9,99 zł
Cały Paryż obiega sensacyjna wiadomość, że znany w świecie mody włoski milioner Rigo Marchesi ma z aktorką Nicole Duvalle nieślubne dziecko, którego nie uznaje. Ten fakt psuje mu opinię, a co za tym idzie – zagraża interesom. Rigo jest pewien, że dziecko nie jest jego, ale musi jak najszybciej ratować swój wizerunek. Na potrzeby mediów wymyśla romantyczną historię, która ma się zakończyć ślubem…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 144
Tłumaczenie:
Ewidentnie ktoś ją śledził.
Nicole mocniej ścisnęła rączkę spacerówki i przyspieszyła. Ten sam czarny jeep zdążył już przejechać trzy razy obok niej, gdy odbywała poranny spacer po wsi. W środku siedziało dwóch mężczyzn, a ich czarne okulary przeciwsłoneczne nie pozwalały ukryć tego, że ich uwaga była w pełni skupiona na niej.
Brukowana uliczka, która prowadziła do jej gospodarstwa, wciąż była śliska po kwietniowej mżawce. Jej baleriny omsknęły się na kamieniu, a oddech stał się świszczący z wysiłku. Radosny pisk zabrzmiał z głębi kokonu różowych kocyków, gdy wózek podskoczył i zakołysał się. Nicole zmusiła się, by uśmiechnąć się do córki, próbując odzyskać spokój. Były prawie w domu. Zamknie drzwi i wszystko będzie w porządku.
Gdy minęła ostatni zakręt prowadzący do La Petite, zatrzymała się. Brama była zastawiona przez samochody zaparkowane wzdłuż całego pasa jezdni. Dziesiątki osób z aparatami zawieszonymi na szyi stały w gotowości.
Znaleźli ją.
Nicole zdjęła kurtkę i przewiesiła ją przez budkę wózka. Paparazzi podeszli szybko, otaczając ją i błyskając fleszami. Trzymała głowę opuszczoną i starała się posuwać naprzód.
Jakiś mężczyzna podszedł jeszcze bliżej, blokując jej drogę.
– No, panno Duvalle, zrobię tylko jedno szybkie zdjęcie małej.
Nicole mocno przygryzła dolną wargę. Nagły dźwięk klaksonu samochodowego był właśnie tym, czego potrzebowała. Czarny jeep pojawił się na drodze za nią. Zaczął torować sobie drogę przez tłum, zmuszając fotografów do rozproszenia się. Korzystając z zamieszania, przecisnęła się przez tłum.
Wydawało się, że upłynęła cała wieczność, zanim przeszła przez bramę swojej własnej posiadłości. Nie mogli tu wejść, nie łamiąc prawa, ale nie była tak naiwna, by myśleć, że znalazła się poza ich zasięgiem. Nigdy już nie zazna tu prywatności. Ta myśl wyrwała zdławiony szloch z jej gardła.
Drżącymi rękoma wyszukała kluczyki w torebce, a gdy w końcu znalazła się w domu, zasunęła zasuwę i wzięła Annę w ramiona. Jej niebieskie, roziskrzone oczy uśmiechnęły się do niej – tak spokojne i nieświadome sytuacji, w której się znalazły.
Musi się dowiedzieć, o co chodzi. Natychmiast. Łagodnie ułożyła córkę na miękkiej macie wśród zabawek, po czym szybko wzięła się do dzieła. Nie było łatwo odpalić stary komputer, który należał do gospodarstwa. Jedną z pierwszych jej decyzji po przeprowadzeniu się z Londynu na francuską prowincję było wyrzucenie smartfona i odcięcie się od wiadomości z show-biznesu. Mimo to dbała, by mieć naładowany telefon w razie awaryjnych sytuacji – taki, by móc odbierać i wykonywać połączenia. Nie potrzebowała niczego więcej.
Wydawało się, że upłynęły godziny, zanim w końcu mogła wpisać kilka kluczowych słów w wyszukiwarkę. Natychmiast tego pożałowała.
„Odkryto dziecko kochanki Marchesiego!”.
Przejrzała kilka linijek anonimowego wywiadu i ze wstrętem odwróciła się od ekranu. Czy jej życie zawsze będzie rozrywką dla mas? To nie powinno jej się tu przytrafić. Maleńka wioska Annique była jej schronieniem już od ponad roku. Inaczej niż w Londynie, gdzie jej nazwisko kojarzyło się ze skandalem, mogła tu w spokoju wychowywać córkę. A teraz tę cichą wieś obejmie zawierucha jej dawnego życia.
Każdy pens ze sprzedaży swojego londyńskiego domu przeznaczyła na ten nowy początek. Ponowna przeprowadzka doprowadziłaby ją do bankructwa. A jeśli ucieknie, na pewno pójdą za nią. Nie miała dość mocy, by chronić swoje dziecko przed mediami.
Spośród znanych jej osób tylko jedna miała taką moc. Ale Rigo Marchesi nie zajmował się głupimi plotkami. Nawet nie pomyślałby o tym, by jej pomóc. Była zaskoczona, że media w ogóle ośmieliły się wejść mu w drogę, ale on ma cały zespół ludzi od PR, którzy się tym zajmą. A Nicole znów będzie musiała radzić sobie sama.
Odsunęła zasłony, by spojrzeć na tłum tłoczący się teraz bardziej w dole ulicy, dokąd zepchnęli go funkcjonariusze z dwóch policyjnych wozów, które nadjechały chwilę wcześniej.
Drugi czarny jeep dołączył do pierwszego, kilku mężczyzn w czarnych garniturach wyszło z niego i rozproszyło się po okolicy.
Wysoki, elegancko ubrany mężczyzna, który wysiadł jako ostatni, podszedł do jej drzwi.
Odgarniając włosy za uszy i odchrząkując, uchyliła je, zostawiła jednak na miejscu łańcuch. Mężczyzna wyglądał dziwnie znajomo.
– Panna Duvalle? – Mówił w jej ojczystym angielskim, choć z silnym włoskim akcentem. – Nazywam się Alberto Santi. Pracuję dla signora Marchesiego.
Przypomnienie napełniło ją upokorzeniem. To był mężczyzna wykonujący wszystkie zdania, do których Rigo sam się nie zniżał. Biła od niego ta sama dezaprobata, co w noc, gdy wyprowadzał ją przez zatłoczoną salę, z dala od szyderczego śmiechu swojego pracodawcy.
– Jestem tutaj, by pani pomóc – powiedział spokojnie.
– Masz tupet, że się tu zjawiasz. – Pokręciła głową, chcąc zamknąć uchylone drzwi, ale okazało się, że blokował je wypolerowany skórzany but.
– Mam rozkaz otoczyć panią opieką z ramienia Marchesi Group.
– Nie przyjmuję rozkazów od Riga Marchesiego.
– Być może źle to ująłem. – Zmusił swoje cienkie wargi do uśmiechu. – Przysłano mnie, bym zaoferował pomoc. Czy mogę wejść, żeby pomówić w cztery oczy?
Nicole zastanowiła się przez chwilę. Nie miała zbyt wielu opcji. Może przynajmniej mógłby zorganizować im jakąś ochronę. Cofnęła się, zdjęła łańcuch i dała mu znak, by wszedł do środka.
– Panno Duvalle, jak pani widzi, moi ludzie już kontrolują teren. – Wskazał na mężczyzn stojących na straży na jej podjeździe. – Wolelibyśmy, żeby już nie kontaktowała się pani z mediami, zanim nie uda nam się poufnie rozwiązać tej sprawy.
– To trochę trudne, zważywszy, że obozują na moim progu.
– Właśnie dlatego tu jestem. W Paryżu zaaranżowano spotkanie, by wyprostować tę… sytuację. Jeśli zdecyduje się pani współpracować, zaoferujemy pani wszelką pomoc.
Nazwał to „sytuacją”, jakby chodziło o jakiś drobiazg. Małe odchylenie w starannym rozkładzie pracy imperium mody Marchesiego. Ci ludzie w ogóle nie uznawali faktu, że całe jej życie wywróciło się do góry nogami po raz drugi w ciągu niecałych dwóch lat.
– Nie mam kontroli nad „tą sytuacją”, co chyba widać. Wątpię więc, bym mogła komukolwiek pomóc w jej rozwiązaniu. Chcę tylko trzymać córkę z dala od tego bałaganu.
– Media nie ustąpią – powiedział poważnie. – Na pewno spodziewała się pani uwagi.
– Dlaczego, do licha, miałabym się jej spodziewać?
Mężczyzna wzruszył ramionami i odwrócił wzrok; było oczywiste, co miał na myśli. Nicole poczuła, jak zalewa ją zimny wstyd. Najwidoczniej Rigo uważał, że specjalnie wystawiła swoje dziecko na pastwę tabloidów. W końcu była córką Goldie Duvalle, czyż nie?
Otrząsając się z przykrości i gniewu, zmusiła się do odpowiedzi:
– Tak dla jasności: czy jeśli nie zgodzę się z panem iść, policja zostanie tutaj, by chronić moją prywatność?
– Obawiam się, że nie.
Czyli to było ultimatum: wsiadaj do samochodu i zawrzyj pakt z diabłem albo zostań więźniem we własnym domu, podczas gdy te sępy będą krążyć wokół.
Ze skupioną na sobie uwagą mediów Nicole i Anna nigdy nie będą już mogły żyć normalnie. Dotąd dziennikarze nie zrobili jej wyraźnego zdjęcia z córką, ale może im się to udać. A przy skandalu, którym owiane jest jej pochodzenie, zła sława otoczy także Annę.
Nicole wiedziała, jak to jest. Sama to przeżyła.
Pokręciła głową i jeszcze raz podeszła do okna. Myśl o tych ludziach na zewnątrz przepychających się, by zrobić jej córce zdjęcie, by sprzedać je za najwyższą cenę… To wyzwoliło w niej coś bardzo pierwotnego.
Nie chciała pomocy Riga, ale nie była tak uparta, by nie przyznać, że rozpaczliwie jej potrzebowała. Na pewno będzie chciał wymazać cały ten epizod tak szybko, jak to możliwe. Chyba zajął dostatecznie jasne stanowisko w kwestii swojego ojcostwa?
Pojedzie do Paryża. Poświęci swoją dumę i poprosi go o pomoc. Całą tę historię się wyciszy i wszystko wróci do normalności.
Europejska siedziba Marchesi Group mieściła się w gigantycznym wieżowcu z chromu i szkła w centrum Paryża. Był to stosunkowo nowy budynek, a jego zakup stanowił jedną z pierwszych zmian, jakie Rigo Marchesi wprowadził w rodzinnej kultowej marce odzieżowej, gdy obejmował posadę prezesa pięć lat temu.
Oburzano się, gdy przenosił siedzibę ze stanowiącego wizytówkę firmy budynku w Mediolanie do Paryża, ale Rigo miał wizję co do przyszłości firmy i ta wizja wymagała zmian.
Trzymanie palca na pulsie współczesnego świata biznesu uczyniło z niego znakomitego przywódcę i twardego negocjatora. Jego niekonwencjonalne wybory już przynosiły szybko rosnące zyski.
Znakomici przywódcy nigdy nie dają się zaskoczyć. Rigo łypnął okiem na ekran komputera, mieszając organiczny słodzik w swoim podwójnym espresso. Ani nie dają się pokonać skandalowi, który najwidoczniej od kilku godzin rozgrzewał internet. Przede wszystkim zaś nie zostają publicznie oczernieni przez światowe media na kilka tygodni przed realizacją największego kontraktu w historii ich firmy.
Jednym łykiem wypijając gorącą kawę, Rigo wstał i podszedł do okna. Nicole Duvalle była aberracją. Chwilą szaleństwa, która w jakiś sposób zaćmiła jego zwykle zupełnie jasny osąd. Rigo nie dążył bezmyślnie do zaspokojenia. Zawsze upewniał się, że kobiety, z którymi szedł do łóżka, robiły karierę, tak samo jak on. W swoich romansach był wybiórczy i nie miał czasu dla kochanek, które przyciągał po prostu jego dochód.
A jednak, gdy przyszło do Nicole, jego rozsądek zawiódł. Dał się ponieść ślepemu pożądaniu i nie myślał o konsekwencjach. Cóż, konsekwencje pojawiły się tu i teraz, a panna Duvalle nie miała pojęcia, jaką burzę naprawdę rozpętała.
Rigo odwrócił się, gdy szklane drzwi do jego gabinetu otworzyły się i wszedł Alberto.
– Przypuszczam, że wszystko potoczyło się zgodnie z planem? – Rigo uniósł pytająco brew.
– Wyszła po mniej niż pięciu minutach. Zaproponowali jej układ, a ona odmówiła bez zastanowienia.
Rigo milczał przez chwilę, opierając się plecami o biurko. Skłamałby, mówiąc, że nie spodziewał się takiego wyniku. Jeśli Nicole była równie łasa na pieniądze jak jej matka, raczej nie zgodziłaby się na pierwszą propozycję spłaty. Zaproponował pieniądze tylko dlatego, by szybko to załatwić – poza salą sądową.
Transakcja, którą właśnie negocjował z francuską ikoną biżuterii, Fournierem, była nagląca. Rodzinna spółka początkowo niechętnie myślała o połączeniu się z tak wielką korporacją i całe miesiące zajęło mu dotarcie do tego punktu. Rigo zacisnął zęby z frustracją. W jaki sposób jeden wywiad mógł wywołać taki zamęt?
Już powiadomiono go o wycofywaniu się akcjonariuszy i szemraniu członków zarządu. A skoro jego właśni akcjonariusze stali się nerwowi, to na pewno Fournier także. I nie winił ich za to. Ich rynek zbytu w osiemdziesięciu procentach składał się z kobiet. Nowy prezes, który najwyraźniej porzucił ciężarną kochankę na ulicy, nie był dobrym partnerem biznesowym.
Nawet jeśli wszystko to było jawnym kłamstwem opowiedzianym przez łowczynię majątków.
– Gdzie ona teraz jest? – zapytał Rigo.
Alberto przez chwilę zdawał się zakłopotany.
– Dziecko potrzebowało snu, więc umieściliśmy ją w jednym z firmowych mieszkań na Avenue Montaigne.
– Ona odrzuca naszą ofertę, a ty od razu umieszczasz ją w luksusach? – Uniósł brew. – Alberto, ależ z ciebie mięczak.
– Na razie nie mogliśmy ryzykować, że prasa zwietrzy, gdzie ona się podziewa – odparł pośpiesznie Alberto.
– Daj spokój. Sam muszę to naprawić – warknął Rigo, chwytając marynarkę.
Ignorując nieprzyjemne pieczenie w brzuchu, Nicole zgarnęła resztę swojego do połowy zjedzonego posiłku do kosza i nalała sobie małą lampkę białego wina. Musiała się zrelaksować, by móc wymyślić jakiś plan. Taki, w którym nie zaszywałaby się na szczycie modnego apartamentowca niczym bezbronna księżniczka.
Podeszła do okna, spoglądając na błyszczące w mroku światła Paryża. Jej stare życie było wypełnione takimi nocami – piciem wina i spoglądaniem na światła niezliczonych pięknych miast. Ale w żadnym mieście nie czuła się jak w domu – próbowała go stworzyć w L’Annique dla Anny.
Opadła na kanapę z zamszu i zamknęła oczy. Ponad godzinę zajęło jej uśpienie małej, bo jej codzienna rutyna została zakłócona. Musiała się pozbierać. W końcu dzieci wyczuwają niepokój matki, prawda?
Alberto zapewnił ją, że mają tu zagwarantowaną prywatność, zanim nie dojdą do porozumienia. I to było wszystko, czego Nicole teraz potrzebowała – dopóki nie zorientowała się, jakie proponowali jej warunki.
Spodziewała się, że będą oczekiwali zachowania tajemnicy, ale nie że będą chcieli ją spłacić w zamian za kłamstwo z jej strony. Potrzebowała pomocy, ale zaoferowana jej transakcja miała dla niej zbyt wysoką cenę.
Zanim rozpętał się skandal, przez ostatnie tygodnie ledwie myślała o Rigu. Był to nie lada wyczyn, biorąc pod uwagę to, że co dnia patrzyła w kobaltowoniebieskie oczy swojej córki. Minął ponad rok, odkąd spoglądała w identyczne oczy mężczyzny, z którym spędziła jedną noc.
Może miała odrobinę nadziei, że przyjdzie tu dzisiaj. Jednak nie była pewna, czy gdyby przyszedł, byłaby w stanie pozostać tak spokojna.
Rozległo się pukanie do drzwi. Nicole wstała powoli. Alberto powiedział, że nikt nie będzie wiedział, gdzie ona jest – z wyjątkiem jego… i jego szefa.
– Kto tam? – Stanęła przed zamkniętymi drzwiami, czując mocne bicie serca.
– Wiesz kto, Nicole.
Poczuła, jak jego głos – głęboki baryton – przenika ją aż do szpiku. Zwalczyła nagłą chęć, by podkulić ogon i uciec.
Otworzyła drzwi i oto był on: sześć stóp i dwa cale czystego włoskiego macho.
– Czy mogę wejść? – spytał, a jego twardy ton kłócił się z pozorną uprzejmością.
Nicole cofnęła się, otworzyła drzwi na oścież i gestem wskazała, by wszedł.
Była świadoma, że kobaltowo-niebieskie spojrzenie omiotło ją, gdy wkroczył do mieszkania. Bez wątpienia taksował ją. Sprawdzał, jak bardzo się zmieniła, odkąd widzieli się po raz ostatni. Zdawała sobie sprawę, że była jakieś dziesięć funtów cięższa i że miała na dżinsach plamy od kolacji Anny.
Rigo oparł się swobodnie o bar w aneksie kuchennym. Skrzyżował ramiona i wpatrywał się w nią wyczekująco.
– Nie masz mi nic do powiedzenia, Nicole? – zapytał wreszcie.
– Powiedziałabym, że to miło cię znów widzieć, ale oboje wiemy, że to byłoby kłamstwo. Przypuszczam, że powinnam być zachwycona, że w ogóle pofatygowałeś się, by tu przyjść i porozmawiać ze mną osobiście.
– Uwierz mi, są tysiące rzeczy, które wolałbym teraz robić zamiast tego.
– Przynajmniej stawiamy sprawę uczciwie. – Wzruszyła ramionami, wmawiając sama sobie, że jej to nie dotknęło. Byli sobie praktycznie obcy. Mógł być biologicznym ojcem jej córki, ale spędzili razem tylko jedną noc.
– Och, w ogóle nie powiedziałbym, że stawiamy ją uczciwie, Nicole – wycedził. – Jeśli czyhasz na więcej pieniędzy, to obawiam się, że tracisz swój czas. Masz szczęście, że składam ci tę propozycję, zamiast ciągnąć przed sąd o zniesławienie.
– Nie chcę od ciebie ani grosza. – Nicole skrzyżowała defensywnie ramiona. – Chcę tylko odzyskać swoją prywatność.
Rigo zaśmiał się ostro.
– Ach, to taka twoja małą gierka, co? Oboje wiemy, że wyzbyłaś się wszelkiej prywatności w chwili, gdy zmieszałaś moje imię z błotem.
– Nie miałam z tym nic wspólnego. – Twardo spojrzała mu w oczy.
– To nie jest gra, Nicole. – Jego głos nabrał groźnego tonu. – Dałem ci to jasno do zrozumienia, kiedy widzieliśmy się po raz ostatni. Nie jestem mężczyzną, z którym można by zadzierać.
– Byłabym bardzo szczęśliwa, gdybym już nigdy nie musiała na ciebie spoglądać. Twoje ego jest tak wielkie, że to niesamowite, że jesteś w stanie podnieść się rano z łóżka. – Zmrużyła oczy, a jej złość wreszcie znalazła ujście.
– No, no, robi się ciekawie. Dotąd miałem do czynienia z Nicole niewinną kusicielką, potem z Nicole dzieweczką w niebezpieczeństwie… Ale myślę, że moja ulubiona jest ta namiętnie wściekła wersja.
Nicole zaniemówiła. To, w jaki sposób na nią patrzył, z oczyma wypełnionymi taką pogardą… Jak mogła w ogóle myśleć, że tamtej nocy ten mężczyzna czuł coś choć trochę podobnego do tego, co czuła ona. Był jej teraz kompletnie obcy. Jakakolwiek myśl o romantycznym charakterze ich relacji była poetyckim nonsensem. Dawno, dawno temu sądziła, że coś ich łączy. Była naiwna.
– Rigo, grozisz, że mnie pozwiesz z powodu plotki, nad którą nie mam żadnej kontroli.
– Więc dlaczego nie próbowałaś jej zaprzeczać? – skontrował.
– Możesz ode mnie uzyskać jedynie milczenie. Nie użeram się już z prasą.
– Złożysz publiczne oświadczenie, że to dziecko nie jest moje.
Że też po tak długim czasie jego słowa wciąż ją raniły. W końcu już wcześniej wypierał się ojcostwa. Niemniej jakaś jej część wciąż miała nadzieję, że to się zmieni.
Nawet gdy leżała w szpitalu, bojąc się wziąć na ręce malutką, przedwcześnie urodzoną córkę, miała nadzieję, że jego świat wywrócił się tak dogłębnie jak jej. I że instynkt podpowiada mu, że został ojcem.
Oburzenie zwyciężyło nad smutkiem:
– Mówiłam ci, że jestem w ciąży z twoim dzieckiem. Nie zdecydowałeś się w tym uczestniczyć, w porządku. Ale ja nie będę publicznie kłamać i łamać zasad, którymi kieruję się jako matka, tylko po to, by chronić twoje cholerne dobre imię.
Pokręcił głową z niedowierzaniem.
– Czy naprawdę sądzisz, że pozwoliłbym ci uciec tak, jak to zrobiłaś, gdybym nie był zupełnie pewien, że nie jestem ojcem twojego dziecka?
Nicole podeszła do kuchennego blatu i zaczęła gmerać w torebce. Wreszcie trafiła na to, czego szukała, i obróciła się, by jeszcze raz spotkać spojrzeniem jego zimny wzrok.
– Mówię ci, że się mylisz, Rigo. – Wyciągnęła w jego stronę zdjęcie. – Anna jest twoją córką, a oto dowód.
Tytuł oryginału: The Secret to Marrying Marchesi
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2016
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
Korekta: Hanna Lachowska
© 2016 by Amanda Cinelli
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2017
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wydanie niniejsze zostało opublikowane w porozumieniu z Harlequin Books S.A.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.
Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25
www.harlequin.pl
ISBN 978-83-276-3396-5
Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.