Państwo Krzyżackie w Prusach - Górski Karol - ebook

Państwo Krzyżackie w Prusach ebook

Górski Karol

0,0

Opis

Książka dostępna w katalogu bibliotecznym na zasadach dozwolonego użytku bibliotecznego. Tylko dla zweryfikowanych posiadaczy kart bibliotecznych

 

Książkę możesz wypożyczyć z zasobów:

Biblioteka Miejsko-Powiatowa w Kwidzynie

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 368

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




KAROL GÓRSKI

PAŃSTWO KRZYŻACKIEW PRUSACH

1946

GDAŃSK — BYDGOSZCZ

INSTYTUT BAŁTYCKI

 

Pamięci Rodziców poświęcam

Autor

SPIS TREŚCI

WSTĘP

PRUSY PRZEDKRZYŻACKIE

Rozmieszczenie plemion pruskich; Stosunki z Polską; Struktura społeczna i polityczna; Życie gospodarcze; Kultura Prusów.

EKSPANSJA POLSKA A KRZYŻACY

Misja polska; Napady pruskie; Sprowadzenie Krzyżaków; Stosunek potęg ówczesnych do Zakonu Krzyżackiego; Początki dziejów Zakonu; Cesarz nadaje Prusy Zakonowi; Podstawy prawne przyszłego państwa krzyżackiego.

PODBÓJ I KOLONIZACJA PRUS

Sukcesy terytorialne; Stosunek do sąsiadów; Położenie Prusaków pod panowaniem Zakonu; Dalsze zdobycze; Powstanie pruskie; Koniec oporu pruskiego; Przyczyny zwycięstwa krzyżackiego.

OSADNICTWO I JEGO DZIEJE

Prawo chełmińskie; Zasięg osadnictwa niemieckiego; Kolonizacja wewnętrzna; Struktura narodowościowa Prus na początku XV w.

USTRÓJ ZAKONU

Kryzys idei zakonów rycerskich; Praktyki religijne Krzyżaków; Struktura organizacyjna Zakonu; Tajemnica zła; Próby reformy; Hierarchia zakonna; Administracja kraju; Regulamin wojskowy; Prawo i polityka narodowościowa; Położenie Kościoła; Stosunek do nauki.

ZDOBYCIE POMORZA PRZEZ ZAKON

Stosunki Zakonu z książętami pomorskimi; Zabiegi Zakonu o Pomorze; Pretensje brandenburskie; Opanowanie kraju; Targi Zakonu o Pomorze; Układ z Brandenburgią; Zakon wrogiem Polski; Znaczenie opanowania Pomorza przez Krzyżaków.

WALKA O POMORZE

Gospodarka Zakonu na Pomorzu; Zabiegi Łokietka w oparciu o Rzym; Wyrok komisji papieskiej nie wykonany; Chaotyczna polityka Łokietka; Krytyczne chwile Polski; Najazd krzyżacki w r. 1331; Bitwa pod Płowcami; Dalsze zdobycze Zakonu; Sukcesy dyplomacji Kazimierza; Proces przeciw Zakonowi; Pokój kaliski.

ZAKON A LITWA POGAŃSKA

Polityka bałtycka Zakonu; Wyprawy krzyżowe na państwo Giedymina; Wojna polsko-litewska; Zbliżenie Polski z Litwą; Ponowne najazdy krzyżackie; Walki dynastyczne na Litwie; Litwa przyjmuje chrzest z rąk Polski.

POLITYKA ZAKONU WOBEC HANZY I SKANDYNAWII

Napór niemczyzny na Bałtyk; Udział Zakonu w wojnach duńskich; Zmierzch żywiołu niemieckiego na Bałtyku.

POLITYKA GOSPODARCZA ZAKONU

Zakon zajmuje się handlem; Handel w ręku państwa; Gospodarka pieniężna; Roboty budowlane; Wyzysk gospodarczy kraju.

OD UNII DO GRUNWALDU

Walka przeciw unii polsko-litewskiej; Zabiegi Krzyżaków o przychylność poddanych; Intrygi z Witoldem; Ambicje Witolda; Nabytki krzyżackie na Zachodzie; Solidarność Polski z Litwą.

GRUNWALD

Uwagi wstępne; Układ sił europejskich; Owoce gospodarki Kazimierza Wielkiego; Rozpoczęcie działań wojennych; Bitwa grunwaldzka; Znaczenie Grunwaldu; Poprawa położenia Krzyżaków. Dalsze walki; Przegrany pokój.

JASZCZURKOWCY I POCZĄTKI OPOZYCJI W PRUSACH

Represje krzyżackie wobec ludności Prus; Towarzystwo Jaszczurcze; Spisek komtura Wirsberga; Źródła opozycji pruskiej.

WALKA O ROZBICIE UNII

Nowa wojna z Polską i Litwą; Sobór w Konstancji. Paweł Włodkowic; Rokowania i dalsze walki; Intrygi Zakonu i cesarza na Litwie.

PRZEBUDZENIE ŻYCIA POLITYCZNEGO PRUS

Początki parlamentaryzmu pruskiego; Bunt Świdrygiełly i wojna z Polską; Pokój wymuszony przez stany.

ZAMĘT W ZAKONIE I POWSTANIE ZWIĄZKU PRUSKIEGO

Rozkład wewnętrzny Zakonu; Obrona przywileju chełmińskiego; Odnowienie Tow. Jaszczurczego i porozumienie miast z rycerstwem; Założenie konfederacji.

POLITYKA KONRADA V. ERLICHSHAUSEN

Walka o formułę hołdowniczą; Pierwszy sąd apelacyjny; Rokowania w. mistrza z poszczególnymi ziemiami; Usuwanie nadużyć i statuty prowincjonalne; Walka o przywrócenie cła funtowego; Sprawa statutu; Wystąpienie biskupów przeciw Związkowi; Walka szlachty przeciw miastom; Charakterystyka rządów Konrada.

CZASY LUDWIKA V. ERLICHSHAUSEN

Zakon planuje rozbicie Związku; Spór o formułę hołdu oraz o sąd; Interwencja legata, cesarza i książąt Rzeszy; Zaostrzenie się walki politycznej Zakonu z poddanymi; Akcja Związku w Wiedniu i w kraju; Stanowisko Polski; Poselstwo Związku do cesarza w 1452 r.; Nawiązanie stosunków z Polską; Drugie poselstwo Związku u cesarza; Stosunki wewnętrzne w konfederacji; Stanowisko Polski w r. 1453; Akcja w Prusach i w Wiedniu; Wyrok cesarski i przygotowanie do powstania.

POWSTANIE PRUSKIE

Opanowanie kraju; Wielkie poselstwo Stanów w Krakowie; Targi gdańszczan; Inkorporacja Prus.

WOJNA TRZYNASTOLETNIA

Próby rokowań Zakonu ze Związkiem; Król obsadza urzędy w Prusach; Wstępne działania wojenne; Rzut oka na przebieg wojny; Pierwszy okres wojny; Okres drugi (1455—1458 r.); Okres trzeci (1459—1463 r.); Okres czwarty (1463—1466r.).

SCHYŁEK PAŃSTWA KRZYŻACKIEGO

Przesunięcia społeczne w Prusach po r. 1466; Nowa arystokracja; Polonizacja żywiołu pruskiego; Prawa szlacheckie w Prusach; Kolonizacja litewska; Przemiany wewnętrzne; Zanik życia religijnego w Zakonie; Pokój toruński sprawą otwartą; Sprawa Tungena; Polityka cesarza Maksymiliana; Sprawa hołdu pruskiego; Spór polsko-krzyżacki na forum międzynarodowym; Projekt Łaskiego; Przymierze Polski z Habsburgami; Nowa wojna polsko-krzyżacka; Sekularyzacja Prus; Znaczenie sekularyzacji dla Polski.

ZAKOŃCZENIE

PRZYPISY

WAŻNIEJSZA LITERATURA

SKOROWIDZ OSOBOWY

SKOROWIDZ NAZW MIEJSCOWOŚCI

SPIS MAPEK:

.

Prusy w wiekach średnich i po r. 1525

Podbój Prus

Kolonizacja polska Prus Książęcych i Warmii

Mapa Prus z podziałem na okręgi administracyjne i kierunkami kolonizacji polskiej i niemieckiej

Wpływy Związku Pruskiego przed wojną 13-letnią

Krytyczne stadium wojny

WSTĘP

Każde państwo rozpatrywać można jako całość złożoną ze składników ważnych, ale nie samodzielnych, nie decydujących o życiu i rozwoju całości owej. A więc w państwie wyróżnić można i rozpatrywać w wyosobnieniu składnik geograficzny, który stanowi w znacznej mierze o warunkach rozwoju. Ale warunki geograficzne działają raczej jako przeszkody niż jako samoistnie decydujące bodźce w dziejach narodu. Tak więc Karpaty stanowią w dziejach Polski granicę, którą przekroczyć trudno, a po przekroczeniu trudno zdobycze utrzymać. Co więcej, wyjście za Karpaty zawsze odwracało uwagę kierujących państwem czynników od Bałtyku, na którym się krzyżowały najżywotniejsze dla Polski sprawy. Polska mogła w dziejowym rozwoju kierować swą uwagę bez przeszkód natury geograficznej albo na wschód albo na zachód, pasem wielkich dolin i nizin zachodnio-europejskich, lub na przestrzenie wschodu. Ale z czynników geograficznych nie wynika, by Polska musiała kierować się tym czy innym szlakiem dziejowym, gdyż o tym zawsze decydował człowiek.

W Prusach warunki geograficzne zamykają granicę południową pasem Pojezierza, pełnego lasów, bagien i wód, a także odcinają kraj od morza dwoma warkoczami piaszczystych wydm, które posiadają tylko trzy wyjścia na morze: koło ujść Wisły, Pregoły i Niemna. Natomiast ku zachodowi otwierają się Prusy dla przybyszów od szerokiej doliny Wisły oraz wzgórz Ziemi Chełmińskiej i okolic Ostróda; od wschodu zaś między Pojezierzem i Niemnem szerokim pasem można przechodzić na zachód i na wschód. Bramą nadniemeńską weszli zapewne Prusowie z nad górnego Dniepru, idąc do swej ojczyzny. Bramą zachodnią, od Wisły weszli Niemcy, by uczynić z kraju Prusów cytadelę swych podbojów. Południe i północ były odcinkami biernymi, gdzie z jednej strony z siekierą wdzierał się osadnik polski z Mazowsza, z drugiej łodzią dopływał Fin, kuroński rybak, mówiący narzeczem łotewskim. Ale o kierunku ekspansji, o rozwoju decydował człowiek.

Składnik drugi — materialny, niemniej od geograficznego może utrudniać lub ułatwiać wzbogacenie. Tak więc handel łatwiej się rozwijał na wielkopolska-kujawskim węźle wód, czy na węźle nad jeziorem Ilmen niż w Prusach, leżących na uboczu. Brakło tu bogactw, tworzących skupienia ludności: ani kopalin, ani gleb żyznych tu nie było, chyba dobre ziemie nad Wisłą nęciły osadników. Był bursztyn, ceniony na wschodzie, ale choć biegły tu szlaki handlowe starożytności, nie wyrosły miasta w Prusach. Emporia kupieckie były we wczesnym średniowieczu na wyspie Gotland i na Półwyspie Jutlandzkim, nad jeziorem Ilmen i przy ujściu Odry. Ale nie było ich w Prusach, bo zawiódł tam człowiek. Przybywali tu kupcy skandynawscy, miejscowych nie było. A później, jeśli Malbork wyrósł na żyznych ziemiach nad Wisłą, blisko wielkiej arterii rzecznej, to Królewiec, ognisko potęgi pruskiej w czasach nowożytnych, leżał wśród ziem ubogich i ludzką wolą dźwigał się do roli stolicy.

Wreszcie składnik trzeci — demograficzny. Zapewne, ludzie różnią się strukturą psycho-fizyczną, ale nauka zbyt mało postąpiła, by można było uchwycić ściśle i określić, na czym te różnice polegają. Trzeba by metodami psychometrii powiązać psychologię eksperymentalną z antropologią, a tu wszędzie działa prawo wielkich liczb, gdzie dopiero więcej niż 600—1000 przykładów jednorodnych da je podstawę do wnioskowania. Co więcej, badania trzeba przeprowadzać na dzieciach, bo dorośli są skłonni do zatajania prawdy, a nawet do złośliwego jej przeinaczania. Stąd badania nad psychologią ze stanowiska różnic rasowych i narodowych są jeszcze w powijakach, a stary Sombart w swej ostatniej pracy Vom Menschen wskazał tylko na zmienność charakteru narodowego w ciągu wieków. A zresztą, czy naród nie składa się z szeregu ras i czy starodawni Prusacy, których duch miałby się odbijać w nowoczesnym prusactwie, należeli do jednej rasy? A jeśli należeli do ras różnych, to czy charakter narodowy wymierzać trzeba wedle składu procentowego ras jako sumę cech, czy traktować go jako całość, gdy różny mógł być skład rasowy w warstwach społecznych i jedna z ras mogła dominować w różnorodnej całości? Może filozofia rzuci światło na metody, którymi badać trzeba to zagadnienie, historyk obchodzi je, stawiając znak algebraiczny na coś nieznanego, co się nazywa „duchem narodu”, „duchem dziejów”, „geniuszem rasy”, a co oznacza rzecz istniejącą niewątpliwie, której jednak dziś dokładnie określić jeszcze nie możemy. Wiemy bowiem, że w Prusach wytworzyła się ideologia panowania przemocy i brutalnej siły. Czy korzenie tego kultu siły tkwią już w usposobieniu starożytnych Prusów, którzy byli dzicy i mężni? Ale dzikością na wojnach odznaczali się i Słowianie, a dziewczęta zabijali snąć i pogańscy Polacy, nie tylko Prusowie, skoro za Mieszka I wiano dawane za żonę było wysokie i córki były źródłem wzbogacenia się, a synowie zubożenia, jak pisze żydowski kupiec i podróżnik, Ibrahim Ibn Jakub. Może tu raczej decyduje poziom kultury?

Wreszcie składnik czwarty — ideowy. Tu rządził Zakon, władca okrutny i bezwzględny, który wcielał właśnie ową ideologię panowania przemocą. Inaczej niż w Inflantach, gdzie Krzyżacy po przyjęciu luteranizmu pożenili się i pozostawili potomstwo, w Prusach już około roku 1600 nie było potomków po mieczu nielicznych Krzyżaków, którzy, wzorem Albrechta, pobrali żony. Ale w Prusach został spadek po Zakonie w postaci warstwy urzędniczej, która żyła tradycją Zakonu. Trzysta lat panowania kasty duchownych panów, stosujących biurokratyczne wzory w rządach, nie zostało bez wpływu na powstanie pruskiej biurokracji, u której poczucie obowiązku stało się podstawą potęgi państwa. Państwo to pochłonęło zrazu najcenniejszą część Rzeczypospolitej, potem całe Niemcy, by zginąć w katastrofie największego zwodziciela. jakiego znała Europa.

Żaden z wymienionych czterech składników nie tłumaczy nam powstania i rozwoju tego państwa pruskiego, które, stworzone przez obcych zdobywców na karkach ujarzmionych ludów, długo po przebudzeniu świadomości szukało skrystalizowania jej w oparciu o sąsiada — zrazu Polskę, w XVIIF wieku jeszcze — o Rosję, rządzoną wówczas przez Niemców bałtyckich, aż wreszcie za sprawą Fryderyka II zamieniło się w podmiot zaborczy, chciwy łupu w ziemiach i ludziach. Żaden z tych składników nie tłumaczy nam, jak z Prus wyłoniła się Trzecia Rzesza, dlaczego Kant, teoretyk kategorycznego imperatywu, wyrósł na pruskim gruncie i dlaczego Herbart, twórca pedagogiki tresury, tu miał swą katedrę uniwersytecką, jak Kant oddziałał na Clausewitza, jak von Schön zespolił nacjonalizm z gospodarczym liberalizmem, jak tu powstał sojusz politycznego liberalizmu z militaryzmem — model zdobywczy zaborczej Rzeszy. Jak do tego doszło, jak powstał ten mechanizm — oto przedmiot niniejszego studium, przynajmniej na odcinku średniowiecza. I dlatego traktować będziemy Prusy jako całość, spojoną ze wszystkich czterech omawianych składników, ale ponadto całość dynamiczną, sens swój ostateczny biorącą z ruchu i kierunku w którym ruch ten się wyznacza. Dynamizm bowiem nadaje całości sens swoisty i swoisty sens miało państwo krzyżackie oraz państwo Hohenzollernów, a w pokrewieństwie ich leży klucz do rozwiązania istotnego sensu całego procesu rozwojowego Prus.

Gdy mówimy o dynamizmie, rodzą się asocjacje mechaniczne, gdyż ujmowanie mechaniczne zjawisk jest najprostsze, najdostępniejsze dla umysłu, choć niekoniecznie trafne lub zgodne z rzeczywistością. Jest ono zawsze obrazowe, bo mechaniczny związek przyczynowy jest, jak się zda je, doświadczalnie poznawalny (wykazują to badania nad dziećmi, prowadzone metodą Montessori). Dlatego z zastrzeżeniem przyjmować należy terminologię dynamizmu historycznego, który nasuwać może mechaniczne asocjacje.

Dynamizm ten wyrasta zapewne ze struktury wewnętrznej. Tak Anglia w XVI wieku, po przebudowie społecznej na skutek reformacji, wykazała ogromny dynamizm. Inne były zapewne przyczyny, dla których Prusy wykazywały stale postawę swoistego dynamizmu, nawet wówczas, gdy stały u progu upadku. Na to zagadnienie rzuci nam światło porównanie Prus z innymi państwami zakonnymi.

Tak więc badania te będą wytyczone przez dwa zagadnienia: z jednej strony szukać będziemy odległych przyczyn powstania pruskiego militaryzmu Trzeciej Rzeszy, z drugiej zaś będziemy rozpatrywali stosunek państwa krzyżackiego do współczesności i otoczenia. A w tym otoczeniu pierwsze miejsce zajmuje Polska, z absencją swą i nieudolnością, z błędami i niedopatrzeniami, z umiejętną też polityką i siłą oręża i z nieumiejętnością wyzyskania zwycięstwa, ochrony tego, co się samo pod skrzydła garnęło. I to będzie sens głębszy tego dramatu dziejowego, którego podmiotem będzie krzyżackie państwo, pełne tragizmu i ciężaru zbrodni, prób wyzwolenia się z kajdan materii i popadania w sprzeczność z samym sobą. Dzieje tragicznej pomyłki pokoleń i dzieje jakby złego sumienia ciążyć będą nad wiekami pruskiej historii. Z tego dylematu nie mogą się wyrwać całe pokolenia, ani nawet ten, który zrzucił biały płaszcz z czarnym krzyżem, by przywdziać purpurę władcy — Albrecht. A z drugiej strony granicznych ścian stać będzie Polska jak sędzia i oskarżyciel, szukając rozwiązania węzła powikłań, które tu, na zakręcie dróg Europy, stworzyła wola fałszywego mnicha — Hermana v. Salza i nieszczerego cesarza rzymskiego — Fryderyka II. Z upadku jednego zła zrodziło się drugie; jakby na gruncie zoranym przez złe sumienie padło znów ziarno pychy i władczej przekory, buty i wyniosłości, istotnej żądzy panowania nie nad sobą i nie nad przyrodą, a nad innym człowiekiem, dlatego tylko, że jest inny. I to jest sens dziejów, fałszywym tonem dźwięczący w poczynaniach pruskich, zrodzony z podłości i rozpaczy, zbrodni i przemocy — spiętrzonych jak zwały kamienia murów zamku krzyżackiego.

Po złamanych i ugiętych plemionach pruskich, skupiwszy w sobie całą zaborczą moc niemczyzny, kroczył Zakon do ujarzmienia sąsiadów. W nim, po upadku terytorialnej potęgi domu Wolfów, po wygaśnięciu Askańczyków, zogniskowała się ta zaborcza moc, którą Fryderyk II Hohenstauffen, jeśli świadomie był Włochem w duszy — celowo skierował wzdłuż brzegów Bałtyku, odwracając ją od Italii. Tu wyrosły zamki i rozkwitła poezja niemiecka w kraju kolonialnym, na pograniczu obcego świata. Aż wreszcie Zakon oparty o wody Bałtyku złamała potęga kontynentalna i narzuciła mu swą wolę. Daremnie, spętany przez sąsiada, usiłował wyrwać się i walczyć. Padł raz, drugi, trzeci, aż otoczony niesławą skonał po ostatniej walce, zatruwszy narody nienawiścią, skalawszy imię zakonnika i imię rycerza. Został po nim, jak owoc złego sumienia, kult przemocy, uwielbienie dla siły. I te żyły długo, aż wreszcie znalazły swój wyraz po wiekach w innej złowieszczej sile.

Narodowy socjalizm chciał wskrzesić niemiecki zakon już bez kultu Najśw. Marii Panny i bez religijnej ascezy. W Ordensburgach chować się mieli nowi władcy świata, ćwiczeni w wyczynach fizycznych, rekordach skoków narciarskich, jeździe konnej, polowaniu, uczeni w partyjnych szkołach, wprawiani praktycznie od roku 1939 na Polakach do rządzenia poddanymi. To wszystko miało być renesansem Zakonu. Może by pierwsi pobożni Krzyżacy przerwali sen spokojny w próchniejących trumnach na wieść o tych naśladowcach. Ale taki właśnie po Zakonie został obraz w duszy niemieckiej, takim dla niej stał się wzorem i taką zachętą. Stąd znaczenie dziejów Prus, które tak mało są znane, jakby nie o kraj sąsiedni, namacalnie bliski, a o ziemie odległe chodziło. Myśmy jeszcze duchowo Prus nie zdobyli, myśmy jeszcze się nie wdarli do tajników tej ziemi, zbrodnią przepojonej, gdzie po lata ostatnie głuchy strach i rozpacz taiły się w duszach ludzkich, zbłąkanych wciąż na tropach Smętka, które śledził Melchior Wańkowicz. Wdarciu się w te tajniki, w sens najgłębszy życia tej ziemi tak bliskiej, poświęcam tę książkę w chwili, gdy padły graniczne przegrody i Polska sięgnęła po Bałtyk tam, gdzie Prusy on oblewa. Niech się staną nam bliskie i codzienne nazwy Broniewa i Elbląga, Szępopla i Kwidzyna, jak były bliskie i codzienne przodkom naszym, jak stanowiły cząstkę codziennego chleba tych rzesz rodaków naszych, które pod obcą przemocą trwały w Prusach do ostatnich dni. Niech polski pług przeorze te ziemie i piosnka polskiego dziecka oświeci równiny smutne i rozpaczne, pełne fałszu i spodlenia, które rodzi długa niewola. Niech stare grody Koperników i Hozjuszów zabrzmią mową ludzi wolnych, to jest Polaków, i zamiast Smętka niech duch dobra i pokoju, a nie pychy i panowania, prowadzi mieszkańców tej ziemi na szerokie szlaki ludzkiego wypełnienia.

PRUSY PRZEDKRZYŻACKIE

Prusy pogańskie są tłem, podbudową, na której gruzach rozbudowało się i rozkwitło kolonialne i zdobywcze państwo Krzyżaków. Stąd nieodzowną, wstępną kartą dziejów Zakonu jest obraz społeczeństwa staropruskiego, obraz bez dziejów i przemian, przekrój jeszcze niehistorycznego narodu. Nie doszedł on nigdy do pełnego rozwoju, nie stworzył literatury ani sztuki, obumarł jak pień ścięty w pełni życia, usychającymi gałęźmi sięgając ledwie w czasy nowożytne. Soki jego wchłonęli z jednej strony niemieccy zdobywcy, z drugiej polscy sąsiedzi niedoli, bliscy, jakby pobratymcy. Bo choć język zbliżał Prusów do Litwinów i Łotyszów, niewielu ich uszło na wschód, więcej przeszło do Polski, zalewając Mazowsze, wsiąkając w Wielkopolskę i Pomorze, polszcząc się masowo w samych Prusach. Skolimy, Golędziny i Windyki, Prusowie wszelkiego autoramentu, bez reszty weszli w skład narodu polskiego, który był im snąć bliższy od zdobywców niemieckich. Dali oni narodowi polskiemu ludzi twardych i nieugiętych w chwilach tragicznych, którzy umieli dźwigać wysoko sztandar przegranej na pozór sprawy. Z pruskiej krwi pochodził Tadeusz Rejtan, obrońca wolności na sejmie rozbiorowym i Jan Henryk Dąbrowski, twórca legionów. Te nazwiska starczą za inne. To wkład starożytnych Prusów do narodu polskiego, do którego ciążyli przed podbojem i po nim.

ROZMIESZCZENIE PLEMION PRUSKICH Ojczyznę najdawniejszą miały ludy bałtyckie — Litwini, Łotysze, Prusowie (nieco od nich językowo dalsi) nad środkowym Dnieprem i Protwą, która płynie na zachód od Moskwy. Tam jeszcze w XII wieku siedziały bodaj ich resztki, Golędzią zwane. Ale na długo przed epoką historyczną posunęli się późniejsi Bałtowie ku morzu, spychając i wchłaniając Finów tam osiadłych. Prusowie około roku 1200 siedzieli już nad morzem, Łotysze i Litwini jeszcze doń nie doszli, odgrodzeni pasem ludów fińskich (Kurów, Liwów), których zwolna, choć nie bez reszty, w ciągu wieków wchłonęli. Dotarli Prusowie do Wisły i przeszli ją pojedyńczymi grupami przy ujściu, na żyznych Żuławach i koło Tczewa oraz pod Gniewem, gdy w zamian osadnicy polscy pod Zantyrem i Postolinem znaleźli się na brzegu prawym. Na południu siedzieli Prusowie na północ od Osy, w ziemi Sasinów-Zajęcy koło Zajączkowa (Sasinpilu) i Lubawy oraz w obejmującej mazurskie później jeziora ziemi Golędzinów (Krainiaków, ludzi z granicy). Wreszcie groźni wojowniczością Jaćwingowie, zwani tak od nazwy włóczni jetis, skupili się koło jezior Śniardwy i Rajgrodzkiego, rzadko sięgając za Biebrzę, zato wyspami jakby uczepieni lewego, zachodniego brzegu Niemna. Sąsiedzi zwali ich niechętnie pomiotem (Szudas), stąd nazwa Sudawów, jaką im dawali Krzyżacy. Nadrowianie siedzieli nad Niemnem i dolną Szeszupą, Skalowia przy ujściu Niemna graniczyła ze Żmudzią. Rdzeń ziem pruskich oddzielony był puszczami i bagnami od sąsiednich ludów.

Mało śladów gockich słów znajdujemy u Prusów, może przyszli na te ziemie już po odejściu tych skandynawskich zdobywców. W chwili, gdy Prusy weszły w jasny dzień historii, stara droga bursztynowa, którą szedł jantar nad Morze Śródziemne i na Wschód, leżała od wieków w zapomnieniu. Prusowie nie ważyli się na łodziach wypływać na wody Bałtyku. Wyręczali ich w handlu skandynawscy kupcy, docierając czy to do Truso (Drużno), które leżało w pobliżu dzisiejszego Elbląga, czy na Półwysep Sambijski przy ujściu Pregoły. Przeważnie byli to Szwedzi, ale i Duńczycy próbowali opanować Sambię, osadnicy ich jednak pożenili się z Prusaczkami i ulegli wynarodowieniu.

STOSUNKI Z POLSKĄ. Najżywsze stosunki utrzymywali Prusacy z Polską, bo w języku ich, znanym ze słowników niemiecko-pruskich średniowiecza oraz paru książek religijnych z czasów reformacji, roi się od polonizmów. Snąć stosunki były bliskie, zażyłe i dobre, Prusacy używali imion polskich, do Prus uchodzili z Polski ludzie, zarówno chłopi jak i możni — ci ostatni, gdy zbrodnie zamykały im powrót do kraju. Ale w zasadzie żyli Prusowie w odosobnieniu i pierwotnej, leniwej a wygodnej anarchii bezwładu, nie znając danin i robocizn, powinności czy służb, panowie swego czasu i upodobań, rolnicy i hodowcy bydła, bartnicy po lasach, rybacy na wybrzeżu, nie dbając ani o państwo ani o podboje, chroniąc się do lasów i grodów przed najazdami, walcząc u progu własnej chaty bez organizacji i poparcia innych. Być może uważali, że jest to stan najszczęśliwszy i nie chcieli zdobyć się na wysiłek stworzenia państwa, ani wyrzec się czegokolwiek, by zdobyć rzeczy wyrastające ponad przeciętność życia z przy—

Żyli Prusowie w politycznej bierności i bezwładzie i nie od nich wyszła zapewne inicjatywa walk, które toczyły się za Chrobrego przed przybyciem do Prus św. Wojciecha. Walki te były zapewne wynikiem wypraw Chrobrego, który sąsiednie a bliskie kulturą społeczeństwo chciał włączyć w ramy swej monarchii. Ale właśnie anarchia pruska stała na przeszkodzie podbojowi, bo wobec braku władzy me było środka do utrzymania w posłuszeństwie Judów podbitych. Wszelkie przysięgi były na wiatr, wszelkie daniny ustawały, gdy wychodziło wojsko, z politycznej nicości nie można było wykrzesać nawet zależnej organizacji. Trzeba było kraj osadnictwem zdobyć lub stworzyć pruską monarchię.

Chrobry obrał drogę trzecią — misji religijnej, by przez nią związać Prusów z Zachodem. Padł śmiercią męczeńską św. Wojciech — nie wiadomo czy w dalekiej Sambii, czy gdzieś w Pomezanii. Padł następca jego Bruno wraz z towarzyszami, zamordowany na pograniczu Prus, Rusi i Polski. Ze śmiercią Chrobrego misja wygasła. Zresztą, jeśli miała się ona łączyć z płaceniem danin, trzeba było wybrać między chrześcijaństwem a pieniędzmi: tak niemieccy margrafowie woleli pieniądze Połabian od ich wiary chrześcijańskiej. I Prusy zostały pogańskie, bliskie Polsce kulturą, dalekie swą bezpaństwową anarchią. Krzywousty w swym nieustępliwym, ścieśnionym do jednej myśli parciu do Bałtyku wyprawiał się dwukrotnie zimą na Prusy w latach 1107/8 i 1110/11 oraz potem w 1115 r. Zda je się, że zniszczył przy tym i wytępił szczep Sasinów w Ziemi Lubawskiej lub też Golędź, dalej na wschód zamieszkałą. Ale, rozciągnąwszy bezludną puszczę na miejscu osad niedogodnego sąsiada, Prus nie podbił. Nie podbił ich też syn jego Bolesław Kędzierzawy; w czasie jednej z jego wypraw napadnięty z zasadzki zginął książę Henryk sandomierski. W XII wieku i przeciw Polsce i przeciw Rusi poczynają występować Jaćwingowie, najpotężniejszy szczep pruski, który wobec wypraw Kazimierza Sprawiedliwego upokarza się, daje haracz, przyjmuje chrzest, by napaść na powracające wojska i zrzucić podwójne jarzmo — obcej wiary i obcego panowania. Ale nawet na solidarność plemiona pruskie nie mogły się zdobyć. Tak więc Prusy trwały w dobrowolnej bierności nieuchwytnego przedmiotu, nie chcąc dojść do państwowości, która jest przecież rękojmią kultury. Po wiekach zaś tu właśnie najsilniej kult państwa uzasadniano i głoszono.

STRUKTURA SPOŁECZNA I POLITYCZNA. Szczep pruski nie był liczny, badacze obliczają go na 170.000 głów przed przybyciem Zakonu, przy gęstości zaludnienia 4 ludzi na km2, gdy na Łotwie było 145.000 mieszkańców i 2,5 ludzi na km2, na Litwie 170.000 i 3 ludzi na km2.1 Ludność więc była bardziej zagęszczona wśród szczepów żyjących na południu. Granice zarówno między plemionami jak i osadami stanowiły puszcze, jak zresztą u wszystkich ludów pierwotnych. Stąd też przy trzebieniu lasów powstawały szachownice pól sąsiednich wsi i szachownice ludów, jak na granicy etnograficznej Łotyszów i Litwinów z Rusią oraz na granicy Prusów i Polaków na zachodzie.

Prusowie dzielili się pod względem narzeczy na trzy grupy: górnopruską, dolnopruską i sambijską. Na pograniczu między mową pruską a litewską siały pruskie narzecza Skalowów, Nadrowów i Jaćwieży.

Prusy Górne zwą się tak od falistego terenu, który ciągnie się od Wisły i Osy aż po Pasłękę. Tu leżały — Pomezania, czyli po prusku „Podlasie”, Pogezania, czyli, „kraj pod krzewami”, oraz część ziemi Warmów, czyli „czerwonych”. Dialekt górnopruski był najsilniej polonizmami przesiąknięty. Dolne Prusy to nizina nad Łyną i Pregołą, gdzie mieszkała część Warmów, Natangowie i Bartowie (od barci, bartis), odrębną grupę językową stanowili mieszkańcy Sambii („kraj niski”). Obok tego istniało małe terytorium samodzielne, położone nad średnią Pregołą, zwane Unsatrapis.

Plemiona pruskie miały słabą spójnię organizacyjną; z rzadka tylko zbierał się wiec, by stanowić o sprawach wspólnych. Żadnej stałej władzy administracyjnej nie było, ani też danin, podatków czy służebności. Plemiona dzieliły się na mniejsze jednostki, zwane pulka, które po polsku zwie H. Łowmiański „włościami”. Plemię składało się z kilkunastu włości, włość zaś liczyła 1000—1500 mieszkańców, czyli tyle, ile mogło się zmieścić w grodzie obronnym, położonym wśród wód i lasów. Grody chronione były częstokołem z leżących bierwion” obrzuconych gliną — z czasem z dwóch równoległych płotów, między które wrzucano kamienie polne i glinę, ciasno je ubijając. Gdy liczba ludności wzrastała, włość się dzieliła, a gdy plemię się rozrastało — i ono miało skłonność do rozpadania się na „ziemie”.

Wśród masy wolnych chłopów wybijali się możni, zwani kunigasami lub rikijsami, „królowie”, jak ich przezywano, w istocie szlachta siedząca po obronnych dworach, otoczona niewolną czeladzią, trudniąca się wojną, łowami i hodowlą koni. Z pośród możnych wybierano wodzów, a mir ich był tak wielki, że bez ich dowództwa lud nie śmiał iść do walki; z ich śmiercią plemiona traciły ducha i poddawały się wrogom. Oni to mieli głos największy na wiecach, gdzie pospólstwo słuchało ich wywodów, ich jednomyślna zgoda była prawem, opornych zaś natychmiast karano śmiercią. Z rzadka bywały zwoływane przez kapłana Kriroe, gdy o to proszono, wiece ogólnopruskie do miejscowości Romowe w Nadrowii. Lecz i one władzy stanowienia nie miały. Wszelka bowiem organizacja była nastawiona na dorywczą obronę.

W razie najazdu Prusowie chronili się w ostępy lub do grodów, a na powracających z łupem napadali z zasadzki. Do walki stawało wtedy pospolite ruszenie, zbrojne w oszczepy i kije, groźne liczbą, lecz nie wyćwiczeniem i bronią. Możni zaś z czeladzi i klientów tworzyli drużyny konne i lepiej zbrojne, z którymi chodzili na rozbój do sąsiadów.

Kilkunastu, kilkudziesięciu Prusów wpadało do Polski, paląc i rabując, biorąc jeńca i zdobycz, by zniknąć w puszczach i nieprzebytych moczarach. Narodową broń Prusów, oszczepy, wymieniali napastnicy na zdobyczne miecze i kolczugi, uzbrojenie „lekkie“, podobne polskiemu. Później, pod władzą Zakonu, chodzili tacy łotrzykowie, struterami zwani, na rozbój do pobratymczej Jaćwieży, Litwy i Żmudzi.

Węzły krwi były silne, ale słabiej się zaznaczały niż w Polsce. W Prusach nie wolno było wyzbywać się rodowej ziemi na rzecz obcych, chyba za zgodą rodowców, a ci siedzieli w zwartej masie na obszarze oddzielonym od sąsiadów nie wykarczowanym lasem, łąkami i bagnami. Rodzina była, patriarchalna i ojciec decydował o życiu dzieci, przy czym córki często padały ofiarą jego woli. Żony, jeśli pochodziły z rodu możnego, były towarzyszkami i pomocnicami męża. Obok nich były żony-niewolnice, myjące nogi mężowi i domownikom, trzymane z dala od mężowskiego stołu, dziedziczone przez synów wraz z majątkiem. Ród wspólnie dzierżył lasy, pastwiska, wody i łąki, w razie wojny chronił się czasem do rodowego gródka, w szyku zwartym walczył razem pod wodzą naczelnika. Wreszcie ród bronił członków swych i ścigał morderców, wywierając krwawą zemstę lub pobierając okup. Naczelnikiem rodu był najmożniejszy; on zasiadał w radzie plemienia, on zwykle z drużyną chodził na rozboje. Ale władzy nieograniczonej nie miał i w rodzie, i tu go rada członków wiązała i ograniczała.

Były rody biedne i możne, arystokratyczne i chłopskie. Arystokracja wyrosła zapewne z wypraw wojennych, które jej dostarczały srebra i złota, koni i niewolników. Można tedy zarzucić próby szukania początków warstwy wyższej w normańskich rzekomo przybyszach, którzy, „lepszą“ krew nosząc w żyłach, wszędzie na świecie stać się mieli źródłem panowania. Zresztą nauce wiara w lepszą krew była zawsze obca. Jedno tylko zauważyć trzeba: na arystokracji pruskiej opierał się Zakon, by łatwiej lud ujarzmić. Na Sambii obdarował ją przywilejami, wyniósł ponad chłopów i tak kupił jej wierność.

Arystokracja już w czasach pogańskich miała niewolników — z wojen czy kupna, czasem za przewinienia przeciw włości i plemieniu. Tych ostatnich sprzedawano w obce kraje, inni zostawali na miejscu, tworząc pańską czeladź, uprawiając pola, towarzysząc na wojnie.

ŻYCIE GOSPODARCZE. Prusacy byli rolnikami, choć 80% ziemi pokryte było lasem, a narzędzia i sposoby uprawy stały na niskim szczeblu rozwoju. Łowiectwem trudniono się ubocznie, była to rozrywka panów. Ryby łowiono tylko małymi narzędziami. bartnictwem trudnił się każdy, by pić własny miód. Ziemia nie nawożona rodziła mało, zwykle dwa ziarna z jednego. Zapasów nie było i głód zmuszał do rozboju lub do kupowania zboża u sąsiadów. Orano ziemię radłem o drewnianym lemieszu , zaprzężonym w konie lub woły. Pola były rozrzucone w niedbałą szachownicę, a gospodarka była zwykle dwu lub trzyletnia — jedno pole leżało zawsze odłogiem. Na Sambii była uprawa jednopolowa. Brakło narzędzi żelaznych, by wziąć pod pług ziemie ciężkie, których było niemało, więc tylko lekkie, gorsze były w uprawie. Siano żyto i owies, mniej jęczmień i pszenicę, dużo lnu, pewnie rzepę; kapusty nie znano. Choć były sierpy i kosy, nie zaznaczał się postęp w technice i wszystko trwało w biernym, bezkresnym bytowaniu. Jedynie handel wnosił nowe składniki, choć każdy na swoje tylko gospodarzył potrzeby. Kupcy z zagranicy docierali do Prusów, którzy kupowali chętnie wyroby z metali oraz sól, dając w zamian futra, złoto, srebro i zdobycznego niewolnika. Wzdłuż brzegów Bałtyku leżały targowiska, na których szczątkach wyróść miały krzyżackie miasta: Elbląg koło Truso, Królewiec i Broniewo.

W małych wioseczkach Prusów, którzy chętnie mieszkali w jednodworczych osadach, panowała tedy bieda. W słomą krytych chatach bydło i ludzie gnieździli się razem, trzymano w nich też wy młócone zboże, stoma i siano leżały w stogach. Przeciętnie chłop pruski miał około 17 ha ziemi ornej, drugie tyle łąk, pastwisk i zarośli, ale żył w biedzie. Możni żyli lepiej w swych drewnianych, obronnych dworach, z drewnianą łaźnią w osobnym budynku. Pan miał kilka radeł ziemi.

KULTURA PRUSÓW. Pisma Prusowie nie znali, a z literatury ustnej nic do nas nie doszło, choć wiadomo, że niżsi kapłani, zwani tuliszami i ligaszami, składali pieśni. Kult religijny związany był z przyrodą, słońcem, gromem, drzewami, zwierzętami — czczono nawet ropuchy. Czcili też Prusowie przodków, paląc zmarłych na stosach wraz z niewolnikami, końmi i szatami. Zmarłym składano ofiary na grobach, kopanych na rodowych cmentarzyskach i spożywano ku ich czci stypy. Czczono różne demony, zwane welami, bożka Kurkę, czyli wołka zbożowego, bożka zajęczego, któremu ofiarę składał litewski Mindowe. Czczono też piorun, czyli Perkunasa. Dożynki i święto zmarłych obchodzono ofiarą i ucztą, w chwilach ważnych uciekano się do wróżb. Jeszcze w r. 1520 na Sambii ubito czarnego byka wedle obrzędów pogańskich, by odegnać flotę gdańską. Pozwolenia na to udzielił sam w.mistrz Albrecht. Ofiary składali starsi rodu, wodzowie-kapłani, jak jaćwieski Skomand, litewski Mindowe. Był też w Romo we kapłan zwany Krirve, o którego roli była mowa wyżej.

Dopiero wiek XIII, wojny i podboje wniosły ferment do biernej masy ludów pruskich. Być może, iż zaczęło się samorzutne tworzenie pruskiej plemiennej monarchii, jak to miało miejsce na Litwie, ale wydaje się, że wzorów dostarczali zdobywcy, a kandydaci do władzy rekrutowali się z wychowanków Zakonu. Możliwości powstania państwa pruskiego przecięta potęga Zakonu. Być może, iż gdyby go nie było, powstałoby księstwo pruskie przepojone polską kulturą, wciągnięte w obręb polskiego życia. Być może, iż polski podbój orężny czy kulturalny złączyłby z ziemiami nad Wisłą pruskie szczepy, które ku Polsce ciążyły. Przebieg tej skutecznej kulturalnej ekspansji został przecięty i zniweczony przez polityczną nieudolność Piastów, władających Polską dzielnicową, którym brakło siły ducha, by podjąć wielkie zadania, pozostałe w spadku po Bolesławach. Bolesławowie, zajęci walką o słowiański zachód, nie znaleźli sił i czasu, by opanować kraj nad dolną Wisłą. Pokolenia dzielnicowej Polski dorywczo, bez siły, bez konsekwencji, próbowały na przemian misji i podboju. Ostatnim ich epigonem był mazowiecki Konrad. Na miejsce Polski nieudolnej, niedbałej, wszedł rychło kto inny — Zakon Krzyżowy. On nadał krajowi nowe oblicze, które Prusy zachować miały przez lat 700.

EKSPANSJA POLSKA A KRZYŻACY

MISJA POLSKA. W początkach w. XIII Polska znów powraca do ekspansji w stronę Prus. Od północy i zachodu pomorski Świętopełk opanował Żuławy i wzniósł gród Zantyr nad brzegami Nogatu, po wschodniej jego stronie. Pod Postolinem i Komorowem rozpoczęła się misja polska i polskie osadnictwo wśród szczepu Pomezanów. Z południa wojewoda Konrada mazowieckiego, Krystyn z rodu Gozdawów, powoli przekraczał granice Ziemi Chełmińskiej. Pierwsi osadnicy osiadali na żyznych lössach między Osą, Małą Osą, Drwęcą i Wisłą. Krystyn otoczył kraj ten łańcuchem gródków, leżących wzdłuż Osy i Małej Osy, a w jednym miejscu, pod Płowężem, opanował obszar na wschód od nich, wśród żyznych ziem. W gródkach tych siedzieli zapewne rycerze ze swą czeladzią i uprawiali ziemię. Zarazem strzegli granic. W razie napaści pruskich rozbójników, którzy chodzili grupami po kilkunastu lub dwudziestu ludzi, gródek się bronił aż nadeszła pomoc. Każdy rycerz w pojedynkę był zbyt słaby, by dać sąsiadom pomoc i strzec własnego domostwa. To też wszystko polegało na ruchomym odwodzie, którym z Radzyna kierował Krystyn, udzielając pomocy i osłaniając granicę. System był skuteczny. Możni Prusowie bali się napadać na pogranicze polskie, a spokojna ludność chłopska w Pomezanii za Osą płaciła daninę Krystynowi i pozwalała się nawracać. Tu też przybyli pierwsi po długiej przerwie misjonarze chrześcijańscy z wielkopolskiego klasztoru w Łeknie.

Łekno było założone przez ród Pałuków, którzy się wywodzili od brata św. Wojciecha. To też w klasztorze reguły cysterskiej, przez nich założonym, żyła myśl o misji. Pałuka Filip, który doń wstąpił, zginął w Prusach w czasie misji, którą rozpoczął około r. 1206 opat Gotfryd. Misję tę wspierał kler polski z arcybiskupem Henrykiem Kietliczem na czele, aż w r. 1215 papież utworzył biskupstwo misyjne dla Prus, które dał cystersowi z Łekna — Chrystianowi. Był on Niemcem, pochodził z Turyngii, ale myśl o misji była dlań pierwsza, a wyniki miał piękne.

Nagle w r. 1217, w okolicznościach bliżej nieznanych, Konrad mazowiecki kazał oślepić Krystyna, który zmarł wnet potem. Padł strach na rycerstwo, nikt nie chciał podjąć się obrony pogranicza. Konrad był władcą okrutnym, bezwzględnym i nieudolnym, wszystko zaczynał, niewiele zaś kończył. Marzył o władztwie nad stołecznym Krakowem, ale rządzić nie umiał i Prus opanować nie potrafił. W rękach jego miał zmarnieć dorobek Polski.

NAPADY PRUSKIE. Śmierć Krystyna i bezbronność kraju rozzuchwaliły watahy pruskich wielmożów, których drażniła penetracja chrześcijaństwa. Zaczęli oni napadać na nawróconych rodaków i nawet zapuszczać zagony łupieżcze do Ziemi Chełmińskiej. Marniała praca, ginęły plony osadników, których nikt nie bronił. Równocześnie ginęły owoce misji. We wsi Święte za Osą utrzymało się podanie, że nazwę swą czerpie ona od pomordowanych chrześcijan. Natomiast zupełnie spokojnie przenikało osadnictwo polskie na północ wzdłuż Drwęcy koło Świeci a, gdzie biskup płocki miał kasztelanię i kilkanaście wsi. Obawiano się i tu najazdów pruskich, ale panował spokój.

Prusacy nie stanowili, jak wykazały badania polskie, groźnej potęgi. Były to oddziały rozbójnicze. Aby więc bronić chrześcijan pruskich przed ich zemstą, papież Honoriusz rzucił w r. 1217 hasło krucjaty. Nastąpiła ona w r. 1221, potem w 1222 z udziałem Leszka Białego, Henryka Brodatego, Konrada mazowieckiego oraz Świętopełka i Warcisława — władców pomorskich, jako też biskupów polskich. Leszek Biały chciał, co prawda, przez zorganizowanie targowisk na pograniczu drogą pokojową oddziaływać na Prusy, ale plan ten nie dał wyniku. Po wyprawie krzyżowej zorganizowano obronę pogranicza, t. zw. „stróżę”, którą objęły różne rody rycerskie, obsadzając załogami warowne gródki. Chrystian dostał nowe zadania. Ale „stróża” zawiodła, gdyż brakło nadrzędnej organizacji, która by wymusiła wzajemną pomoc. W rezultacie obrona rozprzęgła się na skutek zatargów między rycerstwem. Ziemia Chełmińska znów stanęła otworem dla grabieżców pruskich, a chociaż na karb przesady niemieckiej należy położyć opis rozpaczliwej sytuacji polskiej, to niewątpliwie Prusowie potrafili dokuczyć ludności i częściowo zmusić ją do ucieczki, częściowo zaś do uległości.

SPROWADZENIE KRZYŻAKÓW. Wtedy pojawiła się myśl sprowadzenia zakonu rycerskiego, zawsze zresztą bliska zakonowi cystersów. Oni to zakładali zakony rycerskie: templariuszów założył sam św. Bernard, w Hiszpanii powstały zakony w Calatrava i Alcantara, w Portugalii w Avis, w Inflantach cystersi założyli zakon Kawalerów Mieczowych. Istotnie sprowadzono na Pomorze do Tymawy kalatrawensów, których tam znajdujemy w latach 1224 — 1228, ale niewiele słychać o nich, widocznie więc zawiedli jako obrona. Wówczas to, poza biskupem Chrystianem — jak można sądzić, zrodziła się inicjatywa sprowadzenia Krzyżaków. Źródła wskazują na Henryka Brodatego, księcia śląskiego i na biskupa płockiego Guntera, Niemca. Z ich to inicjatywy zwrócił się Konrad do Krzyżaków, ofiarowując im dobra w Ziemi Chełmińskiej — całą kasztelanię, jak to było w zwyczaju przy wielkich fundacjach książęcych — oraz udział w zdobyczy w Prusach. Konrad bynajmniej nie zamierzał zrzec się zwierzchnictwa nad darowanym czy też czasowo użyczonym terytorium, a Prusy chciał zdobyć dla siebie przy pomocy Zakonu. Ale wypadki potoczyły się nie po jego myśli, gdyż nie uwzględnił ani zasadniczych linij polityki cesarstwa niemieckiego, ani papiestwa, ani nie znał Zakonu, którego w. mistrz był pośrednikiem między obu naczelnymi potęgami ówczesnego świata. Na Piastach mścić się miała ich absencja w wyprawach krzyżowych, które były wielką szkołą polityki europejskiej i sztuki wojowania. Konrad odziedziczył po Piastach z XII wieku rosnące zainteresowanie sprawami Prus i Bałtyku, ale rozproszona jego uwaga i nieudolność stały na przeszkodzie skupieniu wszystkich sił w jednym kierunku. Było to, obok nieznajomości arkanów polityki europejskiej, drugie źródło słabości.

STOSUNEK POTĘG ÓWCZESNYCH DO ZAKONU KRZYŻACKIEGO. Papiestwo wyzwolone spod przemocy niemieckiej stanęło z Inocentym III u szczytu swej potęgi: papież dysponował koroną cesarską, sądził królów ratione peccati, kierował sprawami świata chrześcijańskiego. Pragnął on usunąć z Europy resztki pogaństwa, pozostałe nad Bałtykiem. Od r. 1201 trwała misja cystersów niemieckich w Inflantach, od r. 1206 misja cystersów polskich w Prusach. Papiestwo stanęło na stanowisku ogólnoludzkim: jeśli ludy pogańskie mają otrzymać dobrodziejstwa religii chrześcijańskiej, to nie powinny za nie zapłacić niepodległością. Biorąc pod opiekę nowonawróconych, papieże starali się usunąć wpływ sąsiednich władców i raczej skłonni byli tworzyć w nowonawróconych krajach księstwa kościelne pod władzą biskupów. Krucjaty i zakony rycerskie, podległe Kościołowi, miały w zasadzie służyć do obrony neofitów. Tak było w Inflantach, tak miało być w Prusach. To też Zakon Krzyżacki z racji swoich teoretycznych założeń mógł się cieszyć zawsze poparciem papieży, zarówno w walce z poganami jak i z książętami polskimi. Z drugiej strony papiestwo gotowe było stawać w obronie nawróconych Prusów, nawet przeciw Krzyżakom i w początkach istotnie nie uważało ich za poddanych Zakonu. Długi opór Połabian przeciw zespolonemu z niemczyzną chrześcijaństwu był tu świeżą przestrogą dla papiestwa. Niewątpliwie jedną ze słabych stron polityki Kościoła w tym względzie była również wielka odległość Prus od Rzymu: ciesząc się zasadniczym poparciem papiestwa, Krzyżakom łatwo było, przy zachowaniu pozorów uległości, uzyskać zupełną niezależność od Kościoła. Niebezpieczeństwa tego nie dojrzał Konrad. Krzyżacy mieli nieraz z dobrym skutkiem szukać pomocy w papiestwie, krzyżując zamiary polskie, a gdy czuli się silni — robili co chcieli.

Drugą potęgą, na której opierał się podbój krzyżacki, było cesarstwo. Co prawda zatracało ono w tych latach swój czysto narodowy, niemiecki charakter, który miało jeszcze za Fryderyka I Rudobrodego i Henryka VI, gdyż cesarz Fryderyk II był w duszy swej Włochem i myśląc o panowaniu nad światem, jak i poprzednicy, nie wyobrażał go sobie jako rządy Niemców. Występując jako rywal papiestwa w sprawach krucjat i misyj, nie tracił jednak z oczu interesów niemieckich, a w szczególności potężniejącego parcia mas ludności przeludnionego na owe czasy kraju w poszukiwaniu nowych ziem i bogactw. Fryderyk Rudobrody i Henryk VI kierowali te fale ku bogatym ziemiom Włoch, a tylko buntowniczy Henryk Lew zdobywał ziemie Słowian połabskich. Fryderyk II wołał trzymać Niemców z dala od Włoch, zadawalając się ściąganiem zaciężnych wojsk z poza Alp. Nadawszy książętom Rzeszy szerokie prawa, położył kres potędze cesarskiej w Niemczech i uzależnił ten kraj raczej od centralistycznie rządzonych, zwartych i bogatych Włoch, które chciał stworzyć. Drogi kolonizacji dla Niemców wskazywał nie nad Morzem Śródziemnym, a nad Bałtykiem. Tu, po złamaniu potęgi duńskiej, kupcy niemieccy zaczęli opanowywać rynki. Po zdobyciu ziem Lutyków i Obotrytów, po opanowaniu Pomorza Szczecińskiego, rozpoczął się podbój orężny i osadniczy krajów bałtyckich. To wszystko cesarz oddawał Niemcom. Dlatego też osadzenie Zakonu w Prusach szło po jego myśli, a następcy jego będą zawsze Zakon wspierali — silniej lub słabiej, zależnie od swej mocy i zainteresowań, ale niemniej zawsze. Polska, oparta dotąd o Odrę jako granicę zachodnią, tworzyła sobie nową granicę z niemczyzną na ziemiach pruskich. Tego nie widział Konrad, a Henryk Brodaty, mimo swej polskości, był ślepy na niebezpieczeństwo niemieckiej kolonizacji.

POCZĄTKI DZIEJÓW ZAKONU. Zgodnie z polityką obu najwyższych potęg społeczności chrześcijańskiej, ale z własnymi celami na oku, podejmował swe pruskie przedsięwzięcie Zakon Krzyżacki. Powstał on jako ostatni z trzech wielkich zakonów rycerskich w latach 1189/1190, w czasie trzeciej krucjaty pod Akkonem, z inicjatywy mieszczan lubeckich i bremeńskich, ale rychło przybrał charakter niemieckich wojsk kolonialnych. Zrazu opierał się o joanitów, potem o templariuszów, wreszcie usamodzielnił się zupełnie w r. 1197/8, wiódł jednak za pierwszych trzech mistrzów żywot suchotniczy, gdyż w chwili objęcia władzy przez czwartego, Hermana v. Salza, nie mógł wystawić więcej niż 10 rycerzy. Przyczyną tego było małe zainteresowanie Niemców Ziemią Świętą. Herman v. Salza rozumiał to dobrze: pochodził z Turyngii, która wysyłała osadników na ziemie słowiańskie Łużyczan, Czechów i Polaków. Dlatego też zwrócił siły Zakonu w kierunku wschodu Europy, w kierunku niemieckich dążeń ekspansywnych. Pierwszą jego zdobyczą było osadzenie Krzyżaków w Siedmiogrodzie węgierskim (1211 r.), gdzie podjęli skuteczną akcję kolonizacyjną. Zakon z Ziemi Świętej przyniósł, prócz znajomości sztuki wojennej, dążenie do wyzwolenia się spod władzy świeckich królów. Tak postępowali joanici i templariusze, którym właśnie z tego powodu zarzucano, że są przyczyną wewnętrznej słabości królestwa jerozolimskiego oraz jego klęsk i upadku. Krzyżacy pilnie uczęszczali do tej złej szkoły i zaczęli to samo robić w Siedmiogrodzie, starając się stworzyć sobie niezależne państwo. Król węgierski Andrzej H, który udał się sam na krucjatę i widział egoistyczną politykę zakonów rycerskich, po powrocie w r. 1222 rychło zorientował się w zamiarach Krzyżaków i, mimo protestów papieża, pod którego opiekę oddali oni swe ziemie, wypędził ich w r. 1225. Tym milszą była dla Hermanna v. Salza propozycja Konrada, który snąć nie wiedział, co w Siedmiogrodzie nastąpiło.

Sam w. mistrz Hermann v. Salza był politykiem miary największej, który umiał do końca życia utrzymać nie tylko osobiste dobre stosunki z cesarzem i papieżem, ale też doprowadzać raz po raz do kompromisu, mimo klątw papieskich spadających na Fryderyka i wiarołomnych poczynań tego ostatniego. Zbudowanie państwa krzyżackiego w Prusach zjednoczenie Krzyżaków i Kawalerów Mieczowych, bałtycka orientacja Zakonu będzie jego dziełem. Takiemu przeciwnikowi nie byle kto mógł sprostać.

CESARZ NADAJE PRUSY ZAKONOWI. Gra nie była trudna dla polityka bez skrupułów, jakim był odziany w płaszcz zakonny Hermann v. Salza. Z propozycją Konrada, którą badacze niemieccy z przesadą nazywają „wołaniem o pomoc“, udał się on do Fryderyka, a ten bez wahań, jako zwierzchnik chrześcijaństwa i cesarz rzymski, któremu rzekomo podlegały „niczyje“ ziemie pogan, nadał Prusy Zakonowi, dając mu prawa książąt Rzeszy (26. II. 1226 r. w Rimini). Plany wspólnego z Zakonem podboju Prus, które snuł Konrad, zostały przekreślone: cesarz uważał się za uprawnionego do rozdawania ziem pogan, odmawiając wolności i praw ludzkich tym, którzy byli w „niewoli Beliala” i „jarzmie grzechu”. Oczywiście, Konrad o tym nie wiedział: być może, iż chciał dać Krzyżakom Ziemię Chełmińską na lat 20, jak to podają późniejsze źródła polskie, albo liczył, że uzyska pomoc wojskową za nadanie kasztelanii. Politycznych konsekwencyj olbrzymiej doniosłości w Polsce nie zauważono.

Na razie miał Konrad czas do namysłu. W r. 1226 przybyła do ziem jego garstka Krzyżaków, którzy dostali wieś Orłowo na Kujawach. Książę zbudował im gródek na lewym brzegu Wisły, nazwany przez nich Vogelsang. Tu siedzieli bezczynnie, patrząc jak pogańscy Prusacy, zbudowawszy trzy liche gródki w Starogrodzie pod Chełmnem, Piegzy i Rogowie, opanowali całą żyzną krainę. Nie przybyli ani krzyżowcy z Niemiec, ani większe siły Zakonu: towarzyszyły one wraz z w. mistrzem Fryderykowi II, który, obłożony klątwą przez papieża, prowadził nieliczną krucjatę do Jerozolimy. Bez walki uzyskał na lat 15 miasto święte ogołocone z murów i przybył doń, by, jak oświadczył duchownym muzułmańskim, „posłuchać śpiewu muezzina”. Ten najdziwniejszy z krzyżowców wnet potem, jako król jerozolimski, wrócił do Włoch, a Hermann v. Salza podjął się przejednania papieża.

Przez ten czas w Polsce nastąpiły zmiany. Na polach wsi Marcinkowo ludzie Świętopełka zamordowali Leszka Białego. Konrad odwrócili swą uwagę od Prus. Wedle starego rodowego prawa należała się za krew brata krwawa pomsta na Świętopełku, który był nieosiągalny. Z drugiej strony należała się Konradowi opieka nad bratankiem pogrobowcem, a wraz z nią stołeczny Kraków (1227 r.). Opieka mogła się ze śmiercią dziecka zmienić w panowanie, ale przed Konradem poczęły piętrzyć się trudności, możni krakowscy nie chcieli jego opieki, matka obawiała się o życie małego Bolka. Najpierw jako opiekun wystąpił Władysław Laskonogi, książę wielkopolski, a po jego zgonie Henryk Brodaty, książę śląski. Zaczęła się wojna domowa, w której Konrad wykazał brak talentów wojskowych i konsekwencji, choć naśladował sposób wojowania Prusaków i budował gródki w Ziemi Krakowskiej, jak oni w Chełmińskiej. Od r. 1227 Konrad nie ma czasu na sprawy pruskie, zaprzątnięty mirażem Krakowa. Dla stolicy i fikcyjnego władztwa nad Polską dzielnicową zaprzepaszczał bliską, możliwą zdobycz.

Trzeba było osłonić granice od Prusów. W końcu r. 1227 powstał zapewne projekt własnego zakonu rycerskiego pod opieką cystersów. Sprawować ją miało opactwo w Szpetalu pod Włocławkiem, założone w r. 1228. Uposażeniem Braci Dobrzyńskich stała się ziemia między Wisłą, Skrwą i Drwęcą ze stolicą w Dobrzyniu (1228 r.). Zakon ten, popierany gorliwie przez Chrystiana, składał się z rycerzy z Meklemburgii, zapewne Niemców. Konrad zastrzegał sobie połowę ziem pruskich zdobytych przez nowy zakon, ale na piśmie tego nie obwarował.

PODSTAWY PRAWNE PRZYSZŁEGO PAŃSTWA KRZYŻACKIEGO. Wieść o nowym zakonie zaniepokoiła Krzyżaków, którzy uzyskali w Bieczu w maju 1228 r. darowiznę Ziemi Chełmińskiej z przyległościami, bez szczegółowego ustalenia warunków. Biskup Chrystian zatrzymał swe dobra, podobnie rycerze polscy. Nadanie obejmowało wsie książęce należące do kasztelanii, wraz z grodem. Dopiero w r. 1230 Zakon Krzyżacki zajął się poważnie Prusami. Uzyskano bullę papieską, zatwierdzającą nadanie Konrada wraz ze wszystkimi zdobyczami w Prusach. Nie znamy dokumentu, który przedłożyli Krzyżacy papieżowi: albo był to zaginiony dziś dokument Konrada, albo dokument cesarski, albo jakieś fałszerstwo. Zachował się nie potwierdzony przez Konrada projekt dokumentu z tego roku, określający dokładnie granice i uprawnienia górnicze, mennicze i celne. Konrad go nie zatwierdził, a może wcale mu go nie przedstawiono. Od tej chwili Zakon wyraźnie zaczął dążyć do opanowania całej Ziemi Chełmińskiej i zagarnięcia posiadłości Chrystiana, dóbr rycerskich i dóbr Świętopełka pomorskiego w jej obrębie. Ale miało to być dziełem przyszłości.

Wśród badaczy toczy się spór, czy Konrad wydał na rzecz Krzyżaków jeszcze jeden dokument w czerwcu 1230 r., t. zw. kruszwicki. Większość badaczy polskich i uczony niemiecki Max Perlbach uważają go za fałszerstwo, ale zdania są rozbieżne co do czasu, kiedy go dokonano. Teodor Tyc uważa, że został on podrobiony za życia Konrada, K. Tymieniecki, St. Zajączkowski, J. Karwasińska przesuwają fałszerstwo na czas około 1257 r., więc po śmierci dobrodzieja Krzyżaków. Ostatnio K. Tymieniecki ustalił datę fałszerstwa na r. 1234. W każdym razie wszystko przemawia za tym, że Zakon, modląc się za duszę Konrada jako dobrodzieja, podrobił jego przywilej. Wypadki fałszerstw nie były rzadkie w średniowieczu, gdy chodziło albo o formalne uznanie nadanych ustnie lub bardzo dawno dóbr lub uprawnień, albo też, gdy chodziło o nowe uprawnienia.

Tu Zakon sfałszował dokument, by zbudować podwaliny państwa wbrew pierwotnej idei zakonów rycerskich, dalekiej od myśli o państwie zakonnym. W sfałszowanym dokumencie odmalowano w czarnych barwach ciężkie położenie Konrada i szeroko wyliczono uprawnienia Zakonu: „z wszelką lenną zwierzchnością i jurysdykcją, zupełnym i prawdziwym władaniem“, wedle pojęć prawa rzymskiego, które właśnie torowało sobie drogę do umysłów średniowiecznych na zachodzie, a w Polsce było jeszcze mało znane. Zrzekał się też Konrad na rzecz Krzyżaków w tym dokumencie wszelkich zdobyczy terytorialnych w Prusach i udziału w łupie.

Od r. 1230 zaczyna się orężny i polityczny podbój Prus. Na północnym wschodzie Polski powstaje państwo niemieckie w chwili, gdy wysiłki podejmowane od czasów Chrobrego właśnie zaczęły wydawać owoce. Nie przymus oręża, nie nacisk okoliczności, a własna wola odpowiedzialnego władcy zadecydowała o tym, że Prusy znalazły się w rękach niemieckich. Było to wynikiem niedoceniania znaczenia ziemi, która, choć nie jest urodzajna ani bogata w skarby podziemne, ale jest niezbędna Polsce do życia i istnienia. Tego wielokrotnie w dziejach nie umiano docenić, ani za Zygmunta Starego, ani za Zygmunta Augusta, Stefana Batorego, Zygmunta III, Jana Kazimierza — bo tyleż było okazyj do przyłączenia Prus. Ostatni Jan III rozumiał znaczenie tego kraju, ale było już za późno. Miało się z czasem stać to, co niemiecki pisarz Carl Lam pens tak wyraził: „Brandenburgia osiągnęła cel, do którego dążyła więcej niż od wieków; jej największa dobrodziejka, Rzeczpospolita, została zmasakrowana“.2 Rozbiór Polski w r. 1772 i dwa następne, które położyły kres istnieniu dawnej Rzeczypospolitej, rozbiór z r. 1815, wydarzenia z lat 1939—45 są skutkiem błędu popełnionego przez Konrada, ponawianego przez następców. Tak się mści dobrowolne zaniedbanie prawa i zarazem obowiązku. Nie ma w dziejach ludzkich wdzięczności i niewdzięczności, jest tylko twarda konieczność dziejowa. Błędy się mszczą, trafne rozwiązania mają dobroczynne skutki. Ale nic nie jest wieczne w rzeczach ludzkich, i dobro i zło ulegają zniszczeniu. Dlatego błędy w dziejach zawsze poprawić można, jednej rzeczy nie da się nigdy naprawić: zatraty istnienia. Coś, co istnieć przestanie, jest wymazane z karty dziejów. Taki los miał spotkać lud Prusów, który, żyjąc w pierwotnej anarchii, nie chciał ponosić żadnych ciężarów dla utrzymania państwa.

PODBÓJ I KOLONIZACJA PRUS

SUKCESY TERYTORIALNE. Już rychło po r. 1226 miał przybyć nad Wisłę do Vogelsang Krzyżak Konrad v. Landsberg drugim Krzyżakiem i garścią służby. Ale dopiero w r. 1230 podbój rozpoczął mistrz krajowy Hermann Balk. Po 10-ciu latach stali Niemcy nad Pregołą, po latach 50-ciu ujarzmili całe Prusy. Przybycie Balka było chwilą przełomu, punktem zwrotnym, tragiczną katastrofą w dziejach tej ziemi.

Balk przeniósł Vogelsang nieco w dół rzeki, tam, gdzie ongiś stała Nieszawa, a dziś jest Podgórz. W roku następnym zdobywcy przeszli Wisłę. Koło Starego Torunia przy wielkim dębie postawili gródek, a na gałęziach drzewa zbudowali strażnicę. W pięć lat później zameczek i osadę, która powstała przy nim, przeniesiono na miejsce dzisiejszego Torunia. Naprzeciw zameczku Krzyżaków stały trzy gródki pruskie — Rogowo, Piegża i Starogród pod Chełmnem. W Piegży siedział Pipin, Prusak zrazu ochrzczony, potem renegat, którego pojmano i ukarano, wydzierając mu trzewia. Już w r. 1232 padły wszystkie trzy gródki i cała Ziemia Chełmińska znalazła się w rękach Zakonu. Tegoż roku powstał krzyżacki gród w Starogrodzie, w r. 1233 założył Zakon miasto Chełmno i wydał dokument, tworząc nowe prawo dla kolonistów. W r. 1234 odbudowali Krzyżacy stary polski Radzyń.

Teraz uderzenie poszło wzdłuż Wisły. Krzyżacy stosowali metody podboju wzorowane na wyprawach krzyżowców w Ziemi Świętej. Z nadejściem krucjaty ruszali w głąb Prus, rozbijali opór stawiali silny zamek i opatrywali go załogą. Krzyżowcy powracali do domu lub szli do Ziemi Chełmińskiej pomnażać szeregi osadników. W grodzie zostawała załoga, złożona z Krzyżaków i zaciężnych. Wtedy zwykle przychodził odwet pruski, ale zamku zdobyć nie mógł. Nadchodziła odsiecz i w polu rozbijała pogan. Następowały rokowania i Prusacy się poddawali. Następną fazą była kolonizacja kraju. Ale Krzyżacy rządzili twardo i brutalnie, a te złe rządy stały na przeszkodzie ekspansji. Nie mogły one zmienić ostatecznego wyniku, wobec ogromnej przewagi oręża i taktyki krzyżackiej nad poganami, ale hamowały postępy kolonizacji, wywołując bunty miejscowe i ogólne powstania.

Już w r. 1233 zbudował Balk w Pomezanii na ostrowie zwanym Marienwerder (Ostrów Najśw. Marii Panny) zamek między ramionami Wisły i Małego Nogatu. Tegoż roku nadeszli liczni krzyżowcy pod wodzą Burharda, margrabiego Brandenburga. Drewniany zameczek został przeniesiony na wysoki i suchy brzeg, tam gdzie dziś stoi Kwidzyn. Jesienią nadeszły posiłki polskie: Konrad mazowiecki z synem Kazimierzem, Henryk Brodaty, Władysław Odonic książę wielkopolski, wreszcie Świętopełk pomorski z bratem Samborem. Świętopełk, znając kraj i ludzi, przyczynił się głównie do zwycięstwa, które odniesiono nad Prusami nad rzeką Dzierzgonią. Podbój Pomezanii trwał do r. 1236, kiedy nadeszła nowa krucjata niemiecka pod wodzą Henryka Wspaniałego, margrabiego Miśni. Polaków tym razem nie było, a Zakon zawarł z Pomezanami umowę, której mocą uznali oni jego zwierzchnictwo. Margrabia zostawił Krzyżakom dwa okręty. Na nich rozpoczęli oni działania na Wiśle, a potem na Zalewie. Płynąc Nogatem, założył Hermann Balk zameczek w Elblągu, pod którym osiedli przybysze z Lubeki i Miśni. Stąd uderzył na Pomezanię i Warmię Berliwinus, następca Balka, odesłanego do Inflant. W r. 1238 Krzyżacy obiegli pruski gródek Balgę, leżący na piaszczystym cyplu na Zalewie, naprzeciw przejścia w Mierzei Wiślanej. Tu ponieśli oni klęskę od zgromadzonych Prusów, ale w r. 1239 zdobyli gród i zdołali go utrzymać. W r. 1240 z pomocą krzyżowców ks. Ottona z Brunświku podbili oni pod Balgą Warmów, Bartów i Natangów oraz zmusili ich do uznania swej władzy. W podbitych ziemiach wznieśli zamki: Kreuzburg w Natangii, Bartoszyce, Reszel i Wiesenburg (zaginiony) w Barcie, na Warmii zaś Broniewo (Braunsberg ku czci św. Brunona) i Licbark.

Od razu rozpoczął Zakon kolonizację kraju, z początku nadając ziemie rycerskim przybyszom. Ale ci się prawie nie utrzymali. Może dzieło ich zniszczyło pierwsze pruskie powstanie, może zaś niechętnie znosili silne rządy Zakonu. To też na przybyszach mieszczańskich i chłopskich nade wszystko będzie Zakon opierał osadnictwo, a rycerskie rody, które w Prusach pozostały, będzie łatwo wyliczyć w szeregu kilku zaledwie nazwisk.

Mapka z pracy H. Łoromiańskiego: Prusy Pogańskie, Wyd. Inst, Bali.

STOSUNEK DO SĄSIADÓW. W roku 1234 papież wziął Zakon w swoją opiekę. Krzyżacy umieli reklamować swe dzieło, a szybki podbój Prus zdobywał im uznanie. Opieka papieska miała służyć przeciw książętom polskim. Ci rychło mogli przejrzeć, czym jest Zakon. Oto Konrad musiał oddać całą Ziemię Chełmińską, wyprowadzając swych rycerzy w r. 1235, w zamian za zwrot Ziemi Dobrzyńskiej. Zakon bowiem wcielił Dobrzyńców w swe szeregi, a dobra ich zagarnął. Konrad dobra odzyskał, ale oddać musiał całość Ziemi Chełmińskiej. W r. 1233 biskup Chrystian dostał się w ręce Prusów; Krzyżacy go nie wykupili, by mieć wolne ręce, a co więcej — uzyskali podział Prus na diecezje poza plecami uwięzionego biskupa (1236 r.). Ale wreszcie odwróciła się karta. W r. 1239 zmarł Hermann v. Salza, orędownik Zakonu u cesarza i papieża. Papież popadł w ostry zatarg z cesarzem Fryderykiem II, Krzyżacy zaś stanęli po stronie cesarza. Papież cofnął tedy poparcie udzielane Zakonowi, aż w r. 1243 w. mistrz Gerhard v. Malberg złożył mu hołd i dostał w lenno papieskie teraz Prusy. Równocześnie Chrystian, wyszedłszy z niewoli, złożył na Zakon skargę u papieża (1239/40). Po czterech latach stanęła wreszcie ugoda za sprawą obrońcy Zakonu, legata Wilhelma z Sabiny, przy czym Chrystian zachować miał tylko jedną z czterech diecezyj, a dwie trzecie Prus oddać Zakonowi. Chrystian do śmierci swej ugody tej nie zatwierdził (1245 r.), a po jego zgonie walczył z Krzyżakami arcybiskup ryski, Albert Suerbeer, przez sześć lat do r. 1251. Wreszcie Konrad mazowiecki rozpoczął spór o pustą Ziemię Lubawską, którą mu Zakon chciał zagarnąć, choć zaczęli w tej puszczy osiadać pierwsi koloniści polscy. Spór trwał długo, bo w r. 1257 oddał Zakon Kazimierzowi ks. kujawskiemu, synowi Konrada, połowę spornego terytorium, ale ten darował je biskupowi chełmińskiemu.

Wreszcie stanął przeciw Krzyżakom wróg najgroźniejszy, który zrozumiał, czym grozi Polsce sąsiedztwo Zakonu. Nie był to Piast, ale potomek pomorskich panów, pierwszy samodzielny władca Pomorza Gdańskiego. Był on politykiem miary nieprzeciętnej i postanowił za wszelką cenę Zakon złamać. Zdolny wódz i organizator, rzucił wszystko, by złamać potęgę Krzyżaków. Ale nikt za nim nie stanął, ani Chrystian, ani Piastowie, którzy chcieli pomścić na nim krew Leszka Białego.

Krzyżacy wmieszali się w spory Świętopełka z jego braćmi, gdyż chcieli zagarnąć posiadłości pomorskie na prawym brzegu Wisły, tam gdzie, trzymając brzegi Nogalu z obu stron, Świętopełk mógł przeciąć główną arterię komunikacyjną Zakonu. Pierwszy walkę rozpoczął książę pomorski w r. 1242, przecinając drogę wiślaną, a wnet potem wybuchło wspierane przezeń powstanie Prusów i nastąpił powrót ich do pogaństwa. Fakt ten był w dużej mierze reakcją na postępowanie Zakonu, który traktował Prusów jak niewolników, nawet po ich nawróceniu: byli bowiem, zdaniem Krzyżaków, w położeniu takim, jak muzułmanie na Wschodzie. W walce po stronie Zakonu stanęli Piastowie — Konrad mazowiecki z synami, głównie z Kazimierzem kujawskim, dalej Bolesław Pobożny wielkopolski, a prócz nich dwaj bracia Świętopełka. Wreszcie papież poparł Zakon, głosząc krucjatę w Prusach i żądając od Świętopełka zgody z Krzyżakami. Sześć lat walczył Świętopełk, trzykrotnie zrywając umowy. Wreszcie stanął pokój w 1248 r., Świętopełk oddał to, co miał na prawym brzegu Wisły, Żuławy podzielono, ruch na Wiśle miał być wolny dla Krzyżaków. Opuszczony przez Piastów i mając przeciw sobie potęgę moralną Kościoła, Świętopełk musiał przegrać w tej walce. Polska, własnymi rękoma oddawszy Prusy Zakonowi, krwią własnych rycerzy zdobywając je dla Niemców, jeszcze przeszkadzała największym swym synom w naprawieniu błędów.

POŁOŻENIE PRUSAKÓW POD PANOWANIEM ZAKONU. Po klęsce Świętopełka Prusacy zaczęli rokować, przy czym legat Jakub z Liege był pośrednikiem. W r. 1249 stanął w Dzierzgoniu (Kiszpork, Christburg) układ, którego mocą Krzyżacy musieli przyznać nowonawróconym to, co dawno przyrzekał im papież: wolność osób i mienia oraz swobodny wybór prawa. Mieli oni zbudować kilkanaście kościołów, wyrzec się pogańskich obyczajów i wierzeń, wobec Krzyżaków zachować lojalność, płacić dziesięciny i pełnić służbę. Podlegać mieli oni papieżowi, o podleganiu Zakonowi układ słowem nie wspominał. Prusacy obrali sobie prawo polskie, a Zakon zastrzegał się, że w razie odpadnięcia od wiary tracą oni wolność. Część Prusów przyjęła te warunki, głównie w Pomezanii, ale w Barcie, w Natangii i Warmii toczyły się walki. W r. 1251/2 przybyło więcej krzyżowców i mimo, że znowu Świętopełk zerwał się do walki, kraj po Pregołę został podbity.

Ugoda dzierzgońska, zapośredniczona przez legata papieskiego, nie została przez Zakon dotrzymana: Zakon uważał Prusaków za podległych sobie, a z orzeczeniem papieskim zgoła się nie liczył i puścił je w niepamięć. Ci z Prusaków, którzy zostali przy wierze chrześcijańskiej, weszli w szeregi drobnego rycerstwa i na pochodnym od polskiego „pruskim prawie“ przetrwali długo, do XVI wieku. Zakon choć w części wyrzec się musiał nieludzkiego traktowania nowonawróconych, którym dotąd nie pozwalał zawierać małżeństw prawnie uznanych. Ale została mu furtka, by odpadających od wiary znów zakuwać w nieznośne, wieczyste poddaństwo. Była to zaiste, zdaniem nowszych badaczy niemieckich, walka wydana starożytnej idei misyjnej Kościoła przez Zakon, dążący do zbudowania własnego państwa.

DALSZE ZDOBYCZE. Z kolei uderzyli Krzyżacy w dwóch kierunkach: na Półwysep Sambijski i na puszczę sasińską oraz golędzką. Pierwszy kierunek przez opanowanie Półwyspu Sambijskiego miał dać połączenie z Inflantami. Sucha, piaszczysta Mierzeja Kurońska jest doskonałą, bezpieczną (bo oblaną z obu stron wodami morza i Zalewu) drogą, gdzie tylko jeden raz przeprawiać się trzeba przez ujście Niemna pod Kłajpedę. Tymczasem droga lądowa prowadzi przez bagnistą deltę tej rzeki, przeciętą licznymi ramionami. W l. 1242— 46 kusili się o Sambię kupcy lubeccy, ale trwałych zdobyczy nie poczynili. Z kolei podjął wyprawy Zakon.

Już w r. 1250 Krzyżacy inflanccy, po zawarciu pokoju z Mendogiem księciem Litwy, który przyjął chrzest, starali się wytargować odeń Żmudź, nie cofając się prawdopodobnie przed fałszerstwem dokumentów, którymi książę Litwy darowywał im te ziemie. Równocześnie dokonali oni podboju południowej Kuronii, a uderzając na Żmudź orężnie, doszli szerokim piaszczystym pasem wybrzeża aż do ujścia Niemna. Nazwawszy rzekę Memel, pod tą samą nazwą zbudowali zamek w Kłajpedzie w latach 1252—54. Próby przeszkodzenia im ze strony Samów i Żmudzinów nie powiodły się. Równocześnie z Prus szły wyprawy zimowe na Sambię w r. 1252/53, które jednak zakończyły się klęską. Wtedy Krzyżacy wykorzystali socjalne zatargi w Sambii i przeciągnęli możnych na swą stronę, dając im przywileje i ziemie okolicznych chłopów na własność. W r. 1255 przybył do Prus zniemczony król czeski Przemysł Ottokar II, który spełniał ślub wyprawy krzyżowej. Sam niewiele wychylił się za Wisłę, ale rycerstwo swe posłał aż na Sambię, gdzie nad Pregołą wzniosło ono nowy zamek, nazwany na jego cześć Królewcem. Tegoż roku Jaćwież, Skalowowie i Nadrowowie wpadli do Sambii, mszcząc się za odstępstwo i poddanie się Zakonowi. Na granicy Sambii wznieśli oni gród Welawę, by stąd Krzyżaków niepokoić. Ale gród ten wpadł odraz u w ręce Zakonu, który opanował też kraik Unsatrapis (Wohnsdorf) w r. 1255/6. W r. 1256 wybuchło powstanie Żmudzi przeciw inflanckim Krzyżakom, którzy zostali pobici, a Sambia chwyciła za broń. Powstańcy nie zdołali jednak zdobyć Kłajpedy, zaczęło się więc pustoszenie półwyspu. Opór ludu, pozbawionego przywódców, zwolna słabnie. Najdłużej opierał się kąt północno-zachodni, ale już w r. 1257/8 Zakon podzielił kraj między siebie i biskupa, licznymi nadaniami w ziemi i poddanych nagradzając wiernych sobie „starych Witingów“, czyli szlachtę sambijską.

Równocześnie orężem i dyplomacją walczył Zakon o południowe i południowo-wschodnie części Prus. Do Ełka mniej więcej ciągnęła się puszcza golędzka, na wschód od rzeki Ełk siedzieli Jaćwingowie, uciążliwi dla wszystkich sąsiadów. W r. 1248 energiczny książę ruski, Daniel Romanowicz, rozpoczął podbój Jaćwieży, do której ziem docierały poprzednio zdobywcze wyprawy i osadnictwo z Mazowsza (aż po Rajgród). Z synów Konrada mazowieckiego jedynie Kazimierz ks. kujawski wykazywał energię i ducha przedsiębiorczego. Głód ziemi gnał go do ciągłych zabiegów i zatargów z sąsiadami, którzy poza kłótliwością nie mogli dojrzeć szerszych planów, wyrastających ponad przeciętność dzielnicowych zwad. To też gdy Kazimierz wystąpił z żądaniem oddania mu puszczy golędzkiej, miał za sobą poparcie tylko Bolesława Wstydliwego, księcia krakowskiego. Nawet biskupi go nie podtrzymali, choć u papieża udało się uzyskać w r. 1255 prawo do kolonizowania tych ziem i wprowadzenia organizacji kościelnej wbrew pretensjom Zakonu. Być może, iż popierali te plany dominikanie polscy, skoro jeden z nich miał zostać biskupem misyjnym w Łukowie. Ale Zakon okazał się silniejszy od ks. Kazimierza: porozumiał się z Danielem Romanowiczem i z Ziemowitem mazowieckim. Krzyżacy dali im po jednej trzeciej ziemi Jaćwieży w zamian za pomoc przeciw każdemu, a więc i przeciw Kazimierzowi. Równocześnie postarali się o rozciągnięcie jurysdykcji biskupów pruskich na ziemie sporne (1254 r.). Kazimierz musiał zrzec się swych praw w zamian za połowę Ziemi Lubawskiej (1255 r.). Nie dał jednak za wygraną i starał się zorganizować krucjatę oraz założyć biskupstwo misyjne w Łukowie. Być może, iż wtedy właśnie podrobiony dokument kruszwicki Konrada Mazowieckiego został przedłożony do potwierdzenia papieżowi w r. 1257. Zrażony trudnościami Kazimierz ustąpił, zrzekł się pretensyj, a połowę Ziemi Lubawskiej darował biskupowi chełmińskiemu, który ją skolonizował polskimi osadnikami. Jeszcze do r. 1263 stawiał Kazimierz trudności Krzyżakom. Ziemowit za swą życzliwość wobec Zakonu dostali jedną szóstą część ziemi Jaćwingów i to wobec grozy drugiego, potężnego powstania Prusów. Krzyżacy układu z r. 1247 nie dotrzymali. Tak skończyła się niepowodzeniem próba opanowania choć części Prus przez synów Konrada.

POWSTANIE PRUSKIE. Krzyżacy niczego się nie nauczyli z pierwszego powstania pruskiego i okrutnie traktowali podbite ludy. Tak wójt Zakonu Volrad Mirabilis kazał wymordować zaproszonych na ucztę możnych pruskich, którzy rzekomo mieli spiskować przeciw niemu. Opieki papieskiej Prusacy, niestety, nie doznawali, a ciężary były dla nich nieznośne. Na wieść tedy o klęsce Zakonu w walce ze Żmudzinami nad rzeką Durbą w r. 1260 wybuchło powstanie, kierowane tym razem przez możnych, z których niejeden odebrał wykształcenie w szkołach w Niemczech (jak Henryk Monte z rodu Monteminów). Powstanie zmiotło kolonistów niemieckich, oczyściło Sambię, rozbiło karne ekspedycje Zakonu. Zamki zostały otoczone, systematycznie zdobywano Królewiec, Balgę, Kreuzburg, Bartoszyce, Licbark, Broniewo, Reszel, Waistotepil (dziś zaginiony), z których ostały się tylko dwa pierwsze. Nawet o Elbląg kusili się powstańcy. Wspierali ich Jaćwingowie pod wodzą czarownika Skomanda, (po którym została nazwa jeziora Skomand koło Rajgrodu). Natomiast Pomezania i, oczywiście, Ziemia Chełmińska zostały poza powstaniem i były przedmiotem wypraw Jaćwieży, która sięgała aż pod Chełmno. Krzyżakom udało się jedynie odzyskać Sambię w r. 1263, dzięki waśniom społecznym. Z Niemiec, objętych anarchią bezkrólewia i trwogą przed Tatarami, nie nadchodziły posiłki, od dawna nie dawał ich spustoszony Śląsk, a z książętami Kujaw i Pomorza Zakon toczył spory, z ostatnimi — synami Świętopełka — nawet krótką wojnę (1266—68).

Z biegiem lat uporczywie walczącym Krzyżakom zaczęła nadchodzić pomoc z Niemiec: w r. 1265 dwóch Albrechtów — ks. brunświcki i landgraf Turyngii, w r. 1266 Otto III, margrabia brandenburski, który założył zamek Brandenburg w Natangii, w r. 1272 Teodoryk II margrabia Miśni, w r. 1267—8 Przemysł Ottokar II, który też oręża, jak za pierwszym razem, z poganami nie skrzyżował, a tylko wojska posłał. Wyprawy te wyczerpały siły powstańców, tym więcej, że wodzowie ich, jak Henryk Monte i Dziwisz, polegli w walkach. W r. 1273 pokonane były Sambia, Barta, Natangia i Warmia, walczyła jeszcze Pogezania, która uległa w tymże roku. Najazdy Jaćwieży w r. 1273 sięgnęły Bartoszyc i Ziemi Chełmińskiej.

Krzyżackie panowanie ponownie zamieniło w poddanych tych wszystkich, którzy odpadli od wiary chrześcijańskiej i brali udział w powstaniu. Jedynie ci, którzy uzyskali indywidualnie przebaczenie albo zachowali wierność, utrzymali się jako drobni rycerze i służebni. Reszta, osadzona na małorolnych gospodarstwach w gęsto zabudowanych wioskach, pracowała na folwarkach Zakonu. Nie wolno jej było chodzić do „niemieckich“ kościołów, które wznoszono dla kolonistów: dla Prusaków miały starczyć nieliczne drewniane kościółki. Nie wolno im było wstępować do służby w miastach czy też w karczmach. Na Warmii zakazano nawet chłopom niemieckim zwracać się po prusku do Prusaków, może zresztą dlatego, że się ci Niemcy zbyt łatwo uczyli po prusku.

Arystokracja sambijska przetrwała powstanie i zwolna niemcząc się — niektóre rodziny wprowadziła do szeregów szlachty pruskiej. Tak ujarzmiony lud pruski zatracił wewnętrzną jedność, zatruty waśnią, szczepioną przez zdobywcę.

KONIEC OPORU PRUSKIEGO. Teraz już łatwo poszedł Krzyżakom podbój dwóch małych szczepów siedzących nad Niemnem — Skalowów i Nadrowów; pozbawieni poparcia Litwy, oddawali oni jeden gród po drugim i przechodzili w poddaństwo, w którym ich resztki miały przetrwać do XVI wieku. Jedynie Jaćwież dawała im pomoc (1274—1277 r.). Ale Jaćwież wyczerpała swe siły w łupieżczych wyprawach na wszystkich sąsiadów i w odpieraniu ich odwetowych najazdów. Wyprawy ruskie z posiłkami polskimi w latach 1248—49, 1253, 1254—5, wyprawa Bolesława Wstydliwego w 1264 r. osłabiły ją tak, że nie szukała zwady z Rusią, a rzadko z Polską. W latach 1277—8 Krzyżacy uderzyli na okolice położone na wschód od jezior Mamry i Śniardwy, ojczyznę Jaćwieży. Prócz wielkich wypraw uderzały wciąż na pobratymców gromady zbójów pruskich w służbie Zakonu. Jeszcze w r. 1280 Jaćwież szukała odwetu, ale wnet zwątpiła w swe siły. Mogła poddać się Polakom, Rusinom lub Niemcom, mogła szukać schronienia na Litwie. Ale Skomand po krótkim pobycie na Litwie opuścił pobratymców i poddał się Krzyżakom. Ci dali mu dobra w Dolnych Prusach, gdzie potomkowie jego przetrwali do XV wieku. Inni wodzowie, jak Kantegerde, poddali się też Krzyżakom. Wódz Komat raz jeszcze próbował wyprawy na Polskę, ale został pokonany przez Leszka Czarnego w r. 1282. Jaćwież poddała się Krzyżakom, ponoć tylko część osiadła pod Słonimem, gdzie zostały po nich ślady w języku. Inni mieli zbiec do Moskwy, dając rzekomo początek różnym rodom bojarskim. Ale masa poddała się, Krzyżacy zaś kazali jej opuścić odwieczne siedziby. Spłonęły zabudowania, las porósł uprawne pola. Ziemie Jaćwieży oddał najeźdźca na pastwę puszczy.

Ludzi osiedlono koło Dzierzgonia i Pasłęka (Pruski Holąd), innych koło Iławki, resztę wreszcie na północno-zachodnim cyplu Sambii, który otrzymał nazwę Sudawskiego Kąta. Tu przetrwała Jaćwież z mową swą i obyczajem do XVI wieku, kiedy humaniści, szukając śladów pogaństwa, ze zdumieniem oglądali kobiety noszące skórzane spodnie i krótkie kaftany.

Nadrowia opustoszała zupełnie, szczątki Skalowów żyły w podzamczach Ragnety i Tylży, strzegąc granicy od pobratymczych Żmudzinów. Ziemie tych ludów ogarnęła puszcza, utrzymywana przez Krzyżaków jako przeszkoda. Dopiero w końcu XV i w XVI w. zaczęli tu osiadać przybysze z Litwy. Osadnictwo pruskie sięgało po Wystruć. W puszczy tej, ciągnącej się od Lubawy po Tylżę i Kłajpedę, nie było jasno pociągniętych granic. Na południu opierała się ona o Narew i Biebrzę, na wschodzie o Niemen, na północy przekraczała granice Pojezierza i sięgała po Wystruć. Granice od strony Mazowsza przeciągnięto dopiero w r. 1343, od strony Litwy — w 1422 r. W r. 1283 zakończono podbój Prus. Jeszcze w 1286 r. chcieli Prusowie obwołać księciem Wisława, władcę Rugii, ale Zakon spisek wykrył i uczestników wytracił. W r. 1295 szykowało się na Sambii powstanie ludu, który nie mając przywódcy, szukał go wśród szlachty. Ale wybrany wódz zdradził spiskowców. Odtąd panował spokój martwoty wśród Prusów i żadne echa zwycięstw pobratymczych Litwinów nie zdołały ich obudzić. Daremnie Olgierd żądał granic po Pregołę: w Prusach nikt się nie ruszył. Dziwną zawziętość rozpaczy zaszczepiła klęska w duszach pokonanych. Twardość uporu w walce przenieśli teraz na twardość uporu wytrwania w niewoli. Jest w tym uwielbieniu jarzma coś, co miało przetrwać wieki, co skuło dusze tego ludu silniej od pęt ciała. Zła rozpacz i uwielbienie dla panowania stały się chlebem powszednim Prusaka.

PRZYCZYNY ZWYCIĘSTWA KRZYŻACKIEGO. Dlaczego Krzyżacy zwyciężali? Mieli za sobą parcie Niemiec ku wschodowi, które dostarczało im najlepszych wojowników i kolonistów. Mieli obok siebie Polskę skłóconą, a życzliwie otwierającą swe drogi dla karawan krzyżowców i osadników. Mieli Bałtyk zdobyty przez kupców niemieckich, którzy widzieli korzyści we współdziałaniu z Zakonem. Mieli wreszcie poparcie papiestwa, które w Krzyżakach widziało forpocztę misjonarzy. Wreszcie górowali nad Prusami sztuką wojenną, choć wojska ich były znikomo nieliczne. Reprezentowali najwyższy rozkwit tej sztuki, wykształcony w walkach z Arabami, w budowie i obronie grodów, w rozgrywaniu kampanii z masami krzyżowców, w oparciu o panowanie nad drogami wodnymi i portami. Setkom Krzyżaków mogli Prusowie przeciwstawić razem do 30.000 zbrojnych, ale skłóconych, źle uzbrojonych, bez organizacji i dowództwa, którzy nigdy w tej liczbie razem nie wystąpili. Przeciwstawili lud wdrożony do posłuszeństwa szlachcie, który bez niej nie umiał wyłonić dowódców. Lud, który w części przez swych możnych został zdradzony, a z sąsiadami nie umiał się przyjaźnić. Dlatego uległ. A resztki jego nie ujarzmione przez Krzyżaków poszły kolonizować ziemie polskie, głównie Mazowsze. Tak powstał potężny bastion niemczyzny nad wodami Bałtyku, osłonięty puszczami i wodami, dostępny od niemieckiego już morza i od Wisły, po którą łapczywie wyciągali ręce zbrojni mnisi. Dlatego następnym po podboju Prus aktem dramatu miało być przecięcie żywotnej arterii Polski — Wisły oraz bezwzględne wykorzystanie skutków lekkomyślności i niedojrzałości politycznej księcia mazowieckiego. A potem miał przyjść podbój Litwy, którą w lenno, jak rzecz niczyją, miał oddać Krzyżakom cesarz Ludwik bawarski w r. 1321.