9,90 zł
Badania funkcjonowania ludzkiego mózgu przyniosły więcej pytań, niż odpowiedzi. Z jednej strony, potrafimy coraz lepiej zrozumieć drogi impulsów, w wyniku których otrzymujemy subiektywny obraz świata i naszych decyzji. Z drugiej - coraz mniej rozumiemy, jakim sposobem mózg łączy się z czymś tak podstawowym, jak subiektywne doświadczenie "ja". Czy to, że każdy z nas jest jakimś "ja", stanowi złudzenie? To, co najbliższe nam i - zdawałoby się - najbardziej podstawowe zamienia się w niezgłębioną tajemnicę...
W Najdziwniejszym słowie świata autor przeprowadza nas przez własne wspomnienia, filmy, powieści, dzieła malarskie i prace popularno-naukowe, konfrontując osiągnięcia współczesnej neuronauki z intymną wiarą, że jego (i każdego z nas) świadomość, osobowy charakter, lub, by użyć języka religijnego, dusza, nie jest jedynie iluzją.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 57
1.
Oto historia z gatunku takich, które czasami się zdarzają, ale jeśli znajdziemy je w książce, uznajemy, że autor ma skłonność do kiczu:
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Jest rok 1980, Szklarska Poręba. Osiemnastoletni chłopak – nazwijmy go: Jarko – po raz ostatni w życiu spędza wakacje z rodzicami. W stołówce zauważa pod oknem ładną dziewczynę, jak się wkrótce okaże, nieco starszą od siebie. Dziewczyna – niech ma na imię: Aleksandra – przyjechała na wczasy z koleżanką z pracy i trochę się nudzi; Jarko jest dość miły dla oka, a jego niezbyt zręczne (i trwające prawie tydzień) zabiegi, by ją poderwać, są w gruncie rzeczy ujmujące. Tak oto nudnawe wczasy z rodzicami na kilka dni zamieniają się nastolatkowi w romantyczne wakacje z Aleksandrą. Nie należy sobie za dużo wyobrażać: Jarko, choć to ukrywa, nigdy wcześniej nie miał dziewczyny, a w dodatku jest ministrantem i nawet nieco tylko bardziej namiętny pocałunek wydaje mu się słodkim i strasznym naruszeniem Zasad. Wkrótce turnus się kończy i Aleksandra (z koleżanką) oraz Jarko (z rodzicami) rozjeżdżają się w rozmaite strony Polski. A telefon zamiejscowy – to przecież epoka przedkomórkowa – nie jest zbyt skutecznym środkiem na podtrzymanie znajomości. Toteż choć Jarko, zgodnie z uroczym, ale niemądrym młodzieńczym idealizmem, zdążył już sobie nawyobrażać, że po maturze i studiach ożeni się z Aleksandrą, ich relacja kończy się nawet nie zerwaniem, tylko wygaśnięciem. Usycha.
ROZDZIAŁ DRUGI
Czas nie stoi w miejscu. Jarko jest już dorosłym mężczyzną. Jego życie osobiste zdążyło się mocno pokomplikować, ostatnio znów został sam, i w rezultacie wspomnienie randek z Aleksandrą zaczęło często przychodzić mu na myśl. Jest tyleż zabawne, ile rozczulająco niewinne: nikt nikomu nie zrobił wówczas krzywdy, wszystko toczyło się nieco bajkowo... no i działo się (dla niego) po raz pierwszy. Oczywiście zastanawia się niekiedy, co porabia Aleksandra. Ale nawet gdyby jej numer telefonu był wciąż aktualny (mało prawdopodobne), trudno po dekadzie z okładem dzwonić do kogoś, by zapytać z głupia frant, co słychać. Więc Jarko tego nie robi.
ROZDZIAŁ TRZECI
Mijają kolejne dekady. Jarko został pisarzem i blogerem. Pewnego razu, sprowokowany czyjąś uwagą na Facebooku, że lata osiemdziesiąte były okropne i nie sposób ich miło wspominać, pisze na swojej stronie www tekst o tym, że wprawdzie rzeczywistość społeczno-ekonomiczno-polityczna faktycznie nie dawała się lubić, ale nawet w tych warunkach zdarzały się rzeczy przyjemne (zwłaszcza, jeśli się było młodym). O wczasach z Aleksandrą wstydliwie nie wspomina, ale w ostatniej chwili, już prawie umieszczając gotowy tekst na blogu, postanawia dopisać dedykację dla dawnych znajomych, którzy mu się z tamtą dekadą kojarzą, i na pierwszym miejscu umieszcza wśród nich: „A., poznaną w Szklarskiej Porębie”.
ROZDZIAŁ CZWARTY
Kilka dni później Jarko w komentarzach znajduje wpis internautki, który zaczyna się tak: „To ja jestem A., poznana w Szklarskiej Porębie”, podpisany nieznanym mu nazwiskiem. Nasz bohater w pierwszej chwili myśli, że oto nadarza się okazja, by zadać wreszcie pytanie „co słychać”, z czym zwlekał przez więcej niż trzydzieści lat. Będzie też mógł przesłać dziewczynie wyrazy podziękowania, że w nieprzyjemnych chwilach swojego życia mógł znajdować wytchnienie, wspominając kilka spędzonych wspólnie dni. Ale tymczasem dorobił się paru hejterów, których ma powody podejrzewać o podstępy, a poza tym jest świadomy, że tożsamość osoby, którą się zna jedynie z internetu, jest zawsze wątpliwa. Niby nowe imię i nazwisko Aleksandry łatwo wyjaśnić: wychodząc za mąż, porzuciła nazwisko panieńskie, może też nie lubiła swojego pierwszego imienia i korzystając z okazji, że – powiedzmy – przeprowadziła się do innego miasta, zaczęła używać drugiego. Niemniej równie dobrze może to być ktoś obcy, kto chce sprowokować go do wyznań, a potem je wyszydzić. Dlatego Jarko, żeby być pewnym, że to naprawdę Aleksandra do niego napisała, na adres (widoczny dla niego jako dla administratora własnej strony) pisze mail z prośbą o potwierdzenie, że ona to ona. Pytanie sprawdzające samo się narzuca: Napisałaś, że to ty jesteś „A., poznana w Szklarskiej Porębie”. Jakie imię kryje się pod tym A.? – Na ten mail Jarko nie otrzyma jednak odpowiedzi.