Miłosny dług - Maureen Child - ebook

Miłosny dług ebook

Maureen Child

4,2
9,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Wyszła za niego, wykorzystała go i porzuciła. Czekał pięć lat, by się na niej zemścić. Teraz trzyma ją w szachu. Przypadkiem znalazła się na jego wyspie i zostanie tu przez miesiąc. Ten czas powinien raz na zawsze wyleczyć go z dawnego uczucia. Nie wie jednak, że dawna żona nadal go pożąda...

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 158

Oceny
4,2 (53 oceny)
26
15
10
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Maureen Child

Miłosny dług

Tłumaczenie:

ROZDZIAŁ PIERWSZY

– Złodziej? – powtórzył Rico King, patrząc z niedowierzaniem na szefa ochrony. – Tu, w moim hotelu?

Franklin Hicks niechętnie przytaknął. Był dość wysokim i potężnie zbudowanym mężczyzną po trzydziestce. Miał ogoloną głowę i przenikliwe niebieskie oczy.

– To jedyne wyjaśnienie. Pani z bungalowu szóstego, Serenity James, zgłosiła właśnie, że znikł jej naszyjnik z brylantami. Przepytałem już pokojówkę i obsługę.

Szóstka. Rico mógłby wywołać plan kompleksu wypoczynkowego na monitorze komputera, ale nie było takiej potrzeby. Dobrze znał każdą piędź swojej ziemi. Bungalowy stały w pewnym oddaleniu od budynku hotelowego, ze względu na prywatność, której pragnęli jego goście. Ludzie tacy jak Serenity James, celebrytka i hollywoodzka gwiazdka, która, wbrew imieniu oznaczającemu łagodne usposobienie, uwielbiała barwne życie.

Aktoreczka twierdziła, że szuka wytchnienia od fotografów i wścibskich fanów, ale przez jej willę w najróżniejszych godzinach przewijał się sznureczek panów. Każdy z nich mógł wziąć klejnoty „na pamiątkę”. Rico wolał taką wersję wydarzeń.

– A co z gośćmi panny James? – zapytał. – Z nimi również rozmawiałeś?

– Nadal nie udało mi się jeszcze dotrzeć do wszystkich, ale nie sądzę, żeby kradzieży dokonał któryś z nich, szefie – odrzekł lekceważąco Franklin. – Gdyby tak było, złodziej nie poprzestałby na jednym naszyjniku. Ktokolwiek to zrobił, był wybredny. Wziął tylko te klejnoty, które najłatwiej wyłuskać z oprawy i sprzedać oddzielnie. Mnie to pachnie robotą zawodowca. Poza tym, w ostatnich dniach mieliśmy jeszcze dwa podobne zgłoszenia. To nie może być przypadek.

– Niedobrze – zmartwił się Rico.

Jego hotel, Tesoro Castle, działał ledwie od pół roku. Był nowy, elegancki i ekskluzywny, szybko więc stał się ulubionym azylem sławnych i bogatych, poszukujących odrobiny spokoju.

Tesoro, na której się znajdował, była jedną z wysp karaibskich i miała prywatnego właściciela. Żaden statek nie mógł tu przybić bez zgody i wiedzy właściciela Waltera Stanforda. To oznaczało brak paparazzich.

Tesoro była piękną wyspą, a Tesoro Castle ze swoimi basenami, licznymi SPA i niepowtarzalnymi widokami – istnym rajem oferującym niekończące się przyjemności dla tych, których było na nie stać.

Budynek hotelowy celowo nie był duży. Dzięki temu zachował swój ekskluzywny charakter. Oprócz porozrzucanych tu i ówdzie bungalowów hotel oferował tylko sto pięćdziesiąt apartamentów, niesamowite widoki i doskonałą obsługę. Rico nie zamierzał pozwolić, by ktokolwiek zniszczył opinię hotelu. Jeśli na jego terenie grasuje złodziej, musi zostać złapany.

– Monitoring?

– Nic – odparł Franklin kwaśno. – To kolejna rzecz przemawiająca za teorią o profesjonaliście. Dobrze wiedział, jak obejść zabezpieczenia.

– Zbierz swoich ludzi i poinformuj o sytuacji. Chcę mieć oczy i uszy wszędzie. Jeśli potrzeba więcej ochroniarzy, zadzwoń do mojego kuzyna Griffina. King Security przyśle jutro dodatkowych pracowników.

Franklin się żachnął. Zanim został szefem ochrony na Tesoro, pracował dla Griffina Kinga i jego brata bliźniaka Garretta. Nie podobała mu się sugestia, że sytuacja go przerasta.

– Nie trzeba mi więcej ludzi. Moja grupa jest najlepsza na świecie. Teraz, kiedy wiemy, że szukamy profesjonalisty, znajdziemy go – oznajmił.

Rico skinął głową. Rozumiał dumę Franklina i wiedział, że właśnie rzucił mu wyzwanie. Złodziej na terenie hotelu to policzek dla szefa ochrony. Rico zamierzał dać Franklinowi szansę. Potem jednak, czy mu się to spodoba, czy nie, ściągnie dodatkowych pracowników.

Ten hotel był spełnieniem jego marzeń. Zbudowany zgodnie z wytycznymi King Construction, Tesoro Castle stanowił ucieleśnienie dobrego smaku i luksusu. Był perłą wśród hoteli. Rico pracował nad tym projektem przez całe swoje dorosłe życie. Miał już kilka hoteli i każdy na swój sposób był olśniewający, jednak to właśnie Tesoro Castle był ukoronowaniem jego pracy.

Pokręcił ze złością głową. Podszedł do okna i zapatrzył się w dal. Wyspa Tesoro, czyli skarb, dostała właściwą nazwę. Dziewicze plaże ciągnęły się kilometrami, gęsta dżungla kusiła soczystą zielenią, wśród której szemrały krystaliczne wodospady. Każdego dnia świeciło tu słońce, jednak w przeciwieństwie do reszty karaibskich wysp wiały silne wiatry, łagodzące upał i niedopuszczające dokuczliwych owadów.

Rico przez kilka miesięcy negocjował ze starym Stanfordem zakup swojego kawałka raju. Wezwał nawet kuzynów na pomoc. Kiedy o tym wspominał, uśmiechał się. To wyszło na dobre Seanowi Kingowi, który poślubił wnuczkę Waltera, Melindę.

Gdy Rico wreszcie dopiął swego, przez kilka miesięcy budował hotel. Potem go wyposażał i tworzył załogę. A teraz jego dzieło niszczy jakiś złodziej. Początkowa irytacja przekształciła się w zimną furię.

Jego klienci szukali na Tesoro piękna, spokoju i bezpieczeństwa. Rico zamierzał dopilnować, by to dostali. Już sama myśl o kradzieżach na wyspie sprawiała, że dłonie zaciskały mu się w pięści. Nie mógł się jednak dziwić, że w końcu złodziej się tu pojawił, skoro niektórzy goście wprost ociekali kosztownościami. Teraz Rico musi go znaleźć i wysłać za kratki.

Złodziej ryzykował, pracując na Tesoro. Wyspa była niewielka, a dostęp do niej oraz ucieczka – utrudnione. Skoro od kilku dni żaden statek nie opuścił portu, ten, kto ukradł brylanty, nadal musi tu być z łupem.

Złodzieje klejnotów. Nagle te dwa słowa uruchomiły alarm w głowie Rica. Mimo to nie mógł uwierzyć, że akurat ona miałaby tyle odwagi i zaryzykowałaby z nim spotkanie. A jeśli…?

– Szefie?

– Co jest? – zapytał, odwracając się do Franklina.

– Powiadomić Interpol o incydencie?

Wprawdzie międzynarodowa organizacja nie dokonywała aresztowań ani nie miała własnych więzień, mogła jednak służyć informacjami o złodziejach, mordercach i wszelkich innych degeneratach.

– Nie – odparł Rico, ignorując pytające spojrzenie Franklina. Rozważając różne możliwości, poczuł zastrzyk adrenaliny. Czyżby znalazł się blisko zaspokojenia pragnienia zemsty, na którą czekał pięć długich lat? Nie mógł wciągać w to Interpolu, dopóki nie dowie się, czy instynkt go w tej sprawie nie zawodzi. – Załatwimy to sami – powiedział w końcu. – Kiedy złapiemy złodzieja, zdecydujemy, co z nim zrobić.

– Jak szef chce – zgodził się Franklin i, wychodząc, zamknął drzwi.

Jeśli złodziejem okaże się ta sama kobieta, która okradła go pięć lat temu, Interpol będzie miał szczęście, jeśli zostanie z niej cokolwiek do przekazania w ich ręce.

– Proszę, papo! Wyjedź, zanim będzie za późno. – Teresa Coretti powiodła spojrzeniem od ojca do drzwi jego willi i z powrotem.

Była tak spięta, będąc na Tesoro, że nawet jej nerwy miały nerwy. Musiała jednak tu przyjechać. Kiedy usłyszała, dokąd wybrał się ojciec z jej bratem na swój tak zwany urlop, nie miała wyboru.

– Jak mógłbym wyjechać – zaczął ojciec z uśmiechem – skoro nie skończyły się jeszcze moje wakacje.

Wakacje, jęknęła w duchu. Gdyby tylko o to chodziło.

Jeśli Nick Coretti naprawdę zrobiłby sobie przerwę w pracy, żadnemu z gości Tesoro Castle nic by nie zginęło. Nie. Ojciec mówi, że ma urlop, a w rzeczywistości pracuje. Jak zawsze zresztą.

Dominick, zwany też Nickiem, był niższą i starszą, włoską wersją George’a Clooneya. Jego opalenizna była jednak naturalnym odcieniem skóry, a bystrym piwnym oczom nic nie umykało. Czarne włosy przyprószyła nieco siwizna, ale to tylko sprawiało, że wydawał się bardziej dystyngowany. Miał nienaganne maniery.

Był też wiernym mężem aż do śmierci matki Teresy przed dziesięciu laty. Później zaczął używać swego czaru, by dostać się do wyższych sfer, gdzie jego łupem padały najwartościowsze rzeczy. Uwielbiał kobiety, a one kochały jego. Był też najlepszym złodziejem klejnotów na świecie, nie licząc braci Teresy, Gianniego i Paula.

Ojciec zawsze rozglądał się za nową robotą. Powinna była wiedzieć, że nie oprze się czarowi Tesoro. Dla niego była to żyła złota.

Problem polegał na tym, że ten fantastyczny kurort należał do Rica Kinga. Minęło pięć lat, odkąd widziała go po raz ostatni, ale już samo wspomnienie wywoływało w niej gęsią skórkę. Zupełnie jakby jego błękitne oczy wpatrywały się w nią ledwie wczoraj. Niemal czuła jego usta na swoich. Nawiedzał ją w snach każdej nocy.

Tak bardzo chciała o nim zapomnieć, a jednak znalazła się na wyspie, na jego ziemi. Westchnęła i zerknęła na taras, jakby spodziewała się go tam zobaczyć. Jednak poza stolikiem o szklanym blacie, fotelami i wiaderkiem, w którym chłodził się ulubiony szampan ojca, niczego nie dostrzegła.

– Papo, pamiętasz jak prosiłam, żebyś trzymał się z daleka od Rica Kinga?

Nick udał, że strzepuje niewidoczne pyłki z szytej na miarę marynarki.

– Oczywiście, moja droga. I, tak jak obiecałem, opieram się pokusie pozbawienia pana Kinga jego własności.

– Wiesz, że nie o to mi chodzi, papo. Tesoro Castle należy do niego. To, że tu jesteś, że okradasz jego gości, jest równoznaczne z tym, jakbyś sięgnął po jego własny portfel. Kusisz los, a Rico nie należy do wyrozumiałych.

– Oj, Tereso – westchnął Nick, wychodząc na taras z kryształowym kieliszkiem w dłoni. Napełnił go szampanem i z przyjemnością upił łyk musującego trunku. – Zawsze byłaś zbyt nerwowa, zbyt… – urwał, szukając właściwego słowa – uczciwa – dokończył ze smutkiem.

Teresa się uśmiechnęła. Tylko w jej rodzinie uczciwość mogła być postrzegana jako wada. Od dzieciństwa żyła na pograniczu prawa. Zanim skończyła pięć lat, umiała rozpoznać zarówno policjanta w cywilu, jak i wytypować potencjalną ofiarę. Kiedy inne dziewczynki bawiły się lalkami, ona uczyła się otwierać zamki. A gdy koleżanki robiły prawo jazdy, ona szkoliła się u wuja Antonia, kasiarza.

Kochała rodzinę, ale źle się czuła, że zarabiają kradzieżami na życie. Gdy stała się pełnoletnia, oznajmiła ojcu, że nie chce brać w tym udziału, skończyła szkołę i jako pierwsza z Corettich podjęła pracę na etacie. Ojciec nadal uważał, że to tragiczne marnotrawstwo jej talentu.

Ona zaś zastanawiała się, jak zaradzić obecnej sytuacji, podczas gdy Nick rozsiadł się w fotelu i zapatrzył na leżący w oddali ośrodek.

Rico stworzył tu coś niesamowitego, pomyślała. Nie czuła się zaskoczona, ponieważ był człowiekiem, który zawsze dążył do perfekcji i nie zadowalał się byle czym. Odkryła to, kiedy poznała go w Cancún.

W jego tamtejszym hotelu, Castello de King, była szefem w jednej z wielu kuchni. Świeżo po szkole gastronomicznej czuła się szczęśliwa w tej roli. Dopóki nie poznała Rica, uważała, że ta praca to najlepsze, co ją spotkało w życiu.

Jednego wieczoru pracowała do późna i zanim wróciła do pokoju, poszła na plażę z kieliszkiem wina. Siedząc na leżaku, podziwiała księżyc odbijający się w wodzie, napawając się samotnością. Nagle pojawił się on. Szedł w białej koszuli brzegiem morza. Stopy wystające z beżowych spodni były bose. Teresa nie mogła oderwać od niego oczu. Był wysoki i śniady, a kiedy podszedł bliżej, okazał się przystojny. Szybko uświadomiła sobie, że to jej pracodawca, Rico King, milioner i playboy. W tej chwili był jednak równie samotny jak ona. Nagle uniósł wzrok, uśmiechnął się, kiedy ją zobaczył i podszedł bliżej.

– Myślałem, że jestem tu sam.

– Ja też – wykrztusiła.

– Może w takim razie będziemy samotni razem.

Wciąż pamiętała lekki ślad obcego akcentu pobrzmiewający w jego słowach. Miał przeszywające błękitne oczy, czarne jak skrzydło kruka włosy i był uosobieniem zmysłowości. Nie umiałaby mu odmówić niczego. Usiadł obok niej na piasku i przegadali dwie godziny.

Teresa wróciła do teraźniejszości i skarciła się za błądzenie myślami. Nie mogła sobie pozwolić na roztrząsanie tego, co mogłoby być, gdyby… Zjawiła się w jego hotelu na Tesoro wyłącznie z jednego powodu: musi zabrać stąd swą rodzinę, zanim Rico ich nakryje. Gdyby tylko ojciec jej posłuchał. Jednak Nick Coretti nie zważał na ryzyko, gdy gra była warta świeczki.

Teresa wiedziała, że Rico nie pozwoli na kradzieże na swoim terenie i ich znajdzie. To tylko kwestia czasu. Co oznacza, że musi zabrać ich z Tesoro jak najszybciej.

Poszła za ojcem na taras. Słońce świeciło, niebo było błękitne, a lekka bryza przesycona zapachem tropikalnych kwiatów unosiła jej włosy.

– Papo, nie znasz Rica. On cię złapie.

Ojciec prychnął, potrząsnął głową i w końcu się roześmiał.

– Bellissima, żaden Coretti nigdy nie został schwytany. Jesteśmy za dobrzy w tym, co robimy.

To prawda, ale też nigdy nie mieli do czynienia z takim przeciwnikiem jak Rico. Fakt, różne siły porządkowe w różnych krajach próbowały złapać Corettich na gorącym uczynku i poniosły sromotną klęskę. Ale w tamtych przypadkach chodziło wyłącznie o interesy, a dla Rica to będzie sprawa osobista.

– Musisz mi zaufać w tej sprawie, papo – powiedziała, kładąc mu dłoń na ramieniu. – Proszę, wyjedźmy stąd, dopóki jeszcze można.

– Masz zbyt wygórowane mniemanie o człowieku, którego kiedyś darzyłaś uczuciem. – Cmoknął z dezaprobatą, kręcąc głową. – Uważasz, że on nadal cię szuka, że nas szuka.

– Ale tak było, pamiętasz?

– Uraziłaś jego dumę, odchodząc. Nic dziwnego, że tak zareagował. Żaden mężczyzna nie pogodzi się łatwo ze stratą pięknej kobiety. Ale minęło pięć lat i sądzę, że możesz już przestać się nim martwić.

Pięć lat czy pięć minut, bez różnicy. Rico był takim typem mężczyzny, który pozostawał w kobiecych myślach na zawsze. Poza tym ojciec nie znał szczegółów. O pewnych sprawach nie umiała nikomu powiedzieć.

Patrząc teraz na ojca, który niczym pan na włościach podziwiał widok z luksusowej willi, pomyślała, że w innych okolicznościach mógłby się zaprzyjaźnić z Rikiem. Byli do siebie podobni. Obaj uparci, zdecydowani i dumni.

Kiedy to sobie uświadomiła, zrozumiała, że toczy przegraną walkę. Nick Coretti nigdy nie porzucał rozpoczętej roboty. Teraz, kiedy zaczął poznawać gości na Tesoro, nie wyjedzie, dopóki nie będzie usatysfakcjonowany łupem.

Dlatego stanowił łatwy cel dla Rica. Każdy hotelarz na świecie znał Corettich. Nie byli niewidzialni. Byli po prostu świetni w tym, co robili, nie zostawiali śladów i nie można było zgromadzić przeciwko nim dowodów. Byli znani, bogaci i nie kryli się po kątach. Nick lubił żyć pełnią życia. Fakt, że czynił to za cudze pieniądze, niczego nie zmieniał.

Teresa obawiała się, że jej przyjazd podbije stawkę w grze, nie mogła jednak zostawić nieświadomych bliskich na pastwę Rica. Teraz zginęły brylanty, a Coretti byli w pobliżu. Rico z pewnością doda dwa do dwóch.

Ojciec wstał, dolał sobie szampana i oparł się o kutą metalową balustradę. Mógł podziwiać widok, ale córka znała go na tyle dobrze, by wiedzieć, że ocenia gości, szukając celu. Mimo jego uroku, lepiej było nie wchodzić w drogę Nickowi. Jako głowa rodziny rządził żelazną ręką. Kiedy opracował plan, trzeba się było dostosować. Wszyscy go słuchali.

Poza Teresą. Jako dziecko czuła się zaintrygowana spuścizną przodków. Jako nastolatka marzyła, by porzucili to zajęcie i osiedli pod Neapolem. Chciała mieć dom, miejsce, do którego mogłaby codziennie wracać, zamiast przemierzać Europę wzdłuż i wszerz. Rodzina nie zostawała nigdzie dłużej niż miesiąc, więc nie miała przyjaciół. Teresa i jej bracia uczyli się w domu, ale oprócz zwyczajnych przedmiotów, takich jak matematyka, biologia czy historia, poznawali tajniki budowy zamków, włamań i fałszerstw. Zanim dzieci Corettich osiągały dorosłość, były gotowe przejąć rodzinny biznes.

Wtedy właśnie Teresa zaprotestowała. Ojciec wściekał się i próbował ją przekonać, matka płakała, załamując ręce, a bracia nie mogli pojąć jej decyzji i nie wierzyli, że przy niej wytrwa. Koniec końców Teresa jednak została pierwszą osobą z klanu, która nie poddała się rodzinnej tradycji, co drażniło ojca i zdumiewało braci.

– Przesadzasz, aniele – podjął po chwili Nick. – To zwykła robota, niczym nieróżniąca się od pozostałych. Wyjedziemy, kiedy skończymy. I jak zwykle, nikt nam niczego nie udowodni.

– Mylisz się, papo – powtórzyła. – Rico jest niebezpieczny.

To wreszcie przykuło uwagę ojca.

– Jeśli ten człowiek cię skrzywdził, to przysięgam…

– Nie – przerwała mu. Chodziło raczej o pewien sekret, o którym Coretti nie mieli pojęcia, a to nie był właściwy moment na dzielenie się tą historią. – Nie skrzywdził mnie. Ale, papo, on nie pozwoli działać złodziejom na swoim terenie. Złapie was, a wtedy…

– Co może nam zrobić? – roześmiał się Nick, sącząc szampana. – Nie będzie miał dowodów. Przecież wiesz, że Corettich trudno schwytać.

– Ale nie tak trudno, jak mógłbyś sądzić – odezwał się zza jej pleców znajomy głos.

Teresa zamarła. Poznałaby ten głos wszędzie. Z mieszanką lęku i nadziei odwróciła się, by spojrzeć prosto w oczy Rica Kinga.

Tytuł oryginału: Her Return to King’s Bed

Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2013

Redaktor serii: Ewa Godycka

Korekta: Urszula Gołębiewska

© 2013 by Maureen Child

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2015, 2017

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN: 978-83-276-2898-5

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.