10,00 zł
Krótka historia jak imprezowy zakład może zmienić życie doświadczonego kanapowca.
Kilka porad dla początkujących i tych co już biegają.
Autor nie namawia, ale opisuje jak jest i że jest to możliwe bez względu na nr PESEL.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 20
1
Aleksander Stefan
Od kanapowca do maratończyka
(czyli jak nie dać się zwariować i zacząć biegać)
W wieku 53 lat 4 października 2020 roku po 5 godzinach zmagań, głównie z samym sobą, powtórzyłem wyczyn niejakiego Filippidesa z 490 r. p.n.e. i przebiegłem maraton.
Można śmiało powiedzieć, że nawet miałem lepiej, bo z miejscowości Maraton do Aten jest tylko 37 km, a ponadto w przeciwieństwie do wspomnianego Greka mogłem się dłużej cieszyć sukcesem. Jak głosi legenda, biedak wprawdzie przebiegł dystans, ale niestety zmarł.
Aby jednak oddać historyczną sprawiedliwość trzeba wspomnieć, że w przeciwieństwie do mnie Grek biegł w pełnej zbroi. No dobra, też byłem trochę uzbrojony w tzw. gadżety, ale zabrałem je dobrowolnie i na szczęście niektórych z nich udało mi się po drodze pozbyć (dzięki pomocy przyjaciół).
1. IMPULS
Na początek muszę wspomnieć, że w żadnym razie nie jestem typem atlety ani napaleńca typu: „od najmłodszych lat pasjonowałem się sportem”. Raczej bliżej mi do typowego kanapowca po czterdziestce, z zamiłowaniem do częstych odpoczynków i ukochanego napoju bogów, czyli piwa.
No więc, jak to się mogło stać???
Zarówno moja historia, jak i opowieści innych biegających szaleńców wskazują, iż sama decyzja o bieganiu podejmowana jest najczęściej pod wpływem impulsu. Czasem jest to diagnoza lekarza, czasem sygnał z organizmu, czasem wpływ chwilowej mody.
Jeśli o mnie chodzi, to impulsy były w zasadzie dwa i to prawie jednocześnie.
Impuls 1 – ZAKŁAD
Zaczęło się dosyć niewinnie. Pod koniec 2015 roku na spotkaniu u przyjaciół w luźnych i niezobowiązujących rozmowach coraz częściej przewijał się temat biegania. Z
sześciu dorosłych osób biorących udział w imprezie biegały wprawdzie tylko dwie, ale i tak temat biegania, a konkretnie: czasów, kadencji, pulsu, butów itp. stawał się denerwująco dominujący. W końcu, uskrzydlony kilkoma piwami, nie wytrzymałem i wypaliłem, że w 2
zasadzie przebiegnięcie kilku kilometrów nie jest wielkim wyczynem, więc nie rozumiem, o co tyle szumu. W zasadzie (drugi raz, jak to po piwie) mogę zupełnie spokojnie przebiec taki na przykład półmaraton i nie robić z tego żadnego specjalnego wydarzenia. No bo jeśli nie ja, to kto?
Na skutki imprezy i mojej ułańskiej fantazji nie trzeba było długo czekać. Już na drugi dzień dowiedziałem się, że na samym gadaniu się niestety nie skończyło i że nawet wplątałem się w zakład. Jeśli w grę wchodzą pieniądze, to żarty się skończyły
– trzeba się zabrać do roboty i rozpocząć treningi.
Impuls 2 – NAGRODA
Pewnego dnia, podczas okresowego przeglądu technicznego mojego auta w serwisie Renault w Krakowie, na parkingu moją uwagę zwróciło czerwone renault twingo z napisem