Ozyrys - Sylwia Maruszczak-Płuciennik - ebook

Opis

Często najbardziej przeraża nas to, czego pragniemy najmocniej

Człowiek uważany niegdyś za boga zaczyna tracić poparcie w legendarnej Radzie Błękitnego Miasta. Wielkiego Mistrza Szu, Ozyrysa, po 6000 lat dopada… starość. Podczas wizyty we Wszechświecie numer jeden spotyka jednak dziewczynę, która może okazać się tymczasowym rozwiązaniem jego problemów.

Natalia to utalentowana wojowniczka. Pomimo młodego wieku udało jej się dostać do straży pałacowej Królestwa Ziemi. To prestiżowa praca, która zapewnia wygodne życie, ale mimo to dziewczyna czuje, że czegoś jej brak. Wszystko się zmienia, kiedy nieoczekiwanie otrzymuje propozycję objęcia stanowiska osobistej asystentki Ozyrysa.

Dla Natalii taka posada wydaje się spełnieniem marzeń. Kiedy jednak dociera do Błękitnego Miasta, dopadają ją wątpliwości. Już wkrótce okaże się, że były one uzasadnione… A jej rola asystentki poszerzy się o dodatkowe obowiązki.

„Ozyrys” to powieść pełna magii, smoków, emocji i politycznych intryg, która pokazuje, że koniec może czasami oznaczać początek.

18+

Wyglądał inaczej niż na zdjęciach. Starzej. Miał twarz przyozdobioną kilkoma zmarszczkami, a starannie przystrzyżone siwiejące włosy nie odejmowały mu lat. Gdy patrzyła na niego, to nie widziała władcy Multiwersum, tylko starszego, zmęczonego człowieka. Taki obraz zastała, nic więcej. Mężczyzna był zimny, poważny i spokojny.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 235

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
2,5 (4 oceny)
0
1
1
1
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
zozole20233

Nie polecam

Szkoda czasu.
00
Colibri

Całkiem niezła

Ozyrys Książka mnie zaskoczyła. Opowiada o Ozyrysie, człowieku który dawno temu uważany był za Boga. Teraz ma wielu wrogów, ale dalej cieszy się poparciem ludzi. Jednak to się powoli zmienia, ktoś chce dla niego źle i aby na jakiś czas rozwiązać swoje problemy, zaprasza do siebie Natalię dziewczynę spotkaną w innym Wszechświecie. Ta młoda i utalentowana wojowniczka odrazu zwraca uwagę Ozyrysa co sprawia, że proponuje jej bycie swoją asystętką. Dziewczyna widzi w tym swoją szansę i mimo pewnych wątpliwości przyjmuje posadę, szybko jednak okazuje się, że to nie wszystko co Ozyrys od niej oczekuje. Teraz dziewczyna musi zdecydować, czy jej nowe obowiązki są warte przyjęcia. Powiem szczerze, że spodziewałam się troche innej histori. Mimo, że książkę czytało się szybko i przyjemnie to miałam nadzieję na więcej magii i intryg, a odniosłam wrażenie, że książka opierała się na relacjach Natali i Ozyrysa. Jednak fajnie było widzieć jak się poznają i budują więź. Postacie były dobrze opisane i...
00

Popularność




Sylwia Maruszczak-Płuciennik

Ozyrys

Dedykuję tę książkę sobie oraz wszystkim przezroczystym introwertykom. Nie czekajmy aż ktoś nas dostrzeże, szkoda na to cennego czasu.

Prolog

Wbił wzrok w zakrwawiony miecz. Siedział w milczeniu i patrzył na swoje odbicie. Nie był pewny tego, kogo tam widzi. Nie był pewny tego, kim jest. Jedni uważali go za bohatera, inni za władcę, a jeszcze inni za autorytet. Nie zawsze tak było. Przez długi czas siał postrach, a jego ulubionym zajęciem, któremu najczęściej się oddawał, okazywało się torturowanie ludzi. Przez prawie sześć tysięcy lat swojego życia robił różne rzeczy. Nie zawsze dobre. Teraz dzień w dzień starał się chronić najbliższych, aby być lepszym człowiekiem. Chciał cokolwiek poczuć, bo już niewiele czuł… Może poza bólem fizycznym. Niestety coraz mniej pamiętał z tamtych lat, tych odległych. Wspomnienia zaczynały mu się mieszać. Coraz częściej zastanawiał się nad tym, kim jest. Kim właściwie jest ten siwiejący mężczyzna w krwawym odbiciu? Może właśnie tym…

Oprawcą.

Rozdział 1

Błękitne Miasto, leżące w dolinie pomiędzy górami, wodospadami oraz rzekami, kusiło… Każdy, kto wiedział o jego istnieniu, marzył o staniu się częścią jego społeczności. Od tego niezwykłego miejsca, gdzie obok siebie żyły pegazy, smoki i ludzie, zależały losy Multiwersum. Błękitna Rada, która zasiadała przy okrągłym stole w ratuszu, stała na straży równowagi w multiświecie. Większość istot trzynastu Wszechświatów nie zdawała sobie sprawy z istnienia tego miejsca, a tym bardziej z konfliktów toczących się pomiędzy najpotężniejszymi ludźmi z trzech wiodących światów.

Natalia również marzyła, by stać się częścią tego magicznego świata. Od przybycia z Wszechświata D do Jedynki usilnie walczyła o najmniejszą szansę, by choć zbliżyć się, musnąć tej potęgi. Tak wiele osiągnęła. Mimo młodego wieku, niskiego wzrostu i płci znalazła trenera, dzięki któremu została wojowniczką. Dostała nawet pracę w straży pałacowej Królestwa Ziemi i zaprzyjaźniła się z księżniczką Katarzyną. O czym więcej można marzyć? Dobra praca, spokojne życie. Trochę samotne, ale jednak wygodne. Czuła się spełniona i bardzo nie chciała tego stracić, a właśnie dziś mogło do tego dojść przez głupi impuls.

Siedziała na łóżku i myślała o tym, co się wydarzyło minionej nocy. Jak mogła się tak pomylić? Po co w ogóle przejęła się tymi niedojrzałymi komentarzami oraz żartami z jej wyglądu? Było ciemno. Naprawdę nie chciała oblać go drinkiem. A może jednak chciała? Nie miała pamięci do twarzy i przez to go nie rozpoznała.

– Nie cofnę czasu – szepnęła do siebie, po czym wstała i sięgnęła po czarną marynarkę, która stanowiła nieodłączną część jej munduru.

Odkąd dostała się do straży pałacowej, codziennie ubierała się w czarną koszulę, marynarkę oraz spodnie. Do tego miała jeszcze szeroki pas zakrywający cały brzuch, dwa sztylety i buty na koturnie w tym samym kolorze. Na marynarce srebrną nicią były wyszyte znaki świadczące o stopniu i jednostce, w której służyła. Posiadała również odznakę, którą zawsze chowała w pasie.

Przejrzała się w lustrze stojącym naprzeciwko łóżka. Westchnęła z niezadowoleniem i chwyciła jeden z luźno zwisających kosmyków, które znów wypadły ze starannie upiętego koka. Nawet dodatkowe wsuwki niewiele pomogły. Jej czarne loki były cienkie i delikatne, przez co wysuwały się spod wszelkiego rodzaju spinek. Normalnie takimi rzeczami się nie przejmuje, ale w jej pracy wymagany jest idealny wygląd. Już nie raz dostała opieprz za fałdkę na koszuli czy źle upięty kok. Czasami miała wrażenie, że w tej robocie większe znaczenie ma nienagannie wyprasowany mundur niż umiejętności.

Stała przy głównym wejściu od trzech lat i ani razu nie musiała się bić, a tym bardziej wywlekać kogoś z pałacu. Zawsze było spokojnie, wręcz nudno. Dziś wolała, żeby tak pozostało. Miała nadzieję, że nikt ważny tu nie przybędzie.

Już czas – pomyślała i ruszyła w stronę wyjścia.

Jej dom znajdował się niedaleko pałacu. Każdy pracownik mieszkał w specjalnie wybudowanym mieście. Przekroczenie jego bramy było możliwe tylko z kartą lub przepustką. W metropolii dało się nabyć wszystko, czego potrzebowali pracownicy pałacowi. Sklepy, kafejki, restauracje, a nawet szkoły stanowiły część tego wspaniałego miejsca. Niczego nie brakowało. Wystarczyło wsiąść w samochód z napędem wodorowym i przejechać parę ulic, by już po chwili być w pracy.

Pałac był przeogromny. Kilka hektarów powierzchni. Trzy skrzydła. Wejście zdobiły kolumny w wielkim porządku, zwieńczone jońskimi ślimacznicami i poprzedzone olbrzymimi betonowymi schodami. Po ich obu stronach posadzono dwa drzewa oliwne. Naprzeciwko zaś rozciągał się długi deptak, ozdobiony ustawionymi w regularnych odstępach fantazyjnymi fontannami oraz rzeźbami lwów i latarniami.

Tam właśnie stała. Przy głównym wejściu po prawej stronie. Tam też pełniło służbę sześciu strażników naraz. Po dwóch przed schodami, przed drzwiami i za drzwiami. Nieważne, czy padało, czy było trzydzieści pięć stopni – zawsze tam stali. Niewzruszeni, nienagannie ubrani, wyprostowani i milczący… Jak co dzień, tak i dziś tam tkwiła, błagając w duchu, by ten dzień nie różnił się od pozostałych…

Było koło jedenastej, gdy w oddali ujrzała czarnego SUV-a. Jechał samotnie przez wielki deptak. Nie miał obstawy. Zmierzał w kierunku wejścia. Tuż przed schodami samochód się zatrzymał. Po czym wysiedli z niego…

Tylko nie oni – pomyślała.

Poczuła, jak jej mięśnie spinają się do granic możliwości, a serce wali, jakby chciało wyskoczyć z piersi.

To koniec – stwierdziła.

Dwóch mężczyzn ubranych w czarne garnitury, błękitne koszule oraz złote, szerokie pasy ruszyło w kierunku pałacowego wejścia. Jeden z nich, wyraźnie starszy i siwiejący, aczkolwiek nadal zabójczo przystojny, szedł pierwszy. Gdy wspinał się po schodach, jego lewe kolano uginało się nieco bardziej pod jego ciężarem. Było widać, że chód sprawia mu dyskomfort. Zaraz za nim szedł nieco młodszy, bardzo wysoki, blondwłosy mężczyzna.

Przed wejściem starszy z nich nieoczekiwanie przystanął i spojrzał na nią badawczo. Dziewczyna czuła, jak serce podchodzi jej do gardła. Nie pozostało jej nic innego, jak tylko modlić się w duchu, żeby jej nie rozpoznał. Ale skoro jej nie poznał, to dlaczego przystanął?

– Natalia Nadar – wyczytał z jej identyfikatora. Westchnął i ruszył dalej, a za nim, niczym cień, podążył wysoki blondyn.

Chyba po wszystkim – pomyślała z ulgą. Jej spięte mięśnie powoli się rozluźniały. Nie pamiętała, kiedy ostatnio tak się bała. Wystarczyłoby jedno słowo tego mężczyzny i wyleciałaby z pracy, którą z takim trudem zdobyła. Teraz mogła tylko stać na posterunku i cieszyć się tym, co ma…

***

Dzisiejszego upalnego dnia postanowiła zamówić sobie mrożony koktajl truskawkowy i sałatkę w pałacowej stołówce. Nie miała ochoty na nic gorącego. Pragnęła ochłody i spokoju, dlatego też wybrała stolik na uboczu. Właśnie kończyła swój obiad, gdy zobaczyła znajomą postać sunącą w jej kierunku. Katarzyna uśmiechnęła się od ucha do ucha, gdy tylko zbliżyła się do stolika Natalii.

– Słońce, naprawdę jest mi strasznie głupio. Bardzo cię przepraszam. Myślałam, że uda mi się wyrwać – powiedziała nerwowo.

– Nie przepraszaj. Choć wiesz co… Przepraszaj. Mogłaś napisać, zadzwonić. Przez godzinę bez sensu siedziałam w tym durnym pubie – odparła poirytowana Natalia.

– Tak, wiem, ale naprawdę myślałam, że dam radę się wyrwać…

– Naprawdę myślałaś, że Dżidżan puści cię do pubu? – zapytała, po czym sięgnęła po ostatni kęs sałatki.

– On nie jest uprzedzony do ciebie…

– Nie, po prostu nie chce, by księżniczka miała za koleżankę zwykłą strażniczkę – przerwała Natalia.

– Może i tak, ale ja mam swoje prawa i nie ugnę się pod naciskiem – odparła Katarzyna, stukając obcasem o marmurową podłogę.

– Oj, coś czuję, że twój opór niewiele da…

– Jeszcze zobaczymy – odrzekła z determinacją. Po chwili rozbrzmiał sygnał z jej komunikatora. – O kurczę, muszę już wracać… – mruknęła z niezadowoleniem i spojrzała na koleżankę.

– Dobrze. Ja też muszę wracać do pracy – rzuciła Natalia i wstała od stolika.

Naprawdę zrobiło się późno – pomyślała.

– Jeszcze raz przepraszam. Do zobaczenia później. – Katarzyna pożegnała się i odwróciła pospiesznie w stronę wyjścia. Zaraz potem zniknęła z pola widzenia Natalii.

– Szybko przyszła i jeszcze szybciej poszła – mruknęła do siebie zawiedziona.

Katarzyna nawet nie była świadoma tego, co się wydarzyło w tym pubie i jak bardzo mogło to skomplikować życie Natalii. Dziewczyna początkowo czuła ogromną złość na księżniczkę, że mimo obietnicy nie raczyła się zjawić. Jednak nie potrafiła długo się na nią gniewać. Trener Katarzyny, a zarazem król Ziemi, musiał dbać o reputację jedynej następczyni tronu. Z kolei zadawanie się z kimś takim jak ona nie było mile widziane wśród możnych tego świata. To smutne, ale już dawno się z tym pogodziła.

Natalii nie chciało się wracać do pracy. Po południu skwar był jeszcze gorszy. Człowiek czuł się jak na patelni, a beton nagrzewał się tak, że aż parzył. Niestety musiała się już zbierać, bo spóźnienia były niedopuszczalne.

Przeszła przez stołówkę dla pracowników ochrony i udała się w stronę wyjścia. Część jadalna znajdowała się niecałe dziesięć minut pieszo od głównego wejścia pałacowego. Nie było daleko, a taka przechadzka dobrze jej robiła. Żywność wydawano o wyznaczonej dla danej sekcji strażników porze. Król zapewniał wszystkim pałacowym pracownikom jeden posiłek dziennie. Tylko po to, żeby nie wnosili niesprawdzonego pożywienia na teren pałacu. Niestety i w tym aspekcie chodziło o względy bezpieczeństwa, a nie dobrą wolę władcy. Król Ziemi był zwolennikiem czystego, zimnego kapitalizmu. Mimo że rządził jako władca absolutny, to nie wtrącał się w wolny rynek.

– Pani Natalia Nadar? – Usłyszała ni stąd, ni zowąd. Odwróciła się w stronę głosu, nie do końca pewna, czy to do niej mówiono. Zobaczyła przed sobą wysokiego blondyna. Stanęła jak wryta, nie mogąc wydobyć z siebie ani jednego dźwięku. –  Pani Natalia Nadar? – zapytał ponownie mężczyzna.

– Tak, tak, to ja – odparła nieśmiało.

– Michael Shmidt. Miło panią poznać – przedstawił się, uprzejmie wysuwając rękę w jej kierunku.

– Mnie również. – Podała mu swoją dłoń.

– Musimy porozmawiać. Proszę za mną. – Wskazał korytarz z prawej strony drzwi.

Oboje ruszyli długim przejściem ciągnącym się niemal przez cały budynek. Z jednej strony znajdowały się okna, a z drugiej drzwi prowadzące do poszczególnych pomieszczeń. Mimo że była to siedziba ochrony, to nigdy nie miała okazji zwiedzić tej części. W skrzydle A mieścił się gabinet szefa ochrony pałacu, jak również kilku wyższych oficerów. Szeregowi strażnicy nie mieli po co tu przychodzić.

Szła posłusznie za mężczyzną. Czuła niebywały niepokój. Wiedziała, że Michael Shmidt nie jest pałacowym pracownikiem. Czego ktoś taki mógłby od niej chcieć? Czyżby… Na samą myśl robiło jej się niedobrze. Czyżby chodziło o wydarzenia z minionej nocy? A o co innego mogłoby chodzić – pomyślała. Zaczęło jej się robić słabo, nogi miała jak z waty. To byłby koniec jej kariery. Brakowało jej odwagi, by zapytać, o co chodzi. Szła jak na ścięcie, mijając kolejne wrota. W pewnym momencie mężczyzna zatrzymał się i otworzył jedne z nich.

– Zapraszam – powiedział, wskazując wejście.

Natalia ruszyła pierwsza, bo tak sobie życzył jej towarzysz. Gdy zobaczyła wielki portret wiszący naprzeciwko wejścia, wiedziała już, że jest to gabinet samego szefa straży. Dobrze pamiętała tę kanciastą twarz z corocznych apeli. Po prawej stronie stało czarne nowoczesne biurko, a po lewej kremowa kanapa z fotelem i czarnym stolikiem kawowym. Pomieszczenie urządzono bardzo nowocześnie i minimalistycznie. Mimo braku okien było w nim jasno. Ściany aż biły po oczach swoją bielą.

Dziewczyna stanęła pośrodku pomieszczenia, nie była pewna, jak się zachować. Michael minął ją, podszedł do biurka, wziął granatową teczkę i usiadł na fotelu.

– Proszę usiąść. – Wskazał na kanapę. Natalia niepewnym krokiem ruszyła we wskazane miejsce, po czym usiadła na brzegu. Była okropnie spięta i przerażona. –  Jestem Wielkim Mistrzem Rady Błękitnego Miasta i prawą ręką Przewodniczącego Rady Ozyrysa.

– Miło pana poznać – wykrztusiła.

– Przejdę od razu do rzeczy. Wielki Mistrz Ozyrys proponuje Pani stanowisko jego osobistej asystentki…

***

Zachód słońca odbijał się w spokojnej tafli Oceanu Atlantyckiego. Dawno nie było tak bezwietrznie. Ozyrys uwielbiał spędzać samotne wieczory w swojej letniej rezydencji. Kochał tę ciszę okraszoną delikatnym szumem wody. Mógł wreszcie pomyśleć, skupić się na rzeczach dla niego ważnych, a tych w ostatnich dniach było wyjątkowo dużo. Do tego czuł niepokój. Od przybycia do Jedynki miał nieodparte wrażenie, że coś jest nie tak. Jakiś fałsz, coś wisiało w powietrzu.

– Przepraszam, że przeszkadzam. – Niespodziewany głos zza jego pleców przeciął jak brzytwa ciszę panującą w salonie.

– Zgodziła się? – Odwrócił się w stronę Michaela.

– Tak. Podpisała umowę – odpowiedział i potrząsnął eleganckim granatowym folderem, po czym podał go Ozyrysowi. Ten rozchylił teczkę, by zobaczyć podpis.

– Dziękuję. Przeniesiesz ją do Błękitnego Miasta. Ja muszę jeszcze tu zostać przez parę dni. W międzyczasie zapoznaj ją z obowiązkami. Żebym nie musiał jej wszystkiego tłumaczyć. Ma być odpowiednio przygotowana.

– Oczywiście, dobrze ją wyszkolę.

Rozdział 2

Prostokątny srebrno-szary pojazd sunął powoli przez ulice pałacowego miasta. Nie wydawał przy tym praktycznie żadnych dźwięków. Zatrzymał się przy numerze dwieście trzy. Tu czekała na niego Natalia z przygotowanymi wcześniej pudłami. Podeszła do kwadratowego wyświetlacza przy tylnej klapie i przyłożyła do niego prawy nadgarstek. Po chwili stalowe drzwi otworzyły się, odsłaniając pustą przestrzeń. Dziewczyna odwróciła się i poszła po pierwsze pudło. W tych kilkunastu paczkach znajdował się cały jej dobytek. Przed jutrzejszym przeniesieniem do Trzynastki musiała wyprowadzić się z mieszkania służbowego i gdzieś przechować swoje rzeczy. Zdecydowała się na najsprawniejsze rozwiązanie, jakim było wynajęcie kontenera transportowego. To był samojezdny, całkowicie automatyczny pojazd. Sam przyjeżdżał, odjeżdżał z zapakowanym ładunkiem i parkował na strzeżonym parkingu kontenerowców, gdzie czekał na wezwanie wynajmującego go człowieka.

Zapakowała wszystkie pudła na pojazd i zamknęła klapę. Kontener zabuczał, kontrolka na wyświetlaczu rozbłysła na zielono i magazyn ruszył. Natalia wróciła do swojego mieszkania. Usiadła na stojącym w kącie granatowym fotelu. Wszystkie meble zostawały w domu, nie należały do niej. Teraz bardzo się z tego cieszyła. W tak krótkim czasie nie byłaby w stanie ich przetransportować.

Wiedziała, że praca u Ozyrysa to wielka szansa, mimo to odczuwała tego dnia wielki smutek. Nie będzie miała szansy pożegnać się z przyjaciółką. Katarzyna miała całkowicie zapchany grafik. Do tego samo opuszczenie Wszechświata trochę przerażało Natalię. Z Jedynki miała się przenieść do Trzynastki, w której znajdowało się Błękitne Miasto. Wielki Mistrz Michael po podpisaniu przez nią umowy wytłumaczył jej, jak to będzie wyglądać. Jutro o siódmej rano przyjedzie po nią; nie wolno jej zabierać ze sobą żadnych osobistych rzeczy. Pojadą razem na polanę za Sinsity. Tam, bliżej lasu, on ją przeniesie. Adepci Szu, do których należał mistrz, potrafią swoją energią przenosić siebie i innych między Wszechświatami. Ponoć to nie boli. Mimo to bała się tego nieznanego, tego czegoś, czego nie była w stanie sobie nawet wyobrazić. Czy będzie coś czuła? Może zimno? Ciepło? Czy coś zobaczy pomiędzy światami? Te i inne pytania nieustannie ją dręczyły. Ten nowy etap w jej życiu zarówno ją ekscytował, jak i przerażał. Nie wiedziała do końca, co ją tam czeka.

Rozdział 3

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji

Spis treści:

Okładka
Strona tytułowa
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22

Ozyrys

ISBN: 978-83-8373-133-9

© Sylwia Maruszczak-Płuciennik i Wydawnictwo Novae Res 2024

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody Wydawnictwa Novae Res.

REDAKCJA: Agata Dobosz

KOREKTA: Emilia Kapłan

OKŁADKA: Krystian Żelazo

Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.

Grupa Zaczytani sp. z o.o.

ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia

tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]

http://novaeres.pl

Publikacja dostępna jest na stronie zaczytani.pl.

Opracowanie ebooka Katarzyna Rek