Na rok przed Historią oka napisałem książkę zatytułowaną W.-C.: drobna książeczka, całkiem szalona literatura. W.-C. była żałobna, tak jak Historia oka jest młodzieńcza. Rękopis W.-C. spłonął, żadna to strata przy mojej obecnej rozpaczy: był to krzyk przerażenia.
Jeden z rysunków w W.-C. przedstawiał oko: oko szafotu. Samotne, solarne, nabite rzęsami, otwierało się ono w lunecie gilotyny. Rysunek był podpisany „wieczny powrót”, a ta przerażająca maszyna była bramą wiodącą ku niemu. Biegnąc znad horyzontu, ścieżka wieczności prowadziła przez ów szafot. Pewien wers-parodia zasłyszany w skeczu w Concert Mayol podsunął mi pomysł na komentarz:
– Boże, jak smutna jest krew ciała na dnie wiórów.
Oto dwa najpowszechniejsze obrazy: krzyż i kutas.
Krzyż jako zbiorczy znak chrześcijańskiej onomastyki pozostaje nieusuwalnym pomnikiem przeszłości i tak pożądanej transcendencji. Z kolei kutas jest symbolem nihilistycznego popędu, erotycznej mistyki i immanencji. Oba te symbole są stałymi elementami ekstatyczno-nihilistycznego uniwersum Bataille’a.
Czytając Bataille’a wędrujemy po pustyni. W pełni słońca. Zamiast oazy możemy tu znaleźć złamane czasem resztki kościołów i wytarte piachem głowy posągów, w których twarzach nie sposób już rozpoznać rysów antycznych bogów. Nie wiadomo, czy leżące w nie dających cienia jaskiniach kości to resztki anachoretów czy szakali. Szalejemy. Na horyzoncie majaczy niewyraźny kształt. A może to tylko fatamorgana.
Jakub Dąbrowski (fragment posłowia)