Pałac wśród wydm - Chantelle Shaw - ebook

Pałac wśród wydm ebook

Chantelle Shaw

4,2
9,99 zł

-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Pewnego dnia w domu Erin pojawia się władczy i arogancki szejk Zahir. Oświadcza, że Kazim, adoptowany syn Erin, jest jego bratankiem i jedynym następcą tronu dalekiego pustynnego kraju. Szok Erin zamienia się w przerażenie, gdy Zahir podstępnie wywozi ją i Kazima do swej ojczyzny. Erin ma dwa wyjścia – powrót do Anglii bez ukochanego syna lub… ślub z Zahirem, który zostaje prawnym opiekunem chłopca. 

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 151

Oceny
4,2 (37 ocen)
20
6
10
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Chantelle Shaw

Pałac wśród wydm

Tłumaczyła:

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Pałac królewski w pustynnym państwie Qubbah.

Książę Zahir bin Kalid Al-Muntassir zmierzał do prywatnych apartamentów króla Kalida, a jego piękna twarz była tak ponura i gniewna, że strażnicy w pośpiechu usuwali się z drogi.

– Jak on się czuje? – spytał kłaniającego się w pas służącego.

– Śpi, panie, lekarz podał mu środek uspokajający i zalecił wypoczynek – wyszeptał Awaan, krążąc niespokojnie obok drzwi sypialni.

– Nie zamierzam mu przeszkadzać – zapewnił. – Wiadomość o śmierci księcia Faisala była wstrząsem dla nas wszystkich, ale największym dla ojca.

– Król jest głęboko zasmucony. Jeszcze nie doszedł do siebie po ostatniej chorobie i martwię się, że śmierć syna to więcej, niż może znieść – powiedział Awaan. – Jego jedyną radością jest wnuczek, o którym niedawno się dowiedział.

Zahir zacisnął zęby, starając się opanować emocje.

– Jego Wysokość życzy sobie, żeby sprowadzić dziecko z Anglii do Qubbah – ciągnął Awaan.

– Wiem doskonale, czego życzy sobie mój ojciec – odparł cierpko Zahir.

Podszedł do okna wychodzącego na wspaniały ogród z ozdobnymi fontannami. Wokół pałacu pustynia została ujarzmiona, jednak poza murami dwunastowiecznej fortecy rozciągało się bezkresne morze rozpalonego piasku.

Zachodzące słońce zabarwiło niebo na czerwono. Zahir przypomniał sobie, jak razem z Faisalem przemierzali konno pustynię, obserwując wspólne sokoły wzlatujące w przestworza. Byli nie tylko braćmi, ale i najlepszymi przyjaciółmi, dopóki obaj nie pokochali tej samej kobiety. Zahir odkrył wówczas, że miłość niszczy i postanowił nigdy więcej się nie zakochać.

– Król chciał pojednać się ze starszym synem i miał nadzieję, że Faisal wróci do Qubbah, by objąć tron po jego śmierci – odezwał się Awaan. – Król pragnie, abyś ty, książę, wyznaczył kogoś, kto zajmie się twoimi interesami w Ameryce, wrócił na stałe do Qubbah i znalazł sobie żonę. To twój obowiązek, panie.

Zahir rzucił mu gniewne spojrzenie.

– Znam swoje obowiązki – warknął. – Zapominasz się, Awaanie.

Książę wiedział doskonale, że po śmierci brata jego życie się zmieni. Zamierzał dopełnić powinności wobec kraju, którym rodzina władała od pokoleń. Ale małżeństwo to co innego.

– Sześć lat temu miałem poślubić kobietę wybraną przez ojca. Skończyło się katastrofą, na pewno pamiętasz. Ożenię się, kiedy będę gotów.

Odwrócił się gwałtownie od okna, przemierzył pokój i rzucił:

– Kiedy ojciec się zbudzi, powiedz mu, że pojechałem do Anglii.

Ingledean House w północnym Yorkshire.

– Erin! Przyszedł Gordon Straker – oznajmiła Alice Trent, gosposia w Ingledean House, kiedy Erin weszła do kuchni. – Mówi, że jest prawnikiem Faisala, wspomniał też coś o testamencie. Czeka w bibliotece. – Alice przestała na chwilę obierać ziemniaki i popatrzyła na rozczochraną Erin. – Wyglądasz, jakbyś pracowała w kopalni!

– Opróżniałam pokój gościnny. – Erin rzuciła okiem na zakurzone dżinsy. – Sypialnia Kazima jest już pełna, przyda mu się miejsce do zabawy. Zresztą muszę się czymś zająć – dodała, broniąc się przed spojrzeniem Alice.

Erin poświęciła się całkowicie opiece nad trzyletnim Kazimem i godzina jego popołudniowej drzemki napawała ją strachem, był to bowiem czas samotności i przygnębiających myśli.

Od pogrzebu Faisala minęły trzy tygodnie. Jego śmierć nie była zaskoczeniem – od roku wiedziała o guzie mózgu, którego nie dało się usunąć. Cieszyła się nie mal, że odzyskał wreszcie spokój, może nawet odnalazł ukochaną Maryam. A jednak tęskniła – byli przecież przyjaciółmi. Z przerażeniem myślała o przyszłości swojej i Kazima. Mógł liczyć tylko na nią i bała się go zawieść.

Popatrzyła na chłopczyka, który podśpiewując, badał zawartość szuflad kuchennych. Kazim kilkakrotnie pytał o ojca, ale wyjaśniła, że tatuś zasnął na zawsze. Była to najtrudniejsza rzecz, jaką musiała zrobić w życiu, a na wspomnienie jego poważnej buzi zbierało jej się na płacz. Na szczęście chłopczyk przyjął wiadomość zaskakująco dobrze, był za mały, by zrozumieć, że został sam na świecie.

Nie ma żadnych krewnych, ale ma mnie, pomyślała. Będzie go kochała i strzegła, jak obiecała Faisalowi.

– Zaparzyłam herbatę. Zabierz ją na górę, a ja popilnuję małego – powiedziała Alice.

Na tacy stały trzy filiżanki.

– Dlaczego aż tyle?

– Pan Straker nie przyjechał sam. Kiedy weszli, osłupiałam – jego towarzysz wygląda jak duch Faisala – zaśmiała się Alice. – Myślałam, że coś mi się przywidziało. Na pewno pochodzi z Bliskiego Wschodu, jest wysoki, śniady i nieprzyzwoicie przystojny. Myślisz, że to krewny Faisala?

– On nie miał rodziny. To pewnie jego wspólnik. Pójdę do nich – powiedziała zaniepokojona.

Alice popatrzyła z dezaprobatą.

– Chyba powinnaś się przebrać, ale nie ma czasu.

Znowu pada śnieg, a pan Straker chce wrócić do miasta, zanim zasypie drogi.

Erin wybiegła z kuchni. Skrzywiła się na widok swojego odbicia w lustrze. Spłowiałe dżinsy i bluzka wyglądały gorzej, niż sądziła. Warkocz, w który splotła długie włosy, rozluźnił się, a niesforne kosmyki spadały na twarz. Cóż, ani Straker, ani jego towarzysz nie będą zwracali uwagi na jej wygląd. Trzymając tacę jedną ręką, drugą otworzyła drzwi biblioteki i oniemiała. Delikatna porcelana zagrzechotała ostrzegawczo.

Przy oknie stał mężczyzna wpatrzony w ponure wrzosowiska. Cóż za podobieństwo do Faisala! Ten profil, jedwabiste czarne włosy, złotooliwkowa cera – wszystko boleśnie znajome. Odwrócił głowę i Erin opanowała drżenie rąk.

Nosił doskonale skrojony, grafitowy garnitur, który podkreślał wysportowaną sylwetkę. Miał prawie dwa metry wzrostu i barczyste plecy. Serce zaczęło jej bić jak oszalałe, kiedy zobaczyła jego twarz. Włosy miał krótko przycięte, a oczy i gęste brwi czarne jak noc. Delikatnie zakrzywiony nos nie szpecił przystojnej twarzy z wyraźnie zarysowanymi kośćmi policzkowymi i mocną szczęką. Uosobienie męskiego piękna, tak doskonały, że prawie nierealny. Jednak był mężczyzną z krwi i kości, a Erin nagle przestraszyła się tego, co poczuła na jego widok.

Patrzył na nią. Oblała się rumieńcem.

– Dzień dobry! Przyniosłam herbatę, jest bardzo zimno, a ogrzewanie w naszym domu nie działa jak należy.

Uniósł kruczoczarne brwi, a policzki dziewczyny zapłonęły jeszcze bardziej.

Dotychczas żaden mężczyzna nie wzbudził w niej tak gwałtownego pożądania; tego zaś zapragnęła każdą cząstką swego ciała. Opanowała się i postawiła tacę.

– Mam na imię Erin – uśmiechnęła się, wyciągając dłoń na powitanie. Nie zareagował.

– Nalej herbatę i możesz odejść. Nie będziesz już potrzebna – powiedział wyniośle.

Erin zaniemówiła. Jak śmiał odezwać się do niej z takim lekceważeniem? Nie jest przecież pokojówką z wiktoriańskiej powieści!

Kiedyś wiodła życie, które prowadziło prosto na dno. Dopiero przybrani rodzice, John i Anna Black, odmienili jej los, otoczyli ją miłością i opieką. Jednak wciąż łatwo było zachwiać kruchym poczuciem wartości. Czasami odzywało się w niej niekochane, zbuntowane dziecko, które trafiło do sierocińca po śmierci matki narkomanki.

Podniosła czajniczek, walcząc ze sobą, żeby nie wybiec z pokoju lub nie powiedzieć nieznajomemu, co może sobie zrobić z tą cholerną herbatą. Na szczęście otworzyły się drzwi i wkroczył siwowłosy adwokat.

– Erin! Jest i herbatka! Wspaniale – przywitał ją radośnie. Uśmiechnął się do obojga. Podniósł z biurka plik dokumentów.

– Siadajcie. To nie potrwa długo. Testament nie pozostawia wątpliwości.

Zahir pozostał przy oknie, obserwując pokojówkę. Od kiedy weszła do pokoju, nie mógł się pozbyć dziwnego ucisku w sercu.

Jest chyba najpiękniejszą kobietą, jaką w życiu widziałem, pomyślał zły, że jego ciało mimowolnie zareagowało na jej obecność. Chłonął wzrokiem każdy szczegół idealnie symetrycznej twarzy: wysokie kości policzkowe, wielkie jasnoszare oczy pod pięknie zarysowanymi brwiami, mały, prosty nos i usta, trochę za duże, ale pełne i miękkie, jakby stworzone do pocałunków.

Głęboki odcień kasztanowego warkocza przypominał mu jesienne liście. Kiedy studiował na Harvardzie, zachwycała go paleta kolorów, którymi natura zapowiadała koniec lata w Nowej Anglii. Kusiło go, by rozwiązać wstążkę i pogładzić czerwonozłote loki.

Spojrzał niżej na rysujące się pod bluzką małe jędrne piersi, potem na smukłą talię, wąskie biodra i długie nogi w spłowiałych spodniach. Widać Faisal nawet pod koniec życia miał szczęście do pięknych kobiet, pomyślał zgryźliwie. Chociaż służące powinny raczej nosić fartuch, a nie seksowne dżinsy.

Ale dlaczego Straker zwracał się do niej w ten sposób? Czyżby brat umieścił ją w testamencie? Była urocza, a Faisal samotny… Ale żeby zaraz jej coś zapisywać w zamian za względy? To niesmaczne, pomyślał, i natychmiast przeklął swoją bujną wyobraźnię.

Ich spojrzenia spotkały się, coś zaiskrzyło, jakaś chemia, która oboje zaskoczyła. Ciszę przerwało dopiero dyskretne chrząknięcie adwokata. Zahir podszedł do biurka i usiadł obok dziewczyny.

Straker zaczął czytać.

– Ja, Faisal bin Kalid Al-Muntassir, zostawiam cały majątek żonie.

Kątem oka Erin zobaczyła, że nieznajomy drgnął.

– Bratowa zmarła trzy lata temu, więc testament jest nieaktualny. Musi być nowszy.

– Zapewniam, że ten jest najnowszy. Sporządziłem go na życzenie mego klienta dziesięć miesięcy temu. – Słowa adwokata zaczynały powoli do nich docierać.

– Przepraszam, nie przedstawiłem was sobie, ale sądziłem, że się poznaliście na ślubie… – Był coraz bardziej zmieszany. – Pomyliłem się, wybaczcie. Erin, oto szejk Zahir bin Kalid Al-Muntassir, brat Faisala. Szejku Zahirze, to Erin, druga żona twego brata.

Erin miała wrażenie, że szafy z książkami niebezpiecznie się przechyliły, oparła się o biurko. Nic nie rozumiała, przecież Faisal mówił, że nie ma rodziny…

– To na pewno pomyłka – Zahir zwrócił się do prawnika, przerywając pełną napięcia ciszę. Szok i wściekłość, które teraz odczuwał, stłumiły smutek po śmierci brata.

Cóż za ironia losu! Po raz drugi z nim przegrałem, pomyślał ponuro. Ta kobieta z marzycielskimi oczyma i zmysłowymi ustami była żoną Faisala! Pewnie rozplątywał jej cudowne włosy, patrzył, jak opadają na plecy, gładził mlecznobiałe, nagie ciało… Robił to wszystko, o czym Zahir marzył od chwili, w kórej ją ujrzał.

Chociaż wiedział, że pochowała męża zaledwie dwa tygodnie temu, pierwotna żądza, którą w nim wzbudziła, nie osłabła. Chciał rozgnieść jej usta swoimi, zedrzeć z niej ubranie i posiąść ją, gdziekolwiek, na biurku, na podłodze.

Skrzywił się, czując wstręt do samego siebie. Starał się nie patrzeć na nią, próbował okiełznać rozszalałe hormony. Czy to ważne, kim była i co łączyło ją z Faisalem? Bogactwo i uroda pozwalały mu przebierać w pięknych kobietach. Nie potrzebował resztek ze stołu brata. Przyjechał tu przecież z innego powodu.

Podszedł znowu do okna, by odsunąć się od tej kobiety, której obecność tak go wzburzyła.

Rozgniewana Erin też wstała.

– To żadna pomyłka, jestem żoną Faisala. Mam świadectwo ślubu!

– Przepraszam, nie wiedziałem. Twój strój nie jest odpowiedni dla żony szejka. Wziąłem cię za służącą.

Erin oblała się rumieńcem pod jego taksującym spojrzeniem. Żałowała, że nie założyła czegoś eleganckiego. Nie spodziewała się jednak, że będzie musiała stanąć twarzą w twarz z bezczelnym, szaleńczo przystojnym mężczyzną, który na dodatek okazał się bratem Faisala.

Złość, która w niej wzbierała od chwili, gdy tak lekceważąco ją potraktował, wybuchła. Przypomniała sobie, jak zuchwale na nią patrzył, jakby rozbierał ją wzrokiem. Zapewne nie widział nic niestosownego w zaciągnięciu pokojówki do łóżka, pomyślała wściekła. Nie mógł tylko zaakceptować faktu, że była jego bratową.

Podniosła dumnie głowę, szare oczy napotkały jego pożądliwe spojrzenie. Nawet nie próbował ukryć swojej żądzy.

– Mój brat nie utrzymywał kontaktów z rodziną przez ostatnie sześć lat – wyjaśnił.

Przecież Faisal twierdził, że nie ma rodziny. Teraz okazuje się, że oprócz brata są jeszcze inni. Dlaczego ją oszukał? I skąd dowiedzieli się o jego śmierci? Erin poczuła niepokój.

– Faisal poprosił pana Strakera o wysłanie do mnie listu po jego śmierci. Pisał w nim, że Maryam nie żyje i że mam bratanka. Nie miałem jednak pojęcia o drugiej żonie.

Czarne jak węgiel oczy znów się w nią wpatrywały.

– Jako jedyna spadkobierczyni jesteś teraz bardzo bogata. Nie chodzi mi jednak o pieniądze. Możesz sobie zatrzymać ten okropny dom – dodał obojętnie, rzucając okiem na bibliotekę, gdzie ogień w kominku podgrzewał i tak gorącą już atmosferę. – Interesuje mnie mój bratanek, Kazim. Mam nadzieję, że dobrze się nim opiekowano. Przyjechałem zabrać chłopca do jego prawdziwej ojczyzny, Qubbah. Chciałbym się teraz z nim spotkać. Proszę spakować jego rzeczy, wyjedziemy, zanim rozpada się na dobre.

– Kazim nigdzie nie pojedzie! – krzyknęła Erin, coraz bardziej oburzona jego wyniosłą postawą. – Kiedy wyszłam za mąż, adoptowałam Kazima. Jego dom jest tutaj.

– Czy to prawda? – znowu zwrócił się do prawnika, ale Erin miała dość pogardliwego traktowania.

– Jasne, że tak, do cholery! Kazim jest moim synem i zostanie ze mną. Nie masz do niego żadnych praw!

– To się jeszcze okaże. Moi adwokaci się tym zajmą.

W całym swoim trzydziestosześcioletnim życiu Zahir nie słyszał, by ktoś się tak do niego zwracał, a już na pewno nie kobieta. Kraj pod rządami ojca stał się bardziej liberalny, on sam spędził wiele lat w Stanach i Europie, gdzie pogodził się z tym, że kobiety i mężczyźni są równi. Był jednak księciem i przywykł do odpowiedniego traktowania – zwłaszcza przez kobiety, które go wprost uwielbiały.

Żadna płomiennowłosa istota dotąd na niego nie wrzeszczała, choć musiał przyznać, że Erin pociągała go jeszcze bardziej, kiedy wpadła w furię. Nie mógł oderwać wzroku od jej, unoszących się z każdym oddechem, piersi. Nie pamiętał, kiedy ostatnio tak bardzo pragnął kobiety, ale ta była nieosiągalna – wdowa po bracie i przybrana matka Kazima.

Do diabła, takich komplikacji nie brał pod uwagę. Daleko stąd, na drugim końcu świata, stary zrozpaczony człowiek czekał na wnuka. I Zahir zamierzał dotrzymać obietnicy danej ojcu, choć nie wydawało się to takie proste. Po raz pierwszy nie wiedział, jak postąpić, mimo że był doskonałym biznesmenem i sprytnym strategiem.

– Myślał pan, że może tak po prostu zjawić się tutaj i wywieźć Kazima z kraju? Przecież jest pan dla niego zupełnie obcy, a on jest jeszcze małym chłopcem! Niedawno stracił ojca, na litość boską! Nie pomyślał pan, jak go to przerazi?

– Nie chciałem go przestraszyć – odparł, urażony krytyką. – Jestem tu bez świty, z którą zwykle podróżuję, pragnę go poznać. Faisal na pewno przewidział, że przyjadę po chłopca, gdy tylko się o nim dowiem. W Qubbah zatrudniłem już wykwalifikowaną nianię.

Erin miała mętlik w głowie, ale nie dała tego po sobie poznać.

– Cóż, przyjechał pan na próżno, przykro mi. Nie mam wątpliwości, że Faisal chciał, by Kazim mieszkał ze mną w Anglii. Byłam szczęśliwa, kiedy poprosił, żebym zaadoptowała jego syna.

– Dlaczego więc nie wspomniał o pani w liście?

Na to pytanie Erin nie potrafiła odpowiedzieć, na szczęście wtrącił się Straker.

– Przepraszam, ale śnieg pada coraz bardziej, a ja muszę zdążyć na pociąg.

Zakładał już płaszcz, spoglądając na złowrogie chmury gromadzące się za oknem. Zanosiło się na śnieżycę.

– Erin, gdybyś potrzebowała mojej rady, zadzwoń, bez względu na porę.

– Na pewno nie ma nic o dziecku w testamencie? Jakiejś klauzuli dotyczącej opieki lub zabezpieczenia finansowego?

– Nie. Pański brat zostawił wszystko żonie, z nadzieją, że ona zaopiekuje się Kazimem.

– I zrobię to! – wybuchnęła Erin, rozwścieczona niezadowoloną miną szejka. – Kocham go jak rodzonego syna.

– Doprawdy? – Zahir nie wierzył, że zechce poświęcić życie cudzemu dziecku, choć mówiła przekonująco. Nie wierzył, bo sam został porzucony przez matkę.

Zahir uświadomił sobie, że prawie jej nie wspominał. Georgina była Amerykanką, drugą żona króla Kalida; nie potrafiła, jak twierdziły jego przyrodnie siostry, podporządkować się zasadom panującym w pałacu. Jako mały chłopiec akceptował jej częste podróże do Stanów, ale zawsze czekał z utęsknieniem na jej powrót. Kiedy miał jedenaście lat, Georgina wyjechała na zawsze. Od tamtej pory jej nie widział.

Ojciec zapewniał, że musiała zaopiekować się chorą matką. Zahir zasypiał z jedwabną suknią matki pod poduszką, nocami płacząc z tęsknoty. Trzy lata później dowiedział się, że zrzekła się praw do syna w zamian za sporą sumę pieniędzy.

Sprzedała go. Od tamtej pory nie płakał i nie myślał o niej. Drugą twardą lekcję o zaufaniu i miłości odebrał przed sześciu laty, kiedy zdradziła go jedyna kobieta, którą pokochał.

Hałasy dobiegające z korytarza oderwały go od wspomnień. Na głos płaczącego dziecka nakładał się charakterystyczny akcent typowy dla Yorkshire. W drzwiach pojawiła się kobieta z chłopcem na rękach.

– Przepraszam, ale Kazim uderzył głową o stół kuchenny. – Alice wtargnęła do pokoju. – Nie potrafi usiedzieć w miejscu. Nabił sobie wielkiego guza na czole i domaga się ciebie.

Erin wzięła chłopca, który natychmiast się w nią wtulił.

– Już dobrze, kochanie, nie płacz.

Odgarnęła włosy z czoła dziecka i przyłożyła woreczek z lodem.

– Całkiem spory siniak, ale to nic strasznego.

Powoli Kazim uspokajał się w jej ramionach. Zapach dziecięcego mydełka rozczulił Erin. Bardzo kocha przybranego synka i nie odda go nikomu, przysięgła sobie. Zaraz jednak dopadły ją złe przeczucia, kiedy napotkała mroczne, władcze spojrzenie.

– Kazim to prawdziwy rozrabiaka – oznajmiła Alice wesoło. – Ciągle gdzieś biega i psoci. Erin ma z nim urwanie głowy.

Dzięki za taką pomoc, Alice, pomyślała ze złością Erin.

– Powinnyście wezwać lekarza – zauważył Zahir.

Ale Kazim już zapomniał o wypadku, próbując wyswobodzić się z ramion Erin.

– Nic mu nie jest, to po prostu pełen życia trzylatek. Nie można trzymać go cały czas pod kloszem. Jestem wykwalifikowaną nianią i doskonale potrafię się nim zająć.

Zahir nie był przekonany.

– Erin, naprawdę muszę już iść. – Prawnik ruszył do drzwi.

– Oczywiście. – Podała dziecko Alice. – Popilnuj go, a ja odprowadzę pana Strakera.

Wyszli z biblioteki.

– Kiedy Faisal dał panu list do brata? – zapytała Erin prawnika.

– Miesiąc przed śmiercią. Wcześniej nie wiedziałem, że miał rodzinę. Ty zresztą też nie miałaś o tym pojęcia.

– Kiedy się dowiedział, że umiera, chciał zabezpieczyć Kazimowi przyszłość. Pierwsza żona Faisala zmarła tuż po porodzie, nie chciał, żeby synek po jego śmierci został sam na świecie i trafił do domu dziecka jak kiedyś ja. Dlatego poprosił mnie o rękę, żeby ułatwić adopcję. Opiekuję się Kazimem, od kiedy skończył miesiąc.

Chociaż nie znosiła opowiadać o swojej przeszłości, postanowiła zwierzyć się Strakerowi.

– Moja matka przedawkowała narkotyki, kiedy miałam dziesięć lat, i trafiłam do domu dziecka. Sprawiałam dużo kłopotów. Na szczęście zaopiekowali się mną dobrzy ludzie. I gdyby nie moi przybrani rodzice, prawdopodobnie skończyłabym na ulicy – wyznała. – Mój ojciec pracował w tym domu jako ogrodnik. Kiedy Faisal się wprowadził, zatrudnił mnie jako nianię. Znał moją przeszłość, ale nie wątpił, że kocham jego synka.

Zabolało ją, że Faisal nie był z nią szczery. Dlaczego postanowił powiadomić rodzinę o Kazimie? Może nagle przestraszył się, że Erin nie potrafi dobrze opiekować się jego dzieckiem? A może chciał, żeby i oni włączyli się w jego wychowanie? Straker otworzył drzwi i powiew lodowatego wiatru wyrwał Erin z rozmyślań.

– W świetle prawa jesteś matką Kazima, więc nikt ci go nie odbierze. Tylko od ciebie zależy, czy będzie utrzymywał kontakty z rodziną w Qubbah. – Podniósł kołnierz płaszcza. – Przeprowadziłem małe śledztwo i dowiedziałem się, że Zahir jest znakomitym biznesmenem. Nie znosi sprzeciwu, bywa bezwzględny, ale w relacjach z kobietami potrafi być czarujący i przekonywujący. – Uśmiechnął się na widok rumieńca na twarzy Erin. – Moja droga, bądź ostrożna i nie daj się zastraszyć.

– Proszę się o to nie martwić.

Kiedy jednak wracała do biblioteki, przeszył ją lęk. Uświadomiła sobie, że ją zauroczył, a drapieżny błysk jego ciemnych oczu nie wróżył nic dobrego.

ROZDZIAŁ DRUGI

Kazim z ciekawością wpatrywał się w gościa. Mężczyzna przyklęknął. Chłopiec był bardzo podobny do swoich rodziców. Na widok małej, psotnej buzi Zahira przepełniło współczucie dla chłopca. Zrozumiał, jaką tragedią była przedwczesna śmierć Faisala i Maryam.

Gorzki gniew, który przygniatał go przez sześć długich lat, nagle zniknął, a jego miejsce nieoczekiwanie zajęło nowe uczucie – miłość, prosta i czysta. Drżącą ze wzruszenia ręką pogładził chłopca po policzku.

Dopilnuję, żeby nigdy nie zabrakło mu troski ani czułości, obiecał sobie. Duma nie pozwoliła mu pogodzić się z bratem, ale jego syna będzie kochał jak własnego. Miejsce Kazima jest w Qubbah.

Niestety, na przeszkodzie stała Erin, ale on sobie z nią poradzi.

– Jest wysoki jak na swój wiek – zwrócił się do gosposi.

– A jaki silny! – dodała radośnie. – I słodki, choć strasznie uparty. Czasami Erin musi trochę powalczyć z jego napadami złości, zwłaszcza przed kąpielą.

– Jak to powalczyć? Nie ma do niego cierpliwości? Kim była kobieta, której Faisal powierzył swoje dziecko? Powiedziała, że je kocha, owszem, ale więzy krwi łączą Kazima z Zahirem, nie z nią.

– Nie, skąd! Erin wspaniale się nim zajmuje. Jest czuła i opiekuńcza, a mały traktuje ją jak matkę. Innej zresztą nie pamięta.

Zahir nie to chciał usłyszeć, uśmiechnął się jednak czarująco do kucharki.

– Erin pracowała dla mojego brata, zanim się pobrali, prawda?

– Tak, przez dwa lata – rozgadała się pod wpływem uroku Zahira. – Mieszkała w stróżówce ze swoimi przybranymi rodzicami. Potem oni przeszli na emeryturę i przeprowadzili się na południe do swojego syna, a Erin została tutaj. Po śmierci Faisala we wsi zaczęto plotkować, że namówiła pańkiego brata na ślub i obiecała zająć się dzieckiem, by odziedziczyć dom. To wszystko oczywiście bzdury, w Erin nie ma za grosz wyrachowania, ale ludzie są zawistni, zaraz zaczęli grzebać w jej przeszłości…

– To znaczy?

– Nie wiem dokładnie. Erin miała nieszczęśliwe dzieciństwo, a jako nastolatka weszła w konflikt z prawem, ale to nie było nic poważnego. – Alice zdała sobie sprawę, że za dużo mówi. – Faisal bardzo jej ufał, powierzył jej przecież syna. I chociaż nie byli normalnym małżeństwem, okazywali sobie dużo czułości.

Zahir chciał wiedzieć, co miała na myśli, mówiąc o ich dziwnym małżeństwie, lecz kucharka, zawstydzona swoim gadulstwem, nie powiedziała nic więcej. Poleci Omranowi, swojemu asystentowi, poszperać w przeszłości dziewczyny. Znając jego dociekliwość, był pewien, że dowie się o każdym kompromitującym szczególe z życia Erin.

– Mam coś dla ciebie – zwrócił się do Kazima. – Przywiozłem ci pluszowego wielbłąda, takiego jak te, które mieszkają na pustyni. Miałbyś ochotę pojechać do mojego wspaniałego pałacu i przejechać się na prawdziwym wielbłądzie?

Erin wróciła do biblioteki. Na podłodze siedział Kazim z szejkiem, którym był wyraźnie zafascynowany. Podobieństwo między nimi było uderzające. Nie puszczę nigdzie Kazima, tutaj jest jego dom, przy mnie, pomyślała, czując przypływ paniki. Rozmarzony wyraz twarzy kucharki dolał jeszcze oliwy do ognia. To prawda, że mężczyzna wyglądał jak Lawrence z Arabii, głos miał teraz słodki jak miód, ale nie było powodu, żeby się tak do niego wdzięczyć, pomyślała rozdrażniona.

– Erin, dostałem wielbłąda! – Chłopiec zauważył ją w końcu i podbiegł, wymachując radośnie zabawką. – I będę mógł pojeździć na prawdziwym! Możemy już jechać na pustynię?

I ty, Brutusie! Mimo to, obdarzyła go uśmiechem, zerkając jednocześnie na wstającego z podłogi Zahira.

– Nie dziś, kochanie. Pustynia jest daleko stąd – powiedziała i zwróciła się do szejka: – Pan Straker dobrze zrobił, uciekając przed śnieżycą. Pan też powinien. Na pewno nie chce pan zostać uwięziony w „tym okropnym domu”. Alice, zabierz Kazima do kuchni, czas na podwieczorek.

– Oczywiście. – Alice zaskoczył ton jej głosu, ale wyprowadziła chłopczyka z pokoju.

Zostali sami. Zahir był wściekły.

– Żałujesz mi nawet pięciu minut z bratankiem? Przecież jestem jego stryjem.

– Nie jestem pewna – odparła. – Faisal twierdził, że ani on, ani jego żona nie mieli rodziny. Sama nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Kim są krewni Kazima?

– Mój ojciec… – zaczął, ale szybko zrozumiał, że Erin nie ma pojęcia, iż Faisal był księciem. Postanowił jej nie wtajemniczać. – Moja rodzina jest bardzo liczna i wpływowa. Mój ojciec, szejk Kalid, ma sześcioro rodzeństwa, a każde z nich wielu krewnych. Przyznasz, że byłoby lepiej, gdyby dziecko wychowywało się z prawdziwą rodziną. Tylko my możemy wprowadzić go w jego kulturę. Chcemy dla niego jak najlepiej – dodał niecierpliwie. Erin zaniemówiła na wieść, że Kazim ma tylu wpływowych krewnych. Nie mogą mi go odebrać, pomyślała, przecież Straker ją o tym zapewnił.

– Ja też chcę dla niego jak najlepiej, ale nie sądzę, by wyrwanie go z miejsca, które zna, i towarzystwo kompletnie obcych ludzi, miało na niego dobry wpływ. Musisz mi uwierzyć – przekonywała go. Zahir krążący cicho po pokoju przypominał tygrysa. – Nie wiem, dlaczego mój mąż przez tyle lat nie utrzymywał kontaktów z rodziną, musiał mieć jednak poważne powody. Kazim jest za mały na wyjazd. Potrzebuje bezpieczeństwa i stabilizacji. Może za kilka lat, kiedy dorośnie, będzie pan mógł go odwiedzić i….

– Nie zamierzam ograniczać kontaktów z bratankiem do sporadycznych wizyt! Kazim należy do Qubbah i tam go zabiorę, czy się na to zgadzasz, czy nie.

– Nie masz prawa! – Przypomniała sobie radę prawnika, żeby nie dać się zastraszyć.

– Nie znam takich słów, jak „nie mogę”!

Nie żartował. Erin pomyślała, że jest chyba pierwszą osobą, która mu się sprzeciwiła, ale nie była z siebie dumna.

– Chyba będziesz musiał wzbogacić swoje słownictwo – warknęła. – Zgodnie z prawem Kazim jest moim synem. Zamierzam spełnić prośbę męża i wychować chłopca w Anglii. Nie chcę go jednak izolować od rodziny – dodała, choć perspektywa dzielenia się dzieckiem z obcymi, którzy prawdopodobnie będą podobni do Zahira, nie podobała się jej. – Rozumiem, że dziadek chce poznać wnuka, więc skłonna jestem pozwolić mu przyjechać tutaj.

Pozwolić mu, królowi! Zahir aż zaniemówił z oburzenia. Władza rodziny panującej w ich królestwie była absolutna. Nikt nie mógł im niczego narzucić ani zabronić. A ta kobieta dyktuje mu warunki! Pewne zmiany już zachodziły w Qubbah i szejk dobrze wiedział, że będzie ich coraz więcej, jednak kobiety nadal nie miały swoich praw. Był wściekły, że Erin mogła pomyśleć, że on potulnie przyjmie jej warunki. Słowo „potulnie” ani trochę nie pasowało do księcia Zahira!

Za oknem już zmierzchało, postanowił więc działać szybko. Przypomniał sobie, jaki wstrząs przeżył niedawno stary szejk na wieść o śmierci syna. Obecność Kazima przy jego boku była teraz najważniejsza. Wnuk to jego jedyna nadzieja i radość. Nie było takiej siły, która powstrzymałaby Zahira od spełnienia obietnicy danej ojcu. Sięgnął do kieszeni. Wiedział, że dziewczyna mu się przygląda, ale usiłował nie zwracać na nią uwagi. Wyobraźnia podsuwała mu obraz Erin z Faisalem; nie potrafił przyznać sam przed sobą, jak potworna trawi go zazdrość. Chciał się z nią kochać tak namiętnie, by zapomniała o zmarłym mężu.

To nieoczekiwane pożądanie utrudniało sprawę. Większym problemem był jednak fakt, że w świetle prawa to ona była matką Kazima. Przyszedł mu do głowy pewien pomysł. Co prawda zapewniała go o swoim uczuciu do dziecka, jednak wszystko ma swoją cenę – nawet miłość.

– Są dwa sposoby na rozwiązanie problemu. Mogę wynająć najlepszych prawników i wywalczyć opiekę w sądzie. Takie sprawy toczą się jednak długo, a mój ojciec ma już osiemdziesiąt lat i może nie doczekać końca procesu. Dlatego proponuję godziwą rekompensatę w zamian za oddanie mi chłopca.

Erin oniemiała. Wzięła do ręki czek, który wypisał, i zbladła.

– Nie rozumiem. – Nie pojmowała liczby zer, na które patrzyła. Przyjrzała się uważnie czekowi i wreszcie do niej dotarło. Wzdrygnęła się z obrzydzenia. – Chcesz go kupić?

– Próbuję tylko pomóc ci ułożyć sobie życie na nowo, bez obowiązków związanych z wychowywaniem cudzego dziecka. – Był spokojny, w przeciwieństwie do Erin, która gotowała się z wściekłości. – Jesteś niezwykle piękną kobietą i od śmierci męża samotną.

Założyłbym się o cały majątek, że długo samotna nie będzie, pomyślał z goryczą, obserwując jej drżące usta. Wyobraził sobie ich aksamitną miękkość.

– Randki w obecności trzylatka muszą być dość… krępujące – dodał kąśliwie.

– Nie mam zamiaru chodzić na randki – odpowiedziała zdławionym głosem. Nie mogła uwierzyć, że uznał ją za piękność. – Nawet nie przyszło mi to do głowy.

Kazim jest dla niej całym światem, w jej sercu nie ma miejsca dla nikogo innego.

– Jeszcze nie, od śmierci mojego brata minęły dopiero trzy tygodnie. Ale w końcu będziesz chciała zaspokoić swoje potrzeby. Wydajesz się bardzo namiętną kobietą – dodał chłodnym tonem, któremu przeczył rozpalony wzrok; z jawnym zachwytem podziwiał ciało dziewczyny. – Kazim będzie dla ciebie ciężarem, a ja nie pozwolę, żeby spędził dzieciństwo, walcząc o zainteresowanie z twoim najnowszym kochankiem.

– Nie potrzebuję kochanka! – wrzasnęła dziko.

Zrobił z niej jakąś nimfomankę, wygłaszając uwagi o jej potrzebach i zmysłowej naturze. Nic o niej nie wiedział! Nigdy w życiu nie zapragnęła żadnego mężczyzny – aż do dziś, musiała przyznać ze wstydem. Czuła obrzydzenie na widok sumy wypisanej na czeku. Jak mógł przypuszczać, że przyjmie jego obrzydliwą propozycję!

– Wynoś się! Kazim nie jest na sprzedaż! – Podarła czek na strzępy.

Zahir ani drgnął. Obserwował ją tylko wyniośle, uśmiechając się drwiąco, kiedy ze złością rzuciła w niego strzępy papieru.

– Jak śmiesz przychodzić do mojego domu i żądać, żebym oddała ci dziecko?! – krzyknęła, dźgając Zahira palcem prosto w pierś i nie zważając, że niebezpiecznie się nad nią pochylał. – Faisal błagał mnie o adopcję. Teraz rozumiem dlaczego. Jesteś aroganckim, bezwzględnym draniem! Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby Kazim nie miał z tobą nic wspólnego.

– Dość tego! – przerwał jej. Chwycił Erin za rękę i szarpnął tak gwałtownie, że ich ciała się zderzyły. – Nie będziesz mówiła do mnie takim tonem!

– Będę mówiła, jakim zechcę. Nie możesz mi niczego zabronić.

Zahir był wściekły. Nikt nigdy go tak nie obraził. Gdyby była mężczyzną, spotkałaby ją najsroższa kara. Była jednak kobietą… Postanowił nauczyć ją szacunku.