Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Jeśli tak, mam dla Ciebie fragment Pisma:
Nie troszczcie się o nic, ale we wszystkim w modlitwie i błaganiach z dziękczynieniem powierzcie prośby wasze Bogu. A pokój Boży, który przewyższa wszelki rozum, strzec będzie serc waszych i myśli waszych w Chrystusie Jezusie.
Powyższe wersety z Listu do Filipian 4,6–7 to najczęściej podkreślany fragment Biblii. Dowiadujemy się z niego, że lęk jest częścią życia, lecz jednocześnie otrzymujemy obietnicę pomocy z nieba. Mając ten werset w pamięci, możesz dzisiejszej nocy lepiej spać, a jutro więcej się uśmiechać. Możesz odsunąć się od przepaści i zacząć postrzegać złe wieści przez pryzmat Bożego miłosierdzia. Możesz odkryć życie pełne spokoju i nauczyć się, jak walczyć z napadami lęku. Zaprośmy Boga do przearanżowania sposobu, w jaki mierzymy się z lękami – wygrajmy wojnę ze zmartwieniem. Dzięki Jego potędze nie będziemy się już zbytnio o nic martwić i doświadczymy pokoju Bożego, który przewyższy wszelki umysł.
MAX LUCADO, ur. 1955 r., jest autorem kilkunastu książek utrzymujących się niezmiennie na amerykańskich listach bestsellerów. Dobrze znany mieszkańcom Stanów Zjednoczonych także jako sławny nauczyciel słowa i mówca występujący w wielu programach telewizyjnych i radiowych.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 194
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Uwielbiam Maxa Lucado oraz jego nową książkę „Nie troszczcie się”. Zawiera ona wyraźne stanowisko na temat lęków, a Max w piękny i przystępny sposób przedstawił plan rozprawienia się ze stresem, który przejmuje kontrolę nad naszym życiem i rujnuje je.
Andy Stanley, pastor, mówca, założyciel North Point Ministries
„Nie troszczcie się” to ważny, proroczy manifest dla każdego, kto żyje w tych zwariowanych czasach. Max przypomina, żeby we wszystkim ufać Bogu. On jest dobry, czyni dobro, działa dla twojego dobra i swojej chwały. Lęk, strach i niepewność paraliżują wielu. Ta książka pozwoli ci spojrzeć w przyszłość z wiarą i nadzieją.
Christine Caine, założycielka organizacji A21 i Propel Women
„Cześć, nazywam się Dave i chronicznie się zamartwiam”. („Cześć, Dave”). Naprawdę zmagam się z tendencją do zamartwiania się. List do Filipian pomógł mi utrzymać ją w ryzach. Zaś lektura „Nie troszczcie się” uczy mnie, jak unieszkodliwić zmartwienia codziennego życia. Dziękuję, Max, że kierujesz nas w stronę Tego, który jest silniejszy od okoliczności losu, większy niż nasze problemy i zdolny, by każdego dnia dawać nam pokój.
David Stone, starszy pastor Południowo-Wschodniego Kościoła Chrześcijańskiego w Louisville w Kentucky
Czy nie byłoby wspaniale żyć bez lęku? Co powiesz na życie bez niepokoju? Dobra wiadomość jest taka, że to w pełni możliwe, a odpowiedzi na wszelkie pytania znajdują się w Słowie Bożym. W swojej nowej książce „Nie troszczcie się” Max Lucado na podstawie Pisma wyjaśnia, jak przezwyciężyć lęk, niepewność i zmartwienia i żyć pełnią nadziei, pokoju i wiary.
Robert Morris, pastor i założyciel Gateway Church w Dallas/Fort Worth w Teksasie; autor bestsellerów „Błogosławione życiE”, „Błogosławiony kościół”, „Prawdziwie wolni” i „Częstotliwość”
No dobrze, przyznam się. W dalszym ciągu każdej Wielkanocy ściągam z regału „No wonder they call him the Savior” i szukam w niej ilustracji dla mojego wielkanocnego kazania. Max Lucado to jeden z najlepszych i najbardziej wpływowych autorów naszych czasów. Kiedy czytałem jego najnowszą książkę „Nie troszczcie się”, najbardziej uderzyło mnie zdanie: „Możesz być kontrolerem ruchu powietrznego na lotnisku swojego umysłu. Siedzisz w wieży kontroli lotów i sterujesz ruchem swojego zdrowia psychicznego”. WOW! Tylko Max pisze w ten sposób. Namawiam Was, abyście przeczytali tę książkę od deski do deski. Nie urońcie ani słowa!
Rich Wilkerson, proboszcz Kościoła Trinity w Miami na Florydzie
W świecie pełnym lęku i strachu autor bestsellerów Max Lucado przypomina o wewnętrznym pokoju, który przewyższa chaos. Lektura obowiązkowa dla wszystkich starających się odnaleźć w chaosie życia codziennego.
A.R. Bernard
Max nie spoczął na laurach nawet mimo tego, że od lat osiąga sukcesy jako pisarz i nauczyciel. W dalszym ciągu dokłada starań, by trafić w sedno uczuć czytelnika. W książce „Nie troszczcie się” Max przyznaje, że stany lękowe to poważny temat, lecz także przypomina, że jest nadzieja na ich pokonanie.
Dave Ramsey, autor bestsellerów i gospodarz „National Syndicated Radio Show”
Zmartwienia próbują dopaść nas wszystkich i zawrzeć w ciasnym uścisku. Jednak Max Lucado ofiaruje nam prawdę, która pomoże wyrwać się z uścisku lęku i żyć z większym pokojem.
Annie F. Downs, autorka bestsellerów „Looking for Lovely” i „Let’s All Be Brave”
„Nie bój się i nie lękaj się” – powiedział Bóg do Jozuego. Choć już obiecano mu zwycięstwo, jego serce nadal po ludzku pełne było lęku. Być może i twoje serce dziś drży. Bóg ma dla ciebie osobistą wiadomość. Max zapisał ją w formie łatwego do zrozumienia planu. Odnajdziesz w niej pocieszenie.
Carter Conlon, pastor Kościoła Times Square w Nowym Jorku; autor książki „Fear Not: Living Courageously in Uncertain Times”
Stany lękowe nikogo nie faworyzują. Dlatego każdy człowiek w pewnym momencie życia może potrzebować praktycznej pomocy w rozpoznaniu – i pokonaniu – ich niszczącej siły. Max, opierając się na Biblii, daje narzędzia niezbędne do odzyskania kontroli nad własnym życiem i uzyskania poczucia wewnętrznego pokoju.
Chris Brown, ekspert finansowy, pastor i mówca Ramsey Solutions
Pastor Max Lucado pisze w taki sposób, jak gdybyśmy wszyscy byli zaproszeni na kawę i szczerą rozmowę o Chrystusie. Ta książka oferuje to wszystko i znacznie więcej, poruszając temat, który dotyczy nas wszystkich. Łagodnie, lecz w przemyślany sposób, poprowadzi cię do zwycięstwa i wolności od tego, co nazywa wojną ze zmartwieniami.
Bobbie Houston, pastor Kościoła Hillsong
Z wielką radością Denalyn i ja dedykujemy tę książkę Kahu Billy, Jenny Mitchell i wspaniałej społeczności Mana Christian Ohana. Przez piętnaście lat wasz dom był naszym – daleko od domu. Zajmujecie ważne miejsce w naszych sercach.
Ekipa, która stoi za powstaniem tej książki, nie ma sobie równych. Znają się na rzeczy. Są oddani swojej misji. A co najważniejsze, wytrzymują z autorem. Wielu z nich pracuje ze mną od ponad trzydziestu lat. Dziś jestem im jeszcze bardziej wdzięczny niż wówczas, gdy zaczynaliśmy.
Redaktorkom Liz Heaney i Karen Hill. Kibicujecie, nakłaniacie, oklaskujecie i pochwalacie. Każdy akapit nosi ślad waszych doświadczonych rąk. Dziękuję.
Adiustatorce tekstu Carol Bartley. Dla mojej książki byłaś tym, czym dobry ogrodnik dla ogrodu. Nie ma miejsca na chwasty.
Steve’owi i Cheryl Green. I oto Pan rzekł: „Niechaj Maxa ochraniają aniołowie”. I zesłał was.
Superdrużynie wydawnictwa Tom Nelson: Mark Schoenwald, David Moberg, LeeEric Fesko, Janene MacIvor, Jessalyn Foggy i Laura Minchew. To zaszczyt pracować z Wami.
Asystentce badań Sarze Jones. Dziękuję za setki książek, które przeczytałaś. A także, przede wszystkim, za to, że jesteś moją córką.
Menedżerom marki: Gregowi i Susan Ligon. Nie znam nikogo, kto byłby bardziej bystry, dyplomatyczny, uzdolniony i energiczny niż Wy. Jestem Wam wdzięczny.
Asystentkom administracji: Janie Padila i Margaret Mechinus. Jesteście żywą definicja słowa „służyć”.
Naszej stale rozrastającej się rodzinie: Brett, Jenna i Rosie; Andrea, Jeff i Sara. Pękam z dumy na myśl o Was.
Oraz Denalyn, mojej drogiej żonie. Każdy dzień jest słodszy dzięki Twojej obecności. Każdy człowiek staje się lepszy dzięki Twoim słowom. Za każdym razem, gdy na Ciebie patrzę, podnoszę głowę ku niebu i mówię: „Dzięki Ci, Panie”.
To pierwotny lęk. Podenerwowanie, strach. Zimny wiatr, który nieustannie wyje.
To nie tyle burza, co przekonanie, że ona nadchodzi… zawsze. Słoneczny dzień to tylko krótki przerywnik w trakcie właściwego spektaklu. Nie możesz się zrelaksować. Nie opuszczasz gardy. Spokój jest zawsze tymczasowy, chwilowy.
To nie spotkanie z niedźwiedziem grizzly, a przekonanie, że jeden z nich znajduje się w pobliżu. Lub może dziesięć. Za każdym drzewem. Za każdym zakrętem. Spotkanie jest nieuchronne. To tylko kwestia czasu, zanim niedźwiedź wyskoczy z cienia, obnaży kły i powali na ziemię ciebie, twoją rodzinę, przyjaciół, konto w banku, zwierzaki domowe i cały kraj.
Może się zdarzyć coś złego! Tak więc nie sypiasz zbyt dobrze.
Nieczęsto się śmiejesz.
Nie cieszysz się słońcem.
Nie pogwizdujesz na spacerze.
A kiedy inni to robią, rzucasz im TO spojrzenie. Spojrzenie, które mówi: „O, wy naiwni”. Być może nawet coś powiesz. „Nie czytałeś gazet, nie słuchałeś wiadomości, nie widziałeś najnowszych badań?”.
Samoloty spadają. Hossa zmienia się w bessę. Terroryści atakują. Dobrzy ludzie stają się źli. Coś niebezpiecznego czai się za rogiem. Odkrywa się zapisy drobnym druczkiem. Nieszczęście tylko czeka, aby nas dopaść. To kwestia czasu.
Zaburzenia lękowe to deszcz meteorów „A co, jeśli…?”. Co, jeśli nie uda mi się sfinalizować sprzedaży? Co, jeśli nie dostanę tej premii? Co, jeśli nie będzie mnie stać na aparaty ortodontyczne dla dzieci? Co, jeśli moje dzieci będą miały krzywe zęby? Co, jeśli przez krzywe zęby nie znajdą przyjaciół, męża, dobrej pracy? Co, jeśli skończą głodne na bruku, ściskając karton z napisem „Rodziców nie było stać na aparat?”.
Zaburzenia lękowe to ciągłe drżenie.
Podejrzenie, obawa. Życie to utwór w tonacji molowej z fałszywymi nutami obaw. To jakby ciągły spacer po desce na pirackim statku.
Jesteś jak Kurczak Mały1i Kłapouchy. Niebo się rozpada, a większość kawałków spada prosto na ciebie.
Efektem tego jest twój lęk. Ogarnia cię uczucie trwogi, zimny chwyt zaciska się na sercu, w głowie pojawia się mglisty obraz tego, co może się wydarzyć… kiedyś w przyszłości.
Zaburzenia lękowe i lęk są pojęciami podobnymi, ale nie tożsamymi. Lęk wiąże się z faktycznym zagrożeniem. Zaburzenia lękowe – z wyobrażeniem zagrożenia.
Lęk krzyczy: „Uciekaj stąd!”.
Zaburzenia lękowe rozmyślają: „A co, jeśli…?”.
Z lęku wynika walka lub ucieczka. Z zaburzeń lękowych – ponury nastrój i poczucie, że wszystko stracone. Lęk to gwałtowny łomot serca, kiedy na podjeździe swojego domu widzisz grzechotnika. Zaburzenia lękowe to głos, który mówi ci: Nigdy, przenigdy, aż do końca swojego życia nie chodź boso po trawie. Może tam być wąż… gdzieś… kiedyś.
W języku angielskim funkcjonuje przymiotnik anxious (pol. cierpiący na zaburzenia lękowe). Powstał z dwóch innych słów: angst (co znaczy: niepokój, obawa, lęk) oraz xious, co jest onomatopeją dźwięku, jaki wydaję, wspinając się na wysokie schody, kiedy serce mi wali i zaczyna mi brakować tlenu. Coraz ciężej się oddycha, a każdy świst powietrza brzmi właśnie jak druga połowa tego słowa. Dobrze obrazuje to ludzi cierpiących na zaburzenia lękowe: ze strachu i obawy nie mogą oddychać.
Pewien rodowity Hawajczyk powiedział mi kiedyś, skąd wzięło się słowo używane do określania ludzi spoza Hawajów – haole. W języku hawajskim znaczy ono tyle, co „brak oddechu”. Słowo to przyjęło się do określania imigrantów z Europy, przybywających na wyspę w latach 1820–18302. I choć jest wiele definicji tego słowa, mnie podoba się ta, którą podał mi mój znajomy: „Nasi przodkowie uważali, że osadnicy są zawsze w biegu – żeby zbudować plantacje, porty, rancza. Rodowitym Hawajczykom zdawało się, że ciągle brakuje im tchu”.
Zaburzenia lękowe sprawiają, że brak nam tchu, to więcej niż pewne. Gdyby tylko na tym poprzestawały! Odbierają nam siłę do życia i dobre samopoczucie. „Nie lękaj się, prowadzi to bowiem tylko do złego” – napisał psalmista (Ps 37,8)3. Na przykład do problemów zdrowotnych: cierpi kark, kręgosłup, żołądek i szczęki. Zaburzenia lękowe sprawiają, że gubimy się w naszych emocjach. Mogą doprowadzić do tików nerwowych, podwyższonego ciśnienia krwi, bólu głowy czy pocenia się. Żeby poznać działanie zaburzeń lękowych na organizm człowieka, przeczytaj po prostu o połowie dolegliwości opisanych w podręcznikach do medycyny.
Zaburzenia lękowe to nic przyjemnego.
Z dużą dozą prawdopodobieństwa znasz kogoś, kto na nie cierpi. Według Narodowego Instytutu Zdrowia Psychicznego zaburzenia lękowe zaczynają osiągać rozmiary epidemii. W ciągu roku ponad 50 milionów Amerykanów doświadczy ataku paniki, fobii lub innych zaburzeń lękowych. Pięćdziesiąt milionów ludzi poczuje lekkość w głowie i ciężar na sercu. Będziemy bać się tłumu i zaczniemy unikać ludzi. Zaburzenia lękowe w Stanach Zjednoczonych to „najczęstsza choroba psychiczna wśród kobiet i druga, po nadużywaniu alkoholu i narkotyków, wśród mężczyzn”4.
„Stany Zjednoczone to najbardziej znerwicowany naród świata”5. (Brawo, Ameryko!) Kraj gwieździstego sztandaru stał się krajem stresu i napięcia. To dość kosztowne osiągnięcie. „Dolegliwości spowodowane stresem kosztują nasz kraj 300 miliardów dolarów rocznie; dolarów wydanych na rachunki za leczenie i straconych z powodu niższej produktywności. Wskaźniki przyjmowania leków uspokajających poszybowały do góry; pomiędzy 1997 a 2004 rokiem wydatki na leki uśmierzające lęki, takie jak Xanax i Valium, wzrosły ponad dwukrotnie, z 900 milionów do 2,1 miliarda dolarów rocznie”6. Magazyn „Journal of the American Medical Association” powołuje się na badania, które wskazują nadzwyczajny wzrost zachorowań na depresję. Prawdopodobieństwo, że ludzie żyjący w XX wieku (niezależnie od ich wieku) zachorują na depresję, było „trzykrotnie większe” niż w poprzednich pokoleniach7.
Jak to możliwe? Nasze samochody są bezpieczniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Regulujemy dostawy żywności, wody i prądu. Choć gangi nadal panoszą się na ulicach, większości Amerykanów nie grozi bezpośredni atak. A jednak! Gdyby zamartwianie się było sportem olimpijskim, wygralibyśmy złoty medal!
Jak na ironię, mieszkańcy innych krajów cieszą się większym spokojem. Ich poziom lęku osiąga jedną piątą amerykańskiego, mimo że mają mniejsze możliwości zaspokojenia podstawowych potrzeb. „Co więcej, gdy ci mniej znerwicowani mieszkańcy rozwijających się krajów emigrują do Stanów Zjednoczonych, poziom ich lęku i stresu wzrasta, osiągając wynik równy Amerykanom. Tym więc, co odbiera spokój i opanowanie, musi być jakiś aspekt naszego stylu życia”8.
Czuje to również młodzież w college’ach. Badanie przeprowadzone na ponad 200 tysiącach studentów pierwszego roku pokazuje, że „studenci zgłaszają ciągłe obniżenie samopoczucia i stabilności emocjonalnej”9. Jak podkreśla psycholog Robert Leahy, „przeciętne dziecko dzisiejszych czasów wykazuje ten sam poziom lęku, co pacjent psychiatryczny w latach pięćdziesiątych XX wieku”10. Dzieci mają więcej zabawek, ubrań i możliwości niż kiedykolwiek wcześniej, lecz kiedy opuszczają dom, zaburzenia lękowe spowijają je ciaśniej niż bandaże egipską mumię.
Jesteśmy spięci.
Dlaczego? Co jest przyczyną naszych lęków?
Na pewno zmiany. Naukowcy spekulują, że na zachodzie „środowisko naszego życia i porządek społeczny w ciągu ostatnich trzydziestu lat zmieniły się bardziej niż podczas trzech ubiegłych stuleci”11! Zastanów się nad tym, co uległo zmianie. Technologia. Istnienie internetu. Coraz częstsze ostrzeżenia przed globalnym ociepleniem, wojną nuklearną, atakami terrorystycznymi. Zmiany i nowe zagrożenia docierają do nas co kilka sekund dzięki smartfonom, komputerom i telewizorom. W świecie naszych dziadków wiadomość o trzęsieniu ziemi w Nepalu dotarłaby do nich po kilku dniach. Nasi rodzice dowiedzieliby się o nim z wieczornych wiadomości. Dla nas to kwestia sekund. Jeszcze nie otrząsnęliśmy się z jednego kryzysu, kiedy musimy zmierzyć się z kolejnym.
Ponadto poruszamy się szybciej niż wcześniej. Nasi przodkowie mogli pojechać tak daleko, jak daleko zabrałby ich koń czy wielbłąd przed zmierzchem. A my? Latamy odrzutowcami przez strefy czasowe, jakbyśmy odwiedzali sąsiednią ulicę. Nasi pradziadkowie kończyli dzień, kiedy zachodziło słońce. My słuchamy wiadomości, otwieramy laptopy czy włączamy najnowszy program o rozbitkach. Przez lata miałem regularne spotkania z wiadomościami o dziesiątej. Nie ma to jak kłaść się spać z pobrzmiewającym w głowie echem morderstw i katastrof.
A co z nawałem osobistych zmagań? Ty lub ktoś, kogo znasz, zmaga się z zajęciem hipoteki, walczy z rakiem, próbuje przeżyć rozwód lub wyjść z nałogu. Ty lub ktoś, kogo znasz, właśnie stracił wszystko, zbankrutował, wyleciał z interesu.
Wszyscy bez wyjątku się starzejemy. A z wiekiem przychodzi zatrzęsienie zmian. Moja żona znalazła aplikację, która odgaduje wiek danej osoby na podstawie zdjęcia jej twarzy. Denalyn aplikacja oszacowała na piętnaście lat mniej niż ma w rzeczywistości. Bardzo się jej to spodobało. W moim przypadku pomyliła się o pięć lat. Na niekorzyść. Spróbowałem więc ponownie i wyszło o siedem więcej niż w rzeczywistości. Potem dziesięć. Dałem sobie spokój, zanim aplikacja okrzyknie, że jestem martwy.
Ktoś mógłby pomyśleć, że chrześcijanom nie grożą zmartwienia. To nieprawda. Nauczono nas, że życie chrześcijańskie to życie pokoju, a gdy go nie odczuwamy, zakładamy, że problem leży w nas. Nie tylko czujemy więc lęk, ale także poczucie winy z powodu lęku! W efekcie wpadamy w spiralę lęku i winy, lęku i winy.
To w zupełności wystarczy, by doprowadzić do zaburzeń lękowych.
To w zupełności wystarczy, by zacząć się zastanawiać, czy apostoł Paweł na pewno miał po kolei w głowie, gdy pisał: „O nic się już zbytnio nie troskajcie” (Flp 4,6).
Już nawet „Troszczcie się mniej” byłoby dla nas wyzwaniem. Albo „Troszczcie się tylko w czwartki”. Lub „Troszczcie się tylko w przypadku ciężkich schorzeń”.
Paweł jednak nie daje nam tutaj innych opcji do wyboru. Nie troszczcie się o nic. Nic. Nada. Zero. Zilch. Naprawdę to chciał powiedzieć?
Nie do końca. Napisał to zdanie w czasie teraźniejszym, co sugeruje stan ciągły12. Paweł pisał o życiu w ciągłym lęku. W Nowym Przekładzie Lucadowskim czytamy: „Nie pozwól, aby cokolwiek w twoim życiu powodowało ciągły stan niepokoju i braku tchu. Nie da się uniknąć lęku, ale da się uniknąć stanów lękowych”.
Lęk i zmartwienia to nie grzech; to emocje. (Nie martw się więc, że za bardzo się zamartwiasz!) Lęki i zmartwienia mogą jednakże prowadzić do grzesznych zachowań. Gdy próbujemy je ukoić sześciopakiem albo kompulsywnym jedzeniem, gdy plujemy złością jak wulkan Krakatau, gdy zrzucamy lęki na barki wszystkich, którzy gotowi są je przyjąć – grzeszymy. Jeśli toksyczne zamartwianie się prowadzi do tego, że opuszczasz męża/żonę, zaniedbujesz dzieci, łamiesz umowy lub serca, posłuchaj uważnie. Jezus powiedział: „Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek […] trosk doczesnych” (Łk 21,34). Czy twoje serce jest ociężałe ze zmartwienia?
Zerknij na poniższe sygnały:
Czy śmiejesz się mniej niż kiedyś?
Czy w każdej obietnicy dostrzegasz problemy?
Czy ci, którzy najlepiej cię znają, powiedzieliby, że jesteś coraz bardziej krytyczny i negatywnie nastawiony?
Czy zakładasz, że zdarzy się coś złego?
Czy dobre wiadomości okraszasz swoją wersją rzeczywistości?
Czy często wolałbyś cały dzień spędzić w łóżku, zamiast wstać i żyć?
Czy wyolbrzymiasz to, co złe, i umniejszasz to, co dobre?
Czy gdybyś miał taką możliwość, zrezygnowałbyś z jakichkolwiek interakcji międzyludzkich, najlepiej do końca życia?
Jeśli na większość pytań odpowiedziałeś „tak”, muszę ci przedstawić przyjaciela. A właściwie muszę ofiarować ci słowa do przeczytania. Czytałem je tak często, że zostaliśmy przyjaciółmi. Chciałbym nominować ten fragment do Biblijnej Narody Nobla. Muzeum, w którym na ścianach zawisną oprawione cytaty z Psalmu 23, Modlitwy Pańskiej i Ewangelii Jana 3,16, powinno wystawiać też fragment Listu do Filipian 4,4–8:
Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się! Niech będzie znana wszystkim ludziom wasza wyrozumiała łagodność: Pan jest blisko! O nic się już zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem! A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie. W końcu, bracia, wszystko, co jest prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co zasługuje na uznanie: jeśli jest jakąś cnotą i czynem chwalebnym – to miejcie na myśli!
Oto pięć wersów z czterema napomnieniami, które prowadzą do jednej, wspaniałej obietnicy: „A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli” (w. 7):
Celebrate. Pocieszaj się Bożą dobrocią. „Radujcie się zawsze w Panu” (w. 4).
Ask. O pomoc proś swego Boga. „Wasze prośby przedstawiajcie Bogu” (w. 6).
Leave. Jemu zostaw swoje zmartwienia. „Z dziękczynieniem!” (w. 6).
Meditate. Jedynie to, co dobre i chwalebne, miej na myśli. „Jeśli jest jakąś cnotą i czynem chwalebnym – to miejcie na myśli!” (w. 8).
Celebrate. Ask. Leave. Meditate. C.A.L.M.
A po polsku: SPOKÓJ. Każdemu z nas by się go trochę przydało, prawda? Podczas czytania książek na czytniku Kindle można zaznaczać ulubione fragmenty. Biblia to książka, w której zaznaczamy najczęściej, a List do Filipian 4,6–7 to najczęściej podkreślany jej fragment13. Najwyraźniej wszyscy potrzebujemy pocieszenia.
A Bóg jest gotów nam je ofiarować. Mając Go po swojej stronie, będziesz dziś w nocy lepiej spał, a jutro częściej się uśmiechał. W nowy sposób spojrzysz na swoje lęki. Nauczysz się negocjować z samym sobą, patrzeć na złe wiadomości poprzez pryzmat Bożej władzy, odrzucać kłamstwa Szatana i żywić się prawdą. Odkryjesz życie pełne spokoju i zdobędziesz umiejętności niezbędne do walki z napadami lęku.
Będzie to wymagało od ciebie trochę pracy. Zupełnie nie próbuję wmówić ci, że zaburzenia lękowe można odegnać machnięciem ręki czy motywacyjnymi hasłami. Wręcz przeciwnie. Dla niektórych z was Boża pomoc w leczeniu może oznaczać również terapię i/lub leki. Jeżeli tak będzie w twoim przypadku, nawet nie próbuj myśleć, że jesteś niebiańskim obywatelem drugiej kategorii. Proś Boga, aby doprowadził cię do gabinetu wykwalifikowanego doradcy, który dopasuje dla ciebie najlepszy sposób leczenia.
Jedno jest natomiast pewne: nie jest Bożą wolą, abyś szedł przez życie nękany ciągłym lękiem. Nie jest Jego wolą, abyś oczekiwał następnych dni z obawą. Przygotował dla ciebie więcej niż odbierający oddech strach i zmartwienia. Bóg pisze dla ciebie nowy rozdział twojego życia.
Mam jedno wspomnienie z dzieciństwa, które wyjątkowo pielęgnuję. Mój ojciec uwielbiał chleb kukurydziany i maślankę. (Czy już zgadłeś, że wychowałem się w małym miasteczku w zachodnim Teksasie?) Każdego wieczoru około dziesiątej wędrował do kuchni, gdzie kruszył kawałek chleba kukurydzianego do szklanki z maślanką. Potem, stojąc przy blacie w bokserkach i T-shircie, wypijał tę swoją miksturę. Następnie robił rundkę po domu, sprawdzając, czy frontowe i tylne drzwi są zamknięte na klucz. Kiedy upewnił się, że wszystko jest w porządku, wchodził do pokoju, który dzieliłem z moim bratem, i mówił: „Wszystko zabezpieczone, chłopcy. Możecie już spać”.
Nie mam żadnych dowodów wskazujących na to, że Bóg uwielbia maślankę z chlebem kukurydzianym, ale jestem przekonany, że uwielbia swoje dzieci. On zabezpiecza twój świat. Sprawdza przebieg twojego życia. Nie musi sprawdzać drzwi – On jest drzwiami. Nic przez nie nie wejdzie, o ile On na to nie pozwoli.
Nie jest Bożą wolą, abyś szedł przez życie nękany ciągłym lękiem. Nie jest Jego wolą, abyś oczekiwał następnych dni z obawą. Przygotował dla ciebie więcej niż odbierający oddech strach i zmartwienia. Bóg pisze dla ciebie nowy rozdział twojego życia.
Słuchaj uważnie, a usłyszysz, jak mówi: „Wszystko zabezpieczone. Możesz się już zrelaksować”. W Nim nie będziesz się troszczyć o nic i odkryjesz pokój, który przewyższa wszelki rozum.
Kochany Panie,
Ty mówiłeś do burz. Czy przemówisz i do naszej? Ucisz nasze serca, tak jak uciszyłeś serca apostołów. Tak jak im, i nam powiedz, abyśmy się nie lękali. Jesteśmy już zmęczeni naszymi lękami, pokonani przez zawieruchy życia. Ty, który jesteś Księciem Pokoju, ześlij nam ducha wytchnienia i spokoju.
Proszę Cię, abyś odmieniał nasz los z każdą przeczytaną stroną tej książki. Ucisz nasze lęki, pobudź naszą odwagę, pozwól, abyśmy zaznali mniej strachu, a więcej wiary.
W imieniu Jezusa Chrystusa, amen.
„Radujcie się zawsze w Panu”
Nie możesz zapanować nad światem,
ale możesz powierzyć to Bogu
Dorastałem w rodzinie biwakowiczów. Według mojego taty udane wakacje to góry, strumyki, namioty i śpiwory. Niech inni zwiedzają miasta i bawią się w wesołych miasteczkach. Rodzina Lucado odpuści sobie Myszkę Miki i przemierzy Góry Skaliste.
Próbowałem kultywować tę tradycję w swojej rodzinie. Bez powodzenia. Nasza wizja wakacji na dziko to tydzień u dziadków. Lubimy ogniska… o ile zbudował je ktoś inny i dostępny jest room service. Nie jestem tak wytrzymały jak mój ojciec.
Równie wielką miłością, co same wycieczki, darzy on sprzęt biwakowy. Pamiętam z dzieciństwa dzień, w którym ojciec wrócił z zakupów w demobilu z namiotem wojskowym, który stał się nieodłącznym członkiem rodziny Lucado.
Był olbrzymi. Spokojnie zmieściłoby się w nim dwanaście łóżek polowych. Mogliśmy pośrodku namiotu postawić stół piknikowy i nadal mieliśmy sporo miejsca na śpiwory. Duży namiot potrzebuje stabilnego stelażu. W przypadku naszego namiotu były to dwa stalowe wsporniki. I nie należy mylić ich z aluminiowymi, składanymi rurkami, które wchodzą w skład przeciętnego namiotu turystycznego. Co to, to nie. To były żeliwne słupy grubości ręki. Nasz namiot nie był eleganckim schronieniem. Nie miał wejścia zamykanego na zamek błyskawiczny ani moskitiery, nie był w barwach maskujących. Ale był za to solidny. Niestraszne nam były wichury, ulewy, gradobicia…
Pewnego razu rozbiliśmy biwak w Estes Park w Kolorado wraz z ośmiorgiem rodzeństwa mojego taty. Niebo nagle zrobiło się ciemne i burzowe. Deszcz uderzał w ziemię, a wiatr wyginał pinie. Wszyscy biwakowicze czym prędzej pobiegli do swoich namiotów. Wkrótce ci sami biwakowicze uciekli ze swoich namiotów i schronili się w naszym. Bądź co bądź miał przecież żeliwne wsporniki.
Sądzę, że i ty, i ja potrzebujemy takich wsporników. Świat zsyła na nas niebagatelne wichury. Uderza w nas grad przykrych przeżyć: trudności, rozwody, choroby, śmierć. Czy ktoś wie, gdzie można się przed nimi chronić?
Apostoł Paweł wiedział. Jeśli ktoś miał powody, by się bać, był to właśnie on. Pozwól, by wyobraźnia przeniosła cię dwa tysiące lat wstecz. Wyobraź sobie starszego pana, który wygląda przez okno rzymskiego więzienia.
Paweł ma sześćdziesiąt lat. Od trzydziestu jest chrześcijaninem. Nie ma portu na Morzu Śródziemnym, którego nie poznał. Widzisz, jaki jest zgarbiony? Jego ciało jest przedziwnie powyginane. Pochylone plecy to efekt przebytych kilometrów i przeżytych biczowań. Otrzymał trzydzieści dziewięć batów przy pięciu różnych okazjach. Poza tym był bity rózgą. Jego ciało pokrywa sieć blizn. Raz pozostawiono go na pewną śmierć. Został porzucony przez przyjaciół i współpracowników, był więziony i przeżył niejeden sztorm, doświadczył głodu i katastrof morskich. Prawdopodobnie jest na wpół ślepy, ledwo może czytać (Ga 4,15). Co więcej, oczekuje na proces przed obliczem cesarza rzymskiego. Neron odkrył, że może zaskarbić sobie uwielbienie Rzymian, zabijając chrześcijan, a nie ma bardziej rozpoznawalnego chrześcijanina niż Paweł.
Gdyby tego było mało, Paweł dźwiga też odpowiedzialność za nowo powstałe Kościoły. Wierni się kłócą. Fałszywi nauczyciele głoszą z zazdrości i pychy (Flp 1,15–17).
To by było na tyle, jeśli chodzi o łatwe życie apostoła.
Jego przyszłość jest tak ponura, jak jego więzienna cela. A jednak czytając słowa Pawła, można odnieść wrażenie, że właśnie dotarł do słonecznego hotelu na Jamajce. W jego Liście do Filipian nie ma ani słowa o lęku, nie ma skargi. Ani jednego! Paweł nie odgraża się Bogu. Wręcz przeciwnie: wznosi do Niego swoje podziękowania i nakłania innych, by uczynili to samo.
„Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się!” (Flp 4,4). Recepta Pawła na lęk rozpoczyna się od wezwania do radości. Wykorzystał wszystkie możliwe narzędzia, aby przykuć naszą uwagę. Po pierwsze, mówi w czasie teraźniejszym, abyśmy wiedzieli, że cieszyć mamy się stale, ciągle. Zadbał też o to, żeby to wezwanie było ponadczasowe. Kiedy mamy się radować? Zawsze. W razie gdyby przesłanie nie było wystarczająco jasne, Paweł powtarza je po raz drugi: „jeszcze raz powtarzam, radujcie się!”.
Ale jak możemy posłuchać tego przykazania? Jak możemy się radować zawsze? Czy to możliwe, żeby stale czuć zadowolenie? Nie. I nie tego Paweł od nas wymaga. Zachęca, byśmy się radowali w Panu. Ten fragment to wezwanie nie do odczuwania, a do decyzji. Opiera się na głębokim przekonaniu, że Bóg istnieje, że sprawuje kontrolę i że jest dobry.
Apostoł twardo w to wierzył. Jego duszę podpierały dwa żeliwne wsporniki. Niech Neron unosi się gniewem. Niech fałszywi kaznodzieje dążą do sławy. Niech szaleją burze. Namiot wiary Pawła nigdy nie upadnie. Podtrzymuje go bowiem niezachwiana wiara.
Czy i twoja się nie zachwieje?
Zerknij w głąb swojej duszy, a zobaczysz wiarę, która może posłużyć za wsporniki twojego życia. To, w co wierzysz, jest odpowiedzią na fundamentalne życiowe pytania: czy ktoś kontroluje wszechświat? Czy życie ma jakiś sens? Czy mam jakąś wartość? Czy to życie to wszystko, co mamy?
Twoja wiara nie ma nic wspólnego z kolorem skóry, wyglądem, zdolnościami czy wiekiem. Wiary nie interesuje zewnętrzna warstwa namiotu, tylko to, co jest w środku. To zestaw przekonań (wsporników) – wszystkie niewidoczne – na których opiera się twoja wiara. Jeśli jest on silny, przetrwasz. Jeśli słaby – powali go sztorm.
Wiara zawsze poprzedza czyny. Z tego powodu Paweł w każdym ze swoich listów najpierw zwraca się do zgromadzenia, a potem mówi o czynach – aby zmienić sposób, w jaki ludzie patrzyli na życie i jak na nie reagowali. To, co w tobie najważniejsze, to twoja wiara.
Wiara Pawła była mocniejsza niż skała.
Przyjrzyj się wspornikom jego namiotu, a dostrzeżesz, że na jednym z nich wypisano: Boża władza. W Biblii często używa się tego zwrotu, aby opisać doskonałą kontrolę, jaką sprawuje On nad światem. Troszczy się o każdy element ziemskiej układanki i kontroluje go. Jest stale obecny w całym swoim stworzeniu i pilnuje, by wypełniało ono jego boski plan.
Prawidłowe rozumienie Bożej władzy jest niezwykle ważne w leczeniu zaburzeń lękowych. Lęki są często efektem chaosu. Czujemy niepokój na myśl, że moglibyśmy być ofiarami nieprzewidzianych, przypadkowych sił i praw rządzących światem.
Psychologowie zdołali to potwierdzić, badając wpływ udziału w bitwach na żołnierzy podczas drugiej wojny światowej. Badania wykazały, że po sześćdziesięciu dniach ciągłej bitwy żołnierze wojsk lądowych „byli jak martwi”. Ich reakcja jest zrozumiała. Cały czas żyli w obliczu zagrożenia: bomby, karabiny maszynowe, snajperzy wroga. Nic dziwnego, że nabawili się zaburzeń lękowych.
Zaskoczeniem było jednak to, jak spokojni – w porównaniu do nich – byli piloci samolotów bojowych. Ich morale było pośród najwyższych. W akcji ginie 50% z nich, a jednak piloci myśliwców kochają swoją pracę. Niewiarygodne, ale 93% z nich zaraportowało, że cieszą się z przydziału, mimo że ich szanse na przetrwanie były jak rzut monetą14.
Skąd ta różnica? Piloci mieli w rękach ster. Mieli poczucie, że to oni kontrolują swój los15. Z kolei piechurzy mogli zostać zabici w każdej chwili, stojąc lub biegnąc. Czuli się opuszczeni i bezsilni. Zasada jest więc prosta: przekonanie o sprawowaniu kontroli daje spokój. Brak kontroli budzi lęk.
Nie potrzeba wojny, by dowieść prawdziwości tego twierdzenia. Wystarczą zwykłe korki. Niemieccy naukowcy dowiedli, że stanie w korku trzykrotnie zwiększa ryzyko zawału16. Logiczne – w końcu korek to żywa ilustracja „braku kontroli”. Wiemy, jak należy prowadzić samochód, ale ta koleżanka na pasie obok już nie! Możemy być najlepszym kierowcą na świecie, ale nastolatek piszący SMS-y za kierownicą doprowadzi do naszej zguby. Przewidzieć można tylko stres. Im mniej kontroli, tym większe lęki.
Co więc możemy zrobić? Kontrolować wszystko? Nigdy nie wsiadać do samolotu bez spadochronu, do restauracji zabierać własne, czyste sztućce, nie wychodzić z domu bez maski gazowej, nie zakochiwać się, bo ktoś może złamać nam serce. Lepiej dmuchać na zimne, strzeżonego Pan Bóg strzeże. Pokonamy lęki poprzez objęcie pełnej kontroli.
Szkoda, że tak się nie da.
Pewność okrutnie wodzi nas za nos. Możemy uzbierać miliony dolarów, a potem i tak stracić wszystko w wyniku recesji. Fanatyk zdrowego odżywiania się będzie jadł wyłącznie warzywa i orzechy, a i tak zachoruje na raka. Pustelnik odetnie się zupełnie od kontaktu z ludźmi, a i tak cierpiał będzie na bezsenność. Chcemy pewności, ale jedyne, co jest w życiu pewne, to to, że pewność nie istnieje.
Najbardziej zestresowani ludzie to ci, którzy muszą mieć wszystko pod kontrolą. Najczęściej jednak ich główny cel pozostaje niezdobyty – im bardziej chcą mieć świat pod kontrolą, tym bardziej się im to nie udaje. Życie staje się błędnym kręgiem lęków i porażek. Nie możemy mieć wszystkiego pod kontrolą, bo to nie w naszych rękach powinna ona spoczywać.
Biblia ma znacznie lepsze rozwiązanie. Zamiast starać się kontrolować, odpuść. Nie możesz zapanować nad światem, ale możesz powierzyć to Bogu. Właśnie to chciał przekazać Paweł, mówiąc o „radowaniu się w Panu”. Pokój jest w zasięgu twoich rąk – nie dlatego, że nie istnieją problemy, ale dlatego że Pan przejmuje nad nimi kontrolę. Zamiast stale na nowo wymyślać strategię obrony przed chaosem tego świata, raduj się w Panu, tak jak zrobił to Paweł. „Moje sprawy przyniosły raczej korzyść Ewangelii, tak iż kajdany moje stały się głośne w Chrystusie w całym pretorium i u wszystkich innych” (Flp 1,12–13) – mówi apostoł. A co z fałszywymi kaznodziejami? Tymi, którzy Słowo głosili „z zawiści i przekory” (Flp 1,15)? Ich samolubne pobudki nie mogły się równać władzy Boga. „Ale cóż to znaczy? Jedynie to, że czy to obłudnie, czy naprawdę, na wszelki sposób rozgłasza się Chrystusa. A z tego ja się cieszę i będę się cieszył” (Flp 1,18).
Paweł wierzył, że „Bóg Go [Jezusa] nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię” (Flp 2,9).
Może i warunki w więziennej celi były godne pożałowania, ale ponad wszystkim był „Bóg [który] jest w was sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z [Jego] wolą” (Flp 1,13).
Czytać słowa Pawła to czytać świadectwo człowieka, który całym sobą wierzył w niezachwianą rękę Najwyższego. Boża siła go chroniła, Boża miłość troszczyła się o niego. Żył w cieniu Bożych skrzydeł.
A ty?
Uspokój swoją wzburzoną duszę Bożą władzą. To On włada każdą, nawet najbardziej błahą częścią twojego życia. „Nie ma mądrości ani rozumu, ni rady przeciwko Panu” (Prz 21,30), bo „Jego władza jest władzą wieczną, panowanie Jego przez wszystkie pokolenia. Wszyscymieszkańcy ziemi nic nie znaczą; według swojej woli postępuje On z niebieskimi zastępami. Nie ma nikogo, kto by mógł powstrzymać Jego ramię i kto by mógł powiedzieć do Niego: «Co czynisz?»” (Dn 4,31b–32). On „podtrzymuje wszystko słowem swej potęgi” (Hbr 1,3). Może zagwizdać „na muchy przy końcu odnóg nilowych w Egipcie” (Iz 7,18). Zna imiona wszystkich gwiazd i wszystkich wróbli. Od Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej po armię mrówek w moim ogródku, od rzeczy wielkich po maleńkie, Bóg to wszystko ma pod kontrolą. „Któż rzekł i stało się, gdy Pan tego nie nakazał? Czyż nie pochodzi z ust Najwyższego i niedola, i szczęście?” (Lm 3,37–38).
Boża odpowiedź na ciężkie czasy zawsze brzmiała tak samo: tron w niebie nie jest pusty. Dokładnie taką wiadomość Bóg zesłał prorokowi Izajaszowi. W VIII wieku przed Chrystusem starożytna Juda cieszyła się czasem względnego pokoju, a zawdzięczała to niezachwianemu dowództwu króla Ozjasza. Nie był idealny, ale wrogów trzymał z daleka. I choć wrogowie zagrażali z każdej strony, obecność Ozjasza utrzymywała niepewny lud w poczuciu bezpieczeństwa przez pięćdziesiąt dwa lata.
Później Ozjasz umarł. Izajasz, który żył za czasów panowania króla, miał sporo powodów do zmartwień. Co stanie się z mieszkańcami Judy po jego śmierci?
A w twoim przypadku: co stanie się, gdy stracisz pracę? Albo podupadniesz na zdrowiu? Albo gospodarka poleci na łeb, na szyję? Czy Bóg ma coś do powiedzenia ludziom, na których spada nieszczęście?
Z całą pewnością miał coś do powiedzenia Izajaszowi. Prorok napisał:
W roku śmierci króla Ozjasza ujrzałem Pana siedzącego na wysokim i wyniosłym tronie, a tren Jego szaty wypełniał świątynię. Serafiny stały ponad Nim; każdy z nich miał po sześć skrzydeł; dwoma zakrywał swą twarz, dwoma okrywał swoje nogi, a dwoma latał.
I wołał jeden do drugiego:
„Święty, Święty, Święty jest Pan Zastępów.
Cała ziemia pełna jest Jego chwały” (Iz 6,1–3).
Tron Ozjasza był pusty, lecz tron Boży nigdy taki nie jest. Panowanie Ozjasza się skończyło, Boże panowanie – nie. Głos Ozjasza zamilkł, lecz Boży głos był silny (Iz 6,8–10). Był i jest żywy, siedzący na tronie i godzien wszelkiej chwały.
Bóg uciszył lęki Izajasza – lecz nie poprzez usunięcie problemu, ale poprzez objawienie swojej boskiej potęgi i obecności.
Spójrz na to w ten sposób: załóżmy, że twój tata jest słynnym na całym świecie ortopedą. Ludzie przyjeżdżają do niego z odległych krajów, by się leczyć. Regularnie wymienia zużyte stawy na nowe. Tak jak mechanik bez wahania wymienia świece zapłonowe, tak on wymienia biodra, kolana i łokcie.
Mając dziesięć lat, jesteś za młody, aby zrozumieć osiągnięcia światowej sławy chirurga. Nie jesteś jednak za młody na to, by spaść ze schodów i zwichnąć kostkę. Skręcasz się z bólu na podłodze i wołasz o pomoc. Niedługo twój pierwszy szkolny bal, nie ma czasu na chodzenie o kulach! Nie możesz utykać, potrzebujesz zdrowej kostki, a póki co nie zapowiada się na to!
Do pokoju wchodzi twój tato, w chirurgicznej maseczce na twarzy. Ściąga ci but i skarpetkę i bada zwichnięcie. Na widok rosnącej opuchlizny z gardła wyrywa ci się jęk i jak na dziecko przystało, zaczynasz przesadzać.
– Tato, już nigdy nie będę mógł chodzić!
– Będziesz mógł.
– Nikt nie będzie mógł mi pomóc!
– Ja mogę.
– Nikt nie będzie wiedział, co zrobić!
– Ja wiem.
– Wcale nie!
Twój tata podnosi głowę i patrzy ci w oczy.
– Wiesz, czym zajmuję się w pracy?
Właściwie nie wiesz. Wiesz tylko, że codziennie chodzi do szpitala. Ludzie mówią do niego „panie doktorze”, mama myśli, że jest mądry, ale na tym twoja wiedza się kończy.
– Pora więc, żebyś się dowiedział – odpowiada, przykładając lód do twojej poobijanej kostki.
Następnego dnia czeka na ciebie na parkingu szkolnym.
– Wskakuj. Chcę, żebyś zobaczył, czym się zajmuję – mówi.
Zawozi cię do swojego gabinetu w szpitalu i pokazuje kolekcję dyplomów na ścianie. Pełno na nich słów w stylu „renomowany” i „zasłużony”. Na biurku leży podręcznik ortopedii z nazwiskiem twojego taty na okładce.
– Ty to napisałeś?
– Tak.
Dzwoni jego telefon. Po krótkiej rozmowie ojciec mówi ci: „Idziemy na operację”. Kuśtykasz za nim o kulach i dostajesz miejsce w pierwszym rzędzie na operacji rekonstrukcji kostki. Twój tato dowodzi operacją, nie waha się ani przez chwilę, nie pyta o radę, po prostu działa. Jedna z pielęgniarek mówi ci na ucho: „Twój tata jest najlepszy!”.
Kiedy wieczorem wracacie do domu, patrzysz na tatę inaczej niż zwykle. Jeśli potrafi przeprowadzić operację, to pewnie uleczy też opuchniętą kostkę.
– Myślisz, że do balu się zagoi?
– Pewnie. Nic ci nie będzie.
Tym razem mu wierzysz. Twój lęk zmniejsza się wraz z tym, jak rośnie zrozumienie tego, co robi twój ojciec.
Oto co sobie myślę: w oczach Boga nasze największe lęki są jak zwichnięte kostki.
Oto co jeszcze sobie myślę: wielu ludzi żyje, niepotrzebnie zamartwiając się krótkotrwałą opuchlizną.
Kiedy następnym razem dopadnie cię lęk przed przyszłością, pociesz się Bożą władzą, tym, do czego On jest zdolny. Pociesz się, że On potrafi to, czego nie potrafisz ty. Wypełnij swój umysł myślami o Bogu.
On jest Stwórcą, błogosławionym na wieki (Rz 1,25).
On jest taki sam wczoraj, dziś i na zawsze (Hbr 13,8).
Jego lata trwają poprzez wszystkie pokolenia (Ps 102,25b).
Jest królem, najwyższym władcą, monarchą absolutnym, panem wszelkiego stworzenia.
Każdy tron jest zaledwie podnóżkiem Jego tronu. Każda korona to replika Jego korony. Nie potrzebuje doradców, nikomu nie podlega. To On sprawuje władzę. Miliony aniołów będą Mu oddawać cześć.
Jego władza prowadzi ścieżką do wewnętrznego spokoju. Inni widzą problemy tego świata i załamują ręce. My widzimy problemy i padamy na kolana. Tak jak zrobił to Jeremiasz.
Inni widzą problemy tego świata i załamują ręce. My widzimy problemy i padamy na kolana.
Pozbawiłeś mą duszę spokoju,
zapomniałem o szczęściu.
I rzekłem: „Przepadła moc moja
i ufność moja do Pana”.
Jeszcze jest nadzieja
Wspomnienie udręki i nędzy –
to piołun i trucizna;
stale je wspomina, rozważa
we mnie dusza (Lm 3,17–20).
Jeremiasz był prorokiem Judy w jednym z najtrudniejszych okresów buntu. Nazywali go prorokiem lamentującym, bo opłakiwał deprawację mieszkańców i upadek ich wiary. Martwił się tak bardzo, że napisał księgę zatytułowaną Lamentacje. Jednak później zastanowił się nad Bożym stworzeniem. Z rozmysłem skierował myśli na swojego króla. Zauważ celowość tych słów:
Biorę to sobie do serca,
dlatego też ufam:
Nie wyczerpała się litość Pana,
miłość nie zgasła.
Odnawia się ona co rano:
ogromna Twa wierność.
„Działem mym Pan” – mówi moja dusza,
dlatego czekam na Niego.
Dobry jest Pan dla ufnych,
dla duszy, która Go szuka.
Dobrze jest czekać w milczeniu
ratunku od Pana (Lm 3,21–26).
Podnieś głowę. Nie zatracaj się w swoich problemach. Odważ się uwierzyć, że wydarzy się coś dobrego. Odważ się uwierzyć, że Bóg mówił do ciebie, kiedy powiedział, że „z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra” (Rz 8,28). Niemożliwe, aby umysł był jednocześnie wypełniony Bogiem i lękiem. „Ty kształtujesz w pokoju, w pokoju, bo Tobie zaufał” (Iz 26,3). Czy czujesz się zmartwiony, niespokojny, cierpisz na bezsenność? Zatem raduj się Bożą władzą! Rzucam ci wyzwanie: w czasie uwielbienia odsłoń wszystkie swoje zmartwienia. Zobaczysz, że rozpadną się w proch.
Im bardziej ufasz, tym mniejszy lęk odczuwasz. W innym miejscu Pisma Jeremiasz wyraźnie zaznacza zależność pomiędzy wiarą a pokojem:
Błogosławiony mąż, który pokłada ufność w Panu,
i Pan jest jego nadzieją.
Jest on podobny do drzewa zasadzonego nad wodą,
co swe korzenie puszcza ku strumieniowi;
nie obawia się, skoro przyjdzie upał,
bo utrzyma zielone liście;
także w roku posuchy nie doznaje niepokoju
i nie przestaje wydawać owoców (Jr 17,7–8).
Wiele lat temu spędziłem tydzień w Brazylii, zwiedzając ją z pilotem pracującym na misji. Latał pomiędzy odległymi miasteczkami czteroosobowym samolotem, który wyglądał, jakby miał się rozpaść od najlżejszego podmuchu wiatru. Nawet lot braci Wright wydawał się przy tym bezpieczniejszy.
Nie potrafiłem cieszyć się wycieczką. Cały czas myślałem, że nasz samolot rozbije się gdzieś nad brazylijską dżunglą i skończę pożarty przez piranie albo połknięty przez anakondę. Nieustannie wierciłem się na miejscu, zerkając w dół i kurczowo ściskając fotel (tak jakby miało mi to w czymś pomóc). W końcu pilot nie wytrzymał. Odwrócił się do mnie i przekrzyczał hałas samolotu: „Nie wydarzy się nic, z czym bym sobie nie poradził. Zaufaj mi, wiem, jak pilotować samolot”.
Czy Bóg mówi to samo do ciebie? Przyjrzyj się wspornikom, które podtrzymują twoją wiarę. Upewnij się, że na jednym z nich napisane jest „Mój Bóg sprawuje władzę”.
Tytuł oryginału:Anxious for nothing. Finding calm in achaotic world
Autor: Max Lucado
Tłumaczenie: Sara Wacławik
Redakcja: Agnieszka Luberadzka
Korekta: Joanna Rączkowiak, Bartosz Szpojda
Skład iprzygotowanie do druku: Sandra Holona
Projekt graficzny okładki: Sandra Holona
Przygotowanie e-booka: Marta Legierska
Polish Translation Copyright © 2020 Szaron Grzegorz Przeliorz
Do dystrybucji na terenie całegoświata:
Wydawnictwo Szaron, ul. 3 Maja 49a, 43-450 Ustroń
tel.: 503 792 766 (503-SZA-RON), e-mail: [email protected]
www.szaron.pl
Wszelkie prawazastrzeżone.
Wydanie oryginalne w języku angielskim:
Anxious for nothing. Finding calm in a chaotic world
Published by arrangement with Thomas Nelson,
a divison of HarperCollins Christian Publishing Inc.
Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani wjakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana wśrodkach masowego przekazu bez pisemnej zgodywydawcy.
O ile nie zaznaczono inaczej, cytaty biblijne pochodząz:
Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań2003.
Wydanie I, Ustroń 2020
ISBN 978-83-66494-86-2
Książkę możnanabyć:
Księgarnia ihurtownia wysyłkowa Szaron
43-450 Ustroń, ul. 3 Maja 49a, tel.: 503 792 766 (503-SZA-RON)e-mail: [email protected] / www.szaron.pl