Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Prezentowany tom dzieli się na trzy części. W pierwszej opisano młodzieńcze lata Napoleona i początki jego działalności. Część druga przedstawia Bonapartego już jako wodza naczelnego. Omówione tu zostały kampania włoska i wyprawa egipska. Ostatnia część pt. "Konsulat" zawiera następujące rozdziały: 18 Brumaire'a, Organizacja rządu konsularnego, Kampania z roku 1800, Pokój w Amiens, Instytucje Konsulatu, Dożywotni tytuł Konsula.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 549
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
© Copyright
Roger Peyre
Wydawnictwo NapoleonV
Oświęcim 2019
Wszelkie Prawa Zastrzeżone
© All rights reserved
Reedycja z 1901 roku
Tłumaczenie:
Władysław Bukowiński
Redakcja:
Artur Gajewski
Redakcja techniczna:
Dariusz Marszałek
Strona internetowa wydawnictwa:
www.napoleonv.pl
Kontakt: [email protected]
Numer ISBN: 978-83-8178-077-3
Napoleon Bonaparte urodził się 15 sierpnia 1769 r. w Ajaccio. Korsyka, od zaledwie kilku miesięcy, należała wtedy do Francji.
Jej losy w wieku XVIII były burzliwe; tylko rządy genueńskie zdołały utrwalić się tam na dłużej. Jednakże około roku 1729 Korsykanie, odznaczający się charakterem niezależnym i dumnym, postanowili odzyskać orężem utraconą wolność. Kilka szczęśliwych wypraw pomogło im do zawładnięcia prawie całą wyspą i do pokonania przemocy Genui. Cała Europa podziwiała odwagę tych dzielnych patriotów, lecz niestety, pod wpływem gorącego dążenia do utrzymania świeżo zdobytych wawrzynów powstańcy korsykańscy wezwali obcej pomocy. Niepokoiła ich Francja; przewidywali, że wcześniej czy później rozciągnie swe panowanie nad ich wyspą, leżącą zbyt blisko jej brzegów: udali się więc po pomoc do Anglików. Ci obiecywali im dużo, nie kwapiąc się jednak pośpieszyć z pomocą orężną, tymczasem Francja, zaniepokojona spodziewaną interwencją, zaczęła od r. 1737 wysyłać oddziały zbrojne na Korsykę, aby rzekomo podtrzymać nominalną władzę republiki genueńskiej. Słaby opór wyspiarzy trwał aż do r. 1768. Wtedy to ks. Choiseulwymógł na Genui ustąpienie Korsyki Francji. Rzeczpospolita miała naprawić w ten sposób kilka błędów politycznych, popełnionych w palącej wówczas sprawie wydalenia jezuitów.
Traktat zawarto 15 maja 1768 r. Jednakże Korsykanie nie zawahali się walczyć sami przeciw potężnemu narodowi, który uważali początkowo za pośrednika. Na ich czele stał od dawna patriota o nieugiętej energii, odznaczający się nie tylko zwykłą w tym kraju niepohamowaną odwagą, lecz i zręcznością polityczną oraz zdolnościami administracyjnymi, które czyniły z niego doskonałego męża stanu. Był to Pascquale Paoli. Przez cały rok trzymał on w szachu armię francuską. Generałowie Chauvelin i Marbeuf nie mogli go pokonać. Zdawało się nawet, że nadejście nowej, liczącej 30 000 żołnierzy, armii pod dowództwem hr.de Vaux podnosi jeszcze nieugiętość ludowego oporu. Pamiętne jest jedno zebranie w klasztorze w Casinca, na którym Paola zaproponował towarzyszom, aby za przykładem bohaterów starożytności przysięgli złożyć życie na ołtarzu ojczyzny. Jan Jakub Rousseau, wybrany prawodawcą Korsyki, wręczając przedstawicielom kraju ułożoną przez siebie konstytucję, oświadczył, że ich mała wyspa zadziwi świat jednym ze swych synów. Współcześni mogli myśleć, że tym przepowiedzianym bohaterem jest Paola, lecz proroctwo Rousseau ziścił naprawdę Napoleon Bonaparte.
Il. 1. Generał Pascal Paoli; na podstawie dokumentu z epoki
9 maja r. 1769 hr. de Vaux odniósł decydujące zwycięstwo pod Ponte Novu. Korsyka utraciła niepodległość, odtąd wyspa ta niepodzielnie należała do Francji.
Wśród najżarliwszych stronników Paolego odznaczył się w pierwszym szeregu młody człowiek, równie dzielny w boju jak pożądany w radzie, któremu towarzyszyła wszędzie żona, jak i on gorąca patriotka. Był to Karol Bonaparte, ojciec Napoleona, zaś małżonka jego nazywała się Letycja Ramolino.
Po zakończeniu wojny, korzystając z amnestii, powrócili oni do Ajaccio. W kilka dni potem urodził się Napoleon. Rodzina Bonaparte, lub Buonaparte, należała do najstarszych na Korsyce. Poszukiwania genealogiczne, przedsięwzięte przez pochlebców po pojawieniu się Napoleona we Włoszech, a zwłaszcza po wyniesieniu go na konsula, dały bardzo ciekawe wyniki. Jedni wyprowadzali to nazwisko od niejakiego pana de Bonpart, zarządzającego więzieniem, w którym zamknięty był słynny Masque de fer. Przypuszczano, że człowiek, znany pod tą legendarną nazwą, był bratem bliźniakiem Ludwika XIV i że poślubił córkę zarządzającego. Dzieci ich nosiły nazwisko matki i w taki sposób powstać miała rodzina Bonapartych. Znaleźli się jednak zręczniejsi dworacy, nie wahający się dowodzić, że rodzina ta pochodzi od Gens Ulpia i od Gens Julia, które dostarczyły cezarów Rzymowi i Konstantynopolowi. Napoleon niewiele sobie robił z tej kłamliwej erudycji. W epoce Cesarstwa dowiódł w pewnym artykule, ogłoszonym w Monitorze, jak mało dba o takie pochlebstwa. „Poszukiwania to są śmieszne: każdemu, kto chce wiedzieć, kiedy powstał dom Bonapartych, odpowiedzieć łatwo: ‘Powstał 18 Brumaire’a’. Jak można w naszym wieku być tak śmiesznym i zabawiać ogół podobnymi głupstwami”. A później odpowiedział cesarzowi austriackiemu, który wyrzucał przyszłemu zięciowi, że ten ukrywa przez zbytnią skromność swe wysokie pochodzenie: „Pragnę być tylko Habsburgiem swego rodu”.
Jest jednak niewątpliwym faktem, że liczne rodziny włoskie nosiły w wiekach średnich nazwisko Bonaparte: gałąź Napoleona pochodzi od domu Cadolinger, który od XI do XIV w. był wiernym sojusznikiem potęgi niemieckiej, sprzymierzonej wówczas ze sprawą ludową, z gminami miejskimi, dążeniem do wyzwolenia, „dobrą sprawą”, i że stąd pochodzi przydomek „buona parte”.
Po przejęciu się ideą niezależności straciła ona wpływ i wielkość: kilku jej członków wstąpiło na służbę do banku Saint Georges i przeniosło się na Korsykę w interesach tego bogatego towarzystwa genueńskiego.
W r. 1767 najważniejszym członkiem rodziny, na której czele stał Karol Bonaparte, był wuj Napoleona, archidiakon Lucjan, przyrodni brat ze strony matki, który został kardynałem Fesch. Z małżeństwa z Letycją Ramolino, zawartego w tym właśnie roku, Karol miał trzynaścioro dzieci, z których przy życiu pozostało ośmioro. Józef, najstarszy, panował potem w Neapolu i w Hiszpanii, drugim był cesarz Napoleon, trzeci, Lucjan, został księciem Cesarstwa, lecz, utraciwszy łaski, nie otrzymał tytułu królewskiego, czwartym i piątym byli Ludwik – król Holandii i Hieronim – król Westfalii. Z trzech sióstr: Eliza została Wielką Księżną Toskanii, Paulina księżną Borghese, a Karolina królową Neapolu.
Całe dzieciństwo spędził Napoleon na Korsyce. Nie sądzimy, aby kraj rodzinny wywarł decydujący wpływ na jego geniusz; przeciwnie, można myśleć, że gdziekolwiek by się urodził, jego rola nie byłaby mniej ważna, gdyby tylko warunki jego życia pozostały te same. Napoleon bardziej jest podobny do Hannibala, Fryderyka II czy Cezara, niż do kogokolwiek ze swego korsykańskiego otoczenia. Nie trzeba jednak zapominać, że wrażenia, jakich w kraju rodzinnym doznawał w dzieciństwie były zupełnie inne, niż te, jakie mógł odbierać współczesny mu młody Francuz. Korsyka była na pół dzika, lecz w tych głębokich dolinach, oddzielonych pasmami trudno dostępnych gór, w tych gminach, tworzących jakby osobne republiki, silnie zakorzenione było uczucie wolności osobistej. Wszędzie toczyły się gorące walki polityczne, oparte często na przechodzącej z pokolenia na pokolenie nienawiści; wszędzie dominowało zamiłowanie władzy, pragnienie wyniesienia siebie lub swej partii, wstręt do pracy fizycznej którą starano się ograniczyć, aby swobodnie oddawać się rywalizacji, której ostateczny cel mógł chwilami wywołać uśmiech na ustach.
Rysem charakterystycznym ubogiej szlachty korsykańskiej było dążenie do urzędów i honorów: była to zarazem główna przyczyna nieporozumień z Genuą.
Jak wielu ze współrodaków, co zresztą na Korsyce nie jest wyjątkowe, Napoleon miał usposobienie pochmurne, charakter gwałtowny i humor kapryśny: od dzieciństwa odczuwał potrzebę panowania. Surowe i rozumne wychowanie macierzyńskie zrównoważyło ten jego nieco dziki i burzliwy temperament. Matka Napoleona była kobietą bardzo zręczną i sprawiedliwa, opiekowała się rodziną z pewną surową czułością i umiała utrzymywać w karbach dziecinne wybryki drugiego syna, obdarzonego nieposkromionym charakterem.
Napoleon był wdzięczny matce i w sposób wzruszający oddał jej sprawiedliwość za to prawdziwie męskie wychowanie: „Powodzenie i wszystko co zrobiłem dobrego, zawdzięczam tylko mojej matce i jej dobrym zasadom; nie waham się twierdzić, że przyszłość dziecka zależy od matki”. I na Wyspie Św. Heleny mówił jeszcze: „Matka moja miała charakter wielki, wyniosły i dumny. Starała się, aby do dzieci przystęp miały tylko uczucia wielkie i wzniosłe. Nienawidziła kłamstwa i uczuć niskich”.
Il. 2. Letycja Ramolino; portret autorstwa barona Gérarda
Tak wzrastał Napoleon, ucząc się trochę pod kierunkiem wuja archidiakona, opanowany od dziecka skrytym uczuciem wygórowanej ambicji, rwąc się wcześnie do ćwiczeń wojskowych. Pośród anegdot, dotyczących jego dzieciństwa, opowiadają między innymi, że wziął pewnego razu udział w niewinnych walkach, jakie staczali chłopcy z miasta z chłopcami z przedmieścia. Pierwsi byli stale zwyciężani. Napoleon, jako mieszkaniec Ajaccio, nie mógł znieść spokojnie takiego upokorzenia. Towarzyszy, którzy zwątpili o zwycięstwie, natchnął nową energią, został wodzem tych małych żołnierzy, „ćwiczył” ich przez kilka tygodni w różnych utarczkach, atakach, uczył odpierać ciosy, wreszcie wyzwał chłopców z przedmieścia na bój, który miał się odbyć w miejscu wybranym przez niego. Tym razem jego armia zwyciężyła. Zauważono nawet, że powodowany uczuciem sprawiedliwości, nie użył w bitwie jedynej armaty, jaką walczący rozporządzali, gdyż nieprzyjaciel nie posiadał dział wcale. Anegdoty takie nie byłyby ciekawe, gdyby dotyczyły kogoś innego, lecz w dzieciństwie ludzi wielkich poszukujemy zwykle rysów charakterystycznych, które cechują ich przyszłość.
Il. 3. Józef Bonaparte; na podstawie dokumentu z epoki
Wykształcenie Napoleona było z początku zaniedbane z powodu pierwszych niepokojów wojny. Nie miał jeszcze dziesięciu lat kiedy z ojcem opuścił Korsykę 9 grudnia 1778 r., aby na lądzie uzupełnić wykształcenie. Karol Bonaparte był jednym z ostatnich obrońców niepodległości narodowej. I on jednak wreszcie uznał władze Francji. Kilka usług wyświadczonych gubernatorowi wyspy, niejakiemu panu de Marbeuf, zapewniły mu jego względy i dzięki temu poparciu mógł starać się o umieszczenie starszego syna Józefa w jakimś urzędzie a Napoleona w wojsku. Przyjechawszy do Francji, umieścił obu synów w kolegium w Autun. Tu Napoleon musiał borykać się z trudnościami języka francuskiego, którego znał ledwie początki i usiłował pozbyć się akcentu włoskiego, bardzo wydatnego wówczas w jego mowie. Przebywał tam tylko trzy miesiące. Przez ten czas Karol Bonaparte, przebywający wtedy w Paryżu jako deputowany szlachty korsykańskiej przy królu Francji, starał się usilnie skorzystać z wpływów swych protektorów, aby umieścić syna w szkole wojskowej w Brienne. W tym celu przedstawił władzom wojskowym autentyczne dowody odwiecznego szlachectwa: był to wtedy warunek niezbędny do dostania się do rzeczonej szkoły. Wreszcie w kwietniu 1779 r. Napoleon został przyjęty w charakterze stypendysty.
W ówczesnych rejestrach szkolnych odnajdujemy krótką wzmiankę: „Napoleon Bonaparte wstąpił do szkoły wojskowej w Brienne-le-Château w wieku 9 lat, 8 miesięcy, 5 dni. Spędził tu 5 lat, 5 miesięcy, 27 dni i wystąpił, mając lat 15, aby udać się do szkoły wojskowej do Paryża” (25 kwietnia 1779 r. – 17 października 1784 r.).
W szkole w Brienne przebywało wówczas 110 uczniów. 50 z nich pobierało nauki kosztem króla, płacącego po 600 liwrów rocznie od każdego, a 60 było na utrzymaniu rodziców, którzy płacili po 700 liwrów. Szkołę utrzymywali reformaci. Zakonnicy ci, rozporządzający skromnymi dochodami, nie mogli opłacać wybitnych profesorów, toteż wykształcenie w ich zakładzie nie stało nigdy na wysokim poziomie. Program obejmował: naukę czytania, pisania, geografię, zasady łaciny i matematykę. Tylko ta ostatnia wykładana była w szerszym zakresie. Podczas pięcioletniego pobytu w Brienne, daleko od Korsyki i rodziny, charakter Napoleona uległ zmianie, co stwierdził później sam cesarz.
Przybył tu ze skłonnością do niepokoju i smutku, z dumą, przechodzącą łatwo w rozdrażnienie i zły humor, z wyraźnym zamiłowaniem do samotności. Z początku żartowano z jego trudnej wymowy, włoskiego akcentu, ortografii, która zresztą zawsze pozostała nieprawidłowa, jego wyglądu pochmurnego i surowego: lecz wkrótce stałość charakteru, cierpliwość w przełamywaniu pierwszych trudności, a więcej jeszcze to, że nie puszczał płazem żadnej obrazy, a za szyderstwo odpowiadał ze swej strony drwinami, zjednały mu sympatię nauczycieli i szacunek towarzyszy, z pośród których wyróżnił Desmazy’ego, Godina, Nausouty’ego, Phelipeaux iBourrienne’a. Młody Bonaparte nie mógł znosić obejścia, przynoszącego mu ujmę. Pewnego dnia dozorca oddziału skazał go na przywdzianie sukmany i jedzenie obiadu na klęczkach, na progu refektarza. Kara ta wywołała u malca atak nerwowy z torsjami. Przełożony, który właśnie przypadkiem przechodził tamtędy, uwolnił go od kary i uspokoił dobrotliwie malca, nie znoszącego poniżającego traktowania.
Il. 4. Księżniczka Bonaparte (Paulina?); obraz Prud’hona na podstawie fotografii Braun
Napoleon lubił samotność; szukał jej zwłaszcza do pracy; toteż wkrótce, pomimo że przybył do szkoły źle przygotowany, został jednym z prymusów. Jego umysł dążył już do zrozumienia i poznania wszystkiego, interesowały go dzieła najrozmaitsze i najtrudniejsze, niedostępne dla zwykłych umysłów w jego wieku. Czytywał wszystkie książki jakie tylko mógł dostać: autorów starożytnych, dzieła historyczne, geograficzne czy naukowe, i chociaż dyscyplina szkolna sprzeciwiała się temu, nie wahał się, dla zaspokojenia ciekawości, czytać książek w szkole zabronionych. Bystra jego pamięć była zarazem bardzo stała, wyobraźnia ze swej strony karmiła się chętnie dokonanymi przez umysł odkryciami, układała je na swój sposób i nasuwała mu nieraz różne nadzwyczajne, a często zagmatwane, myśli. Nauczyciele i towarzysze nie rozumieli często tego, co Napoleon mówił.
Towarzystwo innych dzieci mało go pociągało: duma jego cierpiała, że, jako stypendysta, znajdował się na łasce króla. Pozbawiony przyjemności, jakich używali jego towarzysze, żywił względem niektórych pewne uczucie goryczy. Pisał między innymi do swego ojca: „Brienne, 6 kwietnia 1783 r. Mój ojcze, jeśli Ty lub protektorowie moi nie możecie dostarczyć mi środków godniejszego utrzymania., to wezwij mnie z powrotem do siebie; jestem już zmęczony okazywaniem ubóstwa i widokiem zuchwałych uśmiechów uczniów, którzy przewyższają mnie tylko pod względem majątkowym, gdyż żaden z nich nie ma pojęcia nawet o wielkich uczuciach, które mnie ożywiają! Jak to, ojcze, czyż syn Twój ma być wiecznie pośmiewiskiem paru dobrze urodzonych gburów, którzy dumni z przyjemności, jakich używają, urągają z uśmiechem mojemu niedostatkowi! Nie, ojcze, stanowczo nie, jeśli los mój polepszyć się nie może, zabierz mnie z Brienne; oddaj mnie, jeśli trzeba, do rzemiosła, niech widzę wokół równych sobie, a potrafię być wśród nich pierwszym. Możesz sądzić z tych słów o mojej rozpaczy, lecz, powtarzam, wolę być pierwszym w fabryce niż znanym artystą w Akademii. Wierz mi, ojcze, że listu tego nie podyktowało mi próżne pragnienie kosztownych zabaw, nie przepadam bynajmniej za nimi. Pragnę tylko pokazać moim towarzyszom, że i ja mogę je mieć”.
Il. 5. Dzieciństwo Napoleona; litografia Horacego Verneta
List ten podpisany był tak, jak wówczas podpisywał się stale: „Bonaparte, kadet”. Miał wtedy lat 13. Zwraca uwagę zdanie: „Wolę być pierwszym w fabryce, niż znanym artystąw Akademii”. Czyżby słyszał już wtedy o słowach Cezara: „Wolę być pierwszym na wsi, niż drugim w Rzymie?”. Tak czy inaczej, długo zachował żal zwyciężonego Korsykanina do nowej ojczyzny: nie uznawał się jeszcze za Francuza. Paoli był w jego oczach bohaterem; nie pozwalał znieważać wobec siebie wielkiej idei niepodległości korsykańskiej. Pewnego dnia podczas obiadu u przełożonego, kilku profesorów, znając jego przekonania, poczęło ganić Paoliego. „Paoli”, odrzekł na to jego młody rodak, „był wielkim człowiekiem. Kochał swój kraj, a ja nigdy nie przebaczę mojemu ojcu, który był jego adiutantem, że przyczynił się do połączenia Korsyki z Francją; powinien był podzielić jego los lub zginąć”.
Jednakże około r. 1783, pod koniec pobytu w Brienne uwidacznia się w charakterze Napoleona przygotowywana od jakiegoś czasu zmiana. Przestał być smutnym i powściągliwym; dzikość ustąpiła miejsca niezwykłej wylewności. Uszczęśliwiony obfitą w owoce pracą, zachwycony życiem, otwierającym się przed nim, woła: „Dla myśli mojej Brienne jest ojczyzną”, i, jak się wyrażono: „przebaczył Francji, która stała się mu matką”. On sam tak mówił o sobie: „Umysł mój poczynał fermentować, czułem potrzebę nauki i wiedzy. Pochłaniałem książki. Wkrótce w szkole mówiono tylko o mnie, podziwiano mnie, zazdroszczono mi, zdawałem sobie jasno sprawę ze swych sił, cieszyłem się swą przewagą”.
Il. 6. Bonaparte w Brienne; rzeźba Rocheta, muzeum w Wersalu
W tym czasie Napoleon przeznaczony został do słuchania wykładów w szkole wojskowej w Paryżu. Przysłany przez ministra inspektor wybierał z 12 szkół królewskich we Francji uczniów, zasługujących na to, aby ich kształcić wyżej. Inspektorem takim był wówczas kawalerde Kéralio, dawny oficer, którego charakter, pełen godności i łaskawości, umysł wzniosły i wykształcony, patriotyzm wzniosły i udzielający się, wywierały wpływ dodatni na młodych ludzi, oddanych jego opiece. Dowiódł wielkości swego uzdolnienia w artykułach, umieszczanych w Journal des Savantsi wybitnych dziełach z historii politycznej i wojskowej, dzięki którym został członkiem Akademii. Uderzony został odpowiedziami Napoleona, dzielnością jego umysłu i niezwykłymi zaletami, jakich już złożył dowody. Wprawdzie uczeń odpowiadał świetnie tylko z matematyki i nauczyciele chcieli zatrzymać go jeszcze przez rok u siebie; lecz kawaler de Kéralio sprzeciwił się temu: „Wiem co robię”, odrzekł, „zabierając tak wcześnie tego młodzieńca do Paryża; postrzegam w nim iskrę, o którą nie można być zatroskanym”.
Bonaparte opuścił Brienne z następującym świadectwem, mniej pochlebnym od słów głównego inspektora:
„Pan de Bonaparte (Napoleon), ur. dnia 15 sierpnia r. 1769, wzrost 159 cm. Budowa ciała dobra. Charakter uległy. Zdrowie znakomite. Skończył cztery klasy. Uczciwy i wdzięczny. Sprawowanie wzorowe. Odznaczał się zawsze zamiłowaniem do matematyki; umie nieźle historię i geografię. Słaby w ćwiczeniach salonowych. Zasługuje na przejście do szkoły w Paryżu”.
Napoleon przybył do Paryża w październiku r. 1784. Szkoła Wojskowa nie była wówczas trzymana surowo: młodzi uczniowie musieli uzupełniać jeszcze wykształcenie początkowe, toteż ćwiczenia techniczne były zaniedbane.
Bonaparte wykazał tam taką samą pilność i zapał do pracy, czytał dalej autorów starożytnych, wojskowych i innych, biorąc mały udział w przyjemnościach światowych i hucznych rozrywkach, jakie w stolicy znajdowali jego towarzysze. Korzystając z dużej swobody, niektórzy, w niewielkiej co prawda liczbie (gdyż mało tam było bogatych), roztaczali przepych, nie licujący ze stanowiskiem prostych żołnierzy, przyszłych oficerów. Bonaparte był tym zgorszony, wolałby, aby przywileje losu nie dawały odczuć różnicy między tymi młodymi ludźmi, którzy równi byli przynajmniej wspólnym dążeniem do przyszłej kariery. Uczucie to skłoniło go nawet do zredagowania projektu surowej reformy, przedstawionego inspektorowi szkoły. Prośba przeszła niepostrzeżenie, lecz uczeń po dojściu do władzy przypomniał ją sobie później i zreorganizował szkoły wojskowe na zasadzie ówczesnego planu.
W Paryżu pozostał tylko przez rok. I tutaj nauczyciele wkrótce go wyróżnili. Jeden z nich orzekł o nim:
„Korsykanin z pochodzenia i charakteru, dojdzie daleko, jeśli okoliczności sprzyjać mu będą”. Był on, zdaniem wszystkich, pierwszym matematykiem w szkole, a wtedy już matematyka wchodziła w modę. Pedant, który niegdyś przytaczał przy każdej sposobności zdania łacińskie, dążył teraz, jak to zauważył Vaublanc, do poznania geometrii i algebry. Formuły abstrakcyjne weszły w użycie w krasomówstwie i w rozprawach akademickich. W sierpniu r. 1785 Napoleon zdawał egzamin w obecności znakomitego Laplace’a i otrzymał dyplom porucznika. Zaliczony został do pułku artylerii z Fère, stacjonującego w Walencji w Delfinacie.
Tak więc, Napoleon, oficer w 16-tym roku życia, wysłany został do małego miasta prowincjonalnego bez środków i bez poparcia. W owym czasie w pułkach bywało znacznie więcej oficerów niż tego wymagała potrzeba, egzystencja tych, którzy nie posiadali majątku, nie była ani świetna, ani łatwa. Zdaje się, że w Walencji wszyscy znajdowali się W tym smutnym stanie. Toteż Bonaparte nie był zmuszony cierpieć z powodu zbyt skromnego żołdu. Przeciwnie, należał do oficerów zamożniejszych, gdyż otrzymywał od rodziny 1200 fr. Z raportów i notatek, pozostałych z czasów jego pobytu w Walencji, dowiadujemy się, że starał się wypełniać dokładnie wszystkie obowiązki swego stanowiska, przestrzegał pilnie dyscypliny i poddawał się z rezygnacją lekkim przykrościom swego powołania.
Wkrótce zaznajomił się ze wszystkimi szczegółami swych obowiązków i zwierzchnicy uznali go za najpilniejszego i najzdolniejszego spośród oficerów. W Walencji poznał Montaliveta, Collina de Sussy, Sorbiera, Lariboisière’a i Hédouville’a, o których nie zapomniał, stanąwszy na szczycie potęgi, i którym powierzył z czasem najważniejsze stanowiska w administracji, wydziale wojskowym lub w dyplomacji. Tam również wziął po raz pierwszy udział w życiu światowym i w przyjemnościach, jakich ono dostarcza.
W świeżo wydanych dziełach zwracano z upodobaniem uwagę na brak taktu, pogardę grzeczności i dobrego tonu i żołnierskie obejście się Napoleona, wskutek czego nawet na tronie zdradzał on egoizm despoty i gburowatość parweniusza. Prawdopodobnie czytelnik pamięta o tym dobrze, nie można więc pominąć tej kwestii milczeniem. Chociaż jest to kwestia podrzędna, o ile dotyczy takiej jednostki, należy jednak przypomnieć, że świadectwa współczesne przedstawiają Napoleona w świetle zupełnie odmiennym i że dowody takie spotykamy często u tych samych autorów, z których niektórzy wyprowadzają wnioski przeciwne. Tymczasem nawet wśród najwybitniejszych oficerów ówczesnych, pochodzących ze sfery arystokracji, nie ma prawie ani jednego, którego by nie można było osądzić równie surowo.
Il. 7. Bonaparte, porucznik artylerii; obraz pędzla Greuze’a (fot. Braun)
Bonaparte otrzymał w ogóle takie samo wychowanie, jak inni współcześni mu młodzieńcy pochodzenia szlacheckiego. A co nie ulega wątpliwości, to zwiększający się coraz bardziej urok czy powab, jaki w ciągu całej swej kariery wywierał na wszystkich otaczających, niezależnie od ich pochodzenia i stanowiska. Najbardziej dystyngowane i uwielbiane przez wszystkich kobiety nie pozostawały dla niego nieczułymi. Zapewne to prawda, że zachował się brutalnie względem kilku z nich. Nie pozwalał, aby kobiety wywierały wpływ polityczny, drażniły go te, które przywłaszczały go sobie, choćby tylko pozornie.
Zawinił zwłaszcza ogromnie, wypowiedziawszy walkę najznakomitszej z nich. Nie miał czasu do stracenia na strategię salonową, lecz gdzie można znaleźć uczucia, wypowiedziane w sposób bardziej młodzieńczy, czulszy i namiętniejszy, niż w listach głównodowodzącego Armią Italii do Józefiny...?
A z drugiej strony mamy wiele dowodów z różnych okresów życia Napoleona, że prawie zawsze starannie unikał skandali publicznych, które kompromitowały Ludwika XIV i nie dodały uroku Ludwikowi XV, i nie pozwolił żadnej osobie, nie należącej do rządu, wywrzeć poważniejszego wpływu na ogólny bieg spraw. Nie zawadzi zresztą przypomnieć myśli Montaigne’a, że niebezpiecznie jest czyhać zbyt długo i zbyt często na różne drobiazgi wielkich ludzi. Pewne jest, że porucznik artylerii Bonaparte przyjęty został bardzo dobrze przez towarzystwo w Walencji. Jego charakter stracił już cierpkość dawnych lat, akcent stał się bardziej francuski, zachował jednak pewną kadencję włoską, przyjemną i miłą, rozmowa jego była zręczna i giętka, podsycana zawsze ognistą i bujną wyobraźnią. P. de Salvandy daje nam wizerunek Napoleona z tej epoki. Ma on wprawdzie na celu wywołanie efektu i za bardzo już w nim widać, że młody porucznik będzie później Napoleonem, lecz w całości zgadza się on zadziwiająco z obrazem Greuse’a, który podajemy w reprodukcji:
Il. 8. Księżniczka Visconti; na podstawie portretu autorstwa barona Gérarda (Luwr)
„Młodego oficera korsykańskiego wyróżniał styl wypowiedzi zwięzły i lakoniczny, lecz pełen dowcipu, dojmujący, nieraz świetny. W tym czasie nic nie zapowiadało w nim tej piękności klasycznej, którą odznaczał się w lat 20 później, a o jakiej świadczą monety z czasów Cesarstwa, miał tylko niepospolite rysy i wyraz twarzy. Małego wzrostu, lecz trzymający się prosto i wysmukle, zdradzał postacią samą mieszaninę stanowczości, porywczości i powagi, które go czyniły niepospolitym. Cera żółtawa, policzki wklęsłe, niezwykła chudość – miały w sobie coś pociągającego; przejawiała się jedna z tych dusz, o których mówi porównanie: klinga przebija pochwę. Skłonność do zamyślenia malowała się w samej twarzy. Rozmowa z nim kazała zapomnieć o dumnym tonie, gdyż łatwo przebaczyć dumę, jeśli opiera się ona na wewnętrznej treści człowieka, a nie na tym, co leży poza nim. Głowa jego była za wielka w stosunku do ciała, lecz dysproporcje te wynagradzało szerokie i szlachetne czoło, oraz oczy i usta, odznaczające się w chwilach dobrego humoru niewypowiedzianym urokiem, a w gniewie przerażającą urodą”.
W Walencji Napoleon znalazł zwłaszcza miłe przyjęcie w domu pani du Colombier. Opowiadał sam, że zajął się wówczas gorąco jedną z córek tej pani, na niewinnej wycieczce zamiejskiej, którą wspominał jeszcze na Wyspie Św. Heleny. Lubił również wywoływać w duszy obraz panien de Laurencin i de Saint-Germain, z których ostatnia poślubiła p. de Montalivet. Nie pogardzał nawet powodzeniem, wypływającym z tzw. „talentów towarzyskich”. Poznał więc świat, polubił go i umiał mu się podobać. Wkrótce potem dane mu było wytrzymać poważniejszą próbę światową. W r. 1787 spotykamy go w Paryżu, gdzie podczas długiego urlopu uczęszczał do kilku ostatnich salonów z czasów dawnego rządu, stanowiących doskonały typ dowcipnej elegancji. „Napoleona”, piszeSégur, „zauważono. W towarzystwie wojskowym wyróżniały go pierwszeństwo, oddawane mu przez zwierzchników, władza, wyższa niż jego stopień wojskowy i zazdrość mu równych, to samo miało miejsce w świecie, gdzie poszukując godziwych przyjemności i doborowego towarzystwa, przyjmowany był chętnie, wyróżnił się i czuł się dobrze”.
Il. 9. Józefina Grassini; na podstawie obrazu pani Vigée-Lebrun
To świadectwo człowieka, którego rodzina należała do dawnego dworu, a którego umysł nacechowany był subtelnością dawnych czasów, zasługuje na uwzględnienie. Nie należy więc dziwić się, że później generał Bonaparte, naczelny wódz Armii Italii, potrafił wzbudzić swą kurtuazją i uprzejmym obejściem podziw wybitnych osobistości cudzoziemskich: książąt, ambasadorów, generałów, kardynałów i monarchów, z którymi się zetknął. Do grzeczności takiej nie przyzwyczaiła ich większość innych generałów Republiki.
Podczas wyprawy włoskiej poruszył on wyobraźnię wielu cór Italii. Piękna księżna Visconti, której portret namalowany przez Gérarda znajduje się wLuwrze, starała się usilnie zająć wodza swoją osobą, co prawda bezskutecznie, gdyż był on wówczas zbyt zajęty Józefiną. Księżna Visconti zwróciła więc swoje usiłowania w stronę generała, zajmującego drugie miejsce w armii, czyli w stronę Louis-Alexandre’a Berthiera. „Trzeba przyznać”, mówił Stendhal, „że z tej strony powodzenie jej było zupełne. Uczucie to było jedynym celem życia Berthiera aż do śmierci, która nastąpiła w 19 lat potem”. Grassini, najsławniejsza i najpoważniejsza śpiewaczka współczesna, pokochała Bonapartego miłością gorącą, która okazała się znacznie trwalszą od uczucia księżnej, jeżeli wierzyć jednemu ustępowi z Pamiętników o cesarzowej Józefinie:
„P. Grassini mówi po francusku w sposób oryginalny, lecz niezmiernie miły. Akcent włoski dodaje jej słowom wiele uroku i byłaby wielka szkoda, gdyby mówiła inaczej. Pewnego razu, zatrzymana w okolicy Neapolu przez zbójców, chciała ich z początku wzruszyć, jednak widząc, że to na próżno i że oni w dalszym ciągu przeszukują powóz, przemówiła do nich swym akcentem włoskim: ‘Oh, je vous en prie, mes bons brigands, prenez tout, ce que je pous sède, mais laissez moi, je vous en prie, oune chose, que j’aime plous que vous ne pouvez faire, c’est le pourtrait de notre cher gouvernement. Je ne veux pas les diamants, mais laissez-moi le pourtrait’.Zbójcy połamali i zachowali sobie istotnie oprawę medalionu, w którym znajdował się portret Napoleona, i oddali jej ten ukochany wizerunek, co nazywała następnie bardzo pięknym rysem ich charakteru”.
Il. 10. Pani de Staël; na podstawie portretu pędzla barona Gérarda
Najznakomitsza bezsprzecznie kobieta stulecia, madame de Staël, tylko na skutek opowiadań o rycerskich czynach Bonapartego we Włoszech, poczuła uwielbienie dla tego cudownego wodza. Lavalette, który był wówczas jego adiutantem, wysłany do Paryża z powodu 18 fructidora, opowiada w swych pamiętnikach o obiedzie, na którym był z p. de Staël u Talleyranda. „Podczas całego obiadu”, pisze, „oddawała ona zwycięzcy włoskiemu pochwały z zapałem i uwielbieniem. Wstawszy od stołu, towarzystwo skierowało się do gabinetu, w celu obejrzenia portretu bohatera; kiedy cofnąłem się, aby przepuścić p. de Staël, ona rzekła: ‘Czyż mogłabym przejść pierwsza przed adiutantem Bonapartego’”.
Po powrocie Napoleona z Włoch przedstawiła mu się na wieczorze, wydanym 3 stycznia 1798 r. przez ministra spraw zewnętrznych Talleyranda w pałacu ministerstwa, dawnym pałacu Galliffeta, przy ulicy du Bac. Starała się o jego hołdy. Była namiętną wielbicielką sławy i potęgi. Geniusz p. de Staël mógł zapewnić jej sławę, lecz czyż nie byłaby ona trwalsza i pewniejsza, gdyby potomność mogła łączyć jej imię z imieniem Bonapartego? Jej samej dążyć do władzy nie było wolno, a któż łatwiej mógł jej zapewnić władzę od zwycięzcy Włoch, którego zamiary zdawała się w części odgadywać. Napoleon nie urzeczywistnił ściśle tego, czego ona oczekiwała po nim dla siebie samej i dla Francji, dla której pragnęła konstytucji, podobnej do angielskiej.
Jednak w licznych jej żalach i napaściach, pomimo ogólnie wzniosłego tonu, łatwo odnaleźć wiele rysów, świadczących nie tyle o niechęci przeciwnika politycznego, ile o nienawiści istoty zawiedzionej. Jeżeli możemy ufać korespondencji księżniczki Turkiestanow z pewnym Francuzem, nazwiskiem Christin, ogłoszonej niedawno w Rosji, podczas największej tyranii Napoleona p. de Staël przerywała wywołane wygnaniem skargi okrzykiem: „Ach, gdyby on chciał mnie poślubić, jakże chętnie przebaczyłabym mu wszystko zło, jakie mi wyrządził”. „A gdy wyraziłem oburzenie z powodu tak szalonego życzenia”, opowiada wyżej wymieniony p. Christin, „ona odrzekła: ‘Czyż pan sądzi, że nie poświęciłabym wszystkiego, aby widzieć Francję u moich stóp?’”. Korespondencja, z której czerpiemy tę anegdotę, nie odznacza się życzliwością dla p. de Staël, pomimo przyjaznych słów, poświęconych jej po śmierci. Zresztą autor nie daje zbyt wysokiego pojęcia o swoim umyśle, wyrzucając „nieszczęśliwą manię” pisania książek kobiecie, która stała na czele ruchu umysłowego XIX stulecia; ale pomimo iż traktuje on zbyt serio zwykły kaprys znakomitej autorki, można tam w głębi odnaleźć uczucie prawdziwe, które zasługiwało na wspomnienie.
Jakiekolwiekprzyjemności światowe, którym Bonaparte mógł w początkach swej kariery poświęcać więcej czasu, niż to robił później, nie absorbowały go nigdy, nie mogły one zaspokoić jego umysłu, żądnego zawsze wiedzy.
Towarzysze młodości pamiętali go skromnego, nie dbającego o ubiór, sypiającego mało, a wobec zdarzającego się braku pieniędzy, żyjącego ubogo, często ze szkodą dla zdrowia, np. samym mlekiem, „lecz bez zaciągania długów, bez narzekań, znosząc biedę wesoło i z godnością i odznaczając się zawsze rzetelnym zamiłowaniem pracy”. Zmieniając mieszkanie, starał się przede wszystkim o spokój, sprzyjający jego zajęciom. Ruchliwość jego umysłu była ogromna i kierowała myśl Napoleona ku różnorodnym dziedzinom: interesował się w równej prawie mierze rozmaitymi przedmiotami: dziełami filozoficznymi, historycznymi, polityką a nawet teologią. Czytał wszystko i o wszystkim wydawał własny osąd oryginalny, a często głęboki. Zachowano spis pierwszych jego prac: są to notatki o Lavaterze, to znowu rozprawa o Platonie. Rousseau, roznamiętniający umysły współczesne, nie mógł być zapomniany. Jednakże Bonaparte wyrzuca mu surowo, że obiecywał ludziom szczęście, niemożliwe do osiągnięcia. Napoleona zajmują również pytania z dziedziny medycyny, matematyki i fizyki. Pisze poezje i zachwyca się świeżo przetłumaczonym Wertherem, którego przeczytał aż sześć razy i za przykładem bohatera książki pogrążył się w melancholii.
Co więcej, zaczął rozmyślać o samobójstwie i na swój sposób przerabiał monolog Hamleta; w jego dzienniku czytamy pod datą 3 maja 1786 r.: „Wiecznie samotny pośród ludzi wracam, aby marzyć sam ze sobą. W którą stronę zwrócił się dzisiaj mój smutek? Myślę o śmierci”. Uspokaja się na chwilę na wspomnienie swoich i ukochanej Korsyki, a potem dodaje: „Jakież szaleństwo pcha mnie więc do pragnienia zguby? Jeśli muszę umrzeć, czyż nie lepiej odebrać sobie życie? Jak ludzie dalecy są od natury, jak są źli, podli i nikczemni!”. Nieszczęścia ojczyzny, uciśnionej Korsyki, były dla niego „nowym powodem ucieczki z kraju, gdzie”, mówi on, „muszę z obowiązku wielbić ludzi, których powinienem nienawidzić. Życie jest mi ciężarem, gdyż ludzie, z którymi będę prawdopodobnie przebywał zawsze, mają zwyczaje tak odmienne od moich, jak światło księżyca różne jest od słonecznego. Nie mogę żyć, jakbym pragnął i dlatego wszystko jest mi wstrętne”.
To uczucie zniechęcenia opuściło Bonapartego z chwilą, w której wziął udział w wielkim ruchu rewolucji, kiedy czyny zastąpiły, a wkrótce i prześcignęły marzenia. Jego melancholia przejawiała się jednak w stałym upodobaniu do poezji rzekomego autorstwa Osjana, sparafrazowanego przez Macphersona, a przetłumaczonego przez Letourneura w r. 1777. W dawnym muzeum monarchów, rozproszonym od kilku lat, a które powinno było być zachowane ze względu na swe znaczenie dla historii, można było oglądać egzemplarz tego tłumaczenia, należący niegdyś do Napoleona. Zniszczona okładka i brzegi książki dowodziły, że była ona często czytana w podróży i na wojnie. Na pamiątkę Osjana syn Pauliny Bonaparte i generała Leclerca oraz syn Bernadotte’a otrzymali od Bonapartego, ich ojca chrzestnego, imiona Dermida i Oskara.
Napoleon, jako młody oficer artylerii, pracował tak gorączkowo, że obchodził się z łatwością bez snu, spędzając całe dnie na rozmyślaniach i pracy. Opowiadają, że przestudiował prawo w niezwykły sposób. W czasie dyskusji nad kodeksem cywilnym wzbudzał podziw w radcach stanu, prawnikach z zawodu, dokładnością i obfitością swoich cytatów. Rozprawiał o Digestach nie po dyletancku, lecz jak człowiek, który je przestudiował dokładnie. Podziwiano tak niezwykłą wiedzę u generała. Wtedy opowiedział, że, będąc pewnego razu zamknięty w kozie na kilka dni, znalazł tam przypadkiem olbrzymi egzemplarz Pandektów, zabrał się więc do czytania, a że przedmiot ten zainteresował go bardzo, czytał więc dzieło bez wytchnienia w dzień i w nocy i zapamiętał dokładnie wszystkie wyjaśnienia prawne.
Te zajęcia z czasów młodości Napoleona noszą jednakowy charakter: wszystkie są co najmniej wolne od banalnej pospolitości. Odznacza się on zawsze obfitością planów, dobrze pomyślanych, lecz tłoczących się nieco bezładnie. Od pierwszego rzutu rodzą się w jego umyśle potężne, choć niepowiązane ze sobą idee. Spotykamy w nim wszędzie rysy wspaniałe obok błędów smaku i pospolitych omyłek. Styl Napoleona jest gorący i błyskotliwy, jednak grzeszy często emfazą, tak zwykłą wówczas u wielu pisarzy! Czasami zapominał on o gramatyce i ortografii, lecz są to zbyt drobne braki, aby podnosić je u pisarza, którego listy, proklamacje i opowiadania wojenne pozostały wzorem!
Il. 11. Dom rodziny Bonaparte w Ajaccio
Uważamy za potrzebne przytoczyć tutaj spis pierwszych pism Napoleona, gdyż da on najlepsze pojęcie o ogromnej ruchliwości tego umysłu. W r. 1785, mając lat 16, ułożył Projekt reformy szkół wojskowych. Potem pisze Romans korsykański, którego treść przedstawia dramatyczną historię Vaniny d’Ornano i Sampiera; inna mała praca to Hrabia d’Essex; Maska prorocza – jest to baśń wschodnia; oprócz nich: Rozmyślania o samobójstwie, Dialog o miłości. Prace te powstały między r. 1784 a 1786, a jednocześnie Napoleon pracuje nad Rozprawą o sposobie przygotowywania armat do wyrzucania bomb i pisze swe uwagi O liniach cykloidalnych, a niezależnie od tego wszystkiego zajęty jest robieniem komentarzy i wyciągów z najrozmaitszych autorów: Platona, Strabona, Herodota. Diodora Sycylijskiego, Mably’ego, Filiangieriego, Neckera, Adama Smitha itd., oraz z historii wszystkich krajów. Jednak już wkrótce zacznie badać sprawy aktualniejsze. Zajmie go przede wszystkim polityka. Znaleziono plan Rozprawy o władzy królewskiej, którą pisał w Auxonne, pod koniec r. 1788. Działo się to w przededniu Rewolucji. Bonaparte przyjął z zachwytem wieść o pierwszych poruszeniach.
Jego dusza szlachetna i niezależna poddawała się gorącym podmuchom wolności, które wstrząsały wówczas Francją. W Walencji i Auxonne, gdzie jakiś czas bawił, brał udział w manifestacjach ludowych na cześć prac Konstytuanty. Tworzyły się tam kluby na wzór paryskich; należał do nich i przemawiał tam gorąco. Jego pułk oddany był sprawie Rewolucji, a Napoleon przygotował regulamin stowarzyszenia, zwanego de la Calotte, które obejmowało wszystkich niższych oficerów korpusu, począwszy od kapitana.
Początek tego stowarzyszenia koleżeństwa i pomocy wzajemnej sięga ostatnich lat panowania Ludwika XIV, gdy W samych przedpokojach królewskich, wśród oficerów jego gwardii, utworzył się związek „swobodnie pijących” i „wesołych żartownisiów” (réunion de francsbuveurs et de gais raileurs). Przybierając zawsze ton żartobliwy i nie cofając się przed dziwacznością, pozwalali oni sobie napadać na cały świat i wszystkie jego sprawy. W wieku XVIII stowarzyszenie to stało się czymś w rodzaju wolnomularstwa wojskowych, gdzie pod osłoną braterstwa broni wrzały głuche fermenty niezależności i nieposłuszeństwa, które wybuchły w r. 1789. Ta charakterystyczna cecha przeważała wustawie, zredagowanej przez Napoleona, który złożył tu dowody przekonań bardzo demokratycznych. Wkrótce spalił ustawę, uznawszy ją za zbyt radykalną, lecz ocalała kopia świadczy o zapędach reformatorskich autora.
Napoleon nie poprzestawał w owym czasie na zamiłowaniu do literatury dla niej samej, zapragnął sławy literackiej i postanowił zwrócićna siebie uwagę jakąś pracą W tym kierunku. Oficerowie artylerii mieli wówczas widocznie dużo wolnego czasu, jeżeli porucznik mógł być filozofem, mówcą klubowym, pisarzem politycznym, moralistą i literatem.
Akademia Lyońska ogłosiła właśnie konkurs na rozprawę Wyszczególnić prawdy i uczucia, jakie należy wpajać ludziom dla ich szczęścia. Napoleon opracował ten przedmiot ze zwykłym zapałem i oryginalnością, jako zdecydowany przeciwnik Rousseau, a gorący wielbiciel cywilizacji i wolności. Spotykamy tam obok zdań porywających – błędy historyczne i etyczne, obok ustępów zadziwiających – miejsca zupełnie mierne. Toteż praca nie otrzymała nagrody. Jeden z sędziów konkursowych zauważył o niej: „Jest to marzenie bardzo wyraziste”. Inny przyznał autorowi zaletę tak cenioną W XVIII wieku: uczuciowość;wówczas oznaczało to wszystko: nawet Robespierre był „człowiekiem uczuciowym”.
Jednakże pośród wszystkich tych zajęć, wokresie od r. 1786 do 1791, spędzonym bardzo pracowicie, Napoleon przejęty był zawsze gorącym uczuciem miłości względem swej ojczystej wyspy. Odwiedzał często Korsykę: był na niej w styczniu 1789 r., spędził tam nawet pół roku i brał udział u agitacjach politycznych, jakie zaczęły tam wtedy kiełkować. Dla Paoliego, mimo odległości i oddalenia, zachował zawsze żywą sympatię. Całe stronnictwo na Korsyce widziało wnim jednego z ostatnich bohaterów niepodległości, a obecnie, wchwili wybuchu rewolucji na lądzie, uważano go za zdecydowanego patriotę, przejętego ideą wolności. Bonaparte podzielał uczucia podziwu dla zasłużonego bohatera, kochał go, gdyż sądził, że jest on obecnie wiernie i na zawsze oddany Francji. Stronnictwo to miało przeciwników – partię arystokratyczną, oddaną wyłącznie interesom króla i dworu. Na czele reakcjonistów stał Matteo Buttafuoco, ten sam, który wswoim czasie otrzymał od J. J. Rousseau nigdy nie wprowadzoną konstytucję. Bonaparte napisał przeciw niemu gorący pamflet, datowany z jego gabinetu w Milleli, groty wulkanicznej wgórach wokolicy Ajaccio, „roku II wolności”1. Pismo to pełne jest gniewu i patriotyzmu, wymowne i namiętne zarazem. Odczytane w klubie ludowym, wzbudziło entuzjazm i zwróciło powszechną uwagę na młodego oficera, który zakończył swój list mocną odezwą do założycieli wolności francuskiej, Péthiona i Robespierre’a, Bailly’ego i Lafayetta. Widziano w nim przyszłego przedstawiciela wolnej Korsyki pojednanej z Francją; zaczęto łączyć jego nazwisko z nazwiskiem Paoliego.
Wrócił do Francji, lecz zabawił tam wówczas krótko. Z Auxonne udał się do Walencji. Tam uczęszczał na zebrania ludowe i wstąpił do klubu „Towarzystwa przyjaciół konstytucji”. Był tu jednym z najgorętszych mówców. W tym czasie namiętnie zajmowała go polityka.
Pisał: „Kraj tutejszy pełen jest zapału i ognia. Podano przed dwoma tygodniami petycję z żądaniem sądu na króla, w tutejszym pułku można liczyć w zupełności na żołnierzy, sierżantów i połowę oficerów”. Projektował utworzenie federacji towarzystw patriotycznych całejokolicy. Pomimo takiego zapału rewolucyjnego, śledził pilnie sprawy na Korsyce, dokąd wzywały go interes osobisty i serce. Chcąc odegrać czynną rolę, należało tam być. W październiku 1791 r. otrzymał urlop pod pozorem uregulowania interesów wywołanych śmiercią dziadka, archidiakona Lucjana; odtąd przez blisko dwa lata widzimy Napoleona zamieszanego we wszystkie wypadki, których widownią była Korsyka. Paoli powrócił i przyjęty został z zapałem. Wszystkie wspomnienia z wojny o niepodległość rozbudziły się wówczas, aby otoczyć jego głowę aureolą sławy, której źródłem była prowadzona przez niego długa i piękna walka. Cała wyspa jednomyślnie i za zgodą władzy centralnej powołała go na stanowisko prezesa zarządu departamentalnego i wodza świeżo utworzonej gwardii narodowej. Napoleon, przybywszy na Korsykę, oddał się zaraz pod jego wysoki patronat. Paoli przyjął dobrotliwie syna swego dawnego porucznika, lecz odkrył w nim wkrótce uczucia wrogie jego własnym zamiarom. Powróciwszy po dwudziestoletnim pobycie w Anglii, zasłużony wygnaniec nie miał w duszy uczuć przyjaznych dla Francji, będącej teraz jego nową ojczyzną, i skłaniał się raczej ku tej pierwszej. W trwałość Rewolucji nie wierzył, pragnął służyć arystokracji. Takich przekonań nie podzielał Bonaparte, który, obejmując jednym uczuciem Francję i Korsykę, pragnął je widzieć złączone potężnymi węzłami wolności irówności. Pomimo podejrzeń i obaw, Paoli mianował Napoleona majorem-adiutantem batalionu ochotników korsykańskich. W lutym 1792 r., po 7 latach przykrych oczekiwań, mianowany został kapitanem artylerii, lecz nie chciał wtedy wracać do swego korpusu w Walencji i odpisał p. de Sucy, komisarzowi armii: „Honorowe miejsce dobrego Korsykanina jest w jego kraju”. W kilka dni potem mianowano go pułkownikiem; cała Korsyka miała już oczy zwrócone na niego. Wtedy to pewne zamieszki, na nieszczęście krwawe, uczyniły jego imię popularnym. Zazdrośni kandydaci, których wyprzedził, podburzyli przeciw niemu wieśniaków. Bonaparte, przy pomocy mieszczan, zwyciężył, lecz kosztem życia kilku osób. Jego wrogowie skorzystali ze sposobności i zadenuncjowali go w Paryżu; jednocześnie władza zwierzchnia, niezadowolona z tak długiego przeciągania urlopu, również wniosła skargę. Wobec tego Napoleon opuścił Korsykę i udał się do Paryża, aby się usprawiedliwić. Stolica przedstawiała wówczas widok ciekawy i ponury. Było to wiosną 1792 r., tłum był niespokojny i wzburzony; zgromadzenia ludowe podtrzymywały zamieszanie. Bezsilna monarchia nie przeszkadzała Zgromadzeniu Prawodawczemu wkraczać nieustannie w atrybuty władzy wykonawczej i dążyć do obalenia monarchii, ustanowionej przez konstytucję z r. 1791.
Żyrondyści zdawali się dochodzić do szczytu potęgi, lecz pracowali dla swych nieprzyjaciół, i wkrótce rozruchy, wywołane przez nich, doprowadziły do władzy jakobinów i Komunę Paryską. Powstanie z 20 czerwca odsłoniło postępy idei rewolucyjnych. Bonaparte był przypadkowo tego świadkiem. Wychodząc zdomu, spotkał tłumy powstańców, podążające do Tuileries, mundur byłby go zgubił bez korzyści dla porządku, zrzucił go więc i cofnął się na sąsiedni taras. Widział wtedy całą ohydę tych strasznych scen i powziął głęboką odrazę do anarchii i niesforności. W pamiętnikach znajdujemy wzmiankę, dotyczącą wrażeń tej chwili: „Należało”, pisze Bonaparte, ganiąc słabość Ludwika XVI, „wymieść armatami z 500 tych krzykaczy a reszta by uciekła”.
10 sierpnia również napełnił go smutkiem. Był to początek panowania Terroru.
Napoleon, zostawszy głową rodziny, zmuszony zajmować się wykształceniem i utrzymaniem swych sióstr, opuścił Paryż, gdzie usprawiedliwił się z łatwością z zarzutów oskarżycieli, i powrócił na Korsykę.
Tu znalazł również wzburzenie umysłów i gotowość do wojny domowej; rewolucjoniści, przybyli z Francji, szerzyli na wyspie jej idee i doradzali gwałtowne środki. Ajaccio było codziennie teatrem rozruchów i niepokojów, a Napoleon, starając się uspokoić najzagorzalszych, stawał po stronie Francji i Konwentu przeciw swym rodakom, oddanym kontrrewolucji.
Paoli, który był przeciwnikiem wszystkiego, co działo się w Paryżu, odsuwał się stopniowo od Napoleona. 21 stycznia 1793 r. nastąpiło otwarte zerwanie. Śmierć Ludwika XVI wznieciła na wyspie powstanie reakcyjne, analogiczne do powstania Wandei. I podobnie jak tam nieprzyjaciele Francji i Rewolucji wezwali pomocy Anglii. Postępek taki oburzył Bonapartego, w jego oczach wezwanie obcej pomocy kompromitowało każdą sprawę. Oświadczył Paoliemu, który namawiał go do pójścia jego drogą, że we Francji anarchia przeminie prędko, Anglia zaś jest wrogiem wolności ludów i nie może być szczerą opiekunką Korsyki.
W ciągu czerwca i lipca 1793 r. Napoleon pozostawał wierny swoim przekonaniom pomimo rozszerzającego się powstania. Zwalczał na każdym kroku Paoliego. Dowodząc po raz pierwszy jako generał, okazał się zdolnym dowódcą, umiał wszystko przewidzieć, wszystkiemu zaradzić; czynny i niestrudzony, przygotowywał opór w każdej wiosce. Przed rozpoczęciem prawdziwej wojny zgodził się na korzystanie z vendetty. Jednakże wkrótce wszystko ustąpiło przed Paolim. Barwy francuskie upadły stanowczo. Rodzina Bonapartych: trzech braci Napoleon, Józef i Lucjan, pod kierunkiem dzielnej matki Letycji Ramolino, stanowiło wówczas na wyspie prawie całe stronnictwo francuskie. Ajaccio dostało się do rąk powstańców, którzy podpalili ich dom rodzinny. Letycja zdołała uciec; odwróciwszy się, ujrzała płomienie. Na wiadomość, że to jej dom się pali, odrzekła: „Mniejsza o to, odbudujemy piękniejszy. Niech żyje Francja!”.
Wsiadła na okręt, płynący do Marsylii, gdzie wkrótce połączyli się z nią synowie.
Napoleon został zwyciężony, lecz walczył już szlachetnie za Francję.
1 Datowanie sprzed powstania oficjalnego kalendarza rewolucyjnego, chodzi o rok 1790 – przyp. red.