49,90 zł
Książka Między grupami. Przewodnik po relacjach z ludźmi. którzy się od nas różnią nieprzypadkowo została nazwana przewodnikiem. Zawiera bowiem wiele użytecznych informacji, które niczym drogowskazy pomagają sprawnie się poruszać w otaczającym nas świecie. Spotykamy w nim ludzi, którzy różnią się od nas pod względem płci, pochodzenia, kultury, języka, poglądów politycznych, tożsamości seksualnej i wielu, wielu innych rzeczy.
Różnorodność może stanowić źródło dobrych, wzbogacających doświadczeń, ale może też być przyczyną licznych nieporozumień, frustracji i konfliktów (niekiedy bardzo groźnych). Niezależnie od tego, czy budzi to w nas zachwyt, czy przerażenie, świat po prostu jest zróżnicowany. Oczywiście możemy zamknąć oczy i potykać się co krok o jakąś różnicę, raniąc przy tym siebie i innych. Możemy jednak zapytać o drogę tych, którzy gruntownie zbadali teren relacji między ludźmi i wiedzą, jak pokonać bariery pomiędzy "naszymi" a "obcymi".
Z recenzji wydawniczych:
Największym walorem książki jest jej bardzo popularny, wręcz potoczny język oraz wielość życiowych przykładów, do których odwołują się autorzy. Mówiąc o bardzo poważnych sprawach, takich jak konflikty, przemoc czy dehumanizacja, nie wiodą czytelnika w gąszcz zawiłych rozważań teoretycznych lecz raczą go barwnymi przykładami, takimi jak dzielenie się biletami na festiwal Opener, zachowania szympansów Bonobo czy postrzeganie czeczeńskiego zawodnika MMA Mameda Chalidowa.
- prof. Michał Bilewicz
Teoria łączy się tu z praktyką w niebanalny sposób, po pierwsze, dlatego, że opisywane rozwiązania praktyczne są umocowane w teorii, a po drugie, że zarówno w część teoretycznej książki, jak i w części praktycznej, widoczny jest własny wkład autorów, czy to w postaci własnych badań, czy opracowanych przez siebie programów radzenia z konfliktami powstającymi na tle różnic międzygrupowych.
- prof. Anna Kwiatkowska
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 329
Naszym Rodzicom i Dzieciom
Agacie i Maćkowi
Babci Heni
Dziadkowi Henrykowi
Nie bądźmy nosorożcami,
czyli dlaczego napisaliśmy
tę książkę
To jest książka przeznaczona dla różnych ludzi. Wystarczy spełnić jeden warunek, abyś był/była jej idealnym czytelnikiem/czytelniczką. Jest nim przynależność do dowolnej grupy. Możesz być Polakiem, feministką, mięsożercą, trenerką antydyskryminacyjną, kibicem Lechii Gdańsk, lewaczką, studentem, matką Polką, migrantem, patriotką, nauczycielem w klasie, w której uczą się dzieci czeczeńskie, albo studentem czy studentką nauk społecznych... Ta książka jest przeznaczona dla osób należących do różnych grup.
To książka o tym, co się dzieje, kiedy czujemy się częścią grupy. O tym, w jaki sposób to poczucie przynależności wpływa na nasze myślenie i zachowanie, a także na myślenie i zachowanie wobec grup, z którymi się nie identyfikujemy, tych obcych grup.
Stwierdzenie, że ludzie są istotami społecznymi, jest już banałem. Człowiek pozostaje istotą społeczną, nawet jeśli bardzo chce podkreślać swoją indywidualność, unikać przynależności i nie przyznawać się do jakichkolwiek sympatii politycznych, literackich czy muzycznych (żeby uniknąć zaszufladkowania do jakiejś wspólnoty sympatyków tego czy owego).
Jak świat długi i szeroki, ludzie należą do różnych grup. Niezależnie od tego, jakie to są grupy, możemy dostrzec podobne mechanizmy, które z tą przynależnością są związane, możemy również opisać jej skutki. Poczucie, że jest się częścią grupy, działa podobnie na wszystkich. To poczucie przynależności może być pozytywnym doświadczeniem, dającym ludziom poczucie kontroli, własnej wartości i doświadczenie bycia częścią czegoś większego. Ma ono jednak pewne kłopotliwe konsekwencje.
Mimo że ludzie różnią się od siebie, należą do odmiennych plemion, grup, partii, fanklubów, często jako osoby należące do większej wspólnoty jadą na tym samym wózku. Chcemy się przyjrzeć konsekwencjom tych odmiennych przynależności, by spojrzeć na siebie i świadomie działać, a nie padać ofiarą działań bezmyślnych, automatycznych, bezrefleksyjnych.
Zastanawiały nas często różne zasłyszane albo doświadczane przez nas sytuacje z życia codziennego. Na przykład pewnego zimowego dnia jechałam z ośmioletnim synkiem samochodem, a on zaśpiewał mi zasłyszaną w szkole piosenkę o Lechii Gdańsk, śpiewaną przez kibiców Arki Gdynia – albo odwrotnie (obie drużyny konkurują ze sobą w polskiej ekstraklasie). Rzecz traktowała o tym, co kibice Arki powinni zrobić z Lechią Gdańsk, i były to same brutalne czynności, od pobicia począwszy, na zabiciu skończywszy. Wytłumaczenie mojemu synowi, co to jest mowa nienawiści i co może być jej konsekwencją, zajęło nam całą podróż do szkoły (w korkach około 35 minut). Jak można życzyć śmierci komuś, kogo się w ogóle nie zna? Kolejny przykład: ojciec czteroletniego chłopca na koniec wizyty u lekarki słyszy, aby przekazał mamie dziecka, że to nie zapalenie oskrzeli i że ona już będzie wiedziała, co robić... Założenie było proste: przecież to mama dba o zdrowie dzieci. Dlaczego stereotypy dotyczące kobiet (lepiej zajmują się dziećmi) i mężczyzn (niech zajmą się zarabianiem) są tak silne? A pamiętacie, jak Królik, Prosiaczek i Puchatek chcieli porwać Maleństwo nowo przybyłej do Stumilowego Lasu Pani Kangurzycy, żeby ją nastraszyć, bo przecież była obca i lepiej, żeby sobie poszła?
My, nasi versus Oni, tamci. To jeden z najbardziej aktywnych podziałów świata społecznego, automatycznie wytyczana przez nas droga ułatwiająca orientację w relacjach z innymi ludźmi. Prowadzi najczęściej do tworzenia i utrzymywania się stereotypów na temat innych. W konsekwencji – do uprzedzeń i dyskryminacji. Nasza książka jest o tym, z czego to wynika i jak przebiega ten proces nadmiernego upraszczania świata społecznego oraz w jaki sposób może prowadzić do braku porozumienia, radykalizacji i przemocy. Piszemy także o tym, dlaczego z tej drogi upraszczania świata warto zejść i jak to zrobić.
W świetnym artykule, który ukazał się w listopadzie 2016 roku w „New York Timesie”, Teju Cole pisze o tym, że zło zawsze było na świecie, a zwalczanie go polega na tym, by nie stało się ono normą. Żebyśmy byli uważni i nie bagatelizowali nawet drobnych aktów zła, i tak jak w sztuce teatralnej Nosorożec (oryg. Rhinocéros) autorstwa Eugène’a Ionesco, napisanej w 1959 roku, byśmy nie stali się nosorożcami. Akcja tej sztuki rozgrywa się w prowincjonalnym miasteczku we Francji. Dwaj przyjaciele, Berenger i Jan, siedzą na tarasie kawiarni. Jan krytykuje kolegę za to, że jest niepunktualny, podchmielony i nie wygląda obyczajnie. Nagle przez plac miejski przebiega nosorożec. Wywołuje to ogólne poruszenie w miasteczku, oburzenie i postanowienie, że coś z tym trzeba zrobić. Przecież nosorożce nie mogą ot, tak sobie grasować po mieście, tratując innych! Po pewnym czasie jednak mieszkańcy miasteczka jeden po drugim zamieniają się w nosorożce. Wyrastają im rogi, rogowacieje skóra, nogi i ręce zamieniają się w kopyta. I powoli to ludzie stają się mniejszością wobec gruboskórnych, nieokrzesanych zwierząt. Wkrótce na placu boju pozostaje tylko Berenger, który przysięga, że będzie walczył o ludzkość do końca. Niech więc Berenger nie będzie osamotniony w swojej walce.
Czego można się dowiedzieć, czytając nasz przewodnik? W skrócie: staramy się odpowiedzieć na sześć pytań w kolejnych sześciu rozdziałach naszej książki. Będziemy się przyglądać różnym kryteriom, według których tworzą się podziały międzygrupowe: kibice jednego klubu i drugiego klubu, Polacy versus nie-Polacy, kobiety versus mężczyźni, starzy versus młodzi.
Oto pytania, na które staramy się odpowiedzieć, korzystając z wiedzy, jaka płynie z wyników badań psychologii społecznej:
ROZDZIAŁ 1 (Moja grupa i ja):
Jak tworzą się grupy społeczne i jakie są konsekwencje tego, że należymy do pewnych grup, oraz dlaczego z osobami z innych grup chętniej rywalizujemy i łatwiej popadamy w konflikty?
ROZDZIAŁ 2 (Nasza grupa jest fajna, a wasza nie!):
Jak postrzegamy różne grupy, jak interpretujemy i zniekształcamy informacje, które tych grup dotyczą, i jak nasze poglądy wpływają na nasze spostrzeganie świata?
ROZDZIAŁ 3 (Skąd się biorą napięcia pomiędzy grupami?):
Jakie są najważniejsze czynniki, które mogą prowadzić do starć, spięć, czyli po prostu do konfliktów między grupami, a jeżeli konflikt już wystąpi, to...
ROZDZIAŁ 4 (Jak zmienić trudne relacje z ludźmi, którzy się od nas różnią?):
...w jaki sposób można doprowadzić do zmiany trudnych relacji międzygrupowych, utorować drogę do konstruktywnego rozwiązania konfliktów i wypracowania porozumienia między różnymi grupami?
ROZDZIAŁ 5 (Kultury, migracje i relacje międzykulturowe – all that jazz):
Jak sobie radzić w różnorodnym społeczeństwie? Tutaj posłużymy się przykładem społeczeństw wielokulturowych i opiszemy, jakie czynniki wpływają na rozwój skutecznego dialogu pomiędzy ludźmi o odmiennych stylach życia.
ROZDZIAŁ 6 (Kiedy konflikt może być szansą dla relacji międzygrupowych?):
Jak budować relacje międzygrupowe, by zwiększyć prawdopodobieństwo, że będą korzystne dla wielu stron? W jaki sposób spojrzeć na trudne relacje międzygrupowe, aby można było podjąć działania oparte na pomysłach różnych stron, oraz jakie cechy i umiejętności rozwijać, jeśli chcemy doprowadzić do lepszej współpracy pomiędzy ludźmi należącymi do różnych grup społecznych?
W swojej książce oddaliśmy również głos osobom, których działalność podziwiamy, a które w praktyce wykorzystują wiedzę płynącą z badań i pracując różnymi metodami, dążą do tego, by relacje między grupami były lepsze. W rozdziale 7 zobaczycie, że to działa.
I jeszcze jeden bardzo ważny komentarz dotyczący sposobu pisania naszej książki – stosujemy język wrażliwy płciowo, włączający i uwzględniający zarówno kobiety, jak i mężczyzn. Chcemy też, by nasz tekst był jak najbardziej jasny i czytelny, w związku z tym, jeżeli pisząc w liczbie mnogiej, używamy jedynie końcówek rodzaju męskiego (na przykład w nazwach przedstawicieli i przedstawicielek danej narodowości, takich jak Polacy lub Niemcy), to czynimy to tylko ze względu na to, by nasz tekst łatwiej się czytało. Ale zaznaczamy, że mamy tutaj na myśli zarówno kobiety, jak i mężczyzn, jak również osoby, które nie identyfikują się z żadną płcią.
Przed wami siedem rozdziałów – a w nich inspirujące dla nas wyniki badań, przykłady z życia wzięte, zadania do refleksji – które, mamy nadzieję, sprawią, że relacje z grupami od nas odmiennymi staną się odrobinę łatwiejsze. I że nie będziemy nosorożcami.
Tomek i Natasza
1
Moja grupa i ja
Trzy możliwości stały zawsze przed człowiekiem, ilekroć spotkał się z Innym: mógł wybrać wojnę, mógł odgrodzić się murem, mógł nawiązać dialog. (...) W mitach wielu plemion i ludów zawarte jest przekonanie, że ludźmi jesteśmy tylko my – członkowie naszego klanu, naszej społeczności, a Inni, wszyscy Inni, są podludźmi albo w ogóle ludźmi nie są.
Ryszard Kapuściński, Ten Inny
Moja jest tylko racja i to święta racja. Bo nawet jak jest twoja, to moja jest mojsza niż twojsza. Że właśnie moja racja jest racja najmojsza!
Dzień Świra (reż. Marek Koterski)
1.1
Zaczęło się dawno, dawno temu...
Dlaczego wśród ludzi konfliktów nie rozwiązuje się poprzez pieszczoty lub zaproszenie na spacer w stronę zachodzącego słońca? Dlaczego bliższe są nam agresja, rywalizacja i zawiść? Szympansy bonobo, gatunek, z którym ludzie są ewolucyjnie blisko spokrewnieni, konflikty społeczne rozwiązują w sposób zadziwiający dla wielu z nas. Gdy wzrasta napięcie i robi się nieprzyjemnie, zamiast walki i pokazów dominacji bonobo wybierają zabawę i seks. Dzięki niskiemu poziomowi agresji i rozbudowanemu życiu seksualnemu zasłużyły sobie na miano hipisów wśród małp. Czy cały gatunek może zatem ograniczyć stosowanie agresji? Najwyraźniej może. Pamiętajmy jednak, że procesy ewolucji kształtują zróżnicowane zachowania adaptacyjne w zależności od warunków, w jakich rozwijają się osobniki danego gatunku (Coyne, 2009). Ewolucja Homo sapiens, która przebiegała w warunkach częstego niedoboru pożywienia, walk z drapieżnikami i zmieniającego się klimatu (Tattersall, 2001), wzmocniła u ludzi inne tendencje niż u bonobo. Warto tu przytoczyć wyniki najnowszych badań genetycznych, wskazujących na to, że około 70 tysięcy lat temu nasz gatunek był na skraju wyginięcia! W pewnym momencie naszej ludzkiej historii przy życiu pozostało mniej niż dwa tysiące osobników. Na szczęście dla nas ten kryzys został zażegnany i ludzie rozprzestrzenili się na całą planetę. To właśnie rywalizacja pomiędzy grupami, wzmacniając współpracę wewnątrz grup, przyczyniła się do tej ekspansji.
RAMKA 1.1.
Życie społeczne bonobo
Gatunek zidentyfikowany dopiero w roku 1929, w Polsce znany jest pod nazwą szympans bonobo lub szympans karłowaty. Jest to bliski nam ewolucyjnie krewniak. Małpy te od dawna intrygują naukowców i miłośników biologii swoim nietuzinkowym podejściem do życia społecznego. Mimo że, podobnie jak u szympansów, to samce są fizycznie większe, grupą zarządzają tu koalicje samic. Co najbardziej wyróżnia wspólnoty bonobo z grup szympansów (i ludzi...), to niemal nieustanne kontakty seksualne w przeróżnych konfiguracjach pomiędzy wszystkimi członkami grupy. Co więcej, bonobo wykorzystują seks nie tylko jako mechanizm wzmocnienia więzi, lecz także jako sposób rozwiązywania konfliktów. Zatargi, które u szympansów często kończą się agresją, wśród bonobo łagodzone są przez pieszczoty, całusy (tak! bonobo całują się w usta, jak ludzie), iskanie czy zaproszenie do kontaktów seksualnych, inicjowanych przez samice.
Życie społeczne bonobo jest zdecydowanie mniej okrutne niż ich małpich krewniaków. Zabójstwa noworodków dokonywane przez konkurujących ze sobą samców, tak popularne w świecie zwierząt, prawie się tutaj nie zdarzają. Jest to wielka ewolucyjna korzyść dla gatunku, bo znacznie więcej potomstwa przeżywa.
Frans de Waal, etolog, czyli naukowiec badający warunki kształtujące zachowania zwierząt, pisząc o bonobo, wskazuje na podobieństwa ich zachowań do zachowań ludzkich. Na przykład, jeśli chodzi o pozycje seksualne, to choć szympansy właściwie prawie nigdy nie przybierają pozycji twarzą w twarz (tak zwanej klasycznej), bonobo jednak kopulują w ten sposób często. De Waal, który sam prowadził wieloletnie badania nad bonobo, podkreśla także ich ogólną wrażliwość na bodźce zewnętrzne. Podobno w trakcie bombardowań niemieckich miast podczas II wojny światowej wszystkie bonobo mieszkające w dużym ogrodzie zoologicznym w Hellabrunn zmarły ze strachu przed hałasem. Z kolei szympansy, ich ewolucyjni krewniacy, przeżyły (De Waal, 2006). Historia bonobo pokazuje, jak mogłoby wyglądać życie naszych wczesnych przodków, gdyby warunki życia i nisze ekologiczne były bliższe tym, w których ewoluowały szympansy karłowate.
Etnocentryzm, czyli spostrzeganie własnej grupy jako lepszej od innych i przedkładanie jej nad inne grupy, może więc mieć swoje korzenie w ewolucji naszego gatunku. Wiemy, że wiele gatunków zwierząt, podobnie jak ludzie, przedkłada własną grupę nad obcą (Hartshorn, Kaznatcheev i Shultz, 2013). To ewolucja kształtowała zdolności poznawcze ludzi i wpływała na rozwój umiejętności potrzebnych do życia społecznego naszych stadnie żyjących przodków. Współczesny etnocentryzm jest przy tym wzmacniany mechanizmami, które ułatwiają scalanie grupy. W dalszej części książki opiszemy te mechanizmy i pokażemy, w jaki sposób napędzają one rywalizację międzygrupową. Napiszemy też o tym, jak nasze ewolucyjne dziedzictwo było już wielokrotnie przezwyciężane i jakie czynniki ograniczają wpływ wywierany przez ewolucję. Nie zmienia to faktu, że podstawy tak łatwego popadania w konflikty z przedstawicielami innych narodów, grup etnicznych czy kultur tkwią właśnie w naszej ewolucyjnej historii. Ksenofobia – niechęć do innych grup – długo ułatwiała życie naszym przodkom. W dzisiejszym świecie traktowanie innych grup jako obcych pozwala wielu ludziom w prosty sposób porządkować świat i wskazywać winnych wszelkich nieszczęść.
Na afrykańskich równinach, gdzie dokonywał się proces ewolucji, samotny, pozbawiony przynależności do stada Homo sapiens nie mógł przetrwać. Samotni, zabłąkani przedstawiciele i przedstawicielki naszego gatunku pozostawali bezbronni. Szacuje się, że przez pierwsze dziesiątki tysięcy lat ludzie zdobywali pożywienie i bronili się przed zagrożeniami w małych grupach rozrzuconych po wschodniej i południowej Afryce (Atran, 2010). Symulacje komputerowe pozwalające na odtworzenie różnych ewolucyjnych strategii adaptacyjnych wykazały użyteczność etnocentryzmu dla przetrwania grupy. Może on być szczególnie potrzebny w sytuacji, gdy współpraca z innymi członkami rodzącej się społeczności jest kosztowna i wymaga poświęceń od jednostki (Hammond i Axelrod, 2006). Rywalizacja pomiędzy mniejszymi grupami naszych przodków i niechęć do sąsiadów wspomogła rozwój tych grup i ułatwiała współpracę między członkami danej społeczności.
Współczesne badania psychologiczne nad tym, jak ludzie funkcjonują w grupach, wskazują, jak łatwo dzieli się świat na „naszych” i „obcych”. Podział ten dokonuje się wręcz automatycznie. Takie widzenie świata pomaga ludziom organizować otoczenie społeczne. Dlaczego tak się dzieje? Przede wszystkim dlatego, że w taki sposób funkcjonują nasze umysły. Automatycznie przydzielamy napotkane osoby, rzeczy, zjawiska do jakiejś grupy: czy napotkana osoba jest kobietą, Polką, czy napotkany pies wygląda jak jeden z tych groźnych, czy raczej miłych? W psychologii mówimy o tej tendencji do przydzielania ludzi do grup, że służy ona kategoryzowaniu, tworzeniu zbiorów i podzbiorów, nadając każdemu z nich przydatne w życiu społecznym etykiety. Nie odnosi się to wyłącznie do świata fizycznego, ale przejawia się też w naszym życiu społecznym. Im bardziej dana cecha jest wyraźna i rzucająca się w oczy (cechy płciowe, kolor skóry), tym łatwiej staje się wyróżnikiem danej kategorii czy zbioru. Takie szufladkowanie sprawia, że każdy napotkany osobnik przynajmniej po części staje się nam bardziej znany, a dzięki temu wiemy, jak się wobec niego zachować: czy się do niego zbliżać („bo swój”), czy unikać („bo obcy”).
Tożsamość społeczna, związana z poczuciem „nasi górą”, oparta jest właśnie na przynależności do tak wydzielonej wspólnoty. Wspólnoty osób należących do jednej kategorii (Polki, kibice mojej drużyny, gracze z mojego klubu, followersi uwielbianego przeze mnie blogera, uczennice i uczniowie mojego liceum). Ta przynależność do wspólnych kategorii wytwarza poczucie związku z większą zbiorowością nawet wówczas, gdy nie znamy wszystkich osób, które do niej należą. Nie musimy sobie z tego zdawać sprawy, ale to, kogo uważamy za „swojego”, wpływa na to, jak oceniamy napotykanych ludzi, i w rezultacie decyduje między innymi o tym, czy im pomagamy i czy wierzymy w to, co mówią.
Dzielenie ludzi jest czymś dla nas naturalnym i wynika z tego, w jaki sposób nasz umysł przetwarza informacje o świecie społecznym. Po prostu dzięki kategoryzowaniu możemy uporządkować szum informacyjny, który na co dzień nas otacza. Dla naszych zachowań duże znaczenie ma to, jak siebie zdefiniujemy, jakie mamy normy (wartości, zwyczaje) jako członkowie grup społecznych. Wiadomo, że inaczej zachowujemy się jako kibice piłkarscy, inaczej jako studentki, matki, ojcowie, córki i synowie spotykający się na urodzinach brata. Wybieramy reakcje i działania w zależności od tego, jaką rolę społeczną (i wyuczoną) przyjmujemy i jakie zachowania wcześniej w danym kontekście prowadziły do upragnionego celu. Nasze zachowania zależą też od tego, jakie są normy społeczne dotyczące danej roli, na przykład czego nie wypada robić i mówić w kościele, jeśli chcemy być dobrymi katolikami, albo jak się zachowywać w trakcie meczu i po nim, jeśli chcemy być częścią grupy kibiców, oddanych drużynie na dobre i złe. Właśnie to, czego inne osoby z grupy oczekują od jej członków i członkiń, oraz normy panujące w grupie wpływają na nasze funkcjonowanie. Należy przy tym pamiętać, że normy zachowań osób z danej grupy zależą od kontekstu społecznego. Na przykład co innego będzie znaczyło bycie katolikiem w Polsce, co innego w Irlandii Północnej (z jej napięciami religijnymi i konfliktem katolików z protestantami), co innego natomiast w kraju, gdzie katolicy stanowią zdecydowaną mniejszość (na przykład w dotkniętej wojną Syrii). Co innego mamy w głowie, gdy przebywamy w otoczeniu innych osób religijnych, a co innego, gdy wdajemy się w dyskusję z osobami niewierzącymi.
Podsumowując, podział My i Oni działa w służbie uproszczenia świata społecznego i czyni go bardziej przewidywalnym. Etykietka „oni” zawiera mnóstwo założeń (często ogólnikowych i nieprawdziwych) na temat tych „onych” i nie musimy już zdobywać informacji, jaka jest ta konkretna kobieta, ci Żydzi z Izraela, którzy przyjadą na wymianę młodzieżową do Polski, tych dwóch kibiców z szalikami klubowymi czy ten nowy nauczyciel w naszej szkole. Wydaje nam się, że już to wiemy, w myśl zasady „wiadomo, jacy są nauczyciele, ten pewnie jest podobny”. Często jednak nie jest to żadna wiedza, lecz przyswojone przez nas uproszczone obrazy całej grupy społecznej, na których podstawie próbujemy oceniać konkretnych ludzi należących do tych grup. Przekonania te, zbierane od najwcześniejszych lat – od rodziców, w szkole, wśród rówieśników – są łatwo dostępne i pod ręką, kiedy ich potrzebujemy. Odrzucenie ich, refleksja nad własnymi przekonaniami, zdobywanie wiedzy o konkretnym człowieku – wszystko to wymaga wysiłku. Nasze zmysły nieustannie odbierają dawki nowych informacji, jesteśmy wprost bombardowani danymi napływającymi ze świata i aby się w tym nadmiarze wszystkiego odnaleźć i w miarę spokojnie funkcjonować, próbujemy nadać tej rzeczywistości sens i znaczenie. Między innymi tworząc pojemne kategorie (takie jak swoi i obcy), upraszczamy świat.
1.2
Górą nasi, więc brawo ja!
Po co jednak identyfikujemy się z różnymi grupami, utożsamiamy się z narodem, traktujemy obcych ludzi jak bliską rodzinę? Dlaczego tak łatwo tworzymy podziały na „my” i „oni”? Czemu bez trudu przychodzą nam argumenty typu „Wszystkie kobiety tak mają” lub „Oni są z Warszawy, to wszystko wyjaśnia”? Czy sama przynależność do grupy i identyfikacja z nią (czyli poczucie związku) coś nam daje, pomaga, ułatwia życie? Krótka odpowiedź powinna brzmieć: tak. Trochę dłuższa: tak, oczywiście.
Na pozytywne konsekwencje identyfikowania się z grupą wskazują badania nad tożsamością społeczną. Termin ten wyjaśnia, w jaki sposób ludzie opisują swoje miejsce w społeczeństwie. Tożsamość społeczna polega na tym, iż czujemy, że należymy do konkretnej kategorii społecznej (takiej jak płeć, naród, zawód), i wiąże się z emocjonalnym zaangażowaniem w grupę, podzielanym z innymi jej członkami. Tożsamość społeczna wpływa na to, jak widzę siebie w roli badaczki, Polki; jak interpretuję swoje zachowanie jako męża czy ojca. To, że zaliczamy siebie do danej grupy społecznej, jest ważne. Sam fakt zaliczenia i spostrzegania siebie jako członka danej grupy wpływa na to, że preferujemy inne osoby z grupy własnej. Nawet jeśli nie znamy osób z innych kultur czy krajów ani nie mamy z nimi żadnych zatargów czy konfliktów. Emocjonalne zaangażowanie sprawia, że chronimy pozytywną samoocenę, opartą na wizerunku grupy, poprzez wybielanie i faworyzowanie swoich. Mechanizmy te nasilają się w sytuacjach porównań międzygrupowych, gdy mamy do czynienia z innymi grupami społecznymi albo gdy myślimy o sobie nie jako indywidualnych osobach, lecz jako członkach swojej grupy (na przykład myślę o tym, że ja, Polak, spotykam Niemca, a nie że ja, Stefan, spotykam innego Stefana – akurat pochodzącego z Niemiec).
Intensywne badania nad rozwojem tożsamości społecznej prowadził jeden z bardziej zasłużonych europejskich psychologów społecznych – angielski badacz polskiego pochodzenia Henri Tajfel. Urodzony we Włocławku, opuścił międzywojenną Polskę, aby studiować na Sorbonie. Walczył w II wojnie światowej, przeżył niemiecką niewolę i ukończył psychologię w Wielkiej Brytanii. Sam, jako Żyd, padł ofiarą uprzedzeń, będących tragicznym skutkiem konfliktów międzygrupowych. Dzięki swoim badaniom pokazał, że bardzo ważną motywacją związaną z podkreślaniem przynależności do grupy i rozwijaniem się różnych tożsamości społecznych jest dążenie do budowania pozytywnego obrazu własnego Ja poprzez podkreślanie wyższości „swoich”. Obniżona samoocena motywuje ludzi do silniejszego podkreślania swojej przynależności do danej grupy, a identyfikacja z grupą i podkreślanie jej mocnych stron często podwyższa ich samoocenę i przywraca im utracone w innych sytuacjach poczucie własnej wartości. Stąd też wybiórcze, tendencyjne patrzenie na sukcesy (które podkreślamy) i porażki (które umniejszamy i bagatelizujemy) własnej grupy. To również jest źródłem łatwiejszego usprawiedliwiania przewinień osób, z którymi łączy nas narodowość, kultura czy pochodzenie (Tajfel i Turner, 1979).
RAMKA 1.2
Przeciwności losu w życiu jednego
z pionierów psychologii społecznej,
Henriego Tajfela
Ten znakomity naukowiec i psycholog urodził się we Włocławku w 1919 roku, w rodzinie żydowskiej. Wyjechał z Polski między innymi ze względu na dotyczące Żydów ograniczenia związane z dostępem do wyższej edukacji. Przybył do Francji, gdzie rozpoczął studia chemiczne na Uniwersytecie w Tuluzie i na paryskiej Sorbonie. Po wybuchu II wojny światowej Tajfel zaciągnął się do armii francuskiej, w wyniku czego dostał się do niemieckiej niewoli. Gdy po wojnie wrócił do domu, okazało się, że wielu jego najbliższych nie przeżyło hitlerowskiej okupacji. Nie mogąc znaleźć swojego miejsca we Francji, Tajfel wyjechał do Wielkiej Brytanii, gdzie współpracował z organizacjami humanitarnymi pomagającymi uchodźcom. Pracę tę później często wspominał jako największe osiągnięcie swojego życia. Ponieważ studiowanie chemii nie do końca go satysfakcjonowało, rozpoczął studia psychologiczne, bliskie jego zainteresowaniom problematyką uprzedzeń i mechanizmów dyskryminacji. Pracował na Uniwersytecie Oksfordzkim i na Uniwersytecie w Bristolu. Był jednym z założycieli Europejskiego Stowarzyszenia Eksperymentalnej Psychologii Społecznej, a także autorem wielu badań i teorii ważnych dla rozwoju światowej psychologii społecznej.
Jak pisał później na stronach internetowych Europejskiego Stowarzyszenia Psychologii Społecznej jego uczeń, również psycholog społeczny, Steven Reicher, doświadczenia wojny i utraty bliskich wpłynęły na późniejszą ścieżkę życia Tajfela w trójnasób. Po pierwsze, rozwinął on zainteresowanie tematem uprzedzeń, po drugie, zdał sobie sprawę, że jego los jest nierozerwalnie związany z jego przynależnością grupową. Po trzecie wreszcie, pojmował Holocaust jako konsekwencję tego, jak procesy psychologiczne przejawiają się i kształtują zachowania w określonym kontekście społecznym, kulturowym i politycznym. Badaniu tej właśnie wzajemnej relacji pomiędzy mechanizmami psychologicznymi i kontekstem społecznym poświęcił swoje późniejsze życie.
Drugim ważnym czynnikiem motywującym do rozwijania tożsamości społecznych jest dążenie do redukcji niepewności (Hogg, 2009). Psychologowie podkreślają, że świat społeczny jest częstym, jeśli nie wręcz podstawowym źródłem poczucia niepewności. Musimy przetwarzać wiele informacji o innych ludziach, relacjach między nimi, odnajdywać się w chaosie wielu kontaktów z osobami o różnej dla nas istotności. Motywacja do redukcji niepewności jest szczególnie silna, gdy dotyczy spraw dla nas ważnych. Wtedy chcemy mieć pewność. Czy tej brunetce w pracy można zaufać, czy od razu poskarży się kierownikowi? Czy ten niski Marek, kolega prezeski, nie będzie się za bardzo mścił, gdy nie zaprosimy go do naszego projektu? Czy koleżanka zachowa się przyzwoicie i nikomu nie będzie opowiadać o twoich problemach osobistych, z których zwierzałaś się jej pewnego wieczoru? Podobnie jest, gdy mowa o naszej tożsamości. Warto mieć drogowskaz, który mówi nam, kim jesteśmy i jakich zasad powinniśmy się trzymać. Silna identyfikacja z grupą i rozwój tożsamości społecznej pozwala nam łatwiej się odnajdywać w sytuacjach społecznych, gdy ta tożsamość jest wzbudzona. Jeśli bycie Polakiem jest dla nas ważne, to w grupie polskich kibiców podczas międzynarodowego meczu wiadomo, komu kibicujemy, jakie zdanie powinniśmy mieć o przeciwnikach i o sędziach, którzy właśnie „oszukali” naszą drużynę narodową (czyli właściwie mnie oszukali).
Badania nad relacjami grupowymi pokazują, że ta długotrwała lub wyjątkowo silna niepewność w relacjach z innymi może motywować jednostki do podejmowania bardziej radykalnych czy ekstremistycznych działań. Kryzysy społeczne, związane z niepewnością, co przyniesie jutro, sprzyjają próbom przekształcenia grup, do których już należymy, w bardziej ortodoksyjne. Te radykalne grupy, o wyrazistym przekazie i czarno-białej wizji świata, pomagają w dookreśleniu siebie, w odnalezieniu jasnych i czytelnych zasad i wartości. Jaśniej określają też naszą tożsamość i cementują światopogląd, szczególnie gdy bez przynależności grupowej nie wiemy, kim tak naprawdę jesteśmy i co powinniśmy robić w życiu.
Henri Tajfel wraz ze swoim współpracownikiem Johnem Turnerem wskazali także na istnienie drugiego rodzaju tożsamości – tożsamości indywidualnej, która jest wymienna z tożsamością grupową. Gdy kierujemy się tożsamością osobistą, jesteśmy świadomi swoich osobistych norm i wartości. Kiedy natomiast dominuje tożsamość grupowa, postępujemy zgodnie z normami danej grupy. Tak na przykład dzieje się w tłumie, gdy ze zróżnicowanego zbioru nieznających się jednostek tworzy się wspólnota, a ludzi łączy podzielana przez nich nowa tożsamość grupowa. Późniejsze badania pokazały, że można wyróżnić niewielki procent osób, u których tożsamość społeczna i osobista się nakładają, a to, jak opisują one siebie jako niezależne jednostki, jest tożsame z tym, jak opisują siebie jako członków danej grupy. Stan takiego zlania się z grupą nazywamy fuzją tożsamości i wiąże się on z silnym emocjonalnym związaniem ze wspólnotą. W kolejnym podrozdziale opiszemy, jakie konsekwencje niesie ze sobą zlanie jednostki z grupą.
RAMKA 1.3
Poczucie niepewności, silna identyfikacja z grupą i wybór autokratycznych liderów
Niepewność i brak poczucia kontroli nad otoczeniem, a także nad tym, co nas czeka w przyszłości, to stan nieprzyjemny i bardzo niepożądany. Do osłabienia poczucia niepewności dążymy na przykład przez działania symboliczne, które zmieniają nasze odczucia, często dając nam tylko złudzenie pewności czy kontroli (świetnym przykładem takich kompensacyjnych działań jest czytanie horoskopów czy trzymanie talizmanów mających nam pomóc w naszych działaniach). Poczucie niepewności sprzyja także dążeniu do silnego zidentyfikowania się z grupą, ze wspólnotą, od której będziemy mogli przejąć normy i zasady, a dzięki nim uporządkować swoje życie, zmniejszyć niepewność i ograniczyć konieczność ciągłych wyborów. Michael Hogg wraz ze współpracownikami przeprowadził wiele badań nad wpływem poczucia niepewności na zachowania społeczne i podporządkowywanie się grupie oraz autorytarnym liderom. W ciekawych eksperymentach badacze pokazali, że silne identyfikowanie się z grupą i przyjęcie norm grupowych redukuje naszą niepewność. Redukcja niepewności jest szczególnie silna, gdy zasady panujące w grupie – opisujące, jak jej członkowie mają się zachowywać, jakie emocje są odpowiednie w danych sytuacjach i co myśleć o „swoich” i „obcych” – są proste, jasne i wyraziste. Na przykład w jednym z badań uczestnicy najsilniej identyfikowali się z popieraną przez nich partią polityczną, gdy zwolennicy tej partii byli spostrzegani jako bardzo wyrazista grupa i gdy badani myśleli o tych obszarach swojego życia, w których czuli się szczególnie niepewnie lub które niepewność wzbudzały. Tak więc silna identyfikacja z partią była odpowiedzią na wzbudzoną niepewność, gdy „nasi” tworzyli jasną i spójną grupę. Mechanizm ten znalazł potwierdzenie również w analizach zachowań ludzi w sytuacjach nagłych zmian społecznych (takich jak transformacja ustrojowa), wprowadzających dużą niepewność w życie wielu mieszkańców, czy w trakcie długotrwałych kryzysów ekonomicznych (Hogg i Adelman, 2013; Hogg, Kruglanski i Bos, 2013; Hogg i in., 2007).
RYCINA 1.1
Przykładowy wynik badań Hogga i współpracowników (2007).
Uczestnicy badania najsilniej identyfikowali się z grupą, gdy jednocześnie zasady grupy były jasne i wyraziste oraz wprowadzeni zostali w stan niepewności.
Źródło: opracowanie własne na podstawie: Hogg i in., 2007.
Hogg wraz z Davidem Rastem i Steffenem Giessnerem wykazali także, że w środowisku pracy poczucie niepewności ma związek z tym, jaką osobę chcielibyśmy widzieć na stanowisku lidera bądź liderki. Osoby o wyższym poziomie niepewności związanej z własną osobą (na przykład częściej zgadzające się z takimi stwierdzeniami, jak „jestem niepewny/niepewna, jeśli chodzi o to, kim jestem”, „jestem niepewny/niepewna co do mojej przyszłości”) silniej popierały szefów autokratycznych, a więc takich, którzy podejmowali decyzje bez konsultacji z pracownikami, po czym oczekiwali bezdyskusyjnego wykonywania zadań. Osoby mniej niepewne i mniej martwiące się swoją przyszłością preferowały na stanowiskach kierowniczych jednostki mniej autokratyczne (Rast, Hogg i Giessner, 2013), czyli niepewność jednostki powoduje, że szuka ona silnych i autokratycznych liderów.
1.3
Razem! Możemy! Więcej!
Bardzo silne przywiązanie do grupy własnej może także prowadzić do poczucia, że Ja i moja grupa to jedno i to samo, że interesy i cele mojej grupy są moimi celami i interesami, a obrona grupy jest moim najważniejszym zadaniem. Takie scalenie się z grupą społeczną – czy to będzie grupa religijna, narodowa, czy wspólnota wartości – nie występuje bardzo często. Ale jeśli już występuje, to kształtuje większość poglądów i zachowań jednostki. Stan zlania się z grupą może mieć postać krótko- lub długotrwałą. Długotrwały stan poczucia jedności z grupą można nazwać fuzją tożsamości. Tak jak pisaliśmy wcześniej, występuje ona wtedy, gdy wyobrażenie o sobie samym zlewa się z wyobrażeniem grupy, gdy opisujemy siebie takimi samymi kategoriami jak grupę i gdy czujemy, że członkowie naszej grupy są dla nas jak członkowie rodziny. Osoby z fuzją tożsamości mają silne poczucie jedności z grupą. Reagują bardzo silnie, z trzewi, gdy dobre imię grupy jest zagrożone.
Badania zespołu Williama Swanna, profesora Uniwersytetu Teksańskiego w Austin, pokazały, że takie osoby chętnie angażują się w zachowania agresywne w obronie członków swojej grupy. Podobne wyniki uzyskaliśmy w Polsce – osoby z fuzją tożsamości wykazywały większą tendencję do zaprzeczania niemoralnym czy niewłaściwym działaniom członków własnej grupy. Im silniejsza fuzja tożsamości, tym trudniej było im przyznać, że ich grupa społeczna nie jest czysta jak łza i jej członkowie także dopuszczają się mniejszych lub większych przewinień (Besta, Gomez i Vazquez, 2014). Analizy innych badaczy pokazały, że czynnikiem, który może na to wpływać, jest poczucie grupowej kontroli i grupowej ochrony. Gdy osoby z takimi zlanymi tożsamościami spostrzegają dużą grupę (na przykład naród) jako zbiór osób, które łączą wyraźne wspólne cechy, traktują tę grupę jak rodzinę. Osoby z fuzją tożsamości są przekonane, że to one właśnie mogą wpływać na kształt swojej grupy i na jej działania. Mają też poczucie, że dzięki wspólnocie celów i wartości są chronione przez grupę, a przy tym czują się zobowiązane do ochrony własnej grupy (Swann i in., 2014). Tak więc oprócz podnoszenia poczucia własnej wartości i zmniejszania niepewności silnie rozwinięte poczucie przynależności grupowej daje nam również poczucie kontroli i może być związane z przekonaniem o dużej skuteczności naszych działań (np. Besta, Mattingly i Błażek, 2016).
Na podobny mechanizm zwraca uwagę znany badacz zachowań ludzi w tłumie, wspominany już uczeń Henriego Tajfela, Steven Reicher. Wskazuje on na to, że ludzie uczestniczący w demonstracjach, protestach czy innych zgromadzeniach masowych w towarzystwie innych osób o podobnych celach nie tracą poczucia indywidualności pomimo silnego związku z innymi osobami uczestniczącymi. Nie zaczynają, jak uważano dawniej, zachowywać się jak osoby szalone i impulsywne. Dzięki wspólnocie celów, wyrażonej wraz z innymi, podobnie myślącymi ludźmi, członkowie grupy mogą poczuć, że są podmiotami własnego losu. Mogą dążyć do tego, aby w sposób bardziej efektywny i sprawny wpływać na rzeczywistość społeczną i realizować swoje plany. Reicher podkreśla, że często dostrzegany entuzjazm tłumów nie oznacza, że ludzie przestali działać racjonalnie, ale raczej to, że wspólnie przeżywają jednoczące ich wartości i cele. Bezpośrednie towarzystwo innych i zanurzenie się we wspierającej ich zbiorowości pomaga ludziom rozwinąć poczucie, że oni również mogą kształtować rzeczywistość wokół siebie, a nie tylko działać w ramach stworzonych wcześniej przez innych (Reicher i Stott, 2011). Do tych badań i do tego, co wiemy o zachowaniu ludzi w tłumie, wrócimy jeszcze w dalszych częściach tej książki.
1.4
Moja grupa jest wspaniała
i bardzo nie lubimy być krytykowani
Pisaliśmy wcześniej o możliwych zarówno negatywnych, jak i pozytywnych konsekwencjach poczucia wspólnoty. Od czego to zależy, że poczucie przynależności do grupy jest manifestacją jasnej albo ciemnej strony mocy? Czy zawsze silna identyfikacja z grupą prowadzi do uprzedzeń wobec obcych? Badania prowadzone przez zespół Agnieszki Golec de Zavala z Middlesex University, Aleksandry Cichockiej z University of Kent i Michała Bilewicza z Uniwersytetu Warszawskiego pokazują, że jednym z czynników nasilających uprzedzenia wobec osób pochodzących z innych krajów i grup etnicznych jest poziom narcystycznego przywiązania do grupy własnej (Golec de Zavala, Cichocka i Bilewicz, 2013).
RAMKA 1.4
Narcyzm jako zaburzenie
a narcyzm kolektywny
Badania nad narcyzmem kolektywnym inspirowane były opisami osób z narcystycznymi zaburzeniami osobowości. Bardzo wysoka samoocena grupowa, a przy tym bardzo niestabilna i wrażliwa na wszelką krytykę i żarty z grupy własnej; wyidealizowany obraz grupy i trudności z przyjęciem najmniejszej negatywnej informacji o jej przeszłości – te oraz inne charakterystyki osób, które przejawiają kolektywny narcyzm, mają swoje lustrzane odbicie w opisie osób z narcystycznym zaburzeniem osobowości. W psychologii klinicznej, zajmującej się zaburzeniami życia psychicznego, jednostka z zaburzeniami narcystycznymi to osoba skrajnie egoistyczna i arogancka, mająca przesadnie wysokie mniemanie o sobie i z góry patrząca na innych. Często pochłonięta jest fantazjami o własnych sukcesach, urodzie lub osiągnięciach, co niekoniecznie musi iść w parze z faktycznymi sukcesami (i często nie idzie). Osoba taka postrzega samą siebie jako godną uwielbienia, jako istotę wyższego rzędu, szczególną i wyjątkową, zasługującą wobec tego na szczególne traktowanie. Nawet jeśli jest świadoma swoich zaburzeń zachowania, to często podkreśla wyjątkowość także tych zaburzeń, które w jej mniemaniu nie są „takie jak u innych ludzi”, ale wymagają specjalnego, wyjątkowego traktowania (Milon i Davis, 2005).
Kolektywny narcyzm wiąże się z bardzo dużą wrażliwością na krytykę w odniesieniu do grupy własnej. Osoby przejawiające kolektywny narcyzm wobec swojego kraju są skłonne interpretować niejasne słowa i sytuacje jako zagrożenie dla pozytywnego wizerunku narodu, a co za tym idzie, często odczuwają wrogość w stosunku do instytucji międzynarodowych i przedstawicieli innych państw, którzy krytycznie oceniają pewne działania ich kraju. Taki kolektywny narcyzm cechuje się też brakiem krytycyzmu wobec działań własnej grupy społecznej i tworzeniem idealnego jej wizerunku. Wyraża się przekonaniem, że moja grupa jest wspaniała, bardziej moralna niż inne i bardzo ważna dla świata. Przekonania te idą jednak w parze z poczuciem niepewności i potrzebą ciągłego upewniania się co do wyjątkowości własnej grupy. Dlatego każda wzmianka o możliwej skazie czy rysie na idealnym wizerunku grupy jest traktowana jako śmiertelne zagrożenie dla pozytywnego obrazu „naszych”. Na przykład Michał Bilewicz w swoich badaniach wykazał, że osoby, które cechuje taki styl przywiązania do kraju, unikają informacji stawiających przedstawicieli grupy własnej w niekorzystnym świetle (na przykład informacji o tym, że polscy żołnierze mogliby znęcać się nad więźniami). Innym przykładem kolektywnego narcyzmu jest chęć ukarania autorów książek, które opisują nieprzyjemne epizody z historii państwa (takie jak pogromy dokonywane przez Polaków na Żydach).
Badania nad kolektywnym narcyzmem pokazują także coś innego: identyfikacja z własnym krajem nie musi wiązać się z niechęcią do innych narodów. To wyidealizowany obraz kraju i bezkrytyczny stosunek do niego jest podstawą rozwoju agresywnych reakcji w odpowiedzi na najdrobniejszą krytykę dotyczącą własnego państwa czy narodu. Przywiązanie do kraju może też iść w parze z dostrzeganiem błędów, niedociągnięć i przewinień naszych, rozumianych jako kraj, naród, zarówno jeśli dotyczy to czynów z przeszłości, jak i niezbyt chwalebnych działań teraźniejszych. Taka postawa może być nazwana konstruktywnym patriotyzmem i może się wiązać z pozytywnymi postawami wobec przedstawicieli innych krajów. Można więc powtórzyć za osobami badającymi kolektywny narcyzm, że podobnie jak dojrzała znajomość siebie, oparta na stabilnym, niewyidealizowanym poczuciu własnej wartości, jest dobrym podłożem do rozwoju pozytywnych relacji z innymi ludźmi, tak konstruktywna, krytyczna identyfikacja ze swoim krajem może być dobrym wyznacznikiem otwartości na pozytywne relacje z przedstawicielami innych narodów (Golec de Zavala, Cichocka, Eidelson i Jayawickreme, 2009; Golec de Zavala i Cichocka, 2012; Golec de Zavala, Cichocka i Bilewicz, 2013).
1.5
Wspieram swoich,
nawet jeśli ich nie znam
We wcześniejszych rozdziałach wspominaliśmy badania, które pokazują, że silne poczucie związku z grupą spełnia kilka ważnych funkcji i zaspokaja ważne dla nas potrzeby, takie jak redukcja poczucia niepewności, podbudowanie własnej wartości czy potrzeba kontroli. Może się również wiązać z niechęcią do tych, którzy do naszej grupy nie należą, szczególnie jeśli wizja idealnej grupy zbudowana jest na oderwanych od rzeczywistości, narcystycznych fundamentach. Ale nie tylko wtedy. Konflikty między różnymi grupami pojawiają się zbyt często, aby kolektywny narcyzm był ich jedynym wyjaśnieniem. Początki psychologicznych badań eksperymentalnych nad tym, dlaczego ludzie tak łatwo popadają w konflikty z przedstawicielami innych grup społecznych, wiążą się z badaniami opartymi na teorii rzeczywistego konfliktu (Valentim, 2010). Według tej teorii napięcia i konflikty między grupami biorą się z tego, że ich członkowie faktycznie mają sprzeczne interesy albo rywalizują o ograniczone dobra (na przykład o pożywienie, dostęp do wody, pracę czy władzę). Wśród osób, które należą do tych konkurujących ze sobą grup, w rezultacie rodzi się wzajemna wrogość i kształtują się uprzedzenia w stosunku do konkurentów. Wyjaśnienie to wydawało się oczywiste i dobrze opisujące rzeczywistość walki klanów i narodów o bogactwa i przestrzeń życiową. Rozwiązanie konfliktów również wydawało się w miarę oczywiste. Wystarczyło ustalić wspólny cel, tak aby osoby należące do grup współpracowały, zamiast rywalizować, a każdej z grup zapewnić zasoby, do których zdobycia dążyła. Obserwacja życia codziennego pokazuje jednak, że tak się nie dzieje zbyt często. Żeby ustalić wspólny cel, trzeba przyjąć perspektywę drugiej strony – wejść w cudze buty, jak mawiają Indianie – a nie zawsze jesteśmy gotowi to zrobić.
Grupy często pozostają bardzo lojalne w stosunku do swoich i tylko w stosunku do swoich – sama świadomość, że ktoś jest członkiem naszej grupy, powoduje, że możemy mieć do tej osoby pozytywny stosunek. Patrzenie na rzeczywistość przez pryzmat przynależności do grupy niesie ze sobą wiele konsekwencji. Dzięki badaniom Henriego Tajfela i Johna Turnera wiemy, co się wtedy dzieje. Badacze ci pokazali przede wszystkim, jak łatwo rozwinąć w ludziach tożsamość grupową i skłonność do faworyzowania osób należących do grupy własnej. Szczególnie zaskakujące były badania nad wzbudzaniem poczucia wspólnej tożsamości wśród ludzi, których właściwie nic nie łączyło, nie znali się wcześniej, nie mieli wspólnych celów ani razem zdobywanych doświadczeń.
Za przykład pierwszy niech posłużą klasyczne już badania Henriego Tajfela nad zachowaniami w tak zwanych grupach minimalnych. Często wystarczą minimalne kryteria podziału na grupy – podział zgromadzonych osób według jakiegoś nieistotnego kryterium. Nie trzeba do tego długotrwałych znajomości, więzów braterstwa, wspólnej historii narodu czy flagi i godła, aby ludzie poczuli, że stanowią jedną grupę. W jednym z badań naukowcy pokazywali osobom badanym dwa obrazy i prosili o wybór tego, który im się bardziej podoba. Okazało się, iż poczucie, że podział na grupy nastąpił według takiego kryterium – na zwolenników malarstwa Paula Klee lub Wasilija Kandinskiego – wystarczył, aby wzbudzić poczucie, że wolimy własną grupę. Tak naprawdę przydział do grup był losowy, więc uczestników nie łączyły nawet preferencje estetyczne. W kolejnym zadaniu uczestnicy przypisywali swoim większą sumę pieniędzy, mimo że wcale nie znali ich lepiej niż tych z drugiego obozu.
Siła przynależności grupowej ujawnia się tym bardziej, gdy mówimy o tożsamościach związanych z bardzo ważnymi dla nas grupami, takimi jak naród czy grupa etniczna, szczególnie w sytuacji napięć międzygrupowych lub długotrwałych konfliktów pomiędzy naszymi i obcymi. Za przykład niech posłużą napięcia rasowe w USA i sprawa uwypuklona w raporcie organizacji na rzecz wolności osobistych, przedstawionym w 2013 roku, którego tytuł brzmi: „Wojna z marihuaną w kolorach czarnym i białym” (za: Raport ACLU „The War on Marijuana in Black and White”, 2013). Jeżeli przyjrzymy się danym o zażywaniu marihuany przez białych i czarnoskórych mieszkańców USA, to zauważymy, że tylko nieznacznie częściej zażywają ją Afroamerykanie. Jeśli zaś przyjrzymy się danym o zażywaniu marihuany wśród młodzieży, to stwierdzimy, że przeważają tutaj osoby pochodzenia europejskiego (również nieznacznie). Tak więc dane o zażywaniu tego środka psychoaktywnego pokazują, że członkowie obu porównywanych grup stosują używkę podobnie często. Oczywiście należy pamiętać, że są to deklaracje osób badanych – choć zbierane w warunkach anonimowości, zawsze są obarczone błędem wynikającym z faktu, że część osób nie przyzna się do zażywania narkotyku lub będzie chciała się pochwalić swoim doświadczeniem, mimo że nigdy nie próbowała marihuany. Natomiast wystarczy rzut oka na dane o aresztowaniach, bardziej obiektywne niż deklaracje badanych, żeby się przekonać, która z grup znajduje się pod lupą policji i zdecydowanie częściej bywa aresztowana za posiadanie marihuany. Nie są to na pewno biali Amerykanie i Amerykanki. Na przykład w 2010 roku na 100 000 osób aresztowano mniej niż dwieście osób białych i ponad siedemset osób czarnoskórych.
RAMKA 1.5
Zamieszki w Ferguson
Miasto Ferguson w roku 2014 było areną zamieszek na tle rasowym. Wybuchły one po zastrzeleniu czarnoskórego nastolatka, który wcześniej miał konflikty z prawem, przez białego policjanta. Według większości komentatorów sytuacja nie wymagała użycia broni, a mieszkańcy miasta oskarżyli policjanta o zabójstwo. Gdy przyjrzymy się, jaki procent populacji i jaki procent sił policyjnych stanowią w rejonie Ferguson biali, zobaczymy wyraźną dysproporcję w podziale rasowym mieszkańców i przedstawicieli władzy. Dane z 2014 roku wskazują, że w grupie osób z policji białych policjantów jest o 55 punktów procentowych więcej w porównaniu z tym, jak przedstawia się rozkład procentowy populacji mieszkańców miasta i okolic (dane za: „New York Times”, The race gap in America’s police departments, 4 września 2014). Tak jest też w wielu miejscach w USA, gdzie policja składa się często z funkcjonariuszy pochodzenia europejskiego. W potocznym języku angielskim zagościła fraza driving while Black – czyli w wolnym tłumaczeniu: „jazda pod wpływem bycia czarnym”. Wyrażenie to odnosi się właśnie do rasowego profilowania dokonywanego przez policjantów, którzy są bardziej skłonni do tego, aby zatrzymywać do kontroli czarnoskórych kierowców. Problemem jest tutaj fakt, że sam kolor skóry staje się wystarczającym powodem zatrzymania, nawet gdy brakuje innych przesłanek (Harris, 1999; Kocieniewski i Hanley, 2000). Jest to na tyle duży problem społeczny, że jego analizy trafiły już do literatury prawniczej (np. Kowalski i Lundman, 2007).
Na podstawie badań tu przedstawionych wiemy już, że jako członkowie swojej grupy społecznej traktujemy swoich inaczej niż obcych. Warto się więc zastanowić nad znaczeniem różnicy rasowej w dostępie do władzy oraz nad jej konsekwencjami, jeśli chodzi o wybór tego, kogo dotyczą interwencje policji (a także ich częstość i brutalność).
1.6
Możesz się rozwijać, dojrzewać,
zmieniać poglądy – ale zawsze
będziesz dzieckiem swojej grupy!
„Tylko krowa nie zmienia poglądów” – to jedno z polskich powiedzeń, które ukazuje docenianie zmiany, jaka w nas zachodzi. Jest oczywiste, że pod wpływem nowych faktów możemy zmienić opinię, czy nawet światopogląd. W ciągu życia możemy zmienić również wyznanie (lub porzucić wiarę całkowicie) albo partnera czy partnerkę, po raz kolejny odnajdując miłość swego życia. Możemy wreszcie zmieniać obywatelstwo, język, w jakim się porozumiewamy, czy przeprowadzić się do innego kraju niż ten, w którym nas wychowano. Wyobraź sobie, że twoje dzieci wyjeżdżają do Australii, przyjmują australijskie obywatelstwo, zapominają tam języka polskiego, nie utrzymują kontaktów z lokalnymi grupami polskich emigrantów. W jakim stopniu wciąż będą Polakami po dwudziestu latach emigracji? Czy coś w nich zostanie z polskości? A jeśli tak, to co? Czy każda osoba pochodząca z danego kraju ma w sobie cząstkę tego kraju? Jakąś esencję, którą mają wszyscy jego obywatele? Możemy kontynuować zadawanie takich pytań i zastanawiać się, czy osoby, których rodzice wyznawali daną religię, też mają w sobie coś, co je łączy z innymi wyznawcami tej religii. A mówiąc ogólnie, czy grupa to coś więcej niż suma jej członków i członkiń?
Okazuje się, że pytania te są bardzo ważne, gdy mówimy o spostrzeganiu i ocenie grup społecznych. Często grupy te są spostrzegane przez ludzi jak kategorie naturalne, biologiczne, od których nie ma ucieczki. Są więc osoby przekonane o tym, że zawsze część tej grupy będzie w tobie. Nawet jeśli są to grupy społeczne, do których należymy z czystego przypadku (kto sobie wybierał Polskę jako miejsce urodzenia). Nawet jeśli przynależność do grupy jest efektem świadomego wyboru (na przykład, gdy ktoś się ochrzci i przejdzie na katolicyzm, i tak będzie spostrzegany jako niepełnowartościowy członek wspólnoty, bo „coś” biologicznie trwałego pozostało w nim z poprzedniej religii). Ludzie, którzy wszędzie odmierzają „czystość biologiczną” członków grupy czy współobywateli, działają w zgodzie z przekonaniem, że każdy już na zawsze pozostanie przedstawicielem swojej pierwotnej grupy, narodu czy religii, którą zaszczepili mu rodzice, nawet jeśli dana osoba mieszka gdzieś indziej, porzuciła wierzenia przodków, a nawet wówczas, gdy nie mówi już językiem, którym posługiwali się jej rodzice. Takie spostrzeganie grup społecznych nazywane jest przez naukowców esencjalizmem. Esencjalizm to przekonanie, że istnieje jakaś wrodzona „esencja” grupy, która tkwi we wszystkich osobach należących do tej grupy. Zgodnie z tym przekonaniem uważa się, że esencje grupowe nie poddają się modyfikacji i że to one wpływają na cechy i zachowania osób z danej grupy. Taki esencjalizm w spostrzeganiu grup wiąże się z częstszym stosowaniem stereotypów – w myśl zasady, że skoro nie da się zmienić esencji grupy (na przykład narodu polskiego), to osoby z tej grupy są bardzo podobne do siebie i zawsze będą zachowywać się podobnie (Bastian i Haslam, 2006). Stereotypy dotyczące grup o wysokim poziomie esencjalizmu (na przykład stereotypy rasowe, homofobia, antysemityzm, niektóre przejawy stereotypów związanych z płcią) są bardzo trwałe i trudno je zmienić. Stereotypy związane z kategoriami „nieesencjalnymi” (na przykład przekonania dotyczące różnych zawodów) stosunkowo łatwo ulegają zmianie. Co ciekawe, większy esencjalizm przypisywany grupom wiąże się z opisywaniem ich przez rzeczowniki, a mniejszy esencjalizm skutkuje częstszym używaniem przymiotników (Carnaghi i in., 2008). Czytanie tekstów, w których przynależność do grupy opisana jest rzeczownikami (na przykład: konserwatystka, homoseksualista), powoduje, że łatwiej wzbudzane są stereotypy związane z tą grupą niż wówczas, gdy opisujemy przynależność przymiotnikami (na przykład: jest osobą homoseksualną, jest konserwatywna). Co więcej, badania pokazują, że osoby, które częściej myślą o innych w sposób esencjalistyczny, częściej stosują też do opisu grup właśnie rzeczowniki. Tak więc możemy zakładać, że ludzie wybierają taki sposób wypowiedzi, aby wzmocnić swoje przekonania na temat niezmienności „tych innych”, co jeszcze bardziej wzmacnia ich esencjalizm myślenia (Carnaghi i in., 2008; zob. też Cichocka, Bilewicz, Jost, Marrouchi Witkowska, 2016, jeśli chcesz poczytać o wybieraniu takich słów, które potwierdzają naszą wizję świata i nasze stereotypy).
Dla naszej opowieści ważne jest, aby pamiętać, że takie „esencjalne” spostrzeganie przynależności do grupy znacznie utrudnia próby redukcji wzajemnych uprzedzeń i wychodzenie poza własne utarte przekonania. Przykładem może być mężczyzna, który wyemigrował z Czeczenii do Polski jako młody człowiek, został mistrzem w jednym ze sportów walki (na przykład MMA – mieszane sztuki walki – widowiskowa dyscyplina sportowa, w której zawodnicy mogą stosować różne techniki, dozwolone w innych sportach walki) i przyjął polskie obywatelstwo. Dla osób myślących w sposób esencjalistyczny mężczyzna ten jednak na zawsze zostanie obcym Czeczenem. Skoro esencja grupy jest niezmienna w czasie, to nieważne, jak bardzo dana osoba starała się pracować na rzecz swojej nowej ojczyzny, płacić podatki i żyć w zgodzie z polskim prawem. To, gdzie się urodziła i skąd pochodzi, może w istotny sposób wpływać na postrzeganie jej przez innych.
1.7
Sami swoi i walka
z niechcianymi informacjami
Przynależność do grupy nie tylko sprawia, że lepiej traktujemy swoich, lecz także w istotny sposób wpływa na to, jak ludzie odbierają i interpretują napływające informacje na temat otaczającego ich świata społecznego. W interesujących badaniach opublikowanych w czasopiśmie psychologicznym „Journal of Personality and Social Psychology” Geoffrey Cohen z Uniwersytetu Yale sprawdził, czy dla ludzi ważniejsze będą poglądy społeczne i polityczne, do których się przyznają, czy rodzaj grupy, która te poglądy głosi (Cohen, 2003). Przebadał on zwolenników Partii Demokratycznej i Partii Republikańskiej w USA. Poglądy zwolenników Partii Demokratycznej są, przekładając je na język polityki europejskiej, bardziej lewicowe. Wiążą się z podniesieniem podatku bogatym i z opiekuńczym państwem. Poglądy zwolenników Partii Republikańskiej są bardziej wolnorynkowe – niskie podatki, mało świadczeń zapewnianych przez państwo. Ogólnie wśród republikanów dominuje przekonanie, że każdy jest sobie sterem, żeglarzem, okrętem i powinien polegać tylko na swojej pracowitości, a nie na pomocy państwa. Cohen przebadał zadeklarowanych zwolenników po obu stronach barykady politycznej. Przedstawił im różne opinie na temat gospodarki i finansów i zapytał, w jakim stopniu zgadzają się z tymi poglądami.
Zastawił jednak pułapkę na badanych. Część z nich czytała postulaty, które są zgodne ze światopoglądem demokratów, ale Cohen przedstawił je jako postulaty wysuwane przez republikanów i na odwrót, poglądy wolnorynkowe przedstawił jako postulaty demokratów. Badacz chciał sprawdzić, czy uczestnicy eksperymentu, zgadzając się z przeczytanymi postulatami, będą zwracać większą uwagę na ich istotę i treść, czy na to, kto je głosi. Czyli, krótko mówiąc, czym kierują się osoby badane: treścią postulatów czy swoją identyfikacją partyjną, czyli przynależnością do grupy republikanów bądź demokratów? Uczestnicy, zapytani o to wprost już po badaniu, twierdzili, że kierują się treścią propozycji i własną wizją roli rządu, a to, co uważają typowi republikanie czy demokraci, nie ma większego znaczenia.
RYCINA 1.2
Przykładowy wynik badań Cohena (2003; badanie 1).
Uczestnicy badania bardziej popierali proponowane pomysły, gdy pochodziły one od grupy własnej – nawet wówczas, gdy nie były one zgodne z ich przekonaniami ekonomicznymi czy politycznymi.
Źródło: opracowanie własne na podstawie: Cohen, 2003.
Ciąg dalszy w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Recenzje wydawnicze:
prof. Anna Kwiatkowska
prof. Michał Bilewicz
Copyright © 2017 by Tomasz Besta and Natasza Kosakowska-Berezecka
and Wydawnictwo Smak Słowa
Wszystkie prawa zastrzeżone.
Książka ani żadna jej część nie może być publikowana ani powielana w formie elektronicznej oraz mechanicznej bez zgody wydawcy.
Publikacja współfinansowana z funduszy Uniwersytetu Gdańskiego
Edytor: Anna Świtajska
Opracowanie redakcyjne: Małgorzata Jaworska
Korekta: Anna Mackiewicz
Okładka i strony tytułowe: Agnieszka Karmolińska
ISBN 978-83-64846-96-0
Smak Słowa
ul. Sobieskiego 26/4,
81-781 Sopot
Tel. 507-030-045
Szukaj nas także na
Plik ePub przygotowała firma eLib.pl
al. Szucha 8, 00-582 Warszawa
e-mail: [email protected]
www.eLib.pl