto zawinił, niezmienne są loty 
słonecznych grotów, które Bóg ten ciska. 
Wy słów się strzeżcie. Niech się nikt nie zbliża 
zbytnio ku światłu. We wysokie drzewa 
biją nejszybsze groty, co powalą. 
Nie wyrastaj ty słowem, Pelido — bo zginiesz. 
Od miecza jeno ci słynąć. 
A gdy się z sławą mieczową rozminiesz, 
z niczem ci przyjdzie odpłynąć. 

ACHILLES

Wspomniałeś — może mi przyjdzie się zbierać. 
Nie rzekłem jeszcze wszystkiego, co taję, 
ku czemu serce bije. 
Kiedym się zbierał tu lecieć pod Troję, 
mój ojciec cudną darował mi zbroję; 
tę matka bogini przyniosła mu w darze, 
sam Hefaist ją kował w podziemnej pieczarze, 
tę, co dziś pierś mą kryje. 
Rzekł ojciec, mój synu — rzekł mi, dziecię moje, 
to jest dar Bogów, w tej zbroi jest siła: 
Gdy zechcesz zło czynić, nie będzie walczyła. 
W tej zbroi nie wolno zawinić. 
Idź w bój ten, gdzie męże 
skrzyżują oręże, 
gdzie męże miotają oszczepy — 
lecz strzeż się człowieka, 
co wyrósł nad inne, 
którego jest serce prawością niewinne 
i Boża nad którym opieka. 

AGAMEMNON

Na Zewsa, Atrydzi, czy wiecie, gdzie zmierza? 
Wszak mało zgaduję, co mówi. 
Być może z Iljonem już szukał przymierza 
i złamał przysięgę królowi. 

ACHILLES

Przysięgim nie złamał, 
lecz nie czas, bym kłamał, 
gdym nadział świętą zbroję. 
Nie zadrżę przed wami, 
mocnymi królami, 
lecz Bogów słonecznych się boję. 
Dziś walkę tę rzucę — zabiorę okręty, 
z którymi tu płynąłem. 
Was samych ostawię na bój ten przeklęty. 
Ze śmiałem stawam lu czołem. 
I ojcu, gdy wrócę, 
do koan się rzucę 
i rzekę, całując skraj szaty: 
Znalazłem człowieka. 
Dalekom go szukał 
i mnogie przebiegiem dlań światy. 

AGAMEMNON

Słuchajcie królowie, jak on nas oszukał: 
Z Hektorem oto jest w zmowie!  

ACHILLES

Nie, ja nie będą wam walczył z Hektorem.  
Ja zrozumiałem już dziś w sercu mojem, 
gdy nadarzyła się chwila z tym sporem 
z tobą, Atrydo — że wy, jako sępi, 
tuście zlecieli, gdzie mąż ten nad męże 
nad grodowisko ojców wzniósł oręże, 
by bronić chaty i żony, i dziecka; 
że go tam w sieci dzierży garść zdradziecka 
głupców, bezczelnych zbójów z Parysem na czele, 
których on jeden przerósł duchem wiele, 
i ta jego istota, dusza, co nim rządzi, 
mnie go każe szanować — i niech Zews mnie sądzi. 
Wy się żrecie, jak sępy o padła kawalce, 
nie myśląc cale o tem, z kim stajecie w walce? 
Oszukujecie lud własny i chłopów, 
że klątwa cięży na ojczystej ziemi; 
że gwiazda jasna w morze wam uciekła, 
tuście ją gonić przybiegli mocarni; 
nienasycone łupem pełniąc wory 
dla was samych, nie dbając o lud, co gruz orze. 
Gdy was poznaję, nikczemni i marni, 
że klątwa wasza wlecze się za niemi, 
imieniem czego żądacie pokory? 

AJAS

do odchodzącego Achillesa
Co postanawiasz? 

ACHILLES

Już postanowiłem, 
bo tu nie z prośbą, z nakazem przybyłem. 

AGAMEMNON

Ja dziewki nie dam.  

ACHILLES

A ja nie dam mojej. 

ODYS

Pewna, że kłótnią nie weźmiecie Trojej. 

ACHILLES

Mądry Odyssie, nad twą mądrość wzrosłem; 
nie chcesz uznać, że słusznym gniewem się uniosłem. 

ODYS

Synu Peleusa, lubię kiedyś ty rumiany 
gniewem, bo to zapowiedź, że krew w tobie pali, 
że skoro się do lotów zerwie, Iljon zwali 
Pomnisz, jakom cię przywiódł i wśród dziewek poznał, 
gdyś ty za miecz uchwycił — ot jako tej chwili, 
gdy się rwiesz ku Atrydzie — 

AGAMEMNON

Więc Odys się sili 
miłemi słowy ugłaskać Pelidę, 
Więc ja niejako jestem winien? 

ODYS

Myślę. 

AGAMEMNON

Poczekajcież, więc zaraz pachołków dwu wyślę, 
niech przywiodą kochankę moją tu na radę 
i zobaczycie, czyli ja jej przymus kładę, 
żebym ją dla się miał... 

CHRYZES

wchodzi
w godowym stroju Apollinowego kapłana

AGAMEMNON

milknie

OFIARNIK

do Chryzesa
Lepiej byś starcze uczynił, byś ostał 
z dala i nie przychodził do władców tej pory. 

CHRYZES

Nie przychodzę ich błagać, karać jestem skory.  
Bóg jest ze mną. — Ten wicher, co się rwie upalny,  
żenie tu nas pomór i piasek gna skalny.  
Ludziska wasze mrą — i wy pomrzecie,  
gdy mnie w bezwstydzie dziecko marnujecie.  

AGAMEMNON

Możesz ją sobie zabrać. 

CHRYZES

Nie drwij ze mnie, królu, 
i bodajbyś nie zaznał nigdy tego bólu, 
który ja ojciec znam.  

AGAMEMNON

Więc poznaj radość. 
Możesz odebrać córkę, już miałem jej zadość. 

CHRYZEIS

wchodzi
wprowadzona przez zbrojnych

CHRYZEIS

bezradna
Ojcze — ...  
do Agamemnona
Panie mój — królu,... 

CHRYZES

Głupia, obłąkana. 

ODYS

Opętana miłością — przylgnęła do męża. 
Nie pójdzie z tobą stary. Więc rzuć Apollina 
i przyjm te kubły złota odeń, jako dary 
za chowaną dziewczynę. 

CHRYZES

Wam nic jej sromota?! 

OFIARNIK

Nie widzę tu sromoty ni żadnej bezcześci, 
gdy ją najpierwszą z dziewic mąż najpierwszy pieści. 
I cale być nie miała na to przeznaczona, 
jak inne, by kolejno iść w innych ramiona. 
Jest kochanicą króla nad mnogimi ludy 
i sądzę, że przesadne twe żale a trudy 
i zachód niepotrzebny. Co więcej tem zyskasz, 
że się rzucasz na mężów mocniejszych od ciebie, 
że się klniesz Apollinem?  

CHRYZES

Pomór was pogrzebie!! 
do ofiarnika
Ty, coś fałszerzem świętych praw i świętej woli; 
ty, co wiesz, że jedynym sędzią przeznaczenie, 
śmiesz urągać łzom moim i krzywdzie, co boli? 
Przekupny — możesz złoto zagarnąć, co dają. 
Ja nie zabiorę nic. Tu dar przyniosłem. 
do córki
Ze mną chodź — 

CHRYZEIS

do ojca
Tu zostanę — gdzie chcesz mnie wieść? 
do Agamemnona
Panie. 
On tak oczyma rzuca — straszno patrzy ku mnie, 
— a ty milczysz — i jeno uśmiechasz się do mnie. 
Czemże byłam dla ciebie — — ? A więc ty się lękasz, 
ty się lękasz mnie przyjąć na powrót do łoża? 
Kędyż pójdę? — — Mnie ojciec zabije... 

CHRYZES

chwyta ją za rękę
Dłoń Boża. 
Zrozumiałem. Wy drwicie ze mnie i z dziewczyny. 
Hańba człowieka, to są wasze czyny. 
Chcecie, bym u nóg waszych jak pies leżał podły 
i wył, skomlał o litość — a wy moje modły 
jako czczy dym zgonicie przed Apolla tronem, 
sutą go łbów stu pastwą darząc — i mym zgonem. 
Jestem Jego kapłanem — ludziom pośredniczę, 
człowiecze jeno ciało kryje mego ducha, 
aż oto dziś się zrywa Boża zawierucha 
i inne mam przyjąć oblicze. 
Niechaj was spali żar i ogień z nieba. 
Niechaj was zawiść żre i miecz niech was wytępi, 
którzyście przyszli tu rycerze-sępi — 
za moje dziecko.  
ofiarnym nożem zabija córkę

CHRYZEIS

Ach — 

CHRYZES

Nóż Apollina!! 

WSZYSCY

dobywają mieczów

CHRYZES

Przekleństwo mieczom tym! Bóg was przeklina!! 
grom bije

WSZYSCY

upadają na kolana

CHRYZES

wznosi ręce
Chciałeś tej krwi — oddałem ją Tobie, Mocarzu. 
Śpiewasz tam na tych stropach wysokich pod niebem. 
Wtóruj mi gromem, gdy idę z pogrzebem; 
rzuciłeś ich na kolana. 
Hańba już zmyta i dziewka skalana 
ofiarnym nożem zabita. 
dźwiga trupa
Pójdź moje dziecię, biorę cię na ręce 
i pójdę — precz odpłynę — na głębie morskie — idę w męce... 
zastępują mu drogę
Puszczajcie mnie!  

WSZYSCY

podnoszą się z miejsc, jak klęczeli

CHRYZES

Dajcie mi łódź czerwoną, strojno 
i lud niech stanie przy mnie zbrojno 
i córę niech poniosą... 

AGAMEMNON

klęcząc
Dajcie mu łódź i zbrojny lud 
niech wniesie w łódź dziewczyny ciało 
i z ojcem niech odpłyną. 

CHÓR

Cud! 
Patrzajcie, co się stało!  

OFIARNIK

Niebo chmurami się zakryło. 
Zciemniało. 
gromy

CHRYZES

do Agamemnona
A jeśli miłość znała z tobą, 
nie kryj jej pod zawojem. — 
Nie żałuj jej, wydzierco praw. 
Jej żal jest prawem mojem.  
odchodzi
za nim zmierzają wszyscy, wśród nich Achilles.
Tegoż ostatniego spostrzega Agamemnon i z klęczek wstaje

AGAMEMNON

do swoich wskazując Achillesa
Nie dopuść Bóg, 
by mnie śmiał lżyć 
i mnie przekleństwo nieść. 
Przez cały obóz niech dmie róg 
i wieści moją wieść: 
Pelidzie każę dziewką wziąć 
i oddać w łoże mnie. 
Niech wie, gdy Bogiem śmiał mnie kląć, 
czyja go ręka gnie. 
Hej, nie straciłem jeszcze nic 
z mej władzy i przemocy. 
Klnę się na Olymp i na Stygs, 
że pojmę ją tej nocy. 

NESTOR

którego podtrzymuje dwóch młodzieńców
Prowadźcie mnie. — Pójdziemy się przyjrzeć ofiarom. 
Wiek mój jest już zgrzybiały i postać mam starą. 
Choć człowiek z wiekiem zyska jakie doświadczenie, 
zawsze przecie swą młodość w najpierwszej ma cenie. 
Częściej-em gadał z młodu — mniej na starość gadam; 
przysłuchuję się innym i rad w kącie siadam.