Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Treścią artykułu Cecylii Walewskiej napisanego w 1922 r. jest skrótowe, sumaryczne przedstawienie udziału kobiet w nauce. Najpierw autorka prezentuje polskie naukowczynie, ponieważ poza Marią Skłodowską-Curie nazwiska ich nie funkcjonowały w powszechnej świadomości. Z przykrością trzeba stwierdzić, że nie zmieniło się to właściwie do dziś. Część druga omawia kwestię kształcenia wyższego: udział procentowy studentek wśród słuchaczy różnych uczelni — od Wilna i Lwowa po Kraków i Poznań, jak również dokonywane przez nie wybory kierunków kształcenia. Przeważają wydziały humanistyczne, co ciekawe jednak, na Politechnice Warszawskiej wyróżniają się dwa wydziały: z niewielkiej sumy 206 studiujących kobiet, stanowiących ok. 7% wszystkich studentów, prawie połowa znalazła się na wydziale chemii (czyżby śladem noblistki?), drugi zaś pod względem popularności znalazł się wydział architektury.
W dalszej części publikacji autorka zajmuje się obecnością kobiet w nauce w ogóle. Przypomina o renesansie włoskim, który zaznaczył się obecnością wielu wybitnych przedstawicielek nauki w kulturze XVI w. Podaje w błyskawicowym skrócie dzieje mizoginii oraz zwraca uwagę na szczególną sytuację kobiet dążących do obecności w nauce wyższej, co streszcza się w słowach: „za dużo przeszkód zewsząd, za dużo pocisków, których odparcie zużywa energię i napięcie intelektualnych porywów”. Wśród tych przeszkód znajdują się fazy niedoceniania z jednej strony i przeceniania z drugiej. Walewska rozważa też zjawisko dążności do „umężczyźniania intelektu kobiecego” i mierzenia tą miarą osiągnięć kobiet zaangażowanych w rozwój nauki. W końcu daje upust rozważaniom, czy zmieni się charakter nauki w związku z uporczywym wzrostem w niej udziału kobiet. Końcowy fragment zawiera też zestawienie dokonań uczonych polskich, takich jak dr Joteyko czy dr Daszyńska-Golińska, przy odbudowie niepodległej Polski.
Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.
Cecylia Walewska
Kobieta polska w nauce
Epoka: Dwudziestolecie międzywojenne Rodzaj: Epika Gatunek: Artykuł naukowy
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 71
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.
ISBN-978-83-288-6099-5
Dlaczego powstała ta książka?...
Ktoś przybyły świeżo z Anglii przyniósł tragiczną wiadomość o nagłym zgonie Marii Czaplickiej i na jednym z polityczno-społecznych zebrań zażądał uczczenia zmarłej przez umieszczenie biografii jej w całej naszej prasie.
— Kto to był? Czym się odznaczyła? — spytała mnie po cichu jedna z wybitnych kobiet polskich, doktor medycyny i znana działaczka społeczna.
Kim była i co zrobiła Maria Czaplicka?
Pytania tego rodzaju ze strony najinteligentniejszych sfer naszego społeczeństwa dawały się słyszeć niejednokrotnie i w sprawie innych uczonych naszych, jak dr Józefy Joteyko, dr Michaliny Stefanowskiej, dr Dobrzyńskiej-Rybickiej itp.
Gdy pisma nasze przepełnione są sprawozdaniami z występów drugo- a nawet trzeciorzędnych aktorek w każdej nowej roli, a ilustracje same starają się o portrety ich — najkrótsza wzmianka dotycząca prac uczonych naszych napotyka na góry trudności: zabiegać o nią trzeba jak o łaskę, świadczoną najczęściej w imię osobistych stosunków z daną redakcją. O dłuższych notatkach nie ma mowy: albo leżą miesiącami w tekach redakcyjnych odnośnych działów, albo też obcinane są z punktu, aby nie zabierać miejsca sensacyjnym wiadomościom o najulubieńszych perfumach lub fasonie sukien uwielbianych diw sezonu, których nazwiska są na ustach wszystkich.
Co zrobił dla świata jakiś mól książkowy? Niech się troszczą o to pokrewni mu duchem maniacy.
Jeżeli macochą jest prasa dla świata uczonych w ogóle, to stosunek ten wzmaga się, gdy chodzi o kobietę. Milczy o nich nie tylko literatura bieżąca, ale i organy, które z natury rzeczy winny dawać żądane wyjaśnienia.
Próżno szukamy nazwisk dr Joteyko, dr Stefanowskiej i innych w encyklopediach naszych. Nie ma ich, mimo że działalność uczonych trwa blisko od pół wieku i mimo że wiedzą o nich obcy z almanachów belgijskich, francuskich, niemieckich.
Zebrane materiały rzucam w świat, aby zrozumiało społeczeństwo, ile sił zapoznanych1 ma w swym łonie, i zrobiwszy rachunek sumienia, zapytało siebie, czy sprawiedliwe są organy kontrolujące duchowy jego dorobek?
Broszura moja niech będzie hasłem i bodźcem do dalszych badań.
Poświęcam ją tym przodownicom naukowego wyzwolenia kobiet, które przez krew i łzy, po zwałach kamieni szły do świątyń wiedzy: tym, które padały u progu z wyczerpania, i tym, które dźwigały się, idą, iść będą, by stwierdzić prężną żywotność intelektu, dążącego do niewiadomych jeszcze przeznaczeń...
C. W.
Warszawa, 13 października 1921
Naukowość kobiet w szerszym zakresie brać można pod uwagę na zachodzie zaledwie od lat pięćdziesięciu. U nas w Polsce ruch w kierunku wyższej nauki kobiet trwa od jakich lat czterdziestu, jakkolwiek już w 1857 r. ukazało się naukowe dzieło pierwszej filozofki polskiej, Eleonory Ziemięckiej (ur. w 1819, zm. w 1869 r.), pt. Zarysy filozofii katolickiej.
Była to praca oparta na głębokim wmyśleniu się i przetrawieniu zasad pogodzenia wiary z rozumem. Wzorowana na dziełach Nicolasa, Gratry’ego2 i innych teologów francuskich, nie zrobiła wyłomu w zasadniczych poglądach na daną kwestię, ale utrwaliła imię autorki jako przodownicy wyższej wiedzy kobiet.
Ziemięcka zostawiła kilka mniejszych i większych prac. Jedną z wybitniejszych było studium O prawie moralnym, czyli stosunku prawa przyrodzonego do objawionego. Największą zasługą pierwszej filozofki polskiej było jednak to, że miała odwagę wystąpić jako uczona wówczas, gdy w ogóle na całym świecie nie wierzono jeszcze w naukowość kobiet; że z całą energią popierała zasadę dopuszczania kobiet do pracy naukowej i torowała im drogę zapoczątkowaniem wydawnictwa „Kurs nauk wyższych dla kobiet”, które objęło podręczniki psychologii i estetyki.
Prawa kobiet do nauki żądali jeszcze w XVI w. dwaj wybitni mężowie polscy: Andrzej Glaber z Kobylina3, filozof i przyrodnik, oraz Łukasz Górnicki4, znakomity pisarz, ale głosy ich jako sporadyczne nie pchnęły naprzód sprawy.
Dopiero zbiorowe wystąpienie „entuzjastek5”, na czele których stanęła najwybitniejsza autorka polska XIX w., Narcyza Żmichowska6, zrobiło znaczny wyłom — z jednej strony: w kierunku uświadomienia społeczeństwa co do konieczności otworzenia przed kobietą wrót wiedzy, z drugiej: w sprawie rozbudzenia głodu nauki wśród kobiet.
Już pod koniec XIX w. rozpoczęła się liczna emigracja kobiet polskich na uniwersytety zagraniczne. W okolicach Fryburga, gdzie około 1890 r. było siedem kolonii studenckich polskich, przypadło na same studentki 85%.
Z uniwersytetów zagranicznych czerpały wiedzę wybitne uczone polskie współczesne o wszechświatowej sławie, jak: Maria Skłodowska-Curie, dr Józefa Joteyko, dr Michalina Stefanowska, dr Zofia Daszyńska-Golińska, dr Józefa Kodisowa, dr Maria Antonina Czaplicka, dr Ludwika Dobrzyńska-Rybicka, dr Maria Grzegorzewska i inne.
Z wyjątkiem Marii Skłodowskiej-Curie mało lub wcale — poza światem naukowym — wie o nich społeczeństwo nasze, mimo że na liście międzynarodowych uczonych notowane są od dawna.
Pierwsze grupy studentek polskich rekrutowały się z kobiet, które dla nauki poświęcały nie tylko spokój, dobrobyt i wygody ognisk domowych, ale wszystkie bujne radości wieku młodego. Walcząc na ogół z ciężkimi warunkami życia, z niedowierzaniem obcych i swoich, z daleka od kraju, przebojem zdobywały sobie niedostępne dotychczas placówki.
Historia każdej z nich to jeden długi łańcuch samowyrzeczeń: głodu i chłodu, jeden pochód krzyżowy ku umiłowanym celom...
Wiele spomiędzy nich nie dotrwało do końca, zadanie bowiem przerosło ich siły; inne, skończywszy studia i otrzymawszy wymarzony doktorat, wracały do kraju tak wyczerpane, że o dalszej naukowej karierze marzyć nie mogły lub też wprzęgnięte w kierat pracy zarobkowej, gubiły się pod obuchem trosk codziennych.
Wytrwały na stanowiskach te wyjątkowo silne organizmy i te bujne umysły, którym od kolebki świeciła gwiazda naukowych przeznaczeń.
Ponieważ jednak w kraju niewoli nie było warsztatów pracy dla nich, na obczyźnie rozwijać musiały skrzydła do szerokich lotów.
Czy Maria Skłodowska-Curie mogła była dokonać dzieła swego wśród swoich bez tych pomocy naukowych i bez tych niewyczerpanych środków materialnych, jakie ma w Instytucie swego imienia w Paryżu?
Jak żurawie ściągają ku nam, do wolnej Polski uczone nasze, żeby dorobkiem swoim dźwigać naród i być tam wszędzie, gdzie wiedzę swoją i plony doświadczeń, i wielkie umiłowania dać mogą.
Została wśród obcych ta, o którą jak o Chopina, walczy dziś Polska z Francją. Została przy warsztatach swoich Maria Skłodowska-Curie i zapewne nie wróci...
Urodzona i wychowana w Warszawie, po skończeniu Wydziału Matematycznego i Fizyko-Chemicznego w Paryżu zajęła się badaniem ciał promieniotwórczych.
Dokonawszy samorzutnie7 odkrycia polonu i aktynu8, weszła na drogę, której najbliższą metę stanowił wiekopomny wynalazek radu, dokonany wspólnie z mężem, Piotrem Curie.
Czy to umniejsza jednak jej zasługę?
Cud radu stwierdza tylko tę niespożytą siłę wzajemnego oddziaływania na siebie intelektu polsko-francuskiego i genialne wyniki łączności ich, które odsłoniwszy niegdyś księżycowe światy tonów, wprowadziły ludzkość dziś, za pośrednictwem państwa Curie, w tajemnicze głębie nadzmysłowego poznania.
Laureatka Nobla i różnych innych międzynarodowych organizacji, nagrodzona ostatnio wielkim złotym medalem przez Narodowy Instytut Nauk Społecznych w Stanach Zjednoczonych z nadaniem stopnia doktora, profesor fizyki w Sorbonie, Maria Skłodowska-Curie prowadzi nadal badania samoistnie, torując nauce nowe drogi, odsłaniając przed umysłem ludzkim nieznane dotąd widnokręgi i otrzymując hołdy, jakich za życia nie zaznał chyba żaden uczony.
Instytut radiologiczny, który prowadzi, ulica, na której powstał, a wreszcie samo ciało radium9 otrzymało nazwę „Curie10”.
Amerykanki w uznaniu doniosłości odkrycia ofiarowały jej jeden gram radium wartości 100 000 dolarów, składając cześć tej sile i prężności umysłu kobiecego, który — zaledwie rozwarły się przed nim wrota wiedzy — już zdołał dotrzeć do najwyższych jej szczytów.
Drugą wszechświatową powagą naukową jest dr med. Józefa Joteyko11.
Rodem z ziemi kijowskiej, osiedlona i wychowana w Warszawie, odbywała studia przyrodnicze w Genewie, lekarskie zaś w Paryżu, gdzie w 1896 r. otrzymała stopień doktora medycyny. W 1898 r. przeniosła się do Brukseli, aby przez 14 lat prowadzić wykłady psychologii eksperymentalnej oraz laboratorium psychologiczne w uniwersytecie miejscowym.
Współpracowniczka Instytutów Solvaya12 (fizjologicznego i socjologicznego), założyła w 1912 r. w Brukseli Międzynarodowy Fakultet Pedologiczny. W 1915 r. przeniosła się do Paryża, gdzie otrzymała katedrę Michonisa przeznaczoną dla uczonych zagranicznych w Collège de France, prastarej uczelni założonej przez Franciszka I, a stojącej pod względem naukowym wyżej od uniwersytetów.
Dr Joteyko była pierwszą kobietą zaproszoną na wykłady w Kolegium Francuskim, a drugą osobą polskiego pochodzenia, jak wiadomo bowiem, instytucję tę uświetnił odczytami swoimi nasz wielki wieszcz, Mickiewicz.
Prócz Collège wykładała dr Joteyko jeszcze w Sorbonie i w Uniwersytecie Lugduńskim13.
Przewodnicząca belgijskiego Towarzystwa Neurologicznego, pięciokrotna laureatka Paryskiej Akademii Nauk i Akademii Medycznej, członek honorowy Akademii Fizyko-Chemicznej w Palermo, redaktorka kwartalnika „La Revue Psychologique” w Brukseli, który wychodził od 1908 do 1914 r., prezydentka jednego z kongresów neurologicznych, członek kilku komisji międzynarodowych, dr Joteyko całe życie poświęciła nauce. Opublikowała przeszło 200 prac naukowych z dziedziny fizjologii mięśni i systemu nerwowego, psychologii doświadczalnej i pedologii.