Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Patrycja, Anita, Robert i Artur to czworo studentów, których od pierwszych dni na uczelni połączyła przyjaźń.
Jednak jak to w przyjaźni bywa, prędzej czy później musi zostać wystawiona na próbę. Najczęściej przyczynia się do tego miłość. Nie inaczej będzie i tym razem. Tylko czy paczka przyjaciół przetrwa ten egzamin i czy wszyscy wyjdą z niego cało i zdrowo?
Zazdrość bywa złym doradcą, a brak szczerości może doprowadzić do opłakanych w skutkach rezultatów. Czy można na nowo posklejać to, co zostanie nieoczekiwanie roztrzaskane przez podrygi serca, nad którym w pewnym momencie racjonalny rozum traci kontrolę?
Niedobrani to powieść o wchodzeniu w dorosłość i o ludziach, z których każdy niesie własny bagaż doświadczeń. To powieść o młodości, porywach serca i prawdziwej przyjaźni, która połączyła cztery osoby o odmiennych temperamentach, oczekiwaniach i różnej przeszłości…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 157
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
WYDAWNICTWO DLACZEMU
www.dlaczemu.pl
Dyrektor wydawniczy:Anna Nowicka-BalaRedaktor prowadząca:Marta BurzyńskaRedakcja:Magdalena BiałekKorekta językowa:Edyta GadajProjekt okładki:Katarzyna PieczykolanŁamanie i skład do druku:Marek KamińskiPrzygotowanie wersji elektronicznej:Epubeum
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE WARSZAWA 2022
Na podstawie wydania I
ISBN: 978-83-67357-90-6
Zapraszamy księgarnie i biblioteki do składania zamówień hurtowych z atrakcyjnymi rabatami.Dodatkowe informacje dostępne pod adresem: [email protected]
Playlista
Virgin – Dżaga
Kate Voegele – Sunshine in my sky
Alexz Johnoson – There’s us
Carly Rea Jepsen – Curiosity
Linkin Park – Waiting for the end
Rihanna – Don’t stop the music
Shawn Mendes – Treat you better
Eminem & Rihanna – Love the way you lie
Bonnie Tayler – Total eclipse of the heart
Avril Lavigne – Alice
Linkin Park – One step closer
Linkin Park, Eminem & Rihanna – A lost monarch
No doubt – Don’t speak
Linkin Park – In the end (acoustic)
Linkin Park – One more light
Linkin Park – Burn it down
Avril Lavigne – Keep holding on
Plumb – Don’t deserve you
Sobota – Jesteś już mój, jesteś już moja
Linkin Park – What I’ve done
– Mi dispiace nonna, quel nonno ha avuto un incidente… Sì, prometto di venire a fine Agosto… Non so se da solo o con questa „adorabile” ragazza. Ancora non lo sa… Artur probabilmente funzionerà… Devo andare. Ringrazia il signor e la signora Wolski per il loro accordo e saluta il nonno. A presto1.
Odłożyłem słuchawkę i usiadłem na krześle w małym gabinecie aktualnego menadżera restauracji moich dziadków. W niedalekiej przyszłości, a dokładnie mniej więcej za rok, ja obejmę to stanowisko. Przygotowywałem się do tego ciężko od przeszło czterech lat.
Nazywam się Robert, a dokładniej Roberto Lorenzo Matteo Civello, i choć z wyglądu bardziej przypominam Polaka, po matce, to mimo wszystko jestem półkrwi Toskańczykiem, po ojcu. Mam czarne włosy i ciemne oczy, jak przystało na Włocha, ale za to jasną karnację i szczupłe ciało. W sumie, tak szczerze mówiąc, to z Toskanią łączą mnie tylko imię, nazwisko i dziadkowie, których staram się regularnie odwiedzać. No i może jeszcze włoski romantyzm.
Po śmierci rodziców w katastrofie lotniczej, gdy miałem dziesięć lat, to właśnie dziadkowie ze strony taty się mną zajęli: zostawili swoje włoskie życie i przyjechali do Polski, aby wnuk wychowywał się dalej w kraju, w którym się urodził i który znał. Założyli włoską restaurację i postanowili, że w przyszłości będzie ona biznesem w sam raz dla wchodzącego w dorosłość mężczyzny. Właśnie ze względu na tę restaurację cztery lata temu rozpocząłem studia na miejscowym uniwersytecie na kierunku finanse i zarządzanie.
Miniony rok był najtrudniejszy ze wszystkich. Coraz cięższe egzaminy, zaliczenia i ten nieszczęsny pięcioletni projekt. Jego celem było oczywiście napisanie biznesplanu swojej przyszłej firmy i poradzenie sobie ze wszystkimi problemami, które podczas jej zakładania i rozkręcania mogą się pojawić. Na potrzeby realizacji projektu cały mój rok został podzielony naczteroosobowe grupki. Żeby jednak nie było za łatwo, osoby do grup zostały wybrane losowo. I w ten sposób czworo całkiem obcych sobie ludzi, zostało skazanych na siebie na pięć lat i musiało razem „założyć i rozkręcić małą, własną firmę”.
Jednak mimo całkowicie przeciwnych charakterów, jakie mieliśmy z moimi towarzyszami niedoli, bardzo szybko złapaliśmy wspólny język i już po pierwszym semestrze zaprzyjaźniliśmy się ze sobą. Stworzyliśmy całkiem niezły kwartet, w którym powoli nawet zaczęły pojawiać się całkiem inne uczucia…
Zamknąłem na chwilę oczy i przywołałem w myślach obraz drobnej, blondwłosej dziewczyny, która od dobrych trzech lat zajmowała specjalne miejsce w moim sercu.
Anita Wasilewska – nasz anioł stróż, korepetytorka i orędo-wniczka pracy w jednym. Gdyby nie ona, na pewno nie szłoby nam tak dobrze. Ratowała nas dosłownie z każdej opresji, świeciła oczami przed wykładowcami i zarywała noce, aby tłumaczyć tumanom, co muszą wiedzieć.
Anita, tak samo jak ja, była od kilku lat przygotowywana do objęcia firmy. Jej ojciec, Andrzej Wasilewski, był prezesem największego na polskiej giełdzie domu maklerskiego. Anita łączyła więc studia ze zgłębianiem działalności własnej firmy, plus dodatkowo zaganianiem swojej grupy do nauki. Kiedy ona spała i odpoczywała? To było pytanie, które zadawałem sobie bardzo często. Ale nie będę ukrywał, że miałem ochotę odpoczywać, a nawet pospać razem z nią.
Moje myśli przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Otworzyłem oczy i zobaczyłem nad sobą wysokiego, dobrze umięśnionego chłopaka, z trochę za długimi, jak na mój włoski gust, brązowymi włosami.
– Czy tobie nie jest za dobrze? – spytał. – W pracy się pracuje, a nie leży i pachnie.
Artur Sawicki, od czterech lat mój najlepszy przyjaciel albo jakby to powiedziała Anita, największy leser w całej naszej grupie.
– A ty nie w pracy? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
– Już po. Jest czternasta piętnaście. Mówiłeś, że mam przyjechać, bo masz jakąś niespodziankę. Stary, ja tu prawie biegłem, bo uznałem, że masz dla mnie jakąś niezłą dziunię, a ty śpisz?
Sensem życia Artura było myślenie o panienkach, bo na ich wyrywanie nie miał za bardzo czasu. Próbował w ten sposób zagłuszyć cierpienia, jakich doznał po wyjątkowo trudnym dzieciństwie z ojcem alkoholikiem. Artur jednak nie przyznawał się wszystkim do tego, ale w głębi duszy miał naprawdę dobre serce. Udowadniał to codziennie, troszcząc się o swoją cierpiącą na bardzo głęboką depresję matkę. Odkąd skończył osiemnaście lat i „wykopał” ojca z domu, pracował na cały etat, aby tylko utrzymać siebie i ją.
– Chciałem ci tylko powiedzieć, że znajomi dziadków pojechali do nich do Toskanii na miesiąc i udało mi się załatwić klucze do ich działki nad jeziorem – wyjaśniłem, wzruszając ramionami. – Mamy chatę wolną przez cały miesiąc. Cztery weekendy melanżu od piątku po południu do niedzieli wieczorem.
– Cholera… – zaklął Artur. – Szkoda, że nie dostanę urlopu, abyśmy pojechali na dłużej. No ale perspektywa wyrwania się stąd chociaż na weekendy jest kusząca. Są tam po sąsiedzku jakieś fajne laseczki do poimprezowania?
– Nie wiem, ale raczej Anita z Patrycją nie będą zachwycone, jak będziemy im konkurencję sprowadzać.
– A one to tam nam po co? Anita będzie tylko prawiła morały, a Patrycja będzie mnie osaczać na każdym kroku. Błagam, zlituj się nade mną. Nie bierzmy ich!
Wiedziałem dobrze, że Artur tak naprawdę żartował i towarzystwo dziewczyn sprawi mu przyjemność. Nie przyznawał się do tego, ale naprawdę lubił spędzać z nimi czas, bo dzięki temu mógł przez chwilę wczuć się w ich, według niego, idealne życia. Ja natomiast miałem nadzieję, że Anita w takim spokojnym plenerze wreszcie porządnie się zrelaksuje i przestanie być taka, jak to mówił Artur, „sztywna”. Jednak Patrycja to zupełnie co innego.
Patrycja Kosielska była całkowitym przeciwieństwem Anity. Śmialiśmy się nieraz, że jak Anita jest naszym aniołem, tak Patrycja jest diabłem, który zawsze namawia nas do grzechu. Nie odpuściła żadnemu mężczyźnie, który wpadł jej w oko. Każdego wykorzystała, sponiewierała i wypluła, że aż skomlał po tym, jak z nim skończyła. A teraz próbowała zarzucić sieć na Artura.
– Przeżyjesz – odparłem ze złośliwym uśmiechem na ustach. – Im też się należy relaks. To był najtrudniejszy rok ze wszystkich.
– Weź mi nie przypominaj. Nie doszedłem jeszcze do siebie po wczorajszym egzaminie. A w ogóle poinformowałeś je już o tym wyjeździe?
– Poinformowałem Patrycję. Powiedziała, że osobiście zajmie się przekazaniem tej fantastycznej wiadomości Anicie i zrobi wszystko, co w jej mocy, aby zmusić ją, by z nami pojechała.
Mówiąc to, próbowałem naśladować podekscytowany głos przyjaciółki. Chyba jednak nie wyszło najlepiej, bo w oczach Artura pojawiła się ogromna dezaprobata.
– Błagam, stary. Nie rób tego nigdy więcej – poprosił Artur, co wywołało we mnie histeryczny śmiech.
Jako dwaj już dorośli single mieliśmy z Arturem swoją trady-cję. W każdą środę wieczorem spotykaliśmy się u jednego albo u drugiego, aby wypić jedno czy dwa piwka. W tym tygodniu przesiadywaliśmy u mnie.
Po śmierci rodziców najpierw mieszkałem razem z dziadkami w swoim domu rodzinnym na obrzeżach miasta. Jednak gdy przyszedł moment, bym się usamodzielnił, a dziadkowie postanowili wrócić do Toskanii, wiedząc, że poradzę sobie już sam, sprzedaliśmy dom, a w zamian kupiłem czterdziestometrową kawalerkę w nowo wybudowanym apartamentowcu, aby wieść spokojne kawalerskie życie. Miałem genialny widok na park, który znajdował się dokładnie pomiędzy moim apartamentowcem a blokiem Artura.
Resztę pieniędzy odłożyłem na lokatę, aby się namnażały i w przyszłości pomogły mi rozwinąć restaurację dziadków bądź kupić jakiś dom. Może nawet zamieszkałbym w nim z Anitą.
– Ile ja bym dał, aby nie musieć już pracować – żalił się Artur.
Gdy tylko weszliśmy do mieszkania, Artur rzucił się na kanapę stojącą naprzeciwko telewizora i zaczął skakać po kanałach. Znalazł jakąś starą transmisję z rozgrywek rugby na kanale sportowym i zaczął ją z uwagą oglądać.
– Czy ty nie możesz oglądać normalnego sportu? – spytałem, podając przyjacielowi zimne piwo z lodówki i siadając obok niego.
– A czym jest normalny sport? Jak dwudziestu kretynów lata za jedną piłką i kopie się po nogach? Daj spokój. W rugby przynajmniej coś się dzieje. Jest krew, pot i poobijane mordy.
Artur chciał coś jeszcze dodać, ale przerwał mu dźwięk mojego telefonu. Miałem manię dopasowywania do każdego kontaktu w telefonie jego własną melodyjkę. Tym razem po całym mieszkaniu rozniosła się piosenka Dody Dżaga. Był to jasny i bardzo wyrazisty znak, że dzwoni Patrycja. Artur zakrył dłońmi uszy, byle tylko nie słyszeć tego kawałka. Strasznie drażniły go popowo-rockowe polskie księżniczki.
– Co tam? – spytałem, odbierając telefon.
– Tak, tak, tak!!! – krzyk w słuchawce był tak głośny, że nawet nie musiałem włączać trybu głośnomówiącego, aby Artur słyszał treść rozmowy z Patrycją. – Powiedz, że jestem genialna! Powiedz, że jestem najwspanialsza na świecie i nie wiesz, jak mi się odwdzięczysz!
– A z jakiej to okazji?
– Przekonałam Anitę, żeby pojechała z nami.
Jestem pewny, że w tym momencie moje oczy zaczęły się świecić. Czyżby ktoś czuwał nade mną i moim szczęściem?
– W sumie to nie było takie trudne, bo chyba sama potrzebuje relaksu i o tym wie. Tak czy siak, będzie. Czyli widzimy się w piątek o piętnastej. Buziaki, pa!
I się rozłączyła. Odłożyłem telefon i z wielkim uśmiechem usiadłem ponownie obok Artura. Niby patrzyłem na rozgrywki, ale w głowie zaczęło mi się pojawiać milion scenariuszy tych najbliższych weekendów. I każdy z nich kończył się pocałunkiem.
– Będę miał przejebane – przeklął Artur, zakrywając twarz dłońmi.
Zapewne się domyślił, co go czeka, gdy ja będę robił maślane oczy do Anity, a do niego będzie robiła podchody Patrycja.
– Pat, jak ci się udało wyłączyć nasz chodzący mózg i przekonać ją, żeby wrzuciła na luz i wzięła kilka dni wolnego?
Artur wrzucił do bagażnika starej hondy Roberta niedużą torbę podróżną i zaczął się śmiać ze swoich słów. Zawsze coś wymyślił na temat dziewczyny, która uchodziła w całej naszej grupie seminaryjnej za przemądrzałą kujonkę. Mimo że wszyscy wiedzieli, że jest jej naprawdę wdzięczny za wszystko, co dla nas robiła, to jednak nabijanie się z jej postawy zawsze sprawiało mu niezwykłą przyjemność.
Poprawił ręką swoją bujną, brązową czuprynę i spojrzał na mnie zza ciemnych okularów. Ciekawe, kiedy moje głupie serce przestanie fikać te koziołki, gdy moje ciało wyczuje na sobie wzrok Artura. Żeby nie zauważył, że się zarumieniłam pod wpływem intensywności jego spojrzenia, rzuciłam w niego małą poduszką, którą miałam właśnie zamiar włożyć do samochodu, by po drodze trochę się przespać po ciężkiej nocy imprezowania w klubie. Oj tak, muszę przyznać, że nawet mnie się zdarzało rumienić, jak mi na czymś, a raczej na kimś zależało.
– Odpuść jej – powiedziałam. – To tylko dzięki niej wszyscy zaszliśmy tak daleko. Nie mów, że poradziłbyś sobie bez niej!
– To jasne, że by sobie nie poradził – zaśmiał się zza kierownicy samochodu Robert. – Nawet pierwszego semestru by nie zaliczył, gdyby nie Anita.
– Ty już jej się tak nie podlizuj – warknął do przyjaciela Artur. – Nie łudź się, że ją przelecisz na tym wyjeździe. Jej to nawet upić się nie da, aby zabajerować.
Robert już miał zamiar wysiąść z auta i coś odpyskować przyjacielowi, gdy obok jego starej hondy zaparkowało nowe, srebrne audi. Z miejsca pasażera wysiadła nasza mała blondyneczka. Włosy miała związane w kucyk, na twarzy lekki makijaż. Wyjęła z bagażnika torbę podróżną i pomachała kierowcy, gdy ruszał.
– Przepraszam za spóźnienie – powiedziała, podając Arturowi swoją torbę, by schował ją do bagażnika samochodu. – Tata musiał się upewnić pięć razy, że ten domek letniskowy, który wynajęliśmy, jest ubezpieczony.
– Czy twój tata nie jest odrobinę za bardzo przewrażliwiony? – spytał Artur z drwiną w głosie.
– Artur, ile ty masz lat? – spytałam w odwecie. – Jesteś upierdliwy jak nastolatek.
– Pytasz mnie o to za każdym razem, gdy o nim rozmawiamy – dodała Anita. – Odpuściłbyś.
– Po prostu jestem ciekawy. To wszystko.
Anita nie odpowiedziała. Wsiadła na tylne siedzenie obok mnie i westchnęła cicho. Spojrzałam na nią i po prostu poczułam, że ma przed nami wszystkimi jakąś tajemnicę. Zastanawiałam się, czy kiedyś nam ją zdradzi. Choć prawdę mówiąc, każde z nich miało sekret, którego strzegło, jakby był ich największym skarbem. Ja jedyna byłam otwarta jak nasz podręcznik do ekonomii, który notabene otwieraliśmy zbyt często. Wiedzieli o mnie prawie wszystko: że zakochiwałam się szybko, mocno i równie szybko odkochiwałam. Ukrywałam tylko jedną rzecz, do której nie przyznawałam się też przed samą sobą. Tak więc właściwie nawet jej nie było.
Artur trzasnął klapą bagażnika i zajął miejsce obok Roberta.
– No to w drogę – powiedział, włączając radio.
– Robert, a co tam w ogóle u dziadków? – spytałam, chcąc przerwać niekomfortową ciszę, którą jak zwykle spowodowało spięcie między Anitą a Arturem.
Dziadkowie Roberta przyjaźnili się z właścicielami działki nad jeziorem, którą starsi państwo chętnie użyczyli nam, młodym studentom, abyśmy odpoczęli po ciężkim roku. Zamierzaliśmy spędzić na niej najbliższe cztery weekendy, ponieważ tyle czasu jej właściciele będą w Toskanii, i zresetować się przed kolejnym, ostatnim – miejmy nadzieję – rokiem w naszej studenckiej karierze. Niestety ze względu na pracę całej naszej czwórki nie dało się zaplanować dłuższego wypadu, ale zgodnie stwierdziliśmy, że to i tak lepsze rozwiązaniem niż nic.
– Dziadek skręcił kostkę, więc stwierdzili, że ściągną przyjaciół do siebie – wyjaśnił Robert. – Plus dla nas, bo mamy działkę dla siebie. Chyba wszyscy tego potrzebowaliśmy, choć ja chyba najbardziej. Muszę oczyścić umysł.
– Coś się dzieje? – spytała zaniepokojona Anita.
– Od jakiegoś czasu z kasy restauracji giną pieniądze. Z Francesco próbujemy znaleźć tego, kto nas okrada, więc jak któreś z was będzie u mnie i coś zauważy, to dajcie znać.
– Ale to pewne, że ktoś was okrada? – spytała Anita. Zauważyłam, że zaczęła przyjmować swoją zawodową postawę i w głowie na pewno już analizowała potencjalne straty restauracji Roberta na kradzieżach. – To duże sumy? Może to tylko jakieś błędy w fakturach. Jak chcesz, to mogę je przejrzeć.
– Sprawdzaliśmy faktury z pięćset razy – westchnął Robert, włączając kierunkowskaz, aby wyprzedzić jadący przed nami w ślimaczym tempie samochód. – Pamiętaj, że Francesco też skończył biznes. Niestety to kradzieże… Mówię wam to tylko dlatego, żebyście dali znać, jakbyście zauważyli coś niepokojącego. Nawet stali klienci nie spędzają u nas tyle czasu, co wy.
– Bo my jesteśmy ważniejsi niż stali klienci. – Artur się zaśmiał.
Nie miałam ochoty ich słuchać. Miałam się zrelaksować, a to oznaczało, że musiałam też przestać myśleć o potencjalnych kłopotach, które wiązały się z restauracją Roberta, a dokładniej z jedną osobą, która w niej była.
Droga zajęła nam trochę ponad dwie godziny, z czego czterdzieści minut spędziliśmy w sklepie, robiąc zapasy żywnościowe.
Jezioro, na które wychodziło się prosto z działki, było krystalicznie czyste. Ponoć nawet można było w nim łowić raki. Domek nie wydawał się duży, ale na nasze potrzeby w zupełności wystarczył. Otaczały go drzewa i krzewy – po prostu wspaniały i zadbany ogród. Z jednej strony nawet graniczył z niewielkim laskiem, przez który przebiegało ogrodzenie działki sąsiadów.
Robert zaparkował auto pod domkiem i wysiadł pomóc Arturowi z bagażami. My z Anitą stanęłyśmy obok samochodu i wystawiłyśmy twarze na słońce, aby rozkoszować się jego ciepłymi promieniami. To była naprawdę upalna pierwsza połowa lipca. Prognozy pogody zapowiadały takie słońce przez kolejne trzy tygodnie, więc nie mogliśmy trafić w lepszy termin, aby z niego jak najwięcej skorzystać. Chwilę później spojrzałyśmy na siebie porozumiewawczo, zrzuciłyśmy ubrania i pobiegłyśmy popływać w jeziorze.
– Ej!!! – krzyknął za nami Artur – A kto to zatacha do domku?!
– Dziwnie jest patrzeć na Anitę taką swobodną, a nie spiętą – słyszałam z oddali głos Roberta i wiedziałam, że patrzą na nas, gdy wskakiwałyśmy do wody.
– Taaa… Jakby ktoś ją podmienił. – Artur się zaśmiał. – Co… stanął ci już?
***
– Już nie mogę doczekać się widoku chłopaków w samych gaciach do pływania – stwierdziłam, wynurzając się z wody po zanurkowaniu. – Ciekawe, czy uda mi się ich namówić na pływanie na golasa.
– No weź… – Anita się speszyła. – Mnie w to nie mieszaj.
– Już nie udawaj takiej cnotki. Nie mów, że nie chciałabyś zobaczyć, jak wygląda Robert nago. Przecież musi mieć w sobie jeszcze jakieś włoskie geny poza kolorem włosów. Słyszałam, że włosi w łóżku są loco. – Nie powiem jej przecież, że wiem z doświadczenia, bo już z jednym spałam. Tego sekretu miałam zamiar strzec do śmierci… a przynajmniej do powtórki, bo miałam na nią ochotę. No cóż… Może jednak daleko mi do tego podręcznika od ekonomii. – Ja tam bym sobie chętnie popatrzyła na Artura. Idę o zakład, że ma kaloryfer lepszy niż ja w mieszkaniu.
– Loco to szalony, ale po hiszpańsku – wyjaśniła Anita. – Po włosku będzie pazzo.
– Czy ty nawet na wakacjach nie możesz się wyłączyć? Zobaczysz, powiem Arturowi i przetrzepiemy ci dupę.
Zaczęłyśmy się histerycznie śmiać, bo obie wyobraziłyśmy sobie, jak Anita dostaje lanie.
Cóż mogłam powiedzieć: właśnie taka jestem. Uwielbiam chłopaków, nie krępuję się w ich obecności i zawsze wiem, jak do nich zagadać. Czasem zmieniam ich szybciej niż skarpetki, ale jakoś Artura do tej pory nie udało mi się podbić. Myślałam, że to tylko kwestia tego, że nie chce zniszczyć naszej przyjaźni, więc się wcale do tego nie przykładam. Przecież jak się nim znudzę, to już nasza relacja nie będzie taka fajna. Jednak teraz nie byłam do końca przekonana, czy tak było naprawdę. W ostatnim czasie kilkukrotnie robiłam do Artura słodkie oczka, po których zazwyczaj każdy facet już był u moich stóp, a on mnie permanentnie olewał. Czasami nawet nie omieszkałam zażartować, że Artur chyba jest gejem.
Anita natomiast nie bardzo przepadała za towarzystwem chłopaków. Po tym jak jej chłopak z liceum, Szymon, stwierdził, że jego przyszłość jest w Stanach Zjednoczonych, w dodatku bez niej, postanowiła skupić się całkowicie na karierze. Zagłębiała się we wszystkie tajniki finansów i zarządzania, utrzymywała wysoką średnią na studiach, brała udział w licznych konferencjach i eventach, byle tylko zapracować na odpowiednią opinię środowiska. Chciała być kojarzona wyłącznie przez swoją pracę, a nie przez nazwisko ojca – założyciela jednego z większych domów maklerskich w Polsce, mimo że jej przyszłością było kierowanie właśnie tym domem. Mimo że kochała ojca i wiedziała, że zrobi wszystko dla swojej córeczki, przez chwilę zastanawiała się, czy może nie przyjąć nazwiska panieńskiego matki, aby swoją przyszłość kreować wyłącznie samodzielnie. Czuła jednak, że coś takiego złamałoby ojcu tę połowę serca – jak kiedyś enigmatycznie mi powiedziała – która mu tylko została.
Po relaksującej i orzeźwiającej kąpieli poszłyśmy wreszcie obejrzeć domek od środka. Z małego wiatrołapu wchodziło się do niedużego saloniku z aneksem kuchennym. Z lewej strony wejścia znajdowały się jeszcze jedne drzwi, natomiast naprzeciwko były jeszcze dwie pary. Po obu stronach salonu były duże okna, dzięki czemu wydawało się, jakby dom otwierał się na cały ogród.
– Obok wejścia jest łazienka – odezwał się Robert, wychodząc z jednego z pokoi naprzeciwko. – My zajęliśmy ten pokój, więc wam został drugi do dyspozycji.
– No właśnie… – wtrącił się Artur, siedzący w fotelu w salo-nie. – Skoro wolałyście najpierw się wypławić, to zajęliśmy lepszy pokój. Wasza strata.
Chwyciłyśmy swoje torby, które chłopcy rzucili na kanapę w salonie i postanowiłyśmy się rozpakować. Mijając jednak Artura, bezczelnie pokazałam mu język, co tak naprawdę go tylko bardzo rozbawiło.
Pokój był równie niewielki jak salon, ale nam to nie przeszkadzało. Podczas takiej pogody przecież całe dnie i tak będziemy spędzać w ogrodzie. Nie przeszkadzało nam nawet, że w pokoju stał tylko jeden rozkładany dwuosobowy tapczan. Skoro ten pokój był „gorszy”, obstawiałyśmy, że w sąsiednim są dwa jednoosobowe tapczany. Przynajmniej już wiedziałyśmy, dlaczego to nam przypadł ten pokój. Nawet nie byłyśmy w stanie sobie wyobrazić chłopaków śpiących razem. W rogu pokoju obok drzwi stał kwadratowy stolik, przy którym znajdował się fotel identyczny jak ten w salonie, w którym siedział Artur. W drugim kącie pokoju stała niewielka komoda na ubrania, natomiast naprzeciwko drzwi wejściowych znajdowało się kwadratowe, duże niemal na całą ścianę okno. Na szczęście na karniszu wisiały grube zasłony, dzięki którym nie powinnyśmy być narażone na pobudkę przez pierwsze poranne promienie słoneczne wbijające się do domku. Pokój mimo swoich niewielkich rozmiarów był naprawdę bardzo przytulny i komfortowy.
Kilkanaście minut zajęło nam rozpakowanie toreb i poukładanie swoich ubrań w komodzie. Na stoliku poustawiałyśmy rzeczy, które planowałyśmy zanieść do łazienki, puste torby natomiast wepchnęłyśmy pod stolik. Kiedy rozłożyłyśmy tapczan, w jego skrzyni znalazłyśmy pościel, więc postanowiłyśmy przygotować sobie już łóżko do spania, w razie jakbyśmy za długo zabalowały wieczorem. Nawet znalazło się miejsce na moją małą poduszeczkę z domu.
Gdy już w pokoju wszystko było przygotowane, wyszłyśmy do salonu, gdzie przy większym niż ten u nas stole chłopcy popijali już po drugim piwie, o czym świadczyły puste puszki pod stołem.
– No kurde, już myślałem, że nigdy stamtąd się nie wynurzycie – odezwał się z lekką irytacją w głosie Artur. – Głodny jestem.
– To ty nie masz rączek, aby sobie coś zrobić? – spytałam z drwiną w głosie. Mimo wszystkich moich aktualnych uczuć do niego uwielbiałam się z nim droczyć.
– Mam. Ale chwilowo mieszkam z dwiema, podobno, kobietami i liczyłem, że może one będą gotować.
Poczułam się, jakby ktoś mnie właśnie spoliczkował. Chyba nawet pokazywała to moja mina. W sumie nie wiem, czy bardziej uderzyło mnie to, że Artur nazwał mnie „podobno kobietą”, czy to, że planował sobie zrobić ze mnie i Anity kury domowe, które będą mu obiadki pod nos podstawiały. Naburmuszona fuknęłam w jego stronę jak kocica i usiadłam na kanapie ze skrzyżowanymi ramionami.
Anita i Robert zaczęli się śmiać i mówili coś o „dziecinnym zachowaniu”, ale nawet ich nie słyszałam, bo wpatrywałam się w Artura. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, już byłby martwy.
– A chociaż rozpakowaliście nasze zakupy i włożyliście wszy-stko do lodówki? – spytała Anita, podchodząc do chłodziarki.
– Tak – odezwał się Robert i zerwał się z krzesła, aby pomóc dziewczynie. – Nawet znaleźliśmy grill gazowy, więc możemy go odpalić w ogrodzie i coś upichcić. Zajmę się tym.
Anita uśmiechnęła się do Roberta i podziękowała mu za pomoc. Sama zabrała się do przygotowywania mięsa, które położą na grillu.
– Przynajmniej jeden z tych pseudomężczyzn ma klasę – mruknęłam do siebie dość głośno, aby Artur na pewno usłyszał.
Wywołało to histeryczny śmiech Anity i bardzo zniesmaczoną minę Artura. W sumie możliwe, że zapowiadały się nam naprawdę udane i wesołe wakacje, dzięki tym wspólnym weekendom. Pewne było to, że w naszych relacjach nastąpi jakiś wielki przełom. Byłam tylko ogromnie ciekawa, kogo będzie dotyczył.
Pogawędki spędzone przy grillu zajęły nam całe popołudnie i wieczór. Wszyscy się w pełni zrelaksowaliśmy i wyluzowaliśmy. Nawet ja poczułam się jakoś inaczej, co sprawiło, że Artur przestał być w stosunku do mnie aż tak uszczypliwy. Ta miła atmosfera unosiła się nawet następnego dnia przy śniadaniu.
– To dziś cały dzień nad wodą? – spytał Robert, wlewając wszystkim świeżo zaparzoną kawę do kubków.
Podał mi jeden z nich, a ja przyjęłam go z wdzięcznością. Kofeina napędzała moje funkcjonowanie od wielu lat. Dosłownie byłam od niej uzależniona. Zresztą w tym biznesie to nic niespotykanego.
– Podobno niedaleko nas jest jakaś publiczna plaża – stwierdził Artur, gapiąc się w komórkę. Pewnie sprawdzał w Internecie, jakie atrakcje mamy w okolicy. – Może tam pójdziemy. Wiecie… kobiety w bikini, może będzie na co popatrzeć.
– Jakbyś nie miał za prywatnym ogrodzeniem dwóch kobiet w bikini – zauważyła Patrycja, uśmiechając się do niego drwiąco.
– A spytałaś, czy ja w ogóle chciałbym cię oglądać w bikini? – spytał ironicznie Artur.
Patrycja chyba uznała, że Artur żartował, ponieważ zaczęła się z tego śmiać, szturchając go lekko w ramię. To było naprawdę dziwne, ponieważ wiedziałam, jak wysokie mniemanie o sobie miała. I raczej tylko uznanie z góry, że to żart, sprawiło, że taka sugestia kompletnie nie była w stanie wyprowadzić jej z równowagi.
Ostatecznie jednak ustaliliśmy, że na publiczną plażę pójdziemy jutro, a dziś popracujemy nad opalenizną na prywatnym mostku, grając w jakieś planszówki i się wyciszając. Wieczorem natomiast zrobimy sobie ognisko, na terenie działki nawet było specjalne miejsce do tego celu.
Naprawdę dawno nie miałam już takich wakacji. Co roku wyjeżdżałam z rodzicami za granicę poza sezonem, ale to zupełnie było co innego. Tu czułam się inaczej. Czułam, że moje życie wcale nie musi być aż tak sztywne, jak pokazują media wszystkich maklerów.
Dzień minął nam spokojnie na kąpielach wodnych i słonecznych, wygłupach, grze w siatkówkę i w karty. Nawet Artur, który zapierał się, ile tylko mógł, że nie będzie pływał – dobrze wiedzieliśmy, że on po prostu nie umie pływać i nie ma nigdy potrzeby wchodzenia do wody – wszedł do pasa do jeziora i chłodził w ten sposób swoje wysportowane ciało. Miał się czym pochwalić. Wcale nie dziwiłam się tym wianuszkom dziewczyn z uczelni, które ustawiały się w kolejce, aby tylko wypić z nim kawę, czy po prostu porozmawiać.
Zresztą Robert też był niczego sobie. Wiedziałam, że mu się podobam. Ja jednak nie potrafiłam odwzajemnić jego uczuć. Możliwe, że za uczucie miłości odpowiadała ta druga część serca, której już nie miałam.
Gdy zaczęło się ściemniać, chłopaki poszli do pobliskiego lasku nazbierać trochę drewna na ognisko, a my z Patrycją zabrałyśmy się za przygotowywanie kiełbasek. Słońce ledwo schowało się za nieboskłonem, a w przeznaczonym do tego miejscu buchnęły pierwsze płomienie ognia. Razem z Patrycją rozłożyłyśmy materace w bezpiecznej odległości od ogniska, by się nie zapaliły, ale odpowiednio blisko, aby wszystkim było ciepło od płomieni. Piekąc w ogniu kiełbaski, zastanawialiśmy się, jak tu umilić sobie ten czas.
– No dobra – odezwał się po kilku minutach Artur. – Anita, prawda czy wyzwanie?
– A czy my mamy po szesnaście lat? – spytałam.
Wyjątkowo nie lubiłam tej gry. Może dlatego, że miałam bardzo złe wspomnienia z nią związane.
– Dobra gra, aby sprawdzić, które z nas nie potrafi kłamać. Nie chcesz, nie mów prawdy, ale jak zobaczymy, że kłamiesz, to się nie wywiniesz – wyjaśnił Artur.
– I uważasz, że nie potrafiąc kłamać, pchałabym się na biznes i zarządzanie? Błagam… Jakbyś nie wiedział, że ten, kto nie umie kłamać, nie ma żadnych szans przebicia w tej branży. Zresztą rozmawialiśmy o tym nawet na etyce biznesu.
Uwielbiałam ten wyraz na twarzy Artura, gdy chcąc nie chcąc, musiał mi przyznać rację. Nikt, kto nie potrafił kłamać, nie miał szans w biznesie. Wiedziałam, że Artur próbował zapewne udowodnić nam wszystkich, że to on jest z nas najlepszym kłamcą.
– Ale tak serio, to niegłupie, co zaproponowałeś, tylko jak chcesz coś wiedzieć, to po prostu o to spytaj – powiedziałam, po czym zmieniłam trochę front: – Trzymamy się razem od prawie czterech lat…
– Niekoniecznie na własne życzenie – przerwał mi Artur.
– Gdyby ci coś bardzo nie pasowało, nie trzymałbyś się nas tak kurczowo – odpowiedziałam słodko. Każdy ma jakiś wybór. – Zawsze mogłeś zrezygnować ze studiów.
Docinka z mojej strony wywołała śmiech ze strony Patrycji i Roberta, którzy nawet zaczęli bić mi brawo. Artur udał przez chwilę obrażonego, ale coś czułam, że w głębi duszy nawet mu się podobało, że wreszcie zaczęłam mu odpyskowywać. Widziałam taki mały błysk w jego oczach.
– Chciałam powiedzieć, zanim mi przerwano – wysłałam Arturowi złowieszcze spojrzenie, a on podniósł tylko ręce w geście kapitulacji – że trzymamy się tyle lat razem, a wciąż są rzeczy, których o sobie nie wiemy. Rzeczy może nie do końca piękne i różowe, ale takie, które może warto byłoby poznać, aby lepiej się rozumieć.
– Czyli mamy sobie powiedzieć teraz jakąś osobistą i przerażającą rzecz ze swojej przeszłości? – spytała Patrycja na potwierdzenie, czy dobrze rozumie. Ale widząc mnie kiwającą głową, kontynuowała: – Super, wchodzę w to. I nawet zacznę. Jestem dziewicą.
W tym momencie Robert parsknął śmiechem, a Artur zakrztusił się piwem, którego łyk właśnie wziął. Ja natomiast wpatrywałam się z niedowierzaniem w przyjaciółkę, bardzo dobrze wiedząc, że to nie jest prawda. Zdarzyło się już kilka razy, że gdy przyjeżdżałam po nią na zajęcia, wyciągałam z jej łóżka jakiegoś faceta. Patrycja po chwili sama zaczęła się śmiać.
– No sorry, musiałam – powiedziała, uspokajając się trochę. – Chciałam zobaczyć wasze miny i rozluźnić trochę atmosferę, zanim zrobi się całkowicie poważnie. Bo tak naprawdę, to będąc w pierwszej liceum, zostałam zgwałcona przez maturzystę. – Widząc, jak oczy przyjaciół momentalnie się zwiększają i pojawia się w nich współczucie, podniosła dłoń w geście stopu. – Nie, nie chcę żadnych współczujących spojrzeń ani słów. Pogodziłam się z tym i to wydarzenie ukształtowało mnie taką, jaką jestem. Wiecie, faceci w moim liceum chcieli, aby dziewczyny zachowywały się jak dziwki, to one się tak zachowywały. Wtedy zrozumiałam, że kiedy ja się będę tak zachowywała, to będzie to moja decyzja i moja przewaga. Muszę być silna wewnętrznie, aby potrafić każdemu facetowi powiedzieć „nie”. Zapisałam się na kurs samoobrony i dzięki temu szybko się z tym wszystkim uporałam.
Przesiadłam się bliżej Patrycji i mocno ją przytuliłam. Mimo wielkich pokładów empatii, jakie w sobie miałam, nie potrafiłam sobie wyobrazić, przez co moja przyjaciółka musiała przejść. Tak łatwo ją oceniliśmy: że imprezowiczka, że łatwa… A to wszystko było tylko po to, aby uporać się ze swoją przeszłością. Chroniła swoje serce. Dokładnie tak, jak chronili je moi rodzice i ja.
– Kompletnie nie czaję twojego toku rozumowania – przyznał Artur, wpatrując się zszokowany w Patrycję. Czyżby nawet jemu zrobiło się żal dziewczyny, która tak działała mu na nerwy?
– Ja nie rozumiem, jak dziewczyna może uważać, że facet chce ją uważać za dziwkę – dodał Robert.
– Bo marni z was faceci – stwierdziła Patrycja swoim standardowym ciętym językiem. Naprawdę było widać, że poradziła sobie z tym traumatycznym doświadczeniem. – Dość o mnie. Artur, twoja chwila prawdy. Czekamy z niecierpliwością na to, co ty nam zdradzisz.
Spojrzałam na Artura i zauważyłam, że się zamyślił. Wiedziałam, że miał bardzo dużo sekretów – tak samo jak ja. I zapewne wszystkie wydawały się być tylko jego własnością i nie miał zamiaru się nimi dzielić.
– No więc, jak tak ładnie prosicie – zaczął w końcu, wzruszając ramionami. – Odkąd skończyłem osiemnaście lat, pracuję na pełen etat jako magazynier, abyśmy się mogli z matką utrzymać. Najczęściej na nocki, bo najłatwiej jest to pogodzić z nauką. Ale dlatego trochę kuleję z ocenami, bo po prostu nie zawsze mam czas, aby się douczyć. I prawda jest taka, że gdyby nie wy, to pewnie już po pierwszym roku rzuciłbym te studia w pizdu.
– Dlaczego nie powiedziałeś wcześniej? – spytałam zaskoczona. Choć miałam wrażenie, że chciałby coś jeszcze dodać, ale się wycofał. – Przecież byśmy ci bardziej pomogli, coś byśmy wymyślili, aby ci to ułatwić. Przecież mogłeś się starać o tryb indywidualny albo indywidualny program studiów.
– Kurczę… A ja serio myślałam, że jesteś gejem – dodała Patrycja, przez co oczywiście wszystkie oczy znowu skupiły się na niej. – A ty po prostu byłeś zbyt przemęczony, by zwracać na mnie uwagę.
– Pomijając kolejną dziwną dedukcję Patrycji – wtrącił Robert – to się nie liczy, bo ja o tym wiedziałem.
– I też nic nie powiedziałeś? – Spojrzałam oburzona się na Roberta, przez co chłopak zrobił zbolałą minę.
Chciał coś odpowiedzieć, ale przerwał mu Artur, który całkowicie zignorował moją uwagę.
– Nie mam chyba żadnych sekretów, o których ty nie wiesz. – Nie wiem czemu, ale odniosłam wrażenie, że kłamie. – I pewnie ty też nie masz takich, o którym nie wiem ja, więc jesteśmy kwita.
– W sumie tak myślę, że chyba nie mam w ogóle przed wami żadnych sekretów – powiedział po chwili namysłu Robert. – Właściwie jestem jak otwarta księga. Wiecie o mnie dosłownie wszystko.
– I wiesz, że masz rację – odezwała się Patrycja. – Wiemy nawet to, że bujasz się w Anicie. Anita też to wie.
Zapadła niekomfortowa cisza. Poczułam, że zrobiłam się cała czerwona. Artur wypił do dna całą puszkę piwa, które trzymał, a Robert z politowaniem pokręcił głową w stronę Patrycji.
Owszem, wiedziałam o tym. I wiedziałam, że prędzej czy później Robert w końcu się do tego przyzna. Ale jednak wciąż nie byłam na to jeszcze gotowa.
– Tak czy siak – wtrącił Robert, chcąc przerwać ciszę – została nam właśnie Anita.
– Ooo, właśnie! – zaaferował się Artur, jakby specjalnie chciał odciągnąć naszą uwagę od Roberta i tego, że się we mnie zauroczył. – Sama mówiłaś, że jak mamy jakieś pytania, to możemy po prostu spytać. Więc, ja bym chciał bardzo wiedzieć, o co chodzi z tą nadopiekuńczością twojego ojca.
Wbrew pozorom odetchnęłam z ulgą. Spodziewałam się, że to najbardziej będą chcieli wiedzieć. Bałam się jednak, że przez ostatni wyskok Patrycji będą chcieli poznać moje uczucia względem Roberta, a ich wolałabym na razie nie ujawniać. Nie byłam gotowa konfrontować się z uczuciem chłopaka, aby go nie zranić, a o ojcu i tak miałam przecież zamiar im powiedzieć. Może dzięki temu chociaż na jakiś czas dadzą mi spokój.
– Miałam brata bliźniaka – zaczęłam, przełykając ślinę. Wracanie do tych wspomnień cały czas mnie łamało, mimo że minęło już tak wiele lat. – Miał na imię Igor i był starszy o całe siedemnaście minut. On miał przejąć biznes ojca, wiecie… pierworodny syn i duma rodziny. Mieliśmy wtedy po cztery lata. Tata wrócił biegiem z biura, odwołał jakieś ważne spotkanie, przez co był rozproszony, ale musiał się nami zająć. Mój dziadek złamał biodro i mama musiała do niego jechać. Z tego pośpiechu nie zwrócił uwagi, że furtka się nie zatrzasnęła do końca. Mama pojechała, tata bawił się ze mną na huśtawce, a Igor kopał piłkę do bramki. I w pewnym momencie kopnął tak mocno, że piłka wyleciała za ogrodzenie, a w tym samym czasie ja spadłam z huśtawki i zaczęłam płakać. Tata skupił się najpierw na płaczącej mnie i poprosił Igora, aby chwilę poczekał na piłkę. On jednak nie posłuchał. Pobiegł do furtki, pociągnął za nią i wybiegł na ulicę prosto pod koła rozpędzonego samochodu. Nie miał żadnych szans. Tata do tej pory się o to obwinia i dlatego w stosunku do mnie jest taki nadopiekuńczy. Boi się, żeby mi nic się nie stało.
Widziałam po ich twarzach, że ich zszokowałam. Nikt nie był w stanie nic powiedzieć po tej sensacji. Wszyscy zrozumieli i przestali się wreszcie dziwić zachowaniu mojego ojca. Każdy normalny rodzic kochający swoje dziecko po takiej stracie zachowywałby się dokładnie tak samo jak on.
Ta noc, a dokładniej to ognisko pełne wyznań i szczerości zmieniło wiele w naszym myśleniu o sobie samych i o naszych przyjaciołach. Miałam wrażenie, że Artur wpatruje się we mnie, jakby zobaczył mnie po raz pierwszy. Oddałabym wiele, by móc wejść teraz do jego głowy i dowiedzieć się, co w niej siedzi. Czy sądził, że w bogatych rodzinach nie zdarzają się tragedie? Że tylko biedni zawsze mają pod górkę?
Wyznania te zmieniły coś w atmosferze pomiędzy nami wszystkimi. Nie mieliśmy już ochoty na dalsze rozmowy, ale panująca dookoła cisza pierwszy raz naprawdę nam pasowała. Długo siedzieliśmy jeszcze przy ognisku i wpatrywaliśmy się w gwiazdy. A gdy ogień zaczął dogasać, po prostu rozeszliśmy się do swoich łóżek.
Tak jak mi obiecali, następnego dnia poszliśmy na plażę publiczną. Znajdowała się ona półtora kilometra od działki, na której nocowaliśmy, więc zrobiliśmy sobie mały spacerek zaraz po śniadaniu. Zabraliśmy ręczniki, duży koc, karty do gry, a Anita oczywiście musiała zabrać jakąś książkę. Czy ta dziewczyna kiedykolwiek będzie potrafiła się wyluzować na tyle, aby wyłączyć całkowicie swój mózg?
Dobra, obiecałem sobie, że jej odpuszczę. Po tym, do czego się wczoraj wszystkim przyznała, nawet mnie serce pękło. Nigdy nie miałem rodzeństwa. Ale nie jestem aż tak bezdusznym sukinsynem, aby nie potrafić sobie wyobrazić, przez co może przechodzić mała dziewczynka, gdy traci brata… na dodatek bliźniaka.
Słońce dawało nam w kość podczas drogi, a była dopiero godzina dziesiąta. Mogłem się założyć o to, co może być po południu. Wiedziałem, że każde z nas w duchu modliło się, aby na tej plaży znalazł się chociaż skrawek cienia, w którym będziemy mogli się ukryć.
Wybrałem genialne miejsce na spędzenie dzisiejszego dnia. Co prawda wstęp na teren był płatny aż dziesięć złotych od osoby, jednak już na pierwszy rzut oka było widać, że za te pieniądze właściciele dbali o to, aby każdy znalazł tu coś dla siebie.
Była strefa dla grillujących ze stolikami i ławeczkami, strefa dla dzieci z placem zabaw i płytkim brodzikiem, strefa dla aktywnych z rowerami wodnymi i kajakami. Do wody wchodziło się bezpośrednio z piasku, który po jakichś trzech metrach szerokości zamieniał się w trawę, na której można było się spokojnie rozłożyć.
Rozłożyliśmy koc i ręczniki pod jednym z większych drzew nieopodal plaży.
– To co, może zaczniemy od jakiegoś zwiedzania jeziora, póki nie jest za gorąco? – zaproponowałem, zdejmując z siebie ubrania i zostając w samych bokserkach kąpielowych.
Kątem oka zauważyłem, że Patrycja zsunęła okulary na czubek nosa, aby przyjrzeć się kolejny raz moim mięśniom. Wiedziałem, że teraz, odkąd dowiedziała się, że nie jestem gejem, a mój brak zainteresowania nią spowodowany był przemęczeniem po pracy – niech sobie tak wmawia – jakoś tak aktywniej skupiła się na próbie zdobycia mojej uwagi. A co za tym szło, chłonęła każdą sekundę podziwiania mojego umięśnionego ciała. Podziwiaj sobie, podziwiaj. Bo nic innego i tak nie osiągniesz w tej kwestii.
– Proponujesz rower wodny? – spytał Robert
– Jestem za – ucieszyła się Patrycja, wyskakując ze swoich ubrań i zostając w bardzo skąpym czerwonym bikini, które wyglądało, jakby specjalnie krzyczało na wszystkich: „patrz na mnie!”.
– Ale wy pedałujecie – stwierdziłem, w ogóle na nią nie patrząc.
Miałem do podziwiania zupełnie inne kobiety, które też w tym czasie wyskakiwały z ciuchów i zostawały w samym bikini. A były to naprawdę świetne widoki.
Oczywiście dziewczyny nie dały się wrobić w pedałowanie. Rozłożyły się na ławeczce z tyłu i czekały, aż to my wyprowadzimy rower na jezioro. Łapiąc promienie słoneczne, nasze towarzyszki rozkoszowały się powolnym dryfowaniem po jeziorze. Mniej więcej w połowie tafli wody, po jakichś piętnastu minutach pedałowania, Robert stwierdził, że chce popływać. Patrycji bardzo się ten pomysł spodobał i zaraz oboje wskoczyli do wody.
– Ty nie pływasz? – spytałem Anity, która wyciągnęła nogi i się opalała.
Mimowolnie mój wzrok skupił się na się jej dwuczęściowym kostiumie kąpielowym. Na niebieskim tle widniały kreskówkowe twarze z czerwonymi, bujnymi czuprynami. Gdybym jej nie znał i zobaczył po raz pierwszy, pomyślałbym, że ma jakieś siedemnaście, no może już osiemnaście lat. Nie uwierzyłbym nawet za milion dolców, że jest niemal dwudziestotrzyletnią, dobrze zapowiadającą się bizneswoman. Niechcący zjechałem spojrzeniem na jej całkowicie płaski, nagi brzuch. Miałem wrażenie, że jabłko Adama mi zadrżało. Jej figura była idealna. Pewnie gdyby nie to, że brakowało jej jakichś dwudziestu pięciu centymetrów wzrostu, to pewnie zostałaby modelką. Przez chwilę poczułem, że zrobiło mi się jeszcze bardziej gorąco niż dotychczas od słońca.
– Nie mam ochoty, potowarzyszę ci trochę – odpowiedziała, odwracając głowę w moim kierunku i przewiercając mnie wzrokiem w dziwny sposób.
– Nie musisz. Wiem, że uwielbiasz pływać.
Na jej twarzy pojawił się wyraz niedowierzania. Aż takie dziwne było usłyszenie z moich ust, że coś o niej wiem?
– Artur, nie musisz być dla mnie uprzejmy tylko dlatego, że znasz prawdę o moim ojcu i bracie – powiedziała.
– Co? Za kogo ty mnie masz? – Oburzyłem się.
No dobra. Po wczorajszym wyznaniu zmienił mi się trochę pogląd na jej rodzinę. Ale wiem o niej dużo więcej, niż mogłoby się jej wydawać, że wiem. O nich wszystkich wiedziałem dużo więcej, niż sądzili.
– Spójrzmy na to racjonalnie – wyjaśniła. – Jeszcze wczoraj odpowiadałeś złośliwie niemal na wszystko, co powiedziałam. Dziś spokojnym tonem mówisz, że mnie znasz, że coś o mnie wiesz.
– Bo powiedziałem, że wiem, że uwielbiasz pływać? Każdy, kto spędzi z tobą dwa dni nad wodą, będzie to wiedział. Kobieto, ty byś spędziła w tej wodzie cały dzień, gdyby ci rozsądek pozwalał.
Chcąc nie chcąc, musiała mi przyznać rację. Dlaczego, kurczę, z góry założyła, że wszystko, co mówię w jej kierunku, musi być złośliwe?
– Ani – odezwałem się skrótem jej imienia, chociaż wiedziałem, że go nienawidziła. Starałem się jednak, by zabrzmiało to jak najłagodniej, bo kurczę, naprawdę lubiłem tak skracać jej imię. – Wiem, że byłem mega upierdliwy i złośliwy wobec ciebie. Ale ja tylko chciałem, abyś trochę wyluzowała. Przez te wszystkie lata byłaś tak sztywna i spięta, że robiliśmy zakłady, kiedy w końcu pękniesz. Wszyscy liczyliśmy na to, że na tych wakacjach będziesz się z nami świetnie bawiła, więc proszę cię, baw się. Korzystaj z życia, rób, co naprawdę kochasz. Cholera… Chociaż przez te kilka wakacyjnych weekendów możesz zapomnieć, że jesteś chodzącym komputerem i skupić się na relaksie. Jestem pewien, że poddani w pracy ci za to podziękują.
I może dzięki temu spojrzysz też łaskawiej na Roberta – niechętnie dodałem w myślach, nie chcąc jej wkurzać.
Widziałem, że przekaz do niej dotarł, bo przygryzła zębami dolną wargę. Kurwa, znowu zrobiło mi się gorąco. Przez chwilę pomyślałem, że chętnie sam bym tę wargę ugryzł, ale szybko skarciłem się za tę myśl. Anita miała być z Robertem.
Dziewczyna kiwnęła głową i się podniosła, wyciągając swoje szczupłe ciało. Dosłownie zmusiłem się do odwrócenia głowy w przeciwnym kierunku. I to był błąd, ponieważ chwilę później byłem cały mokry. Anita wskoczyła z impetem na bombę do wody, śmiejąc się przy tym w głos.
Po powrocie na plażę postanowiliśmy się trochę poopalać. Patrycja próbowała przekonać mnie, abym posmarował jej plecy olejkiem do opalania, ale akurat w tym samym czasie – o dzięki ci, losie! – zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pojawił się numer cioci Danuty, więc musiałem koniecznie odebrać. Na szczęście ciocia chciała mi tylko powiedzieć, że z mamą wszystko w porządku. Nie chciałem jednak tak szybko do nich wracać.
– Patrycja, czy ty nie widzisz, że te twoje podrywy na nic się nie zdadzą? – usłyszałem głos Roberta, gdy spacerowałem niecały metr od nich, udając, że wciąż rozmawiam przez telefon. – Ewidentnie Artur nie jest tobą zainteresowany.
– No właśnie tak coś czuję – odpowiedziała zrezygnowana dziewczyna. Aż mi ulżyło, że jednak postanowiła zacząć odpuszczać. – Tylko zastanawiam się dlaczego. Przecież każdy facet chciałby mnie przelecieć. Nawet ty, Robert.
Ledwo się powstrzymałem, aby nie ryknąć śmiechem. Miała tupet, nie ma co.
– Super, że masz takie mniemanie o sobie – powiedział Robert. – Ale może gdybyś bardziej skupiła się na uczuciach innych, w tym samych facetów, to może więcej rzeczy byś dostrzegła.
– Czy ty mi próbujesz powiedzieć, że Artur kogoś ma? Kogo? Przecież niemal cały wolny czas spędza z nami. Jak on tego kogoś uchował?
– Myślę, że raczej nie to próbował ci powiedzieć Robert – wtrąciła się Anita. Zatrzymałem się w miejscu, aby dokładnie wszystko słyszeć. To może być bowiem ciekawe. – Raczej bardziej coś w stylu, że Artur ma prawo być zainteresowany kimś innym i nie wszystko zawsze kręci się wokół ciebie.
– Zabolało – mruknęła Patrycja, robiąc smutną minę. – Ale ja i tak chcę wiedzieć, w kim on się buja, żeby wiedzieć, w czym ona jest lepsza ode mnie.
Postanowiłem już do nich wrócić, zanim Patrycja wysnuje jeszcze ciekawsze wnioski. Anita i Robert spojrzeli na siebie wymownie i pokręcili głowami. Patrycja zaskakiwała nas na każdym kroku swoim podejściem do mężczyzn i zbyt wielką, nawet jak na mój gust, pewnością siebie.
– Co tu tak drętwo? – spytałem, rozkładając się na kocu obok Roberta. Przecież nie przyznam się, że wszystko słyszałem.
– Dobrze, że pytasz – odezwała się Patrycja. – Bo chciałabym cię o coś spytać.
– Patrycja, nie – zaczęła Anita.
Patrycja jednak całkowicie zignorowała przyjaciółkę i spojrzała mi bezpośrednio w oczy. Specjalnie podniosłem się trochę i podparłem głowę ramieniem, aby lepiej widzieć dziewczynę.
– Tak nam się trochę wzięło wczoraj na szczerość, więc może odpowiesz mi na jeszcze jedno pytanie – zaczęła. – Dlaczego na mnie nie lecisz, skoro wdzięczę się do ciebie jak wariatka od dwóch lat?
– Bo nie jesteś w moim typie?
Nie wiedzieć czemu, te słowa jednak bardzo mocno w Patrycję uderzyły. Bardzo podważyły jej mniemanie o sobie. Widocznie nikt nigdy, a już przede wszystkim żaden facet, nie powiedział jej, że nie jest w jego typie. I widocznie, gdy słyszy się to od faceta, na którym w pewnym sensie jej zależy, to boli to diabelnie. W sumie, gdybym usłyszał od dziewczyny, która mi się podoba, że nie jestem w jej typie, to pewnie nawet mnie by to zabolało.
– Oj, Patrycja, odpuść – poprosiłem ją łagodniej. – Naprawdę musisz psuć taki piękny dzień swoimi trudnymi pytaniami? I czy naprawdę wszystko musi się wiecznie kręcić wokół ciebie? Uwierz lub nie… Nie jestem gejem, ale jestem zainteresowany zupełnie innym typem dziewczyn. Ty możesz mieć każdego. A ja nie jestem każdy.
Kątem oka zauważyłem gigantyczny uśmiech pojawiający się na ustach Anity. Chyba kolejny raz dzisiejszego dnia ją zaskoczyłem. Może odniosła wrażenie, że coś się we mnie zmieniło, skoro pierwszy raz udało mi się powiedzieć coś niby złośliwego, ale jednocześnie miłego. Coś, co jasno dało Patrycji do zrozumienia, żeby sobie mnie odpuściła, ale jednocześnie podłechtało jej ego.
– To ma sens – odezwała się Patrycja po chwili namysłu. – Aż dziwne, że to mówię, ale masz rację, Artur. Ty po prostu nie nadajesz się na mojego chłopaka.
– No i spoko – odpowiedziałem, ponownie rozkładając się na kocu i wystawiając twarz do słońca. Przynajmniej jeden problem z głowy. – Jakoś to przeżyję.
W głębi duszy aż poczułem ulgę, że wreszcie Patrycja się ode mnie odwali. Bo to była tylko czysta prawda, że kompletnie nie była w moim typie. Moje myśli od dłuższego czasu zaprzątał ktoś zupełnie inny, z całkowicie odwrotnym charakterem… Ktoś o fantastycznym i zniewalającym uśmiechu.
1 (wł.) – Przykro mi, babciu, że dziadek miał wypadek. Tak, obiecuję przyjechać pod koniec sierpnia. Nie wiem, czy sam, czy z tą „uroczą” dziewczyną. Ona jeszcze nie wie. Artur pewnie będzie pracował. Muszę kończyć. Podziękuj państwu Wolskim, że się zgodzili i pozdrów dziadka. Do zobaczenia.