Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Dzieci powinny dorastać w miłości, w poczuciu, że są akceptowane i szanowane, że są wyjątkowe takie, jakie są. Dostarczenie przez rodziców odpowiednich wzorców zachowań i wsparcia jest konieczne do utrwalenia pozytywnych postaw. To zapewnia dzieciom siłę, umiejętność radzenia sobie z trudnościami i stabilne poczucie własnej wartości.
Dzieci z niską samooceną czują się nieważne, nie lubią siebie, wciąż mają poczucie, że nie są wystarczająco dobre, są samokrytyczne, nieustannie spodziewają się kolejnych porażek lub rozczarowań.
Dzieci, które są odpychane, zawstydzane, krytykowane, którym daje się odczuć, że są niechciane lub niepotrzebne, wykształcają wiele toksycznych, destrukcyjnych zachowań. Pozwalają się źle traktować, uważając, że nie zasługują na nic lepszego, lub gnębią innych, ponieważ czują się bezwartościowe. Unikają konfrontacji, zaniżają znaczenie własnych osiągnięć, wycofują się z zamierzonych działań. Mogą też być bardziej podatne na zaburzenia psychiczne, w tym depresję.
CO WYRÓŻNIA DZIECKO Z NISKĄ SAMOOCENĄ?
DZIĘKI TEJ KSIĄŻCE:
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 122
O autorce i ilustratorce
Margot Sunderland – licencjonowana terapeutka dziecięca, superwizorka i trenerka (UKATC), psychoterapeutka specjalizująca się w arteterapii (UKCP). Jest przewodniczącą oddziału dziecięcego i młodzieżowego The United Kingdom Association for Therapeutic Counselling, jak również dyrektorką Institute for Arts in Therapy and Education, uznanej szkoły wyższej oferującej studia magisterskie z zakresu dziecięcej psychoterapii integracyjnej i arteterapii. Jest autorką projektu Helping where it hurts (Pomagać tam, gdzie boli), w ramach którego w wielu londyńskich szkołach podstawowych oferowane są bezpłatnie terapia i poradnictwo psychologiczne dla dzieci z problemami.
Margot Sunderland jest także poetką i autorką książek: Choreographing the stage musical (Nowy Jork: Routledge Theatre Arts, Malvern: J. Garnet Miller), Draw on your emotions (Bicester: Speechmark Publishing, Trydent: Erickson) i Using storytelling as a therapeutic tool for children (Bicester: Speechmark Publishing; wyróżniona w 2002 roku tytułem Highly Commended w kategorii Mental Health podczas BMA Medical Book Competition) oraz cieszącej się wielkim uznaniem serii opowiadań i poradników Helping Children with Feelings (Bicester: Speechmark Publishing).
Nicky Armstrong – uzyskała tytuł magistra sztuki w Slade School of Fine Arts, ukończyła z wyróżnieniem studia licencjackie z zakresu scenografii i kostiumów na Universtity of Central England. Obecnie wykłada malarstwo iluzjonistyczne w londyńskiej The Hampstead School of Decorative Arts. Realizuje duże projekty w kraju i za granicą w zakresie murali i sztuk pięknych.
Wprowadzenie
Komu pomoże ta książka?
• Dzieciom, które nie lubią samych siebie.
• Dzieciom, które często były zniechęcane.
• Dzieciom głęboko zawstydzanym.
• Dzieciom, które często były krytykowane.
• Dzieciom, które uważają, że zasadniczo coś jest z nimi nie tak, na przykład że są brzydkie, że brzydko pachną, że są głupie.
• Dzieciom, które pozwalają się źle traktować, ponieważ uważają, że nie zasługują na nic lepszego.
• Dzieciom, które nie przyjmują pochwał ani słów uznania, ponieważ uważają, że na nie nie zasługują.
• Dzieciom, które czują się oszukane przez życie.
• Dzieciom, które zasadniczo czują się nieważne.
• Dzieciom, które czują się niechciane i uważają, że nie sposób ich kochać.
• Dzieciom, które gnębią innych, ponieważ czują się bezwartościowe.
• Dzieciom, które czują się bezwartościowe, ponieważ są gnębione.
• Dzieciom, które czują, że nigdzie nie przynależą.
• Dzieciom, które nie były wystarczająco wspierane.
• Dzieciom, które nie szukają przyjaciół, ponieważ myślą, że nikt nie chciałby się z nimi zaprzyjaźnić.
Rozdział 1
Jak widzą życie dzieci,które uważają,że są bezwartościowe
Jesteśmy w stanie znaleźć wiele sposobów wyrażania nienawiści do samych siebie (Williamson, 1992).
Kiedy czujesz się bezwartościowy, życie może stracić swoją magię i nabrać ponurych barw
Życie dziecka, które uważa, że jest bezwartościowe, bardzo łatwo może stracić swoją magię, przestać fascynować i ekscytować. Takie dziecko każdego dnia spodziewa się kolejnych rozczarowań, porażek, poczucia, że jest niedoskonałe i że zasadniczo coś jest z nim nie tak. Dzieciom, które nie lubią siebie, często brakuje nadziei. To może prowadzić do załamania, ponieważ wyczerpuje naturalne zasoby energii i entuzjazmu.
Kiedy dziecko myśli, że jest bezwartościowe, może zacząć wycofywać się z życia. Wówczas wypycha samo siebie poza nawias, ponieważ nie czuje się „wystarczająco dobre”. Z powodu samokrytycyzmu i nienawiści do siebie może też nie lubić własnego towarzystwa. Takie dziecko może być przekonane, że wszystko, co zrobi, również będzie bezwartościowe – na przykład zadanie domowe, to, co stworzy, co powie, co zaśpiewa, co wymyśli lub o czym pomarzy. W efekcie łatwo się poddaje albo w ogóle niczego nie rozpoczyna. W odróżnieniu od niego dziecko z wysoką samooceną lubi zaczynać coś nowego – eksperymentuje, jest w stanie przetrzymać niesprzyjające okoliczności i częstokroć odnieść sukces mimo przeciwności.
Poczucie bezwartościowości może zniszczyć percepcję dziecka, tak jak śmieci zanieczyszczają środowisko i niszczą rozpościerający się przed naszymi oczami widok. Świat i życie same w sobie nabierają wówczas szarych barw, tracą swój powab, stają się czymś, co po prostu trzeba przetrwać.
Śmieci [...] są na tyle wiarygodne
by skupić na sobie naszą uwagę, stają na drodze, piętrzą
się, śmierdzą, nadają potokom barwę brązowawą i
kremową [...].
Archie Randolph Ammons (1993, s. 18)
Wypowiedzi dzieci z bardzo niską samoocenąuczestniczących w terapii zabawą[1]
• „To historia o małej dziewczynce, która utonęła. Mamusia mogła jej pomóc, ale tego nie zrobiła, ponieważ dziewczynka nie była wystarczająco ładna. Mała dziewczynka tak naprawdę nie chciała już żyć” (sześcioletnia Tracy).
• „Czasami czuję się jak robak pod czyimś butem, bardzo nieszczęśliwy robak” (ośmioletni Angus).
• „Wydaje się, że nikt nigdy mnie nie słucha. Myślę, że to dlatego, że to, co mówię, jest niewarte słuchania” (dziesięcioletnia Dawn).
Niezauważane i nigdzie nieprzynależące
– Czy umiesz znosić jaja? – rzekła [kura].
– Nie.
– No, to się nie odzywaj, z łaski swojej.
– Umiesz mruczeć, grzbiet wyginać, iskry sypać? – zapytał kot z kolei.
– Nie.
– No, to siedź cicho, kiedy mówią rozumniejsi od ciebie.
I [brzydkie] kaczątko usiadło w kącie, smutne i zawstydzone (Andersen, 1925).
Dzieci, które czują się bezwartościowe, czasami nie odzywają się w towarzystwie, ponieważ uważają, że nie warto słuchać tego, co mają do powiedzenia, albo boją się, że zostaną skrytykowane, kiedy tylko coś powiedzą. Takie narzucone sobie milczenie, czy też dobrowolna powściągliwość, może „potwierdzać” przekonanie o własnej bezwartościowości, o takich dzieciach bowiem często się zapomina lub się je ignoruje. Jednocześnie widzą one nieustannie, jak inni ludzie wyrażają swoje opinie i są wysłuchiwani. Gdy tego typu doświadczenie się powtarza, dziecko może przejść przez życie, nie ujawniając swojej twarzy i nie dając innym usłyszeć swego głosu. Stąd wiele dzieci z niską samooceną to uczniowie, których w klasie nikt nie zauważa i o których nikt nie pamięta – tacy, których charakteryzuje „poczucie, że tak naprawdę nie są pełnowartościowymi ludźmi” (Hinshelwood, 1989, s. 187).
Niektóre bajki opowiadają o cichych, niezauważalnych dzieciach bez twarzy i bez głosu. Przykładem może być tytułowy bohater baśni Dzielny ołowiany żołnierz.
[...] mimo że ledwie na niego nie nadepnęli, nie mogli go dojrzeć. Gdyby żołnierz zawołał:
– Tu jestem! – znaleźliby go z pewnością, ale nie uważał za stosowne krzyczeć, był przecież w mundurze (Andersen, 1973).
Poczucie bezwartościowości może wzbudzić w dziecku pragnienie śmierci
Robaku, od kolebki skazany na męki!
William Shakespeare (1895, akt V, scena 5)
Jaskrawym przykładem problemu wskazanego w tytule tego podrozdziału jest przypadek chłopca, który mówił o sobie „gówienko” (tak nazywał go ojczym). Kiedy ów chłopiec oglądał siebie na zdjęciach, wypalał swoją twarz papierosem, ponieważ uważał, że psuje ona całą fotografię. Na pytanie o to, co chce robić, gdy dorośnie, odpowiadał z całą powagą, że chce pracować w kanalizacji. Chłopiec ten w wieku szesnastu lat próbował odebrać sobie życie, gdyż całkowicie utożsamił się z obrazem „gówienka”.
Pochwała może być nieskuteczna, a sukces – bolesny
Kiedy założysz psu diamentową obrożę, pozostanie psem, choć przez diamenty na szyi dość groteskowym (Keenan, 1992, s. 167).
Gdy dziecko wątpi w swoją wartość, wówczas wszelkie pochwały czy słowa otuchy mogą wydawać się mu fałszywe, zupełnie nie na miejscu, a nawet śmieszne. Jest to skutek jego głębokiego przekonania, że pochwała nie pasuje do osoby, którą ono tak naprawdę w środku jest. Takie dziecko może utrzymywać, że wszelkie komplementy pod jego adresem nie mają żadnej wartości, ponieważ są nieprawdziwe – że autor komplementu robi sobie z niego żarty, lituje się nad nim lub czegoś od niego chce.
Dzieci, które „wiedzą”, że są bezwartościowe, niestety bardzo rzadko zastanawiają się nad tym utrwalonym, głęboko w nich zakorzenionym przekonaniem. Może to być wyjątkowo irytujące dla kogoś, kto wypowiada szczere pochwały, a w zamian uzyskuje poczucie, że jego słowa są bez znaczenia. Jak pisze Paul Watzlawick:
Dziecko może niechcący dyskredytować każdego, kto je kocha, bo przecież z kimś, kto kocha kogoś niewartego miłości, coś bez wątpienia musi być nie tak (Watzlawick, 1983, s. 43).
Podobnie gdy dzieci, które uważają się za bezwartościowe, spotyka coś dobrego albo gdy dostają coś ładnego, mogą (nieświadomie) szukać jakiegoś sposobu, by to zepsuć lub „zgubić”, ponieważ w głębi siebie czują, że na to nie zasługują. Wszak bezwartościowi ludzie nie zasługują na nic dobrego.
Piętnastoletni Simon
Simon, który został oddany pod opiekę zastępczą, ponieważ matka nie radziła sobie z nim, przez dwa tygodnie z przyjemnością i dużą starannością urządzał swój nowy pokój. Kiedy skończył, pomieszczenie wyglądało wspaniale. Chłopiec dostał od opiekunów zastępczych kilka nowych mebli, aby jego pokój był jeszcze ładniejszy. Simon spędził tam jedną noc, po czym następnego dnia rano zaczął zdzierać tapety i niszczyć meble, aż pokój znalazł się w opłakanym stanie. Kiedy zapytano chłopca, dlaczego to zrobił, odpowiedział, że tapeta i nowe meble były kłamstwem. Symbolizowały one zbyt dużą sprzeczność między poczuciem Simona, że jest „żałosny” (jego własne słowa), a zewnętrznym „pięknem” jego pokoju.
Wiele dzieci, które myślą, że są złe lub nic niewarte, tak jak Simon niszczy lub umniejsza to, co dobre, uważając, że na to nie zasługuje. Wszelkie osiągnięcia też nie wzbudzają w nich radości. „Po prostu miałem szczęście” – to częsta reakcja dziecka z niską samooceną, które dobrze sobie poradziło na sprawdzianie. Takie dzieci żywią przekonanie, że jakikolwiek sukces z pewnością nie ma z nimi nic wspólnego. Klasycznym przykładem jest Tennessee Williams, amerykański dramatopisarz, który odniósł ogromny sukces, lecz nieprzystający do niskiej samooceny (będącej pozostałością po nieszczęśliwym dzieciństwie). Jak pisze Joseph Berke:
„Katastrofalne powodzenie” sztuki Szklana menażeria wyrwało go [Williamsa] z niemal całkowitego niebytu i wyniosło na piedestał. W jego nowym apartamencie na Manhattanie wszystko się „przypadkowo” psuło. Papierosy spadały na meble i je niszczyły. Okna zostawały otwarte w trakcie ulewy, co prowadziło do zalania pokoju. Takie rzeczy nigdy wcześniej mu się nie zdarzały. Wpadł w poważną depresję (Berke, 1989, s. 153).
Niektóre bystre dzieci z niską samooceną są dumne ze swoich osiągnięć, które jednak nigdy nie wystarczają, by zmienić autopercepcję dziecka. Poczucie sukcesu takich dzieci zawsze jest powierzchowne i chociaż przynosi chwilowe zadowolenie, to jednak jest zbyt ulotne, by przetrwało choćby najlżejszą krytykę. Krótko mówiąc: osiągnięcia dziecka nie zmieniają jego głęboko zakorzenionego przekonania, że nie da się go kochać. Z historii znamy jednak wiele przykładów osób, które starały się z tym walczyć (na przykład Marilyn Monroe, Tennessee Williams, Peter Sellers czy Janis Joplin).
Dziecko przekonane o własnej bezwartościowości – główny cel małych i dużych dręczycieli
Wiele dzieci, które czują się bezwartościowe, znosi okrucieństwo, nieprzyjemności czy nadużywanie władzy przez innych znacznie dłużej niż dzieci z wysoką samooceną. Te drugie reagują dużo szybciej i zdrowiej oraz prezentują postawę: „Nie będę tolerować takiego traktowania!”. Trzeba mieć wysoką samoocenę, by stanąć we własnej obronie i powiedzieć: „Nie traktuj mnie w taki sposób”, „Przestań” czy „Zasługuję na coś lepszego”. A jeśli potrzebne jest wsparcie dorosłych, by powstrzymać okrucieństwo i nieprzyjemności, to dziecko z wysoką samooceną znacznie chętniej go szuka. Dziecko mające poczucie, że jest bezwartościowe, może nie szukać pomocy u dorosłych, ponieważ w głębi duszy uważa, że zasługuje na złe traktowanie.
Osoby z bardzo niską samooceną przyciągają prześladowców. Dręczyciel, czy to dziecko, czy dorosły, wyczuwa poczucie beznadziei, bierność i przekonanie o własnej bezwartościowości, rozpoznając swoją ofiarę. Dziecko uważające, że jest bezwartościowe, otacza aura, którą można oddać słowami: „Jestem nikim, więc tak mnie traktuj”. Niekiedy staje się to swego rodzaju zaproszeniem, któremu pewni ludzie nie potrafią się oprzeć.
Oto powszechne usprawiedliwienie dręczycieli (często przez nich nieuświadamiane): „Ono wysyła w świat komunikat, że chce kopniaka, więc je kopię. Ono wysyła w świat komunikat, że jest beznadziejne, więc tak je traktuję”. Wewnętrzna reakcja gnębionego dziecka wygląda wówczas następująco: „No właśnie, taki jest świat. To tylko dowód na to, że jestem beznadziejne”. Praktycznie rzecz biorąc, dręczyciel robi to, co prześladowane dziecko wyrządza samo sobie w swoim wnętrzu: okazuje okrucieństwo. Jedyna różnica polega na tym, że dziecko robi to w ciszy, w formie ataków na siebie, samokrytycyzmu i zawstydzania samego siebie, przez co codziennie wzmacnia swoje poczucie bezwartościowości.
Idealizowanie innych a niezdolność dostrzeżenia tego, co dobre, w sobie
[Na jedno by wyszło,]
Gdybym się w jasnej pokochała gwieździe,
Bo on, jak gwiazda, wysoko nade mną.
William Shakespeare (1973, akt I, scena 1)
Część dzieci, które uważają się za bezwartościowe, ostro i boleśnie uświadamia sobie, jak – ich zdaniem – bystrzy, lubiani, ładni i tym podobni są ich rówieśnicy. Dzieci te nierzadko postrzegają tego typu zasoby w sposób wyidealizowany i wyolbrzymiony. Mogą więc funkcjonować w świecie ostrego podziału: wszystkie dobre cechy mają inni, a wszystkie cechy złe czy niewłaściwe charakteryzują mnie. Otoczenie, które zdaje się pełne mądrych, lubianych, bystrych, inteligentnych, ładnych ludzi, szybko może się stać otoczeniem opresyjnym, w którym osoba uważająca się za bezwartościową jest skazana na cierpienie. Jak mówi Costello (1994, rozmowa prywatna): „Tam, gdzie dochodzi do idealizacji, pojawia się też deprecjacja”.
Być zwyczajnym – wczesna i tragiczna decyzja życiowa
Wielu ludzi [...] sprawia wrażenie sterylnych językowo, wykastrowanych moralnie, nijakich wizualnie lub wyzutych z energii. To wszystko jest jednak tylko kamuflażem mającym na celu odwrócenie uwagi od tego, co w nich tak naprawdę interesujące [...]. Prędzej czy później, kiedy przebywam z taką nijaką osobą, pozostając uważny, zazwyczaj wychodzi ona ze swojej kryjówki. Przynajmniej na kilka krótkich chwil, niczym bohater powieści, ujawnia coś niezmiernie frapującego, zasługującego na jeszcze więcej uwagi. Odrzucając nudny wizerunek, osoba taka dzieli się swoimi niezwykle oryginalnymi, trzymającymi w napięciu i kolorowymi wspomnieniami, poglądami, oczekiwaniami i wnioskami. Ujawniwszy ową kolekcję skarbów, niektórzy pozostają otwarci i interesujący, podczas gdy inni przy pierwszym sygnale jakiegokolwiek zagrożenia wycofują się w pustkę, która nigdy ich nie zawiodła (Polster, 1987, s. 4).
Niektóre dzieci z niską samooceną cechuje coś, co Eric Berne (2004) nazywa banalnym skryptem. Chodzi o podejmowaną wcześnie (poza świadomością) decyzję, by wieść zwykłe życie, by nigdy nie wyróżniać się z tłumu, by zawsze mieć spuszczoną głowę i nie robić niczego niezwykłego, żeby nie napytać sobie biedy. Ową biedą może być spodziewany wstyd, porażka, jakaś forma ujawnienia się lub poniżenie. Dziecko dokonuje projekcji tego, co wydarzyło się w przeszłości, na przyszłość. Banalny skrypt to tragedia. Jak wymownie ujął to psychoterapeuta Irvin D. Yalom (2008, s. 288), jest to odmowa stania się tym, kim można by się (było) stać.
Od poczucia bezwartościowości do pełnego rezygnacji zadowolenia ze swojego życia i losu
U niektórych dzieci przekonanie o własnej bezwartościowości prowadzi do poczucia pełnej rezygnacji beznadziei i nieuniknionej porażki: „Po prostu taki jestem”. Doświadczanie klęsk, niewykorzystanych szans i rozczarowania staje się sposobem życia. Takie dzieci nie walczą już o swoje. Niektóre nawet znajdują sposób na odcięcie się, nie czują więc związanego z tym bólu. Ten rodzaj mechanizmu obronnego nazywany jest nadmiernym zahamowaniem, a bardziej radykalnie – dysocjacją. Innym dzieciom z pozoru przestaje zależeć, jest to jednak maska, która zasłania odczuwany przez nie dotkliwy, niewypowiedziany ból i żal.
Przypisy
[1] We wszystkich koniecznych przypadkach uzyskano zgodę dorosłych lub dzieci oraz ich rodziców na wykorzystanie materiału klinicznego. Inne przykłady zostały dla zapewnienia anonimowości uogólnione i w szczegółach zmienione.