Napoleon i jego epoka. Tom 2 - Roger Peyre - ebook

Napoleon i jego epoka. Tom 2 ebook

Roger Peyre

4,0

Opis

Niniejszy tom jest drugim z serii i opisuje wydarzenia z życia Napoleona Bonaparte z okresu istnienia Cesarstwa Francuskiego. Praca zawiera piętnaście rozdziałów: Pierwszy rok Cesarstwa, Kampania z roku 1805, Kampanie w Prusach i w Polsce, Cesarstwo po pokoju w Tylży, Piąta koalicja, Cesarstwo w latach 1810-1812, Publikacje z czasów napoleońskich, Nauka, Sztuki piękne, Blokada kontynentalna i przemysł francuski, Kampania rosyjska, Kampania saska, Kampania francuska, Wyspa Elba i sto dni, Wyspa Świętej Heleny.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 720

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (1 ocena)
0
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




© Copyright

Roger Peyre

Wydawnictwo NapoleonV

Oświęcim 2019

Wszelkie Prawa Zastrzeżone

© All rights reserved

Reedycja z 1901 roku

Tłumaczenie:

Władysław Bukowiński

Redakcja:

Artur Gajewski

Redakcja techniczna:

Dariusz Marszałek

Strona internetowa wydawnictwa:

www.napoleonv.pl

Kontakt: [email protected]

Numer ISBN: 978-83-68402-32-2

ROZDZIAŁ IPIERWSZY ROK CESARSTWA

Konsulat był okresem pełnym chwały i najpomyślniejszym ze wszystkich dla Francji.

Cesarstwo, które zdawało się być jego wynikiem, budziło pewne obawy w niektórych bardziej przewidujących umysłach.

W każdym razie ich złowróżbne przepowiednie nie miały charakteru nieomylności – wszystko zależało od sposobu, w jaki nowy monarcha będzie korzystał ze swej władzy. Zmuszony był walczyć na zewnątrz z ambicjami, dorównującymi jego własnej, więc położenie jego mogło być trudne, lecz przy pomocy i poparciu narodu francuskiego Napoleon mógł być pewny wygranej.

„Jeżeli mój brat”, mówił Lucjan Bonaparte, „mógł tak łatwo, jak to uczynił, zamienić swą sławną i niezwyciężoną szpadę republikańską na berło cesarskie, świadczy to, że musiano wierzyć i istotnie wierzono, iż nie będzie mógł, a zwłaszcza nie zechce, porzucić przekonań prawdziwie liberalnych, wyznawanych przez Pierwszego Konsula. Nie, korona ofiarowana generałowi Bonaparte, ustanawiająca wówczas władzę istotnie prawowitą, nie była bynajmniej oznaką niewolnictwa, któremu chciał się poddać naród, odrodzony przez rewolucyjne hasła wolności w r. 1789; przeciwnie była ona objawem potęgi tego narodu, gdyż wypływała z jego najwyższej woli”.

Stolica Apostolska zrobiła dla tej nowej monarchii to, czego nie uczyniła nawet dla Karola Wielkiego. Papież przyjechał do Paryża, aby koronować Napoleona. Pierwszy Konsul złożył dowody życzliwości dla duchowieństwa, powierzającPortalisowi Ministerstwo Wyznań, utworzone 10 lipca oraz wznawiając 6 sierpnia misje zagraniczne i otaczając opieką seminaria.

Il. 139. Napoleon przyjmuje w Saint-Cloud senatorów obwołujących go Cesarzem Francuzów (18 maja 1804 roku); obraz pędzla Rogueta, muzeum w Wersalu

Koronacja odbyła się 2 grudnia 1804 r. w katedrze Notre Dame, z niesłychanym przepychem, o którym pewne pojęcie mogą dać załączone przy tym rozdziale ryciny1. Jednakże po zwykłej ceremonii, gdy papież zbliżył się po koronę, Napoleon sam włożył ją sobie na głowę. Zgodnie z obietnicą, którą położył kres długim rozprawom co do tego punktu, usunął na miejscu trudności po swojemu. Nie był to jedyny zawód, którego doznał papież; żywił on nadzieję, że uda mu się nakłonić cesarza do wyrzeczenia się Artykułów Organicznych i do zwrócenia mu Legacji, lecz wszelkie usiłowania były pod tym względem bezskuteczne. Podróż ta zresztą nie samych tylko przykrości dostarczyła papieżowi. Był on przyjemnie zdziwiony, widząc Francję tak różną od tej Francji rewolucyjnej, którą tak ciemnymi barwami odmalowali mu byli emigranci. Naród przyjmował go wszędzie z najgłębszym szacunkiem, a gotowość, z jaką spieszono na jego powitanie, o mało nie stała się powodem nieszczęśliwych wypadków.

Widok dworu, już zupełnie zorganizowanego w tym Cesarstwie, trwającym zaledwie od paru tygodni, może mniej interesował papieża, lecz budził nie mniejsze zdziwienie. Przywrócono dawne wielkie urzędy z czasów monarchii Ludwika XIV, był tam więc Wielki Jałmużnik – Fesch, Wielki Łowczy – Berthier, Wielki Szambelan – Talleyrand, Wielki Marszałek Dworu – Duroc, Wielki Mistrz Ceremonii – Ségur. Obowiązek tego ostatniego polegał na uczeniu nowego dworu manier dworu dawnego, co mu się zresztą nie zawsze udawało. Wiele nawet najznakomitszych rodzin szlacheckich przyłączyło się do nowego rządu, jak np. La Rochefoucauld, Montmorency, Noailles, Choiseul, Luynes, Chevreuse. Jeżeli spotykano w otoczeniu Napoleona takie nazwiska, to łatwo zrozumieć, że inni, związani mniej ścisłymi węzłami z przeszłością, bez trudności pozbywali się skrupułów. Dostateczne usprawiedliwienie większości tych nawróceń stanowił patriotyzm i zdrowy rozsądek. Trzeba jednak również przyznać, że ludzie przywykli do życia dworskiego, z wielką trudnością mogą się go wyrzec i korzystają z każdej sposobności, aby do niego powrócić.

Ryc. 17. Wota w katedrze Notre Dame w dniu koronacji; na podstawie rysunków Isabeya i Fontaine’a

Il. 140. Uroczystość wyświęcenia i koronacji Ich Cesarskich Wysokości; widok tronu wzniesionego w nawie katedry paryskiej w chwili, gdy Cesarz składa przysięgę konstytucyjną na księgę Ewangelii; na podstawie rysunku i ryciny Le Cœura

Uwagę tę robi Hume z powodu Cromwella, a można zastosować ją również do Restauracji z r. 1814, mając na myśli plebejuszy, którym Napoleon nadał szlachectwo.

Wkrótce po powrocie Ludwika XVIII Berthier, rozmawiając w salonie królewskim z księciem de Léon, wspomniał o ich wspólnym przywiązaniu do rodziny królewskiej. „Zapewne”, odrzekł książę, „widzę jednak ogromną różnicę między nami: pan jesteś przywiązany, jak kot, do domu, ja zaś, jak pies, do osoby króla”. Słabostki te są tak właściwe naturze ludzkiej, że trudno traktować je ze zbytnią surowością.

Il. 141. Szpada koronacyjna Napoleona

Dwór Napoleona był więc liczny i wspaniały. Pani de Rémusat mówi o nim jednak: „Dwór mniej okazały, lecz bardziej przejęty zmianami, jakie Rewolucja poczyniła w umysłach, byłby może mniej zadowolił próżność, ale zyskałby niezawodnie większą powagę”.

Tymczasem, chociaż pałac Tuileries napełnił się już intrygami, śmiesznymi sprzeczkami oraz zabawnymi nieporozumieniami co do różnych szczegółów etykiety, i to nawet wśród członków rodziny cesarskiej, uwaga narodu zbyt była zajęta wielkimi wypadkami odbywającymi się poza paryskimi salonami, aby interesować się tym wszystkim: cudowne wieści, nadchodzące spod Ulm i Austerlitz, miały utrwalić Cesarstwo i zarazem uświęcić jego orły2.

Ogłoszenie Cesarstwa tylko powiększyło dziką nienawiść, jaką arystokracja angielska żywiła dla Francji z r. 1789. „Tak więc”, mówiła ona, „Francja ośmieliła się osadzić na tronie jakobinizm w osobie Bonapartego. Jest to obelga dla wszystkich królestw, a Anglia uważa za swój obowiązek wypowiedzieć uzurpatorowi nieubłaganą wojnę”.

Na próżno Napoleon wysłał drugi list do króla Jerzego III, prosząc go „o położenie kresu wojnie, prowadzonej bez celu i potrzeby, w której dwa narody marnują swój dobrobyt”.

Odpowiedziano mu, że „pokój może być osiągnięty tylko na zasadzie układów, które mogłyby zabezpieczyć Europę od powrotu niebezpieczeństw i nieszczęść, w których jest pogrążona” (2 stycznia 1805 r.). Na próżno Fox skarżył się w Parlamencie, że widzi swój kraj uwikłany w walkę „przez źle zrozumianą pychę i żądzę panowania, którą należałoby co najmniej trochę ukrywać”. Nie posłuchano go. Wojna była więc nieunikniona. Przed jej rozpoczęciem Napoleon zmienił konstytucję Holandii w celu zabezpieczenia się z tej strony: powierzył władze wykonawczą WielkiemuPensjonariuszowi, mianowanemu dożywotnio, i ograniczył Ciało Prawodawcze do 20 członków (maj 1805 r.). Republikę Liguryjską przyłączono do Francji i podzielono na trzy departamenty (czerwiec 1805 r.). Republikę Włoską zamieniono na Królestwo Włoch, a Napoleon udał się wraz z cesarzową na koronację do Mediolanu, gdzie wśród okrzyków zachwytu włożył na swą głowę żelazną koronę królów lombardzkich, nie noszoną od czasów Karola V (26 maja 1805 r.). Cesarz powierzył namiestnictwo Włoch księciu Eugeniuszowi, który miał nosić tytuł wicekróla, i zajął się organizacją kraju. Spostrzegłszy jednak, że Austria koncentruje swe siły nad Adygą, i obawiając się nowej koalicji przeciwko Francji, wyruszył z powrotem do Paryża, aby przyśpieszyć przygotowania do wylądowania w Anglii, którego skutków oczekiwano we Francji z niepokojem.

Wojna ta cieszyła się w równej mierze popularnością, jak brakiem jej zaznaczyć się miała kiedyś ostatnia wojna za Cesarstwa. Nienawiść do Anglii była najwyższą oznaką patriotyzmu. Pewien szlachcie bretoński, zachęcony przykładem swego rodaka Duguay-Trouina, sprzedał majątek i opuścił rodzinę, aby wynająć statek i ścigać Anglików. Literatura i sztuka uważała za punkt honoru brać udział w tym ruchu. Podczas przyjęcia Parny’ego do Akademii Francuskiej (1803 r.) Fontanes na zakończenie posiedzenia odczytał hymn wojenny przeciwko Anglii. W następnym roku Joseph Chénier ogłosił odę, która w klasycznej formie wypowiadała ożywiające Francję uczucia. Utworzono 7 obozów na wybrzeżach kanału La Manche w okolicach Boulogne. Zebrano tam przeszło 160 000 wojska, przygotowano 1 800 płaskich statków do przewiezienia tej armii przez cieśninę.

Napoleon mógł skorzystać z nowego wynalazku Fultona. Nie mówimy tu o statkach parowych, które tak wsławiły jego imię, lecz o pewnym przyrządzie podmorskim, który otrzymał nazwę torpedo. Była to najwcześniejsza forma torpili3.

Fulton przeprowadził już w ciągu r. 1801 bardzo ciekawe próby w Breście: przepływał ze swym przyrządem w ciągu czterech godzin do pięciu mil pod wodą. Wysadził nawet w powietrze jedną szalupę i zagroził niejednemu okrętowi angielskiemu. Bonaparte, który był wówczas pierwszym konsulem, czekał tylko na to, aby Fulton zatopił jakiś okręt angielski, by móc kupić od niego ten wynalazek. Jednakże los nie sprzyjał wynalazcy, a Napoleona znudziło oczekiwanie. Jednakże Fulton i Bonaparte stworzeni byli do wspólnego działania. Amerykanin, człowiek o umyśle wzniosłym, trochę mistyk, namiętnie kochający całą ludzkość, widział głównie w swym wynalazku środek uwolnienia państw słabych na morzu od tyranii angielskiej; powtarzał często, „że wolność mórz przyniesie wolność całego świata”.

Ryc. 18. Święcenia Cesarza Napoleona i koronacja Cesarzowej Józefiny w katedrze Notre Dame w Paryżu; pędzla Davida, rycina Frilleya

Il. 142. Papież w momencie konsekracji; rysunek Isabeya i Perciera

Zarzucano Napoleonowi, że nie zajął się tak ważnym wynalazkiem statków parowych, które Fulton wypróbował już na Sekwanie w r. 1802 i 1803.

Mówiono, że na tych nowych statkach wylądowanie w Anglii byłoby zapewnione. Ile jednak lat trzeba by było na zbudowanie całej floty statków parowych, wykształcenie mechaników, zaznajomienie majtków z nowymi maszynami i sposobami żeglugi?

Zdawałoby się, słysząc te zarzuty, że Fulton dawał do rozporządzenia Napoleona gotową flotę parową!

Zresztą i bez niej szczęście sprzyjało cesarzowi.

Anglicy, którzy zaczepiali bezustannie francuską flotę, nie osiągali pożądanych rezultatów, ponosząc nawet przy tych atakach straty większe niż Francuzi. Napoleon przyklaskiwał powodzeniu swoich żołnierzy i składał dowody, narażając się na ogień fregat angielskich, że niebezpieczeństwa na morzu, do których nie był przyzwyczajony, są mu równie obojętne, jak te, których doświadczał na lądzie.

Pomimo przewagi sił morskich Anglii i doświadczenia jej marynarzy, którymi dowodzili Nelson, Galder, Collingwood, Napoleon mógł pisać do La Touche-Tréville’a: „Opanujemy cieśninę w ciągu sześciu godzin i zostaniemy panami świata”.

Nakreślił plan kampanii morskiej nie ustępujący w niczym najpiękniejszym jego pomysłom podczas wojen lądowych, plan, który nie pozostawiał nic losowi z tego, co można mu było zabrać, któremu nie brakowało nic, oprócz człowieka, zdolnego zrozumieć go i wykonać. Istotnie, La Touche-Tréville, głównodowodzący eskadrą tulońską, umarł w chwili, gdy przygotowywał się do wyruszenia na Atlantyk (20 sierpnia 1804 r.). Wskutek tego smutnego wypadku Francja straciła swego najlepszego marynarza, a cesarz zmuszony był opóźnić wylądowanie w Anglii. Odłożono je do przyszłej wiosny. Za radą Decrèsa wybrano Villeneuve’a na następcę La Touche-Tréville’a. Po zreorganizowaniu obozu i eskadry Napoleon wydał ścisłe rozkazy co do wyprawy morskiej.

Z Francji miały wyruszyć trzy floty: jedna z Rochefort pod dowództwem admirała Missiessy, druga z Tulonu z admirałem Villeneuve; trzecia z Brestu z admirałemGanteaume. Te trzy floty miały skierować przeciw sobie działanie floty angielskiej, zasilić żywnością różne punkty Antyli, a zebrawszy się na wodach Gwadelupy pod wodzą Villeneuve’a, połączyć się około brzegów hiszpańskich z eskadrą admirała hiszpańskiego Gravina i razem popłynąć do Kanału La Manche, oczyścić go i osłonić wylądowanie w Anglii 100 000 armii francuskiej, kiedy część angielskiej floty powinna ich jeszcze szukać na oddalonych morzach. Nie chodziło nawet o zwycięstwo nad angielską flotą, lecz o zajęcie jej podczas przeprawy armii przez cieśninę.

Il. 143. Cesarz w małym stroju cesarskim; rysunek Isabeya i Perciera

Pomimo usprawiedliwionej nadziei powodzenia, jakie powinno przynieść wykonanie tego pięknie obmyślonego planu, Napoleon rozumiał dobrze całą ważność przedsięwzięcia i jeszcze w marcu 1805 r. powracał myślą do innego projektu, również, być może, zgubnego dla Anglii, a mającego na celu wywołanie w Indiach powstania przeciwko panowaniu angielskiemu i przywrócenia tam krótkotrwałej przewagi Francuzów.

Już w r. 1802 wysłał do Indii generała Decaena z poleceniem, aby, nie zwracając uwagi Anglików, zbadał kraj oraz poznał środki i szanse, jakie mogło dać wzniecenie tam powstania przeciwko jarzmu brytyjskiemu w razie gdyby przyszło do zerwania pokoju zAmiens. Decaen nawiązał zaraz stosunki z Mahratami, najpotężniejszym i najbardziej nienawidzącym Anglików ludem w Indiach. Przeprowadziwszy poważne badania, napisał do Bonapartego, że przysłanie 6000 żołnierzy francuskich z całym odpowiednim materiałem wojennym wystarczyłoby do obalenia potęgi angielskiej w Indiach. Jednakże Napoleon nie myślał poprzestać na lekkich utarczkach, chciał posłać Decaenowi co najmniej armię 30 000. Przedsięwzięcie to nie było wcale mrzonką. Mając wszędzie, gdzie znajdowały się eskadry: w Tulonie, Kadyksie, Ferollu, Rochefort, Breście, Texel, wojska zebrane i gotowe do wyruszenia, Napoleon mógł w dowolnej chwili wysłać armię tak, aby wróg nie mógł domyślać się ani jej siły, ani przeznaczenia. Projekt wylądowania na wyspie by o tyle pożyteczny, że zwrócił na siebie całą uwagę Anglików. Wyprawa do Indii była czymś najmniej spodziewanym i Anglia dowiedziałaby się o niej już po wylądowaniu. Mimo iż nadzwyczajna, miała jednak bardzo duże szanse powodzenia. Jednakże po co szukać szczęścia, jakkolwiek dużego, tak daleko, gdy można było uderzyć na samą Anglię w odległości dosłownie kilku kilometrów od brzegów Francji? W jakim celu grozić Kalkucie, gdy w ciągu kilku godzin można było wzbudzić przerażenie w samym Londynie? Cios, zadany z tej strony, był szybszy i bardziej stanowczy. Przemawiał też za desantem w Anglii (marzec 1805 r.).

Il. 144. Cesarzowa Józefina przed konsekracją; na podstawie obrazu Viger-Duvigneau

Pod koniec 1804 r. admirałowie Villeneuve, Missiessy i Ganteaume zaczęli wykonywać otrzymane od Napoleona rozkazy. W Anglii zapanowało najżywsze zaniepokojenie. Flota jej przewyższała wprawdzie znacznie siły morskie Francji, lecz wystarczyła by jedna sprzyjająca okoliczność, aby przy niespodziewanym przybyciu floty francuskiej do La Manche, armia z obozu w Boulogne przeprawiła się przez cieśninę. Arystokracja angielska miałaby wówczas do przeżycia straszne chwile. Toteż dokładała ona wszelkich starań, aby zburzyć pokój na kontynencie.

Zdołała wreszcie utworzyć przeciw Francji trzecią koalicję.

Pomimo traktatu z 11 października 1801 r., car nie przestał być wrogo usposobiony względem Francji: chciał on, aby pozostawiono więcej wpływu jego ambasadorowi w sprawie uregulowania indemnizacji niemieckich, niepokoiły go nowe zdobycze terytorialne Francji, a w gwałtownej mowie do Sejmu w Ratyzbonie wyraził wyniośle swe oburzenie z powodu śmierci ks. d’Enghien. Car znajdował się wówczas pod wpływem młodych ludzi, którzy odznaczali się „dumą, entuzjazmem i brakiem doświadczenia, zwykłym w ich wieku”. Na próżno Pahlen doradzał neutralność, Aleksander wysłał delegata do Londynu z propozycją przymierza. Gabinet brytyjski zawarł czym prędzej traktat (11 kwietnia 1805 r.), mający stanowić podstawę wszystkich koalicji formowanych przeciwko Francji aż do r. 1814. Postanowiono oswobodzić Hanower, Neapol, Lombardię, Szwajcarię, przywrócić Królestwo Sardynii i przesunąć jego granice aż do Lyonu, ogłosić niepodległość Belgii, oddać Lombardię Austrii, panowanie nad morzami Anglii, przewagę na lądzie Rosji i odsunąć Francję od reszty Europy. Anglia zobowiązała się zapłacić Rosji 200 000 funt. sterlingów na utrzymanie 100 000 armii. Traktat ten zawarty został bez wiedzy Napoleona, który po sprawie ks. d’Enghien odwołał swego ambasadora Hédouville’a. Cesarz austriacki Franciszek I zawarł z Anglią przymierze na takich samych zasadach.

Tak utworzona koalicja wzmocniona została przez przystąpienie do niej króla Szwecji, Gustawa IV, który odmówił uznania pana Bonapartego i uważał go za jakąś apokaliptyczną bestię. Król zobowiązał się wysłać 20 000 żołnierzy na Pomorze. Dwór neapolitański, zawsze fałszywy, porozumiewał się w tajemnicy z wrogami Francji w tym samym czasie, kiedy w zamian za neutralność uzyskał od Francji ewakuację swego terytorium. Prusy prowadziły w dalszym ciągu tak korzystną dla siebie politykę neutralną. Nie przyjęły proponowanego przez Napoleona zajęcia Hanoweru w charakterze depozytu, niemniej jednak odmówiły udziału w koalicji swojej armii, która wciąż jeszcze żyła dawną sławą wojenną.

Sprzymierzeńcami Francji były tylko zorganizowane przez nią republiki oraz Hiszpania. Rozboje Anglii, takie jak rabunek przez eskadrę angielską 5 października 1804 r. czterech okrętów hiszpańskich wiozących 32 miliony piastrów, skłoniły wreszcie ministra Godoya do zawarcia przymierza z Napoleonem. 12 grudnia Hiszpania oddała do dyspozycji Francji 32 okręty liniowe.

Austria, najszybciej z mocarstw koalicyjnych przygotowana do walki, skoncentrowała swe siły nad Adygą. Główny sztab austriacki ułożył z generałem rosyjskim Winzingerode następujący plan działania. Trzy armie austriackie miały rozpocząć działanie zaczepne nad Adygą, w Tyrolu i Bawarii. Rosja również miała wystawić trzy armie: pierwsza miała wesprzeć armię austriacką w Bawarii, druga przy pomocy Anglików zająć królestwo Neapolu, trzecia – wylądować ze Szwedami na Pomorzu. Czwarta armia zbierała się w Polsce w celu zagrożenia Prusom i zmuszenia ich do przystąpienia do koalicji. Wszystkie te armie rozpoczęły kampanię właśnie w chwili, kiedy przez fatalny zbieg okoliczności wskutek błędów, popełnionych przez admirała Villeneuve’a, morskie plany Napoleona spełzły na niczym.

Admirał Missiessy wyruszył w drogę pierwszy, zawiózł do Antyli francuskich oddziały wojska i zapasy żywności, zebrał kontrybucje wojenne na wyspach angielskich i, nie napotykając żadnego okrętu innych eskadr, wrócił do Francji.

Admirał Ganteaume, blokowany przez Anglików, nie mógł opuścić Brestu. Villeneuve zaś, na którego Nelson czyhał na drodze do Sardynii, zdołał przebyć Cieśninę Gibraltarską nie spotkawszy nieprzyjaciela, połączył się z eskadrą admirała Gravina, zasilił żywnością Martynikę, zaniepokoił Barbados i postanowił wracać do Francji, aby zająć stanowisko w La Manche. Nelson, który mylił się z początku co do kierunku drogi Villeneuve’a, popłynął w ślad za nim i ze swej strony zasilił żywnością Antyle angielskie.

W czasie tych działań skoncentrowano w Boulogne i sąsiednich portach statki w liczbie 2000, pod dowództwem admirałów: Lacrosse’a, Couranda, Savary’ego i Ver Huella. 100 000 żołnierzy pod wodzą marszałków Lannesa, Davouta, Soulta i Neya, nie licząc 27 000 rezerwy, przygotowanych było do wsiadania na nie. WNiderlandach Marmont czekał z 20 000 żołnierzy, których przewieźć miała eskadra z Texel. Sama eskadra Villeneuve’a wystarczyła by niewątpliwie do umożliwienia wylądowania: nie przybył on jednak i to ocaliło Anglię. Admirał znajdował się w pobliżu przylądkaFinisterre, gdy spotkał flotę angielską, która mu zablokowała drogę. Były to statki admirała Caldera, który odstąpił nagle od blokady Vigo i Ferrol, aby przeciąć Villeneuve’owi komunikację z portami francuskimi. Korzystając z mgły Anglicy zdobyli dwa okręty francuskie, a Villeneuve, zniechęcony tym niepowodzeniem, któremu nadawał przesadzone rozmiary, schronił się do portu La Coruña, gdzie stracił kilka dni i pozwolił Nelsonowi przybyć z Antyli. Ten, opuściwszy Gibraltar, skierował się na północ i połączył z eskadrą admirała Collingwooda. Gdyby Villeneuve działał i decydował się prędzej, byłby niezawodnie zdołał dopłynąć do Brestu lub Rochefort, lecz był źle powiadomiony o pozycjach nieprzyjaciela, sądził, że z północy zagraża mu wielka flota i posłuszeństwo stanowczym rozkazom, jakie otrzymał od Napoleona, doprowadzi go do zupełnej klęski.

Cesarz nie tracił z oczu tego, co się działo w Europie, lecz nie uważał kroków koalicji za dostateczny powód do zaniechania swego wielkiego projektu, tak dobrze obmyślonego i starannie przygotowanego. Wiedział, że na kontynencie wojna wybuchnie lada chwila: obłudne zaofiarowanie pośrednictwa ze strony Austrii w odpowiedzi na pytanie Napoleona, co znaczą te uzbrojenia, nie pozostawiało żadnej wątpliwości. Był to jeszcze jeden powód więcej do przyśpieszenia wylądowania w Anglii. Przewidział i obliczył wszystko, nie zażądał nawet zwycięstwa od swych marynarzy, żądał tylko walki. Uderzy wreszcie w samo serce nieubłaganego wroga Francji. Tym sposobem koalicja zostanie raz na zawsze rozbita. Wydaje rozkaz Villeneuve aby za wszelką cenę przybył do kanału La Manche, gdzie przez jeden dzień miał zająć flotę angielską na tyle, by flotylla z Boulogne mogła przepłynąć cieśninę. Jednakże nagle 13 sierpnia otrzymał wiadomość w głównej kwaterze w Pont-de-Briques, że Villeneuve schronił się do Kadyksu.

Il. 145. Widok na tron cesarski w pałacu Tuileries; według Perciera i Fontaine’a

Dowiedziawszy się o tym, opowiada w swych pamiętnikach generał de Ségur, przywołał natychmiast Daru. Ten przybiega i zastaje cesarza szalenie wzburzonego, w kapeluszu nasuniętym na oczy, z piorunującym spojrzeniem; zaledwie go spostrzegł, zawołał: „Wiesz pan, gdzie jest ten nędznik Villeneuve? Jest w Kadyksie. Rozumiesz pan? W Kadyksie. Został pobity. Będą go tam blokowali. Cóż to za marynarka! Co za admirał! Ile bezużytecznych poświęceń!”. Wybuch trwał blisko godzinę, wybuch gniewu i boleści, przerażający i rozdzierający zarazem, wyniosły i trywialny. Wreszcie, uspokoiwszy się nieco, zatrzymał się nagle, i wskazując Daru biurko z papierami, rzekł: „Siadaj i pisz”. I natychmiast, bez namysłu, opanowawszy się, podyktował mu plan kampanii zwycięskiej aż do Ulm, aż do Wiednia. Jego armia, zwrócona frontem do morza na przestrzeni przeszło 800 km, zawróci się i skieruje na Dunaj.

Tutaj nie będzie niepewności, jak na morzu, nie będzie nędznych opóźnień i przeszkód, a zatem niezdecydowanych wodzów. Kiedy Napoleon dyktował wszystkie ruchy swych wojsk, zdawało się, że opisuje je. Widział to, co kazał czynić. Miał przed oczami formujące się kolumny, rozdzielające się armie, każdy korpus, przychodzący na oznaczone miejsce w wyznaczonym dniu i godzinie. W tym miejscu nieprzyjaciel zostanie nagle zaskoczony, w innym zaatakowany otwarcie. Co więcej, odgadywał ruchy armii austriackiej, wywołane przez poruszenia jego armii, spostrzegał błędy przeciwników i liczył na nie. Dwa miesiące czasu, 1200 km drogi i 200 000 wrogów dzieliło jego myśl od wyników. Wszystko sprawdziło się dokładnie.

Jedynie tylko nadzwyczajne powodzenie kampanii pod Ulm i Austerlitz złagodzić mogło gorycz tak okrutnego zawodu.

I nieraz zwycięzca na kontynencie żałował, że sprawa nie rozstrzygnęła się w samej Anglii. Projekt wylądowania silnej armii na jej brzegach przedstawiał niezwykłe trudności, lecz Napoleon przewidział je i nie wydawały mu się one niezwyciężonymi. Po wylądowaniu armii powodzenie było niewątpliwe.

Armię, która w ciągu niespełna dwóch lat miała zwyciężyć Austrię, Prusy i Rosję, żadna siła nie byłaby zdolna powstrzymać w Wielkiej Brytanii.

Gdyby rząd angielski nie podpisał natychmiast pokoju w Londynie, nie pozostawałoby mu nic innego, jak schronić się do Szkocji, aby dać czas Nelsonowi zamknięcia Francuzom odwrotu na ląd. Co uczyniłby Napoleon, blokowany na wyspie, jak w fortecy? Czy, odwoławszy się do uczuć demokratycznych, obudzonych wśród ludności angielskiej przez rewolucję francuską, byłby zreorganizował kraj i rządził nim, jak niegdyś Wilhelm Zdobywca? Są to pytania, które można rozważać długo i bezskutecznie. Zresztą najprawdopodobniejsze wydaje się przypuszczenie, że Anglicy rozpoczęliby natychmiast układy.Jakkolwiek bądź, „potomność żałować będzie”, jak mówi Jomini, „że to olbrzymie przedsięwzięcie, dla przykładu następnych wieków, nie doszło do skutku albo nie zostało chociaż rozpoczęte. W każdym razie w przygotowaniach do tej wyprawy wnukowie nasi znajdą jedną z najpiękniejszych lekcji, jakich ten pamiętny wiek dostarczył wojownikom i mężom stanu. Różne roboty, przeprowadzone na brzegach Francji w czasie od r. 1803 do 1805, pozostaną jednym z nadzwyczajnych pomników czynności, przewidywania i zręczności Napoleona”.

1 Poddano z początku projekt urządzenia uroczystości na Polu Marsowym, wzorem święta Federacji. Napoleon nie zgodził się na to. „Wówczas”, mówił w Radzie Stanu, „lud był wszechwładny, wszystko musiało się odbywać w jego obecności; strzeżmy się poddania mu myśli, że i teraz jest tak samo. Można sobie wyobrazić jakie wrażenie wywarłby na lud widok cesarza i jego rodziny, wystawionych w strojach cesarskich na kaprysy pogody, deszcz, błoto lub kurz. Jaka by to była dobra sposobność do żartów dla paryżan, którzy tak lubią wykpiwać wszystko i którzy przyzwyczajeni są podziwiać Cherona w Operze i Talmę w Teatrze Francuskim, odgrywających rolę cesarza daleko lepiej, niż ja to zdołam uczy nić”.

2 W Radzie Stanu obradowano nad pytaniem, jakie godło ma zastąpić koguta republikańskiego. Pewien członek proponował słonia, ktoś inny lwa z dewizą: Inoffensus quiescit. Napoleon wybrał orła proponowanego przez dyrektora Muzeum. Ptak ten od dawna zyskał już sobie prawo zaistnienia w ludzkiej wyobraźni jako godło potęgi cesarskiej. Nazajutrz po koronacji, 3 grudnia, rozdawano wojsku orły cesarskie na Polu Marsowym a jednocześnie cesarz przyjmował jego przysięgę.

3 Obie nazwy w dwóch językach („torpedo” w angielskim i „topille” we francuskim) opisują to samo, czyli skonstruowany przez Fultona okręt podwodny – przyp. red.