Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
85 osób interesuje się tą książką
Ustabilizowane życie Melanii legło w gruzach, choć ostatnimi czasy nie należało do lekkich. Musiała porzucić dobrą pracę i własny dom, by odzyskać poczucie bezpieczeństwa. Usiłuje zbudować dla siebie nową rzeczywistość z daleka od dotychczasowych problemów. Czy małe senne miasteczko będzie dla Melanii ostoją spokoju po odejściu od męża-brutala?
Jak Mela odnajdzie się wśród nowych znajomych, z których każdy mam jakąś tajemnicę?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 336
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
– Zaczęło się zupełnie niewinnie – Melania wyprostowana jak struna siedziała w mieszkaniu brata i bratowej na świeżo zakupionej w Ikei kanapie. Chociaż jej głos był twardy, to muzyczne ucho bratowej wyczuło nerwowe drżenie ni to histerii, ni to wściekłości.
Gdyby Melanii przyszło określić, jakie uczucia nią w tej chwili miotają, zapewne miałaby z tym kłopot. Mieszanina strachu przed przyszłością i dumy z siebie, że odważyła się na tak radykalne posunięcie. Ulgi, że tamten świat ma już za sobą, zdziwienia, że poszło tak gładko... Chyba...
Nie wdając się w autoanalizę, relacjonowała dalej:
– Pierwsze sygnały zwiastowały nadejście eskalacji, ale je zlekceważyłam. Pewnego dnia tak się zdenerwował z powodu jakiegoś klienta, że trzasnął drzwiami. Kilka tygodni później, gdy sytuacja się powtórzyła, rzucił telefonem o ścianę.
– Czym się tak wkurzył? – Kacper postawił przed nią szklankę do połowy wypełnioną whisky. – Napij się, dobrze ci zrobi – zachęcił siostrę.
– W pierwszym przypadku chodziło o ubezpieczenie całej firmy – wyjaśniła i upiła łyk. – Hmmm... Zacna – pochwaliła. – Pracowników ode zła wszelkiego, a właścicieli głównie od odpowiedzialności cywilnej. W drugim przypadku... czyli dopełniacz i właśnie dopełnił... miał przygotowane NW dla szkoły. Circa 700 dzieci plus kadra. Jedni i drudzy go wystawili, bo znaleźli innego ubezpieczyciela. Gdyby udało mu się łyknąć te polisy, dopiąłby przydzielony budżet z paluszkiem w tym... no... A że do transakcji nie doszło, premia przeszła koło nosa. O tak – tu Melania, przebierając palcami na wysokości oczu, zademonstrowała, jak się ta premia przechadzała.
– Ale to chyba nie powód, żeby rzucać telefonami? – oburzyła się Amelia.
– Nie mogłaś już wtedy ostrzej zareagować? – upomniał Melanię brat.
– Ciekawa jestem, jak wy byście zareagowali. Powstrzymaj furiata.
– Na pewno bym nie odpuścił – Kaper był święcie przekonany do swojej racji.
– Tiaaaa... Ty byś nie odpuścił i już dawno doszłoby do rękoczynów – Melania pociągnęła ze szklaneczki.
– I tak w końcu doszło – wtrąciła Mela.
– Trochę to potrwało... Początkowo wyżywał się na przedmiotach. Martwa natura nie wnosiła sprzeciwów, chociaż sporo poniszczył. W tym telewizor... Mówiąc szczerze, z tego akurat to się ucieszyłam, bo nasze życie małżeńskie polegało ostatnio głównie na gapieniu się w ekran przez Tymona, kiedy ja zabijałam czas, skrolując internet.
– Ale to mu nie wystarczyło? W końcu zabrał się do bicia żony? – Kacper nigdy nie lubił szwagra i był przekonany, że właśnie tego należało się po nim spodziewać. Mówiąc szczerze, dziwił się, że tak długo potrafił ukrywać swoją prawdziwą twarz.
– Zabrał się. Ale się nie dobrał – uściśliła Melania. – Kiedy któregoś wieczoru zamachnął się na mnie, udało mi się go powstrzymać samym tylko spojrzeniem.
– Znam je – roześmiał się Kacper. – Nawet ojca potrafiłaś zahipnotyzować. Te dwa sztylety w oczach.
– Powiedziałam mu wtedy – kontynuowała Mela – żeby zapamiętał sobie do końca życia, że mnie można uderzyć tylko raz. Ręka mu zawisła w powietrzu, ale się powstrzymał. Nie wyżył się na mnie, to wiecie, co zrobił? – zawiesiła głos, a że pytanie było z gatunku retorycznych, sama odpowiedziała: – Pieprznął talerzem z ciasteczkami o podłogę. Wtedy nie wytrzymałam. Poszłam do kuchni, otworzyłam szafkę i wytłukłam cały zestaw obiadowy... Nie martwcie się, porcelana ze złotym rantem z Ćmielowa, którą od was dostałam, ocalała. Zniszczyłam te, które już dawno powinnam wyautować. Efekt był taki, że trochę się mojego wybuchu przestraszył i przez jakiś czas zachowywał się jak człowiek. No i od tej pory jedliśmy przy elegancko nakrytym stole.
– Jeśli wszystko dobrze się skończyło, to co tu robisz? – spytał Kacper.
– A kto powiedział, że to był koniec? Akcja dopiero się rozwijała. „Żeby zapomnieć o swoich problemach”, bo w pracy mu nie szło – cudzysłów Mela pokreśliła gestem – zaczął pić. Przestał dawać pieniądze na dom. Robił awantury z byle powodu, obwiniając mnie o złą pogodę i przegraną reprezentacji. Według niego jestem głupia, wredna, nie umiem gotować, przepuszczam kasę i do tego jestem kiepska w łóżku. Co do tego ostatniego, to jasne – przestał mu stawać, pewnie przez stres i alkohol, ale to i tak moja wina. Długo to wszystko nie trwało... To znaczy pewnie nadal będzie trwać i będzie mu szło coraz gorzej. W każdym razie ja w tym już nie będę brała udziału. No i wczoraj po alkoholu... A, żeby nie było. To nie były żadne bełty, tylko wysokogatunkowe trunki. Schlewał się whisky, tequilą, w najgorszym przypadku wódeczką z górnej półki. Wczoraj się jaśnie pan już całkiem zapomniał. Domorosły autokrata... I popchnął mnie na szafę... Bo tak! – wyjaśniła powód. – Zbiłam sobie biodro o róg. Pewnie mam siniaka, ale nie sprawdzałam. I tego już było za dużo. Mam świadomość, że nie pójdzie się leczyć, bo już o tym była mowa, i że z dnia na dzień skrzydełka i aureola mu nie wyrosną. A nie mogę dopuścić, żeby to się dla mnie skończyło jakąś tragedią. I tak długo cierpliwie znosiłam przemoc słowną i ekonomiczną. Nie będę żyła pod jednym dachem z brutalem.
– Słusznie – przytaknęła Amelia.
– Możesz się u nas zatrzymać, ile chcesz – zapewnił brat.
– Dzięki, ale wcale nie chcę. Wasz dom to pierwsze miejsce, w którym będzie mnie szukał. A nie może mnie znaleźć. Nie wiem, jak by się to skończyło.
– Jakoś cię ukryjemy – Kacper był pełen dobrych intencji.
– Kacuś – Melania zwróciła się do brata zdrobnieniem z dzieciństwa. – Nie mogę wam tu siedzieć na głowie ani pozwolić, by was ciągle nachodził. Nie narażę was na awantury. Zajrzałam tylko na chwilę, żeby zapewnić, że nic mi nie jest i zaczynam nowe życie. Nie chciałam o tym rozmawiać via łącza, bo przyznaj, że to nie jest rozmowa na telefon.
– Ale tak po prostu pozwolił ci odejść? – dziwiła się Amelia.
– Chyba nie sądzisz, że go prosiłam o pozwolenie?
– To jak to się odbyło?
– Jak się odbiłam od tej szafy, to go zmroziłam wzrokiem i ostrzegłam, żeby tej nocy lepiej nie zasypiał.
– Dlaczego? – dociekał Kacper.
– Też nie rozumiał, co mam na myśli, ale miałam mord w oczach i sam się przestraszył i tego, co zrobił, i mojej reakcji. W każdym razie pokręcił się trochę po mieszkaniu, a że był już na niezłej bani, to w końcu zaległ do snu. Miałam już swoje plany, więc ja się nie kładłam, tylko usiadłam naprzeciwko łóżka na krześle i czekałam, aż zaśnie. Kiedy mnie zapytał, czemu nie idę spać, odpowiedziałam, że już tego nie zobaczy. Jeszcze próbował obrócić sprawę w żart i stwierdził, że zobaczy rano, ale go spytałam, czy jest pewien, że rana dożyje? „Pamiętasz – przypomniałam – mówiłam ci kiedyś, że mnie można uderzyć tylko raz. Właśnie to nastąpiło. Więcej tego nie zrobisz... Nigdy”. Pewnie myślał, że chcę go zabić, a że był nawalony, to w końcu go przetrzymałam i oczy same mu się zamknęły. Odczekałam, czy się nie obudzi, zgarnęłam najpotrzebniejsze rzeczy i oto jestem, ale dosłownie tylko na chwilę.
– Jeśli mówisz, że nie chcesz się u nas zatrzymać, to masz jakiś plan? – Kacper ponownie napełnił szklaneczki.
Zanim Mela zdążyła wspomnieć o swoich planach, rozległ się dźwięk telefonu brata.
– Streszczaj – zachęcił siostrę do zwierzeń, ignorując dzwonek.
Ktoś po drugiej stronie nie odpuszczał.
– Odbierz wreszcie, może to coś pilnego – Melanię irytował ten dźwięk.
Kacper sięgnął po aparat.
– Tymek – stwierdził, spoglądając na wyświetlacz.
– Mnie tu nie ma – zastrzegła siostra.
– Po tym, co usłyszałem, musiałbym na głowę upaść, żeby mu coś wyklepać... Cześć, szwagier – rzucił do słuchawki udanie beztroskim głosem. – Dawno cię nie słyszałem. Wpadniecie z Melą na weekend? Nie, nie ma. A wybierała się do nas? A ja myślałem, że razem się wyrwiecie. Zmontujemy jakiegoś grilla. Wreszcie się ze szwagrem napijemy wódeczki... Jak to szukasz Meli? Żona ci zginęła? – roześmiał się sztucznie. – Pewnie wybrała się z tymi swoimi psiapsiółami w miasto i o bożym świecie zapomniały. Wiesz, jak to jest, jak kobitki wejdą między ciuchy... No fakt, trochę późno się zrobiło. Może poszły do którejś i się zagadały. Gdyby coś złego się stało, to już by do ciebie dzwoniła. Jak nie ona, to służby. Brak wiadomości to dobra wiadomość... W każdym razie daj znać, jak się znajdzie. Nakopię jej w ten chudy tyłeczek, że się źle prowadzi. Trzymaj się!
Kacper rzucił telefon na kanapę.
– Troskliwy skurwiel – wyrwało się Amelii.
– W rzeczy samej. Martwi się o ciebie – Kacper poklepał Melanię po kolanie. – Mam nadzieję, że uwierzył.
– Byłeś bardzo przekonujący. Nie powinien się domyślić, że tu siedzę.
– To oznacza, że raczej nam się w najbliższym czasie nie zwali na głowę i spokojnie możesz się u nas zatrzymać, póki się nie ogarniesz – ucieszyła się Amelia. – To ja szybciutko skomponuję jakąś kolacyjkę. Wy tu sobie posiedźcie – zaproponowała.
– Dobry pomysł – przytaknął Kacper. – Ale fajnie – dodał po chwili wielce zadowolony. – Będę tu miał obie swoje Melki... Dolać ci jeszcze?
Nakryła szkło ręką.
– Wystarczy tego dobrego. Powinnam mieć trzeźwy umysł. I tak mi się już rozeszło po członkach.
– I tak właśnie miało być. Powinnaś się po tych swoich przejściach trochę wyluzować. Zjemy kolację, wyśpisz się, a jutro pomyślimy, co z tobą zrobić.
– Dobić – mruknęła. – Niech się nie męczę.
– To zawsze zdążymy. Dobrze, że mamy weekend, to rano nie musimy nigdzie gnać. Będzie czas na rozkminkę... Pomóc ci?! – krzyknął w stronę kuchni.
– On się tu pojawi wcześniej, niż myślicie – Melania nie potrafiła wykrzesać z siebie beztroskiego nastroju przy niedzielnym niespiesznym śniadaniu. – Jeszcze dziś powinnam się stąd wynieść i to jak najdalej.
– Może do rodziców? – zaproponowała Amelia.
– Tam też dotrze. Poza tym nie chcę ich obarczać moimi kłopotami.
– Myślę, że jednak powinnaś ich uprzedzić o sytuacji – bratowa z namaszczeniem rozsmarowywała masło na bułce. – Jeśli już do nich dzwonił, to jak znam mamę, odchodzi od zmysłów.
Melania uznała argumenty Amelii za słuszne i chwyciła telefon.
– Tata? Ukrywam się przed Tymonem – wypaliła bez zbędnych wstępów. – Gdyby o mnie pytał, to nie wiecie, gdzie jestem ani czy w ogóle żyję.
– A gdzie jesteś i czy w ogóle żyjesz? – spytał przytomnie ojciec.
– Chwilowo siedzę u Kacusiów, ale jeszcze nie wiem, gdzie będę. Dam znać, jak się gdzieś zainstaluję.
– Przyjedź do nas... Okej, odwołuję, głupi pomysł. Pewnie będzie cię tu szukał. Czyli gdyby Tymek-Srymek pytał... Nie lubiłem tego faceta, ale gdybym się wtrącił, pewnie byś się burzyła... To nie ma cię, przepadłaś i wszelki słuch... ble, ble, ble... A gdyby policja pytała, to nie winszujesz sobie być znaleziona?
– Coś w tym stylu.
– A może jednak wpadniesz do nas? Mama nagotowała gołąbków – tata nie dawał za wygraną.
– Wiesz, jak człowieka skusić. Ale gołąbki muszą poczekać. W każdym razie nie martwcie się o mnie. Będę dzwonić. Pa!
– Uważaj na siebie, córeczko. Pa!
Melania z westchnieniem odłożyła telefon.
– Bałam się, że Tymon pierwszy do nich zadzwonił i już się martwią... A wracając do tematu. Myślałam, żeby chwilowo zatrzymać się w jakimś motelu, póki nie znajdę choćby przejściowej kwatery. A może trafi się coś mniej lub bardziej docelowego.
– Motel kosztuje – zwrócił uwagę Kacper.
– Liczę się z tym. Na szczęście mam oszczędności. I osobne konto. Żeby nie było, to nie był mój pomysł. Przed ślubem każde z nas miało swój bank i już tak zostało. Powinnam być wdzięczna losowi, bo jak znam Tymona, pierwsze, co by zrobił, to blokada środków... Jeśli jeszcze jakieś by tam były. Wystarczy tego nawet na kilka miesięcy. Oczywiście, przy oszczędnym gospodarowaniu. Chociaż wolałabym jak najszybciej znaleźć jakiekolwiek źródło dochodu.
– Rzucisz dotychczasową pracę? – zdziwiła się Amelia. – Mówiłaś, że świetnie ci się tam żyje.
– Owszem, to było bardzo dobre miejsce... Było. Bo gdybym tylko się tam pojawiła, następną osobą, która przekroczyłaby próg laboratorium, byłby Tymon. Przecież właśnie tam zacznie poszukiwania, licząc, że nie rzucę posady.
– Rzucisz? – Kacper uniósł brew.
– A mam wyjście? Nie da mi tam zostać. Jeśli chcę się uwolnić od Tymka, muszę zerwać z całym dotychczasowym życiem.
– Jak ty to sobie wyobrażasz? – Kacper był realistą i obawiał się o przyszłość siostry.
– A wiesz, z wyobraźnią to ja nigdy nie miałam kłopotów. Kolejność jest taka: najpierw poszukać dachu nad głową, potem pracy. I wezmę się do tego, jak tylko uwolnimy stół od resztek śniadania.
– Ja to szybko ogarnę – zaofiarowała się Amelia. – Muszę tylko zadzwonić do dziewczyn i uprzedzić, że nie przyjdę. Mamy dziś spotkanie po latach z koleżankami z liceum. Umawiałyśmy się od pół roku, ale tu jestem bardziej potrzebna.
– No coś ty, Mela – żywo zaprotestowała Melania. – Zrobiłam wam nalot, a wy przecież macie swoje życie i swoje plany. Niczego nie odwołuj.
– Leć, leć – poparł ją Kacper. – Nic nie robi, tylko ciągle dyżur za dyżurem – wyjaśnił siostrze. – Jak jest okazja, żeby przewietrzyć kieckę, to skorzystaj. My tu sobie poplotkujemy o starych Polakach, jak to rodzeństwo, i spróbujemy jakoś ogarnąć problem.
– Wybaczycie, że was porzucę? – zwróciła się do szwagierki. – Nie będziesz mi miała za złe, że zostawiam cię z kłopotami?
– I z bratem – wtrącił Kacper. – Damy sobie radę bez ciebie. Lepiej idź się robić na bóstwo, my zajmiemy się tym pobojowiskiem. Tylko nie roztrwoń samochodu na ciuchy – przestrzegł w obawie o domowe oszczędności.
Sprzątanie po śniadaniu odbywało się w zgodnym milczeniu. Kacper zmywał, Melania wycierała, a że znała zwyczaje, bo w niejednej imprezie tu uczestniczyła, więc wiedziała, gdzie pochować czyste naczynia. Kiedy uporali się z porządkami, wyjęła z torby laptop i poprosiła brata o hasło do Wi-Fi.
– Ja pitolę! – rozległo się po jakimś czasie znad klawiatury. – Prędzej tu znajdę Bursztynową Komnatę niż jakąś robotę. Jeśli coś jest, to tylko sezonowe prace w rolnictwie.
– Kawa na poprawę humoru? – zaproponował Kacper.
– Myślisz, że pomoże? Chętnie – Melania zrezygnowana zamknęła laptop. – Zarezerwowałam domek kempingowy w ośrodku nad jeziorem. Wynegocjowałam śmieszną cenę. Jest po sezonie, to się nawet ucieszyli, że mają klienta. Obiecali mi wstawić farelkę, bo nie mają innego ogrzewania.
– Może bez niej też wytrzymasz. Noce jeszcze są całkiem ciepłe, a jakąś kołdrę chyba ci tam dadzą – analizował położenie siostry Kacper.
– Jeśli możesz, to zawieź mnie tam od razu. Boję się, że w każdej chwili Tymon może się tu pojawić. Wolę jak najszybciej zniknąć.
– A jeśli znajdziesz robotę, to jak będziesz dojeżdżać? – brat spytał zatroskany, macając kieszenie.
– Jeśli szukasz kluczyków, to widziałam je na komodzie. A jak inni ludzie dojeżdżają do pracy? Niedaleko ośrodka jest przystanek PKS. Pamiętam go z czasów, kiedy tam chodziliśmy na grzyby. Myślę, że da się to jakoś ustawić, żebym pogodziła godziny odjazdów autobusu z godzinami pracy. Jeśli jakąś znajdę – Melania się zasępiła.
– Znajdziemy coś na pewno. Zbieraj się. Nie żebym się chciał ciebie pozbyć, ale może faktycznie Tymon nie dał się tak łatwo nabrać. Hajda!