10,99 zł
Xander Mytikas chce być pierwszym z trzech braci, który się ożeni, bo wówczas zgodnie z testamentem ojca odziedziczy cały majątek. Jednak kobieta, z którą zawarł układ, tuż przed rozpoczęciem ceremonii ucieka z jego przyrodnim bratem. Xander dowiaduje się, że w zorganizowaniu tej ucieczki pomogła jego asystentka Pandora Quinn. Odnajduje ją i żąda, żeby w tej sytuacji to ona wyszła za niego za mąż…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 151
Amanda Cinelli
Ślub last minute
Tłumaczenie:
Dorota Viwegier-Jóźwiak
Tytuł oryginału: The Billionaire’s Last-Minute Marriage
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2022
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
© 2022 by Amanda Cinelli
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2023
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A
www.harpercollins.pl
ISBN: 978-83-276-9326-6
Opracowanie ebooka Katarzyna Rek
Xander Mytikas, odziany w elegancki czarny garnitur, znieruchomiał na schodach sądu na Manhattanie. Tłum złożony z dystyngowanych gości, przypadkowych przechodniów i nadgorliwych paparazzich wydawał się go atakować. Otaczające go twarze wyrażały na przemian to współczucie, to znowuż niezdrową ekscytację, spowodowaną mianowicie tym, że prezes globalnej korporacji finansowej zachowujący zwykle kamienną twarz został przed chwileczką rzucony przez swoją narzeczoną na oczach wszystkich.
– Nigdy nie widziałem szybciej uciekającej panny młodej. – Komentarz i towarzyszący mu wybuch śmiechu doszły do uszu Xandera.
– Pewnie będzie całą noc płakał w poduszkę wypchaną pieniędzmi – dodał inny głos ziejący jadem.
Biorąc pod uwagę paskudne oskarżenia, jakie pojawiły się po śmierci jego despotycznego ojca dwa tygodnie wcześniej, Xander, sprawujący aktualnie funkcję dyrektora zarządzającego w jego firmie, zdawał sobie sprawę z tego, że nie należy do najbardziej lubianych osób. Ale żeby coś takiego? W parę minut stał się pośmiewiskiem, a przypadkowi widzowie z satysfakcją obserwowali jego upokorzenie.
Kilka ostatnich minut odtwarzało się teraz bezustannie w głowie Xandera w postaci krótkich scenek filmu, który niestety nie kończył się happy endem. Priya Davidson-Khan stojąca na dole schodów w przypominającej ogromną bezę sukni ślubnej. Jego bezowocne próby przebicia się do niej przez szpaler paparazzich, którzy pojawili się zupełnie znikąd… Potem przepraszające spojrzenie, którym go obdarzyła, i wreszcie widok jej pleców, gdy uciekała w siąpiącym deszczu, jakby ją ktoś gonił.
Szczegóły ceremonii miały pozostać tajemnicą aż do ostatniej chwili, a każdy z zaproszonych gości został zobowiązany do podpisania klauzuli poufności. Sądząc jednak po przytłaczającej liczbie paparazzich, ktoś musiał zdradzić miejsce ślubu. Czy dlatego Priya uciekła?
Szef ochrony stanął przy Xanderze. Wydawał się jedyną spokojną osobą w zamieszaniu, jakie powstało po ucieczce Priyi.
– Wysłałem paru ludzi, żeby zatrzymali pannę Davidson-Kahn, ale wygląda na to, że ucieczka była zaplanowana. Za rogiem czekał na nią samochód. Przejęliśmy film nagrany przez jednego z reporterów – dodał, wyciągając rękę z telefonem.
Na ekranie widać było Priyę niesioną na rękach przez tajemniczego mężczyznę, który w pewnej chwili odwrócił się, tak że lepiej było widać jego twarz.
Xander zazgrzytał zębami. Eros!
Oczywiście, że jego przyrodni brat był zamieszany w ten spisek. Od ujawnienia szczegółów testamentu Xander tylko czekał, aż któryś z dwóch pozostałych nieślubnych synów Zeusa Mytikasa znów pojawi się w jego życiu. Zgodnie z wolą ojca pierwszy z trzech braci, który ożeni się i wytrwa w małżeństwie przez rok, odziedziczy wszystko.
– Christos – zaklął, z trudem opierając się pokusie, by rzucić o ziemię telefonem z widniejącą na nim twarzą zadowolonego z siebie Erosa.
Co prawda umowa małżeńska, jaką Xander zawarł z Priyą, miała charakter czysto biznesowy, ale tak ewidentny dowód jej zdrady uraził go do żywego.
– Za samochodem wysłaliśmy jednego z naszych ludzi – zapewnił szef ochrony, ostrożnie wyjmując z rąk Xandera telefon, jakby obawiał się odwetu za to, że przyniósł tak złe wieści.
– Nie – powiedział tylko Xander, ściskając palcami miejsce u nasady nosa, które zaczęło pulsować bólem. – Pościg po ulicach Manhattanu, i to w biały dzień, jest ostatnią rzeczą, jakiej bym chciał. Prasa i tak ma już dziś używanie.
– Odwołać pościg?
Rwetes wokół zamiast maleć, narastał z każdą minutą. Reporterzy na ulicy krążyli z mikrofonami wśród tłumu niczym żerujące rekiny. Chłodny, analityczny umysł Xandera zwyczajnie potknął się o niespodziewaną przeszkodę w realizacji pozornie perfekcyjnego planu i leżał teraz jak długi, starając się zrozumieć cokolwiek z wydarzeń, które rozegrały się w ciągu ostatnich kilkunastu minut.
Bezwzględny charakter Xandera i reputacja człowieka, który zawsze dostawał to, czego chce, zwykle torowały mu drogę do sukcesu, a mimo to gdzieś popełnił błąd. Swąd porażki był wystarczającym bodźcem, by ruszyć z miejsca. Ochroniarze torowali mu drogę, gdy zbiegał schodami w stronę czarnego SUV-a czekającego przy krawężniku.
Wsiadł do samochodu i zatrzasnął drzwi, odcinając się od ciekawskich spojrzeń. Minęło dwadzieścia lat, odkąd został wrzucony w ten żądny krwi świat, gdzie cierpienie przynosiło profity, a skandal służył za walutę.
– Szybko się uwinęliście, gołąbeczki… – Melodyjny głos zabrzmiał w ciemnym wnętrzu pojazdu, gdy lustrzana kurtyna rozdzielająca przód i tył samochodu opuściła się cichym szelestem i jego oczom ukazała się otoczona srebrzystymi lokami, uśmiechnięta twarz jego wieloletniej szoferki Miny. – Nareszcie poznam twoją…
Uśmiech zniknął z twarzy kobiety, ustępując miejsca bezgranicznemu zdumieniu, gdy zorientowała się, że Xander jest sam.
– Ślubu nie było. Panna młoda miała inne plany – powiedział zgorzkniałym tonem i poluzował krawat. Odpinając górny guzik jedwabnej koszuli, walczył z chęcią pozbycia się tego kuriozalnego stroju w całości. Potrzebował wskoczyć do basenu, a potem zjeść ogromny deser czekoladowy – dokładnie w tej kolejności.
Mina zaklęła i uruchomiła silnik. Ruszyła, trąbiąc wściekle, aż tłum gapiów wreszcie się rozstąpił i mogli odjechać. Kurtyna z powrotem podniosła się do góry, ale Xander nawet przez nią czuł, że Mina myśli o nim z politowaniem. Przyszłość jawiła mu się w czarnych kolorach. Plotki to jedno, ale skandal? Skandal będzie gwoździem do trumny jego planu przejęcia Mytikas Holdings.
Czując, że narastające tętnienie w skroniach przeistacza się w pełnowymiarową migrenę, Xander oparł się wygodniej i spróbował rozluźnić.
Po śmierci Zeusa wszyscy myśleli, że Xander zostanie jego spadkobiercą. Ostatecznie miał za sobą dwadzieścia lat wiernej służby ojcu. Najwyraźniej jednak ojciec w ostatniej chwili zmienił zdanie. W tej chwili Xander nie był już nawet zdziwiony, że odchodząc z tego świata, Zeus postawił go przed kolejnym wyzwaniem.
Dawno temu przestał zabiegać o uczucie ojca, który ignorował jego istnienie przez pierwszych dziewiętnaście lat życia Xandera. Nie spodziewał się jednak, że Zeus, posiadający trzech nieślubnych synów, uzależni przekazanie całego swojego majątku od zawarcia małżeństwa przez któregoś z braci.
Xander wydał z siebie groźny pomruk i włączył tablet, by zorientować się, co jeszcze go dziś czekało. Nigdy nie wymagał od swoich pracowników pracy w weekendy, ale niedzielne popołudnia stały się ostatnimi czasy zwykłym dniem pracy, zwłaszcza że planowana ekspansja na rynek japoński zbliżała się wielkimi krokami. Jedynym powodem, dla którego termin ślubu przypadał akurat w niedzielę, był fakt, że w najmniejszym stopniu zakłócało to mocno napięty harmonogram Xandera.
W przeciwieństwie do swojego ojca, który po prostu korzystał z przywilejów, jakie wiążą się ze stanowiskiem prezesa, Xander zawsze znajdował w pracy ukojenie. Od wieku młodzieńczego dostrzegał szczegóły, które innym umykały, i znajdował proste rozwiązania skomplikowanych problemów.
Nic zatem dziwnego, że skonfrontowany z przeszkodami, jakie pojawiły się na drodze do objęcia przez niego spadku, wpadł na genialnie proste rozwiązanie.
Priya Davidson-Khan potrzebowała męża, by uzyskać dostęp do swojej spuścizny. Spotkał się z dziedziczką fortuny kilka razy i przedstawił jej swoją propozycję, na którą szybko przystała. Dodatkowo, poślubiając ją, Xander miał szansę stać się częścią nowojorskiej śmietanki towarzyskiej. Był gotów wytrwać w związku małżeńskim przez rok i ani minuty dłużej. Później mieli się rozwieść. Jasny i czysty układ. Dosłownie parę minut dzieliło go od zwycięstwa. Niestety Priya zmieniła zdanie w ostatniej chwili, czego najzwyczajniej w świecie nie przewidział.
Gdy samochód zatrzymał się pod szklanym wieżowcem przy Lexington Avenue, gdzie mieściła się siedziba firmy, deszcz przestawał już padać. Xander wszedł do przepastnego atrium i strzepnął z marynarki krople deszczu, po czym podniósł głowę. Z portretu patrzyły na niego oczy ojca. Chłodna determinacja natychmiast wypełniła jego wyczerpane ciało. Przecież nie podda się przy pierwszej przeszkodzie. Stawka była zbyt wysoka.
Poszedł w stronę prywatnej windy, która zawiozła go na najwyższe piętro, gdzie zespół asystentów zajmował się codzienną pracą. Ruch był dziś mniejszy, ale kilkoro z nich przemierzało korytarze, niosąc dokumenty, ustalając ważne sprawy przez telefon czy spiesząc na spotkania.
Cztery miesiące temu Xander musiał przerwać swoją misję w oddziałach europejskich, by zająć stanowisko dyrektora zarządzającego w zastępstwie Zeusa, który nagle zachorował. Czas wydawał się odpowiedni, zwłaszcza że udziałowcy i członkowie zarządu już byli wzburzeni, gdy podejrzane interesy Zeusa zaczęły wychodzić na jaw.
Tylko że nawet leżąc w szpitalu, Zeus miał ogromny wpływ na to, co działo się w firmie. Zespół zarządzający składał się z najgorszego sortu pedantów, pracujących według archaicznych metod i niechętnych wszelkim zmianom, które Xander próbował wdrożyć.
Otrząsając się z poirytowania, które wywołały ostatnie myśli, nacisnął na telefonie stacjonarnym pierwszy przycisk opatrzony nazwiskiem Quinn i zaczekał na powitanie z charakterystycznym irlandzkim akcentem.
Czuł, jak ciężar ostatnich dwóch tygodni ponownie przygniata mu barki, ściska żołądek żelazną klamrą i zacieśnia ją coraz mocniej z każdym kolejnym sygnałem rozbrzmiewającym w słuchawce. Gdy połączenie zostało przekierowane na pocztę głosową, spojrzał z niedowierzaniem na ekran. Quinn zawsze odbierała telefony, nawet w weekendy.
Xander zacisnął zęby i ponownie wybrał jej numer. Była jedyną osobą, która znała wszystkie jego plany związane ze ślubem.
Pandora Quinn została asystentką Zeusa na kilka miesięcy przed jego chorobą. Ojciec nalegał, by ją zatrzymał. Zeus nigdy więcej nie powrócił na stanowisko. Choroba ciągnęła się miesiącami, ale nikt chyba nie przypuszczał, że człowiek słynący ze swych niemal nadludzkich umiejętności utrzymywania władzy w świecie korporacji zostanie pokonany przez zatrzymanie akcji serca podczas rutynowego zabiegu.
Xander zastąpił go wtedy na stanowisku dyrektora zarządzającego, by zająć się największą fuzją w kilkudziesięcioletniej historii firmy, a wraz z władzą przejął także cały personel ojca, w tym także jego ulubioną asystentkę Pandorę. Wyobraził ją sobie teraz, jak wstrzymuje ruch uliczny, by uratować ranioną ptaszynę, lub karmi trzmiele w parku. Obraz ten był wytworem kompletnego chaosu, jaki zapanował w głowie Xandera, ale niewątpliwie mówił całą prawdę o charakterze Pandory Quinn.
Nacisnął kolejny przycisk, by wezwać asystentkę dyżurną, która odebrała niemal od razu. Chwilę potem już słyszał jej kroki na korytarzu. Kobieta weszła do środka i nieśmiało przystanęła tuż za progiem. Xander uśmiechnął się do niej życzliwie.
– Nie mogę się połączyć z Pandorą Quinn. Nie było jej przez weekend w pracy?
– Pandora złożyła wypowiedzenie – odparła brunetka, której głos załamał się lekko, gdy Xander przygwoździł ją spojrzeniem. – Myślałam, że pan wie.
Lata pracy z Zeusem nauczyły Xandera, jak ukrywać emocje. Dopiero co został publicznie upokorzony przez swoją niedoszłą żonę i przyjął to bez mrugnięcia okiem. Ale wiadomości, jaką przekazała przywołana asystentka, nie spodziewał się usłyszeć. Poczuł, jak jego ciało tężeje od stresu. Bezwolnie zacisnął palce na krawędzi biurka tak mocno, że aż mu zbielały kostki.
– Kiedy to się stało i dlaczego nikt mnie nie poinformował?
– W piątek wieczorem. Dowiedziałam się przypadkowo, bo akurat przechodziłam koło kadr. Moim zdaniem można się było tego po niej spodziewać, zawsze była jakaś dziwna.
– Dziękuję, to wszystko – uciął te wywody Xander i gestem wyprosił ją za drzwi. Następnie przeszedł do pomieszczenia przylegającego do jego gabinetu, przeznaczonego dla dwóch jego najbliższych pracownic.
Przy obu ścianach, naprzeciwko siebie stały biurka. Jedno należało do jego sekretarki, starszej kobiety, która w ciągu tygodnia zajmowała się przeważnie odbieraniem telefonów. Na jej biurku panował zazwyczaj idealny porządek. Biurko po przeciwnej stronie często było zastawione filiżankami kawy, notatkami spisanymi odręcznie i robótkami z kolorowej wełny, po których teraz nie było śladu. Jedyne krzesło było przysunięte do krawędzi biurka, a na blacie stał tylko czerwony telefon stacjonarny. Wszelkie dowody bytności jego dotychczasowej użytkowniczki przepadły wraz z nią.
Xander zmarszczył czoło, czując przypływ furii. Jaka asystentka rezygnowała, nie informując szefa o swoich zamiarach?
Było to zupełnie niepodobne do kobiety, której plan tygodnia był niemal równie przewidywalny jak jego własny. Quinn była jedyną osobą, która zajmowała się listą gości na jego ślubie oraz umowami o poufności. Potrzebował wydać natychmiastowe oświadczenie dla prasy o zakazie publikowania niesprawdzonych informacji na temat zerwanego ślubu pod groźbą pozwów. Pilnie potrzebował jej pomocy.
Wrócił do siebie i połączył się z ochroną.
– Ustalcie miejsce pobytu Pandory Quinn. Natychmiast!
Pracując dla Mytikas Holdings, Pandora Quinn wielokrotnie bywała w domowym biurze Zeusa Mytikasa, ale ani razu po jego śmierci. Idąc pustym korytarzem, czuła się teraz nieswojo, ale miała do wykonania ostatnie zadanie, zanim nareszcie będzie mogła zniknąć.
W całym swoim życiu Pandora nigdy nie złamała prawa, nawet wtedy, gdy Zeus zmusił ją, by dla niego szpiegowała, co trwało przez ostatnie cztery miesiące. Zawsze starała się, by jej zdrada miała jak najbardziej ograniczony zasięg, a przynajmniej chciała wierzyć, że tak właśnie jest. Ale włamanie się do posiadłości Mytikasów… z całą pewnością było przekroczeniem granicy tego, co nie jest zabronione, i miałaby ogromny problem z wytłumaczeniem się, gdyby ją ktoś przyłapał.
Ostatnie zadanie. Potem będzie mogła wrócić do domu.
Marmurowe schody, które prowadziły do prywatnego skrzydła posiadłości wydawały się iskrzyć tajemniczym blaskiem niczym tafla lodowiska. Ściany pomalowane były na niebiesko, a ciężkich, bogato zdobionych kolumn nie powstydziłby się pałac w stylu rokoko. Pandora pomyślała o parze chłodno na nią patrzących błękitnych oczu i poczuła, że zamiast żołądka ma ciasno związany supeł. Obejrzała się za siebie, jakby w obawie, że swoimi myślami ściągnie tutaj Xandera.
Jej krok zrobił się chwiejny, więc przystanęła, balansując na stopach, zanim odnalazła z powrotem równowagę. Wcześniej zdarzało jej się w biurze potykać o własne nogi, co stało się nawet powodem do żartów. Mogła oczywiście zacząć wyjaśniać, że takie zdarzenia były czymś standardowym w jej życiu, ale niezbyt uśmiechało jej się przybliżanie różnych niuansów spektrum autyzmu ludziom, którzy nawet nie kojarzyli jej imienia. Gdyby rzeczywiście chcieli dowiedzieć się o niej czegoś więcej, mogli zapytać.
Praca w korporacji działającej na niemal wszystkich rynkach finansowych na świecie oznaczała także pracę w weekendy. Jednak dzisiejszy dzień nie był zwyczajną niedzielą. Dziś jej szef, grecki finansista Xander Mytikas, żenił się z jedną z najbogatszych panien w Nowym Jorku. Były szef, poprawiła się w myślach i znowu nerwowo spojrzała, tym razem na zegarek na nadgarstku. Dochodziła szesnasta. O tej porze nowożeńcy powinni już zmierzać na lotnisko, by wkrótce rozpocząć miesiąc miodowy w Azji.
Ściśnięty żołądek Pandory skurczył się jeszcze bardziej.
Nie miała zamiaru zdradzić szczegółów ściśle tajnych planów ślubnych Xandera ani związanych z tym kwestii biznesowych. Zwłaszcza nie komuś takiemu jak Arista Theodorou. Wszyscy w firmie wiedzieli, że wieloletnia kochanka Zeusa oraz Xander wkroczyli na ścieżkę wojenną zaraz po tym, jak Zeus podupadł na zdrowiu.
Pandora odsunęła na bok poczucie winy. Ostatni krok, jaki miała do wykonania, był absolutnie niezbędny. W pracy złożyła wypowiedzenie. Czekała z tym do ostatniej chwili, wiedząc, że Xander dowie się o tym dopiero po swoim powrocie. W każdym razie nie pracowała już w firmie.
Wypuściła teraz powietrze wstrzymywane przez ostatnie kilkanaście sekund i rozpoczęła poszukiwanie dużego sejfu, który, jak wspomniała Arista, znajdował się w gabinecie Zeusa. Była zaskoczona, że rezydencja jest kompletnie opuszczona i nawet nie starała się zachowywać szczególnie cicho. Z zapałem opukiwała ściany, starając się usłyszeć charakterystyczny głuchy dźwięk, gdy natrafi na właściwe miejsce. Cichy okrzyk zwycięstwa wydarł się z jej ust, gdy rozległo się upragnione echo, i Pandora otworzyła sekretny panel w ścianie, by odkryć za nimi wysokie stalowe drzwi sejfu.
Przyłożyła ucho do staromodnego mechanizmu i drżącymi dłońmi obracała pokrętło. Nareszcie przydał się do czegoś jej wybitnie wrażliwy słuch. Po kilku nieudanych próbach użyła awaryjnej kombinacji, która w biurze przywoływała prywatną windę dla prezesa. Do tej pory nigdy nie miała okazji jej użyć. Tym razem ciężkie drzwi otworzyły się, ukazując prostokątne wnętrze sejfu wielkości niedużego pokoju.
Pandora zaś poczuła, że wszystko w niej tężeje na myśli o wejściu do skarbca, którego mroczne wnętrze budziło jej jak najgorsze skojarzenia. Mimo to zrobiła pierwszy krok, a potem następny. Nie mogła nigdzie znaleźć włącznika światła, więc użyła latarki w telefonie, by się rozejrzeć. Archiwum Zeusa składało się z tysięcy teczek poukładanych przy ścianach skarbca. Gdzieś wśród nich znajdowały się materiały, którymi Zeus szantażował matkę. Pandora poświęciła ostatnie pół roku, próbując wydobyć od niego te dokumenty.
Matka Pandory, szanowana w Irlandii senatorka Rosaline Quinn, nie chciała ujawnić córce żadnych szczegółów, zapewniała jednak, że materiały mogły przerwać jej karierę i zrujnować opinię. Nie było to dla Pandory niespodzianką, ponieważ Zeus słynął z machlojek i paskudnego charakteru.
Sześć miesięcy temu ich rodzina otrzymała od niego zaproszenie na galę w Nowym Jorku. Pandorze, która uznała wyjazd za świetną okazję do zwiedzania, wydało się dziwne, że matka nie chciała jechać. Podczas imprezy, na którą ostatecznie wszyscy się udali, Pandora podsłuchała rozmowę greckiego miliardera z matką. Zeus wyraźnie oczekiwał, że Rosaline wyświadczy mu przysługę, ale matka odmówiła. W pewnym momencie starzec wypatrzył ukrytą za kotarą Pandorę i zaprosił ją do pokoju, w którym toczyła się dyskusja. Pierwszy raz w życiu Pandora próbowała odgrywać bohaterkę i… poniosła sromotną porażkę.
Myśląc o tym wszystkim teraz, lustrowała pomieszczenie. Jej uwagę przykuł rząd pudełek wypełnionych dokumentami przy najdalszej ścianie. Podeszła bliżej. Odłożyła telefon na bok i zapamiętale wertowała papiery.
Nagły dźwięk dzwonka telefonu omal nie przyprawił jej o zawał. Zerwała się na równe nogi, przewracając jedno z pudełek wypełnionych aktami. Podniosła telefon i zmarszczyła brwi na widok nazwiska wyświetlającego się na ekranie. Arista Theodorou? Czegóż ona mogła znowu chcieć?
Zadowolony z siebie głos kobiety zaatakował jej uszy i Pandora aż się skrzywiła.
– Chciałam ci tylko podziękować za informacje, złotko. Nie zapomnę się odwdzięczyć. Na twoim miejscu uciekłabym od Xandera najdalej, jak się da. Porzucony, musi przypominać rozjuszonego lwa, a jak jeszcze się dowie, że maczałaś w tym palce…
Porzucony? O czym ona, do diaska, mówiła? Myśli kłębiły się w głowie Pandory.
– Nie mam pojęcia, o czym mówisz. W niczym nie maczałam palców – dodała. – To ty wyciągnęłaś ode mnie poufne informacje. Dostałaś to, co chciałaś, i teraz już wiesz o umowie Xandera z Priyą.
Zakończyła rozmowę, przesuwając palcem po ekranie. Jeszcze przez chwilę wpatrywała się w czarny ekran, rozmyślając nad osobliwymi słowami Aristy. Poczucie winy ścisnęło jej trzewia, gdy próbowała wyrzucić z pamięci słowo „porzucony”. Arista musiała kłamać, nie było innego wytłumaczenia. Takie rzeczy nie zdarzały się na eleganckich ślubach…
Pandora wróciła do sejfu po wyjątkowo duże pudło z aktami i ustawiła je na biurku w lepiej oświetlonym gabinecie. Otworzyła wieko. W środku znalazła więcej mniejszych pudełek opisanych nazwami znanych marek jubilerskich. W jednym z nich leżał luksusowo wyglądający zegarek wysadzany diamentami.
Zniechęcona pokręciła głową. Może dać sobie spokój? Jeśli ona nie mogła znaleźć teczki, w której miały się znajdować materiały kompromitujące jej matkę, to może i Xander się do nich nie dokopie? Lepiej było od razu polecieć do Irlandii. Tylko co zrobi, jeśli Xander wytoczy jej sprawę za złamanie umowy poufności i przekazanie informacji Ariście? Uwikłanie Pandory w tego rodzaju skandal również mogło zaszkodzić matce.
Była tak pogrążona w myślach, że dobrą chwilę zajęło jej wyłuskanie miarowego odgłosu kroków dochodzącego z pokoju znajdującego się za jej plecami. Zaczęła przesuwać głowę centymetr po centymetrze, jakby wiedząc, kogo za chwilę zobaczy. Wstrzymała oddech, napotkawszy wreszcie spojrzenie błękitnych oczu.
Xander przystanął w progu gabinetu Zeusa. Omiótł spojrzeniem pomieszczenie i zastygłą przy biurku Pandorę. Jego uwadze nie uszły otwarte drzwi sejfu.
– Witaj, Quinn. Nie przeszkadzam?
W tym momencie Pandora zrozumiała trzy rzeczy. Raz, że Xander Mytikas wyglądał absolutnie oszałamiająco w eleganckim garniturze. Dwa, że patrzył podejrzliwie na stertę dokumentów porozrzucanych po podłodze sejfu i zapewne zaraz zadzwoni po policję, a ona zostanie aresztowana. I wreszcie trzy, że powinien siedzieć teraz w samolocie ze swoją świeżo poślubioną żoną, a tymczasem stał tutaj i nawet nie miał na palcu obrączki.
– Czy dlatego odeszłaś z pracy? – Głos Xandera był podejrzanie spokojny. – Planowałaś rozbić bank i ulotnić się?
Pandora pokręciła głową. Język nagle odmówił jej posłuszeństwa. Ostrożnie cofnęła się, dublując ruch Xandera, po czym zerknęła w stronę rozgardiaszu, jaki panował w sejfie. Jej spojrzenie padło na teczkę opatrzoną etykietą z nazwiskiem. Wytężyła wzrok i serce zaczęło jej bić jak szalone. Na aktach znajdowało się panieńskie nazwisko matki. Całe jej ciało aż zesztywniało ze stresu.
Xander spojrzał w tę samą stronę co ona. Jego usta wykrzywił gniew.
– Nie ruszaj się! – warknął ostrzegawczo, ale Pandora myślała w tej chwili jedynie o tym, że musi zabrać stąd te akta.
Przez sześć miesięcy grała rolę posłusznej asystentki i miała tego powyżej uszu. Nie zamierzała zastosować się do polecenia Xandera, tym bardziej że nie był już jej szefem. Dlatego teraz wystrzeliła jak pocisk w stronę otwartych drzwi do sejfu. Zachwiała się na nogach w progu, gdy gładkie podeszwy butów złapały poślizg na wypolerowanej klepce, po czym rzuciła się na stertę akt i chwyciła teczkę, o którą jej chodziło. Błyskawicznie stanęła na nogi i odwróciła się, żeby wybiec, gdy ciężkie dłonie spoczęły na jej ramionach.
Być może sprawił to półmrok panujący w ciasnej przestrzeni, a może adrenalina krążąca w jej żyłach przez całe popołudnie. Dość, że poczuła niepohamowaną agresję, która uniosła jej ramię. Nieco zaskoczona patrzyła, jak jej własna pięść szybkim lotem zmierza w kierunku patrycjuszowskiego nosa Xandera Mytikasa. Minęły kolejne sekundy i Xander uchylił się, unikając ciosu. Jego zwierzęcy ryk wypełnił uszy Pandory, która zawstydziła się nagle swojego zachowania.
A potem oboje upadli na podłogę zaścieloną porozrzucanymi teczkami. Gdy Pandora otworzyła oczy, zobaczyła nad sobą niebieskie oczy w kolorze lodu Arktyki. Xander zawisł nad nią, uniemożliwiając jej wyswobodzenie się. W przeraźliwej ciszy słyszała tylko asynchroniczne dudnienie dwojga serc. Ciepły oddech omiatał jej twarz, nozdrza mężczyzny poruszały się szybko, a źrenice rozszerzone gniewem działały na nią jak wahadełko hipnotyzera.
Xanderowi udało się wreszcie otworzyć usta, ale nie zdążył nic powiedzieć. W pomieszczeniu zrobiło się ciemniej, a potem zupełnie czarno. Pandora rozpaczliwie wykręciła głowę w bok i dostrzegła znikające pasmo światła dochodzącego tu z gabinetu. Drzwi od sejfu zamknęły się z hukiem.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji