Masz to po mnie. Jakie przekonania dostałyśmy od naszych matek i babek? - Marta Szarejko - ebook + audiobook

Masz to po mnie. Jakie przekonania dostałyśmy od naszych matek i babek? audiobook

Marta Szarejko

0,0
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Nasze prababki, babki, matki i my.

Przekazy rodzinne współczesnych Polek.

„Muszę posprzątać”, „O tym się na szczęście zapomina”, „Mama by się obraziła”, „Jak ty wyglądasz?”, „Rób swoje”… Jak pracują w nas słowa, które słyszymy od najważniejszych kobiet w naszym życiu?

Po kądzieli otrzymujemy i przekazujemy wiele chcianych i niechcianych prezentów. Nie tylko kolor oczu, włosy czy określone cechy charakteru, ale też słowa mocy, zakazy, nakazy i tabu. Wsparcie, wzmocnienie albo sztywny gorset.

Reportażystka i dziennikarka Marta Szarejko rozmawia z najlepszymi przewodniczkami po naszym kobiecym świecie: psychoterapeutkami i socjolożkami z różnych miast w Polsce o tym, co nam powiedziały albo co przemilczały nasze matki i babki w kwestiach miłości, seksu, rodziny, dzieci, jedzenia, pracy, religii czy pieniędzy. W jaki sposób ten międzypokoleniowy przekaz wpływa na nasze samopoczucie, ciało, emocje i życiowe wybory? Co z tego spadku odrzucamy, a co same chciałybyśmy dać naszym córkom?

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 6 godz. 49 min

Lektor: Magda KarelHanna Chojnacka-Gościniak

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Opieka re­dak­cyjna: DO­ROTA WIERZ­BICKA
Re­dak­cja: ANETA TKA­CZYK
Ko­rekta: PAU­LINA BIE­NIEK, EMI­LIA KO­LINKO, AGNIESZKA MAŃKO
Pro­jekt okładki i stron ty­tu­ło­wych: PA­WEŁ PAN­CZA­KIE­WICZ
Pro­jekt gra­ficzny wnę­trza książki: ANNA PA­PIER­NIK
Re­dak­tor tech­niczny: RO­BERT GĘ­BUŚ
© Co­py­ri­ght by Marta Sza­rejko © Co­py­ri­ght for this edi­tion by Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie, 2025
Wy­da­nie pierw­sze
ISBN 978-83-08-08716-9
Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie Sp. z o.o. ul. Długa 1, 31-147 Kra­ków bez­płatna li­nia te­le­fo­niczna: 800 42 10 40 księ­gar­nia in­ter­ne­towa: www.wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl e-mail: ksie­gar­nia@wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl tel. (+48 12) 619 27 70
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Mi­łość

roz­mowa z AGNIESZKĄ KOCH

„W świe­tlicy od­by­wały się liczne ide­owe spo­tka­nia, a także za­bawy ta­neczne, po któ­rych młode włók­niarki wy­cho­dziły za mąż za gór­ni­ków. To była je­dyna szansa urzą­dze­nia wła­snego ży­cia we wła­snym miesz­ka­niu” – to słowa z re­por­tażu Mi­chała Mońki Ostat­nie tango w ho­telu „Ry­tex”, który uka­zał się w zbio­rze Kto dzi­siaj ko­cha[8] z 1981 roku.

Na­sze matki, czyli ko­biety uro­dzone w la­tach pięć­dzie­sią­tych i sześć­dzie­sią­tych XX wieku, to naj­czę­ściej ko­biety sku­pione na ro­dzi­nie. Nie za­wsze mo­gły się re­ali­zo­wać za­wo­dowo, ka­riera wy­ma­gała od nich du­żego sa­mo­za­par­cia i od­wagi. Stu­dio­wa­nie w la­tach sie­dem­dzie­sią­tych XX wieku wcale nie było oczy­wi­ste. To czas awansu spo­łecz­nego – część z nich prze­pro­wa­dziła się ze wsi do mia­sta, ale ce­lem była praca, i w do­mach, a ra­czej go­spo­dar­stwach wiej­skich, czę­sto zo­sta­wiały duże ro­dziny. Wy­cho­dząc z nich, wie­działy, że nikt ich nie bę­dzie utrzy­my­wał. A jak się utrzy­mać i jed­no­cze­śnie stu­dio­wać w du­żym mie­ście bez żad­nej po­mocy? Do­bra praca w tym cza­sie była waż­niej­sza – z jed­nej strony ozna­czała nie­za­leż­ność i można było po­ma­gać ro­dzi­com, z dru­giej sta­no­wiła prze­pustkę do do­brego ży­cia. Była też kry­te­rium wy­boru part­nera.

„My pa­trzymy na męż­czyzn prak­tycz­nie – nie pije, ma miesz­ka­nie i to, co inni – to wy­star­czy, żeby iść z nim przed oł­tarz”. I jesz­cze: „Taka młoda, po szkole, jesz­cze w chłop­cach prze­biera, kręci no­sem. Chce uczu­cio­wego, bez na­ło­gów, opie­kuń­czego. Stare po kil­ku­na­stu la­tach cze­ka­nia pójdą za każ­dym, który po­każe klu­cze”[9].

Czę­sto nie cho­dziło o to, żeby męż­czy­zna był ja­koś nie­zwy­kle ma­jętny, tylko żeby miał sta­bilną pracę i żeby były wi­doki na nor­malne ży­cie, czyli miesz­ka­nie i stałą pen­sję. Mąż miał być ży­wi­cie­lem ro­dziny, a żona straż­niczką do­mo­wego ogni­ska. Role były kon­kret­nie roz­pi­sane.

Stąd męż­czyźni, któ­rzy do dziś po­tra­fią zro­bić so­bie tylko her­batę. Świet­nie po­ka­zuje to Jo­anna Ba­tor w Pia­sko­wej Gó­rze: kuch­nia to kró­le­stwo Ja­dzi Chmury, jej mąż na­wet się do niej nie zbliża. Jej to daje wła­dzę, jemu spo­kój.

I na­wet je­śli ko­bieta pra­co­wała za­wo­dowo, to zwy­kle było mniej ważne – praca nie była pa­sją, tylko obo­wiąz­kiem. Zwy­kle ko­biety nie zaj­mo­wały też wy­so­kich sta­no­wisk, ra­czej niż­szy szcze­bel, więc za­robki nie były osza­ła­mia­jące. To się zresztą aż tak bar­dzo nie zmie­niło: ko­biety wciąż za­ra­biają go­rzej, na­wet je­śli zaj­mują te same sta­no­wi­ska co męż­czyźni. Choć oczy­wi­ście wy­ko­nały skok w po­rów­na­niu z tym, co miały ich matki. Po­ko­le­nie na­szych ba­bek i pra­ba­bek świet­nie znało swoje miej­sce w sze­regu.

Były na końcu łań­cu­cha, naj­mniej ważne. Z książki Marty Strze­lec­kiej Zie­mianki. Co pa­nie z dwo­rów łą­czyło z chłop­kami do­wie­dzia­łam się, jak brzmiało po­wi­ta­nie swata, który przy­cho­dził do ro­dzi­ców dziew­czyny: „Chcemy się za­py­tać, czy wa­sza ja­łoszka nie tę­skni do byczka? Czy nie ma­cie to­waru na sprze­daż, który młody kupi i do­brze za­płaci; ku­pisz, nie ku­pisz, po­tar­go­wać nie za­wa­dzi”[10].

Na­sze babki i pra­babki na­prawdę rzadko miały coś do po­wie­dze­nia w więk­szo­ści kwe­stii. Ich córki miały le­piej, ale na bank sły­szały prze­kaz w stylu: „Sprawdź naj­pierw, czy na pewno ma cho­ciaż je­den gar­ni­tur”. Czyli zo­bacz, czy ma kasę, jaką ma po­zy­cję. Za­równo na­sze babki, jak i matki były wy­cho­wy­wane do roli pod­rzęd­nej wo­bec męż­czy­zny.

„Żona pięt­na­sto­mor­go­wego go­spo­da­rza w swoim pa­mięt­niku spi­sa­nym w 1935 roku wspo­mi­nała wła­sny ślub: «...za­wie­dli mnie le­d­wie żywą do oł­ta­rza i tam ka­zali po­wta­rzać słowa ja­kiejś przy­sięgi, z któ­rej nie zda­wa­łam so­bie wcale sprawy. Zresztą ja tego czło­wieka wcale nie ko­cha­łam, tylko ba­łam się go, ba­łam okrop­nie!»”[11].

Ide­ałem dla chło­pek, czyli na­szych ba­bek i pra­ba­bek, był męż­czy­zna, który nie bił, za­pew­niał do­stat­nie ży­cie i przy­naj­mniej czę­ściowo uwal­niał od ko­niecz­no­ści cięż­kiej fi­zycz­nej pracy. To ich je­dyna szansa na zmianę losu. Wy­jazd do mia­sta i praca słu­żą­cej czę­sto oka­zy­wały się złym roz­wią­za­niem, po­nie­waż za­ra­bia­jąc poza do­mem, ko­bieta nie pod­le­gała kon­troli męża, a to za­gra­żało za­sta­nemu po­rząd­kowi, więc nie było mile wi­dziane. Siła pa­triar­chatu.

Co babki prze­ka­zały swoim cór­kom, czyli na­szym mat­kom, na te­mat związ­ków?

Żeby la­wi­ro­wać – pod­po­rząd­ko­wać się, ale jed­no­cze­śnie ro­bić swoje. To ta nie­szczę­sna szyja – nie zno­szę jej, ale ona do tej pory jest żywa, ten spo­sób my­śle­nia wciąż funk­cjo­nuje. Na­sze matki mają to ob­cy­kane na tip-top: jak być szyją. Głowa my­śli, ale szyja nią kręci – ile razy wszyst­kie to sły­sza­ły­śmy? Do tej pory wi­dać, że ko­biety 60+ są w tym mi­strzy­niami – szare emi­nen­cje we wła­snych związ­kach. To moim zda­niem prze­kaz od ich ma­tek, które nie miały nic do po­wie­dze­nia, ale chciały, żeby ich cór­kom było ła­twiej. Nie było szans, żeby pewne rze­czy ro­bić wprost, więc uży­wały ma­ni­pu­la­cji – tak usta­wić fa­ceta, żeby ro­bił to, czego one chcą.

I żeby obyło się bez kon­fron­ta­cji.

Oczy­wi­ście! Wszystko z uśmie­chem na ustach i po­daną kawką.

Co one mó­wiły swoim cór­kom?

My­ślę, że nie mu­siały nic mó­wić, wy­star­czyło, że córki to wi­działy. I nie chcą tego. Bo to był ogromny koszt dla tych ma­tek i związ­ków. Dużo na­pię­cia, nie­wy­ra­żo­nych pre­ten­sji, żalu i oczy­wi­ście bier­nej agre­sji.

Albo agre­syw­nej agre­sji.

Prze­moc psy­chiczna, emo­cjo­nalna, fi­zyczna, eko­no­miczna, sek­su­alna też były na po­rządku dzien­nym. Cza­sami w jed­nym domu różne jej formy. Bo je­śli jest eko­no­miczna, to i emo­cjo­nalna. Je­śli jest sek­su­alna, to fi­zyczna i psy­chiczna rów­nież. Trudno je roz­dzie­lić. Nie znam chyba ro­dziny, w któ­rej w ogóle prze­mocy nie było, kosz­marne czasy. I do­dat­kowo nie można było o tym mó­wić, wy­no­sić tego z domu, bo to ozna­cza­łoby zdradę, brak lo­jal­no­ści – brudy trzeba prać w domu. Więc my, dziew­czyny, wi­dząc to i ob­ser­wu­jąc na­sze matki, po­wie­dzia­ły­śmy so­bie, że tego nie chcemy, po­nie­waż wiemy, jaki jest koszt. Wiemy, jak czę­sto one mu­siały re­zy­gno­wać z wła­snego głosu, żeby męż­czy­zna się nie zde­ner­wo­wał. Żeby było spo­koj­nie.

Ale same wcale nie były spo­kojne.

Oczy­wi­ście, że nie, bo to ogromny cię­żar: dźwi­gać głowę. Do­dat­kowo nikt szyi nie do­ce­nia – duża od­po­wie­dzial­ność, mała sa­tys­fak­cja. A je­śli coś w niej klik­nie, całe ciało prze­staje cho­dzić.

Co ro­bimy z prze­ka­zami na­szych ma­tek na te­mat związ­ków?

Nie wszy­scy są go­towi na zmianę. Dla wielu pa­triar­chat wciąż sta­nowi bez­pieczną ramę – może nie­zbyt wy­godną, ale zna­jomą. Prze­wi­dy­walną. Znam pary, które wciąż dzielą obo­wiązki tak, jak to ro­bili ich ro­dzice. I je­śli im to pa­suje, to nam nic do tego. Tylko że czę­sto im nie pa­suje.

Ko­biety usta­wiają się w kontrze do tego prze­kazu.

Nie chcą już tak żyć, obie­cały so­bie, że nie będą ta­kie jak ich matki. „Nie dam się stłam­sić”, „Nie będę jego sprzą­taczką”, „Mu­szę być nie­za­leżna” – my­ślą. „Będę tak wy­eman­cy­po­wana i nie­za­leżna, że byle kogo do sie­bie nie do­pusz­czę”. Tylko po­tem się oka­zuje, że to sito jest tak gę­ste, że wła­ści­wie na ni­kogo nie ma miej­sca.

Albo na ni­kogo nie ma czasu, bo praca, która daje nie­za­leż­ność, oka­zuje się waż­niej­sza.

„Wi­dzia­łam moją matkę, która nie dość, że pra­co­wała za­wo­dowo, to jesz­cze wszystko ro­biła w domu, za­ha­ro­wy­wała się przez całe ży­cie, wła­ści­wie słu­żyła męż­czyź­nie, i co z tego ma? Czę­sto nie ma z nim na­wet do­brej re­la­cji! Nie mó­wiąc o sta­bil­no­ści fi­nan­so­wej albo ja­kiejś sa­tys­fak­cji z ży­cia. Obie­cuję so­bie, że taka nie będę, a po­tem się oka­zuje, że jed­nak chcę mi­ło­ści, po­trze­buję jej, nie chcę być sa­motna. Z dru­giej strony przy­zwy­cza­iłam się do tego, że je­stem sama. W tym czuję się bez­piecz­nie. Dzięki temu je­stem nie­za­leżna” – to słowa, które czę­sto sły­szę od mo­ich pa­cjen­tek.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

Przy­pisy

[8]Kto dzi­siaj ko­cha, wy­bór i re­dak­cja He­lena Ma­dany, War­szawa 1981, s. 21.
[9] Tamże, s. 15.
[10] Ma­ria Strze­lecka, Zie­mianki. Co pa­nie z dwo­rów łą­czyło z chłop­kami, War­szawa 2023, s. 15.
[11] Tamże.