Męskie Granie - Piotr Stelmach - ebook + książka

Męskie Granie ebook

Piotr Stelmach

4,1

Opis

Męskie Granie – Historia muzycznego fenomenu ostatnich lat

 

W 2010 roku nikomu nie mieściło się w głowie, że polski artysta może zgromadzić publiczność, która wypełni Stadion Narodowy. Nikt nie spodziewał się, że kultura słuchania muzyki w Polsce przejdzie taką rewolucję! Nikt wcześniej nie zaryzykował też zorganizowania rozbudowanej trasy festiwalowej.

 

Męskie Granie szybko stało się najważniejszym wydarzeniem lata – jedynym festiwalem, który ma własną Orkiestrę i własny hymn, a jego gwiazdami są wyłącznie polscy artyści.

 

Piotr Stelmach zabiera nas w podróż przez 15-letnią historię Męskiego Grania. Rozmawia z twórcami i organizatorami imprezy z Grupy Żywiec i agencji Live – wywrotowcami i prekursorami, którzy postawili na jakość, muzyczne eksperymenty, fuzje gatunków i wymianę międzypokoleniową. Artyści – Wojciech Waglewski, Katarzyna Nosowska, Dawid Podsiadło, Brodka, Krzysztof Zalewski, Daria Zawiałow, Igo i wielu innych – zapraszają nas na próby i do studiów nagraniowych, gdzie powstają hymny Męskiego Grania. A sekrety rock’n’rollowej kuchni zdradzają fachowcy od sceny, nagłośnienia czy multimediów. Poznajemy niezwykłe historie artystycznych spotkań i kulisy pracy setek osób, które tworzą tę kultową imprezę.

 

Bo Męskie Granie to nie tylko muzyka – to niedający się kontrolować żywioł.

Wydawca: Wielka Litera i Kayax

 

Piotr Stelmach – dziennikarz muzyczny, współzałożyciel i szef muzyczny Radia 357. W latach 1997–2020 związany z Programem Trzecim Polskiego Radia, w którym prowadził m.in. autorskie audycje: „Offensywa”, „Myśliwiecka 3/5/7” oraz „W tonacji Trójki”. Autor książki Lżejszy od fotografii. O Grzegorzu Ciechowskim. Koncerty Męskiego Grania prowadzi od pierwszej edycji trasy w 2010 roku.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 433

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,1 (11 ocen)
4
4
3
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




IN­TRO

Po­łowa lipca 2013 roku. Mę­skie Gra­nie po raz ko­lejny od­bywa się w Kra­ko­wie. Tam zresztą za­czyna się ta edy­cja – czwarta z ko­lei.

Przy­go­to­wuję się do wy­jazdu, jak zwy­kle na ostat­nią chwilę. Spraw­dzam kilka razy, czy za­bra­łem wszyst­kie sza­mań­skie ak­ce­so­ria: łań­cuch, który przy­pi­nam do spodni, oku­lary prze­ciw­sło­neczne, pa­ski, kurtki, dwie ma­ry­narki, czapki z dasz­kiem i oczy­wi­ście mi­kro­fon, zwany piesz­czo­tli­wie Elvi­sem – bez niego ani rusz.

Po po­łu­dniu dzwoni Mar­cin Sto­lar­ski z agen­cji Live, wów­czas szef pro­duk­cji ca­łej trasy. Pyta, czy już wy­je­cha­łem. Od­po­wia­dam, że nie, na co Mar­cin, lekko po­de­ner­wo­wany, mówi: „To po­cze­kaj, bo kon­certu może w ogóle nie bę­dzie”. Oka­zuje się, że nad Kra­ko­wem prze­szła po­tężna na­wał­nica i znisz­czyła ogromną scenę, usy­tu­owaną po raz pierw­szy w po­bliżu Ho­telu Fo­rum. Po­przed­nie kra­kow­skie edy­cje od­by­wały się w ogro­dach Mu­zeum Ar­che­olo­gicz­nego, w sa­mym cen­trum mia­sta. Tym ra­zem or­ga­ni­za­to­rzy po­sta­no­wili wyjść w te­ren. Ale ży­wioł po pro­stu uniósł całą kon­struk­cję w po­wie­trze i wy­wró­cił ją do góry no­gami. Oko­lica wy­glą­dała jak po bom­bar­do­wa­niu.

„Pio­trek, wszystko jest po­nisz­czone, na­gło­śnie­nie, oświe­tle­nie, wszystko... Ścią­gamy te­raz sprzęt od zna­jo­mych firm z ca­łej Pol­ski, ale nie wiem, czy damy radę. W za­sa­dzie trzeba sta­wiać ca­łość od nowa. Dam ci wkrótce znać, czy gramy”. Trzy go­dziny póź­niej od­bie­ram ko­lejny te­le­fon od Mar­cina:

„Wal­czymy. Udźwi­gniemy to. Przy­jeż­dżaj”.

W dniu kon­certu, czyli w so­botę, wśród bli­skich i dal­szych zna­jo­mych or­ga­ni­za­to­rów nie było osoby, która nie za­da­wa­łaby im tego sa­mego py­ta­nia: „Jak wy­ście to zro­bili w nie­całe 24 go­dziny?!”. I to py­ta­nie zo­sta­nie z nami na ko­lejną de­kadę. Bo rze­czy­wi­ście trudno wy­obra­zić so­bie, ile pracy trzeba było wło­żyć, ile te­le­fo­nów wy­ko­nać, ile trud­nych de­cy­zji pod­jąć w try­bie na wczo­raj, żeby te­ren znów nada­wał się na przy­ję­cie pu­blicz­no­ści, a ta miała moż­li­wość nor­mal­nego uczest­nic­twa w show. No ale udźwi­gnęli.

Pa­mię­tam z tam­tego po­po­łu­dnia, wie­czoru i nocy w Kra­ko­wie jesz­cze jedno: cięż­kie, oło­wiane chmury, które ni­czym zły po­li­cjant wi­siały nad pu­blicz­no­ścią. Spa­dło z nich tylko kilka kro­pel desz­czu. Za­no­siło się na po­wtórkę z po­przed­niego dnia, ale tym ra­zem na­tura oka­zała się ła­skawa.

Ba, był to je­dyny w pięt­na­sto­let­niej hi­sto­rii Mę­skiego Gra­nia kon­cert, na któ­rym – wsku­tek spo­tka­nia mu­zy­ków dwóch ze­spo­łów – po­wstał... nowy ze­spół. Wię­cej, na­grał póź­niej pięk­nie wy­daną i bar­dzo in­te­re­su­jącą płytę!

A wszystko dzięki temu, że jed­nemu z ar­ty­stów po­psuła się gi­tara ba­sowa i po­ży­czył ją od ko­legi. Z dru­giego ze­społu. I tak od słowa do słowa... Do tego wątku jesz­cze wrócę.

Tym­cza­sem za­bie­ram Pań­stwa w po­dróż. Nie­zwy­kłą, ko­lo­rową, gło­śną. A wy­da­rze­nia z Kra­kowa są dla tej po­dróży bar­dzo wy­raź­nym sym­bo­lem.

1. PO­CZĄ­TEK PIERW­SZY

Gdy te­raz, czter­na­ście lat póź­niej, zbie­ram ma­te­riały do tej książki, a Da­riusz „Fi­lek” Fi­lo­zof, ko­or­dy­na­tor pro­duk­cji kon­cer­tów, sprze­daje mi in­for­ma­cję, że or­ga­ni­za­cja im­prezy w jed­nym mie­ście to wjazd na za­ple­cze ja­kichś pięć­dzie­się­ciu ti­rów ze sprzę­tem, dwa razy pro­szę go o po­wtó­rze­nie tej liczby.

Dla mnie ta przy­goda za­częła się mało efek­tow­nie. Ot, zwy­czajna in­for­ma­cja za­wie­ra­jąca kilka naj­bar­dziej ogól­nych da­nych, ale jesz­cze bez de­tali. Pierw­szy kwar­tał 2010 roku, chyba ma­rzec, bu­dy­nek ra­dio­wej Trójki. Wtedy po raz pierw­szy ze­tkną­łem się z na­zwą Mę­skie Gra­nie.

Nu­dzi­łem się w re­dak­cyj­nym po­koju nu­mer 18, aż tu na­gle zo­sta­łem we­zwany na roz­mowę do za­stęp­czyni dy­rek­tora Pro­gramu III, Anny Kra­kow­skiej. „Stelmi, jest oferta pa­tro­natu nad im­prezą mu­zyczną. Prze­czy­taj to so­bie i ju­tro się spo­tkamy w więk­szym gro­nie, żeby ją omó­wić”. Prze­kart­ko­wa­łem pre­zen­ta­cję: zdję­cia ze­spo­łów, so­li­stów, ka­dry z sza­le­jącą pu­blicz­no­ścią. I na­zwy du­żych pol­skich miast: War­szawa, Wro­cław, Kra­ków, Po­znań, Ka­to­wice... A na­stęp­nego dnia rze­czy­wi­ście spo­tka­li­śmy się w więk­szym gro­nie.

Przed­sta­wiono mi braci Sto­lar­skich: Arka i Mar­cina. Przy­je­chał też Woj­tek Wy­socki, z któ­rym kon­cer­towy – a wła­ści­wie dys­ko­te­kowy – chrzest prze­cho­dzi­łem rok wcze­śniej nad pol­skim mo­rzem. Za chwilę o tych chrzci­nach na­pi­szę – ki­piały wąt­pli­wej ja­ko­ści te­sto­ste­ro­nem i mę­sko­ścią, co się zo­wie... – na ra­zie zo­stańmy jed­nak w trój­ko­wym ga­bi­ne­cie Anny Kra­kow­skiej. Po­sie­dzie­li­śmy, po­ga­da­li­śmy o pla­nach kon­cer­to­wych na wa­ka­cje i o idei ca­łej im­prezy. Od Anki otrzy­ma­łem też po­le­ce­nie służ­bowe: „Stelmi, ty to ra­diowo okieł­znasz, za­bie­raj tę swoją ener­gię i w trasę”. I... to wła­ści­wie tyle.

Może poza jed­nym. Gdy te­raz, czter­na­ście lat póź­niej, zbie­ram ma­te­riały do tej książki, a Da­riusz „Fi­lek” Fi­lo­zof, ko­or­dy­na­tor pro­duk­cji kon­cer­tów, sprze­daje mi in­for­ma­cję, że or­ga­ni­za­cja im­prezy w jed­nym mie­ście to wjazd na za­ple­cze ja­kichś pięć­dzie­się­ciu ti­rów ze sprzę­tem, dwa razy pro­szę go o po­wtó­rze­nie tej liczby. Pięć­dzie­siąt?! Gdyby wtedy ktoś po­wie­dział mi, że to krót­kie, nie­winne, pełne kur­tu­azji spo­tka­nie do­ty­czy przed­się­wzię­cia, które po de­ka­dzie osią­gnie taki roz­mach, uznał­bym go za ko­smitę i mi­to­mana w jed­nym.

Znana na pol­skim rynku marka. Znani mu­zycy. Wa­ka­cyjne kon­certy w du­żych mia­stach. I ra­diowa Trójka, która miała być obecna na każ­dym wy­da­rze­niu: au­dy­cje z te­renu im­prezy, wy­wiady, au­to­grafy, wi­zyty w za­kła­dach pracy. Wtedy jesz­cze ni­komu z ro­dzi­mych me­lo­ma­nów i nie­me­lo­ma­nów nie mie­ściło się w gło­wie, że pol­ski ar­ty­sta może za­peł­nić sta­dion roz­mia­rów na­ro­do­wych! Nikt nie wy­obra­żał so­bie, że wkrótce kul­tura słu­cha­nia mu­zyki, a co za tym idzie, ry­nek kon­cer­towy w Pol­sce kom­plet­nie się zmie­nią, a pu­blicz­ność w kilka mi­nut wy­kupi bi­lety na dużą trasę kon­cer­tową, nie zna­jąc na­zwisk ar­ty­stów, któ­rzy na niej wy­stą­pią. Do­dam – z du­żym na­ci­skiem – że będą to pol­scy ar­ty­ści. Ta­kie rze­czy ni­gdy wcze­śniej się nad Wi­słą nie działy.

Za­lana scena w Kra­ko­wie, rok 2013

Oczy­wi­ście, ro­dzime sale kon­cer­towe po­znały już zna­cze­nie po­jęć „wy­pchane do ostat­niego miej­sca” lub „nie ma gdzie szpilki wci­snąć” – wy­star­czy przy­po­mnieć fe­sti­wal w Ja­ro­ci­nie i trasy Oby­wa­tela G.C. czy ze­społu Hey.

Ale nikt wcze­śniej nie za­ry­zy­ko­wał zor­ga­ni­zo­wa­nia im­prezy, która z cza­sem za­cznie być na­zy­wana ter­mi­nem rzadko wy­stę­pu­ją­cym w show-biz­ne­sie: trasą fe­stiwa-lową. A co wię­cej, nie bę­dzie to trasa wzmac­niana gwiaz­dami za­gra­nicz­nymi. Tylko pol­scy twórcy.

Am­bitni, nie­tu­zin­kowi – ar­ty­styczne au­to­ry­tety. Ra­czej nie­ko­mer­cyjni niż ma­sowi, a je­śli już ma­sowi, to w naj­lep­szym tego słowa zna­cze­niu. Wszystko pod go­łym nie­bem, z dużą sceną i po­tęż­nym za­ple­czem pro­duk­cyj­nym. No, tego tu jesz­cze nie grali...

Ale za­nim za­grali, był jesz­cze pro­log: rok 2009. Pa­mię­tam wa­ka­cyjne wy­jazdy ra­diowe na im­prezy pod ha­słem „Przy­stań Ży­wiec”. Ra­diową, kil­ku­oso­bową bandą wpa­da­li­śmy do nad­mor­skich miej­sco­wo­ści, gdzie na pla­żach usta­wione były ogromne na­mioty. O 14.00 za­czy­nała się na an­te­nie Trójki dwu­go­dzinna au­dy­cja „Przy­stań Ży­wiec”. Pro­wa­dzi­łem ją ja, ale był to tylko wstęp do za­dań wie­czor­nych, kiedy pro­wa­dzi­łem też... dys­ko­tekę. Kilka go­dzin gra­nia, na na­szych wa­run­kach – bez mu­zyki, która ce­luje w naj­bar­dziej ma­sowe gu­sta, ale z taką, która na­daje się do tańca. Co tu dużo ga­dać, nie wszy­scy uczest­nicy ten po­mysł ku­pili.

Pierw­szym przy­stan­kiem był Ko­ło­brzeg. Ze­staw mu­zyczny przy­go­to­wany, sprzęt działa wy­śmie­ni­cie, ale wi­dzę, że z boku na­miotu w kie­runku po­de­stu ły­pie grupka miej­sco­wych, no, po­wiedzmy, by­wal­ców. Je­den pod­cho­dzi do mnie i gło­sem wy­ma­ga­ją­cym na­tych­mia­sto­wego po­słu­szeń­stwa roz­ka­zuje: „Da­waj no tu, ko­leś, króla popu”. Działo się to kilka ty­go­dni po śmierci Mi­cha­ela Jack­sona, kiedy świat po raz ko­lejny osza­lał na punk­cie jego pio­se­nek. Nie ule­gało dla mnie naj­mniej­szej wąt­pli­wo­ści, że emi­sa­riusz i jego kum­ple chcą nam po pro­stu wpie­przyć. Nasz gust mu­zyczny nie­spe­cjal­nie po­kry­wał się z ich wy­obra­że­niami na te­mat nad­mor­skiej im­prezy. Cu­dem udało się roz­broić ty­ka­jącą bombę, ale oczami wy­obraźni wi­dzia­łem już sie­bie w kost­nicy lub co naj­mniej na od­dziale chi­rur­gii ura­zo­wej. Wstęp do Mę­skiego Gra­nia mę­ski aż strach.

Rok póź­niej nie było już dys­ko­tek, a i pu­blicz­ność nieco le­piej do­brana. Po­je­cha­li­śmy w pierw­szą praw­dziwą trasę tej im­prezy.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki
Pro­jekt okładki i pro­jekt gra­ficzny książkiTo­masz Kuczma • 108
Fo­to­edy­cjaOlga Kna­siak
Przy­go­to­wa­nie zdjęć do drukuTYPO 2 Jo­lanta Ugo­row­ska
Zdję­cia Ma­te­usz Czech (s. 191, 195, 287, 318, 355, 380), Woj­ciech Do­bro­goj­ski (s. 296, 334, 356, 369), To­masz Gola (s. 6, 80, 150), Hu­bert Gry­gie­le­wicz (s. 404), To­masz Ka­miń­ski (s. 127), Ho­no­rata Ka­ra­puda (s. 302), Da­mian Kram­ski (s. 1, 40, 53, 63, 71, 72, 78, 96, 120, 125, 133, 140, 142, 145, 149, 152, 156, 160, 162, 180, 201, 202, 205, 218, 227, 229, 235, 243, 246, 271, 278, 295, 298, 307, 325, 326, 336, 350, 360, 370, 432), Ro­bert Kram­ski (s. 261), Ma­ciej Kul­czyń­ski (s. 24, 82, 100, 102, 167), Anna Li­mi­no­wicz (s. 17, 42, 46, 56), Ma­ciej Mań­kow­ski (s. 32), Mi­chał Mu­raw­ski (s. 107, 110, 128, 212, 222, 276, 289, 330, 338, 342, 348, 386, 394, 396), Jan Obor­ski (s. 48, 104, 122, 138, 262, 367, 401), Hu­bert Pa­da­lak/Vi­de­oto­ols (s. 36), Mi­chał Pa­wusz (s. 178, 186, 214, 258), Do­mi­nika Sche­ibin­ger (s. 168, 244, 310), To­masz Si­kora (s. 20, 29, 84), Piotr Ta­ra­se­wicz (s. 14), Pau­lina Wierz­gacz (s. 230), arch. agen­cji Live (s. 12, 74), arch. pryw. Jana Ta­rasz­kie­wi­cza (s. 264)
Me­ne­dżerka pro­jektuKa­ta­rzyna Sto­kłosa
Re­dak­cja i pro­wa­dze­nieBar­tło­miej Ka­ftan
Ko­rektaAnna Bur­gerMarta Stoch­mia­łek
Co­py­ri­ght © by Piotr Stel­mach, 2024 Co­py­ri­ght © Wielka Li­tera Sp. z o.o., War­szawa 2024 Co­py­ri­ght © Kayax Pro­duc­tion & Pu­bli­shing Sp. z o.o., War­szawa 2024
ISBN 978-83-8360-092-5
Wielka Li­tera Sp. z o.o. ul. Wiert­ni­cza 36 02-952 War­szawa
Pa­tron me­dialny
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.