Tytuł dostępny bezpłatnie w ofercie wypożyczalni Depozytu Bibliotecznego.
Tę książkę możesz wypożyczyć z naszej biblioteki partnerskiej!
Książka dostępna w katalogu bibliotecznym na zasadach dozwolonego użytku bibliotecznego.
Tylko dla zweryfikowanych posiadaczy kart bibliotecznych.
Po ukazaniu się w 1936 r. mojej rozprawy doktorskiej pt. "Szwedzi w Warszawie 1655-1657" czułem się zobowiązany napisać również dzieje mojego rodzinnego miasta w okresie "krwawego potopu".
[Z przedmowy]
Książka dostępna w zasobach:
Powiatowa Biblioteka Publiczna im. ks. prał. Stefana Wysockiego w Łowiczu
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 222
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
POWIATOWA DRUKARNIA ŁOWICKA — ŁOWICZ
DR JAN WEGNER
1947
KSIĘGARNIA ŁOWICKA - ŁOWICZ
Po ukazaniu się w 1936 r. mojej rozprawy doktorskiej p. t. „Szwedzi w Warszawie 1655 — 1657" czułem się zobowiązany napisać również dzieje mojego rodzinnego miasta w okresie „krwawego potopu”. Materiały źródłowe do tego tematu zbierałem przez szereg lat, pogłębiając jednocześnie swe studia nad przeszłością Łowicza, które zawsze prowadziłem z wielkim umiłowaniem.
Książkę niniejszą pisałem w okresie okupacji niemieckiej, po powrocie z Pawiaka, w warunkach wcale nie sprzyjających swobodnym badaniom naukowym. W kilka miesięcy po zakończeniu działań wojennych pracę swą ukończyłem, a w dniu 11 grudnia 1945 r. referowałem ją na posiedzeniu Towarzystwa Naukowego Warszawskiego.
W oparciu o źródła polskie i obce, tak archiwalne, jak i ogłoszone drukiem, starałem się przedstawić stan Łowicza przed najazdem szwedzkim, okupację szwedzką, zniszczenia wojenne i odbudowę miasta. Usiłowałem także dać szczegółowy obraz demograficznych, ustrojowych, gospodarczych, kulturalnych i obyczajowych przemian, jakie dokonały się w XVII w. w życiu Łowicza, jednego z najciekawszych i najbardziej swoistych miast dawnej Rzeczypospolitej.
Czytelnik, obeznany z dotychczasową literaturę naukową o Łowiczu, zapewne dostrzeże, ile włożyłem wysiłku w tę pracę. Zauważy również, że dzięki szerokiej podstawie źródłowej mogłem sprostować wiele mylnych poglądów, dotyczących przeszłości Łowicza.
W książce tej zachowałem cały aparat naukowy przypisów i odnośników, pragnąc ułatwić nie tylko kontrolę krytyczną, lecz także orientację w dalszych badaniach. Starałem się również uczynić lekturę bardziej przystępną dla szerszych kół czytelników i dlatego nie wahałem się poświęcić więcej miejsca sprawom ogólnym, skądinąd już wiadomym.
Pracą tą pragnę też wyrazić sentyment dla miasta, z którego dolą i niedolą związało mnie stałe współżycie.
Przy pisaniu tej książki korzystałem ze źródeł rękopiśmiennych przechowywanych w następujących archiwach i bibliotekach: Archiwum Głównym Akt Dawnych, Archiwum Skarbowym, Bibliotece Rapperswilskiej, Archiwum ord. Nieświeskiej, Bibliotece ord. Zamoyskiej, Bibliotece ord. Krasińskich i Bibliotece Przeździeckich w Warszawie, Archiwum Kapitulnym w Gnieźnie, Bibliotece Zakładu Narodowego im. Ossolińskich i Bibliotece Fundacji Wiktora Baworowskiego we Lwowie, Bibliotece Muzeum XX. Czartoryskich w Krakowie, Bibliotece Fundacji Kórnickiej, Archiwum Kapituły Łowickiej i Muzeum Miejskim im. Władysława Tarczyńskiego w Łowiczu. Warszawskie zbiory rękopiśmienne, cytowane w tej pracy, zostały niemal doszczętnie spalone przez Niemców w 1944 r.
Źródła archiwalne, wykorzystane przeze mnie, nie wyczerpuję całokształtu opracowanych tutaj zagadnień. Przede wszystkim daje się odczuć brak ksiąg miejskich z pierwszej połowy XVII w. i okresu okupacji szwedzkiej, oraz „decretów” Kapituły Łowickiej z lat 1637 — 1657, które na pewno zaginęły w czasie „potopu”. Ze względu na fragmentaryczny charakter wielu źródeł, praca moja niekiedy przekracza granicę chronologiczną określoną w tytule, zwłaszcza w pierwszych rozdziałach oraz w ostatnim, poświęconym odbudowie miasta.
Przy gromadzeniu materiału źródłowego doznałem szczerej uczynności od Zarządów archiwów i bibliotek, z których korzystałem, oraz od wielu pracowników naukowych. Wszystkie osoby, które nie szczędziły mi swych rad lub pomocy—longum est enumerare. To też pozwolę sobie na tym miejscu złożyć im ogólne podziękowanie.
Szczególne słowa wdzięczności winienem Zarządowi Spółdzielczej Nauczycielskiej „Księgarni Łowickiej” za ogłoszenie drukiem tej monografii.
Prymasowski Łowicz, rozłożył się nad Bzurę, w miejscu uławiającym przeprawę przez rzekę, podobnie jak i pobliskie grody Sochaczew i Łęczyca.
Za Piastów głównym miastem nadbzurzańskim była Łęczyca. Centralne jej położenie w ówczesnej Polsce sprawiło, że tutaj w okresie rozbicia dzielnicowego skupiały się wszystkie antycentralistyczne dężenia młodszych książąt piastowskich przeciw władzy seniora1. Od czasu jednak zawarcia unii Polski z Litwą i przesunięcia się środka ciężkości państwa Jagiellońskiego na wschód wzrosło znaczenie Mazowsza i związanego z nim Łowicza. Wielkopolska wraz z Łęczycę utraciła wtedy swoje dotychczasowe znaczenie, a Warszawa, leżąca w centrum państwa, pretenduje odtąd do roli stolicy, głównego ośrodka życia politycznego.
Dogodne położenie geograficzne Łowicza w „dużym stopniu zaważyło na jego losach. Dzięki niemu stał się on ważnym ośrodkiem komunikacyjnym i handlowym, zapewniającym Mieszkańcom dobrobyt, ale w razie wojny narażonym na ciągłe niebezpieczeństwa ataku nieprzyjacielskiego”2
Łowicz z racji swego położenia geograficznego, znalazł się na skrzyżowaniu szlaków komunikacyjnych, biegnących z zachodu na wschód i z południa Polski na północ. Tak np. przez Łowicz przechodziło już w wiekach średnich odgałęzienie ważnego szlaku bałtycko-czarnomorskiego, łączące Gdańsk i Toruń z Rawą Mazowiecką, Radomiem, Sandomierzem, Lwowem i portami Morza Czarnego.3 Niemniej ważną rolę odgrywał ożywiony szlak komunikacyjny, łączący Poznań i Gniezno poprzez Kutno i Łowicz z Warszawą i Wilnem4.
W obrazie komunikacyjnym podłowickiego obszaru zajęły dość ważne miejsca drogi, biegnące na Płock (przez Kiernozię, Sanniki, Gąbin), Wyszogród (przez Kocierzew), Warszawę (przez Bolimów oraz przez Sochaczew), Warkę (przez Mszczonów), Rawę i Radom (przez Skierniewice), Piotrków i Częstochowę (przez Domaniewice, Głowno, Stryków), Łęczycę (przez Bielawy i Piątek), i Kutno (przez Zduny).
W czasie wojny te liczne szlaki handlowe stawały się, rzecz zrozumiała, ważnymi drogami wojskowymi. To też już w okresie najazdu szwedzkiego Łowicz był wybitnym w znaczeniu strategicznym węzłem dróg ku Warszawie i Pilicy.
Bzura, płynąca w XVII wieku szeroką i silnie zabagnioną doliną, osłaniała Łowicz od północy i częściowo od wschodu. Wielkie mokradła i liczne zalewiska ciągnęły się głównie wzdłuż pasa nadbrzeżnego od wsi Urzecze do Łowicza, gdzie Bzura dzieliła się na kilka odnóg. Natomiast za Łowiczem w dół rzeki dolina wyraźnie zwężała się, choć była nadal zabagniona5.
Od strony zachodniej dostępu do miasta broniła rzeczka Bobrowa (inaczej Kalenica), a od południa i wschodu Płyćwia (obecnie Zielkówka)6. Obie te rzeczki, obfite w dawnych wiekach w wodę, płynęły także błotnistymi dolinkami. Przez samo miasto płynęła Branica (obecnie Uchanka), do której wpadała wówczas struga, przepływająca przez łąkę Kostczyńską (Kostka) i południowo - zachodnią część Nowego Rynku7.
Wymienione tutaj dopływy Bzury przecinały wszystkie drogi, prowadzące do Łowicza, tworząc dzięki temu naturalną zaporę8. Sytuacja Łowicza zapewniała więc sama przez się dodatnie warunki obronności. Nic też dziwnego, że ten ważny czynnik warunków przyrodzonych, ułatwiający obronę przed niebezpieczeństwami, grożącymi z zewnętrz, spowodował już w czasach przedhistorycznych powstanie tu ludzkiego osiedla. Ale niezawodnie działały tutaj i inne jeszcze momenty przyciągające ludzi. Dość wspomnieć, że w Łowiczu była przecież pierwsza od Łęczycy najdogodniejsza przeprawa przez Bzurę.
Teren, na którym wznosi się Łowicz, nie posiada powierzchni zupełnie płaskiej; jest on bowiem przecięty przez kilka błotnistych dolinek (m. in. Glinki), które tę powierzchnię zondulowały. Różnica w poziomie poszczególnych części miasta jest stosunkowo nieznaczna. Najwyższy punkt w mieście leży na wysokości zaledwie 90 m. nad poziomem morza, gdy najniższy znajduje się na wysokości 84 m. Jest to różnica maksymalna9.
Najwyższa wyniosłość posiada południowa strona Starego Rynku oraz dawna ulica Rawska. Na łagodnej krawędzi tego najwyższego pasa, spadającego ze wschodu na zachód, stoi kolegiata, panując swym położeniem nad całym miastem.
W północno-zachodniej części Łowicza leżało Podgrodzie, osłonięte rzeczkami: Branicę od wschodu i Bobrową od zachodu. Na południu od Podgrodzia rozłożyła się wieś Bratkowice, którą w drugiej połowie XIV w. darował miastu arcybiskup Janusz Suchywilk razem z kępą Kaczanów (wieś Zagórze) i laskiem Tuszewo. Odtąd Bratkowice stały się przedmieściem Łowicza. W drugiej połowie XVI w. w zamian za wieś Zagórze arcybiskup Uchański dał miastu wieś Zielkowice.
Pomiędzy Podgrodziem a Bzurą, w terenie bagnistym, stał zamek prymasowski, a ongi gród kasztelański.
Miasto rozwinęło się wzdłuż Bzury dokoła dwóch ośrodków: przeprawy przez rzekę, znajdującej się od niepamiętnych czasów tam, gdzie biegnie ulica Mostowa i gdzie powstało rybackie przedmieście Kaczew10 (obecnie ul. Tkaczew!) oraz grodu, będącego ochronę osady (Podgrodzie). Kierunek doliny Bzury wyznaczył więc w naturalny sposób dłuższą, równoleżnikową oś miasta11.
Łowicz oddzielony od zamku bagnami i wodą, nie był nigdy otoczony murem obronnym, choć miasta średniowieczne były z reguły warowne. W okresie „krwawego potopu” prymasowskie miasto nie posiadało nawet zwykłego rowu i wału, czyli najbardziej prymitywnych urządzeń obronnych. Cztery zaś bramy miejskie (przy ul. Mostowej, Rawskiej, Bernardyńskiej i na Bratkowicach), odpowiadające głównym traktom idącym z zewnątrz do środka miasta, nie miały charakteru wojskowego. Łowicz był więc miastem otwartym, któremu linie obronne wyznaczył jedynie element wodny: rzeki i bagna.
Dokoła Łowicza, położonego w „okolicy bagnistej i prawie ze wszystkich stron otoczonej wodami i błotami”, rozciągała się — jak pisał w 1648 r. kronikarz łowicki Andrzej Kazimierz Cebrowski — „płaska całkiem równina, nie opasana górami, ani pokryta krzakami”12- Istotnie najbliższe okolice Łowicza posiadały w okresie wojny szwedzkiej charakter otwartej równiny, pozbawionej niemal zupełnie piękna lasów, a ożywionej tu i owdzie smugami piaszczystych wydm. Jedynie na wschód od Łowicza zachował się wówczas borek Mysłakowski, o którym wiele wzmianek spotykamy w księgach kapituły łowickiej z XVII wieku. Znajdujemy go również na mapie Karola de Porthees’a z 1792 r.13.
Na południe od Łowicza, na bagnistym terenie, na którym znajdują się wsie Urbańszczyzna, Wygoda, Zawady i Placencja, mapy Perthees’a i Gilly ego wykazują obszerne zarośla, które w XVII w. mogły być jeszcze podmokłymi lasami. Większe kompleksy leśne rozciągały się koło Nieborowa, Bolimowa, Skierniewic, Łyszkowic i Złakowa Borowego.
Nizina łowicka, leżąca po obu brzegach Bzury, była w poł. XVII w. dobrze zagospodarowana i dość gęsto zaludniona14. Okolice Łowicza przedstawiały się dzięki temu korzystnie dla postoju większych nawet jednostek wojskowych, tym bardziej, że osadnictwo podłowickie trzymało się głównie dolin rzecznych i szlaków komunikacyjnych.
Poważny wpływ na działania wojenne w łowickim wywierały także warunki klimatyczne. W zależności bowiem od pory roku i stanu pogody okoliczne bagna, trzęsawiska, podmokłe łąki, rzeczki i stawy tworzyły słabsze lub silniejsze przeszkodę dla ruchu wojsk. Roztopy oraz wylewy rzek nie tylko utrudniały lecz nawet częściowo przerywały na pewien okres czasu działania wojenne. Natomiast podczas zimy, kiedy mróz ścina błota i wody, teren łowicki, rzecz oczywista, nie przedstawiał nacierającym wojskom żadnej poważniejszej przeszkody.
Na szczególną uwagę zasługuje tutaj Bzura, której zalety obronne potwierdziła wojna światowa w latach 1914 — 1915, kiedy to armie rosyjskie na linii tej rzeki zatrzymały na pół z górą roku marsz niemiecki na Warszawę i częściowo walki naszych wojsk we wrześniu 1939 r. w bitwie pod Kutnem i Łowiczem. Bzura była w dawnych wiekach i jest w dalszym ciągu, mimo niesłychanego rozwoju techniki wojennej, dość poważną przeszkodę taktyczną.
W północno - zachodniej stronie Łowicza, między Bzurę a Podgrodziem, stał zamek prymasowski.
Od północy i wschodu osłaniała go Bzura z całą siecią odnóg i ramion, które tutaj szeroko rozlewały swe wody, tworząc wśród bagnisk i trzcinowych, zdradzieckich kęp, obszerne stawy i zalewiska. Natomiast od strony zachodniej i południowej zamek otaczały rozległe i przepastne bagna, „paludes profundiores”15
To położenie zamku na sztucznym nasypie ziemnym wśród niedostępnych moczarów i wód, a więc w miejscu topograficznie najbardziej odpowiednim dla celów wojennych, było typowe dla przedhistorycznych słowiańskich grodów „błotnych” na nizinach16. Tutaj też stał ongi drewniany gród kasztelański, strzegący przeprawy przez rzekę.
Znany kronikarz polski Janko z Czarnkowa (†1387 r.) powiada, że arcyb. Jarosław Bogoria-Skotnicki(1342-1374) wymurował od fundamentów zamek w Łowiczu. Dotąd nie jest jednak całkiem pewne, czy Skotnicki rzeczywiście zamek wymurował, czy też ograniczył się tylko do otoczenia murem dawnych drewnianych budynków. W każdym razie na początku XV w. na miejscu starego grodu łowickiego stał już warowny zamek z kamienia i cegły.
Arcybiskupi gnieźnieńscy uzyskali teraz militarną podstawę dla swego władztwa w kasztelanii łowickiej oraz ważny punkt oporu przeciw najazdom nieprzyjaciół, a szczególnie książąt mazowieckich, roszczących sobie prawa do Łowicza (do XII w. był ich własnością). Najazdy Piastowiczów mazowieckich na kasztelanię łowicką łączą się także z ich politykę, dążącą do opanowania tronu polskiego po śmierci Ludwika Węgierskiego. Bramę wypadową dla książąt mazowieckich był gród sochaczewski.
Zbrojne najazdy Prusów na kasztelanię łowicką ustały już w XIII w. z chwilę wytępienia ich przez Zakon Krzyżacki, natomiast napady Piastowiczów mazowieckich powtarzały się jeszcze w XV w., choć samego Łowicza już nie sięgały. Walki toczyły się zwykle na pograniczu kasztelanii, zdała od Łowicza, bowiem źródła wspominają tylko jedno oblężenie zamku łowickiego przez książąt mazowieckich z 8 kwietnia 1382 r. Oblężenie to nie trwało długo, gdyż księże Ziemowit wkrótce je zwinął, zyskując tylko tyle, że Dzierżko, kasztelan gnieźnieński, ustąpił z zamku i zrzekł się zarządu na rzecz jednego z kanoników. Z załogi zamkowej dwóch ludzi wtedy poległo17.
W następnym roku Małopolanie i Węgrzy w walce z Mazowszem spustoszyli kasztelanię łowicką, lecz zamku nie odważyli się dobywać.
Zbrojne zatargi o ziemię łowicką między arcybiskupami gnieźnieńskimi a książętami mazowieckimi, jako suwerennymi jej panami, trwały aż do wygaśnięcia rawskiej linii Piastowiczów w 1462 r. i wcielenia tej części Mazowsza do Korony przez Kazimierza Jagiellończyka. Odtąd nastał długi okres pokoju, ciągnący się do najazdu szwedzkiego w 1655 r.
Swój charakter warowni dość trudnej do zdobycia zachował zamek prymasowski do końca XV-go wieku. W XVI stuleciu stracił on swoje znaczenie, nabierając cech rezydencji magnackiej. Dawna warowność i surowość zastąpiona została przez przepych, wystawność i reprezentacyjność. Wielki zaś ogród prymasowski o renesansowym układzie kompozycyjnym, założony w tym czasie za zamkiem na lewym brzegu Bzury, stał się po prostu koniecznością i był jakby naturalnym przedłużeniem reprezentacyjnym pałaców zamkowych.
Dokładny obraz zamku z połowy XVI w. podaje lustracja klucza łowickiego z 1557 r.18.
Zamek składał się wówczas z dwóch części: górnej, od strony zachodniej i dolnej, od strony wschodniej. Część górna oraz dolna otoczona była murem i fosą.
W części górnej (arx superior), będącej wówczas właściwą siedzibą prymasów, stały dwie budowle pałacowe, ozdobione polichromowanymi stropami, witrażami, galerią obrazów, kominkami z różnokolorowych kafli, piecami i posadzkami. Obramienia okien, drzwi i kominków były wytwornie rzeźbione w kamieniu19.
Obok tych budowli stała wysoka wieża zegarowa, którą łączył ganek z komnatami arcybiskupimi i salą królewską. Na piętrze tej wieży mieściła się „bardzo piękna kaplica o jednym ołtarzu z wizerunkiem Ukrzyżowanego”. Nad nią znajdował się wielki zegar, wydzwaniający godziny.
Ta wysoka wieża zegarowa była niewątpliwie doskonałym punktem obserwacyjnym.
Mur otaczający zamek wyższy wzmacniały dwie murowane, białe wieże — baszty. W stronie zachodniej stała wieża okrągła, w której urządzono magazyn prochu; ku południowi zaś zwrócona była druga wieża, zbudowana na planie kwadratu. Ta wieża kwadratowa, w przeciwieństwie do okrągłej, miała dach zakryły blankami.
Zamek wyższy oddzielał od zamku niższego mur i rów, napełniony wodą. Przez furtę i mostek wchodziło się z zamku górnego do niższego, gdzie stał cały szereg drewnianych budynków gospodarczych (kuchnie, piekarnie, śpiżarnie, wozownie i stajnie) oraz mieszkalnych dla urzędników, dworaków, służby, czeladzi i straży zamkowej. Z tego zespołu budowli wyróżniał się drewniany pałacyk letni o skromnej wieżyczce, posiadający kilka pokojów arcybiskupich oraz drugą z kolei kaplicę zamkową.
Mur zamku dolnego wyposażony był w dwie wieże, z których jedna, murowana, stała w rogu muru obwodowego i posiadała lochy więzienne, druga zaś mieściła się w narożniku od strony południowej i była zbudowana z drzewa na podmurówce.
Zamek dolny (arx inferior) posiadał dwie bramy: wjazdową, zwróconą ku południowi w stronę miasta oraz wyjazdową, prowadzącą przez palowy most na Bzurze do ogrodu prymasowskiego.
Nad wielką bramą wjazdową (główną), wznosiła się okazała wieża murowana, będąca ważnym akcentem w kompozycji architektonicznej zabudowań zamkowych.
Między fosą a wałem ziemnym, ocienionym starymi drzewami, ciągnął się dość szeroki pas ziemi, na którym stało kilka domów. W jednym z nich mieszkał starosta łowicki.
Pośrodku dziedzińca zamkowego znajdowało się źródło, które „za pomocą drewnianych kanałów ustawicznie dostarczało wody”20. Ułatwiało to załodze obronę w razie blokady lub oblężenia.
Zamek prymasowski (ubogi w sprzęt wojenny) zachował w połowie XVI w. dalej swoje średniowieczne obwarowania, mimo wielkiego rozwoju środków obrony i ataku.
Dopiero pod koniec XVI w. ąrcyb. Stanisław Karnkowski przystąpił do naprawy umocnień, a mianowicie podniósł wyżej mury zamkowe, pogłębił i rozszerzył fosy, otaczając je „odpowiednim” wałem obwodowym 21 Karnkowski dokończył także (1585 r.) budowy pałacu, zaczętego w 1573 r. przez arcyb. Uchańskiego na terenie zamku dolnego22 i przyozdobił go w ulubione polskie attyki oraz renesansowe krużganki23, które wniosły do architektury zamkowej najbardziej typowy motyw włoskiego odrodzenia.
W tym też czasie zamek dolny pozbył się zabudowań drewnianych24.
Ówczesny charakter zamku z okresu prymasostwa Karnkowskiego oddaje dość wiernie najstarszy plan panoramiczny Łowicza, zamieszczony w głośnym dziele Brauna „Civitates orbis terrarum”25.
W latach 1617 — 20 arcyb. Wawrzyniec Gembicki przeprowadził gruntowną restaurację niższego zamku, prawie podupadłego skutkiem „wszystko niszczącej dawności lub niezręczności rzemieślnika”26, a w kwietniu 1621 r. zwrócił się do kapituły metropolitalnej z życzeniem „ufortyfikowania zamków łowickiego i uniejowskiego na przypadek najazdów nieprzyjacielskich.” Kapituła gnieźnieńska „gorąco poparła i pochwaliła” propozycje prymasa. Dzięki więc zatem jego inicjatywie i energii oraz poparciu kapituły metropolitalnej zamki w Łowiczu i Uniejowie zaopatrzone zostały w „należyte środki obrony”27.
W tym samym czasie Zygmunt III Waza fortyfikował Warszawę w obawie przed najazdem tureckim28.
Zapewne wówczas wały Karnkowskiego otrzymały od prymasa Gembickiego obronę boczną, czyli narys bastionowy. Brak odpowiednich materiałów źródłowych nie pozwala nam jednak dokładniej ustalić czasu powstania tych fortyfikacji. W każdym razie zamek łowicki do 1585 r. ich nie posiadał.
Następcy arcyb. Gembickiego: Henryk Firlej, Jan Wężyk i Jan Lipski znowu naprawiali, odnawiali i ozdabiali swą rezydencję oraz upiększali ogród prymasowski. Zachowali jednak dalej podział zamku na część górną i dolną, choć szesnastowieczne rozplanowanie budowli zamkowych uległo zmianom29.
Arcybiskup Wężyk rozpoczął naprawę dolnego zamku od strony południowej i wzniósł nad bramą wjazdową nową wieżę zegarową, z pięknym hełmem z zielonej blachy. Wężyk wzbogacił też „włoski” ogród prymasowski wyszukanymi krzewami i kwiatami, sprowadzonymi z obcych krajów30. Przy wejściu do tego ogrodu postawił dom mieszkalny z łaźnią (otoczony gankiem i gontem pobity31). Budynek ten rozszerzył później arcyb. Maciej Łubieński32. Następca Wężyka arcyb. Lipski ozdobił ogród altankę i zegarem słonecznym o „wspaniałej strukturze” i budował pałac w Łyszkowicach, pod Łowiczem33.
Najtroskliwszą opiekę otoczył zamek Maciej Pomian-Łubieński. On to wznowił naprawę jego części dolnej, rozpoczętej przez Wężyka oraz zajął się umocnieniem całej rezydencji. Wedle słów współczesnego historiografa ks. Stefana Damalewicza prymas ów niemałym nakładem pieniędzy zamek łowicki „do obrony stosowniejszym uczynił”34.
Damalewicz, który dobrze znał Łowicz, pisze, że trzypiętrowy zamek był wówczas „bardzo mocny, dzięki szkarpom i trwałym murom, które w dolnej części miały 4 łokcie grubości35. Również kronikarz łowicki Andrzej Cebrowski twierdzi, że zamek był za prymasostwa Łubieńskiego „dobrze obwarowany murem i wałem”36.
Po śmierci prymasa Łubieńskiego (28, VIII. 1652) aż do najazdu szwedzkiego prac fortyfikacyjnych już nie przeprowadzano. Arcyb. Andrzej Leszczyński jedynie budowle zamku niższego restaurował i „kilka pokojów pięknych wystawił, a poza tym budował pałac w podłowickiej wsi Płaczewie, którą z włoska przezwał Placencją37.
Z powyższych danych, bardzo szczupłych i ułamkowych, okazuje się, że rezydencja prymasów w przededniu najazdu szwedzkiego posiadała charakterystyczną posłać „palazzo in fortezza”, czyli pałacu obwiedzionego nowoczesnymi fortyfikacjami
Jedyne dziś wyobrażenie o zamku łowickim w połowie XVII wieku daje nam rysunek J. E. Dahlbergha, którego wierności kwestionować nie można 38.
Z rysunku tego, wykonanego ad vivum w 1656 r., dowiadujemy się, że fortyfikacje zamkowe tworzyły cztery bastiony narożne o niezbyt regularnym narysie, połączone odcinkami wałów, czyli t. zw. kurtynami. Piąty zaś bastion (piatta forma) znajdował się pośrodku kurtyny północnej, tączącej narożne bastiony. Skracał on jej długość i wzmacniał obronność. Od strony południowej zamek otrzymał od Szwedów osłonę zewnętrzną w postaci t. zw. rawelinu, broniącego dostępu do mostu i bramy wjazdowej39.
W stronie północnej, między ramionami Bzury, Szwedzi wznieśli dzieło rogowe (Hornwerk), będące holenderskim elementem w fortyfikacji. Przez to dzieło rogowe i groblę przechodził drugi palowy most zamkowy, dłuższy od pierwszego.
Kurtyny oraz narysy bastionowe otaczał nawodniony rów, wzmocniony palisadą. Długość kurtyn była stosunkowo niewielka; zdaje się, że można je było flankować nawet bronią ręczną.
Wejście do tak warownego zamku prowadziło przez mosty zwodzone.
Zamek łowicki, położony w miejscu obronnym z natury, był punktem o ważnym znaczeniu strategicznym. Zadaniem jego było strzeżenie przeprawy przez Bzurę oraz węzła komunikacyjnego, jak również utrudnienie ruchów wojskom nieprzyjacielskim, a ułatwienie własnym.
W połowie XVII w. Łowicz składał się ze Starego i Nowego Miasta, Podgrodzia oraz przedmieść: Bratkowia i Kaczewa.
Zamek, oddzielony wówczas od miasta wodą i bagnami, stał jakby na uboczu; stanowił też całość odrębną, nie tworzącą z organizmem miejskim jedności budowlanej.
Łowicz, pozbawiony murów obronnych, był miastem drewnianym, zabudowanym jednolicie, zwarcie i celowo. Jednorodzinne domy mieszczańskie, kryte najczęściej jodłowymi gontami, zwracały się szczytem do ulicy w jednej linii, mając za sobą wydłużone, średniowieczne parcele z budynkami gospodarczymi, lamusami i ogrodami.
Skromne, jednakiej wysokości domy mieszkalne, które dziś nazwalibyśmy znormalizowanymi, tworzyły swą jednostajnością właściwe tło i jakby przeciwwagę dla okazalszych budowli: kościołów, klasztorów, ratuszy, kanonii, kamienic patrycjuszowskich i bram miejskich.
Pierwszym i najwspanialszym kościołem Łowicza była Collegiata Insignis, mauzoleum prymasów Polski. Po pożarze w 1525 r. kościół ten bezpośrednio został odbudowany i od tego czasu nie uległ już klęsce ognia. (Pożar kolegiaty w 1651 r. jest na pewno tylko legendę40. W połowie XVII stulecia podjęto przebudowę tego kościoła, a właściwe po temu podwaliny dał prymas Wawrzyniec Gembicki w 1620 r., przekazując kapitule łowickiej na stałą własność majątek arcybiskupi Boczki (za przyzwoleniem kapituły gnieźnieńskiej i Stolicy Apostolskiej) z wyraźnym przeznaczeniem na „fabrykę” kolegiaty41.
Przebudowa kolegiaty, na którą zabezpieczył fundusze Gembicki, dokonała się za arcybiskupów: Wężyka, Lipskiego, a zwłaszcza Łubieńskiego. Prymas Maciej Łubieński, nakładem „wspanialszym aniżeli królewskim”, kolegiatę („ex fundamentis dirutum”) odbudował w pięknej i symetrycznej strukturze”. Łubieński odnowił też kaplicę arcybiskupa Jakuba Uchańskiego i ołtarz marmurowy św. Wiktorii „znacznym sumptem wystawił”42.
Kolegiata miała wówczas cztery prałatury i dziesięć kanonikatów, które nadawał starosta łowicki43.
Oprócz tej monumentalnej swiątyni posiadał Łowicz jeszcze szereg kościołów, a mianowicie św. Ducha, drugi obok kolegiaty kościół parafialny, otoczony opieką przez mieszczan łowickich, dalej św. Leonarda ze szpitalem i cmentarzem grzebalnym, św. Jana Chrzciciela ze szpitalem i kaplicą św. Krzyża oraz klasztory: dominikanów, bonifratrów, bernardynów i bernardynek. Kościoły i klasztory łowickie wyrosły przy głównych arteriach komunikacyjnych. Jedynie konwent bernardynek odsunął się od zgiełku miejskiego w zacisze bocznej ulicy.
Chlubą i dumą mieszczan łowickich, wyrazem ich siły, bogactwa i kultury był ratusz renesansowy, stojący pośrodku trójkątnego Nowego Rynku. Lecz w 1648 r. „ku pohańbieniu miasta” ratusz stracił w czasie silnej wichury swą strzelistą wieżycę, wyniośle górującą nad długimi wstęgami ostrokątnych dachów mieszczańskich. Wieży tej, wobec zubożenia miasta, już nigdy nie odbudowano.
Pośrodku Starego Rynku słał jeszcze dawny ratusz gotycki z podcieniami, zamieniony, od czasu wybudowania ratusza nowomiejskiego, na mały bazar ze składem soli i jatkami rzeźników. I ten ratusz, zwany wówczas powszechnie kupusem, także nie posiadał już swej wieżyczki44.
Obok kolegiaty, w obrębie kościelnych murów cmentarnych, słał renesansowy gmach, w którym mieściła się szkoła parafialna.
Murowanych kamienic było w owym czasie w Łowiczu niewiele. Najstarsze, renesansowe kamienice możnych rodów mieszczańskich i ł. zw. kanonie pochodziły dopiero z II połowy XVI w. Były to budowle dość wysokie, o kilku nawet kondygnacjach i wieńczyły je dokoła charakterystyczne attyki, typowe dla polskich kamienic renesansowych. Dziś możemy oglądać je na panoramicznym widoku Łowicza z końca XVI w. Młodsze kamienice patrycjuszowskie przybrały się w szaty barokowe.
Z czterech bram miejskich najokazalszą była niewątpliwie brama renesansowa, zamykająca perspektywę ul. Mostowej. Ta prosta budowla, jakby obliczona na oglądanie z daleka, przypominała swą mocną, spokojną i niemal uroczystą sylwetką—łuk triumfalny. Tędy, poprzez wielkie przejście, beczkowo sklepione, odbywał się wjazd królów, nuncjuszów papieskich, posłów zagranicznych i różnych znakomitych gości, jadących przez miasto na zamek.
Łowicz na przełomie XVI i XVII w. (miedzioryt w dziele Brauna: Theatri praecipium totius mundi urbium, 1618)
Prawdziwym dobrodziejstwem dla mieszkańców Łowicza była bliskość rzeki, co w dużym stopniu przyczyniało się do utrzymania w mieście względnej czystości. Warto również nadmienić, że obszerne rynki i główniejsze ulice były starannie brukowane polnym kamieniem.
Sama Bzura, szeroko rozlewająca swe wody i poruszająca kilka młynów, była także jednym z ważnych elementów w pejzażu ówczesnego Łowicza.
Przez Bzurę prowadził do miasta długi, drewniany most palowy.
Dokoła Łowicza ciągnęły się łąki, pastwiska, pola uprawne, ogrody, sady i rozległe bagniska, zarosłe wierzbami i oczeretami. Gdzieniegdzie zaś, wśród zielonych płaszczyzn, bieliły się smugi piaszczystych wydm.
Nad całym miastem i jego okolicą dominowała kolegiata swą potężną wieżą o barokowym hełmie i złocistym krzyżu.
Prymasowskie miasto sprawiało wówczas miłe wrażenie, dzięki swej oryginalnej sylwecie, logicznemu systemowi zabudowy i harmonii rozmieszczenia ważniejszych gmachów kościelnych i świeckich.
Swoi i obcy, jak np. Jędrzej Święcicki, Jan Wawrzyniec Rudawski, Stefan Damalewicz, Andrzej Kazimierz Cebrowski, Georg Braun (Bruin), Gio Paulo Mucante i Andreus Cellarius, sławili w swych dziełach Łowicz, nazywając go miastem dużym, ludnym, bogatym i pięknym45.
Wedle słów Święcickiego, żyjącego na przełomie XVI i XVII wieku, Łowicz był „nie tylko obszerny, lecz ze wszystkich miast drewnianych w Polsce największy”.
Najwięcej sławy przysporzył naszemu miastu kanonik Braun, autor znanego dzieła „Civitates orbis terrarum”, którego łom VI ze sztychowanym przez F. Hogenberga widokiem Łowicza ukazał się w Kolonii w 1618 r. Znakomity kanonik i głośny geograf podróżnik sławił nie tylko wspaniały zamek prymasowski, piękne kościoły, okazałe budowle, szerokie ulice, obszerne place i starannie utrzymane ogrody, lecz także jego świetność handlową i rzemieślniczą. „Samo miasto — pisze Braun — ma tak liczne i tak wspaniałe cechy przeróżnych rzemieślników, iż zdaje się, że współzawodniczy niejako z Norymbergą. Ale nie dosyć na tym! Wedle Brauna Łowicz wyróżniał się tak dalece „wielką ilością i doskonałością wyrabianych tutaj narzędzi wojennych, jako też i innych”, że był uważany za „zbrojownię całego Królestwa” i nawet „największe wojsko” mógłby zaopatrzyć w broń. Braun w swej ocenie Łowicza mocno przesadził, gdyż z Norymbergą mógł współzawodniczyć raczej Kraków swym bogactwem, dworami (królewskim, biskupim i magnackimi), sztuką, nauką i zaludnieniem. Trzeba tu jeszcze dodać, że istnym arsenałem Rzeczypospolitej był wówczas Lwów, a nie Łowicz. Łowiczowi daleko było nie tylko do Norymbergi, Krakowa czy Lwowa, ale nawet Zamościa.
W każdym razie Łowicz był miastem znanym na „teatrze świata”.
Herbem Łowicza, według dawnych pieczęci, były dwa pelikany zwrócone grzbietami do siebie i piersi szarpiące. Pełne jednak wyobrażenie herbu podoje panoramiczny plan Łowicza z końca XVI w., zamieszczony w dziele Brauna. Mamy tutaj „dwa pelikany do siebie obrócone, z skrzydłami rozpiętymi, piersi dla dzieci szarpiące, na tarczy czerwonej, pelikany zaś i dzieci białe na wzgórku zielonym”46.
O ludności ówczesnego Łowicza, wobec ubóstwa źródeł, niewiele dziś wiemy47. Możemy jedynie sądzić, że ludność tego ruchliwego miasta, liczącego w przybliżeniu od 3.000 do 3.500 mieszkańców, ulegała ciągłym, niekiedy nawet znacznym wahaniom. Podobnie jak w średniowieczu, tak i w pierwszej połowie XVII stulecia jedni napływali do Łowicza a drudzy stąd wyjeżdżali, co zresztą jest objawem całkiem zrozumiałym.
Wydaje się, że mieszczan łowickich zasilała w dość znacznej mierze ludność autochtoniczna „Księstwa Łowickiego”, ciągnąca ku miastu ze wsi okolicznych. Dowodzą tego również same nazwiska mieszczan łowickich, jak Jan Popowski (1647) od Popowa, Jan Mysłakowski od Mysłakowa, Mikołaj Kocierzewski (1647) od Kocierzewa, Stefan Złakowski (1615) od Złakowa, Michał Bocheński (1651) od Bochenia, Kompieński od Kompiny, choć znów inne wskazują na dalszą proweniencję z Bolimowa (Mikołaj Bolemowski 1651), Wolborza (Marcin Wolborski, 1642), Torunia (Jan Toruński, 1651), Nieszawy (Mikołaj Nieszawski, 1642), Ostrołęki (Mikołaj Ostrołęcki, 1651), Krakowa (Jan Krakowczyk, 1647)... Zdarzało się niekiedy, że obcy kupcy lub kramarze, goście przejściowi, osiedlali się w Łowiczu, przyjmując obywatelstwo miejskie. Czasem zabłąkał się tutaj uchodźca z kresów wschodnich, np. z Kamieńca Podolskiego. Bywały też wypadki, że sami prymasi ściągali do swego miasta rzemieślników z różnych miejscowości. Tak np. arcyb. Jan Wężyk sprowadził tutaj piwowarów w 1635 r., kiedy prawie cały Łowicz zgorzał, ażeby „miasto po takiej klęsce prędzej mogło przyjść do pierwiastkowego stanu”48.
Wszyscy przybysze, jeżeli chcieli korzystać z pełnych praw obywatelskich, musieli przyjąć prawo miejskie t. j. stać się obywatelami miasta.
Od starającego się o prawo miejskie (ius civile) wymagano, aby był ślubnego pochodzenia i nienagannego zachowania się, czyli musiał przedstawić metrykę urodzenia i świadectwo moralności (litterae genealogiae, testimonium bonae conservationes — t. zw. „listy dobrego urodzaju i zachowania”). W stosunku do nowo przyjmowanych obywateli stosowano jeszcze różne inne obostrzenia, jak np. zobowiązanie do nabycia nieruchomości w mieście. Wymagano wreszcie od każdego kandydata, aby był katolikiem.
Ordynacja starosty łowickiego z 1616 r. zabraniała władzom miejskim przyjmować „na miejskie (prawo) nieznajomych ludzi i poddanych szlacheckich”49, ale to zarządzenie nie było zbyt rygorystycznie przestrzegane.
Oprócz mieszczan z innych miast, kmieci okolicznych a niekiedy i poddanych szlacheckich, osiedlała się tutaj i uboższa szlachta. Nie była ona zresztą wcale związana rodowo z terenem łowickim, gdyż tutaj był zupełny brak własności szlacheckiej.
Gio Paulo Mucante, towarzyszący legatowi - kardynałowi Gaetano w jego podróży z Rzymu do Polski za Zygmunta III Wazy, pisze w swym zajmującym diariuszu, że w Łowiczu, „mieście bardzo ludnym”, mieszka „wiele szlachty”, a to dlatego „aby znajdować się obok prymasa, ten bowiem, będąc pierwszym senatorem w Królestwie, wielkie ma wpływy”... Zdarzało się również, że niejeden szlachcic osiedlał się tu na stałe, przyjmował prawo miejskie, poddawał się jurysdykcji ratuszowej i chwytał się nawet zajęć kupieckich, nie bacząc na konstytucje, które wprost orzekały, że szlachcic, oddający się miejskim zajęciom, traci szlachectwo.
Szlachcicem - mieszczaninem łowickim był np. Andrzej Cebrowski herbu Ogończyk oraz Stanisław Ossowicz de Ossowie, który w 1651 r. zapisał się do konfraterni kupieckiej a później piastował godność rajcy. Zdarzało się też niekiedy, że wybitniejsi mieszczanie łowiccy prze chodzili do stanu szlacheckiego. Tak np. w 1571 r. król Zygmunt August nadał szlachectwo oraz herb Rolicz Janowi Borkowi, pisarzowi kancelarii królewskiej, tudzież Wojciechowi Borkowi, wójtowi łowickiemu50.
W Łowiczu, mieście rezydencjonalnym Jego Mości Księcia Prymasa, mieszkało także sporo duchowieństwa świeckiego i zakonnego. Samą kolegiatę obsługiwało „wielkie grono kapłanów, mianowicie wikariuszy, psałterzystów, rorantystów i altarzystów51 Pod względem narodowościowym ludność Łowicza przedstawiała się prawie jednolicie i składała się niemal wytącznie z Polaków. Niemcy bądź mieszczanie pochodzenia niemieckiego stanowili przed najazdem szwedzkim nieznaczny odsetek ogólnego stanu zaludnienia. Dość wspomnieć, że w spisie członków cechu kupieckiego z 29 listopada 1654 r. na 67 nazwisk spotykamy zaledwie cztery (6%) o brzmieniu niemieckim: (Piotr Plasemberg, Andrzej Wilder, Jan Winter i Jakub Wolff), jedno szkockie (Dawid Balfour) i jedno świadczące o pochodzeniu wołoskim (Jan Wołoszyn); reszta nazwisk (91 %) posiada brzmienie polskie52.
W aktach cechowych występują także Ormianie, Rusini, a nawet Włosi53.
Żydzi, nie mieszkali w Łowiczu, ponieważ prymasi zabronili im osiedlać się w swojej rezydencji. Jednakże wolno im było zjawiać się tutaj w okresie trwania jarmarków.
W rozwoju ludnościowym Łowicza i w jego sytuacji prawnej decydującą rolę ogrywał fakt, że było to miasto arcybiskupie, a nie królewskie czy szlacheckie
W średniowieczu Łowicz rządził się prawem średzkim (przywilej prymasa Mikołaja Trąby z 1419 r.), będącym odchyleniem od prawa magdeburskiego. Przywileje arcybiskupie poręczały mieszczanom autonomię sądową i ekonomiczną. Mogli się więc sądzić prawem niemieckim pod wójtem i ławnikami. Rządzili zaś miastem za pośrednictwem rady z burmistrzem na czele. W 1516 roku arcyb. Jan Łaski potwierdził dawniejszy przywilej Mikołaja Trąby, lecz zobowiązał mieszczan, aby używali prawa magdeburskiego, które było w Polsce bardziej znane niż średzkie54. Prawa tego nie trzymano się jednak zbyt ściśle, odmieniano je też wedle potrzeb miejscowych.
Łowicka rada miejska, będąca najwyższym organem samorządu miejskiego, składała się z rady nowej czyli urzędującej (consules residentes) i starej (consules antiqui). Rajców, zwanych z łacińska konsulami było 12, lecz tylko połowa pełniła swój urząd jako rada urzędująca. Z przywileju arcyb. Łaskiego z 1524 r. okazuje się, że starosta łowicki lub w jego zastępstwie bugrabia wybierał w dniu 2 stycznia („in crastino festi Circumcisionis Domini”) nową radę według swej woli zarówno spośród rajców urzędujących jak i wakujących55. Urząd burmistrza pełnili wtedy kolejko co cztery tygodnie wybrani rajcowie, lecz zwyczaj ten nie utrzymał się długo. Z archiwaliów łowickich okazuje się, że w pierwszej połowie XVII w. na jeden rok wyznaczano dwóch burmistrzów, którzy po pół roku władzę sprawowali. Burmistrz używał okazałej pieczęci z dwoma pelikanami z 1550 r.56.
Zgodnie z przywilejem arcyb. Dzierzgowskiego burmistrzowi towarzyszyło sześciu pachołków, zbrojnych w miecze i topory; ubierali się oni w czerwone sukno, a czapki nosili niebieskie
Wybrani rajcowie jak również i burmistrz (proconsul) obowiązani byli do złożenia przysięgi, w której przyrzekali bronić „sławy, korzyści, porządku, praw i wolności miejskiej, sądzić wszystkich sprawiedliwie bez różnicy, sprawować opiekę nad kościołami i szpitalami oraz bronić wdów i sierot, nie zdradzać tajemnic miejskich i nie dopuszczać do rozterek”.
Rada miejska reprezentowała miasto na zewnątrz, starała się o przywileje, broniła interesów miejskich, nadawała prawa miejskie, prowadziła zarząd miasta, administrowała majątkiem miejskim (łąki, pastwiska, grunta orne, kramy, składy), przedsiębiorstwami (cegielnia, łaźnia, karczma przy ratuszu...), miała prawo nakładania podatków (t. zw. szos) i opłat. Do rady należało również sądownictwo w sprawach policyjnych i opiekuńczych.
Burmistrzami i rajcami byli głównie kupcy i zamożniejsi rzemieślnicy. W latach 1637—1655 godność burmistrza sprawowali: Mateusz Konarzewski, Jan Raróg, Wawrzyniec Kazimierz Cebrowski (syn kronikarza), Jan Kołacki, Adam Roszkowicz, Bartłomiej Taśnikowicz, Jakub Kołucki i Piotr Plasemberg. Niektórzy z nich byli w tym czasie kilkakrotnie burmistrzami.
Obok rady istniała jeszcze ława, składająca się z ławników, tworzących pod przewodnictwem wójta (advocatus), właściwy sąd miejski wójtowsko-ławniczy (iudicium civile), zwany zwykle sądem gajonym (iudicium bannitum). Sądy ławnicze, tak jak i radzieckie, odbywały się na ratuszu (praetorium). W czasie rozprawy sądowej ławnicy musieli pozostawać z odkrytą głową, w płaszczu, bez broni i bez rękawic. Oprócz ławników w skład sądu wchodził jeszcze pisarz wójtowski, spisujący sprawy sądowe „jasnymi, własnymi, nietrudnymi i wyrozumnymi słowy”.
Wedle przywileju prymasa Łaskiego z 1524 r. wójt, burmistrz oraz rajcy obierali ławników ,.w prawie miejskim biegłych” a następnie prezentowali ich staroście łowickiemu57. Przy obejmowaniu swych urzędów musieli ławnicy (podobnie jak wójt) składać przysięgę, że będą „dobrze a sprawiedliwie sądzić tak bogatego jako ubogiego”. Przestrzegano też „aby sprawiedliwości nie zakrywali, złości ludzkiej nie uchylali, sami bez wszelkiej nagany żyli, darów, które sprawiedliwość przewracają i sędzi zaślepiają, nie brali, od występku, o którego sądzą, aby wolni byli, bo to pewne, że złodziej złodzieja nie rad sądzi”58.
Od czasu wykupu dziedzicznego wójtostwa łowickiego przez kapitułę miejscową (ok. 1580 r) Łowicz nie miał już „prawnego i dziedzicznego sędziego”59. Miejsce jego zajął teraz podwójci, zwany delegatem, wybierany przez „starostę lub podstarostę łowickiego wraz z magistratem i cechmistrzami” ((przywilej arcyb. Wężyka z 1632 r.). Podwójci nie posiadał żadnych dóbr ani przywilejów, jedynie za trudy, związane z sądzeniem (sprawy kryminalne), wyznaczył mu prymas 50 zł. polskich rocznie z opłat pobieranych w czasie jarmarków60.
Pospólstwo (communitas), obejmujące ogół kupców i rzemieślników, a więc tylko tych, co posiadali prawo miejskie, nie miało na ogół takiego znaczenia w Łowiczu jak w innych miastach. Mimo to zdarzało się przecież, że od czasu do czasu powoływano je na obrady w ważniejszych sprawach miejskich. Uchwały pospólstwa nosiły nazwę: plebiscita. „Plebiscyt” łowicki z 1636 r., tyczący się prawa spadkowego, był uchwałę rady miejskiej urzędującej i starej, wójta z ławnikami i cechmistrzów w imieniu pospólstwa występujących.
Funkcje władzy nadzorczej nad działalnością rady miejskiej i ławy wójtowskiej spełniał starosta łowicki, cieszący się szczególnym zaufaniem prymasa. Starosta (capitaneus) rezydował na zamku i jako „brachium primatiale” rozporządzat stałą liczbę pachołków starościńskich. Stanowisko jego było bardzo poważne, zwłaszcza, że urząd miejski był od niego mocno uzależniony. W pierwszej połowie XVII w. starostami Łowickimi byli m. in.: Łukasz Jurkowski, Hieronim de Pigłowice Moniecki 1629 — 32, Adam Zembowski, Mikołaj Łayszczewski61.
Łowicz wraz z „Księstwem Łowickim” (tytuł bez podstaw prawnych!) był słabo uzależniony od władzy królewskiej i w pewnej mierze tworzył jakby państwo w państwie. Trzeba jednak wystrzegać się zbyt silnego podkreślania odrębności administracyjnej „Księstwa Łowickiego”. Przecież całe to „Księstwo” poprzedzielane było granicami województw (rawskie, łęczyckie) i powiatów (gostyński, sochaczewski, rawski), a podatkowo podlegało ogólnym prawom (patrz księgi poborowe i opodatkowanie)! Arcybiskup miał jedynie jurysdykcję nad swymi poddanymi (nie szlachtę!), podobnie jak to miał każdy szlachcic w swych dobrach. Sam natomiast w sprawach nieduchownych podlegał rządom koronnym (np. sprawy graniczne, dość liczne za arcyb. Karnkowskiego). Tendencje do udzielności nie mają tu żadnego uzasadnienia. Zaś sprawa średniowiecznego immunitetu w gruncie rzeczy upadła wraz ze stanowym sformowaniem się społeczeństwa polskiego przed końcem wieków średnich.
Mówiąc o „Łowickim” czy „Księstwie Łowickim” godzi się jeszcze zaznaczyć, że było ono podzielone na dwa administracyjnie odrębne terytoria: łowickie i skierniewickie, których granica pokrywała się ściśle z granicą ówczesnych powiatów sochaczewskiego i rawskiego. Obie te części miały osobnych starostów, nie pozostających, jak się zdaje, w hierarchicznej od siebie zależności62.
Mieszkańcy Łowicza trudnili się handlem, rzemiosłem, warzeniem piwa, paleniem gorzałki, syceniem miodu, kramarstwem, rybołóstwem i ogrodnictwem. Pewna część mieszczan uprawiała grunta, położone pod miastem, dorabiając w ten sposób rolnictwem. Znalazło to swój wyraz w zabudowaniu tyłów parceli budynkami gospodarczymi, gdzie trzymano inwentarz żywy i przechowywano narzędzia rolnicze.
Podstawowym zajęciem łowiczan było rzemiosło, jednak kupcy stanowili stosunkowo dość znaczny odsetek ogółu mieszczan.
Rzemiosła stanowiły wówczas niemal wyłączną formę przemysłu miejskiego. Liczne zajęcia, a raczej specjalności, spotykamy w zakresie przemysłu spożywczego (piekarze, cukiernicy, pasztetnicy, kucharze, rzeźnicy, słodownicy, rybacy), odzieżowego i sukienniczego (krawcy, czapnicy, sukiennicy, postrzygacze, folusznicy, haftarze, szmuklerze), drzewnego (bednarze, kołodzieje, stelmachowie, stolarze, tokarze), tudzież w zakresie budownictwa (architekci, cieśle, mularze, szklarze, zduni, garncarze, malarze, brukarze) oraz produkcji przedmiotów metalowych (kowale, ślusarze, kotlarze, konwisarze, miecznicy, nożownicy, ludwisarze, iglarze, framernicy, zegarmistrze, złotnicy). Niemniej liczne rodzaje specjalności powstały przy produkcji wyrobów z futer i skóry (kuśnierze, rękawicznicy, rymarze, siodlarze, szewcy). Oprócz tych grup spotykamy w ówczesnym Łowiczu jeszcze inne zawody, jak np. introligatorów, aptekarzy, cyrulików, balwierzy, mydlarzy, łaziebników i t. d. Poza tymi rzemiosłami przemysłu w Łowiczu prawie nie było. Istniały jeszcze młyny wodne, jeden na kępie za Bzurę u wylotu ul. Kapitulnej, będący w 2/3 własnością arcybiskupa a w 1/3 młynarza, drugi „Czekay” nazwany (przy folwarku klucza łowickiego), zbudowany przez arcyb. Wężyka i trzeci „Nietrzpiela” przy drodze z Łowicza do Skierniewic. Przynosiły one duże dochody. Pierwszy z łych młynów miał siedem kół (pięć mącznych, jedno słodowe i jedno jagielne). Dawniej kół było sześć i jedno z nich obracało folusz dla sukienników i szlifiernię dla kowali. Młyn zamkowy miał dwa koła63. Obok folwarku i browaru zamkowego stała cegielnia64.
Średniowiecznym zwyczajem rzemieślnicy łączyli się w związki, t. zw. cechy, przestrzegające interesów producentów i konsumentów. Każde rzemiosło stanowiło z reguły odrębny cech, lecz czasem zdarzało się, że pokrewne zawody łączyły się w cech wspólny. Tak np. złotnicy łowiccy „przykładem innych w Koronie Polski miast” przyjęli do swego cechu snycerzy, malarzy, książników (introligatorów), szkatulników i szmuklerzy, wyrabiających hafty i inne ozdoby do strojów65.
Kupcy miejscowi, stanowiący jakby arystokrację miejską, zorganizowali się w bractwo, nazywane z łacińska archikonfraternią. Do bractwa tego, jak podaje przywilej prymasa Jana Wężyka z 1637 r., oprócz kupców sprzedających towary na łokcie lub funty, należały wdowy, oraz niektórzy rzemieślnicy, jak cukiernicy, mydlarze, rękawicznicy, przekupnie wyrobów żelaznych... Kupcy solni, czyli t. zw. prasołowie tworzyli osobny cech.
Wszystkie cechy i bractwa posiadały przywileje królewskie i prymasowskie, własne statuty i zwyczaje. Na czele cechu, składającego się z trzech stopni (mistrzów, towarzyszów czyli czeladników i uczniów) stali cechmistrze.
Ponieważ cechy miały w razie niebezpieczeństwa bronić miasta, przeto ćwiczono się we władaniu bronię, zwłaszcza w strzelaniu do kurka. W Łowiczu — jak i w innych znaczniejszych miastach — powstało specjalne bractwo strzeleckie z własnymi przywilejami, obrzędami, obchodami i godnościami (król kurkowy!).
Największy rozkwit łowickich organizacyj cechowych przypadł na drugą połowę XVI oraz pierwszą XVII w. Z tego okresu pochodzą też liczne przywileje cechowe.
Łowicz cieszył się także cennymi wolnościami handlowymi, uzyskanymi od królów za pośrednictwem arcybiskupów gnieźnieńskich. Tak np. Władysław Jagiełło w 1398 r. pozwolił mieszczanom łowickim kupować sól w Bochni i Wieliczce po cenie miast kujawskich, a w 1424 r. zezwolił wszystkim poddanym arcybiskupstwa gnieźnieńskiego handlować bez opłaty cła i targowego. Mieszczanie łowiccy uzyskali także specjalny akt królewski (1441 r.), stwierdzający wyraźnie, że wolni są od płacenia cła (myła, pobieranego przy wjeździe do miast) i targowego w całym kraju. Łowicz był wreszcie pierwszym miastem arcybiskupim, cieszącym się wolnością handlu bez żadnych opłat na rzecz państwa.
Organizacja handlu i rzemiosła łowickiego opierała się na przepisach, określanych w przywilejach królewskich i prymasowskich. Przepisy te wyraźnie faworyzowały miejscowych mieszczan na niekorzyść ludności wiejskiej, jak i mieszczan z innych miast. Okoliczna ludność wiejska mogła sprzedawać swe produkty tylko w dni targowe (poniedziałki i piątki), przy czym sprzedaży dokonywać mogła jedynie na wyznaczonym miejscu. Towary przywożone przez kupców z innych miast (t. zw. gości) mogły być sprzedawane tylko łowickim mieszczanom w większych ilościach (en gros). Tak np. obcy sukiennik mógł w Łowiczu sprzedawać sukno na łokcie wyłącznie w czasie jarmarków, natomiast „postawami można było sprzedawać w dni targowe, byle sukno było podlejsze od łowickiego i nie było fałszowane66.
Ograniczenia handlowe traciły zwykle swą moc w czasie jarmarków. Wolno było wtedy sprzedawać obcym kupcom i rzemieślnikom (za pewną opłatą) detalicznie i to wszystkim bez wyjątku, którzy na targ przybyli. Po skończonym jarmarku „żadnemu rzemieślnikowi obcemu, albo przedawcy... towarów”, jak czytamy w przywileju arcyb. Macieja Łubieńskiego z 1642 r. nie było wolno „budy swojej otwierać”, pod karą „Magistratowi Miejskiemu i Cechowi przynależącą, to jest czternastu grzywien polskich”67.
Handel i przemysł miejscowy skupiały się na Nowym Rynku, gdzie stał ratusz. Stare Miasto, a zwłaszcza Podgrodzie, traciło już swoje znaczenie gospodarcze. Na Nowym Rynku znajdowały się różnego rodzaju kramy, jatki i składy towarowo - handlowe, w których sprzedawano chleb, masło, ryby, śledzie, płótno, obuwie, siano, owies i różne inne artykuły. Tutaj była też urzędowa waga miejska, służąca do kontroli rzetelności sprzedawców; tutaj miał swój kram postrzygacz sukna, jedyny na całe miasto; tutaj wreszcie stała uprzywilejowana karczma miejska, gdzie szynkowano piwo łowickie, gdańskie i piątkowskie oraz miód. Targi tygodniowe na Nowym Mieście odbywały się w poniedziałki, a na Starym w piątki68.
Poważnym źródłem dochodu dla ogółu mieszkańców były jarmarki, odbywające się na Nowym i Starym Mieście oraz na Podgrodziu. Przypadały one na św. Mateusza, św. Andrzeja, starozapustną niedzielę, przewodnią niedzielę, św. Jana Chrzciciela (handel końmi i bydłem) i na Wniebowzięcie Najświętszej Marii Panny.
Jarmarki łowickie bywały wówczas bardzo ludne i obfite w najrozmaitsze, często nadzwyczaj rzadkie i kosztowne towary. „Przewalały się tu z rąk do rąk jedwabie wschodnie, makaty tureckie, sukna bucharskie i włoskie, kobierce i safiany perskie”.
Za panowania Władysława IV nastąpił prawdopodobnie dalszy rozwój jarmarków łowickich. Zdaje się o tym świadczyć przywilej tego króla z 1633 r., przedłużający jarmark starozapustny do okresu dwóch tygodni69. Natomiast za Jana Kazimierza jarmarki zapewne podupadły ze względu na ciągłe wojny oraz niepewne warunki polityczne, które ujemnie wpływały na rynek pieniężny w Polsce.
Około połowy XVII w. handel łowicki podupadł, choć zachował jeszcze pozory dawnej świetności aż do najazdu szwedzkiego. Prymas Andrzej Leszczyński, obejmując w 1653 roku rządy w archidiecezji po śmierci arcyb. Macieja Łubieńskiego, żalił się przed kapitułę gnieźnieńską na niepomyślne stosunki gospodarcze w dobrach arcybiskupich, zubożenie poddanych, taniość zboża w Gdańsku, straty wyrządzone przez wojsko, powietrze morowe, grady i nieurodzaje70.
Handel Łowicza w pierwszej połowie XVII w. był mimo wszystko jeszcze dość znaczny i ożywiony, a to głównie dzięki przywilejom gospodarczym oraz energii i dużej obrotności miejscowych kupców.
Kupcy łowiccy, na podstawie przywileju króla Zygmunta III Wazy z 1597 r., zatwierdzonego później przez Władysława IV, magazynowali w Wyszogrodzie i w przeciwległej miastu temu wsi Kamionie sól wielicką i bocheńską oraz zboże spławiane do Gdańska i towary przywożone Wisłę z Gdańska. W 1639 r. dzięki zabiegom kupców, prymas Jan Wężyk kupił „Miastu Łowiczowi i kupcom mieszczanom łowickim” grunt we wsi Pieczyskach nad Wisłą (koło Iłowa) i urządził tutaj śpichlerze dla „handlu zbożem łowickim. Składy i magazyny w Wyszogrodzie i Kamionie wtedy widocznie już nie wystarczały71.
Obok handlu zbożowego z Gdańskiem dość znaczną rolę odgrywał handel bydłem ruskim do Poznania i na Śląsk oraz handel solę z Bochni i Wieliczki. Stosunki handlowe z Warszawę, Toruniem i Krakowem także wykazuję pewne ożywienie. Rzecz oczywista kupcy nasi prowadzili także handel z okolicznymi miasteczkami.
Do Łowicza obsługującego również wielki dwór prymasowski oraz licznych przyjezdnych gości, przywożono m. in. doborowe sukno (materie włoskie, francuskie, angielskie, holenderskie, niemieckie), futra, przeróżne likwory, a osobliwie wina (węgierskie, reńskie, morawskie, grecką małmazję), piwo (piątkowskie oraz ciężkie i drogie gdańskie), tran, oliwę, sól (wielicką, bocheńską, czasem nawet pruską i zamorską), śledzie, ryby (lwowskie), owoce południowe oraz różne korzenie (pieprz, szafran, kwiat muszkatelowy, cukier), artykuły aptekarskie, sprzęty liturgiczne, wyroby złotnicze i snycerskie, szkło, ołów i żelazo. Wywożono natomiast miód, piwo, łój, mięso solone, skóry, a przede wszystkim zboże, dostarczane głównie z folwarków prymasowskich.
Kupcy nasi zaczęli spławiać zboże do Gdańska dopiero od połowy XVI wieku, dawniej bowiem eksportem zboża trudniła się bezpośrednio administracja dóbr łowickich. W połowie XVI w. było już w Łowiczu 6 szyprów — kupców zbożowych i 29 flisaków. Wiadomo również, że kupcy łowiccy mieli własne statki na Wiśle (szkuty, komiegi, dubasy), choć często korzystali także z cudzych.
Kupiectwo łowickie było naogół zamożne i cieszyło się w Polsce dużym zaufaniem. Nie skąpili mu kredytu nawet kupcy gdańscy. Najbogatsi i najruchliwsi znaczną część roku przebywali poza Łowiczem. Szeroki świat nęcił ich uśmiechem zarobków i przygód.
O bogactwie i zabiegliwości naszych kupców świadczy wymownie fakt, że jeden z patrycjuszów łowickich (Stanisław Brąszwik); mając sprawę do Zygmunta III, wybrał się do Warszawy, a nie zastawszy w stolicy króla, który pojechał wówczas do Szwecji, nie czekał na jego powrót, lecz podążył za nim aż do Sztokholmu72.
Dzięki możnej opiece arcybiskupów gnieźnieńskich miało kupiectwo i rzemiosło wszelkie warunki normalnego rozwoju i dostatniego życia.
Zamożność mieszczan wyrażała się przede wszystkim w bogatych strojach i kosztownym urządzeniu domów.
Zbytek w ubiorach łowiczan, według ówczesnych pojęć, przebrał nawet miarę, skoro arcyb. Jan Łaski w 1530 r. a prymas Wawrzyniec Gemicki w 1616 r. polecali, aby „żaden krawiec, mistrz lub uczeń, nie śmiał chodzić w szacie i ubiorze sukna różnej maści, pod winą funta wosku”. Zastrzeżono również, aby „nikt nie śmiał chodzić w odzieniu bramowanym, pod winą 3 funtów wosku73. Zakazy te okazały się jednak mało skutecznymi
Możni mieszczanie, jak dowiadujemy się z archiwaliów łowickich, ubierali się w barwne kontusze i żupany, oraz delie, podszyte drogimi futrami, a dorodne mieszczki także nosiły się po szlachecku. I one lubiły przepych nadmierny, kochając się w pięknych strojach, klejnotach, wstążkach, haftach, misternych koronkach, rękawiczkach, bucikach safianowych i modnych fryzurach. Ta chęć dorównania szlachcie strojami oraz pragnienie uchodzenia za szlachcica (upodabnianie nazwisk mieszczańskich do szlacheckich !) była, zdaje się, dość częstym zjawiskiem w dawnej Polsce.