Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Zabójczo przystojny, obłędnie namiętny i... śmiertelnie niebezpieczny.
23-letnia Alicja usiłuje odzyskać równowagę po ciężkich przeżyciach. Mają jej w tym pomóc wakacje w Leicester. Już na samym początku swojej przygody poznaje 30-letniego Kostandina Tironę. Piekielnie przystojny, bezwstydny samiec alfa bez trudu uwodzi bezbronną Alicję, ratując ją z opresji. Niewinna kobieta nie jest świadoma, że los postawił na jej drodze bezwzględnego zabójcę i szefa mafii. Alicja i Kostandin wyruszają w przepełnioną namiętnością podróż. Jednak pojawienie się kobiety w samym centrum gangsterskiego światka, w którym ludzkim życiem rządzą pieniądze, musi oznaczać kłopoty. Czyhające na nich niebezpieczeństwo jest większe, niż oboje przypuszczali. Rozpoczyna się śmiertelnie niebezpieczna gra, pełna nieczystych zagrywek i brudnych tajemnic.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 420
Projekt okładki: Paweł Panczakiewicz/PANCZAKIEWICZ ART.DESIGN
Redakcja: Dorota Kielczyk
Redaktor prowadzący: Grażyna Muszyńska
Redakcja techniczna: Sylwia Rogowska-Kusz
Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski
Korekta: Katarzyna Szajowska, Barbara Milanowska (Lingventa)
Zdjęcie na okładce:
© Shooting Star Studio/Shutterstock
Ilustracje:
© Aleksei Lagunov, Dreamstime.com
© Direnko Kateryna, Dreamstime.com
© by Magdalena Winnicka
© for this edition by MUZA SA, Warszawa 2020
ISBN 978-83-287-1424-3
Wydawnictwo Akurat
Wydanie I
Warszawa 2020
Fragment
Zaintrygowała mnie, kiedy przyszła z tą nietypową prośbą. Zostało jej niewiele czasu. Była zdesperowana i desperacko zakochana. Pod koniec spotkania dziękowałam Bogu, że zwróciła się z tym akurat do mnie. Nie mogłam doczekać się kolejnych wizyt. To przypominało dobrą książkę, ale najmocniejsze okazało się przesłanie. Widywałyśmy się codziennie, za każdym razem w innym miejscu. Ryzyko było ogromne, ale warte ludzkiego życia, bo o nie chodziło.
Niektóre zdarzenia są czystą fikcją literacką i nigdy nie zaistniały. Część faktów została mocno ubarwiona. Wiele imion i miejsc celowo zmieniłam. Niektóre z opowieści były jednak tak brutalne, że nie nadawały się do przelania na papier. Na potrzeby niniejszej książki znacznie je złagodziłam.
Intensywne życie na granicy wytrzymałości, wyciskanie z każdej chwili maksimum. Branie garściami i dawanie z siebie wszystkiego. Pieniędzy więcej niż kokainy, a kokainy więcej, niż zmieściłoby się w całej kolekcji jej torebek. To jednak nic przy nim. On jest wszystkim. Jest jej światem. Jest głową, ale każdą głową kręci szyja. Życie u jego boku to niekończące się ryzyko… warte każdych konsekwencji. Wiedziała, że zapłata kiedyś nastąpi, i z rozbawieniem na to czekała.
Ta historia zaczęła się niepozornie. Zmuszona do improwizacji, postanowiłam nie zmieniać dwóch imion – Theodore’a, który otworzył bramy całego tego piekła, oraz swojego, ponieważ zamierzam te bramy zamknąć, pisząc niniejszą książkę na prośbę Ali.
Lena W.
Czułam na sobie jego wzrok, jeszcze zanim go zobaczyłam. Rozejrzałam się i przy kolejnym obrocie byłam już pewna, że intuicja mnie nie myliła. Serce zabiło mi szybciej, kiedy nasze spojrzenia znowu się spotkały, a mocny bas muzyki podkreślił jego niezwykle seksowny wygląd. Stał przy barze bardzo pewny siebie i nawet nie próbował udawać, że mnie nie obserwuje. Kryształowa szklanka w jego męskiej dłoni zdawała się jeszcze cenniejsza. Ubranie zdradzało, że nie przyszedł tu się bawić. Brązowy golf, doskonale opięty na muskularnym torsie, wzbudzał sprzeczne odczucia. Gdyby wcześniej nie zademonstrował swojego ognistego temperamentu, pomyślałabym, że jest skromny, kurtuazyjny i może nawet pokorny. Nic z tych rzeczy. Pewność siebie i władzy, jaką nade mną ma, była wymalowana na jego twarzy. Jego obecność tak bardzo mnie ucieszyła, że wręcz poczułam ulgę. Stałam pośrodku parkietu nieruchomo, jak zahipnotyzowana. Z nową piosenką wróciłam do rzeczywistości. Zaczęłam się czerwienić, kiedy nie przestawał przyglądać mi się prowokacyjnym, wygłodniałym wzrokiem. Onieśmielał mnie i podniecał jednocześnie. Delikatnie uniesiony kącik ust z jednej strony świadczył o jego zadowoleniu. Doskonale wiedział, jak na mnie działa. Bawił się mną. Niepewność co do jego zamiarów sprawiała, że intrygował mnie coraz bardziej. Pragnęłam go. Właściwie tylko dlatego przyszłam do klubu i choć wcześniej oszukiwałam się, że tak nie jest, teraz moja radość zdradziła mnie.
Byłam już po kilku drinkach, więc wstąpiła we mnie odwaga. Potrzebowałam jej, bo chociaż bezsprzecznie był mną zainteresowany, to jednak wzbudzał respekt i emanował niedostępnością. Wyróżniał się na tle innych osób, które nawet nie śmiały stać blisko niego.
Przeprosiłam swoje towarzystwo i niepewnie ruszyłam w kierunku baru. Byłam już bardzo blisko, ale wtedy spanikowałam jak mała dziewczynka. Udawałam silną i niezależną kobietę, którą niestety nie byłam.
Mijając go, poczułam naturalny męski zapach, który przebijał się przez intensywne perfumy. Zaciągnęłam się mocno, tak jakbym chciała uszczknąć cząsteczkę tego mężczyzny dla siebie. Ogromnym wysiłkiem skierowałam się prosto do ciemnego tunelu, gdzie znajdowały się łazienki. Szybko zniknęłam za drzwiami. Oparłam się o blat umywalki i wzięłam kilka głębokich wdechów, zastanawiając się, co takiego właśnie się wydarzyło. Musiałam ochłonąć. Nie miałam nawet grama makijażu, a jednak wyglądałam inaczej; rumieniec przypominał róż na policzkach, a mocno ukrwione alkoholem usta były malinowe i delikatnie nabrzmiałe. Zakryłam dłońmi twarz. Zanim ruszyłam do wyjścia, jeszcze raz nabrałam głośno powietrza do płuc. Targały mną sprzeczne uczucia. Bałam się, że go zobaczę w korytarzu przed łazienką, ale jeszcze bardziej bałam się, że go tam nie będzie. Niepewnie zrobiłam krok na zewnątrz. Mimo ciemności od razu go rozpoznałam. Stał oparty o ścianę ze skrzyżowanymi na piersi rękoma, zaledwie metr ode mnie. Ciśnienie podskoczyło mi gwałtownie, jakbym pierwszy raz w życiu miała do czynienia z mężczyzną. Onieśmielał mnie. Czułam się jak dziecko we mgle. A on? Pewny siebie i wyzywający czekał na mnie, odcinając drogę ucieczki. Wyszłam wprost na niego. Moje serce zaczęło szaleńczy pęd, krew pulsowała mi w żyłach w obłędnym tempie.
– Nie podziękowałam ci za uratowanie życia! – krzyknęłam mu do ucha bez wyczucia, obawiając się, że zagłuszy mnie muzyka.
Poczułam zażenowanie. Chciałam być subtelnie uwodzicielska, a wyszła mi z tego parodia. Mimo to zadziałałam na niego i miałam wrażenie, że nagle wszystko zaczęło się dziać w przyspieszonym tempie.
W odpowiedzi na moje słowa nieoczekiwanie złapał mnie w talii i stanowczo, choć delikatnie, pchnął na ścianę tak, że teraz to ja byłam o nią oparta. Chciałam oburzyć się jego zuchwałym zachowaniem, ale zanim zdążyłam choćby pisnąć, przywarł do mnie całym ciałem. Znalazłam się w potrzasku. Na ułamek sekundy serce mi zamarło. Kolejny raz poczułam silny związek z tym nieprzewidywalnym mężczyzną. Pożądanie i chemia były wręcz namacalne. Wzięłam głęboki wdech, podnosząc nieśmiało wzrok. Nasze oczy się spotkały. Muzyka dudniła teraz razem z moim sercem. Marzyłam o wiszącym w powietrzu pocałunku. Ten facet przyciągał mnie silniej niż grawitacja. Pragnęłam go każdym centymetrem ciała i umysłu… Momentalnie ochłonęłam i wiedziałam już, że mu nie ulegnę. Nie dlatego, że nie chciałam, bo chciałam z całego serca. Ale dlatego, że bałam się jak cholera i to było silniejsze od moich pragnień. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak bardzo skrzywdził mnie były partner, który po trzech wspólnych latach zupełnie normalnego życia skatował mnie tuż po tym, jak przyłapałam go na zdradzie. Fizyczne rany okazały się nie tak trwałe jak te psychiczne. Temperamentny twardziel wzbudzał we mnie nieznane mi dotąd podniecenie, ale i paniczny strach. Kiedy poczułam na szyi jego oddech i delikatne muśnięcia ustami, znowu poddałam się chwili.
Zamknęłam oczy i zaczęłam badać jego muskularne ramiona, przesuwając po nich dłońmi. Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo drżą. Splótł swoje palce z moimi wysoko nad naszymi głowami. Nadal nie znałam smaku jego ust, a pragnęłam już poznać każdy skrawek jego ciała. Pulsowanie w intymnych miejscach stawało się coraz bardziej ekstatyczne, z każdą sekundą mocniej wzburzało rozszalałą krew. Intuicyjnie przycisnęłam biodra do jego krocza. Intuicyjnie, bo gdybym miała nad sobą panowanie, nie posunęłabym się do tak odważnego ruchu w stosunku do obcego mężczyzny. Nie poznawałam siebie. Marzyłam, żeby mnie zaspokoił, zgasił ogień pożądania.
– Podziękujesz, jak mi się oddasz – wyszeptał lekko ochrypłym z podniecenia głosem i wreszcie zbliżył usta do moich tak, jak marzyłam przez ostatnie minuty.
Ciarki przeszły po całym moim ciele. Spanikowana spróbowałam się odsunąć, ale ledwo drgnęłam uwięziona między nim a ścianą. Byłam w pułapce, rozdarta w swoich uczuciach. Pragnęłam go, ale nie potrafiłam zrobić decydującego kroku. Poczułam na szyi jego dłoń; objął mój kark. Byłam w jego rękach tak samo krucha jak jeszcze niedawno kryształowa szklanka. Popatrzyłam na niego, jakbym chciała znaleźć w jego twarzy odpowiedź na pytanie, co dalej. Jego spojrzenie płonęło. Kiedy wsunął nogę między moje uda, zesztywniałam. Przestraszyłam się, że sprawy zaszły za daleko i teraz weźmie mnie siłą. W oczach stanęły mi łzy, potem dużymi kroplami popłynęły po policzkach. Spojrzał na mnie zupełnie oniemiały. Nie rozumiał mojej reakcji. Nic dziwnego, sama jej nie rozumiałam. Starł łzę kciukiem, przewiercając mnie wzrokiem na wylot. Jego delikatny dotyk momentalnie mnie uspokoił. Zrobiło mi się głupio. Chciałam go przeprosić, ale szybko się wycofał i zniknął za rogiem. Rozpłynął się w gęstym powietrzu, zostawiwszy mnie kompletnie oszołomioną.
Wciąż przyklejona do ściany, z trudem zbierałam myśli. Nie byłam pewna, co czuję. Chyba powinnam być co najmniej oburzona, ale bez wątpienia nie byłam. Cała sytuacja, którą odtwarzałam w głowie, była podniecająca i obiecująca. Nigdy nikt tak na mnie nie zadziałał. Jednym zdaniem rozpalił mnie do granic możliwości. Zapragnęłam, żeby jego słowa natychmiast przeszły w czyn. Nie poznawałam samej siebie. Jeszcze wczoraj nie planowałam nawet podróży do Anglii. Miałam złamane serce i zniszczoną psychikę. Byłam dziewczyną, która ani trochę nie myślała o próbie związania się z kimś w dalekiej przyszłości. A teraz motyle w moim brzuchu nie dają zapomnieć o mężczyźnie, którego poznałam kilkanaście godzin temu, kiedy uratował mi życie. Zamknęłam oczy, wracając wspomnieniami do porannych wydarzeń na lotnisku. Na mojej twarzy pojawił się mimowolny uśmiech, kiedy przypomniałam sobie, jak wyleciałam za własną walizką przez obrotowe drzwi.
Stanęłam przed terminalem lekko zdezorientowana. Pogoda zdecydowanie nie była typowo angielska. Poczułam się raczej jak w słonecznej Grecji, kiedy ostre promienie od razu zaatakowały moją bladą skórę. Nie bez powodu rodzina żartuje, że w moich żyłach płynie błękitna krew – cerę mam białą jak hrabianka. Z uśmiechem na ustach wzięłam głęboki, ożywczy wdech, delektując się pozytywnym początkiem angielskiej przygody. O przyjemnym pieczeniu skóry zapomniałam, gdy mój wzrok zatrzymał się na nieprzyzwoicie przystojnym mężczyźnie. Znieruchomiałam. Pierwszy raz od traumatycznego wieczoru, kiedy ostatecznie wylądowałam na ostrym dyżurze, spojrzałam na kogoś w taki sposób. Zastygłam, zapominając, dokąd zmierzałam. Ciało dało mi znać, że nawet jeśli nie jestem jeszcze gotowa porzucić celibatu, to mam na to szanse w przyszłości.
Wysoki szatyn z nienaganną fryzurą i idealnie wystylizowanym zarostem wyglądał na typowego Włocha. Ciemny zarost na smagłej karnacji to wizerunek stereotypowo zarezerwowany właśnie dla nich. Wyprostowany i elegancki stał w swobodnej pozie, trzymając jedną rękę w kieszeni beżowych spodni. Błyszcząca czarna klamra na skórzanym pasku wyglądała bardzo stylowo i choć była dość ekstrawagancka, to na tyle nieduża, że tylko dodawała mu klasy. A miał jej dużo. Robił wrażenie nie tylko na mnie. Przechodzące obok kobiety nie mogły się oprzeć i ukradkiem spoglądały na stojącego pod parkometrem młodego boga – ucieleśnienie buzującego testosteronu. Mocne rysy twarzy nie zostawiały miejsca choćby na cień łagodności, wręcz przeciwnie – sygnalizowały twardy charakter. „Pewny siebie samiec alfa” – to idealna definicja tego nieznajomego. Nie potrafiłam określić jego wieku, ale na pewno był starszy ode mnie. Spojrzałam w niebo, śmiejąc się z samej siebie. Oto stoi poważna, jak dotąd myślałam, kobieta i prosi o zachód słońca. Mrok dałby mi szansę zobaczyć oczy tego faceta, teraz ukryte za szkłami przeciwsłonecznych lustrzanek. Opuściłam wzrok, by podziwiać imponujące ramiona – ich mięśnie prawie niezauważalnie, choć nieprzerwanie pracowały pod białą koszulą w charakterystyczną kratę Burberry. Podwinięte rękawy odsłaniały zarośnięte przedramiona, które jeszcze bardziej podkreślały jego męskość. Proporcjonalnie zbudowane i wysportowane ciało było dowodem niebywałej samodyscypliny, cierpliwości i pracy.
– Ej, mała! Tutaj! – usłyszałam, wracając do rzeczywistości.
Rozejrzałam się, namierzyłam machających po drugiej stronie ulicy przyjaciół i ostatni raz spojrzałam na Włocha, który tym razem przyłapał mnie na gorącym uczynku.
Uniósł okulary i wbił we mnie czarne, błyszczące oczy w ciemnej oprawie gęstych brwi. Było w nich widać temperamentny charakter, a kiedy z premedytacją zwilżył koniuszkiem języka usta, nie spuszczając ze mnie wzroku, nie miałam wątpliwości, że dokonałam trafnej oceny. Faktycznie był pewny siebie i zupełnie nieskrępowany. Zagryzłam dolną wargę, spinając się cała z zawstydzenia. Przez chwilę tak tkwiliśmy, wpatrzeni w siebie. Po prostu nie byłam w stanie się ruszyć. To było intymne i pełne napięcia uczucie z erotycznym akcentem. Chciałam doświadczyć smaku prawdziwego romansu. Przez chwilę fantazjowałam, że ten obcy mężczyzna bierze mnie tu i teraz. Pokręciłam głową, przewracając oczami, jakby to była wystarczająca reprymenda dla grzesznych myśli. Powinnam raczej popukać się w czoło, ale zamiast tego z gracją ruszyłam do auta, pilnując, by tym razem walizka mnie nie wyprzedziła.
Nie wiem, co było pierwsze. Okropny hałas klaksonów, pisk opon, krzyk Wiktorii czy uczucie zderzenia ze ścianą. Zorientowałam się tylko, że leżę na ziemi z sercem w gardle. Nie wiedziałam, co się stało ani czy jestem cała. Adrenalina powodowała, że nie czułam bólu. Spanikowana zaczęłam analizować sytuację. Rozglądając się, zdałam sobie sprawę, co się wydarzyło. Chciałam zapaść się pod ziemię. W myślach wyzywałam się od najgłupszych. Słońce, alkohol i piękny Włoch – to wszystko spowodowało, że całkowicie umknęło mi, że w Anglii jest ruch lewostronny. I omal nie wbiegłam prosto pod nadjeżdżający samochód. Gdyby nie ktoś, kto teraz przykrywał mnie swoim ciepłym, pachnącym ciałem i trzymał rękę pod moją głową, zapewne właśnie skończyłabym wakacje. Z głębokiego szoku wyrwał mnie widok mojego bohatera… To on! Ten, przez którego doszło do tej sytuacji.
– Masz szczęście, że ja ciebie też obserwowałem, kruszynko – powiedział niskim, męskim głosem, sprawiając, że moje serce się roztopiło.
Puścił oczko i poderwał mnie na nogi, które zrobiły się miękkie jak z waty. Gdyby nie jego silna ręka na mojej talii, runęłabym z powrotem na ziemię. Obcy mężczyzna dotykał mnie, a ja marzyłam, żeby nie przestawał. Chciałam, choć przez chwilę, czuć, że mogę do niego należeć. Potrzebowałam tego drobnego oszustwa. Dawało mi nadzieję, że jeszcze kiedyś będę potrafiła być z mężczyzną, który nie zawiedzie mojego zaufania. I choć ten twardziel na nowo rozniecał moją kobiecość, to budził też we mnie strach. Jego doskonale zbudowane ciało dawało mi teraz ogromne poczucie bezpieczeństwa, ale z drugiej strony, bicepsy stały się dla mnie symbolem siły, a ta przemocy, która powoduje, że na samą myśl zaczynam się dusić. Z nadmiaru emocji moje policzki nabrały krwistego koloru. Było mi coraz bardziej gorąco, a kiedy kciukiem delikatnie uniósł moją brodę, totalnie odpłynęłam. Mury osłaniające moje serce runęły. Wstrząsnął całym arsenałem moich zmysłów i rozkochał w sobie bez najmniejszego wysiłku. Patrząc w świdrujące oczy, w myślach dziękowałam swojej najlepszej przyjaciółce, że mnie tu ściągnęła. Tym bardziej że kiedy zadzwoniła do mnie wczoraj, mój wyjazd nie był taki oczywisty. Dokładnie pamiętam naszą rozmowę. Wiktoria po prostu zmusiła mnie, żebym ją odwiedziła w Anglii, choć wcale nie miałam na to ochoty.
– Pani inżynier Alicjo Natios! Gratulacje z okazji obrony. – Usłyszałam w słuchawce głos pełen entuzjazmu i uświadomiłam sobie, jak bardzo tęskniłam za tym optymizmem. – A teraz radzę ci zbierać swój piękny tyłek, bo jutro macie z Lilką samolot do mnie – oznajmiła, najwyraźniej nie zamierzając mi nawet wyjaśnić, co to za pomysł.
– Wiki, kochanie! Mnie też miło cię słyszeć – ziewając, wydusiłam zaspanym i wciąż jeszcze pijanym głosem.
Mimo uszczypliwego komentarza nie kłamałam. Kiedy ją usłyszałam, zrobiło mi się cieplej na sercu i poczułam się zupełnie dobrze, co ostatnio nie było normą. Wczoraj oficjalnie zakończyłam studia pierwszego stopnia i uczciłam swój nowy tytuł butelką bardzo słodkiego wina. Teraz wiem, że to nie był dobry pomysł, ale naprawdę musiałam odreagować. Ostatnie miesiące dały mi ostro w kość. Zaczęło się od decyzji rozbudowania mojej działki e-commerce w firmie rodziców. Przychody wzrastały wprost proporcjonalnie do czasu, który musiałam poświęcić pracy. Doby stawały się krótsze, a kiedy wykładowcy zaczęli dokładać nauki, prawie przestałam sypiać. Lubiłam być zajęta. Dawało mi to poczucie spełnienia, ale niestety zaniedbałam swój związek. Przypomniało mi się, że w ogóle mam chłopaka, kiedy nakryłam go w łóżku z inną. Właściwie, dla ścisłości, nakryłam ich na stole i mnie robiło to sporą różnicę. Mimo że oddaliliśmy się od siebie już wcześniej, ten widok mnie poraził. Sceny, której byłam świadkiem, nie mogłam wyrzucić z pamięci przez długie dni i noce. Raniła mnie zdrada mężczyzny, z którym miałam spędzić życie, ale chyba jeszcze bardziej bolało to, że nie był ze mną szczery. Patrzyłam chwilę, jak perwersyjnie brał tamtą dziewczynę, a jednocześnie bawił się z nią jak z przyjaciółką i kochanką. Między nami nigdy tak nie iskrzyło i dlatego było to dla mnie jeszcze bardziej przykre. Poczułam się gorsza, jakbym nigdy go nie pociągała, jakbym nie była dość kobieca. Pamiętam nawet, że zastanawiałam się, czy to nie moja wina, że mnie zdradził. Ironia, teraz to wiem. I wiem też, że kiedyś wyjdzie mi to na dobre, ale na razie miałam zniszczoną psychikę, a moje poczucie własnej wartości legło w gruzach. Fizyczne rany, które zadał mi chwilę później, już się zagoiły, jednak ich ślady zostaną w moim umyśle do końca życia. Nie rozumiem, dlaczego między miłością a nienawiścią jest tak cienka granica. W poniedziałek kochał mnie nad życie, a już w środę upodlił, upokorzył i zdeptał jak karalucha. Pobił mnie dotkliwie, nie mogąc poradzić sobie z moim kategorycznym odejściem, które było bezdyskusyjne i pewne jak nic innego.
– Mów lepiej, co to za niedorzeczny, wariacki i nierealny pomysł – powiedziałam w końcu, odganiając od siebie nieprzyjemne wspomnienia życia, do którego miałam nigdy nie wracać.
– Pomysł jest zajebisty, a twój przyjazd obowiązkowy i konieczny, jeśli chcesz dostać najlepszy, najpiękniejszy i najcudowniejszy prezent w swoim życiu… Chyba nie myślałaś, że nie przygotowałam dla ciebie czegoś totalnie wyjątkowego z okazji obrony?
– Wiesz, myślałam, że nie jestem przekupna, ale to chyba możemy podpiąć bardziej pod ciekawość. – Zmusiłam się do żartu, na który nie miałam ochoty tak samo jak na podróże. Faktycznie zaintrygowała mnie, ale depresja wygrała. – Opowiadaj lepiej, co u ciebie! – zmieniłam temat.
– Och, Alka… – zaczęła anielskim tonem, wzdychając, i już wiedziałam, że znowu wpadła w miłosne sidła. – Zakochałam się po uszy – dokończyła, a ja z trudem powstrzymałam się od śmiechu. – Rudi jest totalnie boski, a najlepsze w nim jest to, że ma kuzyna dla ciebie. – Zachichotała, ale po chwili z powagą wróciła do rozmowy. – A teraz na serio. Wiem, że przeżyłaś piekło i nie w głowie ci mężczyźni. Nie widziałyśmy się od tamtej koszmarnej nocy i strasznie mi źle, że nie mogłam z tobą wtedy dłużej zostać. Nie mogłam też zabrać cię ze sobą, bo musiałaś się obronić, ale skoro jesteś już inżynierem, nie masz nic do gadania. Trzeba naprawić twoją głowę i dobrze wiesz, że tylko ja mogę ci pomóc… – Przerwała w oczekiwaniu na moją zgodę.
Milczałam, szukając wymówki. Byłam wypompowana i strasznie przygnębiona. Te negatywne uczucia bardzo mi ciążyły, chociaż to, jak bardzo, uświadomiłam sobie dopiero w tej sekundzie.
– Wiczku, nie gniewaj się. Wiesz, że cię kocham, ale ja nie dam rady. Muszę pojechać gdzieś do ciepłych krajów, żeby poleżeć i porobić zupełnie nic – wyjęczałam skruszona.
– Wiczku-sriczku! Będziesz odpoczywać, jak się zestarzejesz, a teraz masz dwadzieścia trzy lata i nie pozwolę ci się zachowywać tak, jakbyś miała osiemdziesiąt. Nie obchodzi mnie, że teraz wydaje ci się, że tego nie chcesz. Zabawimy się jak za starych czasów i jeszcze mi podziękujesz. Więc błagam, powiedz po dobroci, że w to wchodzisz i nie muszę osobiście po ciebie lecieć! – skończyła swój czarujący monolog.
Choć wiedziałam już, że nie mam innego wyjścia niż się zgodzić, milczałam. Lubiłam jej słuchać, zwłaszcza że jakimś cudem trafiała do mnie, sprawiała, że coraz bardziej chciało mi się ruszyć z miejsca.
– Alka, potrzebujesz tego, zaufaj mi – namawiała. – Obiecuję, że dam ci nawet czasem odpocząć. Co się zobaczyło, to się nie odzobaczy, trzeba wziąć się w garść i żyć dalej. I czy tego chcesz, czy nie, ja ci pomogę! Poza tym chyba zapomniałaś, że Anglia to twój ulubiony kraj.
– Wiczku… – zaczęłam poważnym głosem. – Okej! – wykrzyknęłam po chwili, nie mogąc dłużej wytrzymać napięcia, i zaczęłyśmy obgadywać szczegóły wyjazdu.
– Niech ten twój nowy ukochany się tobą nacieszy, póki może, bo już niedługo będzie musiał się dzielić ze mną – zażartowałam na pożegnanie.
– See you, Polish girl – wtrącił mężczyzna, który niespodziewanie przechwycił słuchawkę.
Zanim zdążyłam cokolwiek z siebie wydusić, rozłączył się. Swoimi słowami przypomniał mi o dziadku, który właśnie tak mówił do wszystkich kobiet w kraju. Całe życie mieszkał w Anglii. Razem z babcią Wiktorii prowadzili kwiaciarnię. Obydwoje zginęli w pożarze. Poznałyśmy się na ich pogrzebie i od tamtej pory jesteśmy jak siostry. Łączy nas najpiękniejsza, szczera i wyjątkowa przyjaźń, w której nie ma fałszu i zazdrości, co nie zdarza się często w damskich relacjach. Byłabym gotowa wskoczyć za nią w ogień i jestem pewna, że z wzajemnością. Obie bardzo cenimy fakt, że dostałyśmy siebie od życia. Wspólnie ładujemy się swoją energią i nakręcamy do działania. Zebrałyśmy grupę aktywnych dziewczyn, z którymi spotykałyśmy się regularnie raz w tygodniu, organizując przeróżne akcje. A to zbiórki pieniędzy na schroniska, domy starców i chore dzieci, a to robótki ręczne typu szycie wymarzonej kreacji czy inne artystyczne formy ekspresji, a to w końcu imprezy alkoholowo-taneczne i kurs samoobrony. Wiecznie wymyślałyśmy coś nowego, żeby stale być w ruchu. Wiktoria wyjechała do Anglii ponad pół roku temu, bo studia licencjackie są o semestr krótsze od tych inżynierskich, i od tamtej pory nie miałam już tyle energii ani czasu, by ciągnąć to sama. Bardzo brakuje mi tamtych spotkań i dziewczyn, które były równie szczęśliwe jak my, mogąc razem spędzić aktywnie czas. Pomyślałam, że warto by stworzyć taką grupę dla Polek za granicą. Rozmarzona znów zakopałam się w łóżku. Poczułam ogromny przypływ energii i podekscytowania. Chciało mi się żyć bardziej niż kiedykolwiek. Właściwie pierwszy raz od kilku tygodni w ogóle obudziła się we mnie nadzieja i już nie mogłam się doczekać jutra.
Dzień był bardzo intensywny i zleciał błyskawicznie. Nie tylko musiałam spakować się do wyjazdu, ale też opuścić wynajmowaną kawalerkę. Nadmiar rzeczy wywiozłam do rodziców, gdzie postanowiłam spędzić ostatni wieczór przed wylotem. Chciałam wynagrodzić im ten brak czasu. Nie widzieliśmy się kilka tygodni, mimo że mieszkamy w tym samym mieście. Dobrze, że dla nich pracuję, to chociaż biznesowo rozmawialiśmy przez telefon. Rodzice prowadzą sieć sklepów stacjonarnych, a ja ich internetową wersję, czym bez problemu mogę zajmować się zdalnie. Zawsze mieliśmy bardzo dobry kontakt. Może dlatego, że wciąż są młodzi, wyluzowani i przede wszystkim zakochani w sobie, a to dodaje im pogody ducha.
Siedzieliśmy, sączyliśmy wino, w tle leciał film. Uprowadzona to nie był najlepszy wybór dzień przed wylotem ich ukochanej córeczki do kraju, gdzie jest największa różnorodność kulturowa. Porwanie głównej bohaterki zaraz po przyjeździe z przyjaciółką do Paryża potencjalnie dość mocno przypominało mój wyjazd. Przyłapałam rodziców, jak im zrzedła mina. Gołym okiem było widać, że są przerażeni. Sama też zaczęłam mieć wątpliwości. Bohaterka filmu została ostatecznie uratowana, za co w duchu bardzo dziękowałam reżyserowi. Wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę, że w rzeczywistości akcja nie miała szans, ale szczęśliwe zakończenie i tak poprawiło nasze nastroje. Na tyle, żebym w spokoju mogła wsiąść na pokład już następnego dnia.
koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji
Wydawnictwo Akurat
imprint MUZA SA
ul. Sienna 73
00-833 Warszawa
tel. +4822 6211775
e-mail: [email protected]
Dział zamówień: +4822 6286360
Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl
Wersja elektroniczna: MAGRAF s.c., Bydgoszcz