29,90 zł
Do czego prowadzi synod w Kościele?
Czy Kościół powinien znieść celibat?
Jak powinna wyglądać ewangelizacja we współczesnym świecie?
Jaka jest rola świeckich w Kościele?
Katolicy zagubieni w chaosie współczesności poszukują odpowiedzi na nurtujące ich pytania. Pragną wsparcia i mądrości swoich duchowych pasterzy, by nie tylko przetrwać w wierze, lecz także żyć jej duchem w codzienności.
Z tej wielkiej potrzeby zrodziła się książka kard. Gerharda Müllera, wybitnego teologa i byłego prefekta Kongregacji Nauki Wiary, oraz ks. Leszka Slipka. Kardynał w dialogu z kapłanem podaje odpowiedzi na kluczowe pytania współczesnych katolików. Nie są to abstrakcyjne kwestie teologiczne, lecz ważne dla zwykłych ludzi i duchownych konkretne zagadnienia, które rzucają światło na przyszłość Kościoła.
To niezwykle istotny głos, przekazany przez Księdza Kardynała oraz proboszcza warszawskiej parafii, którzy troszczą się o swoich wiernych. Warto sięgnąć po tę książkę, by zrozumieć, jak żyć wiarą w dzisiejszym świecie i jaki kierunek może przyjąć Kościół w nadchodzących latach.
Kard. Gerhard Müller
Niemiecki duchowny katolicki, biskup diecezjalny Ratyzbony w latach 2002–2012. Były prefekt Kongregacji Nauki Wiary oraz przewodniczący Papieskiej Komisji „Ecclesia Dei”. Od 2014 roku kardynał diakon. Autor wielu książek, m.in. Jedność wiary, Cud nieśmiertelności, W dobrej wierze.
Ks. dr Leszek Slipek
Od 22 lat posługuje jako proboszcz w Parafii pw. św. Andrzeja Apostoła w Warszawie. W 1982 roku uzyskał doktorat z teologii duchowości na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 257
Copyright © Leszek Slipek 2024
Copyright © for the Polish translation by Leszek Slipek 2024
Copyright © for this edition by Wydawnictwo Esprit 2024
All rights reserved
Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym.
PROJEKT OKŁADKI: Magdalena Błażków Kreacja Pro
REDAKCJA JĘZYKOWA: dr Magdalena Wanot-Miśtura
KONSULTACJA TEOLOGICZNA: ks. dr hab. Sławomir Śledziewski
REDAKCJA NAUKOWA: ks. dr Michał Szwemin
KOREKTA: Krystyna Stobierska
Teksty Pisma Świętego cytowane są według V wydania Biblii Tysiąclecia, Pallottinum, Poznań 2002.
Teksty dokumentów soborowych cytowane są według ich nowego tłumaczenia: Sobór Watykański II. Konstytucje, dekrety, deklaracje, Pallottinum, Poznań 2002.
ISBN 978-83-68144-41-3
Wydanie I, Kraków 2024
WYDAWNICTWO ESPRIT SP. Z O.O.
ul. Władysława Siwka 27a, 31-588 Kraków
tel./fax 12 267 05 69, 12 264 37 09, 12 264 37 19
e-mail: [email protected]
Księgarnia internetowa: www.esprit.com.pl
Kościół synodalny jest Kościołem słuchającym. Dlatego też wielką i ważną cnotą pasterza jest umiejętność słuchania nie tylko słowa Bożego, lecz także ludzi. Biskup, który słucha księdza cierpliwie, spokojnie, z ludzkim, dobrym nastawieniem i z pokorą, jest skarbem nieprzebranym Kościoła. Wszak tacy są ludzie, jacy księża, tacy są księża, jacy – biskupi.
Mając nadzieję na takie słuchanie, napisałem do kardynała Gerharda Müllera:
Drogi Księże Kardynale,
na całym świecie Wasza Eminencja znany jest jako największy teolog naszych czasów. Chciałbym jednak, aby ludzie poznali drugie oblicze Kardynała, ojca i brata dla człowieka żyjącego szarością dnia codziennego, który boryka się z różnego rodzaju problemami, któremu często trudno jest być wiernym Chrystusowi, który nie wie, co wybrać.
Stąd moje pytania, które nie dotyczą wielkich kwestii teologicznych, ale bardzo konkretnych zagadnień ważnych dla prostych ludzi i prostych księży, którzy nie uprawiają intelektualnej dyplomacji i dla których sprawy te są czasem bardzo trudne. Oni właśnie potrzebują przewodnictwa mądrego i dobrego człowieka.
Ta książka jest odpowiedzią Kardynała na mój list. Jest to rozmowa słuchającego z uwagą i wielką życzliwością Biskupa z prostym księdzem z warszawskiej parafii.
ks. Leszek Slipek
Jeden z najbardziej znanych polskich intelektualistów postawił mi pytanie rodzące się w sercu i umyśle prawdziwego człowieka nauki:
Jak wielu innych przede mną
I wielu innych po mnie
Mam pretensje do Pana Boga
Że tak źle zarządza
Tym naszym doczesnym światem
To prawda toczy się naprzód
Ale jak ogromnym kosztem
Naprzód czyli gdzie
Czy Bóg o tym wie
Czy tylko gra w kości
Czy będzie reżyserem
Jakiejś kosmicznej katastrofy
Jego królestwo nie z tego świata
No to z jakiego
Dlaczego tyle tajemnicy
W dusznych kościołach
Czy woli ciemny tłum
Który się pytać nie ośmiela
Wszak każdy byt ma jakąś motywację
Ośmielam się spytać o Twoją
Co powiedziałby mu ksiądz kardynał?
Klasyczna kwestia teodycei powraca co rusz od czasów wielkiego filozofa i ostatniego wszechstronnego uczonego Gottfrieda Wilhelma Leibniza (1646–1716)1. Ze względu na błędne założenia ten naiwny optymizm rozumu został łatwo zironizowany przez Woltera w obliczu trzęsienia ziemi w Lizbonie (1755) w powiastce Kandyd (1759) i wyparty przez jego sceptycyzm wobec dobroczynnego panowania Boga.
W kontekście dyskusji na temat mechaniki kwantowej Albert Einstein użył wobec Nielsa Bohra metafory „Bóg nie gra w kości”, co nakazywało pojmować procesy kosmiczne raczej w sposób deterministyczny aniżeli probabilistyczny. W przeciwieństwie do empiryczno-naukowego wyjaśnienia świata, które metodologicznie nie może odnosić się do transcendentnego Boga jako tezy lub hipotezy, metafizyczna nauka o Bogu dotyczy relacji Boga jako pierwszej i uniwersalnej przyczyny całego stworzonego bytu względem drugorzędnych przyczyn rzeczywistości stworzonych, w szczególności zaś autonomii ludzkiej wolności w jej relacji do osobowego Boga miłości i prawdy.
Bóg, który w sposób wolny objawia się człowiekowi w swoim Słowie (w sensie tradycji judeochrześcijańskiej), nie może być racjonalistycznie ograniczony ideą Boga jako zegarmistrza, który co prawda wytworzył mechanizm świata, [ale] jego prowadzenie wymknęło Mu się z rąk lub jego żelaznym matematyczno-logicznym prawom On sam podlega. W tej jednoznacznej konceptualizacji Boga, która lekceważy analogię bytu jako jedyny sposób zbliżenia się do Jego tajemnicy, istnieje tylko następująca alternatywa: albo Bóg skonstruował maszynę świata bezbłędnie, a wtedy żyjemy w „najlepszym ze wszystkich możliwych światów” (Leibniz), albo musi stale ulepszać swoje dzieło, a wtedy żyjemy w „najgorszym ze wszystkich światów” (Schopenhauer). Kryje się za tym metafizyczna teoria prymatu możliwości nad rzeczywistością. Tylko to, co mogę pomyśleć, może być. W ten sposób nasz ograniczony ludzki intelekt czyni siebie miarą tego, co Bóg może stworzyć i zdziałać w świecie i historii. Ale „dla Boga nie ma nic niemożliwego” (por. Łk 1, 37), ponieważ jest On najczystszą, w sobie samej istniejącą rzeczywistością2. Dlatego pryncypialnie nie podlega On skończonemu rozumowi człowieka, który [rozum – przyp. tłum.] nominalistycznie, w swoich pojęciach, nieskończoną liczbę możliwości jedynie sobie wyobraża. Stoi za tym zbyt naiwna antropomorficzna postawa, która mówi: „gdybym był Bogiem”, stworzyłbym świat takim, jak gdy myślę o nim jako beztroskim, wakacyjnym raju. Dlatego uznaję istnienie Boga tylko w ramach moich możliwości myślenia, to znaczy gdy zachowuje się On w sposób odpowiadający moim wyobrażeniom prawdy i sprawiedliwości. Jeśli Bóg (wbrew bytowej niepojmowalności Boga) zostaje racjonalistycznie zredukowany do pojęcia naszego rozumu, to synteza pojęcia Jego miłości i rzeczywistości ludzkiego cierpienia staje się kwadraturą koła.
Stanowisko Leibniza o Bogu jako stwórcy najlepszego z możliwych – to znaczy możliwego do pomyślenia przez człowieka – światów odpowiada deizmowi filozofii oświecenia, który może uznać chrześcijaństwo jedynie za etyczną religię humanitaryzmu, wytwór kultury lub program społeczny. Przez zaprzeczenie transcendencji Boga, wynikającej z Jego samoobjawienia w dziełach stworzenia i w Słowie Jego udzielania się3, chrześcijaństwo zostaje tutaj zredukowane do świadomościowego i immanentnego względem świata fenomenu historii intelektu i kultury.
Schopenhauerowska wizja doświadczania świata jako „padołu łez” lub „piekła” (Sartre, Camus), która odrzuca istnienie dobrego Boga Stwórcy, prowadzi do indyferentnego lub wojującego ateizmu, w którym chrześcijaństwo albo kończy jako eksponat w muzeum historii religii i intelektu (liberalizm), albo – w następstwie ultrarewolucyjnego programu dechrystianizacji jakobinów (Hébert) – musi zostać wyeliminowane jako szkodliwe opium ludu (Marks) lub zwalczane (Hitler) i zniszczone (Lenin, Stalin).
Jednak człowiek, który jest świadomy ograniczeń swojego skończonego rozumu, uznaje, że rzeczywistość jest większa od niego samego i że jej transcendentna podstawa jest misterium, do którego poznania może się on zbliżyć jedynie poprzez myślenie (filozoficznie). Wierzący chrześcijanin, dzięki światłu wlanemu przez Ducha Świętego, otwiera się (teologicznie) umysłem i sercem na tajemnicę Boga, który dobrowolnie objawia mu się jako Logos, w którym wszystko się stało (stworzenie), oraz Słowo, które stało się ciałem w Jezusie Chrystusie, odwiecznym Synu Boga Ojca (por. J 1, 1.14.18).
Dzięki „posłuszeństwu wiary” (Rz 16, 26) „człowiek z wolnej woli cały powierza się Bogu, okazując «pełną uległość rozumu i woli wobec Boga objawiającego» i dobrowolnie uznając objawienie przez Niego dane. By móc okazać taką wiarę, trzeba mieć łaskę Bożą uprzedzającą i wspomagającą oraz pomoce wewnętrzne Ducha Świętego, który by poruszał serca i do Boga zwracał, otwierał oczy rozumu i udzielał «wszystkim słodyczy w uznawaniu i dawaniu wiary prawdzie». Aby zaś coraz głębsze było zrozumienie objawienia tenże Duch Święty darami swymi wiarę stale udoskonala”4. Zrozumienie prawd wiary (intellectus fidei) nie może ominąć Słowa (Logosu) krzyża (1 Kor 1, 18). W logice krzyża Bóg przezwycięża mądrość ludzi, którzy chcą mierzyć Stwórcę miarą stworzenia.
Skoro bowiem świat przez mądrość nie poznał Boga w mądrości Bożej, spodobało się Bogu przez głupstwo głoszenia słowa zbawić wierzących. Tak więc, gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani, tak spośród Żydów, jak i spośród Greków, Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą. To bowiem, co jest głupstwem u Boga, przewyższa mądrością ludzi, a co jest słabe u Boga, przewyższa mocą ludzi. (1 Kor 1, 21–25)
Pogląd ten podąża za poznaniem łaskawego Boga w historii długo cierpiącego Hioba, który na końcu wyznaje:
Wiem, że Ty wszystko możesz,
co zamyślasz, potrafisz uczynić.
Kto przesłania zamiar nierozumnie?
O rzeczach wzniosłych mówiłem.
To zbyt cudowne. Ja nie rozumiem.
Posłuchaj, proszę. Pozwól mi mówić!
Chcę spytać. Racz odpowiedzieć!
Dotąd Cię znałem ze słyszenia,
obecnie ujrzałem Cię wzrokiem,
stąd odwołuję, co powiedziałem,
kajam się w prochu i w popiele (Hi 42, 2–6).
Poprzez pieśni cierpiącego sługi i utożsamienie cierpiącego Hioba z Jezusem dochodzimy do odkupienia w trudnościach i wątpliwościach oraz teodycei na Górze Oliwnej, kiedy Syn Boży mówi: „Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!” (Łk 22, 42), i na ołtarzu krzyża: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?” (Mk 15, 34; por. Ps 22, 2). I to nie nasz stworzony, zaciemniony przez grzech umysł, ale miłość Boga, objawiona w Jego cierpieniu, oświetla mroczną tajemnicę naszego cierpienia w świetle Chrystusa.
Z głośnym wołaniem i płaczem za dni ciała swego zanosił On gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości. A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają, nazwany przez Boga kapłanem na wzór Melchizedeka. (Hbr 5, 7–10)
Kwestia pochodzenia zła fizycznego (malum physicum) i zła moralnego (malum morale) w świecie wkracza w centrum ludzkiej egzystencji dopiero wraz z chrześcijańską doktryną świata jako Bożego stworzenia w całym jej dramacie.
Platon (427–347 przed Chr.), najbardziej przenikliwy filozof kultury zachodniej, wyjaśniał dysfunkcje widzialnego świata ich rozbieżnością z uzasadniającą wszystko i przewodnią ideą Dobra. Jego zdaniem my, śmiertelnicy, nie widzimy związku między poszczególnymi wydarzeniami a całością kosmosu i pod wieloma względami musimy pogodzić się z niedoskonałością widzialnego świata. Jest on bowiem tylko zróżnicowanym odbiciem świata w jego niezmiennej i wiecznej idei. Tym samym świat doświadczalny zmysłowo jest niedoskonały. Według Platona w tym widzialnym świecie nie ma zatem ostatecznej doskonałości i doskonałej sprawiedliwości. Dopiero w zaświatach sprawiedliwość zostanie w pełni urzeczywistniona przez nagrodzenie dobrych i ukaranie złych5.
Chrześcijańska doktryna o stworzeniu świata z niczego (creatio ex nihilo sui et subjecti) głosi jednak, że wszystko, co istnieje przygodnie, zostało powołane do istnienia przez Słowo Boże (a mianowicie przez Boską Osobę Syna) i Wolę Bożą (Boską Osobę Ducha Świętego). Przez Boga w Jego najbardziej pierwotnym posiadaniu samego siebie (Boską Osobę Ojca) objawia Jego dobroć i z tego powodu stworzenie uczestniczy również w Jego bycie i życiu oraz istnieje właśnie przez Boga i w nakierowaniu na Niego. Taka jest prawda wiary biblijnej: Bóg jest źródłem i celem wszelkiego stworzenia. Dlatego Bóg, w którego wierzą żydzi i chrześcijanie, jest nie tylko filozoficznie (pojęciowo), lecz także ontologicznie i w perspektywie historii zbawienia jednym i tym samym Bogiem (unus et idem). Bóg dopuszcza zło w przygodnym świecie,
ponieważ wszystko to dzieje się dla dobra człowieka, który zostaje zbawiony poprzez to, że Bóg pozwolił dojrzeć jego wolnej woli do nieśmiertelności, a jego samego uczynił bardziej zdolnym do wiecznego poddania się Bogu6.
Zło nie może zatem istnieć jako substancja stworzona (ani tym samym uczestniczyć w bycie Boga), jak chciałby tego manichejsko-gnostycki dualizm, ale jest błędnym produktem stworzonej wolnej woli, która grzeszy przeciwko miłości Boga do niej przez nakierowanie przeciwko własnej istocie i własnemu dążeniu. Zło jest produktem grzechu, którego konsekwencje mogą jednak dotknąć nie tylko jego autora, ale – ze względu na wspólnotową naturę człowieka i jego powiązania ze światem materialnym – także innych ludzi. Chęć „bycia jak Bóg”, a nawet określania „różnicy między dobrem a złem” (Rdz 3, 5), wypacza ludzką naturę i odwraca dynamikę wolnej woli od nakierowania na Boga jako źródło i cel całego stworzenia. To nie czasowo ograniczone istnienie w świecie, ale grzeszny sprzeciw wobec dobroci bytu naraża istoty ludzkie na „unicestwiającą nicość”7.
Ze względu na pierwotną łaskę lub pojednanie grzeszników z Bogiem przez Chrystusa przed stworzoną wolnością otwiera się możliwość swobodnej realizacji darowanych jej możliwości, a mianowicie kochania Boga tak, jak Bóg kocha siebie w jedności Ojca i Syna i Ducha Świętego, ponieważ „Bóg jest miłością” (por. 1 J 4, 8.12).
Nasza doskonałość nie polega zatem na Boskiej gwarancji raju na ziemi bez smutku i cierpienia, bez zła i śmierci, ale na pojednaniu grzeszników z Bogiem, a tym samym na synostwie i przyjaźni z Bogiem oraz na dziedzictwie życia wiecznego (por. Rz 8, 17). Zaczyna się ona od chrztu i znajduje swój cel w oglądaniu Boga twarzą w twarz pośród komunii świętych (por. 1 Kor 13, 12; 1 Tes 4, 13–18).
Bóg, o którym mówi chrześcijańskie wyznanie wiary, nie jest zatem konieczną lub możliwą hipotezą naukową dla naukowego wyjaśnienia świata ani absolutnym punktem odniesienia dla filozoficznych spekulacji na temat bytowania bytującego oraz nieporuszonego poruszyciela jako myślenia o myśleniu8.
Bóg w sensie chrześcijańskiej wiary objawienia nie jest też projekcją niebiańskiego sobowtóra, którego przedstawiamy sobie w naszej fantazji na podobieństwo nadczłowieka lub koncypujemy za pomocą pojęć naszego skończonego intelektu. Bóg nie jest bynajmniej konstruktem naszych myśli. Nie wolno nam mylić ich z tajemnicą prawdziwego Boga, która nieskończenie przekracza wszelkie nasze zrozumienie. Bóg jest tajemnicą, niedefiniowalną przez ludzkie pojęcia i sylogizmy, w której świetle zaczynamy rozumieć siebie i świat, podczas gdy On zawsze pozostaje Tym, który jest większy niż nasze myśli o Nim. „Boga nikt nigdy nie widział, Ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, [o Nim] pouczył” (J 1, 18; por. 1 Tm 6, 16).
Święty Augustyn po przejściu wielu (manichejskich, neoplatońskich) błędnych i okrężnych dróg w poszukiwaniu prawdy o Bogu wyznaje: „Ale Ty byłeś jeszcze bardziej wewnętrzny niż moje wnętrze i jeszcze wyższy niż mój najwyższy” (Tu autem eras interior intimo meo et superior summo meo)9.
Apostoł Paweł całkowicie odrzucił usprawiedliwianie lub potępianie Boga w obliczu zła świata jako podejmowaną przez stworzenie próbę postawienia się na miejscu swego Stwórcy i Sędziego. W przeciwieństwie do tego mówi o cudzie usprawiedliwienia grzesznego człowieka przed Bogiem przez cierpienie Jego Syna na krzyżu. Prowadzi to do odwrócenia fundamentalnego pytania teodycei:
O głębokości bogactw, mądrości i wiedzy Boga!
Jakże niezbadane są Jego wyroki i nie do wyśledzenia Jego drogi!
Kto bowiem poznał myśl Pana, albo kto był Jego doradcą?
Lub kto Go pierwszy obdarował, aby nawzajem otrzymać odpłatę?
Albowiem z Niego i przez Niego, i dla Niego [jest] wszystko.
Jemu chwała na wieki! (Rz 11, 33–36).
Oznacza to, że kwestia teodycei nie może być rozwiązana filozoficznie, to znaczy wyłącznie przez stworzony, a zatem skończony rozum bez wlanego światła Boskiego rozumu. Człowiek bowiem nie przez teorię o Bogu, świecie i złu, ale tylko przez Jego łaskawe działanie może zostać odkupiony od grzechu, śmierci i zła i osiągnąć wyższe poznanie. Tylko wtedy, gdy w krzyżu Chrystusa rozpoznajemy Boga, nasze cierpienie nie będzie już protestem przeciwko rzekomo a-patycznemu Bogu, ale współcierpieniem z Chrystusem, a tym samym współpracą (w miłości do Boga i bliźniego) w przychodzeniu królestwa Bożego. Modlimy się, aby Bóg sprawił, żebyśmy „przez mękę Jego i krzyż do chwały zmartwychwstania byli doprowadzeni”10.
Luterański pastor Dietrich Bonhoeffer (1906–1945), który na krótko przed końcem wojny na osobisty rozkaz Hitlera został zabity w zemście za udział w oporze przeciwko nazistowskiemu reżimowi, ale który zginął w prawdzie i jako chrześcijański męczennik, napisał w więzieniu następujący wiersz (lipiec 1944):
1. Ludzie idą do Boga w potrzebie,
Błagając o pomoc, prosząc o szczęście i chleb,
O wybawienie od choroby, winy i śmierci.
Tak robią wszyscy, chrześcijanie i poganie.
2. Ludzie idą do Boga w Jego potrzebie,
znajdują Go biednym, znieważonym, bez schronienia i chleba,
Widzą Go pochłoniętego przez grzech, słabość i śmierć.
Chrześcijanie stoją przy Bogu w Jego potrzebie.
3. Bóg idzie do wszystkich ludzi w ich potrzebie,
zaspokaja ciało i duszę swoim chlebem,
umiera śmiercią krzyżową za chrześcijan i pogan
i przebacza jednym i drugim11.
W Pierwszym Liście do Koryntian (napisanym w 55 roku po Chr.) Paweł daje wciąż niepewnym nowym chrześcijanom rozstrzygającą odpowiedź na pytanie o cierpienia i potrzeby wierzących w naznaczonym brutalną siłą i bluźnierczą pychą starym świecie grzechu i bezbożności:
Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia. Napisane jest bowiem: Wytracę mądrość mędrców, a przebiegłość przebiegłych zniweczę. Gdzie jest mędrzec? Gdzie uczony? Gdzie badacz tego, co doczesne? Czyż nie uczynił Bóg głupstwem mądrości świata? Skoro bowiem świat przez mądrość nie poznał Boga w mądrości Bożej, spodobało się Bogu przez głupstwo głoszenia słowa zbawić wierzących. Tak więc, gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani, tak spośród Żydów, jak i spośród Greków, Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą. To bowiem, co jest głupstwem u Boga, przewyższa mądrością ludzi, a co jest słabe u Boga, przewyższa mocą ludzi (1 Kor 1, 18–25).
Jeśli chodzi o dość przemądrzale brzmiące odseparowanie „od niewykształconego motłochu w dusznych kościołach, który nie ośmiela się zadawać pytań”, bycie chrześcijaninem ma swoje motywy w Bożym powołaniu, właśnie również „prostaczków”, a nie w samoukonstytuowaniu (tylko pozornie) autonomicznego rozumu „mądrych i roztropnych” (por. Mt 11, 25; Łk 10, 21):
Przypatrzcie się, bracia, powołaniu waszemu! Niewielu tam mędrców według oceny ludzkiej, niewielu możnych, niewielu szlachetnie urodzonych. Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć; i to, co nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone, i to, co nie jest, wyróżnił Bóg, by to, co jest, unicestwić, tak by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec Boga. Przez Niego bowiem jesteście w Chrystusie Jezusie, który stał się dla nas mądrością od Boga i sprawiedliwością, i uświęceniem, i odkupieniem, aby, jak to jest napisane, w Panu się chlubił ten, kto się chlubi (1 Kor 1, 26–31).
A kiedy ktoś pyta mnie dzisiaj, siedemdziesiąt pięć lat po moim chrzcie (8 stycznia 1948 roku) i czterdzieści pięć lat po moich święceniach kapłańskich (11 lutego 1978 roku), o motyw mojego istnienia, czuję się utwierdzony w przekonaniu, że moich nadziei względem życia i śmierci nie pokładałem w największych (a jednak zawsze omylnych) myślicielach ludzkości, w potężnych politykach, wybitnych ideologach, genialnych wynalazcach czy majętnych oligarchach oraz narcystycznych filantropach. Powód i motyw mojego istnienia znalazłem w Żydzie skazanym przed dwoma tysiącami lat na śmierć na krzyżu12. Trzymam się wyznania Szymona Piotra, prostego rybaka znad Jeziora Galilejskiego, którego akademicy i perypatetycy wszystkich czasów z pewnością nie traktują poważnie, ale któremu prawda została objawiona przez Boga, „Ojca niebieskiego” (Mt 16, 17):
[Jezus] jest kamieniem, odrzuconym przez was budujących, tym, który stał się głowicą węgła. I nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni (Dz 4, 11n).
Dlatego „nie wstydzę się Ewangelii Boga i Jego Syna” (Rz 1, 1–2.16) Chrystusa Jezusa, „bo wiem, komu uwierzyłem” (2 Tm 1, 12).
Ostatecznie każdy człowiek stoi tylko przed dwoma możliwościami, jak to ujął prorok Jeremiasz:
Przeklęty mąż, który pokłada nadzieję w człowieku
i który w ciele upatruje swą siłę,
a od Pana odwraca swe serce […].
Błogosławiony mąż, który pokłada ufność w Panu,
i Pan jest jego nadzieją (Jr 17, 5.7).
Tertium non datur.
Czy mógłby ksiądz kardynał dać krótki opis stanu chrześcijaństwa we współczesnym świecie?
Wielki papież Benedykt XVI wielokrotnie zwracał uwagę na niezwykle istotną różnicę między wiarą a ideologią. Chrześcijaństwo nie jest abstrakcyjną teorią na temat pochodzenia kosmosu i życia ani ideologią na rzecz lepszego społeczeństwa, ale relacją z osobą. Podobnie jak ziemski Jezus przemawiał dwa tysiące lat temu bezpośrednio do uczniów, tak dzisiaj zmartwychwstały Chrystus przemawia bezpośrednio do każdego człowieka przez głoszenie Kościoła. W siedmiu sakramentach daruje nam swoją łaskę, dzięki której otrzymujemy udział w Boskim życiu. Dlatego całą naszą nadzieję możemy pokładać – zarówno w życiu, jak i w śmierci – w Nim. Syn Boży jest jedynym Zbawicielem świata, ponieważ tylko Bóg w swojej wszechmocy może wybawić nas od cierpienia, grzechu i śmierci. Żadna istota ludzka w pojedynkę, jakkolwiek by była błyskotliwa, ani złączone moce i talenty wszystkich ludzi nie mogą wyciągnąć nas z otchłani skończoności.
W wyniku sekularyzacji wielu uważało, że można żyć, jak gdyby Bóg nie istniał – etsi Deus non daretur. Zamiast Boga czcili fałszywych bożków pieniądza, władzy i pożądania. Spotkało ich jednak gorzkie rozczarowanie. Wszystkie ateistyczne ideologie naszych czasów, wraz z ich samozwańczymi przywódcami, tylko pogrążyły świat w jeszcze większym nieszczęściu. Niemiecki i włoski faszyzm, sowiecki i chiński komunizm oraz kapitalistyczny konsumpcjonizm zmieniły świat w pustynię nihilizmu.
Dziś supermocarstwa prowadzą bezwzględną geopolitykę kosztem życia i godności dzieci oraz dorosłych. Chodzi tylko o kumulowanie władzy w rękach potentatów bez sumienia, którzy ryzykują szczęście milionów istnień ludzkich.
W przeciwieństwie do tego Bóg, nasz Stwórca i Odkupiciel, demonstruje swoją moc właśnie przez to, że nie poświęca innych dla swoich interesów, jak władcy tego świata, ale przez to, że dał samego siebie z miłości w swoim Synu, który przyjął nasze śmiertelne ciało.
Dlatego powinniśmy często zastanawiać się nad prawdą: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3, 16).
W przeciwieństwie do wszystkich śmiercionośnych ideologii, które uwiodły ludzi swoją propagandą, chrześcijaństwo jest religią miłości, prawdy i życia.
Wiara chrześcijańska jest osobistą relacją z Trójjedynym Bogiem w społeczności Jego Kościoła. Ideologia natomiast jest próbą zawładnięcia światem za pomocą ograniczonego, zaciemnionego przez grzech, stworzonego rozumu i racjonalistycznego uchwycenia tajemnicy Boga, „który zamieszkuje światłość niedostępną” (1 Tm 6, 16). Przez chrzest jesteśmy synami Bożymi w Chrystusie i przyjaciółmi Boga w Duchu Świętym. Nie pozwólmy zatem, aby nasza relacja z Bogiem, naszym Ojcem, zamieniła się w mechaniczną tradycję, zewnętrzny zwyczaj lub bezmyślne przyzwyczajenie.
Niech nikt nie mówi: ponieważ jesteśmy Polakami, Włochami, Francuzami i tak dalej, to mamy coś wspólnego z katolicyzmem – tak jakby wiara była jedynie kulturowym nawykiem życia, poza kwestią jej prawdziwości w Bogu, naszym Stwórcy, Odkupicielu, Sędzi i Zbawicielu. Jako ludzie wiary, zjednoczeni z Jezusem w osobistej przyjaźni, nie zachowujemy się jak strażnicy w muzeum minionego świata. Poruszamy się w obecności Boga, przed którym musimy odpowiedzieć za swoje życie w myślach, słowach i czynach.
Przy spotkaniu logosu greckiej filozofii i Logosu, wiecznego Słowa Bożego, które w Jezusie Chrystusie stało się ciałem, Paweł, apostoł Jezusa Chrystusa, powiedział do Ateńczyków na Areopagu:
Ja wam głoszę to, co czcicie, nie znając. Bóg, który stworzył świat i wszystko na nim, On, który jest Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach zbudowanych ręką ludzką i nie odbiera posługi z rąk ludzkich, jak gdyby czegoś potrzebował, bo sam daje wszystkim życie i oddech, i wszystko. On z jednego [człowieka] wyprowadził cały rodzaj ludzki, aby zamieszkiwał całą powierzchnię ziemi. Określił właściwie czasy i granice ich zamieszkania, aby szukali Boga, czy nie znajdą Go niejako po omacku. Bo w rzeczywistości jest On niedaleko od każdego z nas. Bo w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy […]. Nie zważając na czasy nieświadomości, wzywa Bóg teraz wszędzie i wszystkich ludzi do nawrócenia, dlatego że wyznaczył dzień, w którym sprawiedliwie będzie sądzić świat przez Człowieka, którego na to przeznaczył, po uwierzytelnieniu Go wobec wszystkich przez wskrzeszenie Go z martwych (Dz 17, 23b–31).
To jest synteza wiary i rozumu, czyli Jezus Chrystus jako jedność naszego ukierunkowania na Boga i naszej odpowiedzialności za świat. Jej trwałym fundamentem jest wcielenie Słowa Bożego w Jezusie Chrystusie, prawdziwym Bogu i prawdziwym człowieku. W chrześcijaństwie ma swoje źródło powszechna humanizacja świata. Chrześcijanie słowem i czynem działają na rzecz pokoju między narodami. Angażują się na rzecz sprawiedliwości społecznej. W obliczu wszelkich ideologii podkreślają fundamentalną godność wszystkich ludzi i ich równość przed Bogiem.
Czy przyznajemy się do Kościoła rzymskiego z Piotrem jako jego trwałym fundamentem, który wychwalał już św. Paweł, „ponieważ o [jego] wierze [w Jezusa Chrystusa] mówi się po całym świecie” (Rz 1, 8)?
Jeśli starożytny Rzym był ideą pokoju między narodami ze względu na władzę prawa, to chrześcijański Rzym uosabia nadzieję na powszechną jedność wszystkich ludzi w miłości Chrystusa.
Narodziny Boskiego zbawiciela-dziecka w Złotym Wieku przyszłości, które naturalna chrześcijańska dusza Wergiliusza mogła tylko przewidzieć13, są rzeczywiście obiecane w słowach biblijnej pieśni o Słudze Bożym:
Ustanowię cię światłością dla pogan,
aby moje zbawienie dotarło
aż do krańców ziemi (Iz 49, 6).
Budujmy więc dom naszego życia nie na piasku ideologii wymyślonych przez człowieka, ale na skale osobistej przyjaźni z Chrystusem. Chrześcijanin to ten, kto mottem swojego życia czyni słowa Apostoła: „obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie” (Ga 2, 20).
1 G.W. Leibniz, Versuche in der Theodizee über die Güte Gottes, die Freiheit des Menschen und den Ursprung des Übels (1710), PhB 71, Hamburg 1968.
2 Gerhard Kardynał Müller, Wiara w Boga we współczesnym świecie, tłum. J. Kobienia, Lublin 2020, s. 419–442.
3 Niedające się łatwo przełożyć Wort seiner Selbstmitteilung oznacza samokomunikację Boga, w której to, co jest komunikowane, jest naprawdę Bogiem w Jego własnej istocie, a zatem właśnie komunikacją umożliwiającą pojmowanie i „posiadanie” Boga w bezpośredniej kontemplacji i miłości [przyp. tłum.].
4 Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna o Objawieniu Bożym Dei verbum, 5.
5 Platon, Prawa, 905a.
6 Ireneusz z Lyonu, Adversus haereses, V, 29, 1.
7 Por. M. Heidegger, Was ist Metaphysik (1929), Frankfurt am Main 1967, s. 1–19.
8 Arystoteles, Metafizyka, XII, 1072b.
9 Augustyn, Wyznania, III, 6.
10 Oracja do modlitwy Anioł Pański.
11 D. Bonhoeffer, Widerstand und Ergebung. Briefe und Aufzeichnungen aus der Haft, München 1998, s. 515n.
12 Friedrich Nietzsche zrozumiał to, co w chrześcijaństwie rewolucyjne, na sposób sprzeczności i mętnie opisał następującymi słowami: „Upadek! Upadek! Nigdy nie upadł świat tak głęboko! Rzym spadł do rangi dziwki i budy dziwek, cesarz Rzymu do bydlęcia, a Bóg sam – stał się Żydem” (Verfall! Verfall! Nie sank die Welt so tief! Rom sank zur Hure und zur Huren-Bude, Rom’s Caesar sank zum Vieh, Gott selbst – ward Jude). Zob. F.W. Nietzsche, Also sprach Zarathustra, München 1980, s. 307.
13 Wergiliusz, Bukoliki, IV.