To tylko seks - Maureen Child - ebook

To tylko seks ebook

Maureen Child

3,6
9,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

„Okej, nigdy nie przeżył tak wspaniałego seksu, z żadną kobietą nie było mu tak dobrze, ale to przecież nic nie znaczy. Seks to seks. Od kilku tygodni snuł fantazje erotyczne, wyobrażał sobie, jak się kochają. Rzeczywistość okazała się o niebo lepsza od fantazji. Ale seks to seks. To, że się przespali, nie znaczy, że musi być dalszy ciąg”...

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 157

Oceny
3,6 (80 ocen)
24
17
23
15
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
barbarabarbara09

Nie oderwiesz się od lektury

Super
00

Popularność




Maureen Child

To tylko seks

Tłumaczenie:

ROZDZIAŁ PIERWSZY

– Dziś rozwody są regułą – oznajmił Reed Hudson. – To małżeństwa są anomalią.

– Nie wierzę. – Carson Duke, popularny aktor filmów akcji, westchnął ciężko.

Prawnik pokręcił głową. Większość jego klientów pragnęła jak najszybciej zakończyć związek, który nie spełniał ich oczekiwań. Czasem jednak zdarzali się tacy, którzy siedząc w jego gabinecie, marzyli o tym, aby być w tej chwili gdziekolwiek indziej, najlepiej z ukochaną żoną. Bo przecież składali sobie przysięgę…

Powściągnął grymas. Z własnego doświadczenia, zarówno zawodowego, jak i prywatnego, wiedział, że nie istnieje miłość aż po grób.

– W takich żyjemy czasach.

Założywszy nogę na nogę, Carson zmarszczył czoło.

– Był pan kiedyś żonaty?

– A skąd! – Reed parsknął śmiechem.

Tabloidy ochrzciły go „specem od hollywoodzkich rozwodów”. To wystarczyło, aby kobiety nie próbowały go złapać w małżeńskie sidła. Prowadził sprawy wielu znanych ludzi z Los Angeles i Nowego Jorku, a wszystko zaczęło się pięć lat temu, kiedy reprezentował sławnego komika, którego żona, psychiczny sobowtór bohaterki „Fatalnego zauroczenia”, chciała ogołocić do cna.

Lubił swoją pracę, cieszył się, mogąc uwolnić klientów od złych związków. Jednego się nauczył: że każde małżeństwo może zakończyć się bolesną porażką.

Oczywiście aby dojść do tej prawdy, nie potrzebował klientów; wystarczyła mu własna rodzina. Ojciec z piątą żoną mieszkał w Londynie, a matka z czwartym mężem odpoczywała na Bali. Podobno w kolejce czekał już mąż numer pięć. Dzięki rodzicom Reed miał dziesięcioro rodzeństwa w wieku od trzech do trzydziestu dwóch lat, a że młoda żona ojca znów była w ciąży, liczba rodzeństwa lada moment się powiększy.

Jako najstarsze dziecko w tej rozgałęzionej, eklektycznej rodzinie Reed był tym, który miał nad wszystkim pieczę. Ilekroć brat czy siostra wpadali w tarapaty, przychodzili po pomoc do Reeda. Kiedy rodzice potrzebowali rozwodu, aby poślubić kolejną miłość życia, dzwonili do Reeda. Podejrzewał, że gdy nastąpi apokalipsa, wszyscy też przyjdą do niego.

Spoglądając na Carsona Duke’a, przypomniał sobie zdjęcia i artykuły w kolorowej prasie: aktor i jego ukochana, Tia Brennan, przeżyli szalony romans zakończony bajecznym ślubem na Hawajach. Czytelnicy ekscytowali się ich historią, podawali ich jako przykład idealnej pary. I oto rok później Carson prosił Reeda, aby reprezentował go w sprawie rozwodowej.

– W porządku. – Reed popatrzył na aktora, który wyglądał jak prawdziwy twardziel. Nic dziwnego, zanim zrobił karierę w filmach akcji, służył w marynarce wojennej. – A co pańska żona o tym sądzi?

Carson przeczesał włosy.

– To był jej pomysł. Od jakiegoś czasu nam się nie układa. Ona… my… uznaliśmy, że lepiej, jak się rozstaniemy, póki jeszcze z sobą rozmawiamy.

Reed skinął głową. Brzmiało to rozsądnie, ale często tak jest na początku, a potem nawet te pary, którym zależy na pozostaniu w przyjaznych relacjach, zaczynają skakać sobie do oczu. Nie chciałby, aby to spotkało Carsona i Tię.

– Czy chodzi o inną kobietę? Zdradzał pan żonę? Prędzej czy później wyjdzie to na jaw, więc wolałbym, żeby był pan ze mną szczery.

Na twarzy Carsona odmalował się wyraz oburzenia. Reed uniósł rękę. Wszyscy zawsze twierdzą, że są stroną pokrzywdzoną.

– Przepraszam, te pytania są konieczne.

– Nie zdradzałem! – Carson poderwał się na nogi. Podszedł do okna z widokiem na ocean. Chwilę milczał, próbując się uspokoić, po czym obrócił się do prawnika. – Ani ja jej, ani ona mnie.

– Jest pan pewien?

– Absolutnie. – Aktor ponownie przeniósł wzrok na lśniącą w słońcu taflę wody. – Nie było żadnej zdrady.

Ciekawe. Reed ściągnął brwi. Zwykle pary, które nie chcą ujawniać szczegółów, jako przyczynę rozstania podają niezgodność charakterów. Jednak zawsze jest jakiś powód, a na liście powodów zdrada zajmuje wysoką pozycję.

– Więc dlaczego…?

– Przestaliśmy być szczęśliwi. – Carson oparł dłoń o szybę. – Początek był fantastyczny. Spojrzeliśmy na siebie i jakby w nas grom trafił. Zna pan to uczucie?

– Nie. – Reed uśmiechnął się.

– Nie mogliśmy utrzymać rąk przy sobie. Ale nie chodziło o sam seks. Gadaliśmy całymi nocami, śmialiśmy się, snuliśmy plany, rozmawialiśmy o przeprowadzce do Hollywood, o dzieciach. Niestety w ostatnich miesiącach oddaliliśmy się od siebie. Sporo pracujemy, niemal się nie widzimy.

Kiepski powód do rozstania, pomyślał Reed, ale cóż. Kiedyś reprezentował człowieka, który chciał się rozwieść, bo żona chowała przed nim ciastka. O mało nie powiedział gościowi: kup pan własne i je ukryj, uznał jednak, że nie powinien się wtrącać. Bo ciastka były pretekstem, a nie prawdziwym powodem, on zaś prawnikiem, a nie terapeutą w poradni małżeńskiej.

– Dobrze, przygotuję pozew. Czyli Tia nie będzie się sprzeciwiać?

Carson wsunął ręce do kieszeni.

– Jak mówiłem: pomysł rozwodu wyszedł od niej.

– To wszystko ułatwia. – Reedowi zrobiło się żal mężczyzny, bądź co bądź nie miał serca z kamienia. Czasem wydawał się zimny i bezwzględny, ponieważ tylko zachowując profesjonalny dystans, mógł jak najlepiej pomóc klientom. Carson Duke nie potrzebował współczucia ani litości, potrzebował przewodnika po obcym sobie świecie procedur sądowych. – Proszę mi wierzyć: nie chce pan długiej batalii opisywanej szczegółowo w brukowcach.

Carson wzdrygnął się.

– Nawet nie mogę wynieść śmieci, żeby jakiś paparazzi koczujący na drzewie nie pstryknął mi zdjęcia. Wie pan, jadąc z Malibu, powtarzałem sobie, że byłoby wygodniej, gdyby miał pan biuro w Los Angeles. Ale tu przynajmniej nie ma paparuchów.

Reed to samo sobie wielokrotnie powtarzał – że powinien przenieść się do L.A., ale nie potrafił się do tego zmusić. Zresztą wolał mieszkać i pracować w okręgu Orange: mieszkał w apartamencie w pięciogwiazdkowym hotelu Saint Regis w Laguna Beach, a biuro miał w Newport Beach, tuż nad samym oceanem.

– Przygotuję dokumenty i wyślę je panu kurierem.

– Nie ma potrzeby – odrzekł Carson. – Postanowiłem spędzić tu kilka dni. Zatrzymałem się w Saint Regis.

Reed skinął głową. Słusznie; niech Carson nabierze sił, bo fotoreporterzy rzucą się na niego, kiedy informacja o rozwodzie dostanie się do prasy. A dostanie się na pewno; zawsze ktoś puści farbę. Oczywiście nie będzie to nikt z personelu Reeda. Ufał swoim ludziom, płacił im wysokie pensje nie tylko za wiedzę i doświadczenie zawodowe, ale również za lojalność i dyskrecję.

Ale nie miał kontroli nad innymi. Kiedy dziennikarze odkryją, gdzie Carson mieszka, zaczną wypytywać pokojówki, recepcjonistki, kelnerów. Będą drążyć, dopóki nie dowiedzą się, co aktor robi w hotelu sto kilometrów od swojego domu.

– Pan też tam mieszka, prawda? – spytał Carson.

– Tak. Podrzucę panu papiery do podpisu.

– Zameldowałem się jako Wyatt Earp.

Reed wybuchnął śmiechem. Earp był jednym z najsłynniejszych rewolwerowców i stróżów prawa na Dzikim Zachodzie.

– Jasne. Będziemy w kontakcie.

Po wyjściu klienta Reed podszedł do okna. Tyle razy pomagał rozwodnikom, że dokładnie wiedział, co Carson Duke czuje (ulgę oraz smutek) i o czym myśli (czy nie będzie żałował decyzji).

Zdarzali się ludzie, którzy rozwodzili się z radością, ale ci należeli do wyjątków. Większość cierpiała z powodu utraty czegoś, z czym wiązała nadzieje. Reed widział na przykładzie rodziców, którzy zawierając każde kolejne małżeństwo, wierzyli, że to będzie ostatnie, że tym razem znaleźli prawdziwą miłość.

– I zawsze się mylą – mruknął pod nosem.

Tak, on postępował najrozsądniej: nie angażował się emocjonalnie i nie brał pożądania za miłość. Potrząsając z rozbawieniem głową, wrócił do biurka i zaczął przygotowywać pozew.

Lilah Strong jechała drogą nad Pacyfikiem. Nie spieszyła się. Mimo gniewu, jaki w niej kipiał, rozglądała się, podziwiając krajobraz odmienny od tego, który widziała na co dzień. Nie lubiła się złościć; uważała, że to bezsensowne marnowanie energii. W dodatku człowieka, na którego była zła, nie obchodziło, co ona czuje.

By o tym nie myśleć, zerkała na ocean. Surferzy śmigali po falach, żaglówki kołysały się na wodzie, a na brzegu dzieci z malutkimi wiaderkami i łopatkami budowały zamki z piasku.

Lilah wychowała się w górach. Od bezkresnych oceanów wolała porośnięte drzewami zbocza, polany pełne kwiatów i ośnieżone szczyty. Ale musiała przyznać, że mieniący się w słońcu Pacyfik stanowi miłą niespodziankę. Oczywiście mogła podziwiać widoki, bo posuwała się naprzód w żółwim tempie. Szosa była zatłoczona. Miejscowi, turyści, amatorzy sportów wodnych… Minęły dopiero pierwsze dwa tygodnie czerwca, z każdym dniem turystów będzie przybywać. Na szczęście ona za chwilę wróci do domu. W Orange zostawi swoją małą pasażerkę i…

Na samą myśl o tym poczuła ból. Gdyby była kimś innym, może nie spełniłaby prośby przyjaciółki, ale nie potrafiłaby żyć w kłamstwie. Mimo wewnętrznego sprzeciwu wiedziała, że musi postąpić, jak należy.

Spojrzała w lusterko wsteczne.

– Milczysz? Nic dziwnego, mnie też trudno to wszystko pojąć.

Od dwóch tygodni z lękiem myślała o podróży do Kalifornii. Wciąż usiłowała znaleźć jakieś wyjście, ale zdawała sobie sprawę, że nie znajdzie. Klamka zapadła.

U siebie w Utah czułaby się pewniej. Ludzie ją znali, stanęliby po jej stronie. Tu natomiast była sama.

Okręg Orange w Kalifornii dzieliło od Pine Lake w Utah zaledwie półtorej godziny lotu, ale Lilah miała wrażenie, jakby znalazła się na drugim końcu świata, w miejscu kompletnie sobie obcym. Zanim zaparkowała samochód i weszła z Rose do kancelarii prawnej, była kłębkiem nerwów. Wolnym krokiem zbliżyła się do recepcji.

– Dzień dobry, nazywam się Lilah Strong i chciałabym zobaczyć się z panem Reedem Hudsonem.

Recepcjonistka, kobieta w średnim wieku, zmarszczyła groźnie czoło.

– Jest pani umówiona?

– Nie. Przyjechałam na polecenie jego siostry, Spring Hudson Bates.

– Chwileczkę. – Recepcjonistka podniosła słuchawkę. – Szefie, niejaka Lilah Strong chce się z panem widzieć. Podobno przysłała ją pana siostra Spring.

Podobno? Lilah westchnęła ze zniecierpliwieniem. Po chwili recepcjonistka wskazała schody.

– Pierwsze piętro, pierwsze drzwi po lewej.

– Dziękuję.

Czując na plecach zaciekawione spojrzenie, Lilah ruszyła na górę. Przed podwójnymi drzwiami przystanęła, by spowolnić bicie serca, po czym nacisnęła klamkę. Pokój był nieduży, ale gustownie urządzony. W rogu w srebrnej donicy stał dorodny fikus, obok – czarne biurko. Siedząca przy nim młoda kobieta o krótkich czarnych włosach i piwnych oczach uśmiechnęła się przyjaźnie.

– Panna Strong, tak? Jestem Karen, asystentka pana Hudsona. Pan Hudson czeka na panią.

Wstała i podeszła do drzwi. Otworzywszy je, cofnęła się. Lilah policzyła w myślach do trzech i wkroczyła do jaskini lwa.

Gabinet Hudsona był olbrzymi; przypuszczalnie miał na klientach wywrzeć wrażenie. I wywierał. Wielkie okna zajmowały dwie ściany. Za jednym rozpościerał się zapierający dech w piersi widok na ocean, przez drugie widać było szosę nadbrzeżną oraz tłumy na chodnikach.

Drewniana podłoga lśniła. Przy stoliku leżał kosztowny dywan. Meble różniły się od tych w recepcji i pokoju asystentki: tam przeważało szkło i elementy chromowe, tu ciemna skóra. Lilah skarciła się w duchu: nie przyszła po to, by podziwiać wystrój.

– Kim pani jest? – zapytał mężczyzna. – I co pani wie o Spring?

Mierzył co najmniej metr dziewięćdziesiąt, miał niski głos i czarne, modnie przystrzyżone włosy. Ubrany był w czarny prążkowany garnitur, białą koszulę i czerwony krawat. Spojrzenie jego zielonych oczu wydało się Lilah mało przyjazne.

Nie szkodzi. Ona też nie była przyjaźnie nastawiona. Cieszyła się jednak, że zadbała o swój wygląd. W domu zwykle chodziła bez makijażu. Dziś umalowała się, włożyła czarne spodnie, czerwoną bluzkę i krótki czerwony żakiet. Oraz czarne botki na obcasach, w których miała prawie metr siedemdziesiąt pięć wzrostu. Słowem, była przygotowana do spotkania.

– Nazywam się Lilah Strong.

– Wiem, recepcjonistka mi to przekazała. Nie wiem natomiast, co pani tu robi.

Lilah wzięła głęboki oddech, po czym stukając obcasami, podeszła do biurka. Kiedy stanęła naprzeciwko Reeda, dobiegł ją zapach jego wody po goleniu, przywodzący na myśl lasy w Utah. Patrząc w intensywnie zielone oczy mężczyzny, oznajmiła:

– Spring była moją przyjaciółką. Jestem tu wyłącznie z jej powodu. Poprosiła mnie o przysługę. Nie mogłam odmówić.

– Rozumiem.

Ten głos, to spojrzenie… Czy Reed Hudson musi być tak przystojny, tak seksowny? Zresztą niech będzie, ale niech jego wygląd jej nie rozprasza!

– Tak z ciekawości… – Mężczyzna skierował wzrok na jej małą przyjaciółkę. – Wszędzie zabiera pani z sobą dziecko?

Lilah popatrzyła na kilkumiesięczną dziewczynkę, którą trzymała na swoim lewym biodrze. To z jej powodu przyjechała do Kalifornii. Gdyby to od niej samej zależało, nie ruszyłaby się z domu i nie stałaby teraz w gabinecie Hudsona. Ale nie miała wyboru; musiała zrobić to, o co ją Spring prosiła.

Rose klasnęła w rączki i zapiszczała radośnie. Lilah przeniosła spojrzenie z powrotem na mężczyznę.

– Rose nie jest moim dzieckiem – rzekła z nieskrywaną nutą żalu. – Jest dzieckiem pana.

Tytuł oryginału: The Baby Inheritance

Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2016

Redaktor serii: Ewa Godycka

Korekta: Urszula Gołębiewska

© 2016 by Maureen Child

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o. Warszawa 2018

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN: 978-83-276-3526-6

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.