44,00 zł
Ogrzewająca serce historia cozy fantasy w stylu „Legend i Latte” i „Asystentki złoczyńcy”!
Domowemu czarownikowi Finlayowi wreszcie udało się przekonać lady Annikę, aby go poślubiła. Teraz wszystko, czego Fin chce od życia, to móc osiąść gdzieś na stałe, gotować pyszne posiłki i cieszyć się spokojem. Niestety, jak to czasem bywa, przeznaczenie ma dla niego inne plany.
Ojciec Fina, Aidan Helmer, ognisty czarownik i poddany króla Matthiasa z Troivacku, przybywa do Daxarii z tragicznymi wieściami: brat Anniki został wzięty do niewoli. Może zostać oszczędzony tylko wtedy, gdy o jego uwolnienie będą błagać Annika lub Fin. Biorąc pod uwagę fakt, że Troivack może zaatakować w każdej chwili, nie ma mowy, żeby intencje króla Matthiasa były szczere.
Fin z pomocą rodziny, przyjaciół i kota Krakena podejmuje się śmiałej misji ratunkowo-szpiegowskiej. Będzie jednak musiał działać szybko – jeśli nie znajdzie sposobu, by pokonać ojca i zapewnić bezpieczeństwo Daxarii, wszystkie jego plany na przyszłość legną w gruzach. Czy czarownikowi po raz kolejny uda się ogrzać wszystkie serca na swojej drodze?
Delemhach to autorka urodzona i wychowana w Kanadzie, w Internecie działa pod pseudonimem. Napisała „Magię domową”, by podzielić się z czytelnikami ciepłem, radością i miłością do jedzenia. Już w młodym wieku pokochała fantastykę i magię. Obecnie pracuje na różnych stanowiskach, ale największą przyjemność czerpie z udzielania prywatnych lekcji muzyki. Ma dwa koty – Krakena i Piña Coladę. Zdecydowanie za wiele czasu spędza na rozpamiętywaniu niezręcznych sytuacji ze swojego życia.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 460
Tytuł oryginału:
THE HOUSE WITCH 3
Copyright © 2022 by Emilie Nikota
All rights reserved
Projekt okładki
Podium Publishing
Opracowanie okładki
Ewa Wójcik
Redaktor inicjujący
Jadwiga Mik
Wsparcie redakcyjne
Aleksandra Nepelska
Redakcja
Aneta Kanabrodzka
Korekta
Grażyna Nawrocka
ISBN 978-83-8391-673-6
Warszawa 2025
Wydawca: Prószyński Media Sp. z o.o.
02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28
www.proszynski.pl
Dla Krakena i Piny,
którzy dostarczają mi mnóstwa inspiracji
i są kluczowymi postaciami.
Dzięki nim nasz dom jest prawdziwym domem.
Dla Kate z Podium
za to, że mnie odkryła
i dała mi szansę spełnić marzenie,
które noszę w sobie od dawna.
I dla Nicole z Podium,
która wykazuje niezwykłą cierpliwość,
gdy plączę się na tej nowej drodze,
starając się doskonalić i rozwijać jako pisarz.
ROZDZIAŁ 1
DIABEŁ TKWI W SZCZEGÓŁACH
Wiele lat temu…
Aidan Helmer siedział w tętniącej życiem tawernie ze spuszczoną głową. Kłębiły się w niej myśli, jakim cudem wylądował w tym miejscu.
Przed dwoma dniami jego syn – ośmioletnie dziecko – zmiótł go z wyspy Qulildon za pomocą magii. Helmer wpadł w lodowatą otchłań oceanu i poczuł przeszywający ból całego ciała, jakby tysiąc noży wbiło się w nie do kości. Otoczony żywiołem będącym przeciwieństwem tego, z którym łączyła się jego magia, miał ograniczoną możliwość, by się ogrzać.
Wynurzywszy się na powierzchnię morza Alcide, zwrócił uwagę na stłumiony blask, który z niego emanował. Magiczna esencja migotała, zużywając się coraz bardziej, by odeprzeć chłód. Płynął niezmordowanie, dopóki nie napotkał rybackiej łodzi. Corway… Rybak, który wyciągnął do niego pomocną dłoń, okazał się być znienawidzonym sąsiadem ludzkiego pochodzenia.
– Ależ to pan Helmer! Zabiorę pana na stały ląd. Widzi pan, muszę zdążyć na targ, ale proszę się nie martwić. Moja żona przygotuje panu rozgrzewający posiłek! Dlaczego pływa pan o tej porze roku? Wiosna jeszcze wczesna, z zimna można umrzeć! Chyba że to jakiś dziwny rytuał magiczny?
Półgłówek nie przestawał paplać, ale nareszcie dopłynęli do brzegu. A teraz przyszedł czas na obmyślenie strategii.
Finlay odkrył w końcu swoją moc.
Piorun uderzył w ziemię… Czyżby chłopak władał ogniem, jak jego ojciec? A może był wybrakowany, jak matka?
Aidan zaśmiał się złowieszczo. Jeżeli dzieciak jest czarownikiem ognia, to być może rozważy okazanie pędrakowi łaski… po udzieleniu paru brutalnych lekcji życia. Nie miał zamiaru spieszyć się z powrotem do domu. Chłopak i tak zapewne prześpi parę tygodni, po tym co właśnie odstawił, a matka jak zwykle będzie mu nadskakiwała. On sam musiałby dostarczyć do chaty o wiele więcej jedzenia, aby doczekać się gorącego posiłku.
Nie kalkulowało mu się… przynajmniej na razie.
Zastanawiał się nad jakimś sposobem, by kontrolować szczeniaka na odległość… Zaoszczędziłoby mu to mnóstwo czasu i energii, gdyby wiedział, czy warto go trzymać przy życiu i uczyć moresu, czy też należy pokazać smarkaczowi, jaką przewagę nad słabym mutantem ma czystej krwi czarownik ognia.
Helmer otrząsnął się z myśli.
Zajrzy tam później, a tymczasem nadarzała się doskonała okazja, by całkowicie poświęcił się największej pasji, bez kuli u nogi w postaci żony i dzieciaka.
Zbierze kilka osób czystej krwi, które zwerbował w celu obalenia Rady Czarownic z Wittica, a następnie… Może podróż do Austice? Daleko… niemniej Sorlia sprawiła mu zawód, Xava zaś leżała zbyt blisko wyspy, na której przebywali najważniejsi członkowie Rady…
Gdy ktoś zajął krzesło przy jego stoliku, Aidan podniósł na niego błyszczące gniewem czarne oczy, by sprawdzić, kto miał czelność zakłócić mu spokój.
Zamarł, zobaczywszy, kto zasiadł naprzeciwko.
Następnie wyprostował się powoli i zmierzył człowieka wzrokiem.
– Czemu zawdzięczam… tak niespodziewaną wizytę?
Obecnie…
Norman splótł dłonie na stole w sali obrad. Od ciążącej mu korony bolała go głowa, ale wiedział, że nie może sobie pozwolić na żadne odstępstwo od protokołu.
Kilka krzeseł dalej, po prawej stronie, siedział Aidan Helmer odziany w welurowy płaszcz śliwkowego koloru. Okrycie wierzchnie wyglądało na lekkie i przewiewne. Pod nim miał czarną tunikę i spodnie. Niezobowiązujący strój kontrastował z nastawieniem czarownika, który lustrował obecnych z bezczelnym uśmieszkiem.
– Jego Wysokość król Matthias przejmuje pieczę nad lordem Phillipem Pierevą, który zostanie osadzony w areszcie na terenie domu rodzinnego na pięć lat – oznajmił Aidan, rozpierając się wygodnie na krześle.
– Ten wyrok jest niedorzecznie niski. Obraźliwie wręcz – żachnął się hrabia Laurent. – Piereva pogwałcił nie tylko prawa Daxarii, lecz także Troivacku. I mówi pan, że król Matthias wybaczył mu to podłe posunięcie? Wielce to podejrzane.
Helmer obdarzył go czarującym uśmiechem.
– Lord Phillip zawsze był porywczy. Powiedziano mi, że prześladował nawet mego rodzonego syna. Pozbawienie politycznego znaczenia na pięć lat to więcej niż dość w brutalnych warunkach Troivacku.
– Zgadza się, pański syn był jedną z osób, które wziął sobie na celownik, przebywając pod naszym dachem. Dziwi mnie, że nie potraktował pan tego bardziej osobiście – wytknął mu mag Lee. Nie był zaskoczony wyrazem niesmaku na twarzy czarownika, gdy ten zobaczył, kto się do niego zwraca.
– Otóż proszę przyjąć do wiadomości, panie magu, że wierzę w mego syna. Potrafi sobie poradzić ze zwykłym śmiertelnikiem mimo wybrakowanej kondycji magicznej. Nie martwię się o jego bezpieczeństwo – odparł szyderczo, po czym zwrócił się do króla, zanim ktokolwiek miał okazję wypomnieć mu niestosowny ton. – Jedynie taką karę zaproponował król Matthias. Zważywszy na to, co odkryliśmy.
– Co odkryliście? – zapytał chłodno Norman, lekko usztywniając ramiona.
Czarownik posłał mu olśniewający uśmiech.
– Cóż, okazuje się, że młodszy brat lorda Phillipa, Charles Piereva, regularnie podróżuje do Daxarii i sprzedaje informacje. Najpewniej zaufanemu przedstawicielowi dworu Waszej Wysokości.
Zapadło ciężkie milczenie.
– Nie utrzymuję żadnych kontaktów z lordem Charlesem Pierevą – poinformował ze spokojem król.
– Wierzę w to bez zastrzeżeń. Ale czy nie kontaktował się na przykład… z siostrą, lady Anniką Jenoure, lub z innym mieszkańcem zamku, który przekazywał Waszej Wysokości zasłyszane od niego informacje… A! To już całkiem inna sprawa.
Wszyscy poza królem i jego najbliższymi doradcami zaczęli nerwowo szeptać między sobą.
– Lady Jenoure od roku jest pogrążona w żałobie po śmierci męża. Nie gościła brata ani razu – tutaj ani w prywatnej posiadłości. Tego jestem pewien. Panie Helmer, nadal nie przedstawił pan dowodów na swoje oskarżenie pod adresem jednego z moich szlachetnie urodzonych obywateli.
– W obliczu śmierci męża odpowiedzialność za tę damę przechodzi na jej najbliższego męskiego krewnego, a jest nim lord Phillip Piereva, któremu odmówiła posłuszeństwa i powrotu do ojczyzny – zauważył głośno Aidan, ignorując pytanie króla o dowody.
– Lady Jenoure poślubiła wicehrabiego Jenoure, stając się tym samym obywatelką Daxarii. Nie podlega prawom dawnej ojczyzny ani jej przepisom dotyczącym dziedziczenia i własności – stwierdził chłodno Norman. – Jeszcze raz pytam, jakie dowody macie na to, że lord Charles Piereva dostarczał zdradzieckich informacji komukolwiek z mego dworu?
Aidan skinął na jednego z troivackiańskich rycerzy, którzy go eskortowali na spotkanie. Postawny mężczyzna wręczył czarownikowi ognia dwie teczki z kilkoma luźnymi kartkami.
– Mam tutaj dokumentację podejrzanych wpłat na osobiste rachunki lorda Charlesa krótko po jego – rzekomo służbowych – podróżach. Co ciekawe, mimo że odziedziczył niewiele, a kilka należących do niego statków handlowych zatonęło, jego finanse kwitły dzięki tym podróżom – podróżom, które odbywał samotnie i w przebraniu. Wszystko to dość jednoznacznie wskazuje na czerpanie nielegalnych zysków.
– To zwykłe spekulacje, panie Helmer. Nie mają nic wspólnego z lady Jenoure, na którą rzucacie bezpodstawne oskarżenia. – Norman przechylił głowę, niezadowolony. – Proszę o przedstawienie dzienników tych podróży. Gdzie się zatrzymywał? Kto go widział? Gdzie go widziano? Nie odpowiedział pan na żadne z tych pytań.
Aidan uśmiechał się coraz szerzej, a niechęć Normana do tego człowieka rosła.
– Cóż, to nie jest coś, o czym Wasza Królewska Mość będzie decydować. Nasz król oceni ciężar przewin lorda Charlesa Pierevy. Mieliśmy mieszane uczucia, włączając do sprawy lady Jenoure, ponieważ jej zeznania mogłyby złagodzić wyrok dla lady Janelle Pierevy oraz jej córki. Jak wiadomo, w Troivacku stawiamy przed sądem nie tylko zdrajcę, ale i całą jego rodzinę.
– Co się stało z lordem Charlesem Pierevą i jego rodziną? – zapytał lord Bzykacz, ostrożnie przyglądając się Aidanowi Helmerowi.
– Ach, to dość przykre. Zdrajca i jego rodzina są przetrzymywani na statku Jego Królewskiej Mości króla Matthiasa oddalonym o tydzień żeglugi stąd. Nasz łaskawy król podjął taką decyzję, aby przyspieszyć spotkanie z lady Jenoure i pilnie wyjaśnić nieporozumienie. – W oczach czarownika ognia pojawił się dziwny błysk, który przyprawił wszystkich o dreszcze. – Wielka szkoda, że Wasza Wysokość odmawia jej udziału w procesie. Jak wspomniałem, żona lorda Charlesa Pierevy i jego małoletnia córka mogą ponieść poważne konsekwencje z powodu rodzinnych powiązań…
– Czy to jest sposób króla Troivacku na zmuszenie lady Jenoure do powrotu? – zapytał ostro kapitan Antonio.
– W żadnym razie. Prosimy ją jedynie, by pomyślała o rodzinie. Próbujemy negocjować karę dla obu jej braci. Jej obecność mogłaby uratować życie lady Janelle i dziecku.
Uśmiech Aidana przyprawiał monarchę o mdłości.
– Dopóki nie zostaną przedstawione niezbite dowody na jej nielegalne działania, król Matthias nie ma prawnych podstaw do wezwania lady Jenoure. Dowody na to, że lord Charles Piereva i jego rodzina nie są zaangażowani w zdradziecką działalność na rzecz mojego dworu, mogą zostać dostarczone przez ambasadora lub przez pana osobiście – zauważył Howard, sekretarz króla Normana, z pozorną obojętnością.
– Król Matthias może nie mieć podstaw prawnych do wezwania wicehrabiny. Jednak bez jej osobistego zeznania przed obliczem naszego króla żona i córka Charlesa zostaną stracone razem z mężczyznami z rodziny Piereva. – Czarownik ognia wypowiedział te przerażające słowa bez cienia emocji.
– Poza działaniami lorda Phillipa Pierevy, który sprowadził wrogie siły na nasz brzeg, za co spotkała go absurdalnie niska kara, co jeszcze mogłoby przekonać waszego króla do uwolnienia lorda Charlesa i jego rodziny? – zapytał spokojnie Norman, świadomie chwytając przynętę.
– Cóż… potrzebujemy rzecznika, który dostarczy pisemne dowody. Mógłbym polecić własnego syna w miejsce wicehrabiny. Ma stosowne wykształcenie, poza tym był osobiście nękany przez lorda Pierevę, a także łączą go ze mną więzy krwi. Świetnie odnalazłby się w tej roli. Mógłby dostarczyć pisemną odpowiedź lady Jenoure.
W sali zapanowała cisza. Kilku szlachciców poruszyło się niespokojnie po usłyszeniu nowej propozycji.
Norman uniósł brew i odchylił się na krześle.
Więc o to chodziło.
Albo oddadzą lady Jenoure… albo Finlaya Ashowana.
– Czy jeśli zgodzimy się wysłać przedstawiciela z dowodami na niewinność Charlesa Pierevy, podejmiecie negocjacje w sprawie egzekucji lorda Phillipa Pierevy?
Aidan się uśmiechnął.
– Jestem pewien, że wasza gotowość do wysłania jednej z wyznaczonych przez nas osób znacznie to ułatwi.
Normanowi zrobiło się ciemno przed oczami, a przedstawiciele szlachty spoglądali po sobie w milczeniu, wyraźnie zdumieni, że władca waha się zaryzykować życie jakiegoś kucharza.
W końcu król zabrał głos:
– Rozumiem. Wrócimy do tej rozmowy, gdy przemyślimy waszą propozycję. Na razie proponuję przerwę na… skonsultowanie tej sprawy.
Aidan Helmer podniósł się z miejsca z odrażającym uśmiechem, oddał pokłon zebranym, po czym opuścił salę w towarzystwie dwóch troivackiańskich rycerzy, którzy towarzyszyli mu podczas spotkania.
Natychmiast po tym, jak czarownik zamknął za sobą drzwi, wszyscy obecni zaczęli żywiołowo dyskutować. Norman zaś wymieniał ciężkie spojrzenia z kapitanem Antoniem, lordem Bzykaczem, magiem Lee i sekretarzem Howardem.
Sprawy właśnie mocno się skomplikowały.
ROZDZIAŁ 2
WIELKIE KULE OGNIA
Fin rozbijał kotlet wieprzowy ze zdwojoną siłą, starając się oderwać myśli od stresujących spraw.
Na przykład od tego, że po jego powrocie do pracy i wykluczeniu Anniki z dworu do czasu zakończenia wojny ich spotkania stały się znacznie utrudnione.
Albo od tego, że magiczna miotła spłonęła po wypędzeniu jego ojca za próg kuchni.
Oraz od tego, że matka musi się ukrywać przed byłym mężem.
I jeszcze od tego, że pomocnicy kuchenni znowu zapomnieli, że sól jest niezbędna do wypiekania chleba, a w cieście nie należy zostawiać skorupek jaj.
– One dodają dodatkowej chrupkości! – narzekał Andrews, grzebiąc w masie w poszukiwaniu drobnych fragmentów skorupek.
– Zawsze możemy zacząć od nowa – dodał z nadzieją Lewis, przeglądając zawartość własnej misy z ciastem.
– Wyrzucacie więcej składników, niż udaje wam się spożytkować. Wyjmiecie każdy kawałek skorupki ze swoich misek albo będziecie myć okno od zewnątrz – odpowiedział Fin, nie podnosząc wzroku. – Taylor już pieli ogród. Nawet Hannah wyrywa marchewki. Z was wszystkich tylko Peter poczynił jakiekolwiek postępy.
Pomocnik, który został pochwalony, zaczerwienił się z wdzięczności, nie przerywając pracy po drugiej stronie stołu.
Andrews westchnął.
– Jesteś zbyt surowy! Heather znów jest przez ciebie chora!
– Delikatne zdrowie Heather nie jest twoją sprawą – odburknął Fin, podnosząc głowę. Zarówno rycerze, jak i Peter wpatrywali się w drzwi. Kucharz poczuł ucisk w dołku, domyślając się, kto przybył.
– Dzień dobry. – Aidan Helmer wszedł do kuchni, splatając dłonie za plecami. Skinął głową rycerzom siedzącym ze skrzyżowanymi nogami na podłodze i Peterowi, który stał najbliżej, a następnie podszedł do Fina.
Postawa Aidana i jego wzrok jednoznacznie komunikowały, że uważa się za kogoś lepszego od nich wszystkich, łącznie z bardziej od niego utytułowanymi rycerzami. Przeniósł spojrzenie czarnych oczu na kucharza.
– Miałem nadzieję porozmawiać z waszym przełożonym na osobności.
Finowi zrobiło się niedobrze.
– Jesteśmy zajęci przygotowywaniem obiadu. Nie mamy czasu na pogaduszki, panie Helmer. Miłego dnia. – Fin wrócił do tłuczenia mięsa, nie zwracając uwagi na niewygodną ciszę.
– Poczekam – oznajmił Aidan ze spokojem, rozglądając się po kuchni. Po dokładnym zlustrowaniu otoczenia ponownie skierował uwagę na syna, który zesztywniał.
– Stoisz mi pan na drodze, Helmer.
Fin odwrócił się, usłyszawszy basowe pomruki osoby stojącej za plecami intruza. Nie zauważył, że ktoś jeszcze wszedł do kuchni…
Taylor spojrzał groźnie na Aidana. Zwalisty rycerz, spocony i brudny, stał w odległości kilku centymetrów od twarzy czarownika ognia. Jakimś cudem wydawał się jeszcze większy niż zwykle…
– Masz dość miejsca, aby mnie ominąć. – Głos Aidana ociekał pogardą. Czarownik nawet nie drgnął. – Jesteś ogrodnikiem? Powinieneś znać swoje miejsce. Ty…
– TY! – Przeszywający krzyk przeciął powietrze i tym razem Aidan cofnął się zaskoczony. Cóż to za nieziemskie stworzenie tak dziko wykrzykiwało?
Taylor przesunął się na bok ze złośliwym uśmiechem, odsłaniając zaczerwienioną Hannah, która trzymała u boku dwa pęczki marchewek i trzęsła się ze złości od stóp do głów.
– Wynocha – syknęła. Od jej drobnej postury biła aura grozy. Nawet Aidan zawahał się w obawie przed kobietą, która mogła być przecież wiedźmą.
– Młoda panno, nie wypada mówić w taki sposób do lepszych od siebie…
– JEŻELI KTOŚ TAKI JAK TY OKAZAŁBY SIĘ LEPSZY OD CZEGOKOLWIEK POZA PTASIM GÓWNEM, TO JA…
Aidan odwrócił się plecami do Hannah, w stronę Fina, który obserwował scenę z lekkim rozbawieniem.
– Masz czelność pozwalać służbie tak do mnie mówić? – Potrząsnął głową. – Myślałem, że jesteś mądrzejszy. A jednak jeszcze nie wydoroślałeś.
– A ja myślałem, że zdmuchnięcie cię z wyspy było wystarczająco jasnym sygnałem, żebyś trzymał się ode mnie z daleka. – Oczy Fina zalśniły niebieskim światłem, a zestaw noży do obierania warzyw nagle przestał pracować, zwracając wszystkie ostrza ku czarownikowi ognia.
Aidan zmrużył oczy, a jego arogancka twarz przybrała twardy wyraz.
– Nienawidzisz mnie. Rozumiem. Ale widzę, że przynajmniej stałeś się dzięki mnie silniejszy. Nie jesteś tchórzliwą ofiarą losu, na jaką się zapowiadałeś.
Pęczek marchewek uderzył z impetem w stół, tuż obok dłoni Aidana.
Cofnął się, po raz drugi tego dnia zaskoczony zachowaniem Hannah. Dziewczyna wlepiła w niego szeroko otwarte niebieskie oczy, w których efektownie błyszczało szaleństwo.
– Spierdalaj stąd w podskokach albo wetknę te marchewki po kolei w każdą z twoich dziur, a potem dorobię kilka nowych otworów, żeby nie zmarnować żadnego z darów ziemi.
Temperatura w pokoju wzrosła o kilka stopni, kiedy Aidan powoli obrócił się w stronę służącej. Fin wyczuł, jak czarownika wypełnia magia, gdy on i Hannah patrzyli na siebie w gniewnym milczeniu.
– Każę cię wychłostać za twoje bezczelne zachowanie. – Helmer górował nad drobną blondynką, ale nie udało mu się jej zastraszyć. Mimo że kropelki potu zaczęły spływać po policzku dziewczyny, uniosła dumnie podbródek.
– Nie jesteś pierwszym Troivackianinem, który próbuje nas tu ukarać. Sam natomiast właśnie obraziłeś pierworodnego syna barona i nie pokłoniłeś się trzem rycerzom. – Fin lekko skinął głową w stronę Lewisa i Andrewsa, którzy pomachali z szerokimi uśmiechami czarownikowi ognia, podczas gdy Taylor stanął w rozkroku, krzyżując ramiona i marszcząc brwi.
Helmer nie ukłonił się, jak nakazywały dobre obyczaje. Jego gniew był wyczuwalny, gdy ruszył do wyjścia. Tuż przed zamknięciem za sobą drzwi krzyknął przez ramię:
– Wkrótce porozmawiamy w cztery oczy, Finlayu. Czy ci się to podoba, czy nie. Obiecuję, że w nieodległej przyszłości pożałujesz dzisiejszego zachowania, i jeszcze będziesz zabiegał o moje względy.
– Panie Harris, proszę wstać – odezwał się Norman ponad głowami członków rady, uciszając wszystkie szepty.
Rycerz o kasztanowych włosach siedzący obok kapitana Antonia spojrzał niepewnie na przełożonego. Pobladł, gdy poczuł na sobie ponad dziesięć par oczu.
Antonio skinął zachęcająco. Harris odpowiedział tym samym, choć znacznie bardziej nerwowo. Czuł pulsowanie w gardle, gdy wstawał, by złożyć ukłon Normanowi, a gdy się wyprostował, widział zaciekawione spojrzenia mężczyzn zebranych wokół stołu, co sprawiło, że pot spłynął mu strużką wzdłuż pleców.
– Panie Harris, zebraliśmy się tu dzisiaj, aby omówić wymagania prawne związane z dziedziczeniem tytułu księcia rodu Iones. Jako że zmarły oficjalnie uznał pana za syna, zrezygnujemy z wszelkich dyskusji na temat pokrewieństwa. Czy ktoś chciałby zgłosić sprzeciw wobec roszczeń pana Harrisa do tytułu po jego ojcu? – Howard zwrócił się do rady oficjalnym tonem, w którym pobrzmiewało znudzenie. Nikt nie podniósł ręki ani nie wyraził sprzeciwu.
– Zgodnie z wolą ojca, aby odziedziczyć jego ziemie, fortunę, tytuły i obowiązki, był pan zobowiązany do pięcioletniej służby wojskowej – podjął król, spoglądając na wojskowego, który potwierdził skinieniem. – Kapitanie Antonio, czy sir Harris służył w naszych szeregach przynajmniej pięć lat?
Kapitan Antonio znów skinął głową.
– Tak, Wasza Wysokość. Służył w naszych siłach zbrojnych przez ostatnie sześć lat.
Norman podziękował i obrócił się do sekretarza Howarda, który zanotował potwierdzenie, zanim uwaga króla powróciła do zaciskającego nerwowo dłonie Harrisa.
– Panie Harris, kolejnym warunkiem zawartym w testamencie był co najmniej rok służby na rzecz rodziny książęcej pod kątem nauki pisania oraz zapoznania się z tajnikami funkcjonowania domu książęcego.
Na te słowa kilku mężczyzn zaczęło szeptać między sobą.
– Nie ma mowy, żeby książę Iones na to pozwolił…
– Czy księżna wie?
– Dzięki Bogu, że majątek pójdzie w ręce Daxaryjczyka, a nie przyszłego męża lady Marigold…
– Mam tutaj podpisany i opieczętowany list referencyjny od Jego Wysokości, księcia Rubeusa Cowana, potwierdzający, że służyłem w jego domu przez rok i trzy miesiące. – Harris chwycił zwinięty pergamin i okrążył stół niepewnym krokiem, by przekazać dokument królewskiemu sekretarzowi.
Howard rozwinął pismo i przebiegł wzrokiem treść, po czym przekazał referencje królowi, który skinął głową z uznaniem.
– Panowie, niniejszy dokument rzeczywiście potwierdza, że sir Harris kształcił się pod okiem księcia Cowana, który wystawił mu pochlebną opinię. Zostaje włączony do oficjalnej dokumentacji, jako że jego autentyczność potwierdza pieczęć księcia Cowana umieszczona zarówno na wosku, jak pod treścią dokumentu. Ci z was, którzy chcieliby zobaczyć ten dowód osobiście, mogą to zrobić u pana Howarda po spotkaniu.
Wszyscy mężczyźni skinęli głowami na znak zgody.
– Czy w tym momencie mamy jakiekolwiek zastrzeżenia co do kontynuacji formalności prowadzących do tego, by sir Oscar Harris stał się lordem Oscarem Harrisem? W dalszej części spotkania każdy z obecnych odda głos. Wynik głosowania przesądzi o tym, czy sir Harris oficjalnie odziedziczy księstwo Iones – oświadczył głośno pan Howard, cały czas notując.
Chociaż zebrani mężczyźni różnili się między sobą przekonaniami oraz poglądami politycznymi, to w kwestii tego, czy wolą, aby księstwo odziedziczył doświadczony rycerz, czy irytujący gość z Zinfery oraz równie nieznośna lady Marigold Iones…
Wszyscy byli zaskakująco zgodni.
– Doskonale. Sir Harris, w obliczu trwających negocjacji z Zinferą prosimy o tymczasowe wstrzymanie się z ogłaszaniem nobilitacji. Oficjalna ceremonia odbędzie się za dwa dni. Rada do tego czasu omówi ewentualne punkty sporne, które mogłyby zakłócić procedurę, ale biorąc pod uwagę precyzję zapisów w testamencie oraz dostarczoną niezbędną dokumentację i dowody, które otrzymaliśmy, ryzyko zaistnienia jakichkolwiek przeciwności jest niewielkie. – Norman skinął głową, spoglądając ciepło na Harrisa.
Rycerz odetchnął z ulgą, składając pokłon przed królem. Udało mu się nawet lekko uśmiechnąć.
– Dziękuję, Wasza Wysokość, a także wam, wasze lordowskie mości – zwrócił się do całej rady, a jego nerwowość wywołała uśmiechy na twarzach co życzliwszych jej członków, podczas gdy bardziej konserwatywni szlachcice popatrzyli z niechęcią.
– Czy chciałby pan coś powiedzieć przed powrotem do pracy? – zapytał król, jednocześnie odnotowując w myślach członków rady, którzy mogli mieć zastrzeżenia do młodego rycerza z powodu jego nieślubnego pochodzenia.
– Tak, Wasza Wysokość. – Twarz Harrisa nagle rozjaśniła się w znacznie bardziej swobodnym uśmiechu, co z kolei sprawiło, że kapitan Antonio zmarszczył brwi z niepokojem. – Dziękuję wszystkim za poświęcony mi czas oraz za wsparcie. Choć wiem, że okoliczności mojego urodzenia budzą pewne kontrowersje… Postaram się wykorzystać swoje życiowe doświadczenia i wychowanie, obejmując dowództwo nad rycerzami Iones w nadchodzącej wojnie.
Argument o przydatności Harrisa w nadchodzącej wojnie był najlepszym, na jaki mógł się powołać. Kapitan Antonio uśmiechał się z dumą… do momentu, gdy rycerz, pozostając wiernym swojej naturze, znowu otworzył usta.
– Przyjmijcie też moje przeprosiny za zatrucie pokarmowe. Jeśli to kogoś pocieszy, to obiecuję, że kiedy zostanę księciem, nigdy więcej nie będę gotować!
Sir Harris szybko się ukłonił, nie zwracając uwagi na przerażone miny zebranych.
Wyprostował się i ruszył energicznie do drzwi, po czym dolał jeszcze trochę oliwy do ognia, rzucając na odchodne:
– Ach, i nie martwcie się, królewski kucharz wpoił mi raz na zawsze, że należy dokładnie zmywać nawóz z warzyw po ich zerwaniu!
Pomachał im radośnie i opuścił salę.
Kapitan Antonio wsparł czoło na dłoni, podczas gdy wielu szlachciców zaczęło powątpiewać w kwalifikacje młodego człowieka…
CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ WERSJI