Nagroda za marzenia - Annie West - ebook

Nagroda za marzenia ebook

Annie West

4,3
10,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Niall Pederson na prośbę przyjaciela odwiedza w Melbourne jego siostrę Lolę, by sprawdzić, czy u niej wszystko w porządku. Szybko orientuje się, że Lola jest przez kogoś nękana, a jej życiu zagraża niebezpieczeństwo. Niall zabiera ją do siebie do hotelu i obiecuje znaleźć prześladowcę. Sytuacja jest tym trudniejsza, że Lola budzi wszystkie zmysły i pragnienia Nialla, a przecież obiecał przyjacielowi, że się nią zaopiekuje. Nie wie, że Lola od lat skrycie się w nim kocha…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 149

Oceny
4,3 (6 ocen)
3
2
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Annie West

Nagroda za marzenia

Tłumaczenie:

Joanna Żywina

Tytuł oryginału: The Innocent’s Protector in Paradise

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2021

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

© 2021 by Annie West

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2023

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A

www.harpercollins.pl

ISBN: 978-83-276-9986-2

Opracowanie ebooka Katarzyna Rek

PROLOG

– Martwię się o Lolę. Widzę, że coś jest nie tak, ale nie powie mi o tym.

Niall mógł zbyć Eda żartem i spytać, skąd w ogóle pomysł, że jest jakiś problem, skoro siostra nie chce zdradzić żadnych szczegółów. Ufał jednak ocenie najlepszego przyjaciela. Ed nie martwił się z byle powodu.

Niall odsunął na chwilę telefon i odwrócił głowę, żeby lepiej usłyszeć komunikat na lotnisku.

– W jakim sensie nie tak? – spytał po chwili.

– Nie wiem. Wydaje się zdenerwowana. Wiesz, jaka jest. Nigdy nie potrafiła kłamać. Twierdzi, że ma dużo pracy, ale to nie to. Ostatnio usłyszałem w tle policyjne syreny i od razu się rozłączyła. Kiedy później o to zapytałem, stwierdziła, że było jakieś zamieszanie na jej ulicy, ale głos ją zdradził. Naprawdę coś jest nie tak.

Niall zmarszczył brwi.

– Policja? Chyba nie sądzisz, że Lola mogłaby mieć problemy z policją? – Młodsza siostra Eda była chyba ostatnią osobą, która mogłaby popełnić przestępstwo.

Pamiętał, kiedy po raz pierwszy przyszedł do Suarezów po szkole, z nowym przyjacielem Edem. Mała Lola z powagą zlustrowała go wielkimi oczami, jakby nie była pewna, czy może mu zaufać. Miał wtedy rozciętą wargę, a siniak pod okiem zaczął mu właśnie wychodzić po ostatniej bójce na ulicy. Miał wrażenie, że siostrzyczka Eda przejrzała go na wylot, dostrzegając ciemną pustkę kryjącą się pod nastoletnią brawurą.

Dopiero później odkrył, że Lola wcale go nie oceniała. Z czasem zaczęła go traktować jak drugiego brata. Po prostu nie lubiła zmian, a on, zupełnie nowy i zbuntowany, zdecydowanie był inny.

– Może powiedziałaby ci, o co chodzi, gdybyś nie pracował teraz poza domem, tylko był Melbourne. – Między Edem i Lolą było sześć lat różnicy, ale byli sobie bliscy. Nie znał rodzeństwa tak zżytego ze sobą.

Niall ścisnął nasadę nosa, ignorując nagły przypływ emocji.

– W tym problem – parsknął Ed. – Nie mogę wyjechać, muszę zostać w Antarktyce jeszcze parę miesięcy. Dlatego chcę, żebyś sprawdził, o co chodzi. Lecisz do Melbourne, prawda?

– Jestem właśnie na lotnisku. – Niall patrzył przez okno na stojące na płycie samoloty. – Mam dziś parę spotkań, ale wpadnę do niej wieczorem.

Niall nie zastanawiał się, gdy Ed prosił go o pomoc. Miał wobec rodziny Suarezów dług, którego nigdy nie uda mu się spłacić. Odmienili jego życie, gdy jako nastolatek powoli zmierzał w kierunku autodestrukcji. Gdyby nie oni, prawdopodobnie szybko skończyłby jako członek jakiegoś gangu.

Przypomnieli mu, że życie może być dobre, i zachęcali, by sięgał po marzenia.

– Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć, stary. Dzięki. Po prostu… zrób, co trzeba, żeby o nią zadbać. Jest swoim największym wrogiem. Uważa, że musi być silna i na nikim nie może polegać – usłyszał w słuchawce westchnienie Eda.

– Nie martw się. Zadbam o jej bezpieczeństwo. Mam do niej słabość.

Nie widział jej od lat, ale zrobił w głowie szybką kalkulację. Ostatni raz spotkał ją na pogrzebie jej matki. Lola miała wtedy szesnaście lat. Ponure ubranie, prawdopodobnie kupione na tę okazję, oraz ponura mina sprawiały, że wydawała się starsza.

Niall robił, co mógł, żeby ją pocieszyć, ona jednak odsunęła się od niego, jakby była zbyt zakłopotana, żeby choćby go dotknąć. Na jej twarzy, której rysy zatrzymały się gdzieś pomiędzy dzieckiem a młodą kobietą, widać było niechęć.

Rozumiał to. Taka chwila należy do rodziny, a nie chłopaka znikąd, nieformalnie adoptowanego przez ich rodziców. Przecież tak naprawdę nie był jednym z Suarezów. Jego przeszłość i środowisko, z którego się wywodził, były szemrane, choć od tego czasu bardzo się zmienił.

Niall potarł kark dłonią, słysząc wezwanie do odprawy. Rzadko latał na południe, z Melbourne wiązało się za dużo wspomnień. Większość czasu spędzał w Brisbane lub za oceanem.

Ruszył do bramki.

– Zostaw to mnie, Ed. Obiecuję, że się nią zajmę – zamilkł na chwilę. – Lola pewnie ma nowego chłopaka i nie chce, żebyś o tym wiedział. – Niall uśmiechnął się, zastanawiając się, jak teraz wygląda ten dzieciak. Jej matka była piękną kobietą.

– W takim razie sam go wybadaj. Zostawię to tobie, w końcu znasz się na tym. Tylko nie daj jej się zbyć.

Mała Lola miałaby go zbyć? Uśmiechnął się na samą myśl. Czekająca na niego stewardessa zamrugała, po czym odwzajemniła uśmiech.

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Wyciągasz pochopne wnioski. Uspokój się.

Serce Loli waliło jednak tak mocno, jakby za chwilę miało wyskoczyć z piersi.

Była pewna.

Ktoś był w jej mieszkaniu.

Poczuła to, gdy tylko przekroczyła próg. Włączyła światło i zatrzymała się w drzwiach, próbując dociec, co było nie tak. Na pierwszy rzut oka wszystko wydawało się na swoim miejscu. Odetchnęła głęboko, żeby się uspokoić, ale wyczuła coś. Nieznany, chemiczny zapach.

Cofnęła się na klatkę schodową i rozejrzała wokół, ale nie widziała żadnych oznak sprzątania czy prac serwisowych. Zawahała się, zastanawiając się, czy nie zadzwonić znów na policję. To w końcu skłoniło ją, żeby wejść do środka – przyjadą i znów nic nie znajdą. Im częściej będzie dzwonić, tym jej zgłoszenia będą się wydawać mniej pilne.

To właśnie przytrafiło się Therese.

Lola zadrżała, wspominając dawną sąsiadkę.

Stała więc w służbowych ciuchach, drżąc pomimo włączonego ogrzewania, i próbowała wykalkulować, w jak poważnym niebezpieczeństwie się znalazła. Czy Braithwaite widział, jak wchodziła do bloku? Była pewna, że widziała go kilka razy na ulicy, ale od razu znikał. Objęła się ramiona i pocierała dłońmi o rękawy, próbując się trochę rozgrzać.

Chodziła od pokoju do pokoju, sprawdzając większe szafki, i zajrzała pod łóżko, ale była sama. Wciąż jednak czuła się rozbita.

Gdy zadzwonił dzwonek do drzwi, podskoczyła. Było wpół do ósmej i nie spodziewała się nikogo. Nowi sąsiedzi pilnowali swojego nosa, nie wpadali na pogaduchy. Znów rozległ się dźwięk dzwonka, tym razem dłuższy, jakby ten, kto dzwonił, wiedział, że jest w środku.

Braithwaite?

Lola zamarła i wstrzymała oddech, czując, jak strach chwyta ją za gardło. Czy zamknęła drzwi na klucz? Oczywiście, że tak. Zawsze to robi. Umysł jednak podsuwał jej przerażające wizje otwierających się drzwi i wchodzącego do środka Braithwaite’a.

Chwyciła telefon i na wszelki wypadek wpisała numer alarmowy, po czym zmusiła się, żeby podejść do drzwi. Ostrożnie wyjrzała przez judasza.

To nie był on.

Odetchnęła z ulgą.

Zobaczyła szerokie ramiona, ciemny garnitur, błysk jasnej koszuli i tył głowy. Czarne lśniące włosy, ostrzyżone na krótko, nie jak u Braithwaite’a, który zresztą nie był tak wysoki ani postawny.

Mężczyzna odwrócił się. Miał przekrzywiony krawat, jakby poluzował go po ciężkim dniu. Był zbyt wysoki, żeby mogła zobaczyć jego oczy, ale zauważyła wyraźnie zarysowaną szczękę i zmysłowe usta.

Lola dotknęła szyi. Miała wrażenie, że serce wyskoczyło jej z piersi, zostawiając tam wyrwę.

Nie, to nie był Braithwaite.

Za to inny mężczyzna, którego również naprawdę nie chciała widzieć.

Niall Pedersen.

Co on tu robił?

Zjawiał się zawsze wtedy, gdy była najbardziej rozbita. Ostatnim razem na pogrzebie matki.

Lola uśmiechnęła się ponuro, choć żołądek ścisnął jej się boleśnie. Zamknęła oczy i policzyła do pięciu, starając się odsunąć od siebie nieprzyjemne uczucie, jakby wszystko wymykało jej się spod kontroli. Otworzyła drzwi w momencie, gdy dzwonek zadzwonił po raz trzeci.

W progu stał Niall, wypełniając sobą całą przestrzeń. Czy osiem lat temu też był taki postawny? Niestety, pamiętała doskonale.

Dlaczego gapiła się na niego, jakby widziała go po raz pierwszy? Te osiem lat zamieniło przystojnego młodzieńca w niebezpiecznie charyzmatycznego mężczyznę, emanującego pewnością siebie i władczością. Lola czuła, że zaraz ugną się pod nią kolana.

Nie miał o tym pojęcia, ale zmarnował jej życie. To akurat doskonale pamiętała.

– Niall, nie spodziewałam się ciebie. – Jej głos był lekko zachrypnięty i głębszy, niż się spodziewał. Poczuł w żołądku dziwną, przyjemną falę.

Gapił się na nią przez chwilę, miał pustkę w głowie, podczas gdy hormony oszalały. W końcu rozum w końcu doszedł do głosu.

To Lola. Młodsza siostra Eda. Dziewczyna, której przyjechał pomóc.

Choć już nie mała dziewczynka. Teraz była kobietą.

Niall przełknął ślinę i z zaskoczeniem stwierdził, że ma ściśnięte gardło. Spodziewał się, że się zmieniła, po prostu nie wiedział, w jaki sposób.

– Lola – wydusił, starając się, żeby nie zabrzmiało to jak pytanie, jakby nie mógł rozpoznać w tej kobiecie tamtego uroczego, poważnego dziecka, choć przecież wiedział, że to ona. – Miło cię widzieć.

Spojrzał na szarą ołówkową spódnicę, długie nogi w połyskujących rajstopach i wysokie szpilki. Przesunął wzrokiem po jej kuszących krągłościach i z uśmiechem powrócił do twarzy.

Była naprawdę piękną kobietą. Wyglądała na jednocześnie poważną i seksowną, jakby gładko zaczesane włosy i służbowy mundurek skrywały zmysłową kobietę, która…

Niall zamarł z przerażeniem. Przecież to Lola! Nie mógł myśleć w ten sposób o siostrze Eda. W każdym razie wolałby, żeby przyjaciel go ostrzegł. Przez te wszystkie lata ani razu się nie zająknął, że dziewczyna wyrosła na taką piękność. Oczywiście, że się zmieniła, przecież minęło prawie dziesięć lat.

Niall był wyraźnie poruszony.

– Co tutaj… – zaczęła.

– Nie zaprosisz mnie do środka? – zapytał w tym samym momencie.

Zdziwił się, gdy zacisnęła usta. Przecież cała ich rodzina była zawsze bardzo gościnna. Wyraz jej twarzy zaraz jednak się zmienił, uśmiechnęła się lekko i cofnęła się.

– Wejdź, proszę.

Gdy ją mijał, zauważył, że trzymała w dłoni telefon, jakby w gotowości.

– Przyszedłem nie w porę?

Znów się zawahała, ale pokręciła głową. Unikała jednak jego wzroku i pospiesznie zaryglowała drzwi.

– Nie. Przed chwilą wróciłam i nie spodziewałam się nikogo.

– Pracujesz do późna – zauważył, starając się nie patrzeć na jej biodra w obcisłej spódnicy, gdy prowadziła go do salonu.

Niall rozejrzał się z ciekawością. Pokój urządzony był w przyjemnej tonacji bieli i jasnych zieleni, z jednym wyraźnym akcentem kolorystycznym – jaskrawopomarańczowe i brązowe poduszki leżące na sofie. Półki były szczelnie wypełnione książkami, w tym poważnie wyglądającymi pozycjami na temat zarządzania i finansów stojącymi na dole i powieściami w wyższych partiach.

– Mam teraz poważny projekt. Na pewno wiesz, jak to jest. Nie doszedłbyś do tego, co masz, gdybyś pracował od dziewiątej do siedemnastej.

Niall skinął głową.

– To prawda. – Ciężko pracował na swój sukces. W wieku trzydziestu lat stał już na czele potężnej, wartej miliardy firmy.

Czekał, aż Lola usiądzie, ona jednak stała w progu, spięta i niepewna, co zrobić.

Dziwne. Jej strój i zdecydowanie, z jakim się poruszała, sugerowały pewną siebie i profesjonalną kobietę, jednak emanowało z niej coś zupełnie innego. Zmrużył oczy. Czyżby przygryzła wargę? Robiła tak zawsze, gdy była zdenerwowana.

Nagle miał wrażenie, jakby cofnął się w czasie i znalazł się w kuchni w domu Suarezów, patrząc na małą Lolę zdenerwowaną z powodu pracy domowej. Była pewna, że obleje, aż Niall wziął ją za rękę i zapewnił, że na pewno zaliczy zadanie, do tego na szóstkę.

– Przyleciałem do Melbourne w interesach i zastanawiałem się, czy nie miałabyś ochoty wyskoczyć na kolację. Rzadko tu bywam i pomyślałem, że miło byłoby się spotkać.

– Na kolację? – Patrzyła na niego tak, jakby pierwszy raz słyszała to słowo. Kobiety zwykle reagowały zupełnie inaczej, gdy je gdzieś zapraszał.

– Wiem, że zjawiam się bez zapowiedzi.

– Ja… to bardzo miło z twojej strony. – Uśmiechnęła się, choć oczy miała wciąż poważne. – Innym razem bardzo chętnie, ale miałam ciężki dzień, a jutro muszę wcześnie wstać.

– Rozumiem. – Jednak przeczucie, zaalarmowane rozmową z Edem, podpowiadało mu, że chodziło o coś więcej niż zmęczenie. Dlatego nie wyszedł. W końcu byli prawie rodziną. – W takim razie może coś zamówimy? Przygotuję wszystko, a ty będziesz mogła się w tym czasie przebrać.

– Hm… – Widział, że szuka wymówki.

– Szybka kolacja – zapewnił. – Też mam jutro ciężki dzień. – Uśmiechnął się i przyglądał jej się uważnie. Jej zaciśnięte usta lekko się rozluźniły.

Zalała go fala ciepła. Nie chodziło tylko o wyświadczenie przysługi Edowi. Dawno się nie widzieli, ale wciąż mu na niej zależało. Zauważył, że miała podkrążone oczy i jego niepokój się wzmógł.

– Dziękuję, ale…

– Chyba że czekasz na kogoś. Może na chłopaka?

– Nie, nie mam chłopaka. – Spojrzała na niego, jakby zdziwiona, że w ogóle powiedziała to na głos.

Niall poczuł coś na kształt satysfakcji. Przynajmniej będzie mógł przekazać Edowi, że nie ma żadnego faceta, który wywrócił życie Loli do góry nogami.

– Chciałbym się dowiedzieć, co u ciebie słychać – przerwał na chwilę – i przydałoby mi się towarzystwo. Powrót tutaj przywołuje wiele wspomnień. – To była prawda. Duchy przeszłości prześladowały go cały dzień.

Uśmiechnął się smutno. Nie znała całej jego historii, ale wiedziała, że jego dzieciństwo było dość ponure. Nawet Ed nie znał wszystkich szczegółów. Niall widział, że się wahała. Pragnienie, by zostać samą, walczyło z jej miękkim sercem. Nagle skinęła głową.

– Byłoby… miło. Mnie też przyda mi się towarzystwo. – Uśmiechnęła się i ten szczery uśmiech na chwilę pozbawił go tchu.

Niall ciągle przyzwyczajał się do nowej Loli, potem znów będzie patrzył na nią tak jak dawniej. Mała Lola.

Niepokojąco atrakcyjna kobieta.

– Świetnie. Na co masz ochotę?

– Na końcu ulicy jest świetna knajpa z tajskim jedzeniem. Na lodówce wisi menu. Nie krępuj się. – Obróciła się na pięcie i ruszyła do sypialni.

W kuchni paliło się światło. Niall stanął w drzwiach, myśląc, że choć pod jednym względem Lola w ogóle się nie zmieniła. Pomieszczenie lśniło czystością. Ed uwielbiał rozgardiasz, podczas gdy siostra lubiła mieć wszystko schludnie ułożone, a ich odmienne podejście było tematem wielu rodzinnych żartów. Zawsze była zorganizowana i zdeterminowana. Gdy sobie coś postanowiła, nie poddawała się i wytrwale dążyła do celu.

Kuchnia lśniła, a dominującą tu biel przełamywały zioła rosnące w doniczkach i ustawione w rządku na parapecie. Niall wszedł do środka i zatrzymał się. Poczuł jakiś dziwny zapach.

Cofnął się i wychylił, wdychając powietrze. Powoli obrócił pierwszą doniczkę, potem kolejne. Wszystkie rośliny z jednej strony martwe. Nie było to naturalne obumieranie związane ze wzrostem, po prostu z jednej strony były zielone i żywe, a z drugiej, od okna, całkowicie martwe i zwiędłe. Różnica była tak wyraźna, jakby ktoś przeciął rośliny na pół. Pochylił się i poczuł ostry, cierpki odór. Skrzywił się i cofnął.

Do doniczek wlano jakąś truciznę – z taką precyzją, jakby ktoś zrobił to przy pomocy linijki.

Niall zmarszczył czoło. Lola nie popełniłaby takiego błędu. Zawsze miała rękę do roślin i pomagała matce w ogrodzie. Poczuł, jak jeżą mu się włosy na karku. Prawdopodobnie czuł truciznę – w kuchni unosiła się woń kwasu.

Nie miał pojęcia, po co Lola miałaby otruć swoje rośliny, zwłaszcza zioła, które wykorzystywała podczas gotowania.

Miał złe przeczucia, a intuicja rzadko go zawodziła. Gdy był nastolatkiem, to ona podpowiedziała mu, żeby trzymał się z chłopakami, którzy byli bardziej niebezpieczni i brutalni od niego. Instynkt nie jeden raz uratował mu życie. Obecnie podpowiadał mu zwykle, w jakie nowinki technologiczne warto zainwestować albo jaki biznes gwarantował powodzenie.

Teraz stał nieruchomo, rozglądając się po kuchni.

Wszystko wokół lśniło, nawet ulotka na lodówce wisiała równiutko. Niebiesko-biała ściereczka była starannie złożona i przewieszona przez rączkę piekarnika. Blat był pusty, z wyjątkiem niebieskiej miski z zimowymi pomarańczami, lśniącym stalowym czajnikiem elektrycznym i pustym szklanym dzbankiem na herbatę.

Niall odwrócił się, dostrzegając kątem oka jakiś błysk.

Cofnął się i zobaczył, że się pomylił. Dzbanek na herbatę był pusty, a jednak ciągle czuł, że coś jest nie tak. Obrzucił wzrokiem kuchnię, potem sięgnął po dzbanek i podniósł pokrywkę. Podszedł z nim do lampy i dokładnie obejrzał go pod światłem. Poczuł mrowienie na karku, widząc w środku jakieś maleńkie ziarenka. Dotknął ich palcem, żeby przyjrzeć im się z bliska.

Zdecydowanie nie był to cukier.

Zmielone szkło.

Ktoś dopuścił się tu okrutnego sabotażu. Jeśli Lola zrobiłaby herbatę, nie zwracając zbytniej uwagi na dzbanek, nalałaby sobie potem filiżankę pełną drobinek szkła.

Niall się wzdrygnął. Ktokolwiek to zrobił, nie chciał jej tylko nastraszyć. Prześladowca naprawdę chciał jej zrobić krzywdę. Nieważne, że prawdopodobnie nie byłoby to śmiertelne, liczył się zamiar. Ktoś planował coś naprawdę niebezpiecznego.

Niall odstawił dzbanek i już po chwili pukał gwałtownie do drzwi sypialni.

– Lola? Wszystko w porządku?

Cisza. Wyobraźnia podpowiadała mu najgorsze scenariusze. Jeśli ktoś przygotował kuchnię w ten sposób, mógł równie dobrze zrobić coś w sypialni. Chwycił za klamkę i naparł mocno na drzwi w momencie, gdy Lola je otwierała, w efekcie wpadł do środka prosto na nią. Serce łomotało mu w piersi i poczuł obezwładniającą ulgę. Przytulił ją mocno, przyciskając do siebie jej miękkie ciało i wdychając jej zapach.

Była bezpieczna.

– Niall? Co się dzieje? – Skrzywiła się i odsunęła od niego, mrużąc oczy.

Niechętnie wypuścił ją z objęć, walcząc z innym instynktem.

Opiekuńczym? A może to pierwotna reakcja jego ciała na jej miękkie, kobiece kształty?

Ta myśl go przeraziła.

Zacisnął zęby i cofnął się. Nic jej nie jest, to najważniejsze. Co więcej, w dopasowanych dżinsach i miękkim zielonym swetrze wyglądała naprawdę pięknie.

– Przepraszam. Nie chciałem ci przeszkadzać, ale czy wszystko w porządku?

Z trudem oderwał od niej wzrok, żeby rozejrzeć się po pokoju. Antyczne lustro, kolekcja delikatnych wachlarzy w gablotce na ścianie, duża szafa, łóżko z kremową narzutą i czerwonymi poduszkami.

– Dlaczego pytasz? – Głos ją zdradził. Lola była zdenerwowana.

Niall przyjrzał się uważnie jej ślicznej twarzy. Była zbyt blada i znów przygryzła wargę.

– Powiesz mi, co się dzieje?

Lola wysunęła brodę, ale nie była w stanie spojrzeć mu w oczy.

– Nie wiem, o co ci chodzi.

Powiedz mu!

I co on niby zrobi? Mieszka na drugim końcu kraju. Nie jest w stanie cię ochronić. Narobi zamieszania i powie o wszystkim Edowi, który będzie się zadręczał, że go tu nie ma.

– Ktoś tutaj był.

Otworzyła szeroko oczy i niechętnie spojrzała na jego przystojną twarz.

Coś w niej pękło. Nadzieja, której się kurczowo trzymała, teraz legła w gruzach.

Lola odetchnęła głęboko, zbierając myśli. Niestety, wolałaby teraz skupić się na jego męskiej, szorstkiej urodzi, zamiast opowiadać o niebezpieczeństwie, w jakim się znalazła, a z którym policja nie potrafiła sobie poradzić. Była przerażona. Od tygodni żyła w strachu i była na skraju wytrzymałości.

Lola jeszcze raz odetchnęła.

– Skąd wiesz? – Była tu przed Niallem i nie była w stanie stwierdzić, czy coś się zmieniło. Oprócz zapachu.

– Zaraz ci pokażę – odparł, ściągając brwi. – Wiesz, kto to jest, prawda? – Jego niepokój zamienił się w złość. – To mężczyzna? Dałaś mu klucz?

Nie, nie, to nie była złość. Raczej wściekłość.

Jakby to była jej wina, że ktoś ją prześladuje!

– Nie. Nikomu nie dałam kluczy.

– W porządku. Więc może zaprosiłaś tu kogoś na noc? Mógł odbić klucz i potem go dorobić.

To jakieś żarty!

W jej życiu nie było żadnych mężczyzn, nie w tym sensie. Nieważne, jak pełna była nadziei, przyjmując zaproszenie na randkę, nigdy nic z tego nie wychodziło. Żaden mężczyzna nie był w stanie dorównać ideałowi, który stworzyła sobie w głowie.

Wiedziała, że to jej wina. I tego mężczyzny.

Właśnie dlatego go nienawidziła.

– Naprawdę masz o mnie takie zdanie?

Spojrzała na niego. Był szczupły, atletycznie zbudowany i niesamowicie męski.

Zamknęła oczy, próbując się skupić.

– Po prostu mi powiedz. Skąd wiesz, że ktoś tu był? – Otworzyła oczy i zobaczyła, że się nad nią nachylił, patrząc prosto na jej usta. Jej ciało wypełnił ogień, który pragnęła poczuć w obecności jakiekolwiek mężczyzny. Oprócz niego!

Niall wyprostował się.

– Chodź – powiedział z powagą i ruszył do kuchni.

Odetchnęła z ulgą i poszła za nim. Kuchnia wyglądała tak samo, oprócz…

Lola spojrzała na swoje zioła. Dziwny zapach był teraz wyraźniejszy i drapał w gardle. A może to był strach?

Zamarła, widząc zwiędłe gałązki. Nie, nie zwiędłe. Spalone. Spalił je kwasem.

Lola złapała się za szyję i przełknęła ślinę, przypominając sobie, co się stało z Therese. Kwas i paląca się skóra. Objęła się drugą ręką, czując, jak żołądek ściska jej się ze strachu.

To Braithwaite. Nic jej się nie wydawało, wbrew temu, co twierdził jeden z policjantów.

– Lola? Lola! – Nagle objęły ją silne ramiona i przyciągnęły do siebie. Stała chwilę sztywno, musiała być silna, jednak gdy ciepło jego ciała zaczęło ją przenikać, poddała się pokusie i przywarła do niego.

Miała wrażenie, że minęły wieki, odkąd ostatni raz się odprężyła. Kiedy ostatni raz ktoś ją przytulał? Chyba nikt, odkąd pół roku temu jej ojciec wyjechał w podróż po Australii.

– Wszystko w porządku, Lola. – Jego głęboki głos przenikał jej ciało.

Otworzyła usta, żeby powiedzieć, że to nieprawda. Zamiast tego zamknęła oczy i oparła się o niego. Czuła już tylko męski, cedrowy zapach, ciepły i korzenny. Wdychała go zachłannie.

Duża męska dłoń gładziła ją po plecach, zataczając koła. Ten gest sprawił, że zaciskający się wokół jej serca węzeł, który męczył ją od tygodni, zaczął się powoli rozluźniać. Gdy pokusa, by zostać w jego ramionach już na zawsze, stała się zbyt silna, uniosła głowę i odsunęła się pospiesznie. Przynajmniej serce nie podchodziło jej już do gardła, a tętno zwolniło.

– Przepraszam, Niall. Zwykle nie jestem tak… – Wzruszyła ramionami. Wolałaby nie ubierać w słowa powodów swojej słabości.

– Nie masz za co przepraszać. – Głos miał lekko zachrypnięty. Patrzyła, jak jego pierś unosi się, gdy wziął głęboki oddech. W końcu spojrzała mu w twarz i nowo nabyta siła momentalnie uleciała.

– O co chodzi? Jest coś jeszcze? – Był bardzo poważny i poczuła na plecach ciarki. – To mało? Chodź, najlepiej wyjdźmy stąd jak najszybciej – odparł.

– Słucham? – Lola zmarszczyła brwi. – Muszę zadzwonić na policję i zgłosić włamanie.

Niall właśnie wyprowadzał ją z kuchni.

– Oczywiście, ale nie musisz tego robić w tym momencie. Możesz to zgłosić jutro. Dopilnuję, żeby nikt w międzyczasie nie wszedł do środka.

Myśl o tym, żeby wyjść stąd i zająć się wszystkim jutro, była bardzo kusząca. To był ciężki i długi dzień, a przesłuchanie trochę zajmie. Lola była wyczerpana.

– Zaparkowałem pod blokiem. Zorganizujemy ci nocleg w hotelu, w którym się zatrzymałem, i dziś już o tym nie myślmy.

Nie byłaby w stanie nie myśleć o tym, ale od tak dawna marzyła, żeby uciec przed tym koszmarem, choćby na jedną noc. Może wtedy odzyskałaby dawną energię i determinację.

Spojrzała w jego granatowe oczy i nagle poczuła wdzięczność, że Niall wrócił.

– Spakuję torbę.

ROZDZIAŁ DRUGI

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji

Spis treści:

OKŁADKA
STRONA TYTUŁOWA
PROLOG
ROZDZIAŁ PIERWSZY
ROZDZIAŁ DRUGI
ROZDZIAŁ TRZECI
ROZDZIAŁ CZWARTY
ROZDZIAŁ PIĄTY
ROZDZIAŁ SZÓSTY
ROZDZIAŁ SIÓDMY
ROZDZIAŁ ÓSMY
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
ROZDZIAŁ JEDENASTY