20,00 zł
Szczęśliwa miłość nie istnieje. Na straży tego dogmatu stoi pamięć a.k.a. straumatyzowana wyobraźnia, ostrzykująca się jadem zazdrości. Pamięć-śmietnisko, katalog zastarzałych ran, muzeum, do którego nie prowadzą żadne drzwi. Ale w murach są szpary, wystarczy przyłożyć oko. Trzeba chwilę poczekać, aż przywyknie do ciemności. I już, można krzyknąć w zachwycie: jaka piękna żałoba!
Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.
Sylwia Chutnik
Muzeum pamięci
Epoka: Współczesność Rodzaj: Epika Gatunek: Opowiadanie
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 14
Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.
ISBN-978-83-288-5873-2
Jestem człowiekiem i mam obowiązki człowiecze. Pierwszy z nich to nieprzechodzenie na czerwonym świetle. Drugi to nieprzyznawanie się, że nudno, bo nudzi się tylko człowiek głupi. Trzeci obowiązek dotyczy samopoczucia, które musi być dobre, żeby na pytanie przypadkowo spotkanej osoby: „Jak tam? ” odpowiedzieć: „Dobrze”.
Jestem człowiekiem i mam błędy człowiecze. Nie umiem zapomnieć o cudzej przeszłości.
Trzeba się ciągle rozwijać, pracować nad sobą, tak. Afirmować wszystko, czego się pożąda, i kasować w mózgu niepotrzebne smuteczki. Należy być szczęśliwą i potem nauczyć innych, jak nią być. Inaczej życie to strata czasu oraz pogłębianie kryzysu klimatycznego.
A mnie dopada to zwykle w chwilach ekstazy. Idziemy ulicą, nie możemy przestać gadać, co chwila wybucham śmiechem, o który nigdy się nie podejrzewałam. Trzyma mnie za rękę tak mocno, że nie uniesie mnie żadne powietrze i żaden szatan. Wpadamy do sklepu, pakujemy torby żarcia, które zjemy od razu po powrocie. Będziemy biesiadować w nieskończoność i ciągle gadać. Normalnie obłęd z radości. I ja wtedy, proszę bardzo, ziarna niepokoju.
Od razu zaczynam być podejrzliwa i głosem przygany mówię do siebie: a nie za dobrze ci, co? Pojawia się obraz drugiej osoby w szczęściu, owszem, ale nie ze mną. Z jakąś inną. Jak mi się to wwierca w kręgosłup. Jak wtedy padam na ziemię i wiję się w odmętach irracjonalnej zazdrości o to, co było i na co nie mam wpływu. Na co ty też już nie masz wpływu. Siedzi i patrzy. Czeka, aż mi przejdzie.