Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
BĘDZIE DUSZNO…
Niepokojący thriller, który sprawi, że zwątpisz w to, co widzisz.
Pięć lat temu Daria z przyjaciółką pojechały w Bieszczady na koncert Duchów – popularnego zespołu młodego pokolenia. Wdając się w romans z tajemniczym nieznajomym, dziewczyna nie mogła wiedzieć, że wakacyjna miłość gwałtownie się skończy. Tuż przed występem w wypadku zginął gitarzysta zespołu. Koncert odwołano, a Daria straciła kontakt z poznanym chłopakiem. Jednak wspomnienie dramatycznych wakacji pozostało z nią na długo.
Teraz zespół powraca z nową płytą, a przyjaciółki wyruszają na festiwal Pod Gwiazdami posłuchać jego muzyki i stawić czoło przeszłości. Ponownie dochodzi do tragedii – w identycznych okolicznościach jak przed laty ginie wokalista Duchów. Ale jak to możliwe, skoro Daria spotkała się z nim już po wypadku?!
Gdy dziewczyna za wszelką cenę próbuje wyjaśnić okoliczności zdarzenia, granica między prawdą a iluzją zaczyna się zacierać. Daria czuje, że popada w szaleństwo. Ma też powody obawiać się o swoje życie…
Czy bieszczadzkie mchy i paprocie kryją rozwiązanie zagadki? A może chowają kolejny mroczny sekret?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 338
UWAGA!
Publikacja zawiera treści, które mogą powodować dyskomfort u niektórych osób czytających – w tekście zostały poruszone takie tematy, jak samobójstwo, uzależnienie od narkotyków, przemoc fizyczna i psychiczna oraz zmaganie się z zaburzeniami lękowymi.
„Przegląd Bieszczadzki”
Odkrycie rzadsze niż mityczny kwiat paproci?
Opublikowano: piątek, 21 czerwca 2024
Autorka: Kamila Kalińska
Wraz z nadejściem wiosny bieszczadzcy przyrodnicy odkryli zaskakującą anomalię. Na niewielkim obszarze przy drodze numer osiemset dziewięćdziesiąt sześć, w pobliżu dębu będącego pomnikiem przyrody, znaleziono paprocie z gatunku długosz królewski (Osmunda regalis L.).
Gatunek ten jest w Polsce objęty ścisłą ochroną, ponadto znajduje się na czerwonej liście roślin i grzybów Polski. Długosz królewski jest rzadko spotykany na polskim niżu, w górach natomiast nie występuje w ogóle. Z tego powodu znalezienie wyjątkowo bujnego stanowiska paproci tego gatunku w Bieszczadach wzbudziło ogromne zainteresowanie botaników z całego kraju, którzy obecnie badają warunki przyrodnicze w miejscu występowania rzadkiej rośliny.
„Dotychczas nie udało nam się wyjaśnić, skąd w tej okolicy wziął się długosz królewski” – mówi prof. Natalia Przychodzeń z Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego. Zapytana, czy zespół naukowy dokonał innych zaskakujących odkryć, dodaje: „Badania dopiero się rozpoczęły. Na razie jedynym ciekawym znaleziskiem, którego dokonaliśmy, zbierając próbki gleby, był naszyjnik z zatopioną w żywicy niezapominajką leżący pod warstwą mchu. Powstał wtedy żart, że udało nam się znaleźć kwiat paproci, jak w tej legendzie. To ciekawe, bo płodne części długosza królewskiego faktycznie kojarzą się z kwiatostanem, a stanowisko tej paproci w polskich górach jest zjawiskiem tak nietypowym, że naprawdę można je porównać do znalezienia mitycznej rośliny”.
Z powodu odkrycia w okolicy niezwykłej paproci władze gminy Czarna zmuszone są odwołać planowaną na ten rok przebudowę odcinka drogi numer osiemset dziewięćdziesiąt sześć.
To sen. A może halucynacja? Zewsząd otaczają mnie duchy. Ja jestem duchem, ty jesteś duchem, on jest...
– Martwy, rozumiesz? – Zgroza na twarzy Niny na ułamek sekundy wyostrza krawędzie rzeczywistości. Cienie pod jej oczami i kanty kości policzkowych wyglądają jak smugi narysowane paznokciem w czarnym piasku.
Ale przecież nie ma żadnego piasku. Nie ma też Niny, nic z tego nie dzieje się naprawdę. To sen, sen, sen.
– Daria, słuchasz mnie w ogóle?
Kogo miałabym słuchać? Jestem duchem. Mojego ducha nie ma.
– On nie żyje. Jezu, on naprawdę nie żyje.
Nie naprawdę, poprawiam w myślach ten głos, który wbija się w moje wnętrzności jak sopel lodu, penetruje miękkie tkanki podbrzusza i mrozi czaszkę od środka. Nic z tego nie dzieje się naprawdę.
Paznokcie w czarnym piasku. Jej głos, dźwięki w mojej głowie. Zgrzytanie paznokci na powierzchni tablicy. To sen.
A jednak – wszystko dzieje się po raz kolejny. Oglądam przeszłość w krzywym zwierciadle. Już kiedyś to przeżyłam i wiem, co zaraz się wydarzy. Dlatego właśnie to musi być sen.
Posłuchaj mnie. Słyszysz? Jeśli to sen, to na pewno tak.
W każdym razie kieruję te słowa do ciebie, choćby miały już na zawsze pozostać tylko echem w mojej głowie. Powtarzam sobie, że być może kiedyś odbędziemy te wszystkie wyimaginowane rozmowy w rzeczywistości, a ja będę wtedy miała przygotowane scenariusze – i wszystko będzie jak w filmie, w jakimś pieprzonym wakacyjnym romansie dla nastolatków. Każde słowo padnie we właściwym momencie, każda kwestia będzie doskonale zaplanowana. To nic, że nie będziesz znał swojego tekstu. W wyobraźni przeprowadziłam wszystkie rozmowy z tobą tak wiele razy, że pamiętam odpowiednie słowa za nas oboje.
Zresztą teraz wystarczy, że będziesz słuchać. No więc posłuchaj.
Zewsząd otaczają mnie duchy, a ty jesteś jednym z nich. Istniejesz – tak jak cała reszta – w mojej głowie. Kiedyś istniałeś naprawdę, a przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Musiałeś istnieć, myślę, dotykając palcami szyi w tym miejscu. Jeśli jakiś element tej historii jest prawdziwy, to właśnie ten ślad, wspomnienie twoich ust na mojej szyi z wolna wsiąkające w skórę.
Tylko że teraz nie jestem już tego taka pewna. Nie wiem, czy mogę ufać temu, co widzę.
Więc może jednak nigdy nie istniałeś.
– Daria?
W tym śnie Nina wydaje się taka prawdziwa. Wyciąga w moją stronę drżącą dłoń, w której ściska telefon. Na ekranie widnieje jakiś artykuł, pod spodem zdjęcie. Ta twarz nawiedza mnie nocami. To twoja twarz.
– Masz, przeczytaj to.
Brezentowa podłoga namiotu szeleści pod moimi bosymi stopami. Zrywam się do biegu.
– Daria! Daria, stój! – krzyczysz.
Nie ma już namiotu ani miękkiego pomarańczowego światła, które przesącza się przez materiał. Biegnę, ze wszystkich stron otaczają mnie drzewa. To inne miejsce, w innym czasie. Czuję ból w nodze, który promieniuje od biodra, jakby ktoś wbijał mi w staw rozżarzony do białości pręt. Czuję też strach, chociaż nie wiem, czego właściwie się boję.
– Daria!
Ktoś mnie goni. Ktoś chce mnie zabić. Tym kimś jesteś ty. To kolejny powód, dla którego nie możesz być prawdziwy. To przecież nie ma najmniejszego sensu.
Uchylam się przed twoim ciosem. O coś się potykam, w ustach czuję smak krwi. Upadam – na leśne poszycie, na miękką karimatę rozpostartą między mną a Niną jak latający dywan. Chcę się na nią rzucić, wykłuć sobie oczy i wzlecieć do nieba. Chcę przestać istnieć.
– Na miłość boską, czy ty coś wczoraj brałaś? Dalej cię trzyma? Daria, błagam, spójrz na mnie.
Przyciskam pięści do oczu, licząc, że być może w ten sposób otrząsnę się ze snu, ale on nadal spowija mnie jak mgła z rozedrganych cieni – upiornych sylwetek drzew i zarysów postaci.
– Daria?
– To nie może być prawda – szepczę.
Jestem zaskoczona brzmieniem własnego głosu, który wydaje się zbyt wielowymiarowy jak na zwyczajny sen. Jest matowy, szorstki i dziwnie obcy, chociaż wyraźnie dobywa się z mojego wnętrza, wprawiając całe ciało w drżenie.
– Aż nie chce się wierzyć, prawda?
Nina w moim śnie niczego nie rozumie. Jej słowa to zwyczajny wyraz zdziwienia, podczas gdy ja mówię zupełnie poważnie.
– To się nie dzieje naprawdę. – Próbuję wyrzucić z siebie ten głos, wypluć go jak flegmę. Źródło drżenia powoli przenosi się z głębi klatki piersiowej poza moje ciało. – To jest sen. Nina, to musi być sen.
– Co nie? Zupełnie jakbyśmy były w jakimś serialu. – Nie mówi tego z rozbawieniem, jej głos jest cienki i drżący jak brezent na wietrze. Dopiero po chwili dociera do mnie, że jest w szoku, tak samo jak ja. Może nawet się boi. Tylko czego? – Takie rzeczy nie dzieją się w prawdziwym życiu. To jakieś szaleństwo.
– Może to fake news – mówię i naprawdę nie mam pojęcia, skąd w mojej głowie wzięła się tak racjonalna myśl. Przecież to wszystko musi mi się śnić. Chyba że...
Nina kręci głową.
– Ale przecież są zdjęcia. Z miejsca wypadku. Nie, lepiej nie patrz. Wyglądasz... Jesteś pewna, że dobrze się czujesz?
Patrzę na nią, ale nie rozumiem jej pytania. Zaraz się obudzę, zaraz będzie po wszystkim.
– Kiedy? – wyrzucam z siebie jak błaganie, chociaż to nie o odpowiedź proszę.
Tak naprawdę wcale nie chcę jej poznać. Zamiast tego pragnę usłyszeć, że to wszystko jest okrutnym koszmarem, surrealistyczną wizją rzeczywistości, która nie może być prawdziwa.
– Wczoraj, tuż przed dziewiętnastą. Piszą, że popełnił samobójstwo. – Nina przesuwa tekst na ekranie, przyciskając rękę do ust. – Wszystko... Wszystko dokładnie tak samo jak wtedy, z Filipem. Nawet miejsce jest to samo. Rozbił samochód o drzewo, bez śladów hamowania. Piszą, że był pod wpływem. Piszą... Daria?
Przed dziewiętnastą.
To niemożliwe, niemożliwe, niemożliwe. Coś we mnie krzyczy, tłumione przez napierającą zewsząd dźwiękoszczelną ciszę.
Zrób coś z tym, proszę, błagam. Upadam na leśne poszycie, ostra świadomość nieistnienia przecina mi skórę na policzku. Czy to ty uderzyłeś? Dlaczego chcesz mi zrobić krzywdę?
Przed dziewiętnastą oboje jeszcze żyliśmy. Dotknąłeś mnie, pamiętasz? Twoje usta wypaliły ślad na mojej szyi. Powiedz jej, że jest w błędzie, że to nie może być prawda. Powiedz jej, że to sen.
Tylko że to wcale nie jest sen.
I
niezapominajka
na śniadanie jak zwykle
kreska, fajki i kawa
już do tego przywykłem
zacznę tańczyć od rana
choć nie czuję podłogi
i tak tańczę od rana
strasznie bolą mnie nogi
lecz
będę tańczył do rana
sam
kiedyś mi to wyznałaś
zakochałaś się w kwiatach
jeden dla mnie zerwałaś
wciąż pamiętam ten zapach
chciałem wtedy zapalić
lecz wyrwałaś mi fajki
zamiast papierosów
dałaś
niezapominajki
powiedziałaś
kocham niezapominajki
oni mówią, że robią to, bo nie chcą pamiętać
ja właśnie dzięki temu pamiętam, wszystko pamiętam
jakbyś tu była
kiedy wącham kwiaty
widzę twoją twarz
boję się, że zniknie
a nie chcę się bać
inni tańczą, by zapomnieć
ale to nie moja bajka
ja wciąż tańczę walca wspomnień
taniec, niezapominajka
kiedyś zamknąwszy oczy
rzekłem: zrywam z kwiatami
tamtej bezsennej nocy
tłum falował przed nami
zatraciłem się w dźwiękach
tańczyliśmy z fanami
wtedy cię zobaczyłem
w tłumie
nie skończyłem z kwiatami
lecz ty i tak
zniknęłaś
w tłumie
kiedy wącham kwiaty
widzę twoją twarz
boję się, że zniknie
a nie chcę się bać
inni tańczą, by zapomnieć
ale to nie moja bajka
ja wciąż tańczę walca wspomnień
taniec, niezapominajka
zostały mi po tobie
tylko trujące kwiaty
Telefon pięć po północy.
Mogłam się tego spodziewać. Powiadomienie z czatu już od kilku godzin wisiało nade mną jak poczucie winy spowodowane drobnym kłamstwem albo sterta brudnych ubrań rzucona niedbale na dno szafy. Dwanaście nieodczytanych wiadomości. Odpiszę wieczorem, powiedziałam sobie wcześniej, ale wieczór przeszedł w noc, a ja wymyśliłam wystarczająco dużo wymówek, żeby przez ten czas omijać myśl o rozmowie z Niną szerokim łukiem.
Teraz także mogłam po prostu zignorować dzwoniący telefon, ale w końcu poczucie winy wzięło górę. Odebrałam.
– Daria! – rozległo się w słuchawce; jej głos jak kapsuła czasu.
– Hej.
Opadłam na łóżko, moje plecy bezwiednie przywarły do ściany. Jej powierzchnia była zimna i wbijała mi się w kręgosłup.
– Słuchałaś już?! – zawołała Nina, zupełnie zbijając mnie z tropu.
Uświadomiłam sobie, że nawet nie wiem, skąd do mnie dzwoni. Nie widziałyśmy się od ostatnich świąt Bożego Narodzenia, kiedy obie wróciłyśmy do Lublina w przerwie między zajęciami. Umówiłyśmy się wtedy w naszej ulubionej kawiarni z czasów liceum. Kiedy to właściwie było? Szybko policzyłam, że od spotkania z Niną minęło prawie dziesięć miesięcy.
Dziesięć miesięcy, przez które wymieniłyśmy może kilkanaście wiadomości na Instagramie.
– Nina – wykrztusiłam. Przycisnęłam palce do oczu, które piekły mnie po dniu spędzonym przed komputerem. – Nie spodziewałam się, że zadzwonisz.
– Bzdura. Nie widziałaś moich wiadomości? – Zrobiła pauzę, wystarczająco długą, żeby wzbudzić we mnie wyrzuty sumienia, ale celowo zbyt krótką, żebym nie miała szansy odpowiedzieć. – Niech zgadnę, zignorowałaś powiadomienia. To takie w twoim stylu, Di. Wiesz, czasami mimo wszystko za tym tęsknię.
Nie słyszałam tego przezwiska od dawna. Tylko Nina tak na mnie mówiła, w czasach, które już dawno minęły.
– Dzięki. Serio. Dzięki. – Zaśmiałam się, trochę sztywno, ale szczerze. Zaskoczyło mnie to. – Tak, masz rację. Widziałam, że napisałaś, ale nie wyświetliłam, bo miałam dzisiaj urwanie głowy.
– Studia? – spytała, a ja odniosłam wrażenie, że w jej głosie pobrzmiewał cień ironii.
Zakryłam twarz dłonią i westchnęłam ciężko.
– Nawet nic nie mów. Cały dzień szukałam źródeł do pracy. Nie widzę już na oczy.
– Magisterka?
– Mhm.
– Fajnie – odparła Nina, a jej ton jasno dał mi do zrozumienia, że wcale tak nie uważa. – O czym piszesz? Zresztą nieważne, opowiesz mi, jak się spotkamy.
Uniosłam brwi.
– Będziesz w Gdańsku?
– Nie – powiedziała Nina, enigmatycznie przeciągając samogłoskę. – Ale musimy spotkać się w Lublinie, żeby obgadać wakacje. Wracasz do domu na święta, prawda?
Odchrząknęłam.
– Wakacje?
– Jezu, Di! Wiedziałabyś, gdybyś przeczytała moje wiadomości! Ale przecież na pewno już wiesz. Wiesz, prawda? Wszyscy o tym mówią! Słuchałaś jej?
Miałam wrażenie, jakbym znalazła się na scenie w samym środku groteskowego spektaklu, nie znając nawet jego tytułu. Oślepiał mnie blask reflektorów, a ja nie wiedziałam, co mam mówić ani robić. Byłam pewna, że istnieje jakaś kwestia, którą powinnam teraz wypowiedzieć, ale nie miałam pojęcia, jak brzmiała. Nina musiała świetnie się bawić, patrząc, jak się męczę.
Kiedy przyjaźniłyśmy się w liceum, często się tak czułam w jej obecności. To ona była aktorką grającą główną postać we wszystkich sytuacjach, reżyserką odgrywanych scen i jednocześnie mistrzynią improwizacji. Po czterech latach niewiele się zmieniło – oprócz tego, że teraz Nina naprawdę uczyła się w szkole aktorskiej i już niedługo miała dostawać za swoje występy pieniądze.
– Nie mam pojęcia, o czym mówisz – powiedziałam zgodnie z prawdą. – Nie wiedziałam, że planujemy coś w te wakacje, i nie słuchałam... Czego właściwie miałabym słuchać?
Po drugiej stronie Nina wydała z siebie okrzyk, który przypominał coś pomiędzy żałosnym jękiem zawiasów i piskiem wściekłego jastrzębia.
– Nowego singla! Ty masz w ogóle internet? Wchodziłaś na Instagram?
– Nie przez ostatnie... sześć godzin?
– Di, czy ty żyjesz pod kamieniem? – spytała z teatralnym oburzeniem Nina. – Żebym to ja musiała ci o tym mówić!
Westchnęłam ciężko.
– Po prostu powiedz mi, o co chodzi. Jest już późno, ludzie w moim wieku chodzą o tej porze spać.
Po głosie Niny poznałam, że nawet nie musiała udawać rozbawienia.
– Mówisz, jakbyś skończyła liceum w ubiegłej epoce.
– Może tak właśnie było – mruknęłam do słuchawki, wyrównując dłonią niewidzialną zmarszczkę na kołdrze. – Powiesz mi wreszcie, o co chodzi?
Nina zaśmiała się histerycznie, po czym zaśpiewała do nieznanej mi melodii:
– Wy-cho-dzi no-wy al-bum! Di, nowy album! Dzisiaj wypuścili pierwszy singiel!
Przekrzywiłam głowę.
– Czyj album? Kto wypuścił singiel? – Gdy wypowiadałam te słowa, poczułam nagły ucisk w żołądku. Przed oczami mignęło mi odległe wspomnienie, zbyt szybko, bym zdołała je uchwycić. A może to wcale nie wspomnienie? Może to było przeczucie albo reflektory przejeżdżającego za oknem samochodu?
Przycisnęłam pięść do brzucha, żeby stłumić wybuch sprzecznych emocji, których nie miałam siły nazywać.
– Kto wypuścił singiel? – powtórzyłam, siląc się na beztroski ton.
Ale w tamtej chwili jakaś część mnie już wiedziała.
Musiała wiedzieć.
– Duchy! Zespół ogłosił wznowienie działalności. W takim samym składzie, tylko z nowym gitarzystą, po tym jak... No wiesz, jak to się wydarzyło.
Wiedziałam aż za dobrze.
– Nie wierzę, że jeszcze go nie słuchałaś! Kawałek nazywa się niezapominajka i jest po prostu genialny! Przeszli samych siebie, a Adrian... Jezu, Di, gdybyś tylko słyszała emocje w jego głosie! Są elektryzujące, a przy tym tak autentyczne! Zupełnie jakby śpiewał o prawdziwej osobie.
Odsunęłam telefon od policzka, który zdążył się rozpalić od gorącego aparatu. Tylko dlaczego moje czoło także wydawało się rozpalone? Przekręciłam głowę i przycisnęłam twarz do ściany, ale nic to nie dało. Moja twarz płonęła, a wraz z nią reszta ciała.
– Ale to nie wszystko! Premiera albumu będzie w wakacje, ale zanim Duchy wypuszczą płytę, zagrają przedpremierowy koncert! Słyszysz? Cały album zagrany przedpremierowo na jednym koncercie! Zgadnij gdzie! – Nina zawiesiła głos akurat na tyle, żebym zdążyła głośno wciągnąć powietrze, po czym wykrzyczała do słuchawki odpowiedź. – Na festiwalu Pod Gwiazdami, Di!
Mój kręgosłup przeszył prąd, a puls natychmiast przyspieszył. Poczułam w ustach kwaśny smak przerażenia, które spłynęło w dół przełyku jak trucizna i stopniowo wypełniło żołądek. Bałam się, że jeśli spróbuję wykrztusić choćby słowo, zwymiotuję.