Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Lato w Kalifornii trwa w najlepsze, a wraz z nim rośnie gorączka uczuć między Katie a Connorem. Mężczyzna pochłonięty sprzecznymi pragnieniami toczy ze sobą walkę, a Kate – coraz bardziej niezależna i świadoma tego, czego pragnie – nie ułatwia mu niczego. Jednakże nie zdaje sobie sprawy, że człowiek, którego zna całe swoje życie, skrywa przed nią wiele sekretów i dotychczas pokazywał jej tylko swoją łagodną stronę. Dziewczyna musi przejść przyspieszony kurs dojrzałości i zdecydować o tym, co dla niej najlepsze. A także dla wszystkich wokół. Może jej bestie powinien zostać ktoś w podobnym wieku?
Miłość nie pomaga w obiektywnej ocenie sytuacji. Za to Michael zawsze kręci się w pobliżu, gotów zarówno rozpętać pożar, jak i ugasić.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 486
Redakcja: Beata Kostrzewska/www.grafikaslowa.pl
Korekta: Sylwia Wabnik/www.instagram.com/doporzadku/
Projekt okładki: Justyna Sieprawska/www.facebook.com/justyna.es.grafik
Skład: Andrzej Owsiany/SOWAN Poligrafia Multimedia
Druk: Drukarnia Lega/www.lega.opole.pl
Zdjęcia na okładce:
AnaV (shutterstock.pl)
Tamanna Rumee (pexels.com)
Copyright © Magdalena Winnicka
Copyright © Rs-cars Mariusz Nowak/Natios
Wszystkie prawa zastrzeżone.
Wydawnictwo Natios
www.natios.com.pl
Wydanie I
Wrocław 2023
ISBN 978-83-969669-0-2
Matkom, żonom, córkom, po prostu kobietom.
Ojcom, mężom, synom, po prostu mężczyznom.
Tym, którzy mają łatwość w podejmowaniu wszelkich decyzji i tym, którzy jej nie mają.
Drodzy Czytelnicy!
W trosce o Wasz komfort, mam dla Was kilka słów wstępu.
Po pierwsze, Lovebirds jest ścisłą kontynuacją Besties.
Besties – best friends – najlepsi przyjaciele.
Lovebirds – dosłownie papużki nierozłączki. Można też śmiało powiedzieć gołąbeczki, zakochane ptaszki.
W każdym razie chodzi o to, że o ile przyjaciele… nie powinni ze sobą sypiać (no dobrze, może to rzeczywiście kwestia sporna :P), o tyle w Lovebirds znajdziecie sceny 18+
A teraz życzę Wam przyjemnej lektury.
Rozdział 1
Kate
Z muzyką było u mnie tak, że czasem moje ciało zupełnie jej nie czuło. Taniec stawał się wówczas niemożliwy. Ale dzisiaj… Ach… Dzisiaj absolutnie każda piosenka należała do mnie, melodia jakby krążyła w moich żyłach. Michael kręcił mną na barze, z drugiej strony podskakiwała Naomi, a w dole, na piasku, z każdą chwilą szalało coraz więcej ludzi. Atmosfera była cudowna – taka swobodna, niewymuszona, wakacyjna.
Miałam wrażenie, że jestem lekka jak piórko. Czułam się wręcz niesiona szczęściem, ponieważ spełniło się moje marzenie! Connor kochał mnie w sposób, o którym od lat marzyłam. Ta prawda dopiero co trafiła mnie jak grom z jasnego nieba. Wcześniej najwyraźniej musiałam być w szoku. Oszołomienie ustępowało miejsca coraz większej euforii. Wewnętrzną harmonię pozwoliło mi także uzyskać pozbycie się bolesnej tajemnicy, którą dusiłam w sobie od podstawówki. Opowiedziałam Michaelowi o tym, jak byłam szykanowana przez rówieśników. Uświadomiłam sobie, że to zniszczyło mi życie. Bowiem stałam się kimś, kim nie chciałam być. Czułam się wiecznie jak to biedne dziecko, którego nikt nie lubi. Było mi przykro, kiedy wyobrażałam sobie tę małą dziewczynkę – zawsze samotną, wytykaną palcami, wyśmiewaną, choć nie zrobiła niczego złego. Dziewczynkę, która niczego nie rozumiała. I choć minęła dekada, moje dzieciństwo dalej pozostawało dla mnie zagadką…
Należało przepracować tę traumę u specjalisty dawno temu, zamiast dopuścić, by stała się częścią mnie. Miałam wrażenie, że właśnie ona nie pozwalała mi w jakiś sposób dorosnąć. Tak jakby zatrzymała moją duszę w tej podstawówce…
Ale to już koniec, a przynajmniej naprawdę chciałam się od tego uwolnić. W moim życiu znalazł się nowy ulubiony wartościowy człowiek – Michael. Tak bardzo się cieszyłam, że go poznałam. Ganiłam się za to, że na początku dostrzegałam w nim tylko wady, które w istocie okazały się ogromnymi zaletami. Nie mogłam uwierzyć, że Connor wciąż jeszcze nie odkrył tego samego, co ja, że w ogóle nie docenia własnego brata. Miki był specyficzny, ale w piękny sposób.
Właśnie kolejny raz mnie okręcił, anastępnie zamknął od tyłu wuścisku. Nasze biodra od razu się zsynchronizowały. To chyba pierwszy chłopak, którego dotyk nie budził we mnie dyskomfortu. Oczywiście nie licząc Connora. Miałam problem zcielesnością, choć nie wiedziałam, zczego wynika. Fakt był jednak taki, że nie lubiłam, kiedy ktoś ot tak, znienacka zarzucał mi rękę na ramię, czy choćby tylko je trącał. Na balach idyskotekach zawsze trzymałam dystans ztańczącymi chłopakami, nie tuliłam się do nich tak jak moje koleżanki. Nie umiałam. Do Michaela czułam jednak osobliwą sympatię, typowo kumpelską. Był wkońcu bratem miłości mojego życia.
– Jak na wiecznie naburmuszoną nastolatkę cieszysz się już dość długo, by uznać to za niepokojące. – Miki zaśmiał mi się do ucha, nie przerywając bujania.
– Ha, ha. Nie jestem wiecznie naburmuszona – zaprotestowałam. Czy naprawdę tak mnie odbierano, czy tylko żartował? – Niepokojące jest natomiast to, że jak na wiecznie niewyżytego erotomana wciąż tutaj jesteś – odgryzłam się.
– Och, naiwna dziewico… Jak ty nie znasz jeszcze życia… Poczekaj tylko, aż zaznasz nowego smaku. Będziesz chciała gzić się jak króliczek, caaałą dobę.
Boże… Jakie to było krępujące. Ale inaczej niż zwykle. Sama nie wiedziałam dlaczego. Normalnie zaprzeczyłabym jego słowom dla zasady, teraz jednak czułam się tak szczęśliwa, że parsknęłam śmiechem.
– Jezu, jaki ty jesteś głupi, Mike. Niewiarygodne… Ale nie martw się. I tak jesteś moim nowym bestie. – W ten sposób poinformowałam go, że przejął funkcję swojego brata, który nie mógł już dłużej jej pełnić. To w końcu Michael mi powiedział, że nie ma już besties. Nadszedł czas, byśmy z Connorem stali się lovebirds.
Byłam podekscytowana do granic! Nie mogłam się doczekać.
– Zapomnij, ślicznotko. Przyjaźń damsko-męska nie istnieje. – Miki odepchnął mnie od swojej klaty, ale zaraz przyciągnął na powrót.
– Bzdura! – sprzeciwiłam się. Rozbawiłam go tym.
– Taaak? To pamiętaj, żeby przypomnieć to sobie, jak będziesz ujeżdżać Connora.
Ujeżdżać Connora…
O matko. Aż mi zaschło w ustach. Musiałam odchrząknąć, nim się odezwałam.
– Connor to jeden jedyny wyjątek! Z żadnym innym mężczyzną nie mogłoby się to stać. Mogłabym przyjaźnić się ze wszystkimi na tej planecie. Nikt nie ma szans na coś więcej. Przyjaźń damsko-męska istnieje!
– O jejku, jejku, jakie to romantyczne… – Miki dalej się nabijał.
– Żebyś wiedział. Poczekaj tylko, aż poznasz ten smak, to zobaczysz.
– To w końcu jestem twoim bestie czy wrogiem, że mi tak źle życzysz?
– Zacznę się chyba modlić, żeby się spełniłłłłoooo… – Zacięłam się, bo nagle dostrzegłam Connora. Opierał pośladki o jeden ze stolików i zaciskał na nim dłoń. W drugiej trzymał szklankę i przystawiał ją do ust. Patrzył wprost na nas, a ja nie mogłam oderwać od niego wzroku. Od zawsze był najprzystojniejszym mężczyzną na ziemi, podobało mi się w nim absolutnie wszystko. Szare dresy i biały T-shirt na nikim innym nie mogły wyglądać tak seksownie.
– O! Jaka niespodzianka. – Obejmujący mnie od tyłu Miki prawdopodobnie też zauważył brata. Podczas gdy ja zamarłam w bezruchu, on chwycił moje biodra i zakołysał nimi. – Patrz na niego, Katie. Założę się, że twój przyjaciel właśnie się zastanawia, na ile różnych sposobów ma ochotę umieścić w tobie fiuta.
– Boże, Michael… – Wzięłam zamach łokciem, by go upomnieć. Słowa chłopaka cholernie mi się podobały, ale brzmiały tak… grzesznie, że straciłam śmiałość. Nie mogłam dłużej utrzymywać kontaktu wzrokowego z Connorem. – Nie mów tak – powiedziałam, mimo że myślałam coś zupełnie innego. Mogłabym słuchać takich rzeczy całą dobę! Zdaje się, że byłam doskonałym potwierdzeniem tezy, że jak kobieta mówi „nie”, to znaczy „tak”.
– Och, i już dostajesz małpiego rozumu, dziewico.
– Przestań – bąknęłam. Z całą pewnością byłam już tak czerwona, że nawet zapadający zmrok nie mógł tego zatuszować.
– Ty przestań. On jest czternaście lat starszy. Weź pod uwagę, że pewne twoje zachowania uważa za tak dziecinne, że budzą się jego wspomnienia z czasów, gdy ciągnęłaś cycka. Uwierz mi, to za duży kontrast dla fantazji o tym, co rzeczywiście chciałby, żebyś teraz ciągnęła.
Wiedziałam to wszystko, rozumiałam, ale…
– Nic nie poradzę na to, że Connor mnie onieśmiela. Szczególnie kiedy w uszach wciąż huczą mi jego słowa. – Miałam na myśli to wszystko, co powiedział Michaelowi podczas rozmowy telefonicznej, którą podsłuchiwałam. Wyznał wtedy, że jego przyrodzenie reaguje wyłącznie na mnie, choć użył bardziej niewybrednych określeń. Nie potrafiłam nawet ich powtórzyć, kiedy teraz tak wnikliwie mnie obserwował. – O Boże, Miki! Jak on patrzy…
– Tak, wiem. Masz już kisiel w majtkach! – Roześmiał mi się do ucha. – No ale nic. On cię onieśmiela, a jego hamuje chuj wie co. Nie wróżę wam szybkiego happy endu królewno, ale nie szkodzi. To się ogląda wprost wybornie. – Śmiejąc się, nagle okręcił mnie przodem do siebie.
– Przestań go prowokować – zażądałam. Bałam się, że chłopak straci zaraz zęby.
– Och, daj spokój, Katie. Nic mu się nie stanie, jak trochę ze sobą powalczy.
– Chcę zejść – odparłam stanowczo. Nie umiałam robić Connorowi na złość. Moje ciało stało się miękkie jak z waty. Przestałam czuć muzykę, nie miałam już ochoty na zabawę, a wypity wcześniej alkohol jakby wyparował. – Pomóż mi stąd zejść – poprosiłam, przestępując z nogi na nogę.
– Już ci pomogłem. – Miki puścił mi oczko. Nagle poczułam na łydce dłoń, która powoli przesunęła się na udo. Zesztywniałam. Po chwili wokół moich nóg owinęło się ramię. Wiedziałam, że to Connor. Zamiast odwzajemnić jego spojrzenie, gapiłam się ślepo na Michaela. Ocknęłam się jednak szybko. Nie miałam wyjścia, bo Connor już przyciągnął mnie do siebie. Automatycznie objęłam jego głowę, kiedy straciłam przyczepność z podłożem. Na moment zastygł z twarzą przyciśniętą do mojego brzucha, a potem zaczął bardzo powoli mnie opuszczać. Nasze ciała ocierały się w niezwykle ekscytujący sposób, ale miałam na sobie spódnicę, która się podwijała. Musiałam ją przytrzymać, jeśli nie chciałam, by mój tyłek znalazł się na widoku. I czar prysł w momencie, kiedy zaczęłam się poprawiać. Connor postawił mnie na nogi i zrobił krok w tył. Niepewnie uniosłam powieki, ale okazało się, że unikał mojego spojrzenia. Miki miał rację. Connor rzeczywiście ze sobą walczył. Może faktycznie nic nie mogło mu się stać. Dlaczego więc tak cierpiał? Bo cierpiał – widziałam to po nim. Zerknęłam przez ramię, by znaleźć jakąś otuchę w oczach Michaela. Nie zdążyłam jednak pochwycić spojrzenia chłopaka, teraz już zajętego tańcem z Naomi, bo Connor mnie zaskoczył. Minął moment, nim zarejestrowałam, że mnie objął. W odpowiedzi oplotłam go rękoma w pasie. Chciałam przeprosić za swoje wcześniejsze zachowanie, dlatego stanęłam na palcach, by zbliżyć usta do jego ucha, ale mnie ubiegł.
– Ćśśś… Nie będziemy w tej chwili rozmawiać, kwiatuszku. Właśnie skończyłaś z podnoszeniem mojego ciśnienia. Pójdziesz teraz grzecznie spać, bo żadne z nas nie chce, żebym się zdenerwował jeszcze bardziej, prawda? – Mówił cicho, ale muzyka nie była w stanie zagłuszyć jego głosu, a przede wszystkim nieprzyjemnego tonu. Jednak wcale nie przejęłam się tym ostrzeżeniem. Ten długi dzień obfitował w niespodziewane wydarzenia. Mimo że niektóre z nich wydawały się straszne w chwili, w której się z nimi zetknęłam, to teraz inaczej to postrzegałam. Byłam szczęśliwa i zakochana w Connorze bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
– Jesteś zazdrosny? – zapytałam, pragnąc usłyszeć tylko jedną odpowiedź.
– Zamknij się, Kate – odpowiedział tylko. To miała być przestroga, ale nie wyszło. Zrozumiałam natomiast, że Connor autentycznie się boi. Boi się mnie: nieszkodliwej, czternaście lat młodszej dziewczyny, którą zna lepiej niż ktokolwiek inny.
– Jesteś zazdrosny? – naciskałam. Wiedziałam, że był i podobało mi się to tak bardzo, że uśmiech wypłynął na moje usta mimowolnie. W naturalnym odruchu wtuliłam się w niego mocniej. Jednak nie zdążyłam zaciągnąć się jego zapachem… bo Connor gwałtownie złapał oburącz moją głowę. Wplótł mi palce we włosy i zacisnął je z wyraźną desperacją. Widziałam, że miał napiętą żuchwę, marszczył brwi. Nagle oparł swoje czoło o moje i nasze nosy się zetknęły.
– Przestań – wycedził, ale to tylko sprawiło, że motyle w moim brzuchu rozszalały się jeszcze bardziej.
– Jesteś o mnie zazdrosny, Connor? – powtórzyłam z premedytacją. Męskie dłonie przesunęły się na moje policzki, kciuk delikatnie zbadał usta, a wtedy rozchyliłam je mimowolnie. Trema pojawiła się momentalnie. Spodziewałam się pocałunku, pierwszego w swoim życiu…
– Nie, nie jestem. – Usłyszałam, ale za nic nie uwierzyłam w to stanowcze oświadczenie. Szczególnie że Connor nie patrzył mi w oczy. Ze spuszczonymi powiekami powoli pogładził moje ramiona i czule ujął jedną dłoń. – Ja nie mogę być o ciebie zazdrosny, Katie – szepnął łagodnie.
– A mimo to jesteś. – Byłam pewna, że trafnie dokończyłam jego myśl. Connor jednak nie zamierzał się do tego przyznać. Okręcił mnie gwałtownie i objął od tyłu, a po chwili oparł brodę na moim ramieniu.
– Nie jestem. – Dalej brnął w kłamstwo. – I nie będę – dodał. Rozbawił mnie tym, mój cichy śmiech pochłonęła jednak muzyka. Dopiero teraz tak naprawdę przypomniałam sobie o jej istnieniu. Uniosłam ręce, by opleść kark Connora. Poruszyłam biodrami w rytm piosenki, jednocześnie ocierając się o niego. Niemal natychmiast odepchnął mnie i okręcił, bym znów stanęła z nim twarzą w twarz.
– Jeden taniec i spadasz do siebie, kwiatuszku. – Położył moją dłoń na swoim barku i otulił mnie ramionami. Odległość między naszymi ciałami była mała, ale dla mnie i tak za duża, dlatego zrobiłam jeszcze jeden krok. – Niewinny taniec – doprecyzował, nie pozwalając mi się zbliżyć.
– Skoro nie jesteś ani trochę zazdrosny, to dlaczego miałabym… – Nie dokończyłam, bo Connor wszedł mi w słowo:
– Nie dyskutuj, Catherine.
Powiedział to w taki sposób, że ktoś z boku mógłby pomyśleć, iż się ze mną droczy, ale ja już wiedziałam, że to nie żarty. Connor nie zamierzał przenosić naszej relacji na miłosny grunt, mimo iż tego pragnął. Ku mojemu zdziwieniu nie załamałam się od razu, miałam jeszcze nadzieję…
Rozumiałam problem. Miał przecież wiele do stracenia. Przyjaciół, firmę, dobre imię. Nasz związek w oczach moich rodziców wyglądałby na kompletnie zły, niemoralny, wręcz skandaliczny. Nie zaakceptowaliby go. Ojciec ufał Connorowi bezgranicznie, dałby sobie za jego lojalność głowę uciąć, dlatego w przypadku zawodu chciałby go zabić. Wolałby stracić cały majątek, aniżeli dalej współpracować z człowiekiem, którego nazwałby judaszem. Delikatnie mówiąc. W rzeczywistości padłyby słowa takie jak skurwysyn i pedofil. Wciąż wyglądałam przy Connorze jak mała dziewczynka, ale… przecież przy takim mężczyźnie każda kobieta sprawia takie wrażenie.
Z mojego punktu widzenia wszystko prezentowało się więc w jasnych barwach.
Może miałam klapki na oczach… Kochałam Connora ponad wszystko i wszystkich, więc miałam gdzieś, jak inni patrzyliby na naszą relację.
A może jednak potrafiłam jeszcze myśleć racjonalnie. Nie płynęła w nas ta sama krew, nie wychowywał mnie… jakoś bardzo – pod jednym dachem mieszkaliśmy tylko przez pięć lat. Potem wpadał do Polski, chwilę był moim bestie i wypadał z powrotem do Kalifornii. Może i nasz związek wydawałby się nie do końca moralny, ale… CZY JAKIEKOLWIEK ARGUMENTY MAJĄ PRAWO WYGRAĆ Z MIŁOŚCIĄ? Przecież my nie zaplanowaliśmy sobie tego uczucia. Stało się samo, serce nie sługa.
– Chcę dyskutować, Connor! – sprzeciwiłam się.
– Nie dzisiaj. Idź już do siebie – zażądał, ale… zamiast wypuścić mnie z ramion, zmniejszył ten niewielki dystans między nami do zera. Nasze ciała przylgnęły do siebie ciasno, a Connor przyłożył usta do mojej skroni. – Dobranoc, kwiatuszku.
– Odprowadź mnie – poprosiłam, ściskając go mocniej, by nie dać mu możliwości ucieczki.
– Nie mogę.
– Dlaczego? Chcę tylko porozmawiać.
– Nie dzisiaj. Nie jestem trzeźwy. I wcześniej też nie byłem.
Czy próbował mi wmówić, że pchnął mnie na łóżko i przycisnął do mnie erekcję przez… alkohol? A może miał na myśli same uderzenia, które były za mocne, by nazwać je słodkimi klapsami…? Bo w to, że mnie pragnął wyłącznie, gdy wypił coś mocniejszego, za cholerę nie wierzyłam.
– Myślę, że jednak byłeś trzeźwy – zauważyłam pewnie. – Prze… – chciałam przeprosić go za to, że nie zareagowałam na nasze pierwsze erotyczne zbliżenie tak, jak powinnam, ale wszedł mi w słowo ostrym tonem.
– Kate.
– Connor – odparłam równie stanowczo.
– Ty i ja. My… Jesteśmy besties. Na zawsze. I nic tego nie zmieni. Idź już.
Teraz się załamałam, a nadzieja znacząco przygasła. Bałam się. Dzisiaj poznałam smak pełni szczęścia i od tej pory pragnęłam czuć się tak każdego dnia. Nie chciałam więcej być permanentnie nieszczęśliwa. Z tego powodu wolałam nie zostawać na noc sama. Paraliżował mnie strach na myśl o ponownym ataku stanu lękowego. Nie istniało nic gorszego.
Rozdział 2
Connor
Męczyłem się sam w domu. Miałem sobie za złe, że w ogóle z niego wyszedłem. To była pewnego rodzaju katastrofa. Niby nic takiego się nie stało, a jednak w mojej głowie poczyniło to prawdziwe spustoszenie.
Kochałem Katie niemal od chwili, gdy się urodziła. A teraz byłem także zakochany w Catherine. W dodatku zakochiwałem się w niej jeszcze bardziej, ilekroć tylko na nią spojrzałem. I to tak bardzo, że chciałem tylko jej. Zdrowy rozsądek podpowiadał mi, że winę za tak silny pociąg ponosi wypity alkohol, dlatego nie odprowadziłem dziewczyny do jej pokoju. Bałem się. Ledwo poskromiłem pokusę, by ją pocałować…
Nie miałem pojęcia, o której w końcu udało mi się zmrużyć oko, ale obudziłem się później niż zwykle. Od razu zaatakowały mnie retrospekcje, a ból głowy wyraźnie świadczył o tym, że mam kaca. Te trzy podwójne whisky nie były potrzebne, ale jak inaczej miałem wytrzymać widok Kate tańczącej z Michaelem?
Teraz przynajmniej pojawiła się jakaś nikła nadzieja, że na trzeźwo moje uczucia nie będą tak zintensyfikowane jak wczoraj, ale fakt, że już o niej myślałem, mówił sam za siebie. Powinienem unikać dziewczyny jeszcze gorliwiej niż Michaela…
Postanowiłem pracować dziś z domu. Musiałem jednak udać się do biura po laptopa, a także dopilnować, by Katie niczego nie zabrakło. Przestraszyłem się tego, kim się stałem, kiedy naszła mnie absurdalna myśl, by wyjść przez okno, znajdujące się na tylnej ścianie bungalowu, niewidoczne z biura. W tym momencie należało już zastanowić się nad jakimiś radykalnymi zmianami. Jedyne, co przyszło mi do głowy, to powrót Kate do Polski. Problem w tym, że to kategorycznie nie wchodziło w grę…
W końcu się zebrałem i wyszedłem po ludzku, po prostu użyłem drzwi. Bez komplikacji dotarłem do hotelu, a tam załatwiłem parę spraw i skompletowałem potrzebne do przetrwania w zamknięciu rzeczy…
Jaki byłem naiwny, myśląc, że to dobry pomysł, by się zdystansować od sprawy i skupić na obowiązkach.
Ten dzień okazał się zupełnie nieznośny. Spodziewałem się, że Katie zasypie moją skrzynkę wiadomościami. Tymczasem nie dostałem od niej nawet jednego SMS-a. Nie pukała do mnie. Nie zadzwoniła. Nie dała znaku życia. Od obsługi wiedziałem, że ominęła śniadanie, ale z lunchu i kolacji już skorzystała. Szlag mnie trafiał, bo doniesiono mi też, jak dużo czasu spędziła z Michaelem. Długo ze sobą walczyłem, ale teraz byłem już bliski wyjścia z bungalowu. Tak naprawdę nie przepracowałem ani minuty. Otworzyłem laptopa, ale nawet go nie włączyłem. Nie tknąłem również jedzenia. Nerwy sprawiły, że nie czułem głodu.
W nocy zamiast spać poszedłem biegać, a kolejnego dnia prawie zamieniłem śniadanie na drinka. Odbiło mi. Wiedziałem. Teraz to już naprawdę należało skończyć tę błazenadę.
Ogarnąłem się, chwyciłem komputer i wyszedłem na słońce. I od razu dostrzegłem tego zjeba w wodzie. Na szczęście kierowałem się w przeciwną stronę – do hotelu. Wściekłość na Michaela wciąż była okropnie żywa, nie chciałem mieć z nim nic wspólnego i nigdy nie zamierzałem mu wybaczyć tego, że pozwolił Kate usłyszeć z moich ust to, do czego nigdy nie powinienem się przyznawać. Tłamsiłem uczucia do niej, wypierałem je i bardzo długo rzeczywiście wierzyłem, że moja miłość jest platoniczna. Teraz jednak z perspektywy czasu przypominałem sobie różne sytuacje…
To, jak zapragnąłem ją pocałować na środku skweru jej szkoły. Błyskawicznie przepędziłem wtedy pokusę i uznałem, że to głupi psikus umysłu, niedorzeczny impuls. Nie pozwoliłem sobie na to, by się nad nim zastanowić. Nie dopuszczałem do siebie także przekonania, że w moich oczach Katie była seksowna.
Tak wiele razy zaparło mi dech na jej widok, po czym zadawałem sobie pytania:
Dlaczego musiałem znać ją od chwili, gdy się urodziła?
Dlaczego musiałem widzieć ją, gdy była mała?
Dlaczego jej rodzice to niemal moi rówieśnicy?
Dlaczego przyjaźniłem się tak bardzo akurat z nimi?
Dlaczego nie mogłem mieć Kate tylko dla siebie, na zawsze?
Kurwa… Tego było tak dużo… Podobne myśli wciąż bombardowały mój umysł.
Strasznie źle się czułem, kiedy dotarłem przed drzwi biura. Wszedłem szybko do środka i odetchnąłem z taką ulgą, jakby co najmniej udało mi się schronić przed szalejącą wokół wojną. Oddech ugrzązł mi jednak w płucach, kiedy uważniej rozejrzałem się po wnętrzu. Cholerna pułapka. Za biurkiem siedziała Katie. Znad komputera wystawała jej głowa. Sparaliżowało mnie. Nie zdążyłem się przygotować na konfrontację. Nie mogłem się zdecydować, czy wiać, czy wziąć byka za rogi. Stałem więc jak ten cep, czekając, aż doznam jakiegoś magicznego olśnienia, po którym wszystko się naprawi.
Nawet na mnie nie zerknęła. I to akurat dobrze, bo na trzeźwo nie byłem chyba w stanie udźwignąć jej spojrzenia, ale kiedy uśmiechnęła się do ekranu, to mnie w jakiś sposób otrzeźwiło. Co do cholery? Zamierzała mnie ignorować? Planowała funkcjonować normalnie, podczas gdy moje życie stało się piekłem?
Chrząknąłem znacząco. Pożałowałem tego jednak, gdy uniosła na mnie wzrok. A wtedy przed oczami stanęły mi jej pośladki. Zalała mnie fala wstydu. Nie mogłem znieść tego, że Katie poznała mój mroczny sekret. Powinienem ją zapewnić, że to nie trwa od zawsze. Bałem się, że mogła uważać, iż molestowałem ją w myślach, gdy była młodsza.
Nie miałem odwagi się odezwać. Chciałem wyjść, ale jednocześnie nie mogłem odmówić sobie jej widoku. Była najpiękniejszą kobietą na ziemi. Może tkwiłbym przy tych drzwiach cały dzień, gdyby to Katie nie wstała. Wielkimi oczami śledziłem, jak się zbliża, kołysząc tymi seksownymi biodrami. Spanikowałem.
– Nie podchodź – krzyknąłem, wyciągając rękę. Zadziałało. Zatrzymała się gwałtownie metr przede mną. Brwi podjechały jej do góry, a dolna warga opadła. Zaschło mi w gardle.
– Za kogo ty mnie masz, Connor? – Skrzywiła się z odrazą. – Myślisz, że się na ciebie rzucę? Zakradnę się podstępnie i zgwałcę… czy co? Jestem tu, żeby popracować nad projektem. Mam na sobie kompletne ubranie. A teraz chcę wyjść do łazienki, jeśli oczywiście pozwolisz – zakpiła.
To nie mała Katie mnie załatwiła, ale Catherine. Byłem nie tylko zdenerwowany. Przede wszystkim zostałem zawstydzony, i to tak bardzo, że mogłem jedynie zrobić krok, by przepuścić ją w drzwiach.
Gdy zostałem sam, podszedłem pod klimatyzator i wystawiłem twarz centralnie pod zimne powietrze. Tego mi było trzeba. Założyłem ręce na kark i odchyliłem głowę, by chwilę pooddychać głęboko.
Zająłem w końcu swój fotel, a widząc opadającą klamkę, szybko umieściłem laptopa w stacji dokującej. Powinienem chociaż stwarzać pozory normalności, ale to okazało się niemożliwe. Następne dwie godziny były męczarnią. Katie grzebała w sieci, wysyłała maile i zachowywała się zupełnie swobodnie. Ja z kolei miałem wrażenie, że siedzę na minie. Nie wiedziałem, kiedy wybuchnę, ale czułem, że to zrobię. Samo patrzenie na nią wyprowadzało mnie z równowagi. Chciałem, żeby powiedziała, co jej siedzi w głowie. Wolałem już, by krzyczała, rzucała się, płakała, obrażała mnie, błagała, kochała lub nienawidziła. Cokolwiek z tego byłoby lepsze niż milczenie.
Nie zrobiłem absolutnie nic.
Za to uważnie śledziłem wzrokiem kontury jej ust, sposób, w jaki długie rzęsy rzucały cień na rumianym policzku, śmiesznie zawinięty kosmyk włosów za małym uchem. Podziwiałem jej ramię, a nawet łokieć, który opierała na biurku. Ale spojrzenie najczęściej uciekało mi do miejsca nad kolanem, które miałem na wyciągnięcie ręki. Żałowałem, że spódnica zakrywa łączenie ud. Miałem przemożną ochotę dotknąć skóry Katie… gdziekolwiek. Podjechałem fotelem do przodu, by schować dolną część ciała pod blatem. Wiedziałem już, że prędzej padnę trupem, niż wytrzymam takie męki. Gdyby chodziło jedynie o parę godzin, tydzień czy nawet rok, to zagryzłbym zęby, ale na horyzoncie było całe życie!!!
– Musimy porozmawiać – przerwałem ciszę.
– Jak tylko będziesz gotowy, możesz zacząć – zadrwiła ze mnie.
– Ty mała jędzo! – prychnąłem, okręcając się przodem do niej. Czekałem na jakąś reakcję, ale Katie nie ustosunkowała się ani do moich słów, ani do pozycji. Nie zachichotała, nawet się nie uśmiechnęła! Nie zaprzestała też klikania w klawiaturę. – Jesteś na mnie bardzo zła? – zapytałem o oczywiste.
– Nie, ale jest mi bardzo przykro.
– Katie… – wymamrotałem. Teraz byłem zły na siebie o to, że nie zastanowiłem się, co powiedzieć, nim podjąłem temat. – Myślę, że źle zrozumiałaś moją rozmowę z Michaelem… – zacząłem. Pomysł, by wmówić jej coś takiego, uznałem za arcygenialny! Tylko z wykonaniem miałem problem. Tym razem dziewczyna parsknęła niepohamowanym śmiechem. Po chwili złapała się za usta, ale gdy zwróciła się w moją stronę, wciąż widziałem rozbawienie w jej oczach.
– Tak? W takim razie wyjaśnij, co rzeczywiście miałeś na myśli, mówiąc, że…
– Nie waż się! – krzyknąłem, by zagłuszyć jej słowa. Jakikolwiek cytat z tamtego dialogu byłby strzałem w moje kolano. Temat przewodni stanowił mój fiut, który stawał wyłącznie przy Katie. Tragedia. Jak bardzo po wczorajszej akcji zmienił się mój obraz w jej oczach?
– Tak myślałam, że dobrze zrozumiałam każde zdanie – zadrwiła kolejny raz.
– Przestań – poprosiłem.
– Dobrze, Connor – westchnęła. – Po prostu powiedz, czego oczekujesz, a ja to zrobię.
Widziałem po niej, że nie była to żadna seksualna sugestia, ale i tak wyobraziłem sobie, jak Katie robi to, czego pragnę. Kurwa, to było takie przyjemne, że ledwo zwalczyłem potrzebę, by zasyczeć. Szczególnie gdy oblizała usta – taki jej nerwowy odruch. Wtedy uświadomiłem sobie, że tempo mojego oddechu nie było naturalne…
– Nie jestem w stanie wymazać z pamięci twojego dzieciństwa – wydusiłem. Cholernie trudno przychodziło mi zebrać myśli.
– To nieprawda – zauważyła. – Skoro nie stać cię na szczerość, to po prostu powiedz, jak ma być! – uniosła się.
– Twoi rodzice to moi najlepsi przyjaciele, Katie.
– A ja kim jestem? Albo kim byłam, zanim zacząłeś mnie okłamywać, unikać i odsuwać od siebie? – Wbiła we mnie przepełnione żalem spojrzenie.
– Nie wiem, Kate – odpowiedziałem cicho, ale szczerze. – Niczego już nie wiem – dodałem, patrząc w te niebieskie oczy, które były dla mnie wszystkim. I których nie mogłem stracić. Akurat co do tego miałem pewność. Nie pozbierałbym się, gdyby Kate mnie znienawidziła. – Nie umiem cię konkretnie nazwać, ale marzę, by wrócić do starych czasów.
– Więc zapomnijmy o… TYM.
Jej propozycja wprawiła mnie w zdumienie.
– Dasz radę? – Spojrzałem na nią jak na wariatkę. Jak niby zamierzała zapomnieć? Ja próbowałem, ale to było niewykonalne.
– A czy kiedyś nie dałam? Całe lata dawałam radę. To jest dla mnie tak naturalne, jak oddychanie. Dam. Bylebyś tylko zachowywał się jak dawniej. Tego, jak mnie odpychasz, nie mogę znieść. Potrzebuję starego Connora. Chcę spędzać z tobą czas, rozmawiać, możesz mnie dotykać. Nie podpalę się, nie zjem cię, nie zachowam się niestosownie. Nigdy ci się nie narzucałam, nie żebrałam o twoją atencję, nie przystawiałam się. Wydaje mi się, że nie byłam natarczywa i mam nadzieję, że nie zakłócałam twojego spokoju, ale może się mylę. Może ty cały ten czas traktowałeś mnie jak coś, co przychrzaniało się do ciebie i natrętnie suszyło ci głowę. Może…
– Przestań – przerwałem jej. Byłem w ciężkim szoku, bo miała rację. Kochała się we mnie przez bóg wie ile czasu, ale nigdy się do mnie nie mizdrzyła. – Nie szukaj problemu w sobie.
– A gdzie? Tęsknię… – Głos jej się załamał. – Za tobą – dokończyła ledwo słyszalnie. To była moja Katie. Automatycznie chwyciłem ją w talii i przeniosłem na swoje kolana. Objąłem ramionami i schowałem w nich całą. Desperacko chciałem zatrzymać ją tak na zawsze. Ale wiedziałem, że nie mogę.
– Przepraszam, Katie. Za wszystko, ale głównie za… – Zamilkłem raptownie. Nie dlatego, że nie umiałem znaleźć słów, ale dlatego, że przypomniałem sobie, jak pchnąłem ją na łóżko, a ona wypięła przede mną pośladki. Niemal słyszałem echo tamtych klapsów. Pod wpływem wspomnień uśmiech mimowolnie wypłynął mi na usta. Szybko jednak zniknął, gdy przypomniałem sobie, że Kate nie spodobało się to, tak jak mi.
Dobrze, że mnie teraz nie widziała, bo chowała twarz w zgłębieniu mojej szyi. Pochyliłem się, by zanurzyć nos w jej bujnych włosach. Ich zapach uderzył mi do głowy, a impuls błyskawicznie rozszedł się po ciele. To było tak przyjemne, a zarazem złe, że nie mogłem się zdecydować, co robić. W efekcie jedną dłonią dociskałem do siebie plecy Kate, a drugą odpychałem jej biodro od swojego krocza. Prawdziwy ambaras…
– Za tamto – odezwałem się, nie wiedząc, czy ona jeszcze w ogóle pamięta, o czym mowa. – Przepraszam za tamto – powtórzyłem dosadniej. – Odwaliło mi – użyłem słów, które rzuciła po tamtym incydencie. Zaprzeczyłem im wówczas, bo chciałem, by miała świadomość, że właśnie taki jestem naprawdę. Oczywiście żałowałem tego i teraz wolałem, by o tym nie wiedziała, ale ona właśnie potwierdziła, że pamięta każdy szczegół…
– Nie odwaliło.
– Dałem dupy, Kate. Tak bardzo dałem dupy. Nie powinienem był zachować się w ten sposób.
– Dlaczego nie? – szepnęła, poprawiając się na moich kolanach. Wtuliła się we mnie jeszcze mocniej. Pasowała do mnie idealnie. To dlatego miałem problem z zebraniem myśli.
– Przecież wiesz tyle, co ja… – sapnąłem tylko. Zrozumieliśmy się doskonale. Zapadła cisza. Puściłem biodro Kate, by sięgnąć do jej głowy. Zacząłem ją gładzić i całować, by w ten sposób zapewnić, że jest całym moim światem. Nawet jeśli ten świat stanął w płomieniach.
– Przepraszam, że się schlałam jak jakiś margines. Nie chciałam, przysięgam, że…
– Nic się nie stało, Kate – wszedłem jej w słowo. Chciałem powiedzieć, że każdemu kiedyś urwał się film, ale sam stanowiłem zaprzeczenie tej tezy, bo nigdy nie doprowadziłem się do takiego stanu. – Tylko się upiłaś, to nie zbrodnia. Byłaś całkiem zabawna, kiedy już przestałem się bać o twoje życie.
I rozkoszna.
Ledwo to przeżyłem. Kate nie chciała się ubrać. Wolała przytulać się do mnie nago. A ja to wykorzystałem. Wiedziałem, że nie miała świadomości tego, co robi, ale nie umiałem sobie odmówić… To dlatego potem unikałem jej przez kilka dni.
– Nie chcę wiedzieć, co robiłam – wydusiła ze śmiechem, ale widać było na jej twarzy, że jest zażenowana.
– Och, tylko mi nie mów, że nie planujesz tego powtarzać – zażartowałem.
– Ha ha, bardzo zabawne. – Śmiech Kate tuż przy moim uchu mógłby się nigdy nie kończyć. Tak samo jak luźna atmosfera między nami. Delektowałem się nią w milczeniu, podczas gdy Kate zaczęła mówić coś o swoim nowym nagłym zainteresowaniu psychologią. A ja nie mogłem skupić się na kolejnych zdaniach, bo cały czas jeszcze analizowałem pierwsze. Nigdy nie widziałem u niej takiego zapału. – …i znalazłam kilka kursów… – Zerwała się gwałtownie do swojego laptopa, a ja zupełnie automatycznie zacisnąłem na niej ramiona, by mi nie uciekła. Kate powoli przekręciła głowę, by wbić we mnie zdezorientowane spojrzenie.
– Przepraszam. – Natychmiast poluzowałem uścisk. – Idź na studia w tym kierunku. Kursy będziesz mogła zrobić dodatkowo – podpowiedziałem. Zamiast jednak patrzeć jej przy tym w oczy, złapałem się na tym, że przyglądam się jej malinowym ustom. Zamrugałem szybko, jednocześnie za nowy punkt obserwacji obierając biurko. Kate natomiast poprawiła się na moich kolanach tak ostrożnie, jakby nie była pewna, czy może jeszcze na nich siedzieć. Nie mogła. Ale nie siedzieć również nie…
– Też o tym pomyślałam – przyznała cicho.
– To fajnie. – Flegmatycznie pokiwałem głową. Dopiero teraz poczułem pod palcami gładką skórę. Zorientowałem się, że trzymam dłoń na nagim udzie Kate. Nie powstrzymałem się przed przesunięciem jej odrobinę wyżej. Nie miałem co się okłamywać – podobało mi się to. Tak bardzo, że mój kciuk zniknął pod sukienką.
Pragnąłem dbać o to ciało. To jedyne ciało, które kochałem, ale było dla mnie zakazane. Musiałem się opamiętać. Potrząsnąłem głową i uniosłem wzrok. Kate patrzyła na mnie wnikliwie. Nie zrobiło się niezręcznie, w końcu znaliśmy się od zawsze. Chwila raczej wydawała się przepełniona szczerością, mimo że nie padły żadne wyznania. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że widać po mnie walkę. Sam nie wiedziałem, czy za moment nie przegram i nie pocałuję Kate.
– Mhm – potwierdziła, choć nie miałem pojęcia co.
– No – pociągnąłem nasz wątpliwy dialog, a gdy powtórzyła po mnie to samo, cisnęło mi się na usta: powinniśmy się śmiać czy płakać? Nasze położenie było koszmarnie niedobre i dobre zarazem. Pragnęliśmy czegoś złego.
– Spadaj na swoje krzesło, kwiatuszku – bąknąłem, ale nie zabrałem ręki.
– Mhm – wydała z siebie melodyjny dźwięk. Wciąż nie zrywała ze mną kontaktu wzrokowego.
– Teraz – szepnąłem.
– Aa. Teraz – powtórzyła, wciąż jednak ani drgnęła. Napięcie rosło. Byłem bliski złamania się, dlatego musiałem w końcu zareagować na poważnie.
– Już, Catherine. – Tym razem mój głos nie pozostawiał miejsca na wątpliwości.
– Mhm. – Błyskawicznie wstała. Zauważyłem, jak zaciska wargi w wąską linię, by ukryć zadowolenie.
Rozdział 3
Connor
To nie był epizod. Pożądanie między mną a Kate wciąż było wyczuwalne, wydawało się, jakby wisiała nad nami jakaś niewidzialna jemioła. Minęły tylko dwie godziny, odkąd wypuściłem dziewczynę z ramion, i znów byłem nabuzowany, zły, rozgoryczony, bliski obłędu. W końcu miałem na wyciągnięcie ręki pokusę największą z możliwych, a nie mogłem nic z tym zrobić. Cisza była straszna.
Moja wyobraźnia nieprzerwanie wracała do dnia, kiedy widziałem Kate nago, nieważne, że pijaną. Mogłem się założyć, że i jej myśli krążyły w pobliżu erotycznych rejonów. Widziałem, jak wstrzymuje co któryś oddech, widziałem rumieńce na jej policzkach, widziałem, jak zagryza wargę. Sam chciałem złapać ją między zęby. Czułem się tak, jakbym rozpoczął grę na śmierć i życie. I widziałem już napis „game over”. Zaśmiałem się pod wpływem tej myśli, a zdezorientowany wzrok Katie tylko potwierdził, że naprawdę odchodziłem od zmysłów.
– Dowcip mi się przypomniał – wytłumaczyłem się.
– Jaki? – zapytała. Jej uśmieszek jasno wskazywał na to, że nic a nic nie uwierzyła w moje kłamstwo.
– Catherine – upomniałem ją, akcentując odpowiednio jej imię.
– Opowiedz mi – zachęciła, przechylając głowę. Włosy spłynęły jej kaskadą na jedno ramię, a odkryta szyja przyciągała mnie jak magnes. Opuściłem powieki i wziąłem głęboki wdech.
Bądź silny. Trzymaj się, stary.
– Nie rób tak – powiedziałem wraz z głośnym wydechem. Jednocześnie nie pohamowałem uśmiechu. To, co Katie ze mną robiła, podobało mi się znacznie bardziej niż układanie puzzli kilka lat temu.
No właśnie. Ogarnij się. Niedawno układałeś z nią puzzle. Nie możesz teraz…
Nie tak niedawno. To było zdziesięć lat temu.
– Ja nic nie robię, Connor – wyrwała mnie z zamyślenia. Dopiero teraz otworzyłem oczy. Rozchylone usta dziewczyny przykuły moją uwagę. Chciałem oderwać od nich wzrok, ale wtedy posłała mi uśmiech. Śliczny. Radość tej dziewczyny to był mój priorytet. Od zawsze. I miało tak pozostać już na zawsze. Nie mogliśmy tego zniszczyć.
– Praca – chrząknąłem, wskazując komputer.
– Praca – powtórzyła, nie odwracając wzroku. Jej widok mnie pochłonął. Zawiesiłem się.
– Mhm – mruknąłem tylko. W odpowiedzi ukazał się szereg białych zębów.
– No – pociągnęła psotnie.
– Tak…
– Właśnie.
To nie jest flirt, to nie jest flirt…
A jednak… zarówno tego dnia, jak i następnego powtórzyło się to tak wiele razy, że stało się naszą intymną grą. Bawiłem się równie dobrze, co źle. Nie chciałem tego, ale nie umiałem przestać. Prowadziłem wewnętrzny spór, w efekcie stale miewałem huśtawki nastrojów. W końcu wydarłem się na Katie – i to nie na żarty – żeby natychmiast przestała mnie kokietować. Dopiero gdy wyszła z gabinetu, zrozumiałem, że niczego takiego nie robiła. Mnie po prostu pociągały w tej dziewczynie nawet zwyczajne gesty. Dogoniłem ją na korytarzu i objąłem ramionami od tyłu.
– Przepraszam, Katie – szepnąłem, całując jej policzek.
Nie wróciliśmy do biura. Dzisiaj i tak mocno się w nim zasiedzieliśmy. Teraz spontanicznie skierowaliśmy się do wyjścia z hotelu i podążyliśmy w stronę słońca. Spacerowaliśmy w milczeniu dobre kilka minut, ale nie udało mi się zebrać myśli ani niczego postanowić. Mogłem jedynie oddychać głęboko i delektować się tym, że mam Kate blisko. Wciąż jednak było mi mało, dlatego w którymś momencie ją objąłem. I to też okazało się niewystarczająco satysfakcjonujące. Chciałem więcej, dlatego nieco nieświadomie zatrzymałem nas gwałtownie. Nie wyjaśniłem tego zachowania Katie. Po prostu usiadłem powyżej mokrego piasku i pociągnąłem dziewczynę w dół. Ulokowałem ją sobie między nogami. Mogła się oprzeć na mojej klacie, a ja z przyjemnością okryłem ją ramionami.
Chciałem spróbować szczerej rozmowy. Miałem jednak problem ze zrealizowaniem celu, ponieważ nie powinienem przyznawać na głos, że pragnę ją przytulać inaczej niż dotychczas. A ona i tak o tym wiedziała. Wszystkie karty zostały odkryte. Nie było sensu o tym gadać, bo nic nie mogliśmy zrobić.
– To co z tą psychologią? Skąd taki pomysł? – zagadałem zamiast tego.
– Nie wiem… – Westchnęła. – Coś mnie tknęło, gdy mnie unikałeś i wkręciłam się na poważnie. Jestem już po lekturze pięciu ebooków.
Nie zdziwiło mnie to ani trochę. Kate bardzo szybko czytała, w dodatku ze zrozumieniem. Sprawdziłem ją, gdy miała piętnaście lat. Przesłałem jej książkę, której przeczytanie zajęło mi tydzień. Kate po pięciu godzinach napisała, że skończyła. Oczywiście, że w to nie uwierzyłem, ale odpowiedziała szczegółowo na moje pytania. Od tamtej pory zdarzyło mi się parę razy prosić ją o przeczytanie jakiejś książki branżowej i streszczenie mi jej.
– A wczoraj zasnęłam, słuchając audiobooka – kontynuowała.
– Powinienem mieć wyrzuty sumienia, ale jednak cieszę się, że obudziła się w tobie prawdziwa pasja.
– Tak, chyba tak. Bardzo źle się czułam. Miałam napady lękowe i… O Boże… Naprawdę okropnie to zniosłam i nie chciałabym tego powtórzyć. Spadłam z łóżka i…
– Katie? – przerwałem jej ponownie. Umysł podsunął mi bowiem, by zachować czujność.
– Hm?
– Nie spodziewałem się po tobie takiego wyrachowania! – Parsknąłem śmiechem, dając do zrozumienia, że ją przejrzałem. Ona jednak spojrzała na mnie przez ramię, całkiem zdezorientowana. – Czy ty próbujesz wymusić wspólne mieszkanie? – zapytałem półżartem. W odpowiedzi dolna warga Katie opadła. Po chwili dziewczyna uniosła spódnicę i pokazała mi wielkiego, niemal czarnego siniaka na biodrze. To wzburzyło krew w moich żyłach. Chciałem pobić podłogę, która jej to zrobiła! Chciałem też przyłożyć dłoń do obitego miejsca, ale Kate obciągnęła ubranie.
– Wymuszam jedynie, żebyś mnie nie ignorował, Connor.
– Jezu, skarbie. Nie ignorowałem cię – zapewniłem. Jak miałem jej wyjaśnić, że potrzebowałem wybić sobie z głowy obraz jej cipki, a także słowa, którymi mnie raczyła po pijaku. To mnie zmiotło z planszy… – Przepraszam. Nigdy więcej nie będę cię unikał, przysięgam. Teraz już dobrze sypiasz? Lepiej się czujesz?
– Chyba tak, nie wiem. Nie mam czasu się nad tym zastanowić. Ciągle znajduję coś nowego do przeczytania. Ta dziedzina jest niesamowicie interesująca, ale jednocześnie przeraża mnie to, że nie ma końca. Jest jak studnia bez dna, serio. Cały czas myślę o nieświadomych sposobach unikania i redukowania potencjalnie zagrażających nam uczuć, takich jak strach czy lęk. Nie masz pojęcia, o ile lepszy byłby świat, gdyby każdy zdawał sobie sprawę z istnienia psychologicznych mechanizmów obronnych…
Mówiła otym ztaką fascynacją, że poczułem się jak wukrytej kamerze. Nigdy nie słyszałem uKate takiego potoku słów. Wychyliłem się ponad jej ramieniem, żeby sprawdzić, czy rzeczywiście porusza ustami. Nie przerwała nawet na moment, tym samym sprawiając, że zupełnie się zawiesiłem.
Otrzeźwiła nas dopiero nagła fala, która sięgnęła naszych nóg. Kate pisnęła, a ja od razu podciągnąłem nas wyżej. Nieco niezdarnie, bo przewróciliśmy się na bok. Jednocześnie wybuchnęliśmy śmiechem, ale zamilkliśmy, kiedy Katie przekręciła się przodem do mnie. I jak miałem jej od siebie nie odpychać? Przecież to spojrzenie było niedopuszczalne.
– Musimy iść – szepnąłem niemal w jej usta.
– Och, koniecznie – odparła, rozbawiając mnie tym.
– Katie… – Parsknąłem śmiechem.
– Wolę Kate. – Tym krótkim zdaniem sprawiła, że raptownie spoważniałem. – Nie uciekaj. – Objęła mnie w pasie, choć ani drgnąłem. – Powiedziałam tylko, że wolę, żebyś nazywał mnie Kate. To nic złego.
– Mieszasz mi w głowie, Kate. – Powiodłem dłonią do jej policzka. – Czy to jakieś psychologiczne sztuczki? Powinienem się bać? Analizujesz mój profil psychologiczny?
– Powinieneś być dumny, jesteś moim pierwszym pacjentem.
– O Boże, Katie! – Parsknąłem śmiechem, odchylając się odrobinę. – Ja się autentycznie ciebie boję.
– Daj mi kilka dni. Zastanowię się, jak możemy popracować nad twoją fobią.
– Och, ja wiem jak. Wystarczy, że się zamkniesz. Zdecydowanie za dużo mówisz, zauważyłaś? Gdzie się podziała Katie, którą trzeba ciągnąć za język? Tęsknię za nią – żartowałem sobie. Jej jednak nie było do śmiechu. Nie zareagowała na moje wygłupy. Zamilkła, a po chwili spuściła powieki i tak leżała z głową na moim bicepsie. Wszystko we mnie krzyczało, żebym się pochylił i pocałował te śliczne usta. Miałem w sobie jednak dość siły, by walczyć. Kate była bowiem najważniejsza. Całe szczęście, że nie umiałem świadomie zbezcześcić jej ciała w jakikolwiek sposób. Gorzej, że nie mogłem ręczyć za siebie w nagłych sytuacjach. Bałem się, że kiedyś rzucę się na Kate pod wpływem jakiegoś impulsu. Wiedziałem, że już do końca życia będę musiał się przy niej pilnować. Teraz w pełni nad sobą panowałem, dlatego obniżyłem głowę, by znaleźć się z dziewczyną nos w nos. Trąciłem ją nim, a wtedy uchyliła powieki. Nie spuściła od razu wzroku, co mnie zaskoczyło. Chwila się przeciągała, a my wciąż patrzyliśmy sobie w oczy. Jeszcze niedawno było nie do pomyślenia, żeby Kate wytrzymała moje spojrzenie…
– Connor? – zagaiła. Prawie poczułem jej usta na swoich.
– Co tam, kwiatuszku?
– Jak sobie to wyobrażasz?
Wiedziałem, co miała na myśli. Pytała, jak mają wyglądać nasze życia.
– Nie wyobrażam sobie – odparłem szczerze. Nie mogliśmy być razem, wiedziałem też, że zbudowanie przyszłości u boku kogokolwiek innego nie wchodzi w grę. Wolałem już być sam do śmierci. Moje największe zmartwienie stanowiła Kate. Bałem się, że kogoś pozna, kiedy wróci do Polski i rozpocznie studia. Aua! Nie mogłem nawet o tym myśleć. Uświadomiłem sobie, że się krzywię, dlatego wziąłem powolny wdech i zapanowałem nad mimiką. – Poradzimy sobie, Katie. Damy radę – zapewniłem, posyłając jej wymuszony uśmiech. Na pewno zdawała sobie sprawę, że to kłamstwo. Mogłem się założyć, że cierpienie było widoczne w moim spojrzeniu. Czułem się przytłoczony tym wszystkim.
– Miałeś nie nazywać mnie Katie – wytknęła, zmieniając kierunek naszej rozmowy.
– Nie wygłupiaj się. – Tym razem uśmiechnąłem się szczerze. – Będę cię tak nazywać do końca życia. Wiesz dlaczego?
– Bo nagle postanowiłeś być dla mnie wredny? – podsunęła. Wydałem z siebie dźwięk mający być zaprzeczeniem. Jednocześnie sięgnąłem wolną ręką do jej policzka i odgarnąłem włosy za ucho.
– Bo bardzo cię kocham, Katie. – Cmoknąłem czubek jej nosa.
Długo leżeliśmy wtuleni w siebie przy brzegu oceanu, o którym oboje najwyraźniej zapomnieliśmy. Fala nie sięgnęła nas drugi raz, za to mały skorupiak zainteresował się stopą Kate. Dała o tym znać, głośno piszcząc mi do samego ucha. Tak zakończył się nasz wypoczynek na piasku.
W drodze powrotnej śmialiśmy się niemal przez cały czas. Szkoda, że Kate nagle weszła na grząski grunt…
– Powiedziałeś kiedyś, że mama Michaela się puszcza, a skoro macie tę samą…
– Tak, moja też – odpowiedziałem, nim dokończyła. – I na tym zakończmy.
– Dlaczego?
– Bo naprawdę bardzo nie chcę o tym rozmawiać.
– Przykro mi, że nie chcesz ze mną rozmawiać.
– Nie chcę o tym rozmawiać, Katie – poprawiłem ostrzej, niż było to konieczne. Nic nie mogłem poradzić na to, że temat własnej rodziny drażnił mnie jak mało co. Nie bez powodu Kate, Leon i Lena nie znali mnie od tej strony.
– W takim razie zapytam Mikiego.
– Nie zapytasz! – Podniosłem głos. Miki to równie drażliwy temat, w końcu też należał do rodziny. – Masz się trzymać od niego z daleka.
– Oszalałeś, jeśli myślisz, że możesz mi rozkazywać – zauważyła z opanowaniem. – Będę się z nim widzieć, kiedy zechcę, a tak się składa, że chcę cały czas, bo go u-wiel-biam – wyartykułowała powoli i wyraźnie, a ja struchlałem, słysząc to wyznanie.
To było coś, czego bałem się od wielu lat. Trzymałem Kate z dala od Michaela właśnie ze strachu. W głębi serca wiedziałem, że chłopak jej nie tknie, o to byłem stosunkowo spokojny. Natomiast przerażała mnie myśl, że ona mogłaby pokochać jego. Ten scenariusz przemienił się w koszmar, który nawiedzał mnie systematycznie. Do tej pory nie umiałem choćby znieść samego wyobrażenia o tym, że Kate tworzy z kimś związek. Miałem szczęście, że jak dotąd się to nie stało. Teraz wiedziałem jedno. Kate na zawsze musiała pozostać sama, bo nie przeżyłbym jej widoku w męskich objęciach, a już na pewno padłbym trupem, gdybym do końca życia miał oglądać ją przy swoim bracie. Nie, nie i jeszcze raz nie. Wyglądało na to, że zostałem psem ogrodnika…
– To ty oszalałaś, jeśli myślisz, że pozwolę ci się z nim spotykać. Idź się przebrać, widzimy się na dole za piętnaście minut.
– Teraz to ciebie kompletnie poniosło. – Skrzywiła się. – Widzimy się jutro. W pracy. Dobranoc – pożegnała się stanowczo, nie pozostawiając miejsca na ripostę. Odwróciła się na pięcie i ruszyła żwawym krokiem do hotelu.
– Widzę cię na dole o wpół do! – Podniosłem głos, by na pewno usłyszała, i skierowałem się do bungalowu. Zignorowałem Michaela, który wkrótce pojawił się w moim polu widzenia.
– Rana jeszcze świeża, zrozumiałem! – krzyknął. Powstrzymałem się od przewrócenia oczami. Nie udało mi się jednak poskromić emocji, kiedy niedługo później nie zastałem Kate w umówionym miejscu. Bardzo nie chciałem wchodzić do jej pokoju. Między nami była chemia. Wystawianie się na jej działanie uznawałem za szkodliwe i ryzykowne, a już szczególnie nie powinniśmy znajdować się sami w miejscach niepublicznych. Musieliśmy wpierw nauczyć się z tym żyć. Teraz było jeszcze na to zdecydowanie za wcześnie, ale w nerwach ludzie robią nieodpowiedzialne rzeczy. A ja nie różniłem się od nich. I dlatego stanąłem przed drzwiami hotelowego pokoju. Po ich drugiej stronie znajdowała się Kate. Zapukałem kulturalnie, ale w tym samym czasie wyjmowałem już kartę, która dawała mi dostęp do większości pomieszczeń w budynku. Zostałem zmuszony, by jej użyć. Byłem zły, dlatego pewnie przystawiłem ją do czytnika. Dopiero wtedy się ocknąłem. To nie na miejscu, żebym wchodził jak do siebie.
– To ja, mogę? – odezwałem się, nie zaglądając jeszcze do środka. Nie słyszałem jednak żadnych dźwięków, więc otworzyłem drzwi na oścież. Moje serce raptownie zwolniło. Katie siedziała na łóżku z telefonem w ręce, na jej stopach dostrzegłem wielkie skarpetki. To jej pokolenie miało komiczną modę… I sposób zachowania również. Rzuciła mi przelotne spojrzenie, po czym wróciła wzrokiem do ekranu.
– Oszalałaś? – fuknąłem. – Dlaczego nie odpowiedziałaś? Przestraszyłaś mnie.
– Czym konkretnie? Mogłam się kąpać. Mogłam nie życzyć sobie gości. Mogłam być na zewnątrz i pić piwo z kolegami. Czym tak cię przestraszyłam, Connor? Bo chyba nie pomyślałeś, że wyskoczyłam z pierwszego piętra.
– Yyy… – Zatkało mnie tak bardzo, że dopiero po chwili się skrzywiłem. – Kim jesteś i co zrobiłaś z Katie?
– Odwal się, Connor.
– Odwalić się?! Ja? – Popukałem się w klatę. – Ja mam odwalić się od ciebie? –Skierowałem w jej stronę palec wskazujący. – W życiu się od ciebie nie odwalę, kwiatuszku. A teraz rusz tyłek. Wychodzimy.
– Nie. Ty wychodzisz.
Rozśmieszyła mnie.
– Nie. – W kilku krokach znalazłem się przy łóżku. Pochyliłem się i oparłem dłonie po bokach Kate, zakleszczając ją między ramionami. Następnie zacisnąłem zęby na telefonie, który wciąż trzymała przed oczami, i wyplułem go na materac. – Ty i ja idziemy na kolację – poinformowałem.
– Nie jestem głodna – odparła równie powoli. Ależ ja miałem ochotę zamknąć te niewyparzone usteczka pocałunkiem.
– To posiedzimy i poczekamy, aż zgłodniejesz – wycedziłem.
– Nie. – Kate nie wytrzymała dłużej i zaczęła się śmiać.
– Tak. – Złapałem ją powyżej talii, a po chwili przewiesiłem sobie przez ramię.
Udało nam się wytrwać w tej wesołej atmosferze, dopóki nie usiedliśmy przy stoliku naprzeciw siebie. Moje oczy widziały piękną kobietę. Między nami stały kieliszki czerwonego wina. Mózg nie mógł chwilowo przywołać obrazu Catherine z dzieciństwa. Większość z naszych spojrzeń to flirt sam w sobie. Nie miałem apetytu, wolałem zagryzać wargę, a robiłem to automatycznie za każdym razem, kiedy Kate nerwowo oblizywała usta. Cholernie podobało mi się, jak na mnie reagowała. Rumieńce na jej policzkach jednak nagle zaczęły mi przypominać o dzielącej nas różnicy wieku, jak i o tym, że smarowałem tę buźkę kremem chroniącym przed mrozem. I tak oto mina mi zrzedła, a Michael na horyzoncie nie pomógł.
W efekcie pokłóciłem się z Kate…
Zreflektowałem się później i w nocy zakradłem do jej pokoju. Przespałem cztery godziny, trzymając jak zwykle wiercącą się dziewczynę w ramionach. Kilka razy przyłapałem się na tym, że nieświadomie pieszczę jej ciało przez sen – moja dłoń sama przesuwała się po ramieniu, brzuchu, biodrze, pupie. To niby niewiele, ale wybudzały mnie wyrzuty sumienia. Miałem nadzieję, że ciemność pochłonie moje grzechy. Musiałem uciec, nim świt wyciągnąłby je na światło dzienne.
Swoją resocjalizację zacząłem od zgarnięcia brudnych ubrań Kate. W pokojach hotelowych nie było pralek. Ja u siebie miałem, dlatego wstawiłem pranie od razu po dotarciu na miejsce. Wziąłem też prysznic, by zmyć z siebie wszystkie przewinienia. To jednak nie polepszyło mojego nastroju.
Rozdział 4
Katie
Od pół godziny próbowałam skupić się na pracy, ale nie mogłam ze względu na to, jaki był dzień. Niedziela. Bałam się jej, odkąd skończyła się poprzednia. Wiedziałam, że Emily jest w hotelu, niedługo jako Śnieżka miała zacząć zabawiać najmłodszych. A także byłam boleśnie świadoma tego, że Connor nie siedzi obok mnie w biurze. Nawet nie umiałam nazwać emocji, jakie mną teraz targały. Nie mieściło mi się w głowie, że w nocy przytulał się do mnie wcale nie tak niewinnie, a teraz spędzał czas ze swoją dziewczyną jak gdyby nigdy nic. To już nie tylko bolało, ale także uraziło mnie do żywego. Chciałam mu wykrzyczeć w twarz, żeby mnie więcej nie dotykał. Oczywiście zdawałam sobie sprawę, że tego nie zrobię. Prawda była taka, że pozwoliłabym mu na wszystko, nawet gdyby wziął cholerny ślub. Byłam niezrównoważona emocjonalnie, jeśli chodzi o tego człowieka. Kochałam go za bardzo, wiedziałam to. I nic nie mogłam na to poradzić. Serce nie sługa. Gdyby to było możliwe, wyrzekłabym się tej chorej miłości. Czułam się nią potwornie zmęczona…
Nogi same zaprowadziły mnie na parter. Sala, w której miała niebawem odbyć się impreza, była jeszcze zamknięta, dlatego ludzie na razie tłoczyli się w lobby. Harmider i dziecięce piski sprawiały, że nie słyszałam własnych myśli. Wyszłam na plażę. I tu również panował potworny gwar. Żwawym krokiem ruszyłam do bungalowu Connora. Spodziewałam się, że zastanę go z półnagą Emily. Wiedziałam, że nie powinnam sobie tego robić, ale i tak zapukałam. On przychodził do mnie, kiedy chciał. Dlaczego nie miałabym robić tego samego?
Boże, co ja wyprawiam?!
Przeraziłam się. Zdrowy rozsądek jakby nagle wrócił na miejsce. Connor nie otwierał. Całe szczęście. Gorzej, że wiedziałam, czym jest tak zajęty.
Idź stąd, głupia. On cię nie chce!
Zdążyłam nieznacznie odejść od drzwi w momencie, kiedy te skrzypnęły. Przystanęłam automatycznie, ale dosłownie na ułamek sekundy. Potem udałam, że nie usłyszałam, że się otwierają i ruszyłam dalej.
– Katie? – Głosu Connora nie mogłam już zignorować. Bałam się odwrócić. Bardzo się bałam. Zrobiłam to powoli. Ze spuszczonymi powiekami i zaciśniętymi zębami. – Hej, mała, co się stało? – Jego zmartwiona mina uświadomiła mi, że marszczę brwi. Uniosłam wzrok, biorąc jednocześnie wdech.
Connor był już przede mną. W samych bokserkach. Patrząc na mnie uważnie, ujął oburącz moją twarz.
– Źle się czujesz?
– Zakręciło mi się w głowie od słońca – skłamałam. Nie chciałam, żeby Connor znał powód mojego złego samopoczucia. Doskonale wiedziałam, jak niedojrzała była zazdrość, do której nie miało się prawa.
– Jadłaś śniadanie?
– Nie, a ty?
– Mam dość kiepski strój na pogawędkę na plaży. Chodź do środka. – Cmoknął mnie w czoło i poprowadził do wnętrza, w którym nie byłam od kilku dni. Niepewnie przekroczyłam próg. Może mogłabym jakimś cudem zaakceptować obecność Emily w życiu Connora, ale naprawdę nie chciałam tego oglądać. Na szczęście na razie nigdzie jej nie dostrzegłam. Błagałam, by została w sypialni, jeśli w niej przebywała. Jednocześnie było we mnie coś masochistycznego, bo nie przestawałam myśleć o tym, czy kobieta nie leży na łóżku Connora. Na kanapie usiadłam bokiem, by widzieć drzwi obu pokoi. – Bardzo źle się czujesz? – Connor podał mi szklankę z sokiem pomarańczowym.
– Nie, już wszystko w porządku – zapewniłam.
– Na pewno? Ledwo wróciłem z siłowni. Mogę wziąć szybki prysznic czy powinniśmy iść najpierw coś zjeść?
– Dobrze się już czuję, Connor – powtórzyłam pewnie. Uspokoiła mnie myśl, że Emily wcale tu nie ma. W nieprzyjemny stan wprawiło mnie natomiast przypuszczenie, że ćwiczenia Connora nie były indywidualne i bynajmniej nie odbyły się na siłowni. Nie miałam na to żadnego wpływu, ale i tak bolało. – Możesz wziąć nawet bardzo długi prysznic. Jeśli chcesz, żebym poczekała na ciebie w biurze to…
– Nigdzie sama nie pójdziesz – przerwał mi. Chciałam jeszcze zasugerować, że jeśli zamierzał iść na śniadanie z kimś innym, to również nie ma problemu. Nieważne, że problem wówczas by był. Musiałam tłamsić te rozterki. Miałam w tym wieloletnie doświadczenie. Nie wolno mi było zdradzać swoich uczuć przez większość życia. Dlaczego jeszcze nie przyzwyczaiłam się do bólu? – Daj mi tylko pięć minut. Może się połóż na chwilę, skarbie – zaproponował, nim zniknął w łazience. To już kolejny raz, kiedy nazwał mnie skarbem, roztapiając w ten sposób moje serce. Oddałabym duszę diabłu, by słyszeć to codziennie. Jezu, jak ja okropnie kochałam tego człowieka: całym sercem i każdą nawet najmniejszą komórką w moim ciele. Żadna kobieta nie mogła kochać go mocniej.
Connor nie żartował – jego prysznic był błyskawiczny. Właśnie wyszedł z łazienki. Na biodrach miał zawiązany ręcznik. Wyglądał tak, że nogi miękły…
– Minuta. – Puścił mi oczko, przemykając do sypialni.
– Nie musisz się spieszyć – zapewniłam, śmiejąc się. Ledwo zdążyłam zamilknąć, a on już zjawił się ubrany. I dalej prezentował się zniewalająco. Albo przy niedzieli pozwolił sobie na luz, albo włożył te swoje moje ulubione szare dresy i biały T-shirt w pośpiechu. Miałam do tego zestawu słabość. Wyglądał jak żywa reklama bawełny – tak mi się to zawsze kojarzyło. Może dlatego marzyłam, by zanurzyć się w jego ramionach, jak w świeżo posłanym łóżku.
– Na pewno dobrze się czujesz? – Connor uniósł brew, sugerując, że gapię się na niego nieco za długo.
– Mhm – mruknęłam, zaciskając usta w wąską linię, by się nie zaśmiać. Chyba nie chciałby znać moich myśli, ale za to mogłam się założyć, że na moich policzkach widać było wszystko.
– Właśnie… – Connor zagryzł wargę, robiąc krok w moją stronę.
Rzuć się na mnie, pocałuj…
– Co nie? – pociągnęłam nasz osobliwy flirt i obserwowałam, jak siada koło mnie.
– Taaak… – Pochylił się. Domyśliłam się, że chce zostawić niewinnego całusa na moim policzku. Nie wiedziałam tylko na którym, ale to nie było ważne, bo celowałam w usta. A usta miał duże, takie pełne i właśnie znalazły się w moim zasięgu.
Zamknęłam oczy i przycisnęłam do nich wargi. Moje serce gwałtownie zerwało się do galopu. Nigdy nie pozwoliłam sobie na przesadną śmiałość w stosunku do Connora. Respekt, jaki przez całe życie przed nim czułam, zelżał dopiero kilka dni temu, kiedy dowiedziałam się, że jego miłość do mnie nie jest już platoniczna. A jednak nie pocałował mnie teraz. Oboje stykaliśmy się ustami, nie wykonując przy tym żadnego ruchu. Ja, nawet jeślibym była dość odważna, to i tak nie wiedziałabym, jak się do tego zabrać. Poza tym byłam bliska zawału. Słyszałam tętent krwi w uszach. Myślałam tylko o tym, jak wybrnąć z tej krępującej sytuacji, do której doprowadziłam pod wpływem impulsu. Bałam się poruszyć. Ogarnął mnie tak wielki stres, że nawet nie zarejestrowałam, jak to jest czuć wargi Connora. Aż nagle było już na to za późno, bo się odsunął. Miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą mnie dotykał, poczuło się opuszczone. Nie mogłam otworzyć oczu. Nie wiedziałam, co narobiłam i jakie będą tego skutki. Buzująca we mnie adrenalina wydawała się ogłuszająca, jednak usłyszałam Connora.
– Śniadanie, Catherine – powiedział. Postanowił chyba zignorować mój wybryk. Nie wiedziałam, czy jestem z tego zadowolona. Wolałabym, żeby mnie pocałował. Wszystkie pozostałe rozwiązania tej sytuacji były jednakowo złe.
– Koniecznie – odparłam drżącym głosem, uchylając w końcu powieki. Zdążyłam jeszcze ujrzeć Connora wgapionego w moje usta, nim gwałtownie postawił mnie na nogi i okręcił przodem do drzwi. Jeszcze klepnął mnie w tyłek, bym ruszyła. Sam był tuż za mną. Podejrzewałam, co usiłuje przede mną ukryć, a żeby to potwierdzić, jawnie zerknęłam przez ramię wprost na jego krocze. Trzymał na nim dłoń. Lepszej odpowiedzi uzyskać nie mogłam.
Wow.
Niezwykle mi się to spodobało, choć się speszyłam.
– Patrz pod nogi – wycedził Connor. – Nie chcemy, żebyś się potknęła, prawda? – dodał, rozśmieszając mnie tym.
– Ryzyko rzeczywiście jest ogromne – chciałam zażartować, ale byłam zbyt przejęta, żeby w moim głosie dało się słyszeć wesołość.
– Żebyś wiedziała. Już raz upadłaś. Na łóżko. Przede mną.
Och, mamciuuuu!!!
Byłam tak zszokowana, że zamiast poruszać nogami i oddychać, to stanęłam raptownie, wstrzymując jednocześnie powietrze w płucach. Chciałam, żeby on tak do mnie mówił cały czas!!!
– Kurwa – bąknął Connor. – Przepraszam, Katie. Wymaż z pamięci ostatnie dwie minuty.
Nigdy!!!
Nie zdradziłam jednak swoich myśli. Wyciągnęłam rękę do klamki, ale Connor powstrzymał mnie przed otwarciem drzwi.
– Poczekaj – powiedział, kładąc dłonie na moich barkach. Zastygłam. – Rozumiesz, że… jesteś… doskonała? – zapytał niemrawo inie dał mi możliwości na odpowiedź. – Nie chcę, żebyś czuła się przeze mnie odrzucona, Katie – dodał szybko iznacznie pewniej. – Nigdy bym cię nie odrzucił, gdybym nie musiał.
– Nie musisz – odparłam ledwo słyszalnie. Prawda była jednak taka, że Connor postanowił udać, że tego nie powiedziałam. Pocałował mnie w czubek głowy i zaraz nacisnął klamkę. Kiedy zamykał drzwi, zauważyłam, że jego krocze wyglądało już zupełnie naturalnie. I tak wystarczająco, by zrobić na mnie wrażenie. Ciekawość, jakby to było mieć do niego prawa, trawiła mnie od środka. Tak bardzo tego pragnęłam. I jak zawsze musiałam stłamsić w sobie wszelkie emocje. Tak już wyglądało moje życie. Nigdy nie mogłam być sobą. Nie pozwalano mi wyrażać głośno uczuć. Kazano mi ich… nie czuć, jakby to było możliwe. A teraz przez to wszystko nie wiedziałam, jaka właściwie jestem.
Pogrążyłam się w myślach, próbowałam to powiązać z psychologicznymi mechanizmami. Teraz każdą wolną chwilę poświęcałam na zgłębianie wiedzy w tej dziedzinie. Czułam, że w końcu znalazłam swojego konika. Psychologia mnie fascynowała. Teraz jednak przypomniałam sobie o Emily. Trudno było o niej nie pomyśleć, kiedy weszliśmy do hotelu, bo lobby pękało w szwach. Dzieciaki były wszędzie, a raczej mali oprawcy, bo takie miałam zdanie o rozwrzeszczanych ludziach w młodym wieku. Nie widziałam w nich niczego niewinnego. Swoich rodziców i innych mogli oszukać na te słodkie oczka, ale ja wiedziałam, jak bezwzględni potrafili być, gdy tylko dorośli odwrócą wzrok. Cud, że w tych warunkach usłyszałam, jak Connor zaklął pod nosem. Automatycznie na niego spojrzałam, ale niczego nie wyczytałam z wyrazu jego twarzy.
– Dzisiaj niedziela – stwierdził. Czy to znaczyło, że był zaskoczony? I że wcale nie spędził poranka z Emily?
– Taka kolej rzeczy, że po sobocie następuje niedziela – zauważyłam.
– Nie mądrzyj się, kwiatuszku – bąknął. Jednocześnie złapał mnie za dłoń i pociągnął z powrotem do wyjścia. Nie chciał, żebym zobaczyła Śnieżkę. Dalej zamierzał ukrywać przede mną swój związek. Uważałam to za upadlające. Nie byłam małym dzieckiem, które trzeba trzymać z dala od pewnych tematów.
– Jestem głodna. – Zaparłam się.
– Zabiorę cię na najpyszniejsze śniadanie pod słońcem, obiecuję. – Pociągnął mnie stanowczo. Poddałam się, pozwoliłam mu poprowadzić się na parking.
Nie pytałam o sprawy, którymi mieliśmy się dzisiaj zająć. W firmie wszystko planowano z dużym wyprzedzeniem, dlatego rzadko wyskakiwały problemy. Pracowało się tu bardzo spokojnie, bez ściśle określonych ram czasowych. Bywało, że siedzieliśmy w biurze dziesięć godzin, bywało też, że wcale, a i tak nie powodowało to problemów. Oczywiście inny personel nie miał tak dobrze.
Niechętnie zajęłam miejsce za kierownicą. Connor zmuszał mnie do prowadzenia auta, kiedy tylko nadarzała się ku temu okazja.
Chciałam, a wręcz musiałam wiedzieć, jak wygląda sytuacja z Emily. Ale zupełnie nie wiedziałam, jak o to zapytać. Z tego powodu milczałam. Connor natomiast był całkiem rozmowny. Instruował mnie, jak jechać i jednocześnie opowiadał coś, co bardzo mi się podobało. Dowiedziałam się bowiem, że to mój tata dawał mu pierwsze lekcje obsługi pojazdu. Connor przyjechał do Polski w ramach wymiany uczniowskiej. Miał wówczas czternaście lat, a ja się rodziłam…
– Kiedy Lena zaczęła rodzić, ukradłem wóz twojemu dziadkowi i pojechałem do szpitala, ale nie wpuszczono mnie na oddział.
– Mieszkaliśmy wtedy z dziadkami i wujkiem Tomkiem? – dopytałam, wspominając młodszego brata mojej mamy. Sama nie mogłam tego pamiętać, ale coś mi świtało.
– Niedługo. Dziadek zaczął chorować wkrótce po twoich narodzinach. Następna w lewo – wtrącił i wrócił do tematu. – Wyprowadzili się z babcią i Tomkiem nad morze zaraz po osiemnastych urodzinach Leny.
Wkrótce dojechaliśmy na miejsce, choć wciąż nie wiedziałam jeszcze, co jest naszym celem. Przerwaliśmy rozmowę tylko na moment, żebym mogła zaparkować w pełnym skupieniu. Niedługo później zostałam poprowadzona do wejścia na plażę publiczną, a tam ujrzałam uroczą knajpkę o różowej fasadzie. Wyglądała trochę jak jedna z tych fikuśnych budek ratowniczych. Tyle że była znacznie większa.
Zajęliśmy stolik na tarasie. Na wprost miałam najdoskonalszy widok na świecie – oczywiście samego Connora. Kiedy jednak złożyliśmy zamówienie, musiałam zerknąć w prawo, gdzie w zasięgu wzroku miałam ocean. Nie żeby mnie to jakoś bardzo interesowało… Po prostu przymierzałam się do trudnego pytania.