Maryja w Litanii loretańskiej wielbiona - o. Prokop kapucyn - ebook + audiobook

Maryja w Litanii loretańskiej wielbiona ebook i audiobook

o. Prokop kapucyn

0,0

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

o. Prokop kapucyn – Maryja w Litanii loretańskiej wielbiona

 

Chwała Jezusowi i Maryi Przenajświętszej!

Z radością oddajemy pobożnemu czytelnikowi dzieło, w którym nasz kochany rodak – ojciec Prokop kapucyn – z pomocą Ojców Kościoła i Świętych wykłada wezwania litanii loretańskiej.

„Szczęśliwa dusza, która poznała Boga, Stwórcę swojego, szczęśliwsza jeszcze ta, która zna i Jezusa Chrystusa, swojego Zbawcę, lecz najszczęśliwsza, która obok tego doszła aż do poznania Przenajświętszej Maryi Panny, Matki Stwórcy i Zbawiciela naszego.

Matka Przenajświętsza tak wysokie zajmuje pomiędzy najgłębszymi tajemnicami wiary naszej stanowisko i tak nierozdzielny z Osobami Bożymi ma związek, że nie dość byłoby dla szczęścia   duszy znać Boga jednego w trzech Osobach i znać Boga-Człowieka, Zbawiciela wszystkich ludzi, jeśliby prócz tego nie znało się i Przenajświętszej Matki Stwórcy i Zbawcy swojego”. /Prokop kapucyn

IMPRIMATUR

Varsoviae, die 18 (30) Januarii 1893 a.

Judex Surrogatus

Canonicus Metropolitanus R. Filochowski

Pro Secretario J. Podbielski

W tekście korzystano z wydania z 1894 roku, tytuł oryginalny „Majowe wielbienia Maryi”. Dokonano niezbędnych korekt w zakresie ortografii, pisowni łącznej i rozłącznej, pisowni małą i wielką literą. Nieliczne wyrazy, obecnie nieużywane, uwspółcześniono.

 

KSIĄŻKA:

Książka szyto-klejona

Oprawa miękka – miła w dotyku dzięki okładzinie soft – touch

Wydanie I

Format 11,5 x 18 cm

Liczba stron – 630

ISBN 978-83-67079-88-4

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 605

Rok wydania: 2022

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 21 godz. 24 min

Rok wydania: 2022

Lektor: Lektor naJejgłowie

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Ojciec Prokop kapucyn

Maryja

w Litanii loretańskiej

wielbiona

Błogosławiony ten, kto mnie słucha,kto co dzień u drzwi moich czeka(Prz 8, 34)

„NA JEJ GŁOWIE”

WYDAWNICTWO ŻYCIA WEWNĘTRZNEGO

2022

Redakcja: zespół „naJejgłowie”

Korekta: Weronika Borowska, Rafał Fałda

IMPRIMATUR

Varsoviae, die 18 (30) Januarii 1893 a.

Judex Surrogatus

Canonicus Metropolitanus R. Filochowski

Pro Secretario J. Podbielski

W tekście korzystano z wydania z 1894 roku, tytuł oryginalny „Majowe wielbienia Maryi”.

Dokonano niezbędnych korekt w zakresie ortografii, pisowni łącznej i rozłącznej, pisowni małą i wielką literą. Nieliczne wyrazy, obecnie nieużywane, uwspółcześniono.

Na okładce pocztówka Piotra Stachiewicza „Święta litania”

Wydanie I

ISBN 978-83-8366-068-4

Wydawnictwo Życia Wewnętrznego

Kielnarowa 224c, 36-020 Tyczyn

tel. +48 501 202 186

e-mail: [email protected]

www.naJejglowie.pl

Ojciec Prokop kapucyn

Autor tej książki

Chwała Jezusowi i Maryi Przenajświętszej

PRZEDMOWA

(służyć mogąca na czytanie w wigilię nabożeństwa majowego)

…bo kto mnie znajdzie, ten znajdzie życie

i uzyska łaskę u Pana

(Prz 8, 35)

Szczęśliwa dusza, która poznała Boga, Stwórcę swojego, szczęśliwsza jeszcze ta, która zna i Jezusa Chrystusa, swojego Zbawcę, lecz najszczęśliwsza, która obok tego doszła aż do poznania Przenajświętszej Maryi Panny, Matki Stwórcy i Zbawiciela naszego.

Matka Przenajświętsza tak wysokie zajmuje pomiędzy najgłębszymi tajemnicami wiary naszej stanowisko i tak nierozdzielny z Osobami Bożymi ma związek, że nie dość byłoby dla szczęścia duszy znać Boga jednego w trzech Osobach, i znać Boga-człowieka, Zbawiciela wszystkich ludzi, jeśliby prócz tego nie znało się i Przenajświętszej Matki Stwórcy i Zbawcy swojego. Poznanie tych trzech rzeczy, mających z sobą związek konieczny i nierozdzielny, niezbędny jest dla każdego chrześcijanina, bo jak się wyraża Święty Jan Damasceński, powołując się na zdanie Świętego Grzegorza, Teologiem przezwanego: „kto Przenajświętszej Boga Rodzicielki nie wyznaje, od Boga jest odrzucony”1.

Widzimy też, że te to są pierwsze trzy artykuły wiary, w Składzie apostolskim podane nam przez Kościół święty do wierzenia: Wierzę w Boga Ojca wszechmogącego, Stworzyciela Nieba i ziemi – oto pierwszy artykuł; iw Jezusa Chrystusa, Syna Jego jedynego, Pana naszego – oto drugi; który się począł z Ducha Świętego, narodził się z Maryi Dziewicy – oto trzeci. Kto równie we wszystkie te trzy artykuły nie wierzy, nie ma wiary, a bez wiary niepodobna jest podobać się Bogu (Hbr 11, 6).

Otóż tak wielką wagę ma dla nas to, abyśmy starali się poznać Przenajświętszą Pannę, równie jak znać powinniśmy Boga Ojca i Jego Syna Jednorodzonego Jezusa Chrystusa. Nikt nie może mieć przystępu do Ojca, tylko przez Syna, jak to nam sam Zbawiciel oświadczył: Żaden nie przychodzi do Ojca, jeno przeze mnie (J 14, 6) a nikt nie ma przystępu do Syna, tylko przez Matkę, co znowu jest zasadą powszechnie w Kościele przyjętą; jest to jednomyślne zdanie wszystkich ojców Kościoła.

Nauka więc – wiara – o Przenajświętszej Pannie zawiera się w jednym z trzech głównych artykułów naszej religii, z czego wynika, że również trzeba dać poznać wiernym wielkość i chwałę Przenajświętszej Panny, jak trzeba przywieść ich do poznania wielkości i chwały Ojca Przedwiecznego i Syna Jego Jednorodzonego, Jezusa Chrystusa, Pana naszego.

Jakkolwiek mówić lub pisać o Przenajświętszej Pannie, chcieć – jak to zamierzamy w niniejszej książce – wyjaśnić aby cząstkę Jej niezrównanych przywilejów, Jej nadanielskiej świętości, szczytu Jej godności niezrównanej i Jej chwały po Bogu najwyższej – nie jest rzeczą łatwą, o zaiste, niełatwą! I cóż nam wypada o tej trudności powiedzieć, kiedy na nią tacy jak Święty Ambroży, Święty Augustyn i tylu im podobnych utyskiwało, a między nimi ten najszczególniejszy czciciel Matki Przenajświętszej, wielki doktor Kościoła, Święty Bernard, który tak pięknie o tym się wyraża: „Nic mi większej nie sprawia pociechy – powiada on – oraz nic więcej nie nabawia trwogi, jak gdy widzę się zmuszonym mówić i pisać coś o Matce Dziewicy. Milczeć wtedy jest nad moje siły, a jednak co mam powiedzieć – sam nie wiem. Jeśli o Niej mówić będę jak o Bóstwie, powiem za wiele, bo Bogiem Ona nie jest; jeśli wyrażę się jak o zwykłym stworzeniu, powiem za mało, bo pojmuję, że jest Ona czymś nierównie wyższym niż wszystkie inne i najwyższe stworzenia razem wzięte. Gdy powiem, że jest Matką Boga i że z tego powodu posiada władzę właściwą i naturalną nad Bogiem, jak każda matka nad własnym dziecięciem, zdawać się może, że Ją stawiam wyżej od Boga; a przecież jest Ona zawsze stworzeniem Jego, a kto mówi stworzenie, wyraża istotę nieskończenie niższą od Stwórcy. Czy powiem więc, iż jest wyższą od Boga albo że jest równą Bogu, albo że jest niższą od Boga? Jakże mam o Niej mówić! Co wypowiedzieć? Co zamilczeć…”2. Jak daleko sięgać, gdzie się zatrzymać?…

Prawda, że nigdy pojąć nie potrafimy, jak dalece Majestat Boży wyższy jest od doskonałości i świętości Matki Przenajświętszej, gdyż przewyższa On Ją nieskończenie, a ta nieskończoność, jak i każda inna, jest dla nas niepojęta. Lecz i to prawdą jest niezawodną, że rozum ludzki nie jest w możności objąć pojęciem, jak dalece zbliżoną jest Maryja do wielkości Boga i jak dalece wyższą nad wszelkie inne istoty stworzone, bo i to także jakby nieskończenie, a gdy się mówi: nieskończenie albo: jakby nieskończenie, wszelkie nasze pojęcia, jako granice mające, nigdy tego ogarnąć nie potrafią. Cóż więc począć, jak sobie zaradzić, aby coś powiedzieć o wielkościach i przywilejach Przenajświętszej Matki Bożej?

Dopóki czołgamy się po tej ziemi, biednie tylko i myśleć, i rozprawiać możemy o wszystkim, co nie z tego świata, a cóż dopiero o takim przedmiocie. Trzeba nam więc jakby wyjść z więzienia doczesności i przedrzeć się do wyższej krainy; trzeba ulecieć na skrzydłach wiary aż do tych przestrzeni, które są ponad wszelkim czasem i miejscem, tam gdzie już nic nie widzimy prócz Boga, Jego odwieczności, Jego nieskończoności, nic prócz rzeczy wyższych nad wszystkie światy stworzone, i tam dopiero trzeba starać się dopatrzyć jakiejś odrobiny z tych wielkości i z tej chwały Matki Przenajświętszej, którą Ona nad wszelkie inne chwały prócz Bożej jaśnieje.

Wszakże niebezpiecznie byłoby puszczać się w taką nadziemską wycieczkę, unosić się w taką – świętą wprawdzie, lecz pókiśmy tej biednej ziemi mieszkańcami – niebezpieczną sferę bez właściwego przewodnictwa, bez punktu oparcia i stale przyświecającej nam pochodni. Otóż tym wszystkim będzie dla nas nauka Kościoła. W tym, co o Przenajświętszej Pannie mówić tu zamierzamy, służyć nam będzie za prawidło, za powagę i całą osnowę niniejszego pisma tylko to, co Kościół święty, już to przez przyjęte przez niego podania, już to przez swoje obrzędy, już przez wyroki najuroczystsze, już przez usta swoich najpoważniejszych pisarzy i wielkich świętych, o chwałach i wielkościach Matki Przedziwnej dotąd wyrzekł i wiernym do wierzenia lub do pobożnej tylko rozwagi podał.

Niech więc, pobożny Czytelniku, niektóre wyrażenia, jakich tu używać będziemy, mówiąc o wielkościach i przywilejach Maryi, nie wydają ci się jakoby zbyt śmiałe, a stąd niewłaściwe. Mogą być one dla wielu zupełnie nowymi, lecz ile razy przypuszczaliśmy, że są tego rodzaju, zaraz je poparliśmy i – że tak rzeknę – uprawniliśmy powagą któregoś z ojca Kościoła lub wielkich jakich świętych, których pisma najwyższej w Kościele używają wziętości. W cytatach zaś z nich wtedy przytaczanych znajdziesz właśnie zdania, które cię uderzyć mogą, a które tylko przez nas trochę rozwinięte zostały, i też wyrażenia, jakich używaliśmy, a jeszcze (jeśli już koniecznie chodzi o to, aby je nazywać takimi) śmielsze niżeli te, jakich sami użyliśmy.

Zresztą możemy i to powiedzieć dla nadania w oczach Czytelnika jakiejkolwiek wartości niniejszej pracy, że w niej niezmiernie mało własnych naszych myśli i poglądów. Naszym jest układ tej książeczki, to jest staranie się, aby przy wykładzie każdego wiersza z litanii loretańskich powiedzieć coś, co by dało pobożnemu Czytelnikowi nie tylko dobrze zrozumieć wyrażenia tychże litanii, lecz także przyczyniło się do pobudzenia go ku czci i miłości Maryi. To zaś, co tam w tym celu mówimy, jest to w większej części wybranie z najpoważniejszych pisarzy kościelnych niektórych piękniejszych i żywszych ich myśli i zdań o Przenajświętszej Pannie, a które im są piękniejsze i żywsze, i jeszcze raz powtórzę: śmielsze, tym mniej są naszymi, jak to na swoich miejscach przez przytaczanie nazwisk autorów, z których są wzięte, wyraźnie zostało wskazane.

Jeśli więc, pobożny Czytelniku, napotkasz tu niektóre myśli i uwagi, które przyczynią się do tego, żebyś jeszcze lepiej poznał i jeszcze serdeczniej umiłował naszą Matkę Niebieską, chociaż widzieć będziesz, iż rzadko kiedy są one naszymi, chciej jednak westchnąć do Maryi za tego, który starał się zebrać w tej książce właśnie to, co za Jej błogosławieństwem, o które Ją najpokorniej błaga, posłużyć by powinno do rozbudzenia w sercach Jej czcicieli tym gorętszego do Niej nabożeństwa i tym większej w Jej – jak je nazywa Święty Bernard3 – wszechwładnego pośrednictwa ufności.

WSTĘP

Jednym z najulubieńszych dla wiernych czcicieli Przenajświętszej Maryi Panny, Boga naszego Rodzicielki, rodzajów modlenia się do Niej jest odmawianie litanii, tak zwanych loretańskich, w których wzywając Ją pod różnymi właściwymi Jej tytułami, uciekamy się do Jej przemożnego pośrednictwa, powtarzając: módl się za nami.

Jakkolwiek mnóstwo tych tytułów, przez które do naszej Matki Niebieskiej z tego padołu nędzy i płaczu odzywamy się, składa się po większej części z wyrażeń łatwo zrozumiałych dla każdej duszy pobożnej, a więc i w rzeczach tyczących się tajemnic boskiej naszej wiary mniej więcej oświeconej, to jednak są pomiędzy nimi niektóre w znaczeniu przenośnym (alegorycznym) do Matki Bożej brane, zaczerpnięte z Pisma Świętego, a które dla osób w głębszą znajomość ksiąg świętych niewdrożonych są ciemne i przez to nawet dla niektórych rażące.

Takimi są na przykład te wyrażenia: Domie złoty, Wieżo z kości słoniowej i inne. Toż samo powiedzieć można o kilku wyrażeniach, w których niezrównane Matki Przenajświętszej przywileje, niezrównana Jej godność i Jej niezrównana świętość w jakimś podobieństwie (w sensie mistycznym) się określa, jak na przykład, gdy Ją nazywamy Różą duchowną, Gwiazdą zaranną i tym podobnie.

Otóż dla ułatwienia zrozumienia tych wyrażeń, a przez to dla odmawiania tych dla dzieci Maryi drogich do Niej modlitw z tym większą żarliwością ducha i z tym serdeczniejszym podnoszeniem do Niej myśli podajemy tu krótki całych litanii do Matki Bożej wykład. Prócz tego zaś przy niektórych wierszach umieściliśmy inne uwagi, do których znaczenie tytułu rozbieranego podawało nam sposobność, a w których staraliśmy się, chociaż w małej cząstce, wyświecać niezrównaną chwałę i niezmierne przywileje Maryi, aby w tych litaniach do Niej i chwałę Jej, i Jej nad nami nieprzebrane miłosierdzie wierni Jej czciciele niejako rozpamiętywać mogli.

Pobłogosław temu, o Maryjo! I tym błogosławieństwem swoim racz sprawić, aby te słów kilka, ku czci Twojej zmierzających, przyczynić się do niej mogło, pobudzając wierne dusze, uciekające się do Ciebie we wszelkich swoich potrzebach, do tym pobożniejszego odmawiania tych litanii o Tobie.

WYKŁAD LITANII LORETAŃSKIEJna każdy dzień miesiąca Maryi

Dzień 1

LITANIA…

Wyraz „litania” wzięty jest z języka greckiego od słowa litomai („modlę się”) – i stąd znaczy on to samo, co modlitwy albo błagania, powtarzane w pewnym ciągu przez wzywanie istoty, do której się prośbę zanosi. Zwyczaj modlenia się w ten sposób nie tylko jest najdawniejszym w Kościele, lecz był w użyciu i u ludu wybranego, pod Starym Zakonem żyjącego. Litanii takich mamy wzór w Psalmie Dawidowym sto trzydziestym piątym, zaczynającym się od słów: Wyznawajcie Panu, bo dobry. Na każdy z dwudziestu siedmiu wierszy tego Psalmu, gdy się go odmawiało czy to w świątyni publicznie, czy po domach prywatnie, obecni odpowiadali: Bo na wieki miłosierdzie Jego, to jest Boże, tak jak w litaniach teraźniejszych odpowiada się: zmiłuj się nad nami, gdy się modlimy wprost do Boga, albo: módl się nami, gdy wzywamy pośrednictwa Matki Bożej lub świętych Pańskich. Na próżno więc byłoby szukać pierwszego autora tego sposobu modlenia się, gdyż on powstać musiał w samych początkach Kościoła, w którym wierni wprowadzili go jako pobożny zwyczaj, i pod Starym Zakonem już zachowywany. Stąd też powszechne pomiędzy pisarzami kościelnymi jest zdanie, że litanie do Matki Bożej sięgają czasów apostolskich i po większej części przez nich ułożone zostały zaraz po chwalebnym wniebowzięciu Boga Rodzicielki4. Niektóre tylko w nich wiersze z biegiem czasu, a z upoważnienia Stolicy Apostolskiej, przydawane były, już to na pamiątkę jakiej szczególnej łaski tymiż litaniami dla Kościoła całego przez wiernych wyproszonej, już dla umieszczania w nich jakiego tytułu należnego Przenajświętszej Pannie, pod którym całe zgromadzenie wiernych pragnęło Ją czcić i wzywać, a który się tam jeszcze nie znajdował. Litanie więc te należą do liczby najdawniejszych modlitw kościelnych – i jak wszystkie tego rodzaju modlitwy ułożone są z natchnienia Ducha Świętego; żeby zaś do nich zachęcić i pobudzić wiernych, nadane zostały przez Papieża Sykstusa V odpustem dwustu dni za każde ich pobożne odmówienie.

…LORETAŃSKA

Litania ta nazywa się zwykle „loretańska”, a to z dwóch powodów. Najpierw dlatego, że w świętym Domku loretańskim w każdą sobotę litanie bywają śpiewane z wielką uroczystością i zwykle przy licznym napływie pobożnego ludu, i po wtóre dlatego, że jest podanie, iż gdy ten święty Domek przeniesiony został cudownie z Ziemi Świętej do Włoch, pomiędzy różnymi przedmiotami, jakie w nim znajdowały się wtedy, znaleziono i te litanie. Więc tym sposobem Litania do Matki Bożej ma związek z Domkiem loretańskim i można przypuszczać, iż z jego cudownym pojawieniem się w Europie rozpowszechniła się ona w tej części świata – wspomnimy tu pokrótce o tym świętym Przybytku i o jego cudownym przeniesieniu.

Jeszcze w trzecim wieku ery chrześcijańskiej cesarzowa Święta Helena, matka cesarza Konstantyna Wielkiego, który pierwszy wyswobodził Kościół spod ucisku pogaństwa, udała się do Ziemi Świętej dla odnalezienia Drzewa Krzyża Świętego. Dostąpiwszy niewymownego szczęścia w odszukaniu tej najdroższej relikwii, dla utrwalenia pamiątki swojego pobytu w Palestynie powznosiła tam wiele wspaniałych kościołów. Przejęta wielką czcią ku Matce Bożej, na miejscu, gdzie było mieszkanie Przenajświętszej Panny w Nazarecie, wystawiła jeden z najpiękniejszych i największych kościołów. Tak go zaś wybudowała, że izdebka, w której mieszkała Maryja i w której zaszła tajemnica zwiastowania i wcielenia Syna Bożego w Jej przeczystym łonie, objęta została murami w ten sposób, że się znajdowała w środku kościoła z czterema swoimi ścianami, okienkiem i drzwiami. W środku niej urządzono ołtarz, przy którym odprawiała się Msza święta, i miejsce to uświęcone i pobytem w nim Matki Bożej, i tajemnicą wcielenia się Syna Bożego w najszczególniejszej czci było u wszystkich wiernych.

Otóż kiedy w pierwszej połowie trzynastego wieku muzułmanie zdobyli Ziemię Świętą, burząc tam wszystkie kościoły, niszczyć zaczęli i ten kościół Matki Bożej w Nazarecie. Lecz Pan Bóg, chcąc od ostatecznej zniewagi uchronić miejsce, w którym zaszła tajemnica Jego największej miłości ku ludziom i na którym długo przebywała najmilsza Mu istota, jaką była Maryja, cudownym sposobem Domek Jej, będący w środku tej świątyni, przeniósł wtedy na rękach anielskich aż na brzegi Morza Adriatyckiego do Dalmacji, a wkrótce potem stamtąd do państwa włoskiego, do miejsca zwanego Loretto, gdzie się dotąd znajduje. Po sprawdzeniu najściślejszym przez władze duchowne tego tak wielkiego cudu, nad tym Domkiem, a raczej izdebką Przenajświętszej Panny wzniósł się również wspaniały kościół, jak był w Nazarecie, i podobnież jak tam ten święty przybytek umieszczony jest wśród niego, mając wokoło wolne ściany, swoje okno, swój wchód osobny, daszek i na nim dzwonniczkę, jak to wszystko było w kościele nazaretańskim.

W tym to więc tak drogim miejscu dla każdego wiernego, a szczególnie dla gorliwych czcicieli Matki Bożej, najuroczyściej śpiewana zawsze bywała – i jest dotąd – litania do Niej, i dlatego głównie nazywa się „loretańska”.

KYRIE ELEJSON, CHRYSTE ELEJSON, KYRIE ELEJSON

Jak wszystkie litanie używane w Kościele Bożym, tak i litanie do Matki Bożej zaczynają się od tych także greckich wyrazów: Kyrie elejson, Chryste elejson, Kyrie elejson. „Kyrie” znaczy „Panie”, a według własności języka greckiego wyraża nawet więcej: bo jakby „Panie jedyny” albo „Panie, który właściwie Panem jesteś i Panem nazwany być możesz”, albo „Panie prawdziwy”. „Elejson” znaczy „zmiłuj się”.

Różne upatrują pisarze kościelni powody, dla których jak oto w tych litaniach, tak i przy początku Mszy Świętej Kościół używa słów greckich, chociaż dalsze modlitwy w innym języku się odmawiają. Najpowszechniejsze zdanie jest, że się to czyni dla okazania jedności Kościoła łacińskiego z Kościołem katolickim greckim, a także na pamiątkę tego, że ponieważ z narodów pogańskich pierwsi Grecy przyjęli wiarę świętą, więc się ich językowi takie daje niejako pierwszeństwo w świętych obrzędach i modlitwach. Stąd też i w wielu innych pacierzach kościelnych, najuroczystszych, wyrazy „Kyrie elejson” są zachowane.

Zaczyna się zaś ten szereg modlitw i wzywań Matki Bożej, z których składają się litanie do Niej, od wezwania miłosierdzia Bożego, abyśmy zawsze pamiętali, że sam Bóg tylko jest wszelkich łask i darów źródłem i dawcą i że Jego tylko możemy prosić o nie wprost i bezpośrednio, a wszystkie błogosławione duchy, nawet i samą Matkę Przenajświętszą, błagamy tylko o pośrednictwo za nami do Boga, prosimy, aby nasze prośby swoimi poprzeć raczyła.

CHRYSTE, USŁYSZ NAS, CHRYSTE, WYSŁUCHAJ NAS

Miłosierdzie Boga naszego, którego wyznajemy, mówiąc „Kyrie elejson”, to jest „Panie, zmiłuj się”, spełniło się nad nami w mierze największej, można powiedzieć w mierze tak wielkiej, jak sam Bóg jest wielki w sprawie odkupienia naszego. Przyjście Syna Bożego na ziemię i stanie się człowiekiem, aby człowieka zbawić, jest bez wątpienia dziełem największego, niepojętego nawet rozumem ludzkim miłosierdzia Boga. Wzywając więc to miłosierdzie Jego, aby Mu przypomnieć właśnie to miłosierdzie, jakiego dostępujemy przez wcielenie się Syna Bożego, zaraz po wezwaniu Go przez słowa „Kyrie elejson”, to jest „Boże, zmiłuj się”, odzywamy się wprost do Chrystusa Pana jako do Boga, wcielonego z miłości ku nam, i mówimy „Chryste elejson”, to jest „Chryste, zmiłuj się”. Następnie dla powtórzenia tej prośby, aby ją tym skuteczniejszą uczynić, przydajemy „Chryste, usłysz nas”, jakby: niech prośby nasze dojdą do Ciebie, i „Chryste, wysłuchaj nas”, to jest: niech one skutku pożądanego z miłosierdzia Twojego dostąpią.

Przy tym, ponieważ wszelkie nasze prośby zanoszone do Boga o tyle tylko mają wagi, o ile się na nieprzebranych zasługach Pana Jezusa opierają i o ile Jego za nami wstawieniem są poparte, to na początku modlitw, jakie zanosić mamy do Boga Ojca za pośrednictwem Matki Przenajświętszej, odwołujemy się do Zbawiciela, tak jak i każdą modlitwę kończymy, mówiąc: „Przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa” itp.

OJCZE Z NIEBA, BOŻE, SYNU, ODKUPICIELU ŚWIATA, BOŻE, DUCHU ŚWIĘTY, BOŻE, ŚWIĘTA TRÓJCO, JEDYNY BOŻE, ZMIŁUJ SIĘ NAD NAMI

Najważniejszym warunkiem dobrego modlenia się jest naprzód żywe, o ile możności, postawienie się wówczas w obecności Bożej, czyli żywe przypomnienie sobie, że Bóg jest wszędzie obecnym, i po wtóre: zwrócenie uwagi na niezmierność Majestatu i niezmierność godności Najwyższej Istoty Boga, z którym na modlitwie rozmawiać mamy i do którego tronu przystępujemy wtedy z prośbami naszymi. Otóż przypomnienie sobie tajemnicy Trójcy Przenajświętszej jako tajemnicy, w której i pod którą najlepiej poznajemy Boga i której objawienie najwięcej ułatwiło ludziom poznanie Stwórcy Najwyższego, służy właśnie najlepiej jak do jednego, tak i do drugiego: to jest do żywszej pamięci na wszechobecność Boga w Trójcy jedynego i do najgłębszego upokorzenia się przed nieskończonym Majestatem Jego. Dlatego po wezwaniu Jego miłosierdzia i mając już za pośrednictwem Przenajświętszej Matki zanosić do Niego prośby nasze, wzywamy naprzód każdą z trzech Bożych Osób w szczególności, a potem całą Przenajświętszą Trójcę. I dopiero po takim ożywieniu w sobie pamięci na wszechobecność Boga i na niezgłębioną tajemniczość Jego jedności w Trójcy Przenajświętszej zaczynamy właściwie litanie do Matki Bożej.

Lecz można jeszcze i inny powód upatrywać, dla którego przed rozpoczęciem naszych wezwań, już wprost do Matki Bożej odnoszących się, wspominamy o Przenajświętszej Trójcy. Ma bowiem Maryja z Bogiem w Trójcy jedynym szczególny związek, a tak ścisły i wzniosły, do jakiego tylko stworzenie dopuszczonym być może. Stanowi to jedną z Jej chwał najwyższych – i oto są uwagi, które nam to wyjaśnić mogą.

Maryja w sposób najszczególniejszy przymnaża na zewnątrz chwały całejTrójcy Przenajświętszej

Wiemy i nie wątpimy o tym, że Bóg sam sobie zupełnie wystarcza i że nic nie może do Jego wielkości czegoś przydać ani Go wzbogacić, ani doskonalszym uczynić. Istnienie bowiem wszystkich, jakie są i być mogą stworzeń, jest jakby niczym w porównaniu z istnością Boga. Wiemy i to także – i nie wątpimy o tym – że Bóg nie mniej jest Bogiem nieograniczonej wielkości, uważany sam w sobie przed stworzeniem świata, jak jest Nim obecnie otoczony dziełami potęgi swojej i uwielbiony niezliczonymi dziełami twórczych rąk swoich. Wiemy następnie, że stworzenia wszelkie powołał Pan Bóg do bytu nie dla własnego zadowolenia, aby odbierać od nich należne Mu hołdy i aby Mu jako Panu najwyższemu służyły, bo tego wcale dla siebie samego nie potrzebuje, lecz uczynił to jedynie z dobroci i hojności swojej, aby im z obfitości istnienia swego bytu udzielić. Rzekłem Panu: Tyś jest Bogiem moim, albowiem dóbr moich nie potrzebujesz (Ps 16, 2).

Wszelako w pismach bardzo dawnego patriarchy jerozolimskiego, Świętego Hezychiusza, w rozprawie jego o wielkościach Matki Przenajświętszej, napotykamy wyrażenie, wydające się mieć to znaczenie, jakoby Przenajświętsza Panna była niezbędnie potrzebną Bogu: nazywa Ją bowiem: Totius Trinitatis complementum – jakby „dopełnieniem”, jakby „ostatecznym udoskonaleniem” całej Trójcy Przenajświętszej. Otóż gdyby brać słowa te w zbyt literalnym ich znaczeniu, wydałyby się one obelżywymi względem Trójcy Przenajświętszej, bo gdyby Bóg zdolny był do jakiegoś udoskonalenia, to by Mu nie dostawało czegoś do doskonałości – i gdyby tak było, nie byłby Bogiem i przypuszczać tylko myśl taką o Bogu byłoby bezbożnością, a wyrzec coś podobnego byłoby okropnym bluźnierstwem. Widać więc, że nie w tym znaczeniu brał to święty ten patriarcha, gdyż wyraził się w ten sposób wtedy, gdy mówiąc o Przenajświętszej Pannie, porównywał Ją do Arki Noego – i uważając, iż w Arce tej były trzy mieszkania, czyli trzy piętra albo jakby trzy sale, dla pomieszczenia trzech rodzajów zwierząt, powiada, że podobnież Panna Przenajświętsza była takimi darami łaski wzbogacona i tak te dary czyniły Ją niezrównanie wyższą nad inne stworzenia, że zdolną się okazała stać się przybytkiem, pomieszczeniem, mieszkaniem trzech osób Trójcy Przenajświętszej. To jest: przybytkiem Ojca, którego naśladowała płodność, wydając na świat Jego własnego Syna, który w przeczystym łonie Matki posiadał tęż samą wielkość Bożą, którą posiada na łonie Ojca; przybytkiem Syna, którego jest Matką, a który nie znalazł niegodnym siebie tego mieszkania, w którym dziewięć miesięcy przebywał, i w końcu przybytkiem Ducha Świętego, który Ją napełnił obfitością łask wszelkich.

Nie chciał więc święty ten pisarz powiedzieć, aby przez to przydawała Maryja jakiej wielkości i doskonałości Trójcy Przenajświętszej albo żeby przymnażała przez to świetności Osobom Bożym, lecz przeciwnie – Ona sama wszelką swoją i wielkość, i świetność od Nich otrzymała, i cała Trójca Przenajświętsza zajęta była w szczególniejszy sposób Jej udoskonaleniem, aby Ją z istot wszelkich najdoskonalszą, jaką tylko Bóg stworzyć może, uczynić. I w tym to znaczeniu nazwał Ją Totius Trinitatis complementum, całej Trójcy dopełnieniem, czyli „dziełem dopełnionym” przez całą Trójcę Przenajświętszą, a „dopełnionym” ze szczególniejszym upodobaniem, z najszczególniejszymi zamiarami i najszczególniejszym przeznaczeniem.

Po takowym jednak ścisłym wykładzie przytoczonych słów Świętego Hezychiusza, który bez wątpienia jest prawdziwym i arcykatolickim, zdaje się, iż wolno nam będzie, mówiąc tu o wielkościach Matki Przenajświętszej, rozbierać je i w tym innym ich znaczeniu, wydającym się zbyt śmiałym, a które ujęte we właściwych granicach takowym nie jest wcale. Zobaczymy bowiem, iż pod pewnym względem prawdą jest, iż jest Ona przeznaczoną od Boga do nadania trzem Osobom Trójcy Przenajświętszej nie jakiegoś, jakby powiedzieć, „dopełnienia” i „uświetnienia”, którego by bez Niej nie miały, a ma się rozumieć – o ile się to tyczy – chwały Boga na zewnątrz.

Zacznijmy od Osoby Boga Ojca: nie masz wątpliwości, że Bóg Ojciec posiada w całej pełni Boże ojcostwo, udzielając z niego właśnie swemu Synowi jedynemu całą swoją istotę. I dlatego raz tylko mógł Go zrodzić, bo wyczerpuje On całą nieskończoną obfitość swojej płodności w tym Słowa swojego spłodzeniu, a które to płodzenie jak nie ma początku, tak nigdy ani przerwy, ani końca mieć nie będzie. Co w księgach Hioba w krótkich, a tak wzniosłych słowach wyrażono: Raz jeden mówi Bóg: a drugi raz tegoż nie powtarza (Hi 33, 14). Na czymże może Mu zbywać do ostatecznego udoskonalenia uzupełnienia Ojcostwa? Na niczym bez wątpienia. Wszelako według naszego ludzkiego pojmowania Boży ten Ojciec, „rodząc” swego jednorodzonego Syna z całej pełni swojej Istoty Bożej, jak się wyrażają teologowie, albo używając słów Świętego Hieronima: z samego szpiku bóstwa (ex medullis Divinitatis), nie płodzi Go w łonie swoim inaczej, jak tylko słowem wewnętrznym, to jest tylko myślą, poznaniem, rozumem. W tym bowiem odwiecznym Bożym dziele wola Boża żadnego udziału nie ma, czyli raczej nie używa do tego żadnego wysilenia, bo własnością woli nie są akty rozumu, myśli i poznania, lecz akty miłości. Ani też Bóg Ojciec nie mógł nie zrodzić Syna swojego, bo to nie zależało od Jego woli, lecz jest skutkiem koniecznej niezbędnej płodności istoty Bożej. Czyż więc nie wydaje się, że byłoby to przymnożeniem jeszcze chwały dla Boga, gdyby prócz takiego koniecznego rodzenia Słowa swojego wewnątrz siebie zrodził On Go jeszcze i na zewnątrz, a to już z własnej woli, wyrokiem, postanowieniem zupełnie od Niego zależącym?

Nadto Bóg Ojciec, rodząc Boga sobie równego na zupełny i doskonały obraz i podobieństwo swoje, ma wprawdzie Syna, który do Niego należy, lecz jest to Syn, od którego nic Mu się nie należy, który nie może wykonywać względem Ojca posłuszeństwa, uległości, zależności, bo nie jest Mu niższym, lecz we wszystkim równym. Podług więc naszych słabych ludzkich pojęć nie masz wątpliwości, że byłoby to znamienitym przymnożeniem zaszczytu i chwały Bożej, gdyby tenże Syn, nie pozbawiając się majestatu Bożego, który posiada, stał się Bogu Ojcu poddanym, został Mu uległym i głęboką cześć Mu oddawał. Bo jakąż większą chwałę otrzymać może Pan Bóg, jak gdy będzie uczczonym przez Boga Jemu we wszystkim równego?

Otóż przecudne to, a w ten sposób pojmowane jakby udoskonalenie, dopełnienie, jakby nowa obfitość Ojcostwa w Bogu Ojcu nastąpiła przez Matkę Przenajświętszą, gdy w Niej spełniła się niepojęta tajemnica wcielenia się Słowa odwiecznego Syna Bożego. Albowiem Bóg Ojciec, który w sobie samym nie mógł Go spłodzić inaczej, jak tylko w rozumie, w myśli, w pojęciu i z konieczności niechybnej, „odpładza” Go znowu w Niej wolną wolą swoją i postanowieniem od Niego zależącym, a już nie tylko w umyśle i rozumie swoim, lecz i na zewnątrz przez wcielenie. Bóg Ojciec, który rodząc Syna swojego w łonie swoim, widzi Go równym sobie i niemogącym Mu być podległym, widzi Go spłodzonego w łonie Matki Przenajświętszej, niższym od siebie co do człowieczeństwa, zdolnym i gotowym podlegać Mu we wszystkim, najdoskonalej być Mu posłusznym, gotowym na wszelkie najuciążliwsze usługi, oddającym Mu cześć najgłębszą i aż do tego stopnia, że życie własne poświęci na krzyżu, ażeby przez ofiarę taką złożyć Mu hołd należny i sprawiedliwości Jego zadośćuczynić. Któż więc nie przyzna, że z takiego stanowiska zapatrując się na tajemnicę wcielenia się Słowa Bożego, można uważać Matkę Przenajświętszą pod takim względem co do Boga Ojca jako uzupełnieniem, udoskonaleniem, rozwinięciem się Ojcostwa pierwszej Osoby Trójcy Przenajświętszej: Totius Trinitatis complementum.

Toż samo powiedzieć można co do Osoby Syna Bożego. Wiemy i wyznajemy, iż rodzi się On od wieków w łonie Boga Ojca, wzbogacony we wszelkie nieskończone doskonałości bóstwa, gdyż jest Bogiem z Boga, światłem ze światłości, Bogiem prawdziwym z Boga prawdziwego, jak to odmawiamy w kanonicznym składzie wiary. Jest to Boże Słowo odwieczne, które samo rozprawiać umie bez zgłosek, bez brzmienia wyrazów, bez przerwy. Które wyjaśnia i wyraża najdoskonalej w jednej chwili odwiecznej i na wieki trwającej wszelkie poznanie nieogarnionej istoty bóstwa. Jest to według głębokiego wyrażenia Bossueta odwieczny war w łonie bóstwa, powstający z poznawania się przez Boga, z orzekania siebie samego ciągle trwającego. Gdy więc jest to samego Boga tak nieskończenie wierny obraz, że aż Jemu równy, gdy jest to Syn Boży równy zupełnie Ojcu, cóż przydać można do dopełnienia, do udoskonalenia Jego Osoby? Nic zgoła, zaprawdę. A jednak Święty Atanazy pozwala sobie robić następujące porównanie: „Słowo nasze ludzkie – mówi on – zdolne jest dwoistego porodzenia, z których jedno jest wewnętrzne, wtedy gdy w pojęciu naszym powstaje myśl jakowaś, której nie objawiamy na zewnątrz. Drugie zaś porodzenie tegoż słowa jest zewnętrzne, gdy na zewnątrz wyrazami, wymówionymi ustami, wydajemy poza siebie to, co myślimy. Otóż jak to słowo zewnętrzne, które jest jakby powtórnym zrodzeniem wewnętrznego, nadaje temuż słowu cały rozwój, całe dopełnienie, jakiego jest zdolne – podobnież Słowo Przedwieczne, poczęte i zrodzone w łonie Boga Ojca, pozostając wewnętrznym i samo w sobie ukrytym przed wiekami, zdolne było powtórnego zrodzenia, które miało Je na zewnątrz objawić i uczynić dostępnym dla zmysłów ludzkich. A to w tym celu, abyśmy dowiedzieli się o najgłębszych tajemnicach serca Bożego i aby ta Boża myśl Jego rozumu, którą w sobie zawiera od wieków, stała się i dla nas w czasie przystępną”5. Wychodząc więc z tej myśli wyżej przytoczonego świętego, a przedziwnie wyjaśniającej tajemnicę wcielenia Słowa Odwiecznego, uznać musimy, że wcielenie się Syna Bożego, to jest Słowa Ojca Przedwiecznego, nadaje Bożemu słowu jakby rozwój, jakby doskonałe dopełnienie, jakie tylko mieć może.

Że zaś Matka Przenajświętsza stała się niby ustami zewnętrznymi Boga Ojca, objawiającego nam przez wcielenie się w Jej przeczystym łonie Boże swoje Słowo; gdy Ona to dostarcza Mu ciała, które Je czyni widocznym i pod zmysły podpadającym, i gdy Ona Je tym sposobem porodziła w czasie, aby Mu dać całkowite dopełnienie, jakie słowo mieć może, to jest aby było objawione i na zewnątrz, gdy wprzód zostało poczęte w umyśle, więc któż nie widzi, że Przenajświętszą Matkę można nazwać odnośnie i do drugiej Osoby Bożej równie, jak i do pierwszej, dopełnieniem Trójcy Przenajświętszej: Totius Trinitatis complementum.

Lecz toż samo jest jeszcze wyraźniejsze, co się tyczy trzeciej Osoby Trójcy Przenajświętszej, to jest Boga Ducha Świętego. Jest On nieskończony w swojej doskonałości, ponieważ jest Bogiem równym Bogu Ojcu i Bogu Synowi. Dwie te Osoby są początkiem Osoby Ducha Świętego, wydając Go z siebie Bożą wolą swoją jedną i tąż samą jak w Ojcu, tak w Synu. Nie masz więc wątpliwości, że jest On we wszystkim równie Im doskonałym, posiadając wspólną i tę samą z Nimi istotę, i wszystkie te doskonałości, jakie posiadają tamte dwie Osoby Trójcy Przenajświętszej. Posiada więc i tę dobroć nieograniczoną, i tę płodność nieskończoną, jaka jest w Ojcu i w Synu, bo w niczym od Nich nie jest niższym, a we wszystkim najzupełniej Im równym.

A jednak co się tyczy płodności, można powiedzieć, że w Nim nie widzimy jej takiej, jak w pierwszych dwóch Osobach Trójcy Przenajświętszej, i płodność Jego nie objawiała się, aż Mu do tego podać miała sposobność Matka Przenajświętsza. Płodność Boga Ojca objawia się w odwiecznym zrodzeniu przez Niego Syna Mu równego. Płodność Ojca i Syna razem okazuje się w pochodzeniu od Nich Boga Ducha Świętego. Lecz ta trzecia Osoba Trójcy Przenajświętszej, również nieskończenie bogata w dobroć i płodność, jak i dwie pierwsze, wydała się jakby niepłodną, nie mogąc zrodzić ani wydać z siebie czwartej Osoby w Trójcy Przenajświętszej. Co zadziwiające tym bardziej że gdy zwykle przyznajemy Bogu-Ojcu potęgę, Bogu-Synowi – mądrość, Bogu-Duchowi Świętemu przypisujemy głównie dobroć odwieczną i nieograniczoną. Otóż dobroć przede wszystkim jest płodną, jest udzielającą się na zewnątrz; gdyż dobroci to szczególniej jest właściwe, żeby udzielać drugim różne dobra, którymi szafować może. A jednak dobroć ta, którą w Bogu Duchu Świętym pojmujemy jako w swoim źródle i najbardziej nieskończonej pełności, pozostawała w łonie Trójcy Przenajświętszej jakby niepłodną, gdyż On żadnej Osoby w łonie Trójcy Przenajświętszej nie wydaje.

Czyżbyśmy więc, a zawsze na naszym krótkim pojmowaniu rzeczy opierając się, nie mogli mniemać, że byłoby to przymnożeniem chwały Bożej i doskonałym uzupełnieniem nieskończonej dobroci Boga Ducha Świętego, gdyby i On stał się początkiem jednej z Osób Bożych, gdyby i z Niego za Jego sprawą jedna z Nich się narodziła? Lecz to w obrębie, w łonie samej Trójcy Przenajświętszej jest niepodobieństwem. Dlaczego? Dlatego że wiara święta, że nauka katolicka o tajemnicy Trójcy Przenajświętszej tak nam wierzyć każe – i tak jest w istocie. Bo gdy w tej maluczkiej mierze, w jakiej zdolniśmy to uczynić, staramy się ten artykuł wiary naszej zgłębić, poznajemy, że inaczej być nie może. Widzimy bowiem, że nieskończona dobroć i płodność Ojca i Syna, wydająca Ducha Świętego, na wydanie Go cała się wysila, cała się wyczerpuje, bo cała wyczerpać się musi, żeby wydać osobę Im zupełnie równą, Boga takiego, jakim są pierwsze dwie osoby. Stąd też Bóg Duch Święty jako Bóg równy we wszystkim Bogu Ojcu i Bogu Synowi, posiada i tę samą płodność, którą posiadają Bóg Ojciec i Bóg Syn, lecz ją całą na siebie wyczerpuje, bo On sam (jeśli tak wyrazić się można) nie jest niczym innym, jak właśnie najzupełniejszym, a odwiecznym i bezustannym wyczerpywaniem się płodności Ojca i Syna, płodności bóstwa całego.

Wszelako Boża ta, odwieczna i nieskończona płodność, ten Bóg Duch Święty, który przemawiał przez proroków, właśnie przez usta jednego z nich, przez proroka Izajasza, zdaje się jakby jakoweś w tej mierze skargi rozwodził: Iżali ja, który czynię, że insi rodzą, sam rodzić nie będę?, mówi Pan. I znowu, podobneż utyskiwania powtarzając w innym miejscu, tenże prorok, a raczej sam Duch Święty, przez niego woła: Iżali ja, który innym daję pokolenia, niepłodnym będę?, mówi Pan Bóg Twój (Iz 16, 2).

A cóż to znaczy? Znaczy to, że nieskończona dobroć nie pozostanie niepłodną; że Ona stworzy dla siebie nową Hagar, o której powie sama do siebie to, co niepłodna Sara powiedziała Abrahamowi o tej ulubionej służebnicy swojej: Wnijdź do sługi mojej, a może z niej przynajmniej będę miała syny (Rdz 16, 2). Tak jest – i nieskończona dobroć Boga Ducha Świętego stanie się płodną, i porodzi Osobę Bożą, jeśli nie z istoty swojej, to mocą swoją nieskończoną, a porodzi przez najulubieńszą Służebnicę swoją, przez tę Przenajświętszą Dziewicę i Matkę, która Aniołowi, przynoszącemu Jej z Nieba Boże poselstwo o Jej staniu się Matką za sprawą Ducha Świętego, odpowiedziała: Oto ja SŁUŻEBNICA Pana mojego, niech mi się stanie według słowa twojego (Łk 1, 38).

Gdy więc Matka Przenajświętsza wydała na świat Osobę Bożą za sprawą Ducha Świętego, jak to wyraźnie głosi nam Ewangelia: Albowiem co się z Niej urodziło, jest z Ducha Świętego (Mt 1, 20), i gdy tym sposobem przez porodzenie Osoby Bożej objawia Ona w trzeciej Osobie Trójcy Przenajświętszej przecudną płodność, której nie ma ta trzecia Osoba tak wyraźnej wewnątrz bóstwa samego, czyż nie zdaje się, iż przydaje Jej przez to jakby przecudne uzupełnienie i że jak względem Osoby Boga Ojca i Boga Syna, tak podobnież i względem Ducha Świętego można Ją nazwać uzupełnieniem całej Trójcy Przenajświętszej: Totius Trinitatis complementum?

Takie więc to uwagi, odnoszące się do Przenajświętszej Panny, nastręczyły nam te wiersze litanii, w których zaczynamy od wezwania Trójcy Przenajświętszej. Jeśli zaś w nich, pobożny Czytelniku, znalazłeś coś zbyt głębokiego i wymagającego niejakiego obeznania się z wyrażeniami teologicznymi, niech cię to nie zraża. Wykłady dalszych wierszy będą nierównie przystępniejsze od tego, w którym rzecz była o najszczytniejszej tajemnicy wiary naszej, bo o tajemnicy Trójcy Przenajświętszej w odnoszeniu Jej do Matki Bożej.

Dzień 2

ŚWIĘTA MARYJO, MÓDL SIĘ ZA NAMI!

Otóż od razu pojawia się różnica, jaką zachowujemy, modląc się do Boga, a modląc się do Matki tegoż Boga naszego. Zanosząc prośby nasze wprost do Stwórcy, mówimy bezwzględnie: „zmiłuj się nad nami”; modląc się zaś do Maryi, chociaż Ją wyznajemy Matką Boga, a więc po Bogu istotą najwyższą i właśnie z prawa Jej Bożego Macierzyństwa istotą po Bogu najpotężniejszą nawet, wiedząc jednak, iż Bóg tylko jest najwyższym źródłem i dawcą wszelkiego dobra, do Niej wołając, mówimy: „módl się za nami”. Co znaczy, że prosimy Ją, żeby nasze prośby do Boga raczyła poprzeć swoimi prośbami, i o co prosimy Boga, a otrzymać niegodni jesteśmy dla naszej złości i nędzy, aby Ona nam to wyjednała swoim wstawieniem się. Dlaczego zaś mając najwyższego i bezustannego Pośrednika przed Bogiem Ojcem w Synu Jego najdroższym, a Bożym Zbawcy naszym, uciekamy się i uciekać się trzeba nam koniecznie i do pośrednictwa Maryi, o tym mówić będziemy, rozbierając ten wiersz, gdzie Jej wzywamy pod tytułem: Matki łaski Bożej. Tu tylko słów kilka powiemy o Przenajświętszym Jej Imieniu, od którego wezwania zaczyna się mnóstwo tytułów, pod którymi wzywa się Jej miłościwego pośrednictwa w tych do Niej litaniach.

Czym są imiona w ogólności, a Imiona Jezusa i Maryi szczególnie

Dawni filozofowie utrzymywali, że nazwiska są malującymi się w myśli naszej obrazami istoty rzeczy i że za pomocą takiego środka możemy każdą rzecz uczynić sobie obecną, aby z nią w każdej chwili mieć stosunek, aby o niej mówić z drugimi i aby nią niejako władać według woli, bez względu na czas i miejsce, w których taka rzecz istnieje lub istniała. I w istocie jest to sposób jakby powoływania w rozmowach naszych do życia najrozmaitszych istot na podobieństwo najwyższej Istoty, wydającej z siebie przez wyrzeczenie Słowa o sobie własny swój obraz, będący Słowem Odwiecznym, czyli Synem Bożym. Rozmawiając, przemawiając jeden do drugiego, naśladujemy w tym Boga, z tą ogromną różnicą, że Pan Bóg, orzekając siebie samego, wymawiając sam o sobie Słowo swoje, nie pomnaża się, nie nabywa nowej rozciągłości; a my nazywając rzeczy jakieś, gdy o nich mówimy, nadajemy im jakby nowy byt, rozmnażający je pod pewnym względem. Czynimy je obecnymi tam, gdzie ich przedtem nie było; nadajemy im większą rozciągłość, bo zapełniamy powietrze brzmieniem nazwiska rzeczy, którą wyrażamy, i w umyśle tych, którzy nas słuchają, rozbudzamy jej obraz. Język i głos czyni z nich jakby wizerunek dla uszu, gdy oczy dojrzeć go nie mogą. Tym sposobem różne osoby wywodzimy z grobu, wywołujemy z wieków dawno ubiegłych, niejako powołujemy je do nowego życia, ile razy się to nam podoba. Słowem, za pomocą nazwisk możemy jakby unieśmiertelniać rzecz każdą, nadając jej jakiś rodzaj cudownego bytu, nad którym ani śmierć, ani czas, ani zapomnienie władzy nie mają.

Lecz cóż mogło nadać siłę i własność taką jednemu wyrazowi, który jest nie czym innym, jak ujętym w pewne brzmienie głosem ludzkim, niezdolnym wydać z siebie, powołać do bytu ani najmniejszego atomu? Skąd to pochodzi, że gdy kto wymówi nazwisko przyjaciela lub osoby wielkiej zacności, którą się szczególniej poważa, czuje się w sercu jakoweś miłe wrażenie? A gdy się słyszy imię zawziętego jakiego wroga albo osoby znanej ze swej niegodziwości, podlega się uczuciu mimowolnego nawet wstrętu? I znowu, jeśli usłyszymy mówiących o osobie zupełnie nam obojętnej, nie doznajemy ani jednego, ani drugiego z tych wrażeń! Wszakże to zawsze jedno i toż samo słowo ludzkie, jedno i toż samo brzmienie głosu, wychodzące z ust człowieka, które powinno jeden i tenże sam skutek wywierać!

Pochodzi to nie od wyrazu często zupełnie obojętnego znaczenia, lecz pochodzi to od nazwiska, zawsze swoje wrażenie wywierającego. Stąd to każdy chce mieć nazwisko, chce mieć imię, bo zdaje się, że człowiek byłby niczym, gdyby nie miał imienia. W Starym Zakonie nie dawano dzieciom imion aż do ich obrzezania, jak w Nowym nie nadaje się go aż do Chrztu Świętego. Nowo narodzeni bowiem, będąc jakby umorzeni jeszcze grzechem pierworodnym, poczytani są jakby jeszcze nieistniejący. Lecz skoro oczyszczeni zostają z tej skazy pierworodnej i poczynają być „czymś”, wtedy nadaje się im imię.

Otóż zależy to już od każdego w szczególności, aby on imię swoje mniej lub więcej świętym uczynił. Zaś uświetnia je przez czyny cnotliwe; rozsławia przez sprawy nadzwyczajne, uwiekopomnia, oddając znamienite usługi społeczeństwu. Jak przeciwnie, poniża je i hańbi występkami i nikczemnymi czynami. Zastanówmy się tylko cokolwiek nad tym, a przekonamy się, że imię i osoba, którą ono wyraża, są jakby jedną i tąż samą rzeczą: wartość lub nie-wartość każdego przywiązaną zostaje do jego imienia i zachowuje się w nim, nawet gdy osoba, która je nosiła, już istnieć przestała. I stąd to, skoro kto wymówi imię czyjekolwiek, wnet przedstawia przez to wyobraźni naszej żywy obraz mniejszej lub większej wartości tejże osoby, obudzający niezwłocznie w duszach naszych uczucie albo poważania i pociągu, albo ubolewania i wstrętu.

Któż, słysząc o nazwisku Cezara albo Aleksandra Macedońskiego, nie wyobrazi sobie od razu wielkich wojowników? Same ich imiona są jakby streszczeniem najwymowniejszych o ich nadzwyczajnych czynach panegiryków. A gdy kto wspomni o Sardanapalu albo Epikurze, czyż już przez samo ich nazwanie nie streści wszystkiego, co na naganę tych ludzi powiedzieć by można, i niemiłe uczucie wstrętu obudzi w sercach szlachetnych?

Zasługa leży w osobach, lecz chwała zasługom towarzysząca przywiązaną pozostaje do ich imienia. Odżywia się ona, byle je wymówić, i gdyby ich imion nie wspominano, z całym zasobem zalet, jakie posiadaliby, i zasług, jakie położyliby, popadliby w zapomnienie. Ludzie też niczym nieodznaczający się pozostają nieznanymi na zawsze, bo nazwiska ich nikt nie wspomina, są jakby bez imienia: nullius nominis. Lecz przeciwnie, o osobach bogatych w cnoty i zasługi często się mówi, często się ich na pamięć i własną, i drugich przywodzi, imię ich często powtarzanymi o nich słowami rozsławia się – i o takich mówi się, iż są to ludzie wielkiego imienia: magni nominis.

Stąd też są niektóre imiona same przez się tak sławne, iż cała wymowa ludzka na próżno by kusiła się przydać im jeszcze blasku – i najdłuższym o nich rozprawianiem nie potrafiłaby wypowiedzieć świetności i doskonałości w samych tych imionach zawartych. I znowu są imiona tak wzniosłe i święte, że wymówić ich nie godzi się inaczej, jak tylko z największym uszanowaniem, jakby się mówiło o jakiej świętej tajemnicy, i które nawet chcieć wytłumaczyć, chcieć wykładać, zupełnie wyjaśniać, byłoby zuchwalstwem godnym kary, jaka przeznaczona była w Starym Zakonie na odważających się uchylać zasłonę okrywającą w Arce Przymierza przybytek zwany Święte Świętych (Sancta sanctorum). Takim imieniem u ludu wybranego było święte Imię Boga, z czterech zgłosek złożone, które wielki kapłan nosił na czole, wyryte na złotym diademie, oznaczającym koronę najwyższej władzy duchownej w religii Starego Zakonu, której on był głową widzialną. Tak wielką też cześć mieli Izraelici dla Przenajświętszego Imienia tego, że niejako wyżej je stawiali nad cały Zakon, poczytując, że ono samo zawiera w sobie wznioślejsze tajemnice i głębsze prawdy aniżeli całe Pismo Starego Przymierza. Utrzymywali, iż zrozumienia imienia tego Pan Bóg udzielił tylko patriarchom i Mojżeszowi i że władza nadzwyczajna czynienia cudów, jaką oni posiadali, pochodziła nie skądinąd, jak z tego, że oni tylko umieli wymawiać wielkie to Imię Boga w sposób zupełnie nieznany wszystkim innym ludziom.

Takimi znowu pod Zakonem łaski są Przenajświętsze Imiona jezusa i maryi. Można powiedzieć, że wzniosłe te dwa Imiona są streszczeniem Nowego Zakonu, są to skarbnice najprzecudowniejszych zadań religii chrześcijańskiej. I gdyby było w możności naszej zgłębić wszystkie tajemnice w nich zawarte, odkrylibyśmy tam najwznioślejsze prawdy Ewangelii świętej. Przenajświętsze Imię Jezus, które Święty Paweł nazywa Imieniem nad wszystkie imiona (Flp 2, 9), kryje w sobie tak wielki majestat, że cześć najgłębszą odbiera wszędzie i w niebie, i na ziemi, i w piekle. „A Przenajświętsze Imię Maryi zaraz po Nim idzie, gdyż nie ma wątpliwości – powiada Święty Alfons Liguori – że po Bożym Imieniu Jezus ani Niebo, ani ziemia nie mogą wymówić innego, z którego by obfitsze spływały łaski na dusze pobożne albo które by w nich pewniejszą budziło nadzieję i więcej dało zaznać Bożej słodyczy jak Przenajświętsze Imię Maryi”6.

O własnościach Imienia MARYI

Czy w istocie miałoby tak być, że wyrazy niektóre posiadają szczególną jaką moc i własność? Czy samo wyrzeczenie jakiegoś wyrazu lub imienia może coś zdziałać? Któż by o tym wątpił, gdy wiemy, że cztery słowa wyrzeczone przez kapłana nad chlebem i winem mają moc zamienić tenże chleb i wino w Ciało i Krew Pana Jezusa, co jest rzeczą tak dalece niewątpliwą, że należy to do artykułów wiary naszej? Alboż nieznane nam uzdrowienie chromego, o którym wspominają Dzieje Apostolskie, a które nastąpiło wskutek wyrzeczenia Bożego Imienia Jezus? Święty Piotr wymówił Przenajświętsze Imię Zbawiciela nad kaleką, który leżał w przysionku świątyni Pańskiej w Jeruzalem, a ten natychmiast ozdrowiał, powstał i chodził jak najsilniejszy człowiek. Tenże ubogi prosił potem o jałmużnę, a Święty Piotr odrzekł mu, że: srebra ani złota nie posiada (Dz 3, 6) i że całym skarbem jego na ziemi jest samo Imię Jezusowe, zawierające w sobie ratunek na wszelkie nędze ludzkie; co Święty Jan Złotousty wykładając, powiada: „Nam Chrystus w Imieniu swoim pozostawił wszystkie i Nieba, i świata całego bogactwa. Z niego też wywiódł Święty Piotr zdrowie dla tego chorego i uleczył go niezwłocznie, czyniąc mu jałmużnę, jakiej wtedy najbardziej potrzebował”.

Nie chcemy wprawdzie utrzymywać przez to, jakoby wszelkie wyrazy, wszelkie imiona posiadały jakowąś szczególną moc i własność, bo rozróżniamy pod tym względem dwa rodzaje słów: Boże i ludzkie. Ludzkie same z siebie nie mają innej własności, jak tę tylko, abyśmy przez nie objawiać mogli myśli nasze drugiemu. Lecz Boże mają moc i własność sprawowania tego, co Bóg chce, aby one sprawiały według własności i mocy, jakie spodoba się Mu przywiązać do nich. Jakoż wiemy, że słowa to Boże, przez apostołów rozniesione i głoszone po różnych krajach i różnym narodom, zmieniły postać całego świata i na gruzach pogaństwa, które obaliły, założyły Kościół Boży. Widzimy, że one to, głoszone przez mających do tego posłannictwo, przez kaznodziejów, nawracają najzatwardzialszych grzeszników. Co więcej: one to stanowią to, co w administracji, w sprawowaniu wszystkich Sakramentów świętych nazywa się formą Sakramentu, jak na przykład: „Ja ciebie chrzczę…”, „Ja ciebie rozgrzeszam…” i tym podobne, a mają moc i własność taką, że bez nich Sakramentów by się nie dopełniło: to jest – bez nich nie dostąpiłoby się łask do Sakramentów przywiązanych, chociażby się skądinąd wszelkie potrzebne do tego usposobienie przyniosło. Słowem, one to wchodzą do wszystkich najwyższych tajemnic i obrzędów religii naszej, owszem, stanowią ich główną podstawę.

Któż zaś znowu nie przyzna, że jeśli są jakie wyrazy, które za wyrazy Boże poczytywać należy, to pewnie wyrazami takimi i imionami takimi są Przenajświętsze Imiona Jezusa i Maryi i że muszą one posiadać w sobie szczególną moc i własność? Anioł z Nieba przynosi Imię, które Bóg chce, aby nadano dziecięciu świeżo narodzonemu z Dziewicy-Matki. Nazwiesz Imię Jego Jezus, mówi ten niebieski posłannik. A dlaczego? Bo to Imię znaczy Zbawiciel, który zbawi świat zgubiony, i Imieniem swoim odtąd wyrażać będzie wszystkie nieprzebrane skarby miłosierdzia Bożego w Jego Osobie zawarte. Zaś Przenajświętsze Imię Maryja zaraz po nim następuje i po Imieniu Jezus największe skarby miłosierdzia Bożego wyraża i zawiera w sobie; a według powszechnie przyjętego przez ojców świętych zdania jest także nie przez ludzi nadane, lecz z Nieba wyszło.

„Przenajświętsze Imię Maryi, nadane Matce Bożej – powiada Święty Alfons Liguori – nie na ziemi wynalezionym zostało ani wymyślonym przez ludzi, jak to ma miejsce ze wszelkimi innymi imionami; lecz wyszło ono z Nieba i nadane było miłosierdziem Bożym”. Tak utrzymują Święty Hieronim, Święty Epifaniusz, Święty Antonin i inni7. „Imię Twoje, o Maryjo – woła znowu Błogosławiony Ryszard od Świętego Wawrzyńca – nadała Ci cała Trójca Przenajświętsza, a Imię najwyższe po Imieniu Syna Twojego, które tak dalece uprzywilejował Pan Bóg i taką potęgą i majestatem obdarzył, że dla czci Twojego Przenajświętszego Imienia, skoro się ono wyrzecze, wszelkie kolano upadać powinno w Niebie, na ziemi i w piekle”8. Święty Piotr Damian, jeden z najserdeczniejszych czcicieli Matki Bożej, podobnież powiada, że Pan Bóg wydobył to Przenajświętsze Imię ze skarbów swojego bóstwa umyślnie, aby je nadać Przenajświętszej Pannie: „I niezwłocznie – mówi on – ze skarbów samego bóstwa Maryi Imię wywiedzionym zostało… et statim de thesauro divinitatis Mariae nomen evolvitur”9.

Chce więc i przez to dać do zrozumienia, że wszystkie trzy Osoby Trójcy Przenajświętszej, każda ze swej strony, przyczyniły się do nadania Maryi tego Imienia. Jakoż Bóg Ojciec przyczynia się do tego, oddając Jej swego Syna Jednorodzonego. Albowiem jak słusznie robi uwagę opat Rupertus, Syn jest nie czym innym, jak nazwiskiem, jak mianem Ojca, gdyż jest On właśnie Słowem odwiecznym, najdoskonalej nazywającym, wyrażającym nieskończone doskonałości Boga, owszem całą Jego istotę. Otóż jeśli Słowo odwieczne wyraża Ojca Przedwiecznego, niby uwyraźnia Imię Jego albo raczej w najdoskonalszy, jaki być może sposób nosi Imię Ojca swojego Synostwem swoim odwiecznym, toć rodząc się z Maryi, Synostwem swoim w czasie przypuszcza Ją, podnosi Ją do godności Matki Syna Bożego, nadaje Jej Imię prawdziwej Matki Boga: co właśnie, według znowu zdania Świętego Ambrożego, znaczy Imię Maryja. Utrzymuje bowiem ten święty doktor, że Maryja znaczy: Bóg jest z mojego pokolenia i moim pokrewnym (speciale Mariae hoc nomen invenit, quod significat: Deus ex genere meo)10. A chociaż trudno dociec, z jakiego źródłosłowu – hebrajskiego, greckiego czy łacińskiego – wywiódł Święty Ambroży takie znaczenie Imienia Maryi, to jednak powaga tak wielkiego doktora dostateczną jest, byśmy wykład taki przyjęli, gdy i to przy tym pewne, że któż inny, jak Matka Przenajświętsza, może nosić Imię tak wzniosłe, jak Imię Maryja, dając mu takie znaczenie, jak wyżej przytoczony wykład Świętego Ambrożego?

Następnie Syn Boży ze swej strony, nie mniej jak Ojciec, przyczynia się do tego, aby Przenajświętsza Panna godnie to Imię nosiła: gdyż On to oddając się Jej, aby stać się prawdziwie Jej Synem jedynym w czasie, jak jest Synem jedynym Boga w wieczności, przypuszcza Ją do jak być może najbliższego pokrewieństwa z Bogiem, gdyż nie ma ściślejszego spokrewnienia nad pokrewieństwo matki z synem. On więc najwyraźniej nadaje Jej Imię Maryi jako znaczące według wyżej przytoczonego Świętego Ambrożego: Bóg jest z mojego pokolenia. I dlatego w pieśni swojej, rozradowana w duchu wyrzekła Ona te słowa, chwałę oddając Bogu: Wielkie mi uczynił rzeczy, których MOCEN jest, i święte IMIĘ Jego (Łk 1, 49), przez co wyznaje, że całą wielkość swoją winna Ojcu Przedwiecznemu, którego nazywa tu Mocnym, i Synowi Jego Jednorodzonemu, którego nazywa świętym Imieniem Jego.

Lecz i Duch Święty od pierwszych dwóch osób Trójcy Przenajświętszej nieodłączny, również jak One przyczynia się do nadania Jej przechwalebnego Imienia Maryi, znaczącego według wykładu wyżej przytoczonego: Bóg jest z mojego pokolenia. Albowiem Duch Święty w szczególności nadaje Jej płodność: za sprawą to Jego stała się Maryja Matką Syna Bożego.

Z tego powodu pewien pobożny pisarz katolicki upatruje zapowiedź, czyli figurę Imienia Maryi w pierwszych zaraz słowach Pisma Świętego. Powiedziano tam na początku rozdziału pierwszego Ksiąg Mojżeszowych, że Duch Boży unosił się nad wodami (Rdz 1, 2), a ekspozytorowie Pisma Świętego robią uwagę, że nie unosił się Duch Boży nad wodami jak statek po falach wód, z rozpuszczonymi żaglami płynący, lecz unosił się nad całym obszarem wód, jak ptak unosi się nad gniazdem swoim, siedząc nad nim, aby jaja, które w nim złożył, ogrzewać, użyźnić i wykluć z nich swoje pokolenie. Otóż ogromny ten obszar wód, nad którym Duch Boży się unosił, to jest: nad którym Pan Bóg moc swoją wywierał, aby go użyźnić, aby ziemię, która podówczas, jak się tamże wyrażają Księgi Święte, była pusta, pokryć najpiękniejszymi tworami, nazwany jest według tekstu Ksiąg Mojżeszowych: Maria. A czyż w tym nie ukrywa się jakaś tajemnica? Wszak wyraz ten „Maria”, którym Pan Bóg nazwał wody, nad którymi Duch jego się unosił, aby je zapłodnić, jest właśnie takim, jak Imię Tej, którą Duch Święty zapłodnił cudownie i z Jej płodności nowy świat łaski wywiódł! Czyż więc nie wypada zawnioskować z tego, że nazwanie przez Boga samego wód pierwotnych przy stworzeniu świata Maria (bo tak jest, jak to już wspomnieliśmy, w pierwotnym tekście Ksiąg Mojżeszowych) była to zapowiedź, czyli figura Imienia, jakie otrzymać miała Matka Przenajświętsza? I że tym sposobem to Przebłogosławione Imię w pierwszych wierszach Pisma Świętego objawione zostało i wyszło naprzód, bo w początku (Rdz 1, 1) czasów, in principio, z ust samego Stwórcy!

O chwało nieoceniona! O godności niezrównana Przenajświętszego Imienia Maryi! Badasz pochodzenie jego, masz odpowiedź Świętego Ambrożego, wielkiego doktora Kościoła, że wydobyte ono jak najdroższy klejnot ze skarbów bóstwa samego: de thesauro Divinitatis Mariae nomen evolvitur. Pytasz, przez kogo nadane Jej zostało? Przez wszystkie trzy Osoby Trójcy Przenajświętszej, odpowiadają ci Święty Atanazy i Święty Alfons Liguori, a nadane jako zakład, jako poręczenie najściślejszego związku i przymierza, jakie miały z Nią zawrzeć. Chcesz li wiedzieć, kiedy ono po raz pierwszy na tym świecie zabrzmiało, kiedy po raz pierwszy słyszeć się dało? Dowiadujesz się z Pisma Świętego, że w samym początku czasów, kiedy Pan Bóg zabierał się do tworzenia świata, z własnych ust Jego wyszło!

„O Maryjo! – woła Święty Anzelm, uniesiony świętą radością, rozważając tak szczytne pochodzenie Imienia Matki Przenajświętszej – w jakiej nędzy pogrążeni byśmy zostawali, gdyby Ojciec Miłosierdzia nie był Cię wydobył ze skarbów dobroci swojej, aby nas Tobą obdarzyć? Odtąd toż samo wymienienie błogosławionego Imienia Twojego błogą nadzieją napełnia duszę moją! Ile razy Imię Twoje wspomnę, rozżywia się w sercu moim pragnienie głoszenia chwały Twojej; stajesz mi jakby obecną przed oczami duszy mojej z całą potęgą Twojego macierzyńskiego pośrednictwa, z całą litością Twoją dla grzeszników. O, niech to Przenajświętsze Imię Twoje wspiera mnie i broni i od wszelkich szkód na duszy uchowa; pod opieką tego Imienia żyjąc i z Nim na ustach i w sercu umierając, nie zginę na wieki. Amen”11.

„Któż uciekający się w różnych potrzebach do Maryi i Jej Imienia wzywający – pisze Święty Efrem – nie doznał, że Ona jest prawdziwie Gwiazdą niebieską, przyświecającą nam wśród ciemności życia tego? Ileż to razy samo Imię Maryi zwróciło nas do Boga i wywiodło z drogi najzgubniejszej! Imię to jest rzeczywiście Miastem ucieczki (Wj 21, 13), w którym schronić się mogą skazani na śmierć i ścigani już od sprawiedliwości Bożej. Ileż to razy dusza nasza, gwałtownie nagabywana szatańskimi pokusami, zwyciężyła je, wzywając Imienia Maryi! Imię Maryi jest prawdziwą Arką Przymierza (Joz 3, 2), jakie miłosierdzie Boże zawarło z ludźmi. Ileż razy samo pobożne wezwanie Imienia tego pojednało nas z Bogiem wszechwładnym pośrednictwem Tej, którąśmy wezwali, i to wtedy nawet, gdyśmy już złością naszą przystęp sobie do miłosierdzia Bożego zatorowali! Ono jest prawdziwym Uzdrowieniem chorych i Pocieszeniem strapionych. Trzeba by ogromne tomy zapisać, chcąc przytoczyć przykłady tych wszystkich, którzy pogrążeni już prawie na zawsze w smutnej niedoli, do jakiej grzechy ich przywiodły, dopłynęli jednak do portu zbawienia, wzywając Imienia Maryi. Czyżby zlatywały się tak liczne tłumy ludu do miejsc poświęconych szczególnie wezwaniu Imienia Maryi, gdyby ciągle i wszyscy nie doświadczali, że wezwanie tego Imienia jest najskuteczniejszym ratunkiem w każdej potrzebie ludzkiej”12?

I jakżeby to Imię nie miało być pełnym zbawiennej mocy, gdy jest Imieniem Tej, przez którą zbawienie na ludzi przyszło! Imię „Maryja” jest imieniem Matki Boga, stającego się człowiekiem z litości i miłości nieprzebranej ku ludziom. Wezwanie więc, wymówienie Imienia tego, jest wezwaniem, jest orzeczeniem największego miłosierdzia Bożego, jest przypomnieniem i nam, i Bogu samemu wszystkich zasług Syna Jego i przypomnieniem, i jakby postawieniem między nędzą naszą a wielkością Bożą tej istoty, którą Bóg po sobie najwięcej miłuje, którą po sobie w Niebie najwyżej umieścił, a której raz na zawsze zlecił szafarstwo wszelkich łask i zmiłowań swoich.

„O! Ktokolwiek na tego świata rozhukanych falach unoszony – woła Święty Bernard – czujesz, że nie po spokojnym morzu płyniesz, lecz gwałtowną nawałnicą miotany jesteś, nie odwracaj oczu od Maryi, tej Gwiazdy jasnej, jeśli nie chcesz zginąć od burzy, i Imienia jej wzywaj bezustannie. Gdy powstaną wichry pokus różnych, gdy napotkasz na prądy ciężkich utrapień, spojrzyj na Gwiazdę, wezwij Maryi. Gdy cię unosić będą pychy bałwany albo gdy nikczemnej zawiści poczujesz jad w sercu, wejrzyj na Gwiazdę, wzywaj Maryi. Jeśli gniewu uniesienie albo chciwości żądza lub pożądliwość ciała łódką duszy twojej wstrząsną, wzywaj Maryi. Gdy ogromem zbrodni twoich przywalony, brudami sumienia zawstydzony, obawą sądów Bożych przerażony, falami smutku zalany, poczniesz się chylić ku rozpaczy otchłaniom, wzywaj Maryi! Nie wypuszczaj Jej z ust twoich, nie wypuszczaj z serca; a iżbyś Jej przyczynę uzyskał, Jej cnót naśladowania nie zaniedbuj. Za Nią idąc, nie zbłądzisz, Jej wzywając – rozpaczy ujdziesz, o Niej przemyśliwując, nie zbijesz się z drogi, gdy cię Ona wspierać będzie, nie upadniesz, pod Jej opieką niczego się nie ulękniesz, pod Jej wodzą trudu nie poczujesz, za Jej miłosierdziem dojdziesz do mety, a tak sam na sobie doznasz, jak słusznie powiedziane: Aimię dziewicy MARIA”13.

Nic też dziwnego, że Święty Bonawentura Imię Maryi nazywa zbawieniem tych, którzy go wzywają, gdyż jak tłumaczy to zdanie Święty Alfons Liguori: wzywać Imienia Maryi i być zbawionym jest to jakby jedną i tąż samą rzeczą. „Błogosławiony, kto miłuje Przenajsłodsze Imię Twoje, o Matko Boża – pisze na innym znowu miejscu Święty Bonawentura – Imię Twoje jest tak chwalebnym i przecudnym, że wszyscy, którzy pamiętają o tym, aby go wzywać w godzinę śmierci, mogą nie obawiać się wszelkich wtedy napaści piekielnych”. „O! Jak słodką jest śmierć – woła Święty Alfons – jak bezpieczną, której towarzyszy i którą osłania to Imię zbawienia, to Imię, którego Pan Bóg dozwala wzywać w godzinę śmierci tym tylko, których chce zbawić!”14.

Święta Maryjo! Módl się za nami!

To tyle co do własności Przenajświętszego Imienia Maryi, od którego wezwania dalszy szereg wezwań Matki Bożej się rozpoczyna. Jakie zaś upatrują ojcowie święci w tym Przebłogosławionym Imieniu znaczenie, o tym mówić będziemy przy wykładzie wierszy, w których wzywamy Przenajświętszą Pannę pod tytułem Królowej, gdyż Imię Maryja, według najpospoliciej przyjętego wykładu, w języku hebrajskim i chaldejskim znaczy: Pani, Panująca Władczyni, Królowa.

Dzień 3

ŚWIĘTA BOŻA RODZICIELKO

Po wezwaniu Przenajświętszej Panny pod Jej Przenajświętszym Imieniem Maryi litanie, mając następnie wyrażać różne tytuły, do których się pobożność chrześcijańska w tych do Niej zanoszonych błaganiach powołuje, w pierwszym rzędzie kładą ten Jej tytuł, z którego wszelkie inne Jej tytuły i przywileje wypływają; a tym jest tytuł Boga Rodzicielki.

Święty Augustyn, pisząc o chwale Przenajświętszej Panny jako Matki Boga, powiada, iż wielkość chwały z tego tytułu Jej wynikająca jest tak niezmierną, że tylko Bóg sam jest w możności ją ocenić i że sama Przenajświętsza Panna obdarzona tą niezrównaną godnością, chociaż posiada więcej światła i rozumu od wszystkich ludzi i wszystkich Aniołów, nie pojmuje jednak całej jej szczytności. Ten doktor święty, rozbierając te słowa Przenajświętszej Panny w Magnificat wyrzeczone: Uczynił mi wielkie rzeczy, który możny jest (Łk 1, 49), powiada: „Ośmielam się wyraźnie utrzymywać, że ani sama Matka Boża nie była w możności pojąć, wytłumaczyć i wyrazić, jaką niezmierną obfitość łask w sobie posiadała!”15.

Któż był więc aż tak zuchwały, aby tego dokonać zamierzał, czego Przenajświętsza Panna uczynić by nie mogła? I my też, mając mówić o Jej Macierzyństwie Bożym, nie zamierzamy wyjaśnić i zrozumiałą uczynić tej niepojętej Jej godności, tylko wiedząc dobrze, że odpowiednio o tym nikt, a cóż dopiero my rozprawić nie potrafi, chcielibyśmy (i to właśnie przez wykazanie, jak przedmiot taki przechodzi ludzkie pojęcie) pobudzić serca pobożne do tym większego nabożeństwa do Tej, którą chwałą taką i godnością taką Bóg zaszczycić i wynieść nad wszelkie dzieła rąk swoich raczył.

Dwie wyrocznie pomiędzy teologami: niezrównany Święty Tomasz z Akwinu, Doktor Anielski, i Święty Bonawentura, Doktorem Serafickim nazywany, upatrują w godności Panny Przenajświętszej jako Boga Rodzicielki coś tak przecudnego i wzniosłego, że pierwszy naucza, iż: „Przenajświętsza Panna, o ile jest Matką Boga, posiada godność jakby nieskończoną z powodu dobra nieskończonego, jakim jest tenże Bóg, którego stała się Rodzicielką; a stąd nic wyższego i doskonalszego nad Przenajświętszą Pannę stworzonym być nie może, jak nic wyższego i doskonalszego nad Boga, którego jest matką, być nie może”16. Doktor Seraficki powiedział zaś, że: „Mocen jest Bóg stworzyć większy i piękniejszy świat od tego, jaki istnieje, i napełnić go nierównie doskonalszymi istotami jak wszystkie te, które na świecie takim, jaki jest, istnieją, lecz nie mógłby stworzyć większej Matki Bożej nad Pannę Przenajświętszą”17.

Ci dwaj wielcy geniusze i wielkie Kościoła Chrystusowego świeczniki wiedzieli dobrze, że wszechmoc Boża granic żadnych nie ma i że z własności wszechmocy takiej wynika, że Pan Bóg może aż do nieskończoności tworzyć istoty doskonalsze od tych, które już utworzył: inaczej bowiem wszechmoc Jego miałaby jakieś granice, a to być nie może. Wiedzieli więc oni dobrze, że Bóg mógł Przenajświętszą Pannę uczynić jeszcze doskonalszą – i co do darów naturalnych, jakimi Ją obdarzył, i nawet co do stopnia i liczby łask nadprzyrodzonych, jakimi Ją wzbogacił18. Mógł bowiem takich dać Jej jeszcze więcej z mocy swojej wszechmocy, nigdy nieograniczającej się, niekończącej się na tym, co już uczynił, niczym wyczerpać się niemogącej. Lecz pomimo tego dwaj ci święci ojcowie utrzymują, że Pan Bóg nie może Jej uczynić ani doskonalszą, ani wyższą nad to, jaką jest co do swojej godności Macierzyństwa Bożego, a to z tego łatwego do pojęcia powodu, że aby Ją uczynić matką znamienitszą, doskonalszą i wyższą nad taką matkę, jaką jest w rzeczywistości, potrzeba by, aby zrodziła syna znamienitszego, doskonalszego i wyższego nad Jej Syna jedynego. Otóż tego ani pomyśleć, ani przypuścić nie godzi się, bo nad Boga nic wyższego i doskonalszego być nie może.

A co w tym wszystkim jest najprzecudowniejszym, to to, że owa niemożność zrobienia doskonalszej, dostojniejszej i wyższej nad Nią matki nie tylko nie dowodzi jakiegoś w Bogu braku wszechmocy, ale owszem w tym to i przez to właśnie ukazuje się, że jest On Bogiem wszechmocnym, kiedy używając całej potęgi swojej, posuwa ją aż do tego stopnia, że czyniąc Przenajświętszą Pannę Matką Boga Jemu zupełnie równego, czyni Ją matką najdostojniejszą, najdoskonalszą, najwyższą, jaka tylko być może. Stąd też to, że godność Macierzyństwa Bożego w Przenajświętszej Pannie jest godnością wynoszącą Ją do takiego szczytu wielkości i chwały, że i Bóg już w całej swojej potędze wyżej żadną istotę stworzoną wynieść nie może, nie tylko nie uwłacza wcale wszechmocy Bożej, żadnych granic niemającej, lecz przeciwnie objawia najcudowniejsze arcydzieło właśnie nieograniczonej wszechmocy Boga na zewnątrz. Objawia bowiem wszechmoc aż taką, że Bóg mógł nie tylko wydać z siebie Boga sobie równego, ale i to jeszcze sprawić, iż tenże Bóg Bogiem być nie przestając, stał się i Synem Maryi, stając się człowiekiem.

Święty Bernardyn Sieneński robi też z tego powodu tę piękną, a głęboką uwagę, że Bóg Ojciec rodzi na łonie swoim jedynego Syna swojego bez żadnego cudu. Lecz w dziewiczym łonie Jego Matki Przenajświętszej rodzi Go On nie inaczej, jak cudem wszelkie cuda Boże przechodzącym.