Nieistniejące, nieznane, niezwykłe. Kościoły Warszawy - Piotr Otrębski - ebook

Nieistniejące, nieznane, niezwykłe. Kościoły Warszawy ebook

Piotr Otrębski

5,0

Opis

Dlaczego Francuzi wygnali z Warszawy Świętego Klemensa? Kto u Bernardynów pamięta Jackie Kennedy? Co ma wspólnego cmentarny drewniak z kolumną Zygmunta? Który kościół zbudowano za wygraną na loterii, a w którego murach produkowano krajalnice do buraków?

Piotr Otrębski, dziennikarz i varsavianista, laureat Nagrody Miasta Stołecznego Warszawy powraca z kolejnymi opowieściami o warszawskich świątyniach.
Dwadzieścia fascynujących historii i jeszcze więcej opisanych obiektów.

Autor, sięgając do kronik, archiwów, dawnych przewodników i tekstów prasowych, przeprowadzając wywiady i wizje lokalne, udowadnia, że sacrum nie musi być nudne. Kościoły Warszawy – te ubogie i te pełne cennych artefaktów – przez wieki kształtowały oblicze miasta, oddziaływały na jego tożsamość, związywały się z losem Warszawy, Rzeczpospolitej, a przede wszystkim ludzi: królów, magnatów, robotników, powstańców, warszawiaków. Otrębski wybrał obiekty spoza głównego kanonu, w większości kościoły mniej rozpoznawalne lub już nieistniejące, a jednak bardzo ważne dla pokoleń. Te, które już nie istnieją, wciąż żyją w zbiorowej pamięci miasta. Ta książka jest próbą ocalenia tej pamięci. Nie tylko dla wierzących.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 277

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (2 oceny)
2
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Moim Synom

Od Autora

Kościoły w miastach zawsze odgrywały ważną rolę społeczną i miastotwórczą. Najbardziej znane zabytkowe świątynie Warszawy – od należących do Augustianów (obecnie Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża), Wizytek, Kapucynów po te diecezjalne z XIX i XX wieku – opisałem w książce Echa dawnej Warszawy. Kościoły i kaplice wydanej przez Skarpę Warszawską w 2017 roku.

Przyszedł czas na kolejne opowieści. Tym razem poczyniona przeze mnie kwerenda była znacznie szersza. Niniejsza książka jest zarazem rezultatem mego jeszcze większego zdumienia. Nie dziwi przeto, że zachwycają kościół św. Anny ze swoim bogactwem wnętrza, synkretyzmem architektury i atutem autentyczności (nieduże straty wojenne), czy archikatedra – fara, kościół-matka. Jak głosi zespół Myslovitz (i cóż, że z Mysłowic!): upadamy wtedy, gdy nasze życie przestaje być codziennym zdumieniem. Tą książką chciałbym więc zabrać Czytelnika w podróż po zdumieniach mojej duszy, w podróż po Warszawie, w której konfrontacja sacrum z profanum zwykle najwyraźniej realizuje się w obrębie kościelnych murów. Ale ta konfrontacja – jakkolwiek to zabrzmi – uczłowiecza miejsca. A to właśnie miejsca są moimi bohaterami.

Zdumienie jest wielkim poruszycielem. Zdumienie to punkt wyjścia. Zdumienie to katalizator działań i wstęp do zatracenia. Zatracenia się w mieście. Nic bowiem nie dziwi bardziej – radując zarazem – niż odkrycie historii wielkiej (zupełnie, zdawać by się mogło, nie na miarę) w miejscu niespodziewanym, a przynajmniej nie pretendującym do miana wielkiej sceny zdarzeń. W miejscu z porządku znojnej codzienności, a niekoniecznie święta.

W publikacji, którą przekazuję w Państwa ręce, swoje niegasnące zdumienie wysłowiłem, podzieliwszy całość na dwadzieścia artykułów poświęconych wybranym obiektom sakralnym stolicy. Na korpus tekstów składają się opisania kościołów już nieistniejących (znikały w różnych okresach i z różnych przyczyn), a także słabiej zakorzenionych w powszechnej świadomości społecznej. Wyjątki stanowi kilka bardziej rozpoznawalnych świątyń, w których opisach starałem się niesztampowo rozłożyć akcenty i wnieść „to coś” nowego do stanu badań. Jeśli Czytelnika zaniepokoi absencja Świątyni Opatrzności Bożej w tej książce, śpieszę z wyjaśnieniem – ta wielka, wielopokoleniowa, budząca emocje i spory idea, przedsięwzięcie tyleż spektakularne, co zmitologizowane, zasługuje na osobne opracowanie. Taką monografię z pewnością przygotujemy i też oddamy w Państwa ręce.

W przypadku niniejszej publikacji źródła mojej nabytej i przekazanej Czytelnikom wiedzy stanowiły archiwa (w dużym stopniu kroniki parafialne oraz dokumenty zakonne), piśmiennictwo historyczne, dawna prasa itp., a także malarstwo, rysunki, projekty, ryciny, fotografie. Ważne w pracy nad książką były spotkania ze świadkami zdarzeń, gospodarzami miejsc, wizje lokalne, kontemplacja przestrzeni.

Serdecznie podziękowania kieruję do wszystkich osób, które służyły mi informacją, udostępniły dokumenty, wprowadziły w przestrzenie na co dzień zamknięte dla zwiedzających. Dziękuję za ich życzliwość, cierpliwość i poświęcony mi czas.

Niewątpliwym walorem tej książki jest zawarty w niej korpus ikonograficzny. Zdjęcia współczesne zrobiłem osobiście. Widoki archiwalne wyszukałem wspólnie z Anną Mieczkowską ze Skarpy Warszawskiej, której w tym miejscu serdecznie dziękuję. Dziękuję za jej czujność redakcyjną, za wiedzę, dociekliwość czytelniczą, zaangażowanie detektywistyczne i za moje – za jej przyczyną – poczucie bezpieczeństwa przy pracy nad książką.

O czym w końcu jest ta książka? Po trosze odpowiem, pytając: kto da dziś wiarę, że drewnianą świątynkę z Bródna pokazywano prezydentowi Rooseveltowi jako wezwanie na ratunek? Kto da wiarę, że z dachów kościołów wyprowadzano fabryczne kominy, a w ich murach uwijali się przy żelastwie nieletni chłopcy? Kto by dał wiarę, że obecne skrzyżowanie Nowego Światu i Świętokrzyskiej to przestrzeń o tak silnym ładunku ideologicznym i emocjonalnym, że była miejscem wojny światów, ścierania się triumfu z pohańbieniem, pamięci historycznej z jej wyparciem, „wojny polsko-ruskiej” na poziomie symbolu? Kto by uwierzył, że w Warszawie budynki (budynek) przesuwano nie tylko o metry (jak kościół na Lesznie), lecz przenoszono z jednej dzielnicy do drugiej jak plastikowe klocki? Kto wreszcie pamięta tłumy szturmujące czerniakowskie mury klasztorne, żeby ujrzeć… wdowę po Johnie F. Kennedym? Kto by się spodziewał, że Mickiewicz, czyniąc z Bernardyna apologetę Napoleona, popełnił tak niesłychaną gafę?

Tą książką pragnę przywrócić pamięć o miejscach i ludziach. Zrekonstruować przestrzeń, którą dynamika miasta dawno odwirowała i wywabiła jej punkty z krajobrazu stolicy. Jest to książka ponad wszystko o Warszawie. O Warszawie, na którą spoglądam z pozycji kościelnych dachów. Z jakiejś chmury powyżej. Sięgam wzrokiem po widnokrąg. Dostrzegam sylwetki postaci historycznych – od możnych i wpływowych, przez zwykłych, codziennych, po ubogich, znikających we mgle. Widzę królów, biskupów, wodzów, architektów, malarzy, autorów kronik i innych opisań, fabrykantów, powstańców, kapitalistów i socjalistów, życiorysy piękne i pohańbione. Domy. Dookoła domy. I drzewa też. I była Warszawa, i ta, która jest. Ta książka jest wezwaniem „Wstańcie! Chodźmy!”[1], wezwaniem do odkrywania. I zdumień ponad wszystko! Kościoły – te pełne drogocennych artefaktów i te biedne jak drewniak z Annopola – organizowały życie społeczności, wpisywały się w pejzaż i oddziaływały na tożsamość miejsca lub całego miasta. Ta książka jest zatem nie tylko dla osób wierzących. Zresztą, nie o tym… Zapraszam do lektury (nie trzeba linearnie).

Nade wszystko dziękuję moim Rodzicom – Jolancie i Andrzejowi – za zaszczepienie mi Warszawy. Za Warszawę mojego dzieciństwa. Za to immanentne poczuwanie się (DNA?). Dziękuję mojej Żonie Monice – za tych kilka chwil na pisanie. I za wyrozumiałość. Dziękuję Bogu za… to utrudzone miasto nad Wisłą i wszystkie jego pokolenia.

Polecam się łaskawości Czytelników Piotr Otrębski

1 Tytuł książki Jana Pawła II (2004); hasło Dnia Papieskiego 2019 roku.

Canaletto w ołtarzu, czyli zapomniany kościół dawnego city

Gdyby istniał, należałby do najmniejszych kościołów Śródmieścia. Był świadkiem rodzącego się city i wiwatów na cześć Komendanta. W XIX wieku szczycił się malowidłem Canaletta. Kościółek Dzieciątka Jezus przy ulicy Moniuszki nie pasował jednak do powojennej koncepcji przestrzennej i nie był już potrzebny. Dziś czeźnie w niepamięci miasta.

Szpital Dzieciątka Jezus – opus vitae księdza Gabriela Piotra Baudouina – należał do największych obiektów publicznych XVIII- i XIX-wiecznej Warszawy. Monografista szpitala Julian Bartoszewicz pisał w 1870 roku: Przystąpił nareszcie Baudouin do najważniejszego dzieła; począł budować gmach dzisiejszy szpitala Dzieciątka Jezus. Wybrał w tym celu okolicę zupełnie za miastem, ale jednak w pobliżu, dla tego, iżby miał się gdzie rozprzestrzeniać według okoliczności, gdy dotąd szpital się mieścił w ściśnionych ulicach pomiędzy samemi kościołami i domami. Protoplastą szpitala był Dom Podrzutków przy Krakowskim Przedmieściu (imię Dzieciątka Jezus jeszcze nie obowiązywało) – instytucja gwarantująca opiekę dzieciom zostawionym po porodzie. Dziś odpowiednikiem Domu Podrzutków są Okna Życia Caritasu.

Plan miasta stołecznego Warszawy wymierzony przez oficerów Korpusu Inżynierów Wojskowych w latach 1818 i 1819, litografowany w 1822 r.

Kamień węgielny pod nowoczesny kompleks szpitalny przy późniejszym placu Wareckim ksiądz Baudouin położył 14 czerwca 1754 roku.

Początek XX wieku – kiedy szpital przeniesiono już na teren obecnej dzielnicy Ochota – stał się wyraźną cezurą czasową dla rozwoju przestrzennego całego miasta. W tym krótkim momencie przełomu w różnych rejonach Warszawy rozparcelowywano kolejne tereny, rosły znaczące gmachy – jak Politechnika, hotel Bristol czy kościół Najświętszego Zbawiciela. Wśród nich także Filharmonia Warszawska (z uwagi na sytuację polityczną jeszcze nie Narodowa) – wzniesiona na części terenu po Szpitalu Generalnym Dzieciątka Jezus. Filharmonia była reprezentacyjnym obiektem rodzącego się nowoczesnego centrum – city. Jej budowę śledzono z uwagą i podnieceniem. Popularna powojenna varsavianistka Karolina Beylin, rekonstruując sceny z epoki, pisała: Ktoś z obecnych dorzucił jeszcze, że plafon w foyer Filharmonii będzie malowany przez Henryka Siemiradzkiego i że to na pewno będzie piękne. Inwestycją żyło całe miasto. Choć przybytek melomanów miał stać się ozdobą Warszawy, nie starczyło przestrzeni, by mógł na dobre zaistnieć – architektonicznie wybrzmieć. Tymczasem ulica Jasna wciąż nie miała dostępu do Świętokrzyskiej. Powodem tej niedogodności była opóźniająca się rozbiórka należącego do Szpitala Dzieciątka Jezus budynku Instytutu Szczepienia Ospy. „Kurier Warszawski” w styczniu 1904 roku donosił: Właściciele działek gruntu b. szpitala Dzieciątka Jezus wystąpili z zażaleniem do p. prezydenta miasta, jakoby ponosili oni straty materialne na placach nabytych z powodu tego, iż dom przy ul. Świętokrzyskiej №27 nie został dotychczas rozebrany w celu przedłużenia i uregulowania ul. Jasnej.

Magistrat w tej sprawie odpowiadał, że obiekt zostanie rozebrany po 1 lipca, kiedy Instytut zostanie przeniesiony w nowe miejsce. Wynikało to z harmonogramu prac przedstawionych przez budowniczego nowego szpitala Józefa Piusa Dziekońskiego.

Szpital Dzieciątka Jezus w 1897 r., źródło: Biblioteka Cyfrowa Uniwersytetu Łódzkiego

Zatem na rozległej – choć nie dość, by realizować śmiałe założenia urbanistyczne – przestrzeni kwartału obwarowanego ulicami Marszałkowską, Świętokrzyską, Zgodą i placem Wareckim wytyczono nowe ulice. Utworzyły one regularną siatkę prostopadle przecinających się linii. Takie nowoczesne projektowanie krytykowali ówcześni piewcy dawnych tradycji z Wiktorem Gomulickim na czele, który, dokonując, ma się rozumieć, analizy wartościującej, wygiętą linię[2] Krakowskiego Przedmieścia porównywał do strumienia uformowanego przez przyrodę, a naprężoną jak wskazówka zegara oś Marszałkowskiej i jej podobnych ulic – do sztucznego kanału. Był to sąd w duchu Kraszewskiego, który pół wieku wcześniej w Dziecięciu Starego Miasta stwierdzał:

Wolno lubić, komu z tym lepiej, miasta zbudowane wedle urzędowego planu, wyciągnięte pod sznur, wyglądające jakby jednego dnia spod ziemi wyrosły, wyprostowane ulice, na kwadraty regularne podzielone domostwa, podobierane do jednej fizjognomii, aby nie miały żadnej, i ten chłodny styl naszego praktycznego wieku, który nie umie ani być pięknym, ani brzydkim, ani nade oryginalnym.

Taka – idealnie wykreślona – była geometria wąskich ulic na rozparcelowanym terenie poszpitalnym. Wśród nich ulica Moniuszki, której patrona zaproponować miała Sekcja Moniuszkowska. Ta ulica jako jedyna przez kolejnych pięć dekad przechowa ostatnią pozostałość po słynnym kompleksie szpitalnym – kościółek Dzieciątka Jezus. Reszta pamiątek już niematerialna – nazwy ulic: Szpitalna, Baudouina.

Nie był już potrzebny

W 1982 roku w pracy zbiorowej Kościoły Warszawy Wydawnictwa Rady Prymasowskiej Budowy Kościołów Warszawy zwracano uwagę, że po zniszczeniach wojennych podniesiono z gruzów prawie wszystkie świątynie rzymskokatolickie. Wyjątki (jeszcze w owym czasie) stanowiły cztery kościoły zabytkowe: panien kanoniczek przy placu Teatralnym, św. Rodziny przy zakładzie wychowawczym ks. Siemca, kościół MB Częstochowskiej przy ulicy Łazienkowskiej i dawna kaplica szpitalna, czyli kościółek Dzieciątka Jezus przy Moniuszki. Wskazywano, że w dawniejszym centrum Warszawy – śródmieściu, które coraz bardziej zabudowuje się gmachami użyteczności ogólnej, pozostała wystarczająca liczba kościołów. Los kościoła Dzieciątka Jezus został przesądzony dopiero w 1953 roku. Siedem lat wcześniej Stanisław Marzyński – odtwarzając chronologię zniszczenia warszawskich świątyń – pisał, że w ostrzale placu Napoleona (wcześniej Wareckiego), pozostającego do końca powstania pod kontrolą Armii Krajowej, została zburzona kaplica Dzieciątka Jezus. Odpowiedzialny za projekty wielu powojennych kościołów architekt wskazywał jednocześnie, że obiekt ten – nazywany przez niego z uporem kaplicą – pozostaje w tym czasie (1946 rok) jeszcze niezabezpieczony. Nie on jeden – podobnie było m.in. z kościołem św. Antoniego przy Senatorskiej, św. Augustyna na Nowolipkach, Karola Boromeusza na Powązkach i innymi.

Jedne z ostatnich zdjęć (jeśli nie ostatnie) z wnętrza kościółka pochodzą z 13 sierpnia 1944 roku. Tego dnia w związek małżeński wstąpili sanitariuszka Alicja Treutler ps. „Jarmuż” i plut. pchor. Bolesław Biega ps. „Pałąk”. Sakramentu udzielił kpt. ks. Wiktor Potrzebski ps. „Corda”. Gośćmi na ślubie byli głównie pacjenci szpitala polowego, a za obrączki posłużyły kółka do firanek. Biegowie przeżyli powstanie warszawskie.

Szpital Dzieciątka Jezus, koniec XVIII w., źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Dziś na podstawie nielicznych zdjęć trudno precyzyjnie ocenić stan zniszczenia obiektu w czasie powstania warszawskiego. Dokumenty Biura Odbudowy Stolicy stwierdzają: Kościół Dzieciątka Jezus murowany. Mury grubsze. Konstrukcja dachu i stropów drewnianych wypalone. Wniosek – ewentualnie nadaje się do odbudowy (zachowanie elementu elewacji). Być może zatem przetrwały tylko mury zewnętrzne. Z całą pewnością w dość dobrym stanie zachowała się ściana frontowa od strony ulicy Moniuszki. Ikonografia powojenna dokumentuje podparcie fasady rusztowaniem z belek. To może potwierdzać zamiar ocalenia budowli. Ze względów bezpieczeństwa zamurowano drzwi i otwory okienne. W połowie lat 50. po kościele nie było już jednak śladu.

Obecnie miejsce trudno rozpoznać. Oprócz kościoła nie istnieją też sąsiadujące z nim dawniej domy – m.in. rezydencja Goldstanda, właściciela kamienic dochodowych przy placu Wareckim (Napoleona, Powstańców Warszawy) i ulicy Erywańskiej (Kredytowej). Nie ma także fizjonomii kamienicy z pensjonatem Sztajnowej (Moniuszki 2 A), w którym 10 listopada 1918 roku po powrocie z Magdeburga zatrzymał się Józef Piłsudski (o czym informuje tablica pamiątkowa). Sąsiednie gmachy przystrojono tego dnia w barwy narodowe. Tłum wiwatujący zalał ulice. Wschodziła II Rzeczpospolita.

Kościół Dzieciątka Jezus w 1939 r.

Z pewnością kościółek przy Moniuszki przez ówczesnych nie był zbytnio poważany. Uchodził za artefakt mało znaczący i niezbyt atrakcyjny. Nie odgrywał także szczególnej roli duszpasterskiej. Próżno szukać jego szerszych opisań w przewodnikach dwudziestolecia międzywojennego. W znanej publikacji z 1937 roku – w czwartym tomie Piękna Warszawy poświęconym kościołom – nie ma nawet wzmianki o Dzieciątku Jezus z ulicy Moniuszki.

Kościół Dzieciątka Jezus po zniszczeniach wojennych, przed rozbiórką, pierwsza poł. lat 50.

Obracanie bez przesuwania

Projekt nowego kościoła przedstawił architekt Stanisław Grochowicz. Uważa się, że przebudowy starej kaplicy dokonano w 1904 roku. Wątpliwości budzi jednak publikacja „Tygodnika Illustrowanego”. W lipcu 1904 roku gazeta zaprezentowała rzekomy ówczesny stan obiektu oraz projekt, który zgodnie z zapowiedzią miał być dopiero realizowany. W krótkiej notatce napisano: Jak wiadomo, kościółek poszpitalny Dzieciątka Jezus ulegnie wkrótce gruntownej restauracji. Plan przebudowy według projektu architekta p. F. Grochowicza [redakcja błędnie podała inicjał imienia – przyp. P.O.], uzyskał już zatwierdzenie władzy. Jednocześnie wyraźnie zaznaczono, że obok zaprezentowanego projektu opublikowano kościółek w stanie obecnym. Z jednej strony mało prawdopodobne jest – w tym świetle – żeby prace budowlane zdążono wykonać jeszcze w bieżącym roku. Z drugiej strony można założyć, że redakcja dla zilustrowania „obecnego stanu” – wykorzystała rysunek (a nie zdjęcie!) powstały nawet trzy lata wcześniej, kiedy rozbierano zabudowania szpitala.

Projekt – a właściwie wizualizacja – Grochowicza jest bardzo interesujący. Po pierwsze, z uwagi na samą fizjonomię kościoła, po drugie, ze względu na jego otoczenie. Jest ono wytworem wyobraźni architekta, fantazją, która nigdy nie znalazła spełnienia. W tym czasie bowiem okolica pozostawała jeszcze niezabudowana. Na rysunku Grochowicza świątynka nie jest jeszcze przytłoczona przez sąsiedztwo. Kamienice, które poglądowo zaproponował architekt, są o przynajmniej kondygnację niższe od tych, które wyrosły w kolejnych latach. Słusznie projektodawca przewidział, że narożny budynek dochodzący do placu będzie zwieńczony wieżyczką – co było przecież bardzo warszawskie. Linie poziome pierzei poprowadzone są tak, że całość wizualnie znakomicie się komponuje. Wysokie przeszklone – bardzo modne wówczas – witryny dwóch flankujących kościół kamienic sięgają linii znaczącej podstawę części szczytowej kościoła. Najciekawsza jest jednak perspektywa zaproponowana przez architekta. Na podstawie rysunku można by orzec, że kościół ma stanąć przy jednej z głównych ulic miasta lub wręcz przy placu. Grochowicz nie uwzględnił niezwykle wąskich ram ulicy Moniuszki.

Rysunek kaplicy przy szpitalu Dzieciątka Jezus z „Wędrowca” z 1895 roku

Przewodnik po Warszawie z tego samego roku opisywał nowo wytyczoną Moniuszki: Ulica niezabudowana jeszcze w całości, łączy Marszałkowską z placem Wareckim. Po zabudowaniu będzie to bardzo piękna ulica z charakterem ściśle nowoczesnym. Pod №5 znajduje się tu wspaniały gmach Filharmonii Warszawskiej, obok pałac bar. Kronenberga.

Odnośnie do Kronenberga i jego rezydencji „Rzeczpospolita” z maja 1923 roku informowała o rewolucji, jaką formalnie przestrzeni miejskiej miał zgotować syn najsłynniejszego w Królestwie Polskim przedsiębiorcy Leopolda Kronenberga. Gazeta pisała:

Dopiero w 1896 r. znany w Warszawie bankier, pan L.Kr., niezadowolony z tego, że mu nie pozwolono przy ul. Moniuszki wznieść domu wyższego, niż szerokość ulicy pozwala, udaje się do Senatu petersburskiego ze skargą przeciwko przepisowi, stosowanemu w Warszawie za przykładem Petersburga, wygrywa sprawę i cieszy się herostratesowem zwycięstwem, że robi wyłom w budownictwie warszawskiem; skasowane zostało rozporządzenie gubernatora warszawskiego i zaczyna się orgja budowlana […][3].

I tak w Warszawie zaczęła się na dobre era budowania wzwyż, co poskutkowało wkrótce masowym nadbudowywaniem istniejących już kamienic.

Kościółek poszpitalny Dzieciątka Jezus przed przebudową (po rozbiórce szpitala), rzekomy stan na 1904 r. wg „Tygodnila Illustrowanego”

Przywołany wcześniej „Tygodnik Illustrowany” najwyraźniej nie nadążał jednak za biegiem zdarzeń. Już bowiem w maju 1904 roku „Kurier Warszawski” – prawdziwa gazeta newsowa – informował: Wczoraj, po pewnej przerwie, wznowiono na placu Wareckim roboty przy naprawianiu i przebudowie kościółka poszpitalnego, jak wiadomo, nabytego przez Magdalenę hr. Krasińską dla upamiętnienia na wieczne czasy istnienia w tem miejscu największego i najdawniejszego w Warszawie szpitala Dzieciątka Jezus.

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

2 W książce Piękno Warszawy z 1915 roku Wiktor Gomulicki nazywał tę wstęgę Krakowskiego Przedmieścia The Line of beauty.

3 Dziennikarz „Rzeczpospolitej” najwyraźniej pomieszał dwie rzeczywistości – w 1896 roku Moniuszko nie był jeszcze patronem uliczki na terenie po Szpitalu Dzieciątka Jezus, został nim w 1901 roku.

Redakcja i korektaAnna Mieczkowska

Projekt okładki, skład i łamanieAgnieszka Kielak

Wydawnictwo dołożyło wszelkich starań, aby dotrzeć do właścicieli praw autorskich do ilustracji zamieszczonych w publikacji. Pozostałe osoby prosimy o kontakt.

Zdjęcia współczesne: Piotr Otrębski

© Copyright by Skarpa Warszawska, Warszawa 2019 © Copyright by Piotr Otrębski, Warszawa 2019

Wydanie pierwsze

ISBN: 978-83-66195-56-1

Wydawca Agencja Wydawniczo-Reklamowa Skarpa Warszawska Sp. z o.o. ul. Borowskiego 2 lok. 24 03-475 Warszawa tel.: 22 416 15 81 [email protected] skarpawarszawska.pl

Dystrybutor Dressler Dublin sp. z o.o. ul. Poznańska 91, 05-850 Ożarów Mazowiecki tel. (+ 48 22) 733 50 31/32 e-mail: [email protected] www.dressler.com.pl

Skład wersji elektronicznej [email protected]