Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Partner wydania: Muzeum Tatrzańskie w Zakopanem
Kroniki zakopiańskie to zbiór opowieści o ludziach i zdarzeniach z historii Zakopanego, Tatr i Podtatrza, „reportaże z przeszłości” wioski, a potem miasteczka, które powstało u stóp Tatr. Prywatna historia Zakopanego – subiektywna i emocjonalna, odległa od akademickiej dyscypliny, ale prawdziwa. Autor chętniej wybiera włóczęgów niż sportowców, chętniej pisze o wizjonerach niż o statecznych obywatelach, o górskich wycieczkach niż o akademiach ku czci.
Idzie tropem myśli Rafała Malczewskiego, który w 1935 roku notował: „Wraz z torem kolejowym kończy się i Polska, i Europa, i cały wielki świat – ot zaczyna się Zakopane, miejscowość przedziwna i urocza, jedyna na podhalańskiej ziemi, a może i na całym globie. Jakaż bowiem wioska podgórska potrafiła przez szereg lat skupiać wszystko to, co miał naród najlepszego? Były okresy, gdy promieniowała na całą Polskę natężonym życiem kulturalnym przybyszów – najświetniejszych umysłów i najbardziej gorejących serc”. Pisze historię miejsca symbolu, fenomenu z pogranicza jawy i mitu.
"Opowieści? Szkice historyczne? Gawędy? Eseje? Nie wiem, jak nazwać ten gatunek, lecz wiem, że „Kroniki zakopiańskie”, choć wyładowane po brzegi faktami, są lekkie, dowcipne, potoczyste. Po tę książkę sięgnie zarówno stary górołaz, jak początkujący łazik, zakopiański wyga i przejezdny gość. Maciej Krupa umie zaciekawić czytelnika i ma mu wiele do powiedzenia. Przeczytałem z dużą przyjemnością!" Antoni Kroh
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 274
Maciej Krupa
Kroniki zakopiańskie
Wszelkie powielanie lub wykorzystanie niniejszego pliku elektronicznego inne niż autoryzowane pobranie w zakresie własnego użytku stanowi naruszenie praw autorskich i podlega odpowiedzialności cywilnej oraz karnej.
Projekt okładki Fajne Chłopaki
Projekt typograficzny Robert Oleś / d2d.pl
Fotografia na okładce (Odpoczynek na Boczaniu; fot. Stanisław Bizański, 1889) pochodzi ze zbiorów Muzeum Tatrzańskiego im. Dra Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem
Copyright © by Maciej Krupa, 2015
Redakcja Anastazja Oleśkiewicz
Korekta Jadwiga Makowiec i Alicja Listwan / d2d.pl
Redakcja techniczna i skład Robert Oleś / d2d.pl
Skład wersji elektronicznej Janusz Oleś / d2d.pl
ISBN978-83-8049-159-5
Początki Zakopanego – jak to zwykle bywa – giną w pomroce dziejów. Zapisy o nieistniejących dokumentach mieszają się z legendami i mitami. Najstarszy przywilej osadniczy Stefana Batorego z 1578 roku nie zachował się i jest znany jedynie z późniejszych odpisów. Mimo to w 1978 roku hucznie obchodzono rocznicę czterystu lat Zakopanego. Przywilej osadniczy Michała Korybuta Wiśniowieckiego z roku 1670 również znamy tylko z późniejszych odpisów. Ludowe podania mówią o pierwszym pod Tatrami osadniku w pasiastym stroju, którego z tego powodu nazwano Gąsienicą, i wywodzą rozmaite etymologie nazwy „Zakopane”.
Pierwsza zachowana pisemna wzmianka o Zakopanem pochodzi z roku 1605 i została zamieszczona w kronice parafialnej Czarnego Dunajca. W zapisie z 24 października czytamy:
W imię Trójcy Przenajświętszej, Amen. Na cześć i chwałę Panu Bogu Wszechmogącemu, my – Jan Miętusz, sołtys Dunajecki, Wawrzyniec, sołtys Pieniążkowski, Jan Wróblowski sołtys, Tomasz Chochołowski sołtys, Piotr Czerwiński sołtys, Jakub Subski, kościelny i przysiężnik w Dunajcu, w swoim i inszych sołtysów i wszystkich gromad tu zgromadzonych tych opisanych wsi Króla Jegomości, a to jest: Czarny Dunajec, Rogoźnik, Ratułów, Ciche, Podbrody, Chochołów, Załuczne, Podczerwone, Odrowąż, Dział, Pieniążkowice, Długopole, Wróblówka, i należących obecnie do tej parafii kościelnej zarębków: Witów, Dzianisz, Bystre i Zakopana – tu na jedno miejsce się zgromadziwszy, zezwoliliśmy wszyscy ze wsi pomienionych obywatele na to, aby się miał czym kontentować kapłan, sługa boży.
Z zapisu tego wynika jednoznacznie, że Zakopane było już wówczas zarębkiem, czyli niewielką, ale stale zamieszkaną osadą złożoną z kilku domów, gdzieś na polanie wykarczowanej wśród lasu.
Najstarsza wiodąca w Tatry droga prowadziła z Nowego Targu wierchami przez Szaflary i dalej Bańską, przez Ząb, Gubałówkę, Butorowy Wierch w dół do Kir i w głąb Doliny Kościeliskiej do działających tam kopalni i huty. Transport ośrodkowi przemysłowemu w Kościeliskiej zapewniali wówczas mieszkańcy wsi Bańska i Maruszyna. Przeprowadzona przez Zofię Stecką analiza nazwisk z Maruszyny i Bańskiej oraz nazw miejscowych na południowych zboczach i u podnóża Gubałówki dowodzi, że pionierzy osadnictwa w kotlinie zakopiańskiej pochodzili z tych właśnie wsi. Jednym z pierwszych osadników Maruszyny, najbogatszym we wsi gazdą, był niejaki Gubała. Można sądzić, że to od jego nazwiska jako właściciela noszą nazwy Gubałówka i Pasmo Gubałowskie, będące wówczas dla Maruszyny terenami wypasowymi.
W owym czasie w Tatry zapuszczali się poszukiwacze skarbów, zbójnicy, pasterze ze stadami owiec oraz górnicy. Najpierw poszukiwano rud metali kolorowych, a na początku XVIII wieku rozwinęło się tam górnictwo rudy żelaza. W drugiej połowie XVIII stulecia w Dolinie Bystrej wybudowano hutę żelaza, wokół której powstało osiedle stanowiące zalążek dzisiejszych Kuźnic. Początkowy okres kształtowania się Zakopanego kończy pierwszy rozbiór Polski. W 1770 roku cesarzowa Austrii Maria Teresa, pod pretekstem utworzenia kordonu sanitarnego w związku z epidemią cholery, zajęła między innymi teren starostwa nowotarskiego. Dobra królewskie przeszły na własność cesarstwa, a dobra chłopskie pozostały w rękach ich właścicieli.
Na początku XIX stulecia Austria postanowiła sprzedać podhalańskie królewszczyzny. Podzielono je na cztery sekcje i w roku 1824 sprzedano sekcję zakopiańską. Nabywcą był Emanuel Homolacs, którego ojciec Jan osiemnaście lat wcześniej kupił hutę w Kuźnicach. Tamtejszy dwór stał się pierwszą przystanią dla nielicznych jeszcze przybyszów z Polski, a nawet Europy. Później w Kuźnicach powstała także karczma z izbami gościnnymi. Bywali tam artyści, literaci i niespokojne dusze żądne widoku wysokich i dzikich gór. Na północ od Kuźnic, pod Gubałówką, z wolna rosła także wioska.
To jej dzieje chcemy tutaj opisać. Ale nie będzie to suchy, akademicki wykład. Raczej opowieść, historyczna gawęda, gatunek uprawiany z powodzeniem przez Włodzimierza Kalickiego, autora imponującego tomu Zdarzyło się, a nazwany przez niego „reportażem z przeszłości”. Kalicki napisał coś w rodzaju prywatnej historii świata, ja proponuję pracę znacznie skromniejszą – prywatną historię Zakopanego.
W każdym roku jego dziejów starałem się znaleźć jedną historię, która dobrze opisuje to, co działo się we wsi, a potem w miasteczku pod Giewontem lub w górach. Zakopane istnieje pod Tatrami i dzięki nim, historia miasta nierozerwalnie się z nimi wiąże. Dobór lat nie jest ciągły ani konsekwentny, a wybór opisywanych wydarzeń jest całkowicie subiektywny. Nie są to najważniejsze wydarzenia danego roku w jakimkolwiek „obiektywnym”, historycznym sensie. Opisałem te zdarzenia, miejsca i osoby, które wydały mi się interesujące, charakterystyczne, czasem szerzej nieznane. Opisywanym historiom towarzyszą zdjęcia uzupełniające opowieść. Często przedstawiają one miejsca, których już nie ma, i ludzi, którzy już dawno odeszli. Chciałem ich na kartach tej książki zatrzymać. Cezurę czasową wyznacza rok 1939. II wojna światowa i następne lata zmienią radykalnie i nieodwołalnie obraz i charakter Zakopanego. To będzie już inne miasto i zupełnie inna opowieść.
Rafał Malczewski w książce Tatry i Podhale, wydanej w 1935 roku w znanej serii Cuda Polski, poświęcił jeden z rozdziałów Zakopanemu. Znał to miasto jak własną kieszeń, pamiętał jego wiejskie oblicze z początku XX stulecia i splendor modnego kurortu lat trzydziestych. Kochał to miejsce, czemu dawał wyraz w swoich tekstach i obrazach, a jednocześnie potrafił dostrzec i nazwać jego największe wady i bolączki, grzechy i paradoksy. Malczewski zauważył i trafnie opisał swoisty, niepowtarzalny charakter Zakopanego. Miejscowości, która mając wszelkie cechy miejskie, nie jest miastem, ale nie jest także wsią. Tej trwającej do dziś przedziwnej hybrydy powstałej z przemieszania miejscowego żywiołu góralskiego – z jego wyrazistym dorobkiem kulturalnym i niepokornym charakterem – z wysoką kulturą przybyszów, elit intelektualnych i twórczych z wszystkich trzech zaborów. Oddajmy głos Malczewskiemu:
Wraz z torem kolejowym kończy się i Polska, i Europa, i cały wielki świat – ot zaczyna się Zakopane, miejscowość przedziwna i urocza, jedyna na podhalańskiej ziemi, a może i na całym globie. Jakaż bowiem wioska podgórska potrafiła przez szereg lat skupiać wszystko to, co miał naród najlepszego? Były okresy, gdy promieniowała na całą Polskę natężonym życiem kulturalnym przybyszów – najświetniejszych umysłów i najbardziej gorejących serc. Zakopane rozrzucone po równiach i wzniesieniach, przeplatane chatami góralskimi, to znów wielkomiejskimi gmachami, tętni życiem stolicy i nędznej wioszczyny równocześnie. Pokrajane zaledwie kilkoma ulicami, niesfornie zabudowane, oddycha kryształowym powietrzem gór i smrodem samochodowej benzyny, tarza się w bagnach, to wspina na zbocza Antałówki i Gubałówki, zasypia w upalne dnie i znów drży pod batem halnego wiatru. Huczące autobusy rozganiają kierdele owiec redykające do domu, wozy wyładowane plonem łąk i roli ciągną popod okna barów, kawiarni i dancingów zawodzących najmodniejszym tangiem. Nocami płoną elektryczne lampy, ponad nimi księżyc zielonym światłem rzeźbi grań Tatr. Rozlegają się dzikie wycia góralskie w obejściach paradnych hoteli, otoczonych szopami, w których pobekują owce. Wykwint i elegancja przelewa się chodnikami; obok zaś gazdowie rozrzucają gnój na ojcowskiej grzędzie. Wielkie jak wrota lustrzane szyby magazynów łowią męt i ruch uliczny: samochody, narciarzy, wolowatych sietniaków, seledynowe zachody słońca, nędze i wspaniałości ludzi i świata.
Socjolog, publicysta, narciarz i bywalec Zakopanego Andrzej Ziemilski w swojej książce Cud na Kasprowym dał – moim zdaniem – niezwykle lapidarną i trafną definicję naszego miasteczka: nazwał je anegdotą. Niech jego słowa stanowią wprowadzenie do opowieści o tym dziwnym, niezwykłym, nieustannie inspirującym miejscu.
Zakopane jest anegdotą, opowieścią bez początku i końca, poskładaną mniej więcej tak, jak uskładane bywają drewniane ruskie zabawki--babuszki: bajecznie kolorowe, tkwiące jedna w drugiej, od maleńkich do ogromnych. […] Żadne miejsce w Polsce od stu lat – może poza podkrakowskimi Bronowicami? – nie zostało obciążone takim natłokiem literackich symboli, znaków z pozoru tajemnych, a powszechnie uznanych i ważnych; taką koncentracją postaci z pogranicza jawy i mitu. Trudno byłoby spotkać gdziekolwiek na świecie tak regularnie wędrujące gromady ludzi twórczych i kabotynów, ludzi czynu i bezpłodnego marzenia, sportowców i pozujących na nich snobów, desperatów szukających tu zdrowia lub tylko ucieczki przed ostatnią z życiowych prób. Jasna Góra była przez wieki ludowym znakiem nadziei. Tu, pod Giewontem, naród rozdarty zaborami i pozbawiony państwa stworzył swym elitom zastępczą, choć jedynie sezonową stolicę. Przetrwała do naszych czasów.
*
W cytatach z dawniejszych źródeł ujednolicono pisownię i interpunkcję zgodnie z obowiązującymi dziś zasadami. Wykaz cytowanych i wykorzystanych tekstów znajduje się w bibliografii.
Dziękuję wszystkim, którzy podczas pracy nad tą książką służyli mi wsparciem, radą, pomocą i życzliwością. Serdeczne wyrazy wdzięczności zechcą przyjąć: Lesław Dall, Barbara Gąsienica-Józkowy, Marek Grocholski, Antoni Kroh, Zbigniew Ładygin, Zbigniew Moździerz, Stefan Okołowicz, Anastazja Oleśkiewicz, Michał Rusinek, Wojciech Szatkowski, Kuba Szpilka, Anna Wende-Surmiak oraz zawsze życzliwi pracownicy Miejskiej Biblioteki Publicznej w Zakopanem, Biblioteki Muzeum Tatrzańskiego oraz Ośrodka Dokumentacji Tatrzańskiej Tatrzańskiego Parku Narodowego. Szczególnie dziękuję Monice Sznajderman za zaufanie, Piotrowi Mazikowi za pomoc w doborze zdjęć, mojej żonie Beacie za cierpliwość i wsparcie oraz Mamie – za całokształt.
[02] Giewont z Równi Krupowej,1876–1878
W ostatniej ćwierci XVI stulecia w starostwie nowotarskim powstało kilkanaście nowych wsi, ale tuż przed rokiem 1616 napór osadników ustał. Zatrzymali się oni na linii: Chochołów – Ciche – Ratułów – Biały Dunajec – Leśnica. Pojawienie się na Podhalu Wołochów, a wraz z nimi nowej formy organizacji pasterstwa owiec, wpłynęło na dalsze ruchy osadnicze. Przybysze nie przemieszczali się już krok za krokiem wzdłuż dolin głównych rzek Podhala – Białki oraz Białego i Czarnego Dunajca – lecz pojawiali się w podtatrzańskich lasach skokowo i punktowo, przy czym okolice sąsiadujące bezpośrednio z Tatrami zasiedlali ludzie pochodzący z wiosek Niżnego Podhala.
Jest 7 września 1616 roku. Przed sądem landwójtowskim w Nowym Targu stają wdowa z Maruszyny Agnieszka Rubzdelowa ze swoją synową Elżbietą, żoną Pawła, także wdową. Agnieszka i Elżbieta przedstawiają sądowi dokument, który potwierdza, że rok wcześniej – 20 września 1615 roku – zapłaciły siedemdziesiąt złotych podczaszyni krakowskiej i starościnie nowotarskiej Zofii Pieniążkowej za pewną nieruchomość. Oto stosowny fragment dokumentu wydanego w wigilię Święta Narodzenia Najświętszej Maryi Panny roku Pańskiego 1616:
Zofia Pieniążkowa, podczaszyna krakowska, starościna nowotarska, zeznawam tą rekognicją swoją, iżem wzięła od Elżbiety, wdowy z Maruszyny i z dziatkami pozostałymi po Pawle Rubzdelu, za polanę, którą zowią Zakopane, złotych siedemdziesiąt monety polskiej, zostawując tęż przerzeczoną wdowę przy tejże polanie i z dziećmi, jako i Jan Rubzdel z synem swym trzymali nikomu z niej powinowatym nie dając, tylko to, co powinność przynależy do dworu.
A zatem można sądzić, że polana zwana Zakopane jest wówczas własnością Rubzdelów już kilkanaście lub kilkadziesiąt lat. Jan Rubzdel i syn nie żyją, a wdowy po nich, Agnieszka i Elżbieta, idą do sądu w Nowym Targu. W 1616 roku kończą się trwające ponad osiemdziesiąt lat rządy rodziny Pieniążków w starostwie nowotarskim – nowym starostą ma zostać Jan Witowski. Kobiety chcą więc prawdopodobnie w obliczu zmiany władzy potwierdzić swoje prawa do posiadanej polany.
[03] Giewont ze Skibówek, 1876–1878
Z kroniki parafialnej Maruszyny dowiadujemy się, że około połowy XVII wieku jeden z Gąsieniców sprzedał swoją zagrodę w dolnej części wsi niejakiemu Hodowskiemu i przeniósł się za Gubałówkę na teren dzisiejszego Zakopanego. Z księgi ślubów parafii Szaflary wynika zaś, że Rubzdelowie byli spokrewnieni zarówno z Gubałami, jak i z Gąsienicami. Zofia Stecka po porównaniu zapisów owej księgi z dokumentem opisującym porozumienie w sprawie budowy młyna u zbiegu Cichej Wody i potoku Młyniska w Zakopanem, zwanego później młynem Gąsieniców, ustaliła, że dwaj bracia, budowniczowie młyna – Paweł i Jędrzej Gąsienicowie – to w istocie Paweł Rubzdel (zapewne Gąsienica o przezwisku Rubzdel) i Jędrzej Gąsienica. Ich przodek, ojciec lub być może dziad Jan Rubzdel, czy też Jan Gąsienica zwany Rubzdelem, był pierwszym właścicielem polany Zakopane, którą kupił pod koniec XVI wieku i na którą przeniósł się z Maruszyny.
Cytowany powyżej dokument znalazł w latach siedemdziesiątych XX wieku w nowotarskim archiwum państwowym jego ówczesny dyrektor doktor Józef Grzybek i to on zainteresował owym dokumentem Zofię Stecką. Księgę sądu wójtowskiego i ławniczego miasta Nowy Targ za lata 1601–1699 przekazał do archiwum w 1968 roku nowotarski proboszcz ksiądz Józef Dyba, a cytowany dokument znajduje się w niej na stronach 183–184 pod pozycją 385. Jest to najstarszy zachowany dokument historyczny, w którym występuje nazwa „Zakopane”.
Szkot Robert Townson niedawno skończył studia w dziedzinie nauk przyrodniczych w Edynburgu. Po ukończeniu nauki wyruszył – zgodnie z panującym wówczas wśród Brytyjczyków zwyczajem – na swoją grand tour po Europie. Jego celem nie były jednak Włochy, lecz nieznana Europa Środkowa. Zimę poprzedniego roku spędził jeszcze we Włoszech, a w maju udał się do Budapesztu – na Węgrzech zatrzyma się na następne sześć miesięcy.
Latem 1793 roku dociera do Lewoczy, a następnie do podnóża Tatr. To dziś północna Słowacja, a wówczas Górne Węgry. Zatrzymuje się w pięknym renesansowym kasztelu w Strażkach u Horváthów. Pierwszą wycieczkę odbywa do Zielonego Stawu Kieżmarskiego, ulubionego celu podróżników w tamtej epoce. W kolejnych dniach odwiedza Dolinę Dziką, Koperszady, wchodzi na Zadnie Jatki, a w towarzystwie przewodnika Hansa Grossa zdobywa jako pierwszy człowiek wierzchołek Jagnięcego Szczytu (2229 metrów n.p.m.).
Kilka dni później, w południe 14 sierpnia, Szkot wyrusza do Starej Leśnej, gdzie wynajmuje konia i dwóch myśliwych polujących na kozice. Już po zmroku docierają w rejon Siodełka i tam spędzają noc. Następnego dnia dochodzą do Koleby Łomnickiej w Dolinie Małej Zimnej Wody, gdzie zakładają obóz, a służący Townsona rozbija jedną z trzech butli wina, co Szkot określa jako „straszną stratę”. Po zwyczajowych już pomiarach barometrycznych wychodzi z jednym z przewodników przez próg do Doliny Pięciu Stawów Spiskich. Wieczorem obóz w Łomnickiej Kolebie odwiedza trzech poszukiwaczy złota z Kieżmarku „w potarganych sukniach, z błędnym wzrokiem, przejętych »duchem alchemii«”. Opowiadają Szkotowi o swoich bezowocnych dwunastoletnich poszukiwaniach skarbów i złota, które mimo to kontynuują.
W nocy nadchodzi następne załamanie pogody, a towarzysze Townsona snują opowieści o pasterzach, myśliwych i poszukiwaczach skarbów. Ranek jest bardzo wietrzny, Townson wysyła jednego z przewodników z listem do pani Berzeviczy z prośbą o zapas wina, a sam zbiera kolejne okazy roślin w rejonie grani Kościołów.
Następnego dnia – 16 sierpnia – mimo wciąż nie najlepszej pogody uczony z Edynburga w towarzystwie obydwu przewodników i z ciężkim barometrem rusza na szczyt Łomnicy, jak sam pisze – „najwyższy oprócz Krywania w całym łańcuchu Karpat”. Podchodzą na południową grań Łomnicy i dalej granią w kierunku spiętrzenia wierzchołka. Pojawiają się chmury, przewodnicy chcą zawrócić, ale „zgodzili się w końcu na dalszą wspinaczkę po kilku łykach wódki dla dodania sobie animuszu”. Z trudem, klucząc, wspinają się stromymi skałami aż na wierzchołek. Townson wyjmuje barometr i dokonuje pomiarów. Notuje: „przypuszczam, że był to pierwszy barometr, który znalazł się na tym wierzchołku” – i nie mylił się. Wynik pomiaru okazuje się niezwykle dokładny – 2880 jardów powyżej poziomu morza, a więc około 2634 metrów n.p.m. (według obecnych pomiarów – 2632 metry). Niestety widok nie jest najlepszy, szczyt zasnuwają mgły. Schodzą ostrożnie tą samą drogą, chwilami czekając na rozstąpienie się mgieł.
Po drodze słyszą odgłosy kucia w skale – pracę poszukiwaczy złota. Wydaje się prawie pewne, że to jeden z nich – Jakob Fabri, szewc z Kieżmarku – był pierwszą osobą na szczycie Łomnicy. Mógł był tam wejść od strony Doliny Kieżmarskiej przez tak zwane Miedziane Ławki. Brak jednak opisów, dowodów, świadków. Robert Townson jest bez wątpienia pierwszym turystą i badaczem na wierzchołku Łomnicy.
Następnego dnia Szkot wraca do Kieżmarku, a wieczorem w Strażkach bierze udział w wieczornym przyjęciu u Horváthów. W kolejnych dniach zwiedza okolice Smokowca, dociera do Doliny Wielickiej, a potem do Szczyrbskiego Jeziora. 25 sierpnia Townson wraz z kilkoma towarzyszami wchodzi na Krywań. Po kilkudniowym odpoczynku dowiaduje się o możliwości łatwego przekroczenia łańcucha Tatr na północy, a magnesem jest dla niego możliwość odwiedzenia kopalni soli w Wieliczce, popularnej wówczas atrakcji turystycznej w tej części Europy. Z Przybyliny przez Dolinę Raczkową lub Kamienistą przechodzi do Doliny Kościeliskiej. Odwiedza hutę żelaza na polanie Stare Kościeliska, gdzie spędza noc. Następnie przez Czarny Dunajec, Rabkę i Myślenice dociera do Wieliczki. W kolejnych dniach zwiedza Bochnię i Kraków, a 6 września tą samą drogą przez Tatry wraca na Węgry, gdzie dociera 10 września. Nazajutrz opuszcza rejon Tatr i zwiedzając okoliczne miejscowości, udaje się w kierunku Bratysławy. W połowie listopada dociera do Wiednia.
[04] Łomnica (2632 m n.p.m.) – widok współczesny
Swoją półroczną podróż opisze w książce Travels in Hungary with a short account of Vienna in the year 1793 [Podróże po Węgrzech z krótką relacją z Wiednia w roku 1793] opublikowanej w Londynie w roku 1797. Wydanie francuskie ukaże się w Paryżu w latach 1798–1799. Fragment poświęcony Tatrom zajmuje w tym pięćsetstronicowym dziele około sześćdziesięciu stron. Jest to pierwszy z serii naukowo-podróżniczych opisów Tatr, bezcenne źródło do poznania ich wczesnych dziejów.
Townson następnie odbędzie studia na kilku europejskich uniwersytetach i opublikuje szereg prac przyrodniczych. W 1807 roku wyjedzie do Australii, gdzie zostanie właścicielem ziemskim, farmerem, hodowcą i działaczem społecznym. Umrze na antypodach w roku 1827.
Łomnica aż do około 1860 roku będzie uchodzić za najwyższy szczyt w Tatrach, dopiero później prymat przejmie Gerlach. W 1940 roku zostanie ukończona budowa kolei linowej z Tatrzańskiej Łomnicy na szczyt Łomnicy, a w latach pięćdziesiątych XX wieku powstanie tam obserwatorium astronomiczne. Łomnica jest drugim co do wysokości szczytem Tatr i Karpat, ale najwyższym, który można osiągnąć bez wysiłku – koleją linową.
W kontrakcie kupna dóbr zakopiańskich z roku 1824 Emanuel Homolacs zobowiązał się do stworzenia i utrzymania parafii w Zakopanem. To zobowiązanie przeszło następnie na jego spadkobierców. Klementyna Homolacsowa wystąpiła w 1842 roku do władz w Wiedniu o zatwierdzenie parafii, ale decyzja w tej sprawie zapadła dopiero trzy lata później. Latem 1846 roku czterech jezuitów prowadziło w Zakopanem misje, a msze święte odprawiali i nauki głosili w malutkiej kamiennej kaplicy ufundowanej przez Pawła Gąsienicę około roku 1800. Tymczasem zakopiańscy górale wciąż mieli daleko do kościoła – najbliższe świątynie były w Poroninie i Chochołowie. Dopiero w 1847 roku na tak zwanym Pęksowym Brzyzku stanął niewielki drewniany kościółek, a kilka miesięcy później zgłosił się kandydat na zakopiańskie probostwo – ksiądz Józef Stolarczyk, wikary z Tarnowa, pochodzący z Wysokiej koło Jordanowa, liczący wówczas trzydzieści jeden lat.
Jest 6 stycznia 1848 roku – Święto Trzech Króli. Tego właśnie dnia ksiądz Józef Stolarczyk uroczyście obejmuje parafię podczas odprawianej przez siebie mszy świętej. Parafianom przedstawia go osobiście fundatorka Klementyna Homolacsowa, na której cześć maleńki drewniany kościółek ma za patrona świętego Klemensa. Podczas instalacji księdza Józefa Stolarczyka proboszcz z Czarnego Dunajca, a zarazem dziekan nowotarski ksiądz Tomasz Bryniarski dokonuje poświęcenia kościoła.
O pierwszych trudnych chwilach pod Tatrami dowiadujemy się z zachowanego w archiwach tarnowskiej diecezji życiorysu księdza Stolarczyka, spisanego przez niego własnoręcznie zapewne około roku 1875. Zakopiański pleban pisze o sobie w trzeciej osobie piękną, archaiczną polszczyzną:
Po największej części z namowy ks. Józefa Wilczka, na tedy profesora pastoralnej teologii, swego poprzedniego profesora, którego serdeczność i pożyteczne, bo praktyczne protekcje są zawsze w pamięci, podał się na nowo kreowane beneficjum w Zakopanem. Na rekomendację natenczas ks. kan. Krola beneficjum to otrzymał 30 listop. 1847 roku nań instytuowany z – 6 stycz. 1848 instalowanym został. Z Tarnowa do Zakopanego przybywszy, w nader smutnym znalazł się położeniu, albowiem niewielkiej oprócz tylko zbudowanej kaplicy nic więcej nie zastał, ni kościoła, ni mieszkania, ni inwentarza – a to najgorsze – ciemny, gruby lud, którzy na nowo przybyłego księdza – i to jeszcze przez dziedziczkę, z którą wiedli zacięty proces prezentowanego – z daleka i z ukosa poglądali. Poniewierać się konieczne było z mieszkaniem pod jednym dachem u gospodarza. Żyć w ścisłym tego słowa znaczeniu nie było z czego, a kredensa kościelnego nie było, bo do tego parafianie przyzwyczajeni nie byli – żądać od nich było nieporada, by nie powiedzieli, że nasz ksiądz przyszedł zdzierać. O sporządzenie cmentarza potrzeba było dopiero u Wys. Rządu się upominać – co rychłego nie odnosiło skutku. Całe plebana utrzymanie wynosiło 170 r. z kasy rządowej i 90 r. M.K. ze Skarbu Państwa. Kilkakrotnie przychodziła myśl rezygnowania – ale tę myśl paraliżowała z łaski Bożej nabyta wiara.
Stolarczyk mieszka w domu Jana Gąsienicy-Staszeczka przy Krupówkach, żyje skromnie i ostro zabiera się do pracy. Jak pisze dalej w cytowanym dokumencie, w ciągu następnych trzydziestu lat rozbuduje drewniany kościółek, zapełni go wiernymi, zbuduje plebanię, założy cmentarz i szkołę parafialną. Dla mieszkańców i coraz liczniejszych gości stanie się autorytetem, zostanie członkiem założycielem, a później członkiem honorowym Towarzystwa Tatrzańskiego.
Ale na razie przeżywa trudne chwile, czemu daje świadectwo w pisanej przez siebie kronice parafialnej:
Pleban – bez plebanii, bez kościoła, bez inwentarza, zgoła bez wszystkiego. Do tego lud na pół dziki, chytry i chciwy, którzy zbiegli się koło mnie, aby coś zyskać, nie z nauki, ale z grosza, a ja byłem bez grajcara, za funkcje, np. pogrzeby, nic nie płacili – bo mając jedną kobietę, co im trupów do kościoła do Chochołowa odwoziła – na pokropieniu poprzestawali; poznawszy to wszystko – i jeszcze że mało kto Ojcze nasz uczciwie zmówić potrafił – oprócz niektórych przecież o zbawienie dbałych – pomimo że tak w Chochołowie, jako i Poroninie mieli najgorliwszych pasterzy – ale dla oddalenia mało kiedy, po większej części raz lub dwa razy na rok, zajrzeli do kościoła.
[05] Stary Kościół
Przez czterdzieści pięć lat posługi w Zakopanem pozna wielu wybitnych przybyszów spędzających czas pod Giewontem: Jana Matejkę, Henryka Sienkiewicza, Tytusa Chałubińskiego, Kazimierza Przerwę-Tetmajera, Stanisława Witkiewicza. W towarzystwie przewodników nieźle pozna Tatry, stając się jednym z najwybitniejszych taterników swojej epoki. Zdobędzie wiele spośród najwyższych szczytów, w tym Gerlach, Łomnicę i Lodowy; w 1867 roku dokona pierwszego wejścia na Baranie Rogi (2536 metrów n.p.m.), jeden z wybitnych szczytów Tatr Wysokich. Stanie się bohaterem licznych wspomnień z Zakopanego i utworów literackich. Pozostawi po sobie kronikę parafialną, cenny dokument wczesnej historii miasta.
Ksiądz Józef Stolarczyk umrze w Zakopanem 6 lipca 1893 roku i spocznie na Starym Cmentarzu, który założył. Towarzystwo Tatrzańskie nada przełęczy pomiędzy Baranimi Rogami a Czarnym Szczytem nazwę Przełęcz Stolarczyka. Ferdynand Hoesick zaliczy go w poczet „legendowych postaci zakopiańskich”. W 1985 roku ulica łącząca Kasprusie z Kościeliską zostanie nazwana jego imieniem.
Józef Ignacy Kraszewski w drugiej połowie XIX wieku zaliczał się do gigantów literatury polskiej. Literacko niebywale płodny, był także publicystą, dziennikarzem, malarzem i grafikiem, osobą niezwykle popularną. Od dawna interesował się Tatrami, tatrzańskim piśmiennictwem i malarstwem, wybierał się tu już w 1858 roku. Musiało to być mocne pragnienie, bo pisał o nim w nader wyrazisty sposób: „Są w życiu człowieka pragnienia i marzenia tak natarczywie go napastujące, iż się im w końcu obronić nie może, nie umie, nie chce i ażeby się ich pozbyć, ulec im musi. Taką zmorą były dla mnie od dawna Tatry i widoki górskie, których byłem spragniony, okoliczności nie dozwoliły aż do 1866 r. wykonać tej wędrówki zamierzonej od dawna”.
10 sierpnia 1866 Kraszewski wyruszył z Krynicy, gdzie odbywał kurację „u wód”, by przez Czorsztyn i Niedzicę, wzdłuż Dunajca, dotrzeć do Nowego Targu, w którym przenocował. Wieczorem z Kotliny Nowotarskiej po raz pierwszy zobaczył Tatry i zachwycił się tym widokiem. Następnego dnia, w sobotę 11 sierpnia, w deszczu i chmurach, które kompletnie zasłoniły góry, dotarł do Zakopanego. Zamieszkał w domu Gąsieniców-Sieczków: „Czekała nas tu już bardzo wygodna kwatera w ślicznej, nowej, a czystej chacie włościańskiej, ale przez okienko jej nawet najbliższego Giewontu dojrzeć nie było można”.
W niedzielę lało jeszcze bardziej. Kraszewskiego odwiedzili ksiądz Eugeniusz Janota, autor jednego z pierwszych przewodników po Tatrach, oraz Walery Eljasz. Rozmawiali między innymi o sobotnim wypadku, kiedy to w dniu przyjazdu Kraszewskiego do Zakopanego w Chochołowie spadająca z rusztowania belka zabiła budowniczego tamtejszego kościoła księdza Wojciecha Blaszyńskiego. W poniedziałek dalej lało, ale w trakcie dnia chmury nieco się rozstąpiły i po południu pisarz udał się na krótką wycieczkę do Doliny Kościeliskiej.
Jest wtorkowy ranek 14 sierpnia 1866 roku. Nareszcie świeci słońce, chmur już nie ma, ale szczyty Tatr błyszczą bielą – w nocy wysoko w górach spadł śnieg. Kraszewski wraz z towarzyszącym mu Eljaszem spędzają ranek na rysowaniu na werandzie domu Sieczki, a około południa decydują się na przechadzkę do Doliny Strążyskiej. Oddajmy głos pisarzowi:
Mimo wezbranych strumieni i niezmiernie oślizgłej ziemi puściliśmy się bez przewodnika we dwóch do Strążysk.
Majestatycznie piękna jest Kościeliska Dolina, lecz choć nadchodzący deszcz całej nie dozwolił obejrzeć Strążyskiej, ledwie bym nie powiedział, iż więcej ma jeszcze uroku, rozmaitości, malowniczości. Wszędzie ta sama cisza i pustkowie, świat jakby wymarły, góry okryte w większej części jodłami i świerkami, ziemia zasypana tysiącami kamieni, jakby gruzami i zwaliskami po jakiejś burzy; strumienie tylko spienione, białe lecą, rozbijając się o głazy; zwierząt, ptactwa prawie nie widać; człowieka i pracy jego nie czuć; kraj milczenia i marzenia, a tak piękny! W tej ruinie mieszka spokój wiekuisty. Życie nawet roślinne nie jest zbyt bujne, nie ma charakteru zdobywczego, nie rzuca się, nie skrywa, nie przywłaszcza, skromnie wciska i wegetuje powoli. Wonią fiołków czuć różową pleśnią pokryte kamienie, zapach jodeł i wilgoci się z nią łączy. Linie krajobrazu surowe są i uroczyste. Na Strążyskach, jakby zwaliska starego zamku, wznoszą się obite i opłukane szczyty zębate oryginalnych kształtów. Tuż przy nich dwa samotne buki z białą korą, pochylone wdzięcznie, niemal jedyne. Jodła wystrzelająca sinym słupem cienkim z ziemi króluje tu prawie sama jedna. W jej wzroście, postaci, liściu drobnym jest coś słabowitego, biednego. Po korze gałęzi czepiają się wąsate mchy, które ją jedzą. Mech, pleśń, rdza, liszajce, mikroskopowe istoty – są to właściwi mieszkańcy dolin! Nieznacznie obejmują wszystko, gnieżdżą się wszędzie, kamień nawet oprzeć się im nie może. Ledwiem usiadł rysować, i Giewont, i Giewontczyk okryła mgła, chmura sina spuściła się w dół, zwinęła w kotlinie, deszcz znowu. I trzeba było przez wezbrane strumienie wpław co najrychlej do chaty uciekać…
Tak kończy się relacja Józefa Ignacego Kraszewskiego z wycieczki do Zakopanego i w Tatry, która zostanie opublikowana dwa lata później w popularnym tygodniku „Kłosy”. Towarzyszyć jej będzie drzeworyt na podstawie rysunku Kraszewskiego, zatytułowany Widok z Tatrów: Dolina Strążyska. Tyle pozostanie po jego wyprawie z roku 1866. Ale zostanie też pamięć, malarskie i literackie ślady. Jeszcze w tym samym roku artysta namaluje olejny obraz Szczyt górski, a rok później Pejzaż górski. W Dreźnie powstaną liczne grafiki na podstawie rysunków z Tatr. W powieściach Czarna perełka (1871) i Wielki nieznajomy (1872) część akcji będzie się toczyć na Podtatrzu i w Tatrach. Nie brak też akcentów tatrzańskich w publicystyce Kraszewskiego. W 1874 roku pisarz otrzyma honorowe członkostwo Towarzystwa Tatrzańskiego, na co odpowie listem, w którym zadeklaruje doroczną wpłatę pięciu talarów na jego potrzeby i napisze: „Posłałbym Wam i co o Tatrach, ale z mojej wycieczki do Pienin i Tatr oprócz rysunków nic nie wywiozłem. Teraz już liche zdrowie ledwie by pozwoliło pomyśleć o nowej wycieczce”.
[06] Dom Sieczki przy ulicy Kościeliskiej, w którym w 1866 roku mieszkał Józef Ignacy Kraszewski, 1953
W 1877 roku Pośrednia Kościeliska Brama w Dolinie Kościeliskiej zostanie oficjalnie nazwana Bramą Kraszewskiego. W roku 1879, w pięćdziesięciolecie pracy twórczej, na skale w tejże bramie zawiśnie tablica upamiętniająca wizytę pisarza. Druga tablica znajdzie się na domu Sieczki przy ulicy Kościeliskiej 52, który będzie nawet czasem nazywany Domkiem Kraszewskiego, choć pisarz spędził w nim zaledwie kilka dni. W Zakopanem jedna z ulic otrzyma jego imię. I choć mało kto czyta dziś Kraszewskiego, to tysiące turystów – nawet o tym nie wiedząc – przechodzą co roku w Dolinie Kościeliskiej przez bramę jego imienia.
W pierwszym okresie obecności człowieka w Tatrach, od około XV wieku, jego stosunek do przyrody opierał się zasadniczo na motywach ekonomicznych. Z lasów pozyskiwano drewno do celów budowlanych i na opał. Wypasano stada owiec, polowano na zwierzęta. Za szczególnie cenne trofea uważano zwierzęta charakterystyczne wyłącznie dla Tatr, a więc takie, których nie można było upolować nigdzie indziej – kozice i świstaki. Na kozice polowali górale mieszkający na Podtatrzu, a w węgierskiej części Tatr, w dobrach księcia Christiana Hohenlohego, organizowano nawet oficjalne polowania. Podobno on sam zabił w Tatrach ponad tysiąc kozic.
Główka kozicy z charakterystycznymi rogami była cennym myśliwskim trofeum i poszukiwaną ozdobą domu. A ludowa wiara, jakoby świstacze sadło stanowiło remedium na wszelkie możliwe choroby, powodowała wielki popyt na te tatrzańskie gryzonie. Już w 1851 roku wybitny geolog Ludwik Zejszner jako pierwszy zwrócił uwagę w swoich publikacjach na zagrożenia przyrody tatrzańskiej oraz malejące pogłowie kozic i świstaków. Za wcześnie jednak było na reakcję społeczną. Idea ochrony przyrody w Europie i na świecie jeszcze się na dobre nie narodziła.
We wrześniu 1865 roku w Krakowie, nakładem Komisji Fizjograficznej Akademii Umiejętności, opublikowano broszurę zatytułowaną Upomnienie Zakopianów i wszystkich Podhalanów, aby nie tępiliświstaków i kóz. Autor tej wydanej anonimowo, niewielkiej, osiemnastostronicowej broszury po raz pierwszy jednoznacznie stwierdzał, że zabijanie kozic i świstaków jest złem, a kłusownictwo – zajęciem haniebnym. Społeczną kampanię w sprawie ochrony tych zwierząt prowadzili od 1865 roku: ksiądz Eugeniusz Janota, Maksymilian Nowicki i ksiądz Jędrzej Pleszowski. Już współcześnie badacze piśmiennictwa tatrzańskiego ustalą, że broszurę napisał właśnie Janota.
Była to pierwsza publikacja, która wprost wskazywała na potrzebę ochrony przyrody tatrzańskiej. Tekst rozesłano do podhalańskich urzędów i proboszczów z prośbą o rozpropagowanie jego treści wśród góralskiego ludu. Nowicki i Janota szukali szerokiego wsparcia dla swojej inicjatywy – w Towarzystwie Zoologiczno-Botanicznym w Wiedniu, w Komisji Fizjograficznej Towarzystwa Naukowego Krakowskiego, w rozmaitych urzędach i w prasie. To dzięki ich staraniom i za zgodą właścicieli dóbr zakopiańskich w 1866 roku w urzędzie powiatowym w Nowym Targu zaprzysiężono dwóch byłych myśliwych, a zarazem znanych przewodników – Jędrzeja Walę i Macieja Sieczkę – jako strażników kozic i świstaków w Tatrach. Dwa lata później, 5 października 1868 roku, galicyjski Sejm Krajowy we Lwowie uchwalił ustawę „względem zakazu łapania, wytępiania i sprzedawania zwierząt alpejskich, właściwych Tatrom, świstaka i dzikich kóz”. Projekt ustawy powstał z inicjatywy Maksymiliana Nowickiego i księdza Eugeniusza Janoty. Była to pierwsza ustawa tego typu na świecie.
Jest 19 lipca 1869 roku. Franciszek Józef I, „z Bożej Łaski cesarz Austrii, apostolski król Węgier, król Czech, Dalmacji, Chorwacji, Slawonii, Galicji, Lodomerii i Ilirii”, w swoim gabinecie w pałacu Schönbrunn pod Wiedniem wśród stosu innych dokumentów podpisuje uchwaloną dziewięć miesięcy wcześniej we Lwowie ustawę. Zgodnie z procedurą dokument zacznie obowiązywać 21 sierpnia 1869 roku. Realizacja jego zapisów wymagać będzie dalszego utrzymywania „zaprzysiężonej straży” złożonej z dwóch dzielnych górali – Macieja Sieczki i Jędrzeja Wali. Pensje strażnikom będą nadal płacić z własnych środków Janota i Nowicki.
Kim byli ludzie, którzy okazali gotowość do łożenia latami na tak wówczas abstrakcyjny cel? Wszak myślistwo stanowiło ulubioną rozrywkę dobrze urodzonych, a kłusownictwo często okazywało się koniecznością dla ubogich. Eugeniusz Janota z braku funduszy na studia został księdzem. Był profesorem języka i literatury niemieckiej na Uniwersytecie Lwowskim, przyrodnikiem, taternikiem, autorem wielu publikacji na tematy tatrzańskie, w tym pierwszego polskiego przewodnika po Tatrach. Maksymilian Nowicki był jednym z czołowych polskich zoologów, pierwszym polskim profesorem zoologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, autorem licznych publikacji w tej dziedzinie, współtwórcą Towarzystwa Tatrzańskiego, stałym bywalcem Zakopanego i Tatr.
Kiedy w 1874 roku powstanie Towarzystwo Tatrzańskie, najważniejsza organizacja dla rozwoju turystyki tatrzańskiej i samego Zakopanego, jako jedno ze swoich statutowych zadań wymieni ono kontynuację starań o ochronę kozic i świstaków oraz utrzymanie straży leśnej. W 1875 roku ponownie w tym charakterze zatrudnieni zostaną Wala i Sieczka. Po kilku latach w wyniku współpracy z Węgierskim Towarzystwem Karpackim Towarzystwo Tatrzańskie do listy gatunków wymagających ochrony dopisze jeszcze limbę, cis i szarotkę.
[07] Kłusownicy Maciej Sieczka Kulawy i Marcin Majerczyk
W roku 1888 na łamach „Pamiętnika Towarzystwa Tatrzańskiego” ukrywający się pod pseudonimem X Wielkopolanin ksiądz Bogusław Królikowski po raz pierwszy wprost wezwie do utworzenia w Tatrach parku narodowego. Autor zaproponuje w swoim tekście, aby Tatry Polskie stały się pomnikiem dla Adama Mickiewicza, a do wykupu Tatr i założenia parku narodowego zasugeruje wykorzystanie składek społeczeństwa na budowę pomnika wieszcza w Krakowie.
W 1912 roku powstanie w Zakopanem Sekcja Ochrony Tatr Towarzystwa Tatrzańskiego pod przewodnictwem Jana Gwalberta Pawlikowskiego, mająca na celu ochronę krajobrazu i przyrody Tatr. Była pierwszą na ziemiach polskich organizacją poświęconą wyłącznie sprawom ochrony przyrody. Rok później Pawlikowski opublikuje we Lwowie fundamentalną dla refleksji o ochronie przyrody w Polsce rozprawę zatytułowaną Kultura a natura.
Mimo rozmaitych prób przed II wojną światową nie uda się objąć Tatr całościową ochroną. W 1949 roku na Słowacji, będącej wówczas częścią Czechosłowacji, na obszarze Tatr Wysokich i Bielskich powstanie Tatranský národný park. 30 października 1954 roku Rada Ministrów PRL na podstawie Ustawy o ochronie przyrody wyda Rozporządzenie o utworzeniu Tatrzańskiego Parku Narodowego. 1 stycznia 1955 roku wspomniane rozporządzenie wejdzie w życie.
Kozica stanie się najbardziej wyrazistym symbolem Tatr. Mimo że po II wojnie światowej pozostanie w Tatrach jedynie dwadzieścia sześć kozic, to gatunek przetrwa. W latach osiemdziesiątych XX wieku w Tatrach Polskich będzie ich blisko trzysta, a w słowackich – niespełna sześćset. Pod koniec stulecia z nieznanych przyczyn pogłowie kozic w całych Tatrach spadnie do zaledwie dwustu czterdziestu jeden sztuk. Wspólne liczenie tych zwierząt w roku 2014 przyniesie rekordowy wynik: trzysta siedemdziesiąt jeden kozic po polskiej i tysiąc osiemnaście po słowackiej stronie granicy. Nie sposób nie pomyśleć, że to także zasługa dwóch światłych polskich profesorów z XIX stulecia – Eugeniusza Janoty i Maksymiliana Nowickiego.
Z końcem lipca przyjechał do Zakopanego doktor Tytus Chałubiński. Towarzyszyły mu żona Antonina, jej córki z pierwszego małżeństwa: Elżbieta, Emilia i Maria, oraz córka Chałubińskiego Jadwiga. Doktor chciał odetchnąć atmosferą wolności panującą w cieszącej się autonomią Galicji. Do odwiedzenia Zakopanego, gdzie był poprzednio pod koniec lat pięćdziesiątych XIX wieku, zachęcała go również gorąco znana aktorka Helena Modrzejewska. Czas upływał mu na górskich wycieczkach. Na szczycie Gubałówki postawił uroczyście żelazny krzyż jako wyraz ekspiacji za zerwanie małżeństwa z Anną Leszczyńską i poślubienie Antoniny Krzywickiej – swojej młodzieńczej miłości. Nieco wcześniej doszło do pojednania Chałubińskiego z jej pierwszym mężem Kazimierzem Krzywickim. Nikt nie spodziewał się nadejścia zarazy.
Jak napisał w kronice parafialnej zakopiański proboszcz ksiądz Józef Stolarczyk: „Czerwiec był mokry, za to lipiec, sierpień i wrzesień, nawet październik ciepły i piękny”. Mimo tej słonecznej pogody na wieś spada, jak grom z jasnego nieba, epidemia cholery. Oddajmy ponownie głos księdzu Stolarczykowi:
Reszta tekstu dostępna w regularniej sprzedaży.
Prezentowane w książce zdjęcia pochodzą ze zbiorów: Muzeum Tatrzańskiego im. Dra Tytusa Chałubińskiego (MT), Ośrodka Dokumentacji Tatrzańskiej Tatrzańskiego Parku Narodowego (ODTTPN), Muzeum Narodowego w Krakowie (MNK), Narodowego Archiwum Cyfrowego (NAC), kwartalnika „Tatry TPN” (T), Stowarzyszenia Muzeum Harcerskie im. Olgi i Andrzeja Małkowskich w Zakopanem (MH), Macieja Krupy (MK) oraz Wisławy Szymborskiej (WS).
[01] Okładka – Odpoczynek na Boczaniu; fot. Stanisław Bizański, 1889, MT
[02] Wprowadzenie – Giewont z Równi Krupowej; fot. Awit Szubert, 1876–1878, MT
[03] 1616 – Giewont ze Skibówek; fot. Awit Szubert, 1876–1878, MT
[04] 1793 – Łomnica (2632 m n.p.m.) – widok współczesny; fot. Beata Malinowska, MK
[05] 1848 – Stary Kościół; fot. Walery Eljasz Radzikowski, MT
[06] 1866 – Dom Sieczki przy ulicy Kościeliskiej, w którym w 1866 roku mieszkał Józef Ignacy Kraszewski; fot. Zbigniew Kamykowski, 1953, MT
[07] 1869 – Kłusownicy Maciej Sieczka Kulawy i Marcin Majerczyk; fot. Stanisław Barabasz, MT
[08] 1873 – Cmentarzyk choleryczny u zbiegu ulicy Nowotarskiej i alei 3 Maja – widok współczesny; fot. Maciej Krupa, MK
[09] 1874 – Dom Kacki pod Reglami, u wylotu Doliny ku Dziurze – widok współczesny; fot. Maciej Krupa, MK
[10] 1875 – Pierwszorzędni przewodnicy tatrzańscy. W drugim rzędzie od lewej: Wojciech Roj, Jędrzej Wala starszy i Szymon Tatar, w pierwszym rzędzie od lewej: Jędrzej Wala młodszy i Maciej Sieczka; fot. Awit Szubert, 1876–1878, ODTTPN
[11] 1876 – Szkoła Przemysłu Drzewnego (w środku) przy Krupówkach, 1890; MT
[12] 1882 – Dwór Towarzystwa Tatrzańskiego, przed 1892; MT
[13] 1884 – Willa Modrzejów; MT
[14] 1885 – Zakład wodoleczniczy doktora Andrzeja Chramca na Chramcówkach, 1894; fot. Walery Eljasz, MT
[15] 1886 – Stanisław Witkiewicz, autoportret, ok. 1890; MT
[16] 1888 – Pierwsza własna siedziba Muzeum Tatrzańskiego imienia Doktora Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem, 1896; fot. Walery Eljasz, MT
[17] 1889 – Ignacy Jan Paderewski; MT
[18] 1889 – Władysław hrabia Zamoyski (w środku) w towarzystwie nieznanych mężczyzn w Tatrach, ok. 1900; MT
[19] 1891 – Helena Modrzejewska; zdjęcie ofiarowane przez Stanisława Ignacego Witkiewicza Edmundowi Strążyskiemu, zwanemu przez Witkacego Tymbeuszem lub Tymbciem, z odręcznym dopiskiem: „W Imieniu Matki Chrzestnej ofiarowuje Tymbciowi Witkacy (Helena Modrzejewska) 1932 IINP24NΠ4mNJM2m [nie palę papierosów od dwudziestu czterech dni, nie piję alkoholu od czterech miesięcy, nie jem mięsa od dwóch miesięcy]”; MT
[20] 1892 – Kazimierz Przerwa-Tetmajer; T
[21] 1894 – Henryk Sienkiewicz; MT
[22] 1896 – Studium do Panoramy Tatr (widok z Miedzianego), Ludwik Boller i Stanisław Janowski, 1894, olej, płótno, 150 × 305 cm; MNK
[23] 1897 – Dom pod Jedlami na Kozińcu; MT
[24] 1898 – Pustelnia Świętego Brata Alberta na Kalatówkach, 1963; fot. Jerzy Darowski, MT
[25] 1899 – Odjazd pierwszego pociągu z Zakopanego, 25 października 1899; fot. J. Ryś, MT
[26] 1900 – Wojciech Brzega; fot. Zakład Bizańskich w Zakopanem, MT
[27] 1901 – Poświęcenie krzyża na Giewoncie, 19 sierpnia 1901; MT
[28] 1902 – Mapa spornego terenu nad Morskim Okiem; ilustracja do tekstu Przebieg sprawy nad Morskim Okiem, „Goniec Tatrzański I” 1894, nr 1, s. 3
[29] 1902 – Okładka broszury Waleriana Dzieślewskiego z projektem budowy kolei na Świnicką Przełęcz; ODTTPN
[30] 1903 – Kościelec; fot. Stefan Zwoliński, MT
[31] 1904 – Czerwony Dwór, dawniej Władysławka, przy ulicy Kasprusie – widok współczesny; fot. Maciej Krupa, MK
[32] 1905 – Od lewej: Batyżowiecki Szczyt, Zadni Gerlach, Przełęcz Tetmajera, Gerlach. Widok z Kończystej; fot. Józef Olszewski, MT
[33] 1906 – Restauracja U Wnuka – widok współczesny; fot. Maciej Krupa
[34] 1907 – Z pierwszych zawodów narciarskich w Zakopanem, 1911; fot. Stanisław Zdyb, MT
[35] 1908 – Sekcja Turystyczna Towarzystwa Tatrzańskiego na grani Opalonego w drodze na uroczystość otwarcia nowego schroniska nad Morskim Okiem, 15 sierpnia 1908; fot. Mieczysław Karłowicz, MT
[36] 1909 – Zwłoki Mieczysława Karłowicza na lawinisku pod Małym Kościelcem, 11 lutego 1909; fot. Stanisław Barabasz, MT
[37] 1910 – Klimek Bachleda; fot. Stanisław Eljasz Radzikowski, „Pamiętnik Towarzystwa Tatrzańskiego” 1911, t. 32, frontyspis
[38] 1911 – Sanatorium Dłuskich w Kościelisku, 1903; fot. Walery Eljasz Radzikowski, MT
[39] 1912 – Bronisław Malinowski w pokoju Stasia, 1912, fot. Stanisław Ignacy Witkiewicz; MT
[40] 1913 – Zdjęcie ślubne Olgi i Andrzeja Małkowskich, 1913; MH
[41] 1914 – Willa Konstantynówka przy ulicy Jagiellońskiej; MT
[42] 1914 – Jadwiga Janczewska, ok. 1913; fot. Stanisław Ignacy Witkiewicz, MT
[43] 1914 – Pomnik i Muzeum Lenina w Poroninie; fot. Władysław Werner, MT
[44] 1915 – Jerzy Żuławski w mundurze legionisty; MT
[45] 1916 – Matka Boska Zbigniewa Pronaszki na Bazarze Polskim, 1916; WS
[46] 1917 – Rafał Malczewski; MT
[47] 1918 – Stefan Żeromski w Zakopanem; MT
[48] 1919 – August Zamoyski wjeżdża do Zakopanego, kończąc swoją rowerową eskapadę na trasie Paryż–Zakopane, sierpień 1925; fot. Henryk Schabenbeck, NAC
[49] 1920 – Generał Andrzej Galica w czasie Święta Gór w Zakopanem, 1935; T
[50] 1921 – Franz Kafka z gośćmi i pracownikami sanatorium w Tatrzańskich Matlarach w Tatrach Wysokich podczas swojego pobytu w uzdrowisku od grudnia 1920 do sierpnia 1921, doktor Robert Klopstock, technik dentystyczny Glauber, w chustce na głowie Susanne Galgon. W tle widoczne Łomnica, grań Wideł i Kieżmarski Szczyt, 1921; akg-images / Archiv K. Wagenbach
[51] 1922 – Stanisław Witkiewicz w Lovranie, 1913; fot. Stanisław Ignacy Witkiewicz, MT
[52] 1923 – Helena Roj-Kozłowska; MT
[53] 1924 – Karol Szymanowski w Zakopanem; fot. Antoni Wieczorek, MT
[54] 1925 – Aktorzy Teatru Formistycznego w Zakopanem, 1925; MT
[55] 1926 – W Poroninie na ganku domu Mardułów-Gałów, od lewej: Jerzy Żuławski, Jan Kasprowicz, Władysław Orkan i Leopold Staff, 1906; MT
[56] 1927 – Ulica Krupówki, koło kawiarni Trzaski, 1927, fot. Zwoliński; MT
[57] 1928 – Kornel Makuszyński – wschodząca gwiazda narciarstwa; MT
[58] 1929 – Lida Skotnicówna w tatrzańskiej ścianie; MT
[59] 1930 – Uczestnicy kongresu Pen Clubów w Dolinie Białki w Tatrach, objaśnień udziela profesor Walery Goetel, 1930; NAC
[60] 1931 – Cmentarz żydowski na Bachledzkim Wierchu, 1940; fot. Henryk Jost, MT
[61] 1932 – Okładka pisma „Tajny Detektyw” 1932, nr 11
[62] 1933 – Narciarz Oberländer z Zakopanego na starcie biegu mężczyzn na 18 kilometrów, 1933; T
[63] 1934 – Wielka powódź, dom pod Gubałówką nad potokiem Cicha Woda, 1934; MT
[64] 1935 – Portret Brunona Schulza; rys. Stanisław Ignacy Witkiewicz, 1 stycznia 1935, „Tygodnik Ilustrowany” 1935, nr 17
[65] 1936 – W wagoniku kolejki na Kasprowy Wierch; fot. Władysław Werner, MT
[66] 1937 – Pensjonat Wojciechowo, w którym kilkakrotnie zatrzymywał się Witold Gombrowicz; MT
[67] 1938 – Napełnianie wodorem powłoki balonu Gwiazda Polski, 12 października 1938; T
[68] 1939 – Prezydent RP Ignacy Mościcki z córką Heleną, żoną wiceministra komunikacji Aleksandra Bobkowskiego, na Kasprowym Wierchu podczas Mistrzostw Świata FIS, 1939; MT
WYDAWNICTWO CZARNE sp. z o.o.
www.czarne.com.pl
Sekretariat: ul. Kołłątaja 14, III p., 38-300 Gorlice
tel. +48 18 353 58 93, fax +48 18 352 04 75
[email protected],[email protected]
[email protected],[email protected]
Redakcja: Wołowiec 11, 38-307 Sękowa: [email protected]
Sekretarz redakcji: [email protected]
Dział promocji: ul. Marszałkowska 43/1, 00-648 Warszawa,
tel./fax +48 22 621 10 48
[email protected],[email protected]
[email protected],[email protected]
Dział marketingu: [email protected]
Dział sprzedaży: [email protected]
[email protected],[email protected]
Audiobooki i e-booki: [email protected]
Skład: d2d.pl
ul. Sienkiewicza 9/14, 30-033 Kraków
tel. +48 12 432 08 52, [email protected]
Wołowiec 2015
Wydanie I