Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
192 osoby interesują się tą książką
Nowa elektryzująca powieść autorki Miss Independent!
Dla fanów zakazanych relacji, romansów z różnicą wieku i Birthday Girl!
Spotkanie dziewiętnastoletniej Isabelli z seksownym, starszym od niej mężczyzną w sklepie z erotycznymi zabawkami wprawia jej serce w niespokojne i nieznane dziewczynie do tej pory drżenie.
Nie sądziła jednak, że zobaczy go ponownie…
Zaskoczona Isabella natrafia na niego we własnym domu. Okazuje się, że Jason Hogan jest prokuratorem, który prowadzi z jej ojcem sprawę jej kolegi Troya podejrzanego o handel narkotykami.
Isabella wyczuwa, że prokurator wyraźnie czegoś od niej chce i nie jest to związane z informacjami mogącymi pomóc w śledztwie. Każda ich wymiana spojrzeń wydaje się stąpaniem nad przepaścią. Z pewnością doświadczony prawnik mógłby przekazać młodej kobiecie swoją wiedzę. Jednak korepetycje, których zacznie jej udzielać, nabiorą innego znaczenia.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 525
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © 2021
Joanna Balicka
Wydawnictwo NieZwykłe
All rights reserved
Wszelkie prawa zastrzeżone
Redakcja:
Julia Deja
Korekta:
Magdalena Mieczkowska
Marta Bronicka
Redakcja techniczna:
Mateusz Bartel
Projekt okładki:
Paulina Klimek
www.wydawnictwoniezwykle.pl
Numer ISBN: 978-83-8178-679-9
Isabella
Gdybyśmy wiedzieli, co kryje się za decyzjami, które podejmiemy, być może przyniosłyby zdecydowanie lepsze skutki. Wystarczyłby trailer, krótka zapowiedź tego, co spotka nas z konkretną osobą. Niestety ten scenariusz działa w inny, zupełnie zwariowany sposób. Moje życie to cholerny teatr, a ja zapomniałam kwestii.
Dlaczego stanął na mojej drodze? Nie wiem. Spotkanie go było zarówno najlepszą, jak i najgorszą rzeczą, która mi się przytrafiła. On dostał rolę księcia, a ja pochodziłam z zupełnie innej bajki. Jego obecność zapoczątkowała efekt domina. Pociągnął za sobą serię kolejnych zdarzeń, wciągał mnie w swój wir. Nic nie było w stanie tego zatrzymać… Aż wreszcie dotarł do końca. W jego układance byłam ostatnią kostką. Runęłam jak wszystkie inne. Gdybym go nie spotkała, los i tak znalazłby sposób na to, by zjawił się w moim życiu.
Wszystko zaczęło się tamtego feralnego dnia.
– Pamiętaj, buzia na kłódkę. Jedziemy do Hazel. Będziemy tam w piątkę, żadnych chłopaków, same przekąski i bezalkoholowe piwa. – Sprawdzałam, czy Hailey na pewno zapamiętała scenariusz, którego się wyuczyłyśmy.
– Zero chłopców, zero alko, jazda! – pisnęła, wyrzucając dłonie w powietrze.
– Hailey!
Blondynka przewróciła oczami. Udawała, że zamyka usta kluczem, który po chwili wyrzuciła za siebie. Przejrzałam się w lustrze po raz ostatni i odrzuciłam ciemne włosy na plecy. Czarna sukienka opinała moje ciało niczym bandaż. Uwypuklała kształty i akcentowała smukłe nogi. Dekolt halter podtrzymywał choker owinięty wokół szyi w zmysłowy sposób. Założyłam sandałki na szpilce i zapięłam paseczki. Przyjaciółka dała mi niespodziewanego klapsa.
– Ach!
– Ciszej! – Zachichotała, pociągając moją sukienkę w dół. – Nie pochylaj się za często, ta kiecka jest krótka.
– Lubię ją. – Przesunęłam rękami po materiale i zerknęłam na przyjaciółkę z zawadiackim uśmiechem. – Myślisz, że on tam będzie?
– Hm? – Przeciągnęła błyszczykiem po ustach, przy czym wygięła brew. – Kto?
– Troy… – Na samo wspomnienie jego imienia poczułam, jak każdy mięsień w moim ciele stawał się napięty. – Myślisz, że przyjdzie?
– To dla niego tak się wystroiłaś! – Krzyknęłaby głośniej, gdyby nie fakt, że rodzice byli na dole. – Hazel nie ma z nim dobrych relacji.
– Jej brat ma.
– To nie jego impreza.
– Ale w ich domu. – Pomachałam palcem w jej stronę, przygryzając wargę w rozbawieniu.
– Ten koleś to chodzące kłopoty, kochanie. – Złapała mnie za ramiona i zlustrowała spojrzeniem. – I kto wie, czy nie chlamydia.
– Hailey!
– Hej, mówię poważnie. – Wykrzywiła usta i poklepała mnie po plecach. – Ten chłopak wsadziłby fiuta nawet w dziurkę od klucza, żeby tylko coś przerżnąć. Nie rób sobie tego. – Zaczesała kosmyk moich włosów za ucho i posłała mi troskliwy uśmiech. – Jesteś ponad tym.
– Dobrze… mamo. – Przewróciłam oczami i cicho zachichotałam. – Pamiętaj naszą kwestię.
– Żadnych chłopców, żadnego alkoholu – powtórzyła, przytakując. – Rany, twoi rodzice traktują cię jak dziecko. Masz dziewiętnaście lat! Czy oni wiedzą, że spałaś z…
– Hails, błagam. – Stłumiłam odruch wymiotny i złapałam za posrebrzaną torebkę. – Im mniej wiedzą, tym lepiej śpią.
– Nasz Uber już jest. – Zamachała telefonem, a następnie kiwnęła głową w stronę okien. – Gotowa?
– Nie będziemy wyskakiwać przez okno – prychnęłam i pociągnęłam ją za ramię w stronę wyjścia.
W myślach modliłam się, by przyjaciółka nie rzuciła żadnej durnej uwagi ani by rodzice nie robili mi problemów. Złapałam za szary płaszcz i narzuciłam go na siebie.
– Wychodzimy! – zawołałam.
– O której wrócisz? – Mama stanęła w progu przedpokoju, omiatając mnie spojrzeniem. To samo zrobiła z Hailey. Komentarz zachowała dla siebie, choć wiedziałam po jej minie, że miała sporo do dodania.
– Ja…
– Będzie bezpieczniej, jeśli zostaniemy na noc u Hazel – wtrąciła przyjaciółka i objęła mnie ramieniem. – Jej rodzice pozwolili nam przenocować u niej.
Kobieta skrzyżowała ramiona na piersiach. Przymrużyła powieki i odetchnęła cicho.
– Zadzwoń do mnie, gdyby coś się działo. Tata po ciebie przyjedzie.
– Dziękuję! – Posłałam jej buziaka w powietrzu i pociągnęłam blondynkę do drzwi. Im szybciej stąd wyjdziemy, tym lepiej dla nas.
Wsiadłyśmy do podstawionego samochodu. Wyjęłam telefon i wysłałam wiadomość do Hazel, że byłyśmy w drodze. W radiu leciała piosenka Rihanny, a mój imprezowy nastrój rósł z minuty na minutę. Kątem oka dostrzegłam błysk. Hailey wyjęła jakąś butelkę i odkręciła ją.
– Tutaj? – spytałam szeptem.
– Jakoś muszę się rozkręcić. – Wyszczerzyła się, po czym przechyliła szkło. Przytknęła dłoń do ust i zakasłała. – O matko… – Wzdrygnęła się i wysunęła alkohol w moją stronę. – Napij się na rozgrzanie. Będzie łatwiej na imprezie.
Długo nie musiała mnie namawiać. Nie lubiłam odstawać od reszty. Samo podsunięcie butelki pod nos odtrącało zapachem, ale wierzyłam, że doda mi odrobinę odwagi. W szczególności przy powalającym studencie z ostatniego roku. Wzięłam kilka łyków i przełknęłam je szybciej, niż zdążyłam poczuć. Palący płyn spłynął w dół gardła. Zakrztusiłam się, przecierając wargi z obrzydzeniem.
– Cholera, co to jest? – burknęłam. Zaczęłam grzebać w torebce w poszukiwaniu gumy czy cukierka. Musiałam pozbyć się okropnego smaku z języka.
– Ukradłam ojcu z barku – odparła beztrosko, wzruszając ramionami. – Rosyjska wódka wiśniowa.
– Paskudna. – Skrzywiłam się i wrzuciłam miętówkę do ust.
– Koniec trasy – oznajmił kierowca, patrząc na nas w przednim lusterku.
– Tutaj? – Zmarszczyłam czoło, kiedy wyjrzałam przez szybę. Nie rozpoznawałam tej okolicy.
– Muszę kupić jej jakiś prezent – wyjaśniła Hails, wysiadając z auta.
Wygramoliłam się zaraz za nią. Poprawiłam sukienkę i zamrugałam. Musiałam się upewnić, że widziałam wyraźnie szyld. Napisy formowały się w napis Dark, a litery przeplatane były czymś, co przypominało łańcuch. Okna były przyciemnione, a czerwone światełka migotały w zmysłowych odcieniach. Nadawały miejscu charakter i tajemniczość.
– Idziesz czy będziesz tak stała? – Podczas gdy ja faktycznie gapiłam się na witrynę, Hailey stała już przy drzwiach.
– To… sklep erotyczny? – Ledwo wydusiłam to z siebie.
– A co myślałaś? – prychnęła i niemal wpadła do środka. – Miałam dać jej wódkę, tyle że już ją napoczęłam.
Przygryzłam wargę i rozejrzałam się dookoła, jakbym szukała ciekawskich par oczu. Rany. Gdyby moi rodzice dowiedzieli się, że tu przyszłam… Potrząsnęłam głową, wyrzucając z niej negatywne myśli. Weszłam za przyjaciółką. Uważnie skanowałam oczami każdą gablotę pełną gadżetów erotycznych. Wibratory, analne zabawki, dilda, pejcze, obroże, maski… Cholera. Ogarnęło mnie dziwne uczucie skrępowania.
– Poszukuje pani czegoś konkretnego? – Głos sprzedawcy zwrócił moją uwagę.
– Czegoś na urodziny dla znajomej. – Blondynka zerknęła na mnie przez ramię i poruszyła zabawnie brwiami.
– Najpopularniejszym prezentem są nieprzerwanie od kilku lat wibratory oraz sztuczne penisy. Mógłbym zaproponować też erotyczną bieliznę z najnowszej kolekcji. – Wyjął magazyn na blat i przewrócił kilka stron. – Do czarnych koronek dołączamy próbki feromonów.
– Myślałam raczej o kajdankach. – W głosie dziewczyny pobrzmiewało zadowolenie.
– Jakichś konkretnych?
– Widziałam w internecie takie z futerkiem. Jakie macie kolory? – Przechyliła głowę z zainteresowaniem.
– Zaraz coś dla pani przyniosę.
Poczułam wibracje. Wyjęłam telefon z torebki i przesunęłam kciukiem po ekranie. Kilka SMS-ów od Hazel zalało mi powiadomienia. Wystukiwałam paznokciami, odpisując na wiadomości, gdy usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi.
– Może te panią zainteresują. – Sprzedawca wrócił z kartonem i wyłożył na blat kilka egzemplarzy kajdanek. Podniósł wzrok na kogoś, kto stał za mną. – O, dobry wieczór, proszę pana.
– Masz moją przesyłkę, Asher? – Niski, nieco zachrypnięty głos sprawił, że natychmiast podniosłam głowę.
O rany. Sparaliżowało mnie całą. Nie odwróciłam się w obawie, że w mgnieniu oka stałabym się czerwona jak burak. Zacisnęłam palce na telefonie i przełknęłam ślinę z napięcia. Hailey nie miała nic przeciwko temu. Zerknęła przez ramię, po czym uniosła brew z zainteresowaniem. Oparła się tyłem o wyspę i rzuciła mi spojrzenie pełne zadowolenia.
– Jest na zapleczu. Za moment panu przyniosę.
– Możesz zrobić to teraz? Stanąłem na zakazie – mruknął niemal szorstko.
Stanął obok mnie, pokonując dzielący nas dystans. Podniosłam oczy w stronę przyciemnionych okien. Faktycznie, w miejscu nieprzeznaczonym do parkowania stał luksusowy mercedes.
– Pani wybaczy… – wydukał ekspedient do coraz mniej zainteresowanej blondynki.
Oczy Hailey przeskakiwały to na mnie, to na nieznajomego mężczyznę. Uśmiechała się głupawo i już wiedziałam, że alkohol zdecydowanie pobudził jej wewnętrznego rozrabiakę.
– Zna się pan na kajdankach? – wypaliła nagle.
Prawie zakrztusiłam się miętówką. Wybałuszyłam oczy i przytknęłam wierzch dłoni do ust. Męskie ramię smagnęło moje, gdy wychylił się do przodu. Blisko studziewięćdziesięciocentymetrowy szatyn w czarnej koszuli i spodniach wyrósł przede mną. Do moich nozdrzy dotarł zapach włoskiej mandarynki, kardamonu i pieprzonej… znaczy się pieprzowej mięty. Rzucił mi krótkie spojrzenie, jakby chciał przeprosić, ale zamiast tego zlustrował mnie ciemnymi oczami.
Słodki Jezu. Calvin Klein zgubił modela? Poczułam, jak serce podeszło mi do gardła, a żołądek skakał w brzuchu jak po trampolinie. Nieświadomie wstrzymałam oddech. Mrugałam w milczeniu. Przekręcił głowę i stanął obok Hailey.
– Są beznadziejne. – Jego głos wysłał impuls w dół mojego ciała.
– Och? – Przyjaciółka patrzyła na niego spod wachlarza długich rzęs.
– To plastik, jednorazówka.
– A jakie są… – powędrowała wzrokiem po jego ciele i zatrzymała go znowu na twarzy – …mocne?
– Jeśli nie chcesz zrobić sobie krzywdy, to skórzane. – Odwrócił się, a niemal czarne oczy znów spoczęły na mnie. Szybko przeniósł je na coś, co było za mną. – Wyściełane materiałem, który nie powoduje otarć. No i metalowy łańcuch. – Sposób, w jaki zwilżył wargę, wzbudzał we mnie wszystkie szalone emocje.
Uderzył językiem o podniebienie i poruszył wyraźnie zarysowaną szczęką. Rozchyliłam usta z oszołomienia. Na oko był po trzydziestce, jednak bliżej było mu do czterdziestki. Zadbany, niezwykle przystojny i… cholera, miał ramiona jak futbolista amerykański. Wypuściłam powietrze, czując, jak temperatura mojego ciała znacząco się podwyższyła.
– Jesteś za delikatna na takie zabawki – zwrócił się do Hailey.
– To nie dla mnie, to dla przyjaciółki – odparła z zawadiackim uśmiechem.
Wzrok szatyna padł na mnie. Wygiął brew w zaskoczeniu, zanim ponownie mi się przyjrzał. Pod wpływem intensywnego spojrzenia przeniosłam ciężar ciała z jednej nogi na drugą.
– To nie dla mnie – wyszeptałam, oblewając się szkarłatem.
– Słucham? – Pochylił głowę i przekrzywił ją.
Wciągnęłam dolną wargę, by za moment powoli ją wypuścić.
– To nie dla mnie… proszę pana.
Wyprostował się, a kącik jego ust powędrował do góry. Nieodgadniony cień przebiegł przez jego oczy. Serce łomotało mi o żebra. Telefon zawibrował w dłoni, a ja prawie podskoczyłam. Chrząknęłam cicho i odebrałam połączenie.
– Tak?
– Gdzie tak długo jesteście? Wszyscy czekamy już tylko na was – jęknęła z pretensją Hazel.
– Niedługo będziemy – westchnęłam, zmuszając się ze wszystkich sił, by nie spojrzeć na chodzące ucieleśnienie moich fantazji. – Hailey kończy zakupy.
– Właściwie to jeszcze się rozglądam – wtrąciła, nie przestając pożerać nieznajomego wzrokiem.
– Zacznijcie bez nas – bąknęłam.
– Zaczęliśmy, chłopaki nie mogły się doczekać schłodzonego Ciroca. – Mogłam sobie wyobrazić, jak przewróciła oczami. – Czekam na was. – Nie dając mi czasu na odpowiedź, rozłączyła się.
– Hails, bierz te kajdanki i spadamy – ponagliłam ją.
Blondynka posłała mi mordercze spojrzenie, unosząc brwi. Sprzedawca wrócił ze szczelnie zapakowanym kartonem. Wyglądało na coś ciężkiego i… sporych rozmiarów.
– Przepraszam, że czekał pan tak długo. Miałem problem z zeskanowaniem kodu. – Odetchnął, po czym postawił pakunek na blacie.
– Moja wina. Źle zaznaczyłem dostawę. – Spojrzenie szatyna uciekło do mnie. Posłał mi niezwykle czarujący uśmiech, przez który moje kolana prawie się ugięły. – Przyjemny przypadek – rzucił tajemniczo i puścił mi oczko.
Przełknęłam ślinę tak powoli, jakbym robiła to po raz pierwszy. Z niezwykłą łatwością złapał za paczkę i przejechał językiem po wewnętrznej części policzka. Kiedy stracił mną zainteresowanie, kiwnął głową do sprzedawcy, a następnie skierował się do wyjścia. Sklep w kilka sekund stał się dokuczliwie chłodny… albo to ja wytrzeźwiałam.
– Zdecydowała się pani na któreś?
– Te plastikowe. – Nawet Hailey stała się zimna. – Nie wydam na tę sukę więcej niż dziesięć dolców.
– Po co go zaczepiałaś? – prychnęłam.
Blondynka posłała mi uśmiech pełen rozbawienia i zerknęła w stronę okien. Seksowny nieznajomy zamykał bagażnik, a po chwili, jakby poruszony szóstym zmysłem, odwrócił głowę w naszym kierunku. Przyjaciółka pomachała mu kokieteryjnie, a ja prawie spaliłam się ze wstydu.
– Hailey, sprzedawca czeka na zapłatę – wycedziłam.
Nie reagowała. Posunęłam się do mocniejszych środków. Uszczypnęłam ją w udo, a ona podskoczyła jak poparzona.
– No weź! – jęknęła.
– Pobudka! – Pstryknęłam palcami przed jej twarzą. – Hazel już jest zła, że się spóźniamy.
– Wielkie mi halo. – Wzruszyła ramionami i przyłożyła kartę płatniczą do terminala. – Ten pan często tutaj przychodzi? – Ściszyła głos, kiedy pochyliła się w stronę ekspedienta.
– Hailey!
– Nie mogę udzielać takich informacji. – Uśmiechnął się niemal przepraszająco… albo z litością do takiej idiotki jak ona.
– Dobry jest. Widziałaś, jak na ciebie patrzył? – Gestem wskazała w stronę okien.
– Napiłaś się, gadasz głupoty. – Starałam się wytłumaczyć ją zarówno przed mężczyzną, jak i przed samą sobą. – Chodź, zamówię Ubera.
– Zapytam, czy nas podwiezie – oświadczyła z zachęcającym uśmiechem.
– Hailey! – Próbowałam ją złapać, ale wyrwała się do przodu. – Hailey, natychmiast tu wróć! – Brzmiałam jak własna matka. – Hails!
Spojrzała na mnie przez ramię z głupkowatym wyrazem twarzy. Jeszcze tego brakowało, żebyśmy trafiły na jakiegoś porywacza albo cholernego alfonsa. Nie chciałam skończyć tego wieczoru w burdelu. Sięgnęłam po telefon, by włączyć lokalizację. Wysłałam swoje położenie do Hazel i modliłam się, żeby była na tyle trzeźwa, by zorientować się, że mogłyśmy być w tarapatach.
Moja durnowata przyjaciółka wystrzeliła do postawnego szatyna, zanim ten zdążył wsiąść do auta. O nie. Jego ciemne oczy skupiły się na mnie. Wbiłam wzrok w komórkę i modliłam się, by odmówił. Już wolałam spotkać się z odrzuceniem, niż ryzykować wylądowaniem na aukcji żywym towarem.
– Isa! – zawołała.
Nie! Udawałam, że jej nie słyszę. Podeszła do mnie żwawym krokiem i pociągnęła za rękę.
– No chodź!
– Na głowę ci padło? Nie ma mowy! – syknęłam dosadnie i się zaparłam. – Facet wygląda jak milion dolarów, wiesz, co to zwiastuje?
– Przygodny seks – wymruczała, szczerząc się przy tym jak wariatka.
– Problemy! – Złapałam ją za ramiona, szukając w niej resztki godności czy rozumu. Zgubiła zarówno jedno i drugie, kiedy zobaczyła tego kolesia. – Z łatwością ci opowiedział o kajdankach, zamówił coś sporego, do tego znał imię sprzedawcy, więc na bank nie był tu pierwszy raz! – Starałam się ściszyć głos na tyle, by szatyn nas nie usłyszał. – Hailey, ten gość to coś złego.
– O tak, chodzący grzech. – W jej głosie pobrzmiewało rozbawienie. Za nic miała moje słowa.
– Hailey! – Próbowałam ostudzić rosnącą panikę.
– Przestań świrować. Jedziesz ze mną albo jadę sama.
Doskonale wiedziała, że jej nie zostawię. Podczas gdy ja traciłam ochotę na zabawę, blondynka wpadła w szampański nastrój. Pisnęła uradowana, kiedy zrezygnowałam z dalszej walki. Pociągnęła mnie za sobą za dłoń.
– Przepraszam, że musiał pan tak długo czekać – mówiła z przejęciem, trzepocząc do niego rzęsami.
Mężczyzna przekręcił nadgarstek, odsłaniając swojego rolexa, i rzucił mi jakby… pytające spojrzenie. Wyglądało to tak, jakby upewniał się, że też byłam chętna na przejażdżkę. Hailey wpakowała się na fotel obok kierowcy. W pewnym momencie wyraz przystojnej twarzy ze skupionego przeszedł w rozbawiony. Uniósł brew, spoglądając to na mnie, to na samochód.
– Mam otworzyć ci drzwi czy…
– O… nie – bąknęłam, pociągając za klamkę.
Przełknęłam ślinę. Zamknięte. Z zakłopotaniem pociągnęłam jeszcze raz. Dalej nic. Posłałam mu nieśmiałe spojrzenie. Niewerbalnie błagałam go o pomoc.
– Zamknięte? – Jego oczy się śmiały, a gdy poruszył szczęką, domyśliłam się, że próbował ukryć uśmiech.
Pokiwałam powoli głową. Stawiał kroki w moją stronę, obchodząc samochód. Im bliżej był, tym mocniej biło mi serce. Cholera. Zaraz zemdleję.
– Komunikacja to bardzo ważna rzecz. – Patrzył na mnie, jednocześnie sięgając do klamki. – Wystarczy poprosić… – Dreszcz przebiegł mi przez ciało, kiedy poczułam długie, silne palce na swoich.
Razem otworzyliśmy drzwi. Szybko cofnęłam rękę i wsiadłam do środka. Nie zapięłam pasów. Zdążę uciec, gdyby naprawdę zamierzał nas porwać. Mimo że ja panikowałam, Hailey bawiła się w najlepsze. Dźwięk powiadomienia odwrócił moją uwagę od czarnych scenariuszy. Blondynka wrzuciła nowe zdjęcie na Instagrama – selfie z wnętrza luksusowego samochodu. Weszłam w komunikator i wystukałam wiadomość.
Do:Hails
Zabiję Cię, jeśli umrzemy.
– Zapnij pasy. – Chłodny, rozkazujący głos uderzył we mnie jak grom.
I choć nie chciałam tego robić, posłusznie wykonałam jego polecenie. Ciemne oczy gapiły na mnie w przednim lusterku. Oblałam się rumieńcem i natychmiast spuściłam wzrok. Silnik wydał cichy pomruk, gdy ruszyliśmy w drogę. Co jakiś czas zaglądałam na mapę, by sprawdzić trasę. O dziwo jechaliśmy w dobrym kierunku.
Wypuściłam westchnienie pełne ulgi. Może jednak dziś nie był ten dzień. Podniosłam głowę i co jakiś czas zerkałam w jego stronę. Nie wyglądał na psychopatę, ale netflixowy serial wyrył mi w pamięci, że seryjni mordercy zazwyczaj byli niebiańsko przystojni. I co, do cholery, było w pudle, które odebrał?
Jego oczy zbiegły się z moimi. Przyglądał mi się z uwagą, kiedy staliśmy na światłach, a ja z jakiegoś powodu nie odwracałam spojrzenia. Znów uniósł brew, a cień uśmiechu przebiegł mu przez pełne usta. Dlaczego patrzyłam na te cholerne usta?
– Udało ci się wybrać prezent? – zwrócił się do blondynki.
– Wzięłam plastikowe, skórzane były za drogie – westchnęła i bez pytania włączyła radio.
Na ekranie wyświetlił się komunikat: połączono z telefonem Jason. Jason… Więc tak miał na imię przystojny nieznajomy. Pierwsze dźwięki bluesowej piosenki wydobyły się z głośników. Przymrużyłam powieki z zainteresowaniem i stłumiłam uśmiech. Short Dressed Woman Muddy’ego Watersa. Uwielbiałam to! Zaintrygowany wzrok znów padł na mnie. Kącik ust mężczyzny gładko uciekł do góry.
– Mogę przełączyć? – spytała Hailey.
– Nie. – Nasze odpowiedzi padły jednocześnie.
Nawet nie wiem kiedy dotarliśmy na znajomą ulicę. W domu Hazel migały kolorowe światła, a dźwięki imprezy niosły się nawet wewnątrz auta. Blondynka wyskoczyła z mercedesa i runęła w stronę solenizantki, która obściskiwała się z chłopakiem na tarasie. Nagroda najgorszej przyjaciółki roku ląduje właśnie do niej. Stłumiłam chęć przewrócenia oczami, gdy odpinałam pas.
– Dziękuję panu… za podwózkę. – Starałam się brzmieć pewnie.
Kiedy odwrócił się w moją stronę, znów mogłam przyjrzeć się jego twarzy. Jasna cholera… Był zniewalający.
– W porządku, to po drodze do mnie – odparł z szelmowskim uśmiechem.
Walczyłam ze wszystkich sił, by nie spłonąć żywcem. Powoli zacisnęłam uda, a drżącą ręką złapałam za klamkę. Zamknięte. Przełknęłam ślinę i uniosłam brwi.
– Znowu? – Natrząsał się ze mnie.
Przygryzłam nerwowo wargę. Świetnie. Obserwowałam, jak rozpinał pasy. Wysiadł z samochodu i obszedł go. Otworzył drzwi, po czym wyciągnął do mnie dłoń, by pomóc mi wysiąść. Jego ręka w porównaniu do mojej była ogromna. Sapnęłam z niekrytej fascynacji. Z szarmanckim gestem sięgnął po moją torebkę i przekazał mi ją. Nasze palce znów się zetknęły. Przyłapałam się na szybszym oddechu.
– Znajomi na ciebie czekają – przypomniał, choć jego wzrok wciąż był utkwiony w mojej twarzy.
Pokiwałam głową i wetknęłam kosmyk włosów za ucho. Przewiesiłam torebkę przez ramię, gdy podniosłam na niego oczy po raz ostatni.
– Dziękuję… raz jeszcze.
– Ile jeszcze razy mi podziękujesz? – Uśmiechnął się; nie wiem, czy kpiąco, czy z wesołością.
Miał w sobie coś aroganckiego. Powściągliwego. Tajemniczego. Wzruszyłam ramionami w odpowiedzi i niewiele mówiąc, ruszyłam w stronę domu. Miałam wrażenie, że ciężar spadł mi z piersi. Wow. Nic innego nie przychodziło mi na myśl. Po raz pierwszy spotkałam się z takim uczuciem.
– Wreszcie jesteś! – Hazel wpadła na mnie w przejściu. – Chodź, koniecznie musisz się napić! – przekrzykiwała muzykę, która z każdym krokiem stawała się coraz głośniejsza.
W tłumie dostrzegłam Hailey. Tańczyła w rytmie latynoskich piosenek, podczas gdy zawartość jej kieliszka rozlewała się dookoła. Troy, obiekt moich westchnień, siedział na górze schodów prowadzących na piętro. Coś tliło się między jego palcami, a po chmurze, która wyleciała mu z ust, domyśliłam się, że to nie zwykły papieros.
– Trzymaj. – Solenizantka wepchnęła mi drinka w dłoń i wzniosła toast. Wzdrygnęłam się na posmak wódki i wytarłam usta. – Hailey mówiła, że wyrwałaś gorący towar! – wrzasnęła mi do ucha.
– Jaki towar?
– Jakiegoś faceta!
– To Hailey go zaczepiła!
– Masz jego numer? – Poruszyła zabawnie brwiami.
Zamieniła nasze puste kieliszki na pełne, serwując jeszcze kilka kolejek, aż wreszcie przestałam liczyć. Natychmiast potrząsnęłam głową, po czym zmarszczyłam czoło w nikłym oburzeniu.
– Nie, po co mi jego numer?
Zanim zdążyła mi odpowiedzieć, ciężkie ramię owinęło się wokół mojej talii. Mokry pocałunek spadł mi na szyję, a zaraz po nim kolejny.
– Wow, wow, wow… Ktoś tu nieźle się rozhuśtał – zaśmiałam się cicho i odstawiłam kieliszek.
Troy przesunął błękitnymi oczami po moim ciele i gdy tylko nawiązaliśmy kontakt wzrokowy, wiedziałam, że słyszał mnie jak przez ścianę. Nieźle się upalił. Śmierdział dławiąco słodkim dymem.
– Moje ulubione dziewczyny – mruknął, otaczając Hazel ramieniem.
– Nie ta. – Saint wyraźnie dał znać o swojej obecności. Strącił rękę blondyna i zastąpił ją swoją. – Trzymaj się z daleka, Troy.
– Siatkarz zrobił się odważny? – prychnął.
– Troy… – Oparłam dłoń na torsie chłopaka. – Nie szukaj zaczepki.
– Boli cię, że przespałem się z twoją byłą? – zaśmiał się chrypliwie. – A nie, zdradziła cię ze mną. Tak! – Wyrzucił palec w górę i potrząsnął głową. – Pamiętam.
– Wystarczy, chodź. – Pociągnęłam go w stronę kanapy i zmusiłam, by usiadł. – To nie jest tego warte.
– Pierdolenie, Isa. – Potarł wściekle nos, mierząc Sainta chłodnym spojrzeniem. Oparł rękę na moim udzie, a po chwili wciągnął mnie na kolana. – Zapal ze mną.
– Nigdy nie paliłam – przyznałam nieśmiało.
W błękitnych oczach błysnął ogień. Uśmiechnął się szelmowsko i pogłaskał palcem mój podbródek.
– Taka grzeczna córeczka gliniarza. – Zacmokał, kręcąc przy tym głową. – Byłoby przykro, gdyby ktoś sprowadził cię na złą drogę.
– I że niby ty to zrobisz? – Uniosłam brew z rozbawieniem.
– Lubię twój bystry umysł. – Musnął ustami moje ramię i powędrował do góry, aż zawitał przy uchu. – Zapal ze mną, Isa.
– Tylko raz. – Wytknęłam palec w jego stronę.
– Tatuś zrobi ci narkotesty? – zakpił wyraźnie rozbawiony.
Żebyś wiedział. Obserwowałam, jak wyjął blanta z papierośnicy i podpalił czubek. Zaciągnął się kilka razy i niespodziewanie złapał mnie za kark. Rozchylił mi usta językiem i wypuścił dym wprost do ich wnętrza. Zakasłałam przy akompaniamencie jego śmiechu.
– Dobrze – mruknął. – Weź sama. – Podał mi skręta.
– Co mam zrobić? – zapytałam niepewnie.
– Zaciągnij się, ale na początek delikatnie.
Zamrugałam i zwilżyłam wargę. Zaciągnęłam się, a miękkie wargi obsypywały pocałunkami moją szyję. Gdy poczułam długie palce między udami, poruszyłam się niespokojnie. Troy jęknął mi do ucha. Zamknęłam oczy, a w moim umyśle odtwarzał się obraz seksownego nieznajomego. Dłoń blondyna zanurkowała pod materiałem moich fig, a on syknął z podziwem.
– Cholera, Hails… Taka mokra, a ledwo cię dotknąłem – wychrypiał, składając wilgotne muśnięcia na mojej szyi.
Zakrztusiłam się dymem i zerwałam się z jego kolan. Pociągnęłam sukienkę w dół i spojrzałam na Troya z szeroko otwartymi oczami.
– Jak mnie nazwałeś?
– Mała… daj spokój – jęknął marudnie, gdy wyciągnął do mnie rękę.
Wrzuciłam blanta do popielniczki i złapałam za drinka. Zamiast go wypić, oblałam nim chłopaka i cisnęłam szklanką o podłogę.
– Popierdoliło cię?! – ryknął wściekły, zrywając się z sofy.
– Jesteś obrzydliwy! – Nie szczędziłam mu słodkich słówek.
Oczy wszystkich skupiły się na nas. Właśnie publicznie poniżyłam uniwersytecką alfę. Złapał mnie za szyję i pchnął na ścianę. W jednej chwili zabrakło mi powietrza.
– Zostaw ją! – Grono znajomych wstawiło się za mną, z Saintem na czele.
– Lepiej mnie przeproś, a może następnym razem pozwolę, byś wzięła mojego fiuta w usta – wycedził mi w twarz.
Wbiłam mu paznokcie w nadgarstki, ale ani drgnął.
– Troy, zostaw ją! – Ktoś pchnął go na kanapę, a do mnie wrócił tlen.
Złapałam się za gardło i zakaszlałam. Chłopacy otoczyli mnie niczym kordon. Hailey przebiła się przez tłum i złapała mnie za ramiona. Nie byłam do końca świadoma tego, co do mnie mówiła. Błękitno-czerwone światła błysnęły za oknem, a mój świat nagle zawirował.
– Zwymiotuję – jęknęłam.
– Nie tutaj, chodź.
Szłam za nią na ślepo, dopóki nie dotarłyśmy do łazienki. Upadłam przed toaletą, a mój żołądek przemówił. Słyszałam tylko krzyki, że gliny są w domu. Muzyka ucichła. Szkło walało się po podłodze. Przyjaciółka związała mi włosy gumką i podała szklankę z wodą. Zwilżyłam spierzchnięte usta. Po raz pierwszy od południa napiłam się czegoś, co nie miało w sobie procentów.
– Przyniesiesz mi torebkę? – wymamrotałam.
Blondynka pokiwała głową, nim zniknęła za drzwiami. Przytknęłam dłoń do czoła i oparłam się o ścianę. Cholera. Po co zgodziłam się na jaranie? Na myśl o dotyku chłopaka poczułam obrzydzenie. Co za kretyn…
– Trzymaj. – Hailey przyniosła moje rzeczy.
Zaczęłam grzebać w torebce. Zmarszczyłam czoło. Wysypałam wszystko na podłogę i przełknęłam gorzko ślinę.
– Mój telefon – sapnęłam, patrząc na dziewczynę. – Zostawiłam go u tego faceta w aucie!
– Namierzymy go. Nie przejmuj się tym. Miałaś włączoną lokalizację? – Pomogła mi pozbierać rzeczy.
Pokiwałam głową w odpowiedzi, po czym wzięłam jeszcze kilka łyków chłodnej wody.
– Gdzie ona jest? – Usłyszałam głos, który sparaliżował całe moje ciało.
Kurwa…
– Tata?
To był moment. Moment, w którym uświadomiłam sobie, jak bardzo miałam przesrane.
Isabella
Wzięłam prysznic i ubrałam się w zwiewną, pastelową sukienkę w odcieniu różu. Oczywiście nie mogłam założyć czegoś luźnego, w czym czułabym się dobrze. To element dopasowywania się do oczekiwań moich rodziców i ich wyobrażeń o idealnej córce.
To kolejna rzecz, której zazdrościłam moim koleżankom, a przez wpływ mamy i taty miałam ich niewiele. Podczas gdy one mogły sobie pozwolić na niechlujnego koka, rozmazany makijaż, poplamioną oversize’ową koszulkę i spodnie od piżamy, ja musiałam wyglądać tak, jakbyśmy gościli prezydenta. Dla moich rodziców opinia innych ludzi była priorytetowa. Podejrzewałam, że dostaliby zawału, gdybym wyszła z pokoju ubrana w wygodny, dresowy komplet. I choć niektórych by to bawiło, mnie przyprawiało o mdłości.
Rozpuściłam włosy i zmierzwiłam je palcami, by spłynęły kaskadą po ramionach. Byłam gotowa na własny marsz wstydu. Serce waliło mi w piersi, a wczorajsze skutki picia odbijały się w głowie. Żołądek zawiązał się w supeł, a podświadomość karciła mnie za każdy błąd, który popełniłam… a było ich wiele. Zeszłam na dół do salonu, a w ustach raptownie zabrakło mi śliny. Mama stała odwrócona do kuchenki. Rzuciła mi krótkie, choć niezwykle oschłe spojrzenie. O rany.
– Ojciec zaraz przyjdzie. – Te słowa wystarczyły, bym poczuła strach jak mała syrenka przed Trytonem.
– Mamo… przepraszam – sapnęłam.
Pokręciła głową w odpowiedzi. Szczypałam materiał sukienki paznokciami i przygryzłam dolną wargę z napięcia. Doczłapałam się do sofy i usiadłam. Wstydziłam się sama przed sobą, a jeszcze bardziej przed rodzicami. Ojciec, kiedy zobaczył mnie przewieszoną przez muszlę klozetową, najpierw poczekał, aż skończę rozmawiać z królem toalet, a później wytargał mnie za ramię z urodzin Hazel. A żeby narobić mi jeszcze większego wstydu, skuł mnie w kajdanki i na sygnale zawiózł do domu.
Otarcia po metalowych zatrzaskach wyraźnie odznaczały się na nadgarstkach. Być może nieznajomy miał rację, gdy wspominał o skórzanych pasach. Zmarszczyłam czoło i pospiesznie wyrzuciłam tę myśl z głowy. Może lepiej, że nie miałam przy sobie telefonu. Wszyscy studenci zapewne sądzili, że to przeze mnie policja zwinęła kilka osób, a impreza szybciej się zakończyła. Z jakiegoś powodu tata dowiedział się, że potańcówka w małej grupie okazała się grubym melanżem.
Usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi, a serce podskoczyło mi do gardła. Wbiłam palce w obicie sofy i wstrzymałam oddech. Nie byłam gotowa na prawdopodobnie największy opiernicz w moim życiu. Chciałam przeżyć jeszcze kilka lat bez zamknięcia w najwyższej wieży w mieście i oblężenia przez gwardię rycerzy z potężnym smokiem na czele.
Podniosłam oczy na ojca i przełknęłam ślinę. Złość biła od niego jak ogień. Szybko zrozumiałam, że tym smokiem był on. Wcisnął policyjną czapkę pod pachę. Nagły trzask sprawił, że się wzdrygnęłam. Rzucił plik dokumentów na stół. To wyniki badań na obecność narkotyków we krwi. Dorzucił test, na którym była wyraźna pojedyncza, barwna linia. Masz, idiotko, co chciałaś.
W salonie zaległa głucha cisza. Jedyne, co słyszałam, to własny puls. Serce biło mi w gardle. Kilkukrotne zaciągnięcie się skrętem zgotowało mi pieprzone piekło.
– Masz dziesięć sekund, żeby wytłumaczyć, co, do cholery, strzeliło ci do głowy – wycedził agresywnie przez zęby.
– Tato…
– Jeśli dowiem się, że wzięłaś cokolwiek od Gallaghera, deklaruję ci otwarcie, masz przeje… szlaban do końca życia. – Machnął mi palcem przed oczami. Już nie był wściekły. Był wkurwiony. – Powiedz, że się mylę.
Doskonale znał odpowiedź, a mimo to bałam się jej udzielić. Zamiast tego mrugałam z przerażeniem.
– Czy Troy Gallagher sprzedał ci marihuanę? – Jego ton był tak szorstki, że poprawiłam się na sofie.
– N-nie – bąknęłam.
– Więc co to, kurwa, jest?! – wrzasnął, a uderzenie męskiej dłoni o stół rozniosło się echem jak wybuch bomby.
– Ja tylko… zaciągnęłam się kilka razy – wymamrotałam.
– O kilka razy za dużo! – ryknął i złapał mnie za podbródek. – Spójrz na siebie! Jak ty wyglądasz?!
Ze strachu zakręciło mi się w głowie. Zacisnęłam drżące usta i stłamsiłam bolesny pisk. Pozwoliłam, by oschle puścił moją twarz.
– Przepraszam. – Miałam głos nabrzmiały z emocji.
– Telefon. – Wyciągnął dłoń, ignorując moje łzy.
Kurwa. Potrząsnęłam powoli głową. Wspominałam już, jak bardzo miałam przerąbane?
– Telefon!
– Zostawiłam go w torebce Hailey – skłamałam.
Przymknął gniewnie powieki. Piwne oczy ciskały we mnie błyskawicami. Tak wiele rzeczy chciałam mu wyjaśnić, ale jak na złość nic nie napatoczyło mi się na język. Wyprostował się. Potarł ręką twarz i wziął uspokajający wdech.
– Rozczarowałaś mnie – odparł nieco ciszej, posyłając mi surowe spojrzenie. – Isabello Walker, okłamałaś mnie, zawiodłaś i… nie chcę nawet myśleć o tym, co się wydarzyło, zanim doprowadziłaś się do tego stanu.
– Nic! – rzuciłam pospiesznie i wbiłam wzrok w jego ciemne oczy. – Obiecuję, że już nigdy tego nie zrobię.
– Nie będziesz miała okazji. – Złapał za wyniki narkotestów, po czym kiwnął na mnie palcem. – Masz szlaban na wszystko, co nie łączy się z nauką.
– Tato! – Poderwałam się kanapy. – Mam dziewiętnaście lat, nie możesz…
– Do odwołania – wysyczał z kamiennym wyrazem twarzy.
Rozchyliłam wargi i równie szybko je zacisnęłam. Powstrzymałam łzy, kiedy mocno przygryzłam wargę. Zerknęłam na matkę z nadzieją, że zabierze głos, jednak nie zamierzała się za mną wstawić. Posłała mi spojrzenie pełne rozczarowania. Byłam na przegranej pozycji. Chociaż szloch wypadł mi z ust, nie zamierzałam płakać przed nimi jak ofiara. Przygryzłam wnętrze policzka, a w złości przetarłam mokre ślady. Ruszyłam schodami na górę; resztką opanowania pilnowałam, by nie trzasnąć drzwiami.
Cholerny Troy! Jak mogłam być tak głupia? Przeczesałam włosy palcami, przy czym pociągnęłam z frustracją za kosmyki. Kopnęłam w stojący przede mną stołek od toaletki i syknęłam, gdy promieniujący ból rozszedł się w stopie. Byłam wściekła na cały świat, na czele z rodzicami, którzy starali się ułożyć mi życie od A do pieprzonego Z. Całe szczęście, że nie musiałam spać z elektroniczną nianią! Prychnęłam na tę ironię. Zrzuciłam z siebie sukienkę i cisnęłam nią niedbale na fotel. Wciągnęłam na siebie oversize’ową czarną koszulkę i opadłam na łóżko.
Złość mieszała się z rozczarowaniem. Wyjęłam tablet z szuflady. Chciałam wysłać wiadomość do Hailey, że jestem uziemiona… a w dodatku bez telefonu. Jak miałabym wyjaśnić rodzicom, że obcy koleś miał moją komórkę? Wyskoczył komunikat: brak połączenia z internetem.
– Kurwa – syknęłam wkurzona.
Zmienili hasło do wi-fi. Cudownie. Założyłam słuchawki i włączyłam playlistę. Podkręciłam głośność do maksimum, a wściekłe dźwięki Paramore rozbrzmiały mi w uszach. Gapiłam się w sufit jak skończona idiotka. Mogłabym napisać poradnik: Jak spieprzyć sobie życie w jeden dzień? Przepis był prosty: ojciec gliniarz, przyjaciółka z wariatkowa, grupa napalonych studentów i ja – niepasująca do cudownego obrazka moich rodziców córka, która zamiast spełniać ich oczekiwania, robiła im na przekór.
Obudziłam się na dźwięk pukania. Z trudem rozchyliłam opuchnięte od płaczu powieki. Mama stała oparta o futrynę drzwi. Szarpnęłam słuchawkami i zerknęłam na tablet. Musiał się rozładować.
– Zejdziesz na obiad? – spytała.
Usta zwilgotniały mi na samą myśl o jedzeniu, a brzuch odpowiedział cichym burczeniem. Przytknęłam do niego dłoń i skrzywiłam się niezręcznie. Nie zjadłam niczego od wczoraj. Mój żołądek dopiero skończył walkę z alkoholem.
– Zaraz przyjdę – bąknęłam, gdy powoli zwlekłam się z łóżka.
– Załóż coś na siebie, tata ma gościa w gabinecie. – Posłała mi znaczące spojrzenie i zamknęła za sobą drzwi.
Odgarnęłam włosy z czoła, prychając pod nosem. Co jeszcze? Może mam ubrać się w białą sukienkę, która podkreślałaby moją czystość? Wsunęłam na tyłek satynowe spodenki i buntowniczo roztrzepałam włosy, po czym zeszłam na dół. I tak nie mogłam mieć bardziej przekichane, a jego gość to nie moja sprawa. Krzyżując ramiona na piersiach, ruszyłam do kuchni, a moje wnętrzności skręciło się na zapach kurczaka. O raju.
Odkroiłam kawałek mięsa, a następnie zamoczyłam go w sosie. Rozpływało się w ustach. Grillowane ziemniaczki i pomarańczowy sok były niezwykłym uzupełnieniem. Mama nachyliła się nade mną, muskając skroń. Jej ręka zataczała koła na moich plecach. Wiedziałam, że nie chciała dla mnie źle, ale kompletnie nie liczyła się z tym, że sama kiedyś była młoda.
– Najważniejsze, że nic ci nie jest – powiedziała z półuśmiechem.
– Znajomi mnie znienawidzą – wymamrotałam bardziej do ziemniaków niż do niej.
– Znajomi powinni się liczyć z tym, że mieli między sobą dilera. – Mogłam wywnioskować, że mówiła o Troyu.
– Nie wiedziałam, że miał jakieś zatargi – przyznałam szczerze.
Cóż… prawie szczerze. Słyszałam o jego szemranych interesach. Wyrobił sobie renomę na uniwersytecie i utrzymywał się ze sprzedaży narkotyków. Z jakiegoś powodu uznałam za pociągające, że zwrócił na mnie uwagę. Poczułam się naiwnie wyjątkowa. O własnej głupocie przekonałam się dopiero wtedy, kiedy prawie wcisnął mi palce do cipki, mrucząc przy tym imię mojej przyjaciółki. A później niemal mnie udusił.
– Skurwiel…
– Isabello! – Szklanka uderzyła w stół.
Poderwałam głowę, a przez twarz przetoczyło się zaskoczenie. Mama wpatrywała się we mnie zszokowana.
– Przepraszam… to… jestem na niego zła – mruknęłam cicho.
– To nie zwalnia cię z przestrzegania manier! – skarciła mnie srogo. – W tym domu nie przeklinamy! – Wycelowała palcem w stronę domowego dekalogu wypalonego w drewnie.
W tym domu wszyscy są dla siebie mili. Każdy jest kochany. Każdy odnosi się do siebie z szacunkiem. I kilka innych, do porzygania poprawnych zdań. Zabrakło tam: Nie masz prawa być sobą, a za mały błąd zostajesz wyrzucony z rodziny. Złapałam za szklankę i zapiłam myśli sokiem. Wyrzuciłam resztki obiadu do śmietnika, a naczynia odstawiłam do zmywarki.
– Zanieś ojcu kawę – usłyszałam, zanim ruszyłam na górę.
Westchnęłam, w milczeniu łapiąc za filiżanki. Pomaszerowałam do masywnych, drewnianych drzwi i łokciem wygięłam klamkę. Z niepowodzeniem. Przeklęłam pod nosem. Ktoś po drugiej stronie był na tyle łaskawy, by mi pomóc.
– Ach… wejdź. – Na twarzy ojca pojawił się wyraz dezaprobaty, gdy zmierzył mnie wzrokiem.
– Przyniosłam kawę – bąknęłam.
Wpuścił mnie do środka swojej komnaty tajemnic. Ciemnozielone, przeplatane złotym ornamentem ściany skrywały więcej sekretów niż konfesjonał. Staruszek przenosił tu swoją pracę. Niejeden nieciekawy gość zjawiał się w progach pomieszczenia. Na skórzanym fotelu siedział jeden z nich. Odwrócony tyłem, w czarnej koszuli i z szeroko rozpartymi na oparciu ramionami. Pomyślałabym, że to gangster, gdyby nie to, że ojciec się z takimi nie zadawał.
Zerknął na mnie przez ramię. O kurwa. Filiżanki prawie wypadły mi z dłoni. Zastygłam w półkroku. To on! Serce załomotało mi o żebra, a oddech ugrzązł w gardle. Poczułam nagłą suchość w ustach. Przymrużył powieki na mój widok. Jego ciemne, karmelowe oczy powędrowały w dół mojego ciała. Lustrował mnie wzrokiem!
– Co tak stoisz? – Głos ojca sprowadził mnie na ziemię. – Postaw tę kawę i idź.
Zamrugałam. Prawie potknęłam się o własne nogi. Ręce mi drżały, a wraz z nimi gorący napój. Odstawiłam ostrożnie filiżanki i wzięłam niespokojny wdech. Co on, do cholery, robił w moim domu? Wykorzystałam ten moment, by przekonać się, czy wyobraźnia nie płatała mi figli.
Strąciłam niezdarnie łyżeczkę, po czym przykucnęłam. Kiedy sięgnęłam po sztuciec, mój wzrok padł na niego – nieziemsko przystojnego nieznajomego. Kolana ugięły mi się pod wpływem intensywnego spojrzenia do tego stopnia, że na nie opadłam. Klęczałam przed nim, obserwując jego twarz. Ciemne oczy niemalże natychmiast nawiązały kontakt z moimi. Posłał mi szarmancki uśmiech i pewniej uniósł głowę. Wyglądał niesamowicie. Miał rozpiętą od góry koszulę, która podkreślała jego mięśnie, a przy tym ukazywała tatuaże. Był znacznie starszy ode mnie, ale nie wiedziałam, o ile lat. Natomiast z jednej rzeczy bardzo dobrze zdawałam sobie sprawę: szybko nie wypadnie mi z głowy.
– Przyniosę nową, proszę pana – zdobyłam się na szept.
– Dobrze.
Wyprostowałam plecy na dźwięk tego zachrypniętego głosu. Matko przenajświętsza. Moje spojrzenie uciekło do ojca, który patrzył na mnie karcąco. Szybko pozbierałam szczękę z podłogi i powoli podniosłam się z kolan.
– Przeszkadzasz nam – zrugał mnie surowo.
– Przepraszam. – Skryłam twarz za kurtyną włosów i przygryzłam wargę z napięcia.
Czułam się zawstydzona przez to, że nawet przy nim traktował mnie jak pięciolatkę. Posłałam szatynowi sekundowe spojrzenie, a to wystarczyło, bym oblała się rumieńcem. Miał analizujący, paraliżujący wzrok. Do tego zmierzwione włosy, jakby dopiero co zanurkowała w nich kobieca ręka. O czym ty myślisz? Jego język przemknął do kącika ust, gdy mi się przyglądał. Wygiął brew, przy czym uśmiechnął się szelmowsko. O nie. Ruszyłam w stronę wyjścia w obawie, że za moment zemdleję.
Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie tyłem. Poczułam się tak, jakbym przebiegła maraton. Odchyliłam się, wypuszczając ze świstem powietrze. Wszystko we mnie dygotało, jak gdybym znalazła się w centrum wstrząsów sejsmicznych. Przyłożyłam dłoń do czoła, potrząsając przy tym głową. Pomyślałabym, że mnie śledził, gdyby nie fakt, że wyglądało, jakby znali się z moim ojcem. A co, jeśli to on dał znać policji o imprezie? Musiałam zobaczyć go jeszcze raz.
Pobiegłam boso do kuchni i złapałam za łyżeczkę. Poprawiłam włosy, zanim weszłam do gabinetu. Mężczyzna pochylił głowę, patrząc na mnie z nikłym uśmiechem.
– Mam. – Zamachałam srebrnym sztućcem w dłoni.
– Dziękuję.
Ten zachrypnięty ton uderzył we mnie jak grom. Wciągnęłam wargę i przeniosłam ciężar z jednej nogi na drugą.
– Jason prowadzi sprawę Troya. – Po raz kolejny chłodny głos ojca przywrócił mnie do porządku. – Zasugerował, że mógłby usłyszeć od ciebie kilka słów na temat wczorajszych wydarzeń.
– Och? – Uniosłam brew z zaskoczeniem.
– To moja córka, Isabella. – Ramię taty owinęło się wokół mojej talii. – Isabello, to jest Jason Hogan, prokurator.
Prokurator… – zamruczałam w myślach. Nie bez przyczyny czułam władzę bijącą od tego człowieka. Mężczyzna podniósł się z miejsca. Wyrósł przede mną, aż musiałam podnieść głowę, by przyjrzeć się jego twarzy. Wysunął dłoń. W stosunku do mojej była duża i silna. Sam jej dotyk paraliżował, promieniował w całym ciele. Nie skłamałabym, mówiąc, że przeszywał mnie na wskroś. Ciemne oczy śmiały się, kiedy tak patrzył. Gdyby tylko ojciec wiedział, w jakich warunkach się spotkaliśmy… Żadne z nas chyba nie było skore się do tego przyznać.
– Miło cię poznać, Isabello – wychrypiał.
Przełknęłam ślinę i pokiwałam głową. Cholera, zapomniałam języka. Właściwie to zapomniałam nawet, jak się nazywam.
– Mnie pana też.
– Zechcesz z nami usiąść? – Wolną dłonią wskazał na fotel tuż obok swojego, a drugą oparł na moim ramieniu.
Przytaknęłam w milczeniu. Zsunął rękę do linii moich bioder, gdy przepuścił mnie przed sobą. Posłał mocny impuls w dół mojego ciała. W podbrzuszu wybuchło mi stado motyli. Usiadłam ostrożnie w fotelu. Skóra była dokuczliwie zimna, przez co smagnęła nagie uda. Od razu pożałowałam, że nie zostałam w sukience. Czarny T-shirt i satynowe spodenki nie prezentowały się seksownie. Isa… opanuj się!
Wcisnęłam dłonie między nogi i podniosłam oczy na ojca. Ze wszystkich sił starałam się nie patrzeć na pana Hogana. Cholernie trudne… niewykonalne. Kątem oka widziałam, jak szatyn poprawił się w fotelu. Oparł lewy łokieć na podłokietniku i przytknął pięść do mocno zarysowanej szczęki. Nie mogłam powstrzymać się od przygryzania wargi, kiedy był tak blisko, na wyciągnięcie ręki.
– Chcielibyśmy usłyszeć, co wiesz na temat Troya. – Brakowało jeszcze, żeby staruszek świecił mi latarką po oczach.
Przełknęłam ślinę, gdy nerwowo bawiłam się palcami.
– Tato… ja mogę mieć przez to problemy. – Mój głos był tylko trochę głośniejszy od szeptu. – Jeśli dojdzie do nich, że coś powiedziałam…
– Przy nas jesteś bezpieczna. – Niski pomruk z ust szatyna brzmiał jak słodka, erotyczna pieśń.
Zamrugałam szybko, po czym cicho sapnęłam. Zerknęłam na niego spod wachlarza rzęs i posłałam mu niepewny uśmiech. Nasze oczy się spotkały, a wszystko wokół straciło na znaczeniu.
– To jak? – Wyciągnął do mnie dłoń. – Wchodzisz w to z nami?
Niepewnym ruchem położyłam rękę na jego. Była dwukrotnie większa od mojej. Ścisnął ją, a kącik ust śmiało powędrował mu do góry.
– Widzisz? Jesteś bezpieczna – powtórzył cicho. – Ty, ja… i twój tata. – Oboje zerknęliśmy na ojca.
Tak bardzo nie chciałam go puszczać. Dawał dziwne poczucie przynależności. W kilka chwil poczułam się, jakbym należała do niego. To takie chore – pomyślałam – ale jakie ekscytujące.
– Czy Troyowi coś grozi?
– Jest zamieszany w działanie grupy przestępczej. – Przesunął kciukiem po otarciu po kajdankach i powoli wyswobodził moją rękę z uścisku. – Nie przyznaje się do stawianych mu zarzutów. – Miałam wrażenie, że chciał dodać: mówiłem, że skórzane są lepsze.
– Więc jeśli trafi do więzienia… – ostrożnie poprawiłam się na miejscu i odwróciłam bokiem do mężczyzny – …to z mojego powodu?
– A kazałaś mu sprzedawać dragi? – Ironicznie uniósł brew.
– Nie. – Pokręciłam głową.
– Dostarczałaś mu je? Brałaś udział w dystrybucji? Przetrzymywałaś? – Próbował wychwycić moją reakcję.
– Nie, proszę pana. – Czułam się karcona. Policzki mi płonęły z nieśmiałości.
– W takim razie myślę, że trafi tam z własnej głupoty. – Pochylił się do przodu, a łokcie oparł na kolanach.
Obserwowałam jego profil. Był tak frustrująco doskonały. Zwilżyłam wargę i wypuściłam westchnienie. Mój umysł przeskakiwał pomiędzy scenami z książek, które czytałam, gdy nikt nie patrzył. Wbiłam paznokcie w skórzane obicie i ze wszystkich sił starałam się zostać przy sprawach przyziemnych.
– Co wiesz o jego szemranych interesach? – Ojciec kiwnął na mnie brodą.
– Podobno handlował narkotykami, ale nie wiem, ile w tym prawdy…
– Dużo. – Prokurator zwrócił na mnie ciemne oczy. – Bardzo dużo.
– Widziałaś, jak dokonywał transakcji?
Wetknęłam kosmyk włosów za ucho i przymknęłam powieki. Tasowałam myśli w chwili milczenia. Pokręciłam głową.
– Słowo. – Pan Hogan mruknął nisko, wymagająco.
– Nie.
– A kto widział? – Uniósł uważnie brwi.
– Nie wiem. – Żułam nerwowo wargę. – Ja nie widziałam.
– Rzadko puszczam ją na takie imprezy. Wczorajszy raz był ostatni. – Ojciec zatopił usta w kawie; prawie zapomniałam, że ją przyniosłam.
– Grzeczna dziewczynka. – Wyobraźnia często płatała mi figle, jednak byłam pewna, że jego słowa miały ukryte znaczenie. Przeskanował moje ciało. Znów poczułam nagłą słabość. – A wczoraj? Czy wydarzyło się coś nietypowego?
Tak. Spotkałam cię w cholernym sklepie erotycznym.
– Nie – sapnęłam.
– Jak to? – prychnął tata. – Powiedz Jasonowi, jak sięgnęłaś po blanta albo jak bardzo byłaś pijana. Śmiało – wyburczał do kawy.
– Uch… – Szatyn naparł zębami na dolną partię ust, przy czym rzucił mi spojrzenie pełne rozbawienia. – Czyli jednak niegrzeczna…
Oblałam się szkarłatem, zwieszając głowę. Niekontrolowany uśmiech przebiegł mi przez twarz. Ocknęłam się, gdy ojciec podniósł się z miejsca. Trzymał w dłoni smartfona, marszcząc brwi. Rzucił ciche „przepraszam”,a następnie wyszedł za drzwi. O nie… zostałam sama z seksownym… już znajomym.
– Nie wyglądasz na kogoś, kto sięga po blanty. – Zabrzmiało jak uszczypliwa zaczepka.
Uniosłam brew i posłałam mu nieco obojętne spojrzenie.
– Nie wygląda pan na kogoś, kto bawi się kajdankami – odgryzłam się.
Na widok jego miny zbiłam ze sobą mentalną piątkę. Odchylił się na fotelu. Przesunął językiem po ustach, a chwilę później cicho się zaśmiał. Puściłam dolną wargę i prawie jęknęłam na ten dźwięk. Był to czysty, gardłowy śmiech.
– Okej, masz mnie – przytaknął, a rozbawienie nie schodziło mu z twarzy. – To wygląda totalnie stalkersko, ale nie wiedziałem, że Walker to twój ojciec.
Gdyby wiedział, nigdy by się do mnie nie odezwał.
– Przypadek. – Wzruszyłam ramieniem.
– Przyjemny przypadek. – Uśmiechnął się ponętnie i uniósł podbródek. – Umówmy się, że to wczoraj nie miało miejsca.
– Dlaczego? – Czyżby się bał, że wielki świat pozna prawdę o jego mrocznych upodobaniach?
– Byłoby przykro, gdyby twój tata dowiedział się, że kłamiesz. – Wyciągnął smartfona z kieszeni i wysunął go w moją stronę. Cholera, to mój telefon! – Wiedziałaś, że Troy handluje. Hailey kupiła od niego działkę amfy.
Rozchyliłam usta. Grzebał mi w telefonie?
– Skąd…
– Kochanie… – Oparł dłoń na moim kolanie i powiódł spojrzeniem po mojej twarzy. Przyjemny dreszcz przebiegł mi między nogami. Wyprostowałam się, podnosząc wzrok na jego oczy. – Była na tyle nierozważna, by pisać o tym w wiadomości, kiedy siedziała przy mnie.
– To manipulacja? – Uniosłam brew i skrzyżowałam ramiona na piersiach. – Próbuje mnie pan zastraszyć?
– Wystarczy mi jedynie to, że przyznasz, że Troy handlował. – Jego dłoń owinęła się wokół mojego uda, a ja prawie przestałam oddychać. – I opowiesz o tym przed sądem.
– Skąd pewność, że to zrobię? – Zlustrowałam jego twarz.
– Dopilnuję, by tak było. – Ścisnął mnie jeszcze mocniej. Wciągnęłam powietrze, a on posłał mi zniewalający uśmiech. – Znam sposoby, by sobie z tym poradzić.
– Co zrobisz? Skujesz mnie? – prychnęłam rozbawiona.
– Tylko jeśli poprosisz – wychrypiał, a kącik jego ust powędrował do góry w kuszącym uśmiechu.
Patrzyłam na niego, mrugając gwałtownie. Czy on naprawdę to powiedział? Przełknęłam ślinę, a on znów pozwolił sobie na śmiech. Zaprószył we mnie ogień i przyprawił o nikczemne myśli. Wiedziałam, że jeśli wyobraźnia przejmie kontrolę nad moim umysłem, to słodkie pragnienie nie odejdzie tak szybko.
– Nie lubię prosić. – Zdobyłam się na odwagę.
– Tak się składa, że ja też nie. – Odsunął ode mnie rękę, a ciało od razu za nim zatęskniło. – Twój ojciec wróci, a ty powiesz mu o wszystkim, co wiesz.
Zwalczyłam chęć zaczerpnięcia głębszego wdechu. Wysyłał mi tak złudne sygnały. Skąd mogłam wiedzieć, co siedziało mu w głowie? Powstrzymywałam się od spojrzenia na jego wargi. Pełne, różane wargi. Wyglądały tak, jakby ktoś całkiem niedawno intensywnie je całował. Rozpraszała mnie myśl, że mógł być zajęty. Fantazjowanie o czyimś mężu czy narzeczonym byłoby nie na miejscu.
Praktycznie go widziałam, jak poruszał biodrami, jęczał, dyszał, warczał… dominował. Zaschło mi w ustach na tę myśl. Wszystko we mnie krzyczało, by zrobić coś kokieteryjnego. Dziewiętnastolatka w spranej koszulce i satynowych szortach nie mogła być seksowna. Nie dla kogoś, kto jest prokuratorem, a przy tym wozi się mercedesem za więcej niż pół bańki.
Przywołany swoim magicznym szóstym zmysłem podniósł na mnie czarujące oczy i gdy miał już coś powiedzieć, ojciec wrócił do gabinetu.
– Zatrzymano kilkoro dzieciaków. Łatwo sypnęli nazwiskami. Gallagher padło aż siedem razy – mruknął beznamiętnie i wykrzywił usta. – Możesz już iść. – Kiwnął głową w stronę drzwi.
Podniosłam się z fotela, choć tak bardzo nie chciałam wyjść. Zerknęłam na szatyna, a on na mnie. Moje całe ciało w sekundę pokryła gęsia skórka.
– Do widzenia, proszę pana.
– Do zobaczenia, Isabello – powiedział ochrypłym głosem, skutecznie przyprawiając mnie o szybsze bicie serca.
Isabella
Sprzedałam Troya tylko po to, by oczyścić Hailey z ewentualnych zarzutów. Cały uniwersytet uzna mnie za wroga publicznego numer jeden za odebranie im dilera, a ja musiałam liczyć się z jednym – to oznaczało cholerne kłopoty. Byłam martwa. Teoretycznie. Praktycznie sama uduszę się z nerwów.
Włożyłam kraciastą spódnicę, białą koszulę i zawiązałam krawat z logiem uczelni. Rozczesałam włosy i pozwoliłam, by kaskadowo spłynęły mi po plecach. Obrysowałam oczy eyelinerem, po czym podkreśliłam rzęsy maskarą. Wsunęłam czerwone trampki na stopy, a następnie zawiązałam sznurówki.
Zerknęłam na zegarek i zacisnęłam powieki z westchnieniem. Miałam jeszcze trochę czasu do wyjścia. Cała drżałam z emocji. Kiedy zeszłam na dół, mama oglądała wiadomości w salonie. Oparłam się o futrynę i leniwie przesunęłam paznokciami po ścianie.
– Pamiętaj, po zajęciach od razu do domu. – Rzuciła mi spojrzenie pełne rezerwy.
– Tak zrobię – wymamrotałam, choć najchętniej zostałabym w domu. – Mamo?
– Hm?
Nie mogłam przyznać się do tego, że byłam przerażona. Miałam wystarczająco gówna na głowie. Przesunęłam koniuszkiem języka po wardze i niepewnie podniosłam na nią oczy.
– Tata wciąż jest zły?
– Och, kochanie… – Sięgnęła po pilota, by wyłączyć telewizor. – Żadne z nas nie jest na ciebie złe. Wiesz, że tata się o ciebie martwi – powiedziała i poklepała miejsce obok siebie. Z zawahaniem usiadłam na sofie. – Jesteś naszym oczkiem w głowie, żadne z nas nie chce, byś zeszła na złą drogę.
– To był tylko jeden raz. – Skrzywiłam się na myśl o paleniu trawki. – Pierwszy i ostatni.
– Mam nadzieję. – Objęła mnie ramieniem, a matczyne usta ucałowały skroń. – Nie pchaj się w kłopoty, słońce.
– To kłopoty pchają się na mnie – mruknęłam i oparłam głowę na jej barku. Moje myśli zaatakował strach przed opuszczeniem domu. Najchętniej zaszyłabym się tutaj do końca życia. – Boję się, że będą się na mnie mścić.
– Jesteście studentami, kochanie, nikt nie bawi się w takie rzeczy. – Wiedziałam, że próbowała mnie pocieszyć, ale dzisiejsze dzieciaki z prywatnych uniwersytetów to nie te same, co dwadzieścia lat temu.
Z pokolenia na pokolenie stawali się coraz gorsi, bardziej zawistni, rozwydrzeni i… żądni zemsty. W szczególności wtedy, kiedy ktoś odbiera im gościa od dragów. Czułam się jak jeleń w okresie polowania. Brakowało jeszcze, bym zawiesiła tarczę na plecach, by łatwiej było im do mnie celować. Westchnęłam i pokiwałam głową w milczeniu.
– Tak, masz rację – bąknęłam zobojętniale, by następnie skierować się w stronę drzwi. Złapałam za torbę i przewiesiłam ją przez ramię. – Do później! – zawołałam, łapiąc za klamkę.
Wpadłam na coś twardego. Upadłabym na tyłek, gdyby nie to, że ktoś mocno chwycił mnie za ramiona. Zaczerpnęłam haust powietrza i podniosłam oczy. O cholera. To on. Patrzyliśmy na siebie w milczeniu. Właściwie to ja… gapiłam się na niego. On wyglądał za zaskoczonego moim atakiem.
– Gdzie się tak spieszysz? – spytał z tym swoim zniewalającym uśmiechem.
– Ja… – Momentalnie zapomniałam, jak się oddycha.
Jego niski, głęboki ton całkowicie odbierał mi pewność siebie. Miał na sobie czarną koszulę i zaczęłam się zastanawiać, czy jego garderoba składała się tylko z takich. Lekko zmierzwione włosy, błysk w oku i szarmancki uśmiech przyprawiały mnie o szybsze bicie serca.
– Idę… na zajęcia – sapnęłam na wydechu.
– Co? – Wygiął brew i potrząsnął głową z rozbawieniem. – Musisz mówić głośniej, kochanie. Twój głos to twoja jedyna broń.
Kochanie! Włosy na karku stanęły mi dęba. Rozchyliłam wargi i równie szybko je zacisnęłam. O mamo. Ciche westchnienie wypadło mi z ust, gdy dotknął mojego ramienia.
– Idę na zajęcia – powtórzyłam głośniej.
– Ucz się, bądź grzeczna i nie pakuj się w kłopoty. – Mrugnął do mnie, a kącik pełnych ust powędrował do góry. – Twój ojciec jest w domu?
– Nie, proszę pana.
Ciemne oczy wpatrywały się we mnie przez chwilę. Powiódł spojrzeniem po moim ciele i znów się uśmiechnął. Czułam, jak kolana trzęsły mi się z podniecenia. Pozwalałam umysłowi błądzić od fantazji do fantazji. Badałam wysoką postać stojącą w progu i nie mogłam wyjść z podziwu, że był tak cholernie atrakcyjny.
– Spóźnisz się – zwrócił mi uwagę.
Zerknęłam na zegarek i zmarszczyłam czoło. Cholera! Faktycznie.
– Och, pan Hogan! – Za moimi plecami rozległ się głos matki.
– Octavio, cześć! I proszę, mów mi po imieniu. – Mężczyzna wyciągnął dłoń, a silne ramię smagnęło moją talię. Wyprostowałam się pod wpływem nagłego dotyku. – Bruce’a nie ma w domu?
– Jeszcze nie wrócił z departamentu, ale prosił, byś zaczekał na niego w gabinecie.
Przemknęłam obok szatyna i poprawiłam torbę. Mocny, żelazny uścisk powstrzymał mnie od ruszenia do przodu, niemal porwał do tyłu. Podekscytowanie mieszało się z zaskoczeniem. Otworzyłam szerzej oczy i zerknęłam na prokuratora przez ramię.
– Masz coś przeciwko, żebym odwiózł twoją córkę na zajęcia? – zwrócił się do mojej matki.
– Prędzej się tam spóźni, niż dotrze sama. – Brzmiała na zirytowaną. – Zaparzę w tym czasie kawy. Masz ochotę na coś słodkiego?
Oczy mężczyzny padły na mnie. Posłał mi enigmatyczny uśmiech, pod wpływem którego wilgoć wezbrała między udami. Popatrzyłam na nasze dłonie. Mogłam poczuć jego siłę przez to, w jaki sposób owijał palce wokół nadgarstka. Myślami wirowałam wokół tego, jak te potężne ręce chwytają moje drobne ciało. Naparłam zębami na dolną wargę.
– Myślę, że kawa wystarczy – rzucił w odpowiedzi.
Puścił mnie, a ja natychmiast zatęskniłam za jego dotykiem. Chryste. Co on ze mną robił?
Przy pomocy pilota odblokował samochód, dzięki czemu rozbrzmiał charakterystyczny dźwięk. Światła czarnego mercedesa błysnęły. Pan Hogan otworzył drzwi od strony pasażera i zerknął na mnie wyczekująco.
– To tak na wypadek, gdybyś nie potrafiła ich otworzyć. – Puścił do mnie oczko.
Uniosłam brwi z zaskoczenia i prychnęłam pod nosem. Nie mógł darować sobie tej uszczypliwości. Nie odrywając wzroku od karmelowych oczu, przemknęłam obok i usiadłam wygodnie na skórzanym fotelu.
Gdy zamknął drzwi, odetchnęłam, chociaż właściwie nie byłam świadoma, że jego obecność zapierała mi dech w piersi. Szatyn obszedł samochód i zajął miejsce za kierownicą. Wcisnął przycisk na kokpicie, a silnik wydał przyjemne dla ucha warknięcie. Powiodłam wzrokiem po długich palcach i uśmiechnęłam się, kiedy nie zauważyłam obrączki.
Uf, więc był do wzięcia.
Mężczyzna oparł dłoń na oparciu mojego fotela, następnie odwrócił głowę w trakcie cofania. Niemal rozchyliłam wargi, obserwując go w tej pozycji. Zaschło mi w ustach, kiedy omiotłam wzrokiem jego napięte mięśnie, które przebijały się przez materiał koszuli. Trzy pierwsze guziki pozostały niezapięte, przez co widoczna była część torsu. Intensywny zapach męskich perfum zaatakował moje nozdrza. Matko, nie dość, że wyglądał obłędnie, to jeszcze niósł za sobą uzależniającą woń. Odurzał jak narkotyk.
Nasze spojrzenia się spotkały i już sama nie wiedziałam, czy pragnę go pocałować, czy dosiąść tu i teraz, choć przecież zdawałam sobie sprawę, że był dla mnie kategorycznie zakazany. Uwodzicielski uśmiech ozdobił mu twarz, co sprawiło, że ukazał się szereg śnieżnobiałych zębów. Pan Hogan uniósł brew i przesunął językiem po ustach.
– Powiesz mi, gdzie masz zajęcia?
Zamrugałam, gdy podjęłam próbę powrotu do rzeczywistości. Słodki Jezu, nie wytrzymam z nim ani minuty dłużej. Przebywanie w jego obecności i to, że nie mogłam go dotknąć, było gorzką torturą.
– Ach… Uniwersytet Południowej Kalifornii – wydukałam z trudem.
– Czyżby wydział Goulda? – spytał, nie odrywając wzroku od ulicy. – Niech zgadnę… studiujesz prawo.
– Ku uciesze moich rodziców, tak. – Przewróciłam oczami i oparłam głowę o szybę.
– A twojej?
– To nie moja bajka. – Zerknęłam na niego z ukosa.
Uznałam, że jest coś seksownego w tym, jak skupiony był. Szatyn wyciągnął dłoń w stronę schowka, a jej wierzch niespodziewanie otarł się o moje kolano. Poczułam się niczym błogosławiona, jednak on natychmiast zabrał rękę, jak gdyby się oparzył. Dotknął mnie. Po raz pierwszy mnie dotknął. Zignorował chęć poszukiwań, zamiast tego przesuwał palcem po ekranie na kokpicie. Chwilę później z głośników wydobył się piękny, potężny głos Beyoncé śpiewającej Hold Up, który otulił mnie swoją barwą. Cholera, ten facet naprawdę miał gust.
– Jaka jest twoja bajka, księżniczko? – Zawadiacki uśmiech kolidował z jego chłodnym głosem.
Wzdłuż kręgosłupa przebiegł mi rozkoszny dreszcz. Zwinęłam palce u stóp i wciągnęłam dolną wargę. Księżniczko… Było w tym coś seksownego. Nie mogłam zmazać wyrazu zadowolenia z twarzy. Oblałam się rumieńcem i zaczesałam kosmyk włosów za ucho.
– Całkiem nieźle idzie mi wpadanie w tarapaty – rzuciłam żartobliwie.
Zachrypnięty śmiech sprawił, że całe moje wnętrze zadudniło. W głowie rozbrzmiał weselny marsz, dzwony kościelne zadzwoniły w tle, a ja sama czułam się tak, jakby sam grecki bóg ustanowił mnie swoją muzą. Nawinęłam kosmyk włosów na palec, przy czym skubnęłam z napięcia dolną wargę. Jedynie ostatnia uncja opanowania powstrzymywała mnie przed posmakowaniem jego uwodzicielskich ust.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.