Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Ponad dwa i pół tysiąca lat temu grecki poeta napisał dwa eposy, jeden o wojnie, drugi o drodze powrotnej do domu. Od tego czasu każde pokolenie analizuje te dzieła, próbując zrozumieć, co w nich zostało wyrażone. Jak większość dzieci Sylvain Tesson nudził się na lekcjach, kiedy w programie były Iliada i Odyseja. Powrócił do nich niejako z obowiązku jako czterdziestolatek, przygotowując cykl audycji radiowych, które później zaadaptował dla potrzeb tej właśnie książki. Z literaturą przedmiotu zaszył się w krajobrazie Homera – na greckiej wysepce pod palącym słońcem, wśród nieprzyjaznych skał, wycia wiatru i szumu wzburzonego morza. Czytając na nowo obie epopeje, zdał sobie sprawę, że przeszedł obok czegoś, co tak naprawdę wszystko w sobie skupia, wszystko podsumowuje i rzuca światło na to, czym jesteśmy i do czego tęsknimy. Zaryzykował nawet twierdzenie, że podobnie jak malarstwo mogłoby poprzestać na malowidłach ściennych w Lascaux, tak twórczość literacka mogłaby się zakończyć na Iliadzie i Odysei.
„Ten napisany raz na zawsze dziennik świata jest dowodem, że nic się nie zmienia pod słońcem Zeusa: człowiek, to wspaniałe i beznadziejne zwierzę, jaśniejące blaskiem i pełne niedoskonałości, jest zawsze taki sam. Homer pozwala zaoszczędzić na prenumeracie gazet.”
Fragment wstępu
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 170
BLISKOŚĆ WIECZNYCH DZIEŁ
Iliada jest opowieścią o wojnie trojańskiej. Odyseja snuje dzieje Odyseusza powracającego do swojego królestwa na Itace. Pierwsza opisuje wojnę, druga poszukiwanie harmonii. Obie kreślą obraz człowieczego losu. Pod Troją jest bitewny szał tłumów, którymi manipulują bogowie. W Odysei błąkający się wśród wysp Odyseusz znajduje drogę ucieczki. Między dwoma poematami zachodzi gwałtowna oscylacja: tu przekleństwo wojny, tam możliwość wyspy[3], z jednej strony czas bohaterów, z drugiej – przygody duchowej.
Dwa i pół tysiąca lat temu teksty te skrystalizowały w sobie mity rozpowszechniane w czasach cywilizacji mykeńskiej i Grecji okresu archaicznego za pośrednictwem aojdów. Dzisiaj wydają nam się one dziwne, czasem potworne. Zaludniają je ohydne kreatury, czarodziejki piękne jak śmierć, pobite armie, niezłomni przyjaciele, poświęcające się żony i zaciekli wojownicy. Wybuchają burze, padają mury, bogowie uprawiają seks, królowe szlochają, żołnierze ocierają łzy skrwawionymi tunikami, wypruwają flaki wrogom. Potem czuła scena przerywa masakrę – pieszczoty zatrzymują zemstę.
Ostrzegam: będziemy przechodzić przez rzeki i pola walki. Znajdziemy się w ścisku bitewnym, zaproszą nas na zgromadzenie bogów. Czekają nas burze, ulewy światła, będziemy chodzić w aureoli z mgieł, zaglądać do niejednej alkowy, zwiedzać wyspy.
Czasem ludzie będą gryźć ziemię. Inni ujdą cało. Bogowie zawsze będą czuwać. I zawsze słoneczny blask wydobędzie piękno z tragedii. Bohaterowie dadzą z siebie wszystko, by osiągnąć cel, lecz za plecami każdego z nich jakiś bóg będzie prowadził swoją grę. Czy człowiek zachowa wolność wyboru, czy też podda się losowi? Będzie małym pionkiem czy niezależną istotą?
Wyspy, przylądki i królestwa są tłem dla tych poematów. W latach 20. ubiegłego stulecia geograf Victor Bérard opracował bardzo precyzyjną mapę tych terenów. Z Mare Nostrum wytrysnęło jedno ze źródeł naszej cywilizacji, która jest zarówno córką Aten, jak i Jerozolimy.
Skąd się biorą te pieśni wychodzące z głębin i eksplodujące w wieczność? Dlaczego wciąż brzmią w naszych uszach tak swojsko? Czym wytłumaczyć fenomen, że opowieść sprzed dwu i pół tysiąca lat skrzy się jak morze w Marsylii i brzmi świeżym dźwiękiem? Dlaczego te wiecznie młode strofy mówią nam o tajemnicy naszej przyszłości?
Dlaczego ci bogowie i bohaterowie wydają się tak bliscy?
Postaci z tych pieśni jeszcze w nas żyją. Fascynuje nas ich odwaga. Ich namiętności są nam znajome. Posługujemy się wyrażeniami zaczerpniętymi z opisu ich przygód. To nasze siostry i nasi bracia, którzy rozpłynęli się w powietrzu: Atena, Achilles, Ajaks, Hektor, Odyseusz i Helena! Ich epopeja zrodziła to, czym jesteśmy, my, Europejczycy: to jak odczuwamy, jak myślimy. „Grecy ucywilizowali świat” – pisał Chateaubriand. Homer wciąż pomaga nam żyć.
Istnieją dwie hipotetyczne przyczyny tej tajemniczej aktualności Homera.
Albo bogowie rzeczywiście istnieli i natchnęli swojego hagiografa. Obdarzyli go zdolnością przewidywania przyszłości. Epos rzucony w przepaść wieków jest ostrzeżeniem, wychodzi naprzeciw naszej epoce.
Albo też nic się nie zmieniło pod słońcem Zeusa i tematy przewijające się przez kolejne strofy – wojna i sława, wielkość i łagodność, strach i piękno, pamięć i śmierć – są zarzewiem wiecznego powrotu.
Ja w to wierzę: w stałość człowieka. Współcześni socjologowie są przekonani, że człowiek nadaje się do udoskonalenia, że wraz z postępem szlachetnieje, że nauka go poprawia. Brednie! Epos Homera jest niezniszczalny, bo człowiek – choć zmienił kostium – jest wciąż tą samą postacią, tak samo nędzną lub wielką, tak samo przeciętną lub wspaniałą, zarówno w hełmie na równinie przed Troją, jak i czekający na autobus w XXI wieku.
ODŁÓŻCIE WSZYSTKO NA BOK
Pamiętacie, jak w dzieciństwie musieliśmy czytać te staroświeckie teksty? Byliśmy w pierwszej klasie gimnazjum, przerabialiśmy Homera. Tęskniliśmy za otwartą przestrzenią. Podczas lekcji znudzeni patrzyliśmy przez okno na niebo, na którym nigdy nie pojawiał się żaden rydwan. Dlaczego nie mielibyśmy się poddać działaniu tej szczerozłotej epopei, elektryzująco nowoczesnej, wiecznej, bo pierwszej, tej pieśni zgiełku i furii, bogatej w nauki i tak boleśnie pięknej, że do dziś poeci mówią o niej ze wzruszeniem w głosie?
Rada anarchisty: porzućmy wszelkie zajęcia! Odłóżmy zmywanie do jutra! Wyłączmy monitory! Dajmy popłakać niemowlętom i sięgnijmy po Iliadę i Odyseję, by czytać na głos fragmenty, nad morzem, w domu przy oknie, na szczycie góry. Pozwólmy, aby dotarły do nas nieludzko cudowne pieśni. Pomogą nam we mgle naszej epoki. Nadchodzą bowiem straszne stulecia. Jutro drony będą patrolować zatrute dwutlenkiem węgla niebo, roboty zaczną kontrolować nasze dane biometryczne i zostanie wprowadzony zakaz roszczenia sobie prawa do kulturowej tożsamości. Jutro dziesięć miliardów połączonych ze sobą istnień ludzkich będzie mogło szpiegować się na okrągło. Międzynarodowe koncerny zaczną oferować chirurgię genetyczną umożliwiającą przedłużenie życia o kilkadziesiąt lat. Homer, stary kompan dobry na dziś, może przepłoszyć ten posthumanistyczny koszmar. Daje nam wzór do naśladowania: obraz człowieka otwartego na wielobarwny świat, a nie zmodyfikowanej ludzkości na skurczonej planecie.
HOMER, NASZ OJCIEC
Piętnaście tysięcy wersów Iliady i dwanaście tysięcy Odysei – po co jeszcze pisać?
Malowidła ścienne w Lascaux mogłyby położyć kres produkcji malarskiej. Na Iliadzie i Odysei mogłaby się zakończyć twórczość literacka. Nasze biblioteki nie uginałyby się pod ciężarem słów! Iliada i Odyseja inaugurują epokę literatury i jednocześnie kończą cykl nowoczesności.
Wszystko się odsłania w kilku heksametrach: szlachetność i tyrania, rozterki duchowe, kwestia przeznaczenia i wolności, dylemat: spokojne życie czy wieczna sława, umiar i gwałtowność, słodycz natury, siła wyobraźni, wielkość cnoty i kruchość życia...
Tego, kto podłożył te poetyckie bomby, wciąż otacza tajemnica.
Kim był Homer? Jak jeden człowiek mógł wyprodukować taki materiał radioaktywny? Ta kwestia pasjonowała Nietzschego i uczeni jeszcze się o nią spierają. Ten problem dręczy naszą epokę celebrytów. Każde stulecie redukuje genialne dzieła do tego, czym aktualnie żyje. Nasz wiek egalitaryzmu zajmuje się rewindykacją tożsamości. Badacze antyku zaczną się niebawem zastanawiać, czy Homer nie był przypadkiem transseksualistą.
Jednak sam Homer odrzuca tę kwestię. W Odysei zaraz na wstępie wzywa Mnemosyne. Bogini pamięci będzie opowiadać historię, a poeta zadowoli się zbieraniem nektaru melodii. Po co demaskować skrybę, skoro tekst spływa z ust bogini:
Męża głoś, Muzo, wielce obrotnego, który zburzył święty gród Troi, a potem wiele wędrował, widział miasta ludzi tak wielu i ducha ich poznał. Wiele swym sercem wycierpiał na morzu, walcząc o własną duszę i powrót towarzyszy. Ale i tak ich nie zbawił, choć bardzo pragnął. Zginęli przez własną zuchwałość – głupi! – gdy zjedli krowy Hyperionowego Heliosa. On to odebrał im dzień powrotu.
I nam coś z tego opowiedz, a zacznij, skąd chcesz, boska córko Dzeusa.
Odyseja, I
Homer żył w VIII wieku przed Chrystusem. „Czterysta lat przede mną” – twierdził Herodot. Nie był więc reporterem wojennym, ponieważ wojna trojańska – będąca tematem Iliady – miała miejsce w 1200 roku przed naszą erą. Datowanie oparte jest na odkryciach archeologicznych na stepach Azji Mniejszej dokonanych przez Niemca Heinricha Schliemanna, oryginała, który stał się pierwowzorem Indiany Jonesa w filmach Stevena Spielberga. Cywilizacja mykeńska trwała od 1600 do 1200 roku przed Chrystusem i upadła pod własnym ciężarem. Przez czterysta lat trwały zatem przekazy ustne wspomnień, legend, epopei, zanim ktoś, zwany Homerem, zaczął wędrować wzdłuż wybrzeża, by zebrać materiał do napisania poematu. W tym miejscu wyłaniają się trzy hipotezy.
Albo pojawił się czysty geniusz, brodaty i ślepy, który czterysta lat po wojnie trojańskiej wszystko wymyślił ex nihilo. Ten niezrównany twórca, demiurg i potwór w jednym, stworzyłby literaturę, tak jak udomowiono ogień.
Albo Homer to nazwa zbiorowości rapsodów, bardów i poetów. Ta rasa opowiadaczy, zdolnych improwizować długie epickie wiersze, żyła jeszcze do niedawna na wybrzeżach Morza Egejskiego i na Bałkanach. Dzisiaj powiedzielibyśmy „kolektyw artystów”. Być może z biegiem wieków zebrali przekazy ustne i ułożyli z nich tekst, tu i ówdzie poszerzony dodatkami i brawurowymi opisami. Iliada i Odyseja byłyby wówczas barwną tkaniną porządkującą różne wątki – ustną spuściznę przodków. W wyniku tej interpolacji mamy różne niepasujące do całości dodatki.
Albo – i jest to hipoteza Jacqueline de Romilly – prawda leży pośrodku. Homer mógł być wielkim cerowniczym. Schwytał tradycyjne opowieści w siatkę na motyle i połączył je w swoim niepowtarzalnym stylu – zgodnie z własną manierą. Przypomnijmy sobie Brahmsa, który przetworzył węgierskie tańce ludowe i wprowadził je do repertuaru klasycznego. Homer byłby więc alchemikiem, który wrzucił do jednego garnka wiele składników. Nie zawahał się przed mieszaniem doniosłych faktów i epizodów, które nie występowały w tym samym czasie. Czymże jest inspiracja, jeśli nie takim kucharzeniem?
Ta kompilacja tekstów czy też dzieło jednego człowieka pochodzi z VIII wieku, czyli epoki, kiedy Grecy pod wpływem alfabetu fenickiego zaczęli na nowo posługiwać się pismem, utraciwszy tę umiejętność podczas wieków ciemnych, po upadku Myken. Uczeni wciąż dyskutują o tym, czy społeczeństwa z Iliady i Odysei są tymi z epok mykeńskich, czy też z wieków ciemnych, podczas których na archipelagi Morza Egejskiego przybyły ludy indoeuropejskie.
Bizantyjskie subtelności! Homer jest przede wszystkim dzieckiem cudu – tego momentu, gdy ludzkość znalazła sposób utrwalenia refleksji nad własnym losem w pamięci zbiorowej.
Zanim Homer stał się postacią z biografią (co za nuda!), był przede wszystkim głosem. Pozwolił ludziom zrozumieć, jak to się stało, że są tym, kim są. Czy kiedy czytamy Komedię ludzką, musimy wiedzieć, że Balzac pijał kawę? Czy trzeba znać współrzędne GPS Combray, by marzyć o Gilbercie? Na Zeusa! Specjaliści poświęcają tyle energii na badania nad prawdopodobieństwem zdarzeń, że w końcu zapominają o najistotniejszym!
PRZYPISY
[3] Aluzja do tytułu powieści Michela Houellebecqa (przyp. tłum.).
Nakładem wydawnictwa Noir sur Blanc ukazały się następujące książki Sylvaina Tessona:
W SYBERYJSKICH LASACH2013
BEREZYNA2017
NA DZIKICH ŚCIEŻKACH2018