Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Wizyty u babci zawsze są przyjemne. Tym razem również wszyscy dobrze się bawili, jednak w pewnym momencie babcia źle się poczuła i trzeba było zawieźć ją do szpitala. A Marcelka wróciła do domu nie tylko z Rozrabiakiem, ale i z umieszczonym w transporterze Filipkiem, kotem babci, którego nie można było zostawić bez opieki. Jak się łatwo domyślić, zanim zwierzaki się polubiły, doszło do kilku zabawnych przygód. Nikomu jednak nie było wesoło. Rodzice z trudem ukrywali zdenerwowanie, a Marcelka bała się, że jej babcia umrze, tak jak babcia Patrycji. I wtedy na trawniku przed biblioteką znalazła czterolistną koniczynkę. Czy taka koniczynka naprawdę przynosi szczęście?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 32
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Projekt okładki: Katarzyna Sadowska
Copyright © Marcin Pałasz
Copyright © Wydawnictwo BIS 2017
ISBN 978-83-7551-520-6
Warszawa 2017
Wydawnictwo BIS
ul. Lędzka 44a
01-446 Warszawa
tel. 22 877-27-05, 22 877-40-33; fax 22 837-10-84
e-mail: [email protected]
www.wydawnictwobis.com.pl
Skład wersji elektronicznej:
konwersja.virtualo.pl
Moim przyjaciołom zKoszalina iokolic
Już jakiś czas temu okazało się, że Rozrabiak nie cierpi jeży!
Marcelka zaś zawsze je lubiła. Takie śmieszne, kolczaste stworki z długimi noskami. Urocze. Czasem gniewnie na nią fukały, gdy ośmielała się podejść zbyt blisko. Najczęściej jednak zwijały się po prostu w małą, kłującą kulkę i spokojnie czekały, aż nieproszone towarzystwo sobie pójdzie.
Rozrabiak jednak był innego zdania. Jeż, według niego, był najwyraźniej dziwnym, śmiertelnie groźnym stworzeniem, które należało co najmniej obszczekać, a czasem nawet obsikać!
Gryźć ich się nie odważył, przynajmniej od pierwszej okazji, gdy spróbował to zrobić. Najeżony jeż nie został ugryziony absolutnie w nic, za to Rozrabiak – skamlący i piszczący, z poranionym nosem – trafił wtedy do weterynarza, który zdezynfekował skaleczenia i ze śmiechem oznajmił, że psiak pewnie już nigdy nie zaatakuje jeża.
– Będzie miał nauczkę – oświadczył, przemywając parskającemu Rozrabiakowi skaleczony nos. – Głowę daję, że już nigdy nie podejdzie do jeża! One są naprawdę mądre, te nasze psy.
Rozrabiak jednak nie zrezygnował tak łatwo, choć widać było, że zapamiętał niemiłą przygodę.
Od tamtej pory jeże były obszczekiwane i obsikiwane, niemniej psie zęby ani razu nie poszły w ruch. A gdy Marcelka przywoływała Rozrabiaka, biegł do niej od razu!
– Och, ty mój mądry psie – mówiła wtedy Marcelka, tuląc go, gdy odchodził od jeża i błyskawicznie znajdował się przy jej nodze. – Nie wolno straszyć jeżyka! Jeżyk jest dobry, jeżyk jest fajny, tak? No, Rozrabiaku… Zostawisz jeżyki w spokoju?
Psiak patrzył wtedy na nią absolutnie niewinnym wzrokiem, a jego oko otoczone czarną łatką sprawiało komiczne wrażenie.
„Ale o co ci chodzi?” – pytał wyraźnie Marcelkę. „Przecież nic takiego się nie stało, prawda?”.
No i jak można było się na niego gniewać?
Oby tylko nie wpadł w szał, gdy niedługo pojadą do babci na działkę! Tam bowiem jeży było zawsze pod dostatkiem…
– Jaki piękny wieczór! – westchnęła mama błogo, z uśmiechem patrząc na nieduży staw. – Spójrzcie tylko, jak ślicznie odbija się w wodzie zachodzące słońce!
Rzeczywiście, widok był cudowny. Duże, czerwone wieczorne słońce pięknie przeglądało się w wodzie, a jego obraz lekko się marszczył, gdy czasem jakaś ryba wyskakiwała z wody, by złapać przelatującego nad powierzchnią owada.
Rozrabiak na ten widok od razu sztywniał i widać było, że jest gotowy do akcji, Marcelka jednak siedziała przy nim i szeptała mu do ucha, że ryb też nie wolno łapać. Psiak spoglądał na nią jakby z niesmakiem i lekką urazą. Jeży obszczekiwać nie wolno, w porządku, ale że ryby też ma zostawić w spokoju?! Widać było bardzo wyraźnie, że ma ogromną ochotę wskoczyć do wody i złowić choć jedną małą, malutką rybkę!
Ten sobotni wieczór spędzali na działce u babci Hani.
Babcia Hania w ogóle była super i Marcelka po prostu ją uwielbiała! Zawsze miała w pogotowiu jakiś żart, którym potrafiła rozładować zły humor kogoś z bliskich. Zawsze miała dobrą radę, która pomagała w potrzebie. A jeśli nie znalazła dobrej rady… to na pewno można było liczyć u babci Hani na porcję wspaniałego ciasta domowej roboty i kubek ciepłego kakao!
Marcelka najbardziej lubiła ciasto z rabarbarem i kruszonką. Rabarbar babcia sama uprawiała i zbierała na swojej działce – właśnie tej, na której teraz się znajdowali! Działka zaś była położona przepięknie: tuż nad brzegiem małego jeziorka (tata nazywał je stawem). Na przeciwległym brzegu nad wodą zwieszały się gałęzie wierzb, za nimi ciągnęły się łąki… To było tak spokojne, cudowne miejsce, że aż nie chciało się wierzyć, że z domu jechali tu samochodem zaledwie dwadzieścia minut!
– Kiełbaski pięknie pachną – zauważyła ze śmiechem mama, patrząc na Rozrabiaka, który teraz oczywiście warował przy ognisku. Z pyska kapała mu ślina…