11,99 zł
Ida Montrose, wychodząc za Cesarego Brunettiego, liczyła, że po ślubie mąż pokocha ją tak, jak ona kocha jego. Tymczasem w noc poślubną dowiaduje się, że Cesare ożenił się z nią tylko ze względu na interesy. Zrozpaczona wyjeżdża jeszcze tej samej nocy. Cesare odnajduje ją po czterech latach w Londynie i żąda rozwodu. Jednak gdy Ida podpisuje dokumenty, Cesare uświadamia sobie, że wcale nie chce rozstania…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 149
Annie West
Najlepsze jest przed nami
Tłumaczenie:
Joanna Żywina
Nawę wypełniły pierwsze takty znajomej melodii i szmer zgromadzonych w kościele gości powoli milknął. Nie zapadła całkowita cisza, bo przez muzykę wciąż przebijały szepty i szelest designerskich sukni, gdy ludzie zaczęli się odwracać i patrzeć w stronę wejścia.
Cesare czekał, patrząc prosto przed siebie, jakby napawał się widokiem bogato zdobionego, renesansowego wnętrza. Myślami jednak był zupełnie gdzie indziej. Wracał do wydarzeń, które doprowadziły do dzisiejszej ceremonii. Okoliczności – niektóre do przewidzenia, inne zupełnie nie, ale wszystkie pociągające – pchały go do tej właśnie chwili. Zgromadzony w kościele tłum westchnął i nagle powietrze zdawało się gęstnieć. Zapach bogatych kwietnych dekoracji przybrał na sile, a płomyki białych świec w srebrnych kandelabrach zamigotały. Ksiądz zerknął na niego i Cesare wiedział, że teraz powinien się odwrócić. Jego wzrok powędrował do stojącej pośrodku nawy postaci. Teraz zrozumiał, dlaczego wszyscy wstrzymali oddech.
Ida Montrose wyglądała zjawiskowo i eterycznie, dryfując przez nawę w długiej, zwiewnej sukni, ozdobionej paskami delikatnej koronki. Koronkowy welon skrywał jej twarz i ramiona, widział jednak zza niego jej złote włosy i duże, lśniące oczy.
Wbrew sobie spojrzał w dół, na uroczy zarys jej piersi, ledwie skrytych pod delikatną koronką, i dalej, do talii tak wąskiej, że byłby w stanie zmieścić ją w swoich dłoniach. Suknia podkreślała jej biodra, a potem rozchodziła się pasmami transparentnej, koronkowej tkaniny, czyniąc ją kimś pomiędzy kwietną wróżką a modelką prezentującą bieliznę.
Ciało Cesarego zareagowało adekwatnie. Gorąca fala rozlała się w jego piersi, płynąc prosto do lędźwi. Wstrzymał oddech, wyobrażając sobie, jak jego dłonie torują sobie drogę przez kolejne warstwy koronki, aż do jej satynowej skóry. Pożądanie zapłonęło niczym podlany benzyną ogień. Na karku i wzdłuż linii włosów pojawiły się kropelki potu.
Tak nie mogło być.
Oderwał wzrok od panny młodej i spojrzał na prowadzącego ją mężczyznę. Siwowłosy pan z zadowolonym uśmiechem na twarzy. Fausto Calogero.
Cesare odetchnął powoli, starając się zapanować nad sobą. Nie łudził się, że po dzisiejszym dniu będzie mógł zupełnie zignorować tego człowieka, ale od teraz wszystko się zmieni. Sam się o to zatroszczy.
Para zatrzymała się przy schodach i Cesare znów spojrzał na przyszłą żonę. Stała tak blisko, że widział, jak welon porusza się pod jej oddechem, a bukiet białych lilii i kwiatów pomarańczy drży w jej dłoniach. Głowę jednak trzymała wysoko i patrzyła prosto na niego.
Chciała tego ślubu.
Cesare uśmiechnął się.
Niedługo dostanie to, czego pragnął.
Ida powinna być wykończona. W nocy prawie nie spała, a dzisiejsze formalności ciągnęły się w nieskończoność. Najpierw musiała przejść uważną inspekcję dziadka, który płacił za wszystko, co dawało mu prawo, aby wydawać polecenia na prawo i lewo – fryzjerom, makijażystom, garderobianym i Bogu ducha winnym florystkom, które kręciły się wokół.
Nie przyszło jej do głowy, żeby zasugerować, jak sama chciałaby wyglądać w dniu ślubu. Albo zaprotestować, gdy zobaczyła suknię, dzięki której wyglądała jak parodia dziewiczej panny młodej, za którą dziadek zamierzał ją przebrać.
Z Faustem Calogerem nie warto było się kłócić.
Ślub miał się odbyć w jednym z najstarszych kościołów w Rzymie, po brzegi wypchanym odpowiednio urodzonymi gośćmi z koneksjami, których nawet nie znała. Potem wesele. Godziny uprzejmych rozmów, doskonałego jedzenia, którego nawet nie była w stanie skosztować, i starych win, o których nawet nie słyszała.
Tańczyła, aż zaczęły ją boleć stopy, pozowała do zdjęć, dopóki nie zaczęła drętwieć jej twarz, i dzielnie znosiła spojrzenia ludzi, którzy nie mogli uwierzyć, że Cesare Brunetti ożenił się właśnie z nią.
Ida była jednak zbyt zdenerwowana, żeby myśleć o śnie. Znajdowała się w najelegantszym apartamencie jednego z najsłynniejszych i najdroższych hoteli w Rzymie. Jej mąż natomiast był w pokoju obok. Czekał na nią.
Zadrżała, nie z zimna, lecz strachu.
Nie, to była ekscytacja połączona z oczekiwaniem, od których mrowiła ją skóra, a krew płynęła szybciej. Spojrzała w lustro i zobaczyła, że sutki jej stwardniały, odznaczając się wyraźnie pod koszulką z niebieskiego jedwabiu. Dłonie jej drżały, gdy wygładziła materiał.
Wrażenie było czymś nowym, nie tylko dlatego, że nigdy wcześniej nie miała na sobie tak seksownej koszuli nocnej. Dotyk materiału sprawił, że myślała teraz, jak jego dłonie błądzą po jej ciele. Będą spokojne i powolne czy może gwałtowne i zachłanne? Jej oddech przyspieszył, potęgując napięcie, które zgromadziło się w dole jej ciała jak pulsujący ból.
Ida spojrzała na swoje odbicie i w oczach dostrzegła to samo – gorączkowe oczekiwanie.
Czy dobrze zrobiła rozpuszczając włosy? Opadały na ramiona i nawet to było niczym pieszczota. Czy Cesare zauważy, jak się czuła?
Zmarszczyła czoło i sięgnęła po szlafroczek, zawiązując go mocno w pasie. Pokręciła głową. Gdy tylko Cesare weźmie ją do łóżka, zda sobie sprawę, jak bardzo tego pragnęła. Miała nadzieję, że jej brak doświadczenia nie popsuje pierwszej wspólnej nocy. Cesare, potomek starej greckiej rodziny arystokratycznej, miał wszystko – urodę, pieniądze, magnetyzm i władzę. Mógł też mieć każdą kobietę. Z pewnością miał ich wiele, nawet jeśli utrzymywał swoje miłosne podboje w tajemnicy. Wciąż nie mogła uwierzyć, że wybrał właśnie ją.
Wiedziała, że jej nie kocha, nie była aż tak naiwna. Spotkali się, gdy zaczął robić interesy z jej dziadkiem i, jak wyjaśnił, potrzebował żony.
Ale wybrał właśnie ją. Idę Montrose.
Nie była znaną bywalczynią salonów ani zjawiskową księżniczką. Dla Cesarego Ida była najwygodniejszym wyborem, ale było coś jeszcze. Lubili się i rozumieli i Ida wiedziała, że mogą zbudować na tym udany związek. Gdy patrzył na nią, czuła między nimi silną więź. Gdy o czymś mówiła, naprawdę jej słuchał.
Cesare… jej mąż. Wybrał ją, ponieważ tego chciał.
A ona pragnęła jego.
Teraz należał do niej.
Miała dziewiętnaście lat i w chwili, gdy go poznała, obudziły się w niej wszystkie kobiece pragnienia. Nie miała wcześniej okazji, żeby się spotykać lub poznawać zbyt wielu mężczyzn. Była jednak gotowa, żeby to nadrobić. Nie dlatego, że tak bardzo pragnęła mężczyzny, to nigdy nie był dla niej priorytet. To Cesare sprawił, że zapragnęła odkrywać zmysłowy świat, który mieli razem dzielić.
Ida spojrzała na lewą dłoń – złota obrączka i pierścionek zaręczynowy z brylantem. Wyobrażała sobie, że za parę lat będą się czuć swobodnie w swoim towarzystwie, ale w oczach można będzie dostrzec blask i miłość, którą dostrzegała u rodziców, gdy patrzyli na siebie. Myśl o tym rozpalała w niej nadzieję, która dawno temu umarła. W wieku ośmiu lat straciła rodziców i wciąż za nimi tęskniła.
Wyprostowała się. Zdjęła szlafroczek i odwiesiła go na krzesło, po czym wzięła głęboki oddech i sięgnęła do klamki.
Cesare był w eleganckim salonie, nie czekał jednak na nią na kanapie, lecz stał przy oknie, rozmawiając przez telefon. Jego głęboki głos przywodził jej na myśl ciemną, płynną czekoladę – oblizała wargi, zastanawiając się, jak smakował. Buziak w kościele to zdecydowanie za mało. Zadrżała, czując rosnące podniecenie, i przycisnęła dłonie do ud. Może jednak powinna założyć szlafrok. Cesare wciąż miał na sobie idealnie skrojony ślubny smoking. Nigdy nie widziała go w dżinsach i koszulce, ale wiedziała, że pod eleganckimi strojami krył się silny i energiczny mężczyzna.
Ida spojrzała na jego długie nogi, przypominając sobie, jak jego umięśnione uda ocierały się o nią w tańcu. W jego oczach również dostrzegła ogień. Być może była niedoświadczona, ale nie zupełnie naiwna. Widziała w jego spojrzeniu obietnicę zmysłowych doznań, których nie mogła się już doczekać.
Ida podeszła bliżej, a kroki jej bosych stóp na dywanie były niemal bezszelestne. W końcu mogła do woli rozkoszować się jego widokiem.
Cesare odwrócił się i otworzył szerzej oczy – poczuła satysfakcję. Wyczuł jej obecność i nie potrafił ukryć reakcji.
Odetchnęła z ulgą, widząc, że nie był rozczarowany. Choć koszulka zakrywała ją od obojczyków po kolana, nigdy nie czuła się tak naga.
Cesare zakończył rozmowę i wsunął telefon do kieszeni, przyglądając jej się z uśmiechem.
– Ida.
Tylko tyle. W jego głosie pobrzmiewały tony, od których dostała gęsiej skórki. To z pewnością dobry znak. Nie podszedł jednak do niej. Nie zdjął marynarki ani nawet nie rozluźnił muszki.
Przełknęła ślinę. Czy powinna zaproponować, że sama to zrobi? Poczuła mrowienie w palcach na samą myśl o dotyku. Zbierając w sobie odwagę, podeszła bliżej. Czuła na sobie jego wzrok. Czy podobało mu się to, co widział? Nagle wydała się sobie tak bardzo zwyczajna. Była niska i drobna, a jej krągłości mogły być bardziej zjawiskowe.
Odsunęła jednak od siebie wątpliwości. Przez całe życie słuchała krytycznych uwag dziadka, teraz zamierzała wejść w nowy etap bez tamtego bagażu. Przyszłość należała do niej i Cesarego. Uśmiechnęła się.
Jeszcze nigdy nie była tak szczęśliwa.
Gdy się przed nim zatrzymała, dech zamarł mu w piersi. Jej uśmiech był jak wschód słońca w Toskanii. Wszystko inne zniknęło. Plany, które musiał jak najszybciej wdrożyć w życie, żeby osiągnąć cele. Calogero kontrolujący jego firmę i tym samym życie – wszystko nagle się rozpłynęło w jej cudownym uśmiechu i hipnotyzujących, zielonych oczach.
Była wnuczką Calogera, ale miała twarz jak anioł z obrazu Botticellego i ciało Wenus. Złote włosy opadały falami na blade ramiona. Różowe usta. Delikatne krągłości i aura niewinności, która tak go intrygowała.
To przywróciło go do rzeczywistości. Nie mogła być niewinna, będąc jednocześnie częścią knowań Calogera. Weszła do starego i dumnego rodu Brunettich, a jako wnuczka Fausta i teraz żona Cesarego, czerpała korzyści z manipulacji i spisków jej dziadka.
Cesare odwrócił się i podszedł do kominka.
– Mam ochotę na drinka. Napijesz się czegoś?
Milczała przez chwilę.
– Dziękuję. Poproszę o to samo co ty.
Jej głos był jak zaproszenie do łóżka. Lekko zachrypnięty szept, pełen dekadenckich niedomówień i dwuznaczności, brzmiał, jakby należał raczej do śpiewaczki w zadymionym barze.
Cesare z irytacją stwierdził, że jego ciało reaguje zdecydowanie zbyt mocno, jakby nigdy wcześniej nie miał kobiety. Jakby to on miał dziewiętnaście lat, a ona dwadzieścia siedem. Jakby nie potrafił postępować z kobietami albo nie wiedział, jak niebezpieczne jest uleganie pożądaniu. Z zaskoczeniem stwierdził, że był teraz bliski tego, żeby o wszystkim zapomnieć i rzucić się na nią. Wszystkie emocje, które trzymał przez cały dzień na wodzy, teraz chciały się uwolnić i dojść do głosu.
Świadomość pomogła mu odzyskać kontrolę i pewną ręką nalał wina do dwóch kieliszków. Cesare nie dotarł aż tutaj, żeby ugiąć się pod pierwszą lepszą prowokacją. Nieważne, jak bardzo kuszącą. Wiedział, jak niebezpieczne są skutki utraty kontroli. Gdyby jego ojciec też miał tego świadomość, rodzina nie znalazłaby się w tych okolicznościach.
Odwrócił się z kieliszkami w dłoni, a Ida wciąż stała na środku salonu. Czy zdawała sobie sprawę, że górne światło zamieniało jej włosy w cudowną burzę ognia, odkrywając jednocześnie zarys sutków i ciała pod cieniutką, migotliwą tkaniną?
Z pewnością. Ida była ekspertką w kreowaniu swojego wizerunku. Skromne, pastelowe sukienki przed ślubem podkreślały jej młodość i dawały wrażenie niewinności. Suknia ślubna łączyła w sobie dziewicę i wampa, zupełnie mieszając mu w głowie.
Cesare podał jej kieliszek i sam napił się wina. Znajomy smak pomógł mu się skoncentrować. Wino pochodziło z rodzinnej winnicy, przypominając mu o wszystkim, co kiedyś brał za pewnik.
Niedługo znów tak będzie, jeśli jego plan się powiedzie.
– Idziesz niedługo do łóżka?
Jej głos był czystą pokusą. Spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami – ciekawe, jak często patrzyła tak na mężczyzn, gdy chciała coś osiągnąć?
Cesare Brunetti nie zamierzał jednak tańczyć tak, jak mu zagrała.
– Nie. Muszę jeszcze popracować.
Zmarszczyła czoło. Z irytacją zauważył, że teraz wyglądała jeszcze seksowniej.
– Ale to nasza noc poślubna!
– No i?
Jej rozpacz nie powinna mu sprawiać takiej satysfakcji, ale po wielu stresujących miesiącach nie mógł się powstrzymać, żeby nie poddać się tej małej przyjemności. Ida i jej dziadek sądzili, że mają go w garści, a on będzie im posłuszny jak pies. W sprawie ślubu nie miał nic do gadania, ale mógł kontrolować własne życie seksualne, nieważne, jak silna była pokusa.
Cesare wziął kolejny łyk wina, rozkoszując się jego bogatym bukietem. Odniósł przynajmniej jedno zwycięstwo. Nawet jeśli reszta planów zawiedzie, zabezpieczył winnicę i swoich pracowników. Co do reszty aktywów rodziny Brunetti…
– A… nie chcesz…?
Pokręciła głową, jakby wstydziła się spytać otwarcie. W innych okolicznościach pewnie byłby rozbawiony, ale miał dosyć całej tej maskarady.
– Pytasz, czy nie chcę uprawiać seksu?
Cesare powiódł wzrokiem po jej szczupłym ciele, a potem spojrzał na twarz. Jej policzki płonęły, a na szyi pojawiły się czerwone plamy.
A więc nie była aż tak opanowana.
– Lubię seks – odparł wolno – ale mam swoje standardy.
– Słucham?
Wzdrygnęła się i kilka kropelek wina spadło na jej jedwabną koszulkę.
Cesare pomyślał o tym, to skrywała jedwabna tkanina.
Pragnął jej.
Od pierwszego dnia, gdy stary Calogaro przyprowadził ją, żeby się poznali. Wyglądała zupełnie niewinnie. Od tego czasu pożądanie towarzyszyło mu podczas ich każdego spotkania. Tak jak i dzisiejszego dnia, gdy na oczach całego świata została jego żoną. Jakaś pierwotna część jego natury pragnęła ją posiąść, zapomnieć o udręce ostatnich miesięcy i po prostu zatracić się w niej.
Nie podobało mu się, że tak bardzo jej pragnął. Dlatego właśnie nie mógł, nie powinien ulegać pokusie.
– Nie rozumiem.
Patrzył na nią. Wciąż wyglądała zdecydowanie zbyt apetycznie. Co musi się stać, żeby się pozbył tej słabości?
– Pozwól więc, że ci to wyjaśnię.
Przerwał i spojrzał na jej piersi, które uniosły się, gdy wstrzymała oddech. W przeszłości nie musiał żyć w celibacie i Cesare miewał wiele kochanek, lecz miał swoją dumę.
– Nie zamierzam iść do łóżka z kobietą taką jak ty. Protegowaną kryminalisty, który zniszczył nie tylko moją rodzinę, ale po drodze też wielu innych niewinnych ludzi. Nie dotknąłbym cię, nawet gdybyś była ostatnią kobietą we Włoszech.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji
Tytuł oryginału: Reclaiming His Runaway Cinderella
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2022
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
© 2022 by Annie West
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2024
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A
www.harpercollins.pl
ISBN: 978-83-8342-416-3
Opracowanie ebooka Katarzyna Rek