Pięć i pół - Janusz Głowacki - ebook

Pięć i pół ebook

Janusz Głowacki

0,0

Opis

[PK] 

 

Tę książkę możesz wypożyczyć z naszej biblioteki partnerskiej! 

 

Książka dostępna w katalogu bibliotecznym na zasadach dozwolonego użytku bibliotecznego.
Tylko dla zweryfikowanych posiadaczy kart bibliotecznych.
 

 

Cztery dramaty wybitnego pisarza, nieobecne w żadnej innej edycji na rynku Antygona w Nowym Jorku, Kopciuch, Czwarta siostra, Polowanie na karaluchy wnikliwa obserwacja rzeczywistości, zgryźliwy humor, groteska Najsłynniejsze sztuki teatralne Głowackiego, odnoszące sukcesy w kraju i zagranicą. Błyskotliwe, ironiczne i uniwersalne w wymowie, bez względu na to, czy dzieją się w czasach PRL, w posowieckiej Rosji, czy Nowym Jorku. "Antygona..." uznana przez "Time" za jeden z dziesięciu najlepszych dramatów świata 1993 roku. W dopełnieniu scenariusz filmu "Choinka strachu". 
[Opis wydawcy]

  

Książka dostępna w zasobach: 
Gminna Biblioteka Publiczna im. Marii Dąbrowskiej w Komorowie 
Miejska Biblioteka Publiczna im. Jana Pawła II w Opolu (4) 
Miejska Biblioteka w Mszanie Dolnej 
Powiatowa i Miejska Biblioteka Publiczna w Kole 
Biblioteka Publiczna Gminy Nadarzyn 
Miejska Biblioteka Publiczna im. Zofii Urbanowskiej w Koninie 
Biblioteka Publiczna w Dzielnicy Wola m.st. Warszawy (4) 
Miejska Biblioteka Publiczna im. Władysława Reymonta w Skierniewicach (2) 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 545

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Spis treści

ŚCII1GHUJKR - Janusz Głowacki — KS

rrthgorr m nowym jorku - ks

RnTHGOnn POWIESIŁA SIĘ ID TOmPKinS SOURRE PRRK - Jan Kott - ES

CHOinKR STRACHU - ES

POLO WRDIE RR KARALUCHU - GB

FORTUOBRRS SIĘ UPIŁ - ES

CZWRRTR SIOSTRA - SS

OPOWIEŚĆ O DWÓCH mOSKWRCH - Janusz Głowacki - ES

KOPCIUCH - 1ŁS         n

janusz

GŁOWACKI 5 1/2

DRAMATY

Świat Książki

Cl LUDZIE POTRZEBUJĄ CZEGOŚ WIĘCEJ NIŻ DACHU NAD GŁOWĄ - POTRZEBUJĄ PRZESTRZENI NIEZBĘDNEJ, BY SZANOWAĆ SAMEGO SIEBIE ORAZ, PRZEDE WSZYSTKIM, MIŁOŚCI - DAWANEJ I OTRZYMYWANEJ. (NEW YORK POST)

Dramat nie ma nic wspólnego z moralizowaniem. Jest bezlitosnym wyszydzeniem słynnego american dream.

Z takim właśnie wrażeniem uczestnictwa w zbiorowej paranoi zostajemy na zakończenie sztuki, kiedy policjant ironicznie życzy publiczności dobrej nocy. („Antygona wędruje do piekła i z powrotem” - YALE HERALD)

„Bezdomni to tacy sami ludzie jak ja i ty”, mówi policjant w sztuce Janusza Głowackiego Antygona w Nowym Jorku, „tylko, że nie mają domów”. Słowa te, wypowiedziane na początku sztuki, wzbudzają śmiech u części publiczności - tu i tam rozlegają się niepewne chichoty. Ale pod koniec wieczoru nikt się już nie śmieje, (back stage)

Aktor Ned Eisenberg zamienia Pchełkę w wyrocznię objawiającą przyszłość i zaczynamy widzieć, że transformacja greckiej tragedii dokonana przez Janusza Głowackiego jest czymś dużo więcej niż aktem ślepej pychy. (NEW YORK TIMES)

Głowacki, polski dramaturg na emigracji, posiada rzadki dar opowiadania lekkim tonem o trudnych społecznie i egzystencjalnych sprawach.

(THE ADVOCATE NEW HAVEN)

■ Pomysł Głowackiego aby wyko-("rzystać baśń jako metaforę dla jego bolesnej sztuki, jest inteligentny i sprawnie zrealizowany, bn sztuki jest równie ponury, jak f niezwykle krwawe baśnie braci Grimm Ipdnak Głowacki w swoisi

O t w i e -                        • T-tSB   $ ■ ■T •

rająca sztukę rozmowa, podczas której inspektor z ministerstwa składa propozycję kierownikowi ośrodka, jest kluczowa dla Orwellowskiej atmosfery. (Edith Oliver - NEW

stuje również humor. Ta sztuka nie jest horrorem, to również gorzka i zabawna satyra. (Kathleen Foley - LOS ANGELES

Witamy w świecie nowomowy, gdzie króluje sprostowanie, a każdej wypowiedzi towarzyszy druga, o przeciwnym znaczeniu, tak więc nikt nie może być pewien, na jakiej pozycji stoi. Witamy w świecie, gdzie każdy może swobodnie dokonać wyboru, jakiego oczekuje od niego reżim, lub zmierzyć się z konsekwencjami mówienia „nie . (THE RECORD)

:INGE production

Przed Royal Court Theatre. Londyn 1981

Janusz Głowacki ma wybił ną zdolność do wydobywa nia mrocznego, absurdalne go dowcipu z języka terroru (NEW YORK TIMES)

W Kopciuchu, nowej sztuce granej w Public Theater, słowa mają specyficzne definicje. „Rozumiem” oznacza „nie rozumiem”. „Nie mamy nic do ukrycia” znaczy „mamy wszystko do ukrycia”. Przysłówek „delikatnie” używany jest do określenia czasownika „przerażać”, a „izolatka” określana jest jako forma „humanitaryzmu”. Mianem „demokracji” określany jest plebiscyt, w którym nie ma tajnego glosowania ani głosów sprzeciwu.

YORKER)

TIMES)

Z Christopherem Walkenem podczas próby Kopciucha w Public Theater, 1984

Baśnie zawsze były mroczne. To przedstawienie przy-Ipomina, jak bardzo. (Ray Loynd) [Alegoria przetrwania pod rządami nietolerancyjnej władzy. (Dawid Roper - THE GUARDIAN)

Kopciuch jest przypowieścią wziętą z kafkowskiego świata Europy Wschodniej. (Benedict Nightingale -THE NEW YORK TIMES)

Z producentem Josephem Pappem po premierze Kopciucha

Sztuka posiada frapujący i irytujący jednocześnie, proroczy charakter, który sprawia, że przedstawienie warto obejrzeć. Nieczęsto mamy do czynienia z teatrem o tak politycznym charakterze (Ann McFerran - TIME OUT-LONDON)

Kopciuch est

Plakat do spektaklu Kopciuch, wystawionego w schronisku dla nieletnich dziewcząt w Palenicy

Jak w większości tekstów Głowackiego jednym z głównych tematów sztuki jest sposób, w jaki osoby pozostające przy władzy korumpują język.

Zainteresowanie tym tematem przysparzało mu kłopotów z cenzurą od momentu, kiedy skończył studia na wydziale filologii polskiej i zaczął pisać metaforyczne szkice dla „Kultury”. (W.L. Webb -THE GUARDIAN)

szych przykładów gry zespołowej w tym roku w Londynie. (?am Schweitzer-LONDON TIME)

ii w tym roku Londynie. (?am

dramatu

&W/

Kog

Mimo iż kuszące jest odnajdywanie w Kopciuchu Janusza Głowackiego, granym w Theatre Upstairs, bezpośrednich odniesień do tragicznych wydarzeń, rozgrywających się obecnie w Polsce, to jednak temat sztuki jest uniwersalny, a nie wyłącznie polski.

Wydarzenia, do których dochodzi, gdy ekipa filmowa usiłuje nakręcić dokument o dziewczynach z zakładu poprawczego, mogłyby mieć miejsce we wszystkich krajach na świecie. (Milton Shulman - THE EVENING STANDARD, London)

Żaden spośród dotychczasowych artystów - imigrantów z Europy Wschodniej nie jest bardziej od Głowackiego dowcipnym i przenikliwym obserwatorem swojej nowej ojczyzny. Jego sztuka z 1987 roku, Polowanie na karaluchy, przejmująco i komicznie zarazem przywołuje dylemat pisarza na emigracji, który z jednej strony nie jest w stanie zainteresować wydawców historiami o życiu w dawnej ojczyźnie, a z drugiej - nie może zaufać swoim spostrzeżeniom dotyczącym nowego, obcego mu świata.

Dowcipem na miarę Polowania..., ale z podwójną dawką ironii, wykazuje się polski autor w swojej nowej sztuce o emigrantach, których boleśnie zawiodła ziemia obiecana. (TIME MAGAZINE)

Błogosławieństwo dla Janusza Głowackiego za „Polowanie” (William A. Raidy - NEWHOUSE NEWSPAPERS)

[Gtowackil zamienił ponurą sytuację w solidnie skonstruowaną sztukę pełną ciętego humoru. Dramaturg (...) wydobywa na powierzchnię śmiech tam, gdzie inni pisarze widzieliby jedynie powód do łez. (Allan Wallach - NEWSDAY)

Polowanie na karaluchy umocniło pozycję polskiego pisarza w Ameryce. Uznane zostało (jak kiedyś Kopciucli) za jedną z dziesięciu najlepszych sztuk roku i uzyskało tytuł Nowej Wybitnej Sztuki Roku 1987. To prawdziwie • amerykański tekst, w którym współczesny sen/koszmar osadzony jest w perspektywie historycznej. Głowacki pisze bez najmniejszej nawet fałszywej nuty, jego dramat doprowadza do śmiechu przez łzy, stawia przed oczy biedę emigrantów i budzi świadomość krytycznego położenia i losu artysty z Europy Środkowej; człowieka pozbawionego własnego miejsca, bezdomnego zarówno w swojej dawnej, jak i nowej

. Ojczyźnie. (WORLD LITERATURĘ TODAY)

Piekielnie złośliwa sztuka... doprawiona tym rodzajem spostrzeżeń, który zmusza nas do śmiechu (Allan Wallach - NEWSDAY)

I Dianne Wiest pot

polowania na

Postaci z koszmarów sennych dokonują inwazji spod łóżka - zabieg, który wydawał mi się na początku nieco dziwaczny, ale który ostatecznie przyjęłam, wraz z innymi pomysłami tego oryginalnego, zachwycającego dramaturga. (Edith Oliver - THE NEW YORKER)

Stodko-gorzka komedia, na przemian przejmująca i prześmiewcza. (Mimi Kramer - VANITY FAIR)

W sztuce wyraźnie odczuwa się egzystencjalny zastój, który przywodzi na myśl absurdalne sztuki Becketta. A na bardziej płytkim poziomie publiczność ogląda udrękę szokującej podróży pewnej pary imigrantów przez noc, która zdaje się nie mieć końca. (HOUSTON CHRONICIE)

Głowacki sprawia, że śmiejemy się niemal bez przerwy. (Simon Saltzman - DAILY RECORD)

[ El 551

by Janusz Głowacki

Directed by Nina Marc

Fortynbras jest najmniej amerykańską sztuką Głowackiego. Mroczna komedia o tragicznym wydźwięku przywodzi na myśl sztukę Toma Stopparda Rosen-krantz i Guildenstern nie żyją. Zaczyna się i kończy scenami z Hamleta, ale wszystko pomiędzy to cały Głowacki: barwne postaci, pasjonująca fabuła i humor tak rubaszny jak w komedii elżbietańskiej. (world literaturę today)

Andy Fic k m a n produced by S U 5 A N N E G O L D S TE I .May 20 ~ June 19

AA'excellent and conceited Comic Tragedie

Fortinbrasi getsQRUNK

tn been plaid (with great apfdaufe) and much mirth publiquely

I^däinted photos catch the eye at Sanlord gallery - Art Review, F-5 ~                           SUNDAY, August li\

Arts & entertainment F

Europe’s hidden talents

ultural ambassadors (from left): Polish playwright Janusz Gbwacki. Czech artist Oldrich Kulhanek and Soviet composer Rodion Shchedm’*

Three leading artists from Eastern I Composer Rodion Shchedrin: Europe ate visiting the Atlantic j Sharing Russian music, views Cents' for the Arts in New Smyrna i Bv st-™,,

playwright Janusz Glowacki:

Struggling to get plays staged

Europe ate visiting the Atlantic

ly Elizabeth Maupin

fjz*          ——              new Y0RK TI^ES

F(^tinbras and Hamlet Play the Russian TeaRoom Najciekawsze są momenty nieodpartej absurdalności, która pokazuje, że nic na scenie nie dorówna połączeniu smutku i głupoty, które szczodrze serwuje nam życie... Satyra obecna w sztuce przypomina w wielu miejscach beztroskie szaleństwa Gogola. Scenografia Rachel Hauck w pomysłowy sposób bawi się wizją świata pozbawionego prywatności do tego stopnia, że ściany mogłyby równie dobrze nie istnieć. Z udziałem trzech z najbardziej czarujących młodych aktorek teatralnych w Nowym Jorku! (Ben Brantley - THE NEW YORK TIMES)

By JANUSZ GI.OWACK1

AXJPLE OF PAYS AGO 1 GOT A phone call from a successful American movie producer. He was stopping off in New York for one day on his way from Moscow to Malibu, which may be the most heavily traveled traffic rinit^ewKoya^^y heart lumped, when I tes^ielhimjte/^%thad memiiwd           te*MwfUte^n

doing some th^itci. iwid I happerw-d play in my Xgrower It s called Fot©>-’ bras Gets la :,7> ’ | haven't teen able to lift-a produce» feg^n yet but I am not discour aged I hafc-iMB n waiting for the production not even .IfWMhm: years I was horn tn th* N.vi«btel:@h ave an Asian sense of time, •o I know         years can’t be consider^

To be horslk u> admit that nuApl.iy^ bn 13 charai i\£ind thttsstagcdu^A Nr '■nough fin all 13 oNtem io lie unit y ujf^dme tune, plus the play ha^>i»|g^^*n^!ige and wsnt end completeiy happily Additional probk-ms have teen created by my enemies,

Janusz Gtowat fei. the author of ‘'Cinders” «Rd "Hunting K>ek roaches." is a Polish play-Wrurht u*,. >.......    .._______

who are spreading the rumor that the play is too intellectual because to follow the action you have to have read “Hamlet " first. This accusation is completely untrue and unjustified. 1 am willing to say uneqinvocaliy that no prior knowledge of Shakespeare or any other writer is necessary.

To tell the truth, I may be cheating a bit because a little knowledge of “Hamlet” wouldn’t hurt But, it the heroes of my play successfully lie and cheat, why shouldn't the author be allowed to take some literties?

L In spite of this problem I am doing very well, lite play has already had seven memorable leadings with the participation of actors like ticrek Jacobi. F. Murray Abraham. Raul Julia ■twice) and Harris Yulin (thrice) I must say fm all modesty that the general opinion in New

York is that my readings are first-rate, and when someone visits New York from abroad and wants to hear a good Off Broadway reading I am tte playwright who gets mentioned

Still, when this producer called I lost ail control for a moment The dark side of my nature, which yearns for a full production. rose up I was filled with absurd vanity and a low desire for money to pay taxes on earnings from my last play I was trying to decide

A Polish-born playwright on the Moscow-Malibu axis learns to seize the day.

script to a social meeting 1 tned to hide ii under my shirt but when I saw myself tn tte mirror I gave up tte idea.

He met me at tte Russian Tea Room, one of those places that are filled with hope I recognized him immediately. He wax casualty dressed in his while silk Armani suit with a tasteful gold chain dangling on hts these We shook hands and he mid me he couldn't find the words to express his adminMon lor tte Soviet Union. So tte next five minutes we sat tn silence. 1 was wading for the right moment to bring up my play when he recovered and tegan to speak He mentioned Gorbachev, glasnost and heavy metal music so popular among the young Muscovites.

Looking deeply into his eyes I lisiened to him respectfully with tte sincete etpressum of an

Wymarzona obsada! Ci sprytni aktorzy w delikatny sposób równoważą rozczulającą kruchość postaci, naszkicowaną z takim nieomal talen tern, jak u Czechowa.

(Marilyn Stasio - VARIETY)

Arts & Leisure

PAIIS

THE 043

FOURTH*5», SISTER

By JANUSZ GŁOWACKI

HtacM&HBd »» E»* W’* *** AM«*« (A*«®___

Directed by USA PETERSON

Czwarta siostra, Nowy Jork

~            • 8ŁL BUELL MOA GOWMSOH

tf «ECHT • MAR* MWMJE 0AXL ORESttS • LHRACE STEVEN RATUZZI SUZANNE SHEPHERD LOWS HJCO

WING DIMSON

sIeuW

?DE JANUSZ GLOWACKlf

CAMILLE CHAMOUX TEX7E FRANęAI KINGA ykTaRAWYRZYKOWSKA' 3

■SWÖATlMGit Er CO: I «ORATION A tA M'Sf CN SCENE KINA WTUVMWAAA tC JEAN-rAOl IEZZI«A.g;'

LOCATION : 01 56 08 33 88

MA0AJIM MMC / FAWTIMM / AM MANCHE / WWW.HUC.C0AI I I AAI Hl IZ1 »» l< ki / tOEHCfl menws THEATNE / NU SONTEZ I MIS MAIS ; WWW.TMfATUONtlAE.COM • AZO ATT 111 U MB

MAIRIE DE PARIS       SfEgiDAM

5 FEVRIER 121 MARS 2004

Ot MAMAI AM IAMC0I i łttlA • MAHAtlt lit AlMAAtltt A 10NA0

Ponura, złożona, szalona i bardzo ważna sztuka. Równocześnie tradycyjna i nowoczesna. Głowacki uchwycił esencję naszych czasów. Jeżeli ktoś obejrzy ją za dwadzieścia lat, to zrozumie, jak żyto się teraz. (Arthur Kopit, dramaturg, dla telewizji polskiej, Nowy Jork)

nov

Nieustannie zaskakujące i zjadliwie zabawne! Głowacki stworzył przewrotny komiczny portret narodu pędzącego na oślep, żeby dogonić Zachód. Reżyser, Lisa Peterson, dzieli z Głowackim zachwyt teatrem. Obsada wykonuje wspaniałą pracę. Niezapomniane!

(Gordon Cox - NEWSDAY)

(ZWARTA SIOSTRA POKAZUJE ŻYCIE WE WSPÓŁCZESNO ROSJI

W swojej najgłośniejszej sztuce, Polowanie na karaluchy z 1987 roku, Janusz Głowacki nakreślił zderzenie kultur, jakiego doświadcza para Polaków usiłująca się przystosować do życia na Lower East Side. Teraz bierze się za dysonans kulturowy, którego doświadczają dziesiątki milionów ludzi - obywatele byłego Związku Radzieckiego, którzy z trudem prą do przodu (lub walczą o przetrwanie) w postkomunistycznym świecie, zdominowanym przez gangsterów, prostytucję i szemrane kontakty z krajami Trzeciego Świata.

W Czwartej siostrze, której przyprawiająca o zawrót głowy premiera odbyła się właśnie w Trap Door Theatre, Głowacki zdziera suknie z gorsetem z pleców tęskniących za lepszym życiem sióstr Prozorow i przepuszcza je przez

neobrechtowską piłę tarczową, pełną szorstkiego dowcipu i zjadliwej przenikliwości. Każdy jest tu wykorzystywany - gdyby bohaterki Antoniego Czechowa Irina, Masza i Olga mogły zobaczyć ten moskiewski koszmar, zostałyby na wsi, dobrowolnie odgrodzone od świata.

Głowacki dobrze odnajduje się w mieszance kontekstów kulturowych i politycznych. Sztuka sprawnie przeskakuje

od momentów wesołości do chwil lęku egzystencjalnego, cóż... niemal jak u Czechowa. (CHICAGO TRIBUNE)

Głowacki jest niezwykle sugestywnym pisarzem, stwarzając niespieszny, stały ciąg wydarzeń wizualnych i serię świetnych

scen. Głowacki uchwycił chaotyczny charakter życia współczesnej Moskwy i osadził go w plątaninie ludzkich uczuć, które

mają wytrzymałość oryginalnego Czechowowskiego splotu. Doskonałe przedstawienie! (Michael Feingold - VILLAGE VOICE)

2

ŚCIĄGAWKA

1

Po wydrukowaniu Czwartej siostry w „Dialogu” jeden wpływowy polski krytyk zauważył, że „pomysł jest brutalnie ściągnięty z Czechowa”. Niestety, nie jest to moja pierwsza kradzież. W Kopciuchu przeleciałem się po kieszeniach braci Grimm. Antygoną w Nowym Jorku walnąłem Sofoklesa, itd. Odwagi dodawał mi fakt, że po świecie grasuje całkiem spora, wzajemnie się popierająca szajka. Nie chcę donosić, więc nie podam nazwisk, tylko niektóre tytuły, np. Rosenkrantz i Guildenstem nie żyją, Przedstawienie Hamleta we wsi Głucha Dolna, Powiatowa Lady Makbet, Odprawa posłów greckich i wiele innych. Z tego miejsca apeluję do sumienia autorów, tych co żyją. Ujawnijcie się!

To, że mnie nakrył krytyk-Polak, jest logiczne i nieuchronne. W końcu nasz kraj jest szczególnie wyczulony na sprawy moralne. I z uczciwości słynie na całym świecie.

Jeżeli chodzi o bohaterów i bohaterki moich sztuk, to ocena nie jest jednoznaczna, a zdania są podzielone. Część piszących w Polsce, uważając, że moi bohaterowie są nieciekawi, trywialni i wulgarni, tłumaczy to moim niskim poziomem umysłowym i po prostu brakiem uzdolnień. Inni widzą przyczynę w moim nieprzyjemnym charakterze, czyli defekcie moralnym. Że mianowicie czerpię przyjemność z wyszydzania, opluwania i szkalowania swoich scenicznych postaci oraz ich krajów.

Osobiście skłaniam się ku temu i temu. Jestem płaskim pesymistą, nihilistą i tchórzem. Lubię krzywdzić ludzi na papierze. Nie daję im żadnej szansy ani nadziei, chociaż wiem, że to jest podle. Bo nadzieja dodaje nam otuchy i chęci do życia, nawet kiedy spadamy razem z samolotem.

Kilkadziesiąt lat temu wydrukowałem w „Dialogu” swoją pierwszą sztukę pt. Cudzołóstwo ukarane. Ona się w tym tomie nie zmieściła. Zresztą, też była ściągnięta, tym razem z mojego własnego opowiadania Kuszenie Czesława Pałka. Zaraz potem, ku mojej radości, teatr w Roztocku zawiadomił, że chce ją wystawić. Poproszono jednak, żebym przed rozpoczęciem prób przyjechał do NRD i spotkał się z zespołem. Na spotkaniu, które odrobinę przypominało przesłuchanie, czyli właśnie moją sztukę, pod koniec zadano mi znajome pytania: dlaczego ośmieszam wszystkich, gdzie nadzieja i kto jest pozytywnym bohaterem sztuki? Odpowiedziałem, że publiczność. Tydzień później do ZAiKS-u przyszła wiadomość, że po spotkaniu z autorem uznano wystawienie mojej sztuki za niemożliwe.

S

Wracając do moich bohaterów. I Pchełka, czyli mały polski złodziejaszek z nowojorskiej Antygony, i z lekka pomylona Portorykanka Anita, i co gorsza rosyjski Żyd, były malarz - Sasza - czerpią ze mnie pełnymi garściami. I mogę zawołać - okradając znanego francuskiego pisarza - że oni to ja.

Tak samo sprawa wygląda z bohaterkami Kopciucha oraz z trzema, a nawet czterema siostrami z Moskwy.

Przy całym moim oddaniu na lojalność swoich bohaterów nie mogę liczyć. Często zaczynają się zachowywać inaczej, niż zaplanowałem. Krótko mówiąc, robią coś na własną rękę. Pchełka i Sasza, na przykład, w połowie akcji sztuki wyciągnęli mnie w nocy z łóżka na Manhattanie, informując, że ukradną z Potter’s Field niewłaściwe ciało. I musiatem na to pójść.

Ściągawka

CM CM

Najpierw postanowiłem, że wydrukuję tylko jedną sztukę. Potem ze skąpstwa pomyślałem, a niby dlaczego nie dwie. I tak doszło do pięciu i pół. To pół to taka scenka rodzinna ze strajkiem w Stoczni Gdańskiej w tle. Prześmiewcza i niesprawiedliwa, ale pomyślałem: właśnie dlatego ją wydrukuję. Na złość. Trochę żałuję, że nie zmieścił się Mecz, czyli rzecz o piłce nożnej, z której Andrzej Wajda chciał robić film, a Janusz Wilhelmi nie pozwolił. No i mam jeszcze parę sztuk i co najmniej z pięć jednoaktówek. A jedna, Home section, czyli Kącik mieszkaniowy, była nawet wydana w zbiorze Najlepsze amerykańskie krótkie sztuki z lat 1995-1996. Ale co tam, niech giną.

W drugim akcie Hamleta, w scenie drugiej Hamlet mówi: „Dania jest więzieniem”. To zdanie nie zwróciło szczególnej uwagi Goethego, kiedy oglądał inscenizację Hamleta w Getyndze. Kiedy oglądałem Hamleta przed powstaniem „Solidarności” w Polsce, reakcją na nie była burza oklasków. To żadne odkrycie, że znaczenie nie tylko arcydzieł, ale wielu sztuk lepszych i gorszych, zależy od pomysłów inscenizatora i aktorów. Ale może jeszcze bardziej od tego, kto siedzi na widowni, co znów się wiąże z krajem i momentem historycznym. Takie przygody spotykały mojego Fortynbrasa, który się upił. Tę makabreskę, przedstawiającą wydarzenia znane z Hamleta, tym razem z norweskiego punktu widzenia, zacząłem pisać w Warszawie w roku 1981, tuż przed stanem wojennym i wiążącą się z nim moją emigracją. Skończyłem już na Manhattanie w 1983. Wymyśliłem to tak, że Norwegia to totalitarne supermocarstwo, czyli ZSRR, a Dania malutkie państwo, coś jakby Polska. W Norwegii panuje król, który od dawna nie żyje. Na tronie na pokaz siedzi jego szczątek przyjmujący zagraniczne delegacje, a naprawdę rządzą służby specjalne, wykańczające panującą dynastię. No, jednym słowem, okropnie to było polityczne. Kiedy sztukę pisałem, tym trupem miał być Breżniew. Ale na przykład parę lat później, w oblężonym Sarajewie, wystawiono Fortynbrasa jako sztukę antyserbską z Miloseviciem w kawałkach na tronie. W Los Angeles uznano, że ten trup to Ronald Reagan, a Dania to Nikaragua. W Actors Studio w Nowym Jorku młodziutka rumuńska emigrantka wystawiła to jako „slapstic comedy". Na tak zwanych stage readingach (próbach czytanych) w Public Theater, w których brali udział Raul Julia, Derek Jacoby i F. Murray Abraham, grający wartownika aktor zaniepokoił się, czy rzeczywiście Norwegia jest taka potężna i czy stanowi zagrożenie dla USA.

Nie wiem, co ta sztuka znaczyła wystawiona w 90. latach w St. Petersburgu, ani co ten król oznaczałby dziś. Ale właśnie w Estonii wyszedł wybór moich sztuk pt. Fortynbras się upił, więc może jeszcze się coś w sprawie tego trupa poruszy...

5

Jak większość cyników, łatwo się wzruszam albo i ptaczę. Ostatnio przytrafiło mi się to 5 kwietnia 2005 r., kiedy dziewczęta ze schroniska dla nieletnich w Falenicy wystawiły Kopciucha. Siedziałem sobie w pierwszym rzędzie krzeseł, ustawionych w sali gimnastycznej z zakratowanymi oknami. Obok siedział ksiądz, kilku wychowawców, dyrektor zakładu i parę zaprzyjaźnionych osób. Za plecami miałem najbardziej nieufną widownię w moim życiu, czyli kilkadziesiąt dziewczynek pod kluczem.

Na wszelki wypadek wyjaśnię, że prawie 30 lat temu przyjechałem do tego samego schroniska, żeby napisać reportaż. Przyjechałem, bo ktoś mi powiedział, że zamknięto tam 13-letnią dziewczynkę, która w czasie stosunku zabiła 16-letniego kochanka szydłem do robienia na drutach, bo dowiedziała się, że ją zdradza. Kiedy przyjechałem, tej dziewczynki już nie było. Nie było też wychowawcy, który kilka lat wcześniej chciat tam wystawić Kopciuszka braci Grimm. Wyrzucono go za głupie pomysły. Rozejrzałem się, porozmawiałem z dziewczynkami i przestraszyłem tego, co usłyszałem. No i napisałem tekst Męczeństwo i nadzieja Kopciuszka, wystawione na deskach schroniska dla nieletnich dziewcząt w Falenicy. Potem w oparciu o to napisaliśmy z Markiem Piwowskim scenariusz dokumentu, a Marek to nakręcił.

I tym sposobem zbliżyłem się do tragikomedii Kopciuch, którą Kazimierz Kutz później wyreżyserował. Sztuka zebrała kiepskie recenzje, tylko jeden Kisiel napisał w „Tygodniku Powszechnym", że to taki polski Lot nad kukułczym gniazdem.

Tak czy inaczej, Kopciuch o moim życiu zadecydował. Na premierę w Royal Court Theatre pojechałem do Londynu. Tam przytrzasnął mnie stan wojenny. Potem byt Nowy Jork i produkcja w Public Theater. Potem np.: Los Angeles, Las Vegas, Buenos Aires, Seul, Tajpej, a w ZSRR za Gorbaczowa wystawiono go ze trzydzieści razy i teraz dalej lata po świecie. Dodam jeszcze, że w roku 2004 wystawił ją Teatr Narodowy na scenie Teatru Małego w wersji cokolwiek uwspółcześnionej. Chodziło o to, że język uwięzionych małolatów zmienia się szybciej niż jakość ich życia. No i jeszcze o parę drobiazgów. Bo w tej wersji nowej zamknięcie to było dalej zamknięcie, ale doszło odcięcie. Od wszystkiego co obce i wrogie, a co zdaniem głównego wychowawcy pod rozmaitymi maskami przekrada się do naszego zakładu z liberalnego świata. Przywiozłem z Nowego Jorku reżysera Willa Pomerantza. A dramatyczne tango w scenie balu, skomponowane przez Olenę Leonenko, brawurowo odtańczono na scenie pojedynczo oraz parami z figurami. W tej sztuce zresztą raz po raz tworzą się pary. Współpracujące zgodnie - jak cyniczny filmowy reżyser z głównym wychowawcą, czy sprzedające się i zdradzające, patrz duet Książę-Kopciuszek. Dopisałem osobiście tekst trzech nowych piosenek. I chciatem z dumą powiedzieć, że w jednym z amerykańskich teatrów wystawiono Kopciucha jako musical.

Ale wróćmy do Falenicy, sali gimnastycznej i dziewczynek na widowni, z których wiele po wyjściu z zakładu pryska do niego z powrotem, żeby chociaż na krótko oddzielić się kratami od najbliższych. Otóż, kiedy na schroniskową scenę wkroczyła ekipa filmowa, co to w sztuce kręci dokument, teoretycznie w obronie dziewcząt, i Zła Siostra I naplula Operatorowi w twarz, w sali gimnastycznej wybuchł entuzjazm. Tę scenkę zresztą wymyśliły same dziewczęta, czyli widownia jakby nie miała zbyt wielu złudzeń co do opiekuńczo--wychowawczej roli mediów. A kiedy Reżyser, ten ze sztuki, łamał opór niezgadzającego się na współpracę Kopciucha, widownia płakała albo krzyczała: „Nie daj się!’’. Następnego dnia reżyserka przedstawienia Jaga Dal zadzwoniła, że dziewczęta z Falenicy na co dzień rozmawiają dialogami z Kopciucha. I tyle mojego.

Środek nocy. W biedniutkim mieszkanku na dole Manhattanu leży sobie małżeństwo emigrantów. Aktorka i pisarz. W Polsce byli sławni, tu są kompletnie pogubieni. Ona chce się z nim kochać. Ale on słusznie podejrzewa, że jej chodzi o zajście w ciążę i urodzenie dziecka. A na to ich nie stać. Nie mogą zasnąć, a spod łóżka raz po raz wypełzają jak najbardziej realistyczne koszmary z przeszłości i teraźniejszości. O Polowaniu na karaluchy nie mam nic nowego do powiedzenia. Pisało mi się je szybko, ale przedtem trzeba było przeżyć parę lat na emigracji. A te się mocno ciągnęły. Bezsenność, bieda, strach, okłamywanie siebie i innych, kompletne pogubienie, to byt temat na ponury dramat, więc napisałem komedię. Może ironia to najlepszy sposób pisania o rzeczach poważnych albo i tragicznych, i Beckett miat rację, że nic nie jest tak śmieszne jak nieszczęście. A oskarżanie Ameryki o brak pomocy i zrozumienia wydało mi się bez sensu. W końcu nikt mnie tam nie zapraszał ani silą nie zatrzymywał. Wepchnąłem się dobrowolnie. Sztuka poszła bardzo dobrze, ale po premierze w Chicago jeden recenzent napisał w polonijnej gazecie, że „nie po to w ziemię amerykańską wsiąkło tyle polskiej krwi i potu, żeby bohaterowie Głowackiego byli tak żle ubrani". I że „jak Francuz pisze o Francuzach, to oni jakoś wyglądają”.

Ściągawka

1

O Antygonie w Nowym Jorku pisze Jan Kott, więc się nie będę wtrącał. Tylko jedna ciekawostka. Parę lat temu, w Madrycie, reżyserka tejże nowojorskiej Antygony zadzwoniła do polskiej ambasady, żeby się pochwalić, iż bardzo dobry teatr „Galileo” wystawia polski dramat. Trochę się zdziwiła, kiedy powiedziano jej, że ambasada jest przeciwna wystawianiu sztuki, która lansuje nieprawdziwy i niewłaściwy image Polaka.

0 Czwartej siostrze napisałem esej do „New York Timesa” i go na koniec tego tomu wsadziłem. Więc nie będę wyliczał, gdzie i w ilu krajach została wystawiona i jakie dostała nagrody. Albert Camus napisał kiedyś: „Jestem człowiekiem bardzo skromnym, chcę tylko, żeby wszyscy o tym wiedzieli”.

a

I jeszcze jeden drobiazg. Pewna recenzentka z Buenos Aires napisała, że akcja Cenizy, czyli Kopciucha, rozgrywa się „wszystko jedno w jakim kraju, za to z całą pewnością po II wojnie światowej”, a jeden z krytyków w Waszyngtonie pochwalił mnie za znakomicie napisaną postać Węgra-Pchetki.

Otóż, chcialem zwrócić uwagę, że zebrane tu sztuki są całkiem dobrze rozumiane i grane w kilkudziesięciu krajach. Także w tych, w których nie zawsze cała widownia ma pewność, gdzie leży kraj nasz. Można więc odnieść wrażenie, że ja niekoniecznie piszę tylko i wyłącznie na przykład o Polakach, Rosjanach czy Portorykańczykach, ale trochę bardziej ogólnie, o ludziach. A Warszawa, Moskwa czy Nowy Jork to tylko dekoracje, między którymi ktoś sobie chodzi.

Janusz Głowacki

Antygona w Nowym Jorku

A u 14{ona

Ul l!"IIiqni

Jarku

1^'^'

's',' I

Akcja odbywa się w Tompkins Square Park w czasie jednej nocy

Antygona w Nowym Jorku

o

<*>

Akt pierwszy

Scena pierwsza

Nowojorski park zamieszkany przez bezdomnych. Krzaki, drzewka. Metalowy kubeł na śmieci. Resztki tekturowych pudel. Plastikowe torby powiewają na wieczornym, zimnym wietrze. Centralnie położona ławka, oparta o przemarznięte drzewo, zajęta jest przez sporą kupę łachmanów i gazet. Wchodzi Policjant. Ujmująco uśmiecha się do publiczności.

Policjant - Stanislav Lehky, Divadlo pod Palmovkou, Praga 1994

POLICJRni

Dobry wieczór. Nazywam się James Murphy, sierżant James Murphy. Chciałem od razu powiedzieć, że nie mam nic przeciwko bezdomnym. To są tacy sami ludzie jak my, tyle że nie mają domów. Osobiście spotkałem bardzo wielu kulturalnych bezdomnych, często z wyższym wykształceniem, i mogę stwierdzić z całą odpowiedzialnością, że są to tak samo dobrzy Amerykanie jak wy i ja. Żeby nie było gadania, mówię od razu, że to się tyczy nie tylko Amerykanów. Tak samo jest z bezdomnymi przedstawicielami innych mniejszości, co to szukając wolności albo chcąc lepiej żyć i więcej zarabiać, osiedlili się na nowojorskich dworcach autobusowych, ulicach i w parkach. Oni też kochają swoją przybraną matkę Amerykę i wdzięczni są za wszystko, co dla nich zrobiła. Coś ze dwa lata temu, na przykład, patrolowałem Lower East Side, no i szła demonstracja radykałów protestujących przeciwko polityce rządu. Szli Pierwszą Aleją, potem skręcili w Siódmą Ulicę w stronę parku, no i jak zawsze palili amerykańską flagę. Z tych większych.

No i zaczęli być wobec mnie agresywni. Bardzo agresywni. Ale wtedy z Tompkins Square Park wyszli nowojorscy bezdomni. Głodni, brudni, ale przepełnieni entuzjazmem. Chorzy na AIDS, gruźlicę, syfilis, jaką chorobę wymienicie, to oni ją mają. Ale mają też w sobie patriotycznego ducha. Naskoczyli na radykałów, odebrali im gwiaździsty sztandar. Ugasili to, co z niego zostało, rękami, szmatami, czym mogli, tym gasili i powiesili nad parkiem. I choćby za to ja ich szanuję. I inni policjanci ich szanują. To znaczy, olbrzymia większość policjantów... Większość w każdym razie... Całkiem sporo policjantów ich szanuje.

Ja nie mówię, że między bezdomnymi a nami nie ma nieporozumień. Nie mogę powiedzieć, że nie ma, bo są. No bo ci ludzie mają popieprzone poczucie czasu. My myślimy, co będzie za dziesięć lat, tak? A oni, co będzie za godzinę. My, na przykład, śpimy w nocy. Bo to normalne. Nie?

A oni śpią w dzień, bo to bezpieczniej. No i potem nawet jak nie są schizo, to słabo kontaktują. No dobrze, ale o co mi się rozchodzi. Rozchodzi mi się o to, że wielu uczciwych ludzi, takich jak wy albo ja, stara się jakoś tych bezdomnych postawić na nogi. Zachęcić do pracy. Ja nie mówię, że to się zawsze udaje. Szczerze mówiąc, to się prawie nigdy nie udaje. Ale jak się uda, to człowiek ma satysfakcję.

Był taki jeden bezdomny na Columbus Circle. Leżał na chodniku, śmierdział i do nikogo się nie odzywał. Ja do niego mówię, a on nic. Aż tu jednego dnia on się na mnie dziwnie spojrzał, otrząsnął się i zaczął handlować używanymi książkami, przy Central Parku. Tam zawsze paru homlesów handluje wyrzuconymi książkami. Ale ten facet miał pomysły. On miał amerykańskie wyczucie biznesu w jajach. Wszyscy inni bezdomni rozkładali te książki na ziemi, na gazetach, albo plastikowych torbach, a on zorganizował sobie krzesło, zbił budę z desek. I sprzedawał nie tylko „Screw Magazine", „Playboya" czy pedalskie poradniki. Ale książki. Prawdziwą literaturę. Sam kupiłem u niego „Psy wojny" Forsytha. Takie grube. Pokazuje. I chcialem wam powiedzieć, że gdyby reszta tych zazdrosnych skurwysynów nie udusiła go i nie wrzuciła jego trupa do rzeki, to on już w tej chwili by miał mieszkanie.

Ja się staram namówić bezdomnych, żeby się wprowadzili do schronisk. Jest od cholery schronisk dookoła. Jak się mówi, że miasto nic nie robi dla bezdomnych, to ja odpowiadam -a schroniska? A bezdomni nie chcą. Mówią, że się boją... A niby czego się do kurwy nędzy bać. Tłumaczę takiemu, że ilość gwałtów, morderstw i kradzieży w schroniskach wcale nie jest dużo większa niż na ulicach. A będzie siedział pod dachem. A on mi odpowiada: „A na co mi to? A dlaczego?". Dlaczego? Dlatego, mówię mu, żebyś był cywilizowanym człowiekiem, korzystał ze zdobyczy kultury, większość schronisk ma telewizję. A on znowu mówi: „A dlaczego?". Dlatego, że życie jest krótkie. Żebyś sobie mógł powiedzieć, kiedy będziesz umierał, no bo wszyscy musimy umrzeć... A on się znowu pyta: „A dlaczego?".

Co on sobie do kurwy nędzy myśli, że co to jest, kurs egzystencjalizmu? Ja nie wiem dlaczego. Ja nie jestem filozofem, ja pracuję w policji.

Walkie-talkie Policjanta zaczyna coś mamrotać.

POLICJROT

Przepraszam...

Sfucha z wysiłkiem bełkotliwego mamrotania. Tymczasem kupa łachmanów na ławce zaczyna się poruszać. Najpierw wysuwają się spod niej nogi, potem reszta. Czyli Sasza. Mężczyzna między 50 a 60. Trudno powiedzieć. Z powodu zimna ubrany jest ochronnie: płaszcz, kilka warstw swetrów, marynarka. Na głowę ma naciągniętą narciarską bawełnianą czapeczkę. Na rękach rękawiczki - wszystko w stanie rozpadu. Siada na ławce i zaczyna grzebać pod płaszczem. Po chwili wyławia mały magnetofon. Naciska klawisz i z satysfakcją słucha swojego ulubionego i jedynego nagranego kawałka. Jest to „Strangers In the Night”.

Antygona w Nowym Jorku

PDLICJRnT

rozmawia przez radiotelefon, starając się przekrzyczeć muzykę

Tak, tak. Tutaj Murphy tak rozumiem. Do widowni: Ja tu jeszcze wrócę.

Policjant wychodzi. „Strangers in the Night” opanowuje scenę.

CJ C*)

Scena druga

Słuchając Franka Sinatry, Sasza wywraca na wierzch puste kieszenie płaszcza, spod obcasa wyjmuje żyletkę i zaczyna starannie obcinać lewą kieszeń. Wchodzi Anita. Przeżyta 35 lat i wygląda, że nie przyszło jej to łatwo. Ma na głowie trochę za małą czapkę z nausznikami. Ubrana jest w długi kolorowy płaszcz, męskie buty i rękawiczki bez palców. Pcha przed sobą metalowy wózek delikatesowy zawierający cały jej dobytek. Plastikowe torby wypchane ubraniami, itd. Na szczycie leży różowy telefon. W ręku trzyma plastikowy kubek z kawą. Podchodzi blisko Saszy, rzuca mu krótkie spojrzenie i wychodzi. Sasza odprowadza ją wzrokiem. W chwili gdy Anita znika ze sceny, magnetofon zacina się. Sasza potrząsa nim kilka razy, bez skutku. Anita wraca na scenę i magnetofon zaczyna grać. Sasza patrzy na nią i na magnetofon z namysłem. Anita wychodzi i magnetofon znów dławi się i przestaje działać. Sasza znów potrząsa nim bez skutku. Anita wchodzi po raz trzeci, Sasza patrzy na nią, a potem na magnetofon z nadzieją. Ale tym razem nic się nie dzieje. Sasza jest rozczarowany.

Sasza - Janusz Michałowski, Anita - Maria Ciunelis, reż. Izabela Cywińska, Teatr Ateneum, Warszawa 1993

5H5ZH

wzdycha ponuro

A pies by to jebał.

Odkłada magnetofon i zabiera się do obcinania prawej kieszeni. Anita zatrzymuje się przy ławce.

RRITR

Nie widziałeś gdzieś Johna?

Sasza patrzy na nią, potem z nadzieją na magnetofon, potrząsa nim kilka razy. Zniekształcony śpiew Sinatry powraca na parę sekund i cichnie. Zniechęcony Sasza wraca do obcinania kieszeni. Anita mówi bardzo szybko, trochę mechanicznie, bardziej do siebie niż do Saszy.

RRITR

Co się tak na mnie patrzysz? Nie patrz się tak na mnie. Ja wiem, że to, że go nie ma, to w tym nie ma nic dziwnego. Ja nie jestem wariatka. On jest mężczyzną i ma prawo iść tam, gdzie mu się podoba. Tyle że on nigdy nigdzie nie chodzi... Jestem pewna, że to ta ruda kurwa Mindi... Znasz jq, nie? Ta z nogą w gipsie... Ona lata za każdym facetem, którego zobaczy samego... Ja do niej nic nie mam, ale ci mówię, jak ją kiedy zobaczę koło Johna! Jak ją złapię za te farbowane kudły to ta szprycha zobaczy wszystkie gwiazdy i wszystkich facetów, o których jej się nawet nie śniło... Gdybym ja tutaj była, to on by nawet na nią nie splunął. Ale zmarzłam w nocy i poszłam spać do kotłowni... I teraz go nigdzie nie mogę znaleźć... Ja go chciałam wziąć do kotłowni. Powiedziałam, że za niego zapłacę dwa dolary, ale on nie chciał... A teraz tak sobie myślę, że może on ma żal, że ja tam poszłam. Co? No nie wiem. Co? A co ty myślisz? Jesteś mężczyzną. Miałbyś żal? Ale strasznie mi było zimno. Co?

Sasza potrząsa magnetofonem.

nnun

Ej, co ty nienormalny jesteś? To nie zegarek, odłóż to.

Sasza odkłada magnetofon na ławkę. Magnetofon działa.

ROITA

No widzisz.

Sasza jest wstrząśnięty, ale za chwilę magnetofon znów się zacina.

RRITR

Przyniosłam mu kawę, ale go nie ma. Cały dzień go szukam. Wczoraj w nocy jak odchodziłam, dałam mu sweter. Kaszmir, niebieski. Dostałam z kościoła. Kaszmirowe są najcieplejsze. Grzeją jak kaloryfer. Pociąga tyk kawy. Ta kawa już wystygła. To co, widziałeś go? Możesz mi powiedzieć, był z tą rudą zdzirą, czy nie? Nic się nie bój. Nawet jak był, to ja nie będę miała do ciebie żalu, ja nie jestem taka. No był z nią, czy nie?

Sasza nie reaguje.

RRITR

Nie? To ta ruda lampucera jest w czepku urodzona. Czyli że go widziałeś. Gdzie on jest?

5RSZR

Zabrali go.

RRITR

Kto? Policja?

5RSZR

Pogotowie.

RRITR

Pogotowie? 0, Boże. Ale dlaczego? Co się stało?

Antygona w Nowym Jorku

ro

II

II

II

5R5ZR

zniecierpliwiony

Bo umarł.

nniTR

Umarł?

SH5ZH

Umarł.

Anita siada koto Saszy na ławce. Przez chwilę oboje milczą. Sasza kończy obcinać kieszenie i przygląda się z zadowoleniem sterczącym na zewnątrz resztkom płótna. Chowa żyletkę w obcasie. Anita kotysze się miarowo na ławce, jakby odmawiała modlitwę. Po chwili wyjaśnia.

nniTH

Wiesz. Ja się za niego modlę. Mogę się o coś zapytać? Ty jesteś pewien, że on umarł? Bo wiesz, tu się różne rzeczy dzieją. On mógł zemdleć, albo zasnąć, albo się upić... Jesteś całkiem pewien, że on umarł? Bo wiesz, ludzie są ostatnio tacy skołowani, że myślą, że coś widzą, a to, co widzą, to jest w ogóle coś innego. Tak że wiesz, musisz być pewien na sto procent.

5H5ZR

Policja powiedziała, że umarł.

nniTR

Indianin mi to samo dwa razy powiedział, to znaczy o karetce. Ale ja Indianinowi nie wierzę. On zawsze kłamie.

5R5ZH

Jak go zabrała karetka, to znaczy że umarł, żywego by nie zabrali.

RdlTR

pociągając nosem, bardzo szybko

Ja to wiedziałam, to przez ten sweter. Wiedziałam, że kaszmir wciąga nieszczęście jak gąbka. Ale się skusiłam. To był sweter jakiegoś nieszczęśnika. Szczęśliwi rzadko noszą swetry. Nieszczęśnicy albo marzną, albo się pocą i zamiast leczyć nieszczęście kupują kaszmir. Nieszczęśnik wkłada kaszmir i się poci. Pot spływa z czoła prosto na kaszmir. I wsiąka, a z nim nieszczęście i złe prądy. Można prać, prasować, ale nieszczęście w kaszmirze wszystko przetrzyma. A najgorsze są poduszki. Demonstruje. To to już jest po prostu gniazdo nieszczęścia. Ja to czułam, a się skusiłam. I teraz jest już za późno.

Anita plącze przez chwilę, potem rozpina płaszcz.

hritr

Widzisz.

SRSZR

Co?

RRITR

pokazuje sweter

To jest akryłik. Z akrylikiem nie ma problemu. Wystarczy go zdjąć i parę razy strzepnąć.

Demonstruje. I nieszczęście się strzepuje. Znów modli się przez chwilę. To co ja mam robić?

5R5ZR

Napić się pershinga. Dałbym ci pociągnąć... Ale wszystko wypiłem.

RRITR

A on coś powiedział przed śmiercią?

5R5ZR

Nie słyszałem.

RRITR

Wiesz, ja się pytam, bo mógł coś powiedzieć o mnie. Bo wiesz, on mnie kochał...

SH5ZH obojętnie Aha.

RRITR

Wszyscy o tym wiedzą.

5H5ZH

Aha.

rritr

Widziałeś nas razem, nie?

5R5ZR

Aha.

RRITR

A czy ktoś może był przy nim, kiedy umarł? No bo Johnny mógł powiedzieć coś do kogoś.

SR5ZR

Johnny nigdy nie mówił.

RRITR

Ale to dopiero przez ostanie pięć lat. Przedtem mówił, bardzo dużo mówił. Opowiadał kawały. .. Myśmy razem mieli ubaw. Uśmiecha się. Na przykład, taki kawał mi opowiedział... Próbuje sobie przypomnieć. Ja się z tego zaśmiewałam. Znów próbuje sobie przypomnieć, ale to na nic. Macha ręką. Nie pamiętam... Ale to było strasznie śmieszne... Indianin powiedział, że on umarł o ósmej rano... Powiedział, że zamarzł.

Antygona w Nowym Jorku

\O

<*)

5A5ZR

Nie wiem. Ja się dowiedziałem, kiedy przyszła policja.

RniTR

A gdzie go zabrali?

SR5ZR

Na Hart Island.

nniTR

Indianin powiedział, że na Potter's Field.

SH5ZH

To jedno i to samo. Potter's Field jest na Hart Island. Na samej wyspie.

flniTH

Ale dlaczego? Tam grzebią tylko przestępców, odrzutków, nędzarzy bez nazwiska i dokumentów. A Johnny był Amerykaninem i pochodził z dobrej rodziny. Był arystokratą, z Bostonu. Ty jesteś arystokratą?

5R5ZR

Nie, Rosjaninem.

nniTH

Jesteś katolikiem czy protestantem?

5R5ZH

Żydem.

HRITR

Ano widzisz, to z tobą jest zupełnie inna historia. Ale Johnny był z Bostonu i miał obywatelstwo. To tak nie może być, żeby jego tam zabrali. To jest omyłka.

Anita podnosi się i bardzo podekscytowana, mamrocząc coś do siebie i pchając wózek, schodzi ze sceny. Sasza patrzy z nadzieją na magnetofon. Ale nic się nie dzieje.

Scena trzecia

Sasza siedzi na ławce i pokasłuje. Wchodzi Pchetka. Ma może 40, może 50 lat. Jest porządnie zniszczony przez życie. Porusza się szybko. Jego rozlatane oczka patrzą niepewnie na Saszę. Wygląda, że ma nieczyste sumienie. Sasza rzuca mu pogardliwe spojrzenie i spluwa. Pchełka siada na ławce w pewnej odległości i próbuje nawiązać rozmowę.

PCHEŁKA

Zimno... Zimno dzisiaj... Pieprzone zimno.

Sasza nie zwraca na niego uwagi.

PCHEŁKA

Dziś jest środa, czyli że można parkować po obu stronach ulicy...

Rozpina ptaszcz, wyciąga spod niego gazety, które służą jako ocieplacze. Patrzy na Saszę. Z jednej z gazet robi sobie wojskową czapkę. I zaczyna maszerować przed Saszą tam i z powrotem.

PCHEŁKA

Sasza zobacz, zobacz, to ja, Stalin... Popatrz się.

Sasza nie reaguje. Pchetka wyciąga z kieszeni połamany grzebyk i imitując nim wąsik, drepcze przed Saszą.

PCHEŁKA

Sasza, popatrz się, Hitler. Sasza...

Pchetka maszeruje tam i z powrotem, śpiewając niemiecki marsz i salutując a la Hitler. Sasza przygląda mu się z kamienną twarzą. Pchetka nie rezygnuje. Zmienia repertuar, śpiewa i tańczy kozaka, wzbogacając go o wymyślone dla przyjaciela przytupy i przysiady. Sasza przygląda mu się przez dłuższą chwilę, potem znów spluwa i zaczyna dłubać przy magnetofonie. Pchetka, trochę zniechęcony, opada na ławkę i przez dłuższą chwilę ciężko tąpie oddech. Po chwili zmienia taktykę. Zdejmuje z głowy helm zrobiony z „New York Timesa”, rozkłada go i przegląda z miną dżentelmena.

PCHEŁKA

No, no, no... Sprawdza reakcję Saszy. Ciekawe...

Ale Sasza wyławia tylko gdzieś spod płaszcza peta. Zapala go i zaciąga się z satysfakcją.

PCHEŁKA

zachłannie wciąga powietrze i ręką stara się napędzić sobie trochę dymu

To niesamowite. Taki biskup w Chile został arcybiskupem... Wiesz, jak się nazywa... Salvatore Mancini... Co ty o tym myślisz, Sasza? Na pewno jakiś cwaniak, nie? Inaczej by się nie wybił. Ciekawe, jak to sobie załatwił? Jakbym takiego skurwysyna dostał w ręce...

Zdejmuje but, wyrzuca z niego stare gazety służące jako ocieplacze, wkłada do środka artykuł o Mancinim, sznuruje but i patrzy na Saszę z nadzieją na jakąś reakcję. Ale Sasza obojętnie pali. Pchetka ciężko wzdycha, po czym wyciąga spod płaszcza kolejną gazetę i przegląda ją, zerkając od czasu do czasu na Saszę.

Antygona w Nowym Jorku

PCHEŁKA

Wiesz co, Sasza. Jeden facet pisze, że cale życie na Ziemi powstało w wyniku błędu. Wiesz, co to znaczy? To znaczy, że to wszystko tutaj pokazuje ręką dookoła nie ma w ogóle żadnego sensu. Tak on uważa... Kretyn. Śmieje się pogardliwie. I takie idiotyzmy na pół strony drukują.

0, o, a tutaj jest zdjęcie tego chujowiny.

CO r>

Zdejmuje drugi but. Wyrzuca stare gazety. Owija nogę artykułem. Znów próbuje nagonić sobie trochę dymu z papierosa. Patrzy prosto na Saszę, ale ten odwraca się do niego tyłem i wydmuchuje dym tak, że Pchełka nie ma żadnej szansy.

PCHEŁKA

z goryczą

Ty to naprawdę umiesz zrobić tak, żeby uczciwy człowiek poczuł się przy tobie jak najgorszy popapraniec. Potem dziwisz się, że ludzie nie lubią Żydów.

Pchełka podnosi się. Montuje na dnie żelaznego kosza na śmieci piramidkę z łachmanów, gałęzi, wyrzuconych z butów starych gazet itd. Patrzy na Saszę.

PCHEŁKA

No o co ci się rozchodzi? 0 co? Jak masz żal, to mów... Ja to wytrzymam...

Sasza patrzy na niego przez chwilę ze wstrętem. Zaciąga się i znów wypuszcza dym daleko poza zasięgiem Pchełki.

PCHEŁKA

Może masz żal o te siedem dolców, coś mi wczoraj dał? Jeżeli o to, to ja to mogę wyjaśnić. Błagalnie: Daj się sztachnąć... No, jeden raz... Pchełka rozpala ogień i prostuje się.

PCHEŁKA

Saszeńka, no raz.

Sasza patrzy na niego i wrzuca resztę peta w buzujący w kuble ogień. Pchełka próbuje go wyciągnąć, ale rezygnuje. Rzuca Saszy spojrzenie okrutnie skrzywdzonej niewinności. Tymczasem Sasza z lekkim obrzydzeniem odsuwa się od ognia.

PCHEŁKA

Śmierdzi? To te dzieciaki, co się tu bawiły, znowu wrzuciły w ogień żywego gołębia. Zatrzepotał i łup. Demonstruje trzepotanie. Ale co można zrobić... dzieci.

Uśmiecha się dobrotliwie i siada na ławce blisko Saszy.

PCHEŁKA

No dobrze, dobrze, zaraz wszystko ci powiem. No więc szedłem do Lali kupić dla nas flaszkę. No żebyśmy się razem mogli napić. I nagle... Jak mi się nie zacznie ściemniać przed oczami... Jak mi nie zacznie szumieć w głowie... Pól metra nad ziemię mnie rzucało.

Rzuca krótkie spojrzenie, sprawdzając, czy jego opowieść zrobiła wrażenie. Ale Sasza, grzejąc ręce nad ogniem, uśmiecha się sceptycznie. Nie ma żadnych wątpliwości, że Pchełka łże.

PCHEŁKA

kontynuuje dramatycznie

I wiesz, co się potem stało? Otwieram oczy w karetce. Wiozą mnie do szpitala. Wzięliśmy FDR - ten highway nad East River. Wyglądam sobie przez okno, a tu widok dokładnie taki sam, jak u nas na wsi nad Wisłą. Z tym, że u nas jest ładniej, bo są drzewa, góry i nie ma drapaczy. Czyli wiozą mnie karetką i taki miody lekarz z kolczykiem w uchu ściska mnie za rękę z szacunkiem. I wiesz, co mówi? Mówi, że takiego ataku epilepsji w życiu nie widział. Aaaaa? Słyszysz, Sasza. Nigdy w życiu... Co ty na to? Aaaa?

Sasza nie jest wstrząśnięty.

PCHEŁKA

A mnie coś nagle tknęło. Wsadzam rękę lewą do kieszeni, bo doktor ściskał mnie za prawą, i nic. Więc podaję mu lewą, zabieram prawą i wsadzam do drugiej kieszeni. Nic. Kamień w wodę. Siedem dolców ukradzione w całości... Może mi się wyślizgnęło, jak w parku miałem atak? Każdy, kto się przyglądał, jak skakałem do góry, mógł zobaczyć i ukraść. Co? Jak myślisz? Zwłaszcza po tym, jak w „Timesie" wydrukowali artykuł o Jenny. Pamiętasz? Tej, co mieszkała dwie ławki stąd. Napisali, że jak umarła, znaleźli przy niej dwadzieścia pięć tysięcy dolarów. No i teraz w parku strasznie kradną. Cały tłum przyjeżdża w nocy z góry Manhattanu do parku i nas przeszukuje. Recesja. Raz byłem obmacywany przez całą rodzinę. Udawałem, że śpię, bo co miałem robić. Matka, babka, dwóch synów, od początku byli wkurwieni, bo nie znaleźli parkingu i bali się, że dostaną mandat. Więc się spieszyli i mało mnie nie rozszarpali. Zabrali mi dwa papierosy i scyzoryk. Tyżeś dobrze zrobił, żeś sobie obciął te kieszenie. Jak oni to widzą, to na ogól zostawiają człowieka w spokoju. Chociaż czasem nic ich nie powstrzyma.

Sasza nie sfucha. Dłubie w magnetofonie zardzewiałą agrafką.

PCHEŁKR

Tak, masz rację. Ja też myślę, że te pieniądze ukradli, jak miałem atak. Zapytałem się tego lekarza, czy ich nie widział, ale się tylko zdrowo uśmiał.

Sasza chichocze.

PCHEŁKA

Co się śmiejesz. Epilepsja to jest bardzo poważna choroba.

5RSZR

Indianin. Ty paskudo.

PCHEŁKR

Ale ma tę dobrą stronę, że jak się ma epilepsję, to nie można dostać schizofrenii. Co Indianin?

SR8ZR

Widział cię.

PCHEŁKR

Antygona w Nowym Jorku

Co mnie widział?

9RSZR

Widział, jak kupiłeś trzy flaszki pershinga.

PCHEŁKA

Ja? Ja kupiłem trzy flaszki?

SR5ZH

Wysłałem cię, żebyś kupił dla nas trzy flaszki pershinga, i wszystko wypiłeś sam. Indianin prosił cię, żebyś mu dał pociągnąć.

PCHEŁKA

A to skurwysyn.

5R5ZH

Ty jesteś skurwysyn. Przepiłeś moje siedem dolarów i nie dałeś mu nawet pociągnąć.

PCHEŁKR

I ty mu wierzysz? Sasza potakuje głową.

PCHEŁKA

Teatr Miejski, Budva, reż. Boro Draskovic, 2001

Indianinowi?

5R5ZH

Tak.

PCHEŁKA

To jest alkoholik.

BASZA

Indianin powiedział, że kupiłeś trzy flaszki za pięć dolarów, a za dwa, co ci zostały, poszedłeś spać do kotłowni.

PCHEŁKA

Ja?

BASZA

Tak.

PCHEŁKA

Do kotłowni?

SASZA

Tak.

PCHEŁKA

Jak na razie, to ja miałem atak. I wypuścili mnie ze szpitala dwie godziny temu. Doświadczony lekarz, ten z kolczykiem w uchu, ten co mnie okradł, powiedział, że takiego ataku nie widział na oczy. Idź się go spytaj, jak mi nie wierzysz.

SH5ZH

Indianin powiedział...

PCHEŁKA

Odpieprz się z tym Indianinem. Zobacz, jak on wygląda. Złamany nos, powybijane zęby, a spójrz się na mnie. Uśmiecha się jak model. Jak ja mam atak, to fruwam jak ptak. A on leci na pysk i się tylko tłucze po ziemi. Imituje niezdarny atak Indianina. On mi zazdrości, bo mam lepszy atak. Wiesz co? Ja myślę, że to on ukradł mi twoje pieniądze. On mi zazdrości, bo ja jestem dziecko szczęścia, a on jest pierdolony Indianin.

5ASZA z niechęcią Eeee.

PCHEŁKA

Co, eee. Jak tylko się urodziłem, matka od razu podkarmiła mnie i zaniosła nad rzekę. Stanęła sobie na środku mostu i zaczęła mnie huśtać. Właśnie miała mnie wrzucić do wody, kiedy Bóg zesłał moją babkę. Babka ją łap za rękę i przekonała, że utopić to prawie taki sam grzech, jak urodzić nieślubne.

SASZA

Twoja matka musiała być religijna.

PCHEŁKA

Nigdy mszy nie opuściła.

5H5ZH

A dlaczego ty nie chodzisz do kościoła?

PCHEŁKA

Chodziłem. Ale pięć lat temu, jak pracowałem przy azbestach, poszedłem do polskiego kościoła na mszę wielkanocną. I ktoś mi wyciągnął portfel z całą tygodniówką. Z tylnej kieszeni spodni... Jak się modliłem.

Antygona w Nowym Jorku

5A5ZA

Indianin powiedział...

PCHEŁKR

Odpieprz się!

SH5ZR

Indianin powiedział, że targowałeś się z tym Pijawką, co wpuszcza do kotłowni. On chciał dwa dolary za wejście, a ty mu chciałeś dać jednego. On jest jeszcze większy złodziej od ciebie... No, może nie.

PCHEŁKA

Pijawka jest w porządku. Tak samo jak ja. Ty się czepiasz nas obu, bo wy, ruscy Żydzi, nienawidzicie Polaków. Poza tym mnie tam nie było. Co ty myślisz, że ja głupi jestem, żeby płacić dwa dolary za przenocowanie w kotłowni?

SHHZR

W tej kotłowni nikt nie wytrzyma dłużej niż trzy godziny, bo Pijawka tak kurki podkręca, że ludzie się gotują. On jest taki sam łobuz jak ty. Chciwy i zawistny.

PCHEŁKR

Jak na razie, to ja niczego nikomu nie zazdroszczę.

SR5ZR

A temu biskupowi?

PCHEŁKR

Z Chile?

SHHZR

Z Chile.

PCHEŁKR

Salvatore Mancini?

5R5ZR

Salvatore Mancini. Co ci szkodzi, że on został arcybiskupem, no wytłumacz mi. Ty pewnie nawet nie wiesz, gdzie jest Chile.

PCHEŁKR

Wiem, że gdzieś jest. A po drugie, to nie żadna zawiść, tylko oburzenie. Bo on na pewno jakiegoś uczciwego biskupa przechytrzył. Nienawidzę oszustwa, szczególnie w Kościele. Jakby Mancini był uczciwy, toby nie awansował.

SRSZR

Eeee, zamknij się.

PCHEŁKA

Pijawka to porządny człowiek i dobry katolik. Jak przyjechał z Polski, to zaczął od zera, a teraz jest dozorcą.

5RSZA

A widziałeś kiedyś u niego w kotłowni szczura?

PCHEŁKR

A co ma do tego szczur?

SR5ZR

On tam robi taki upał, że szczury nie mogą przetrzymać.

PCHEŁKR

Kotłownia jest dla ludzi. Ja jestem człowiek, a nie szczur.

Wchodzi Anita, pchając przed sobą wózek.

HAITH

Indianin powiedział...

PCHEŁKR

odwraca się do niej wściekły

Co? No co Indianin ci powiedział? Ty pieprzony Portoryku! No co?

Anita nie reaguje i siada na końcu tawki. Kotysząc się, mamrocze coś do siebie.

5RSZH

Zostaw ją.

PCHEŁKR

Co znaczy zostaw ją. A co ja jej robię?

SR5ZR

Johnny umarł. Zabrali go na Potter's Field.

PCHEŁKR

Johnny - biedny frajer. Zegna się. No ale czego ona tutaj krąży? Ej ty, spieprzaj stąd.

SR5ZR

Ten Pijawka odkręca kurki, robi 70 stopni, żeby ludzie nie mogli wytrzymać, a jak wyskoczą na chwilę, żeby złapać oddech, każę im płacić drugi raz. Połowy na to nie stać. Wyskakują spoceni na mróz. Łapią zapalenie płuc i umierają.

PCHEŁKR

On zbiera na wycieczkę do Watykanu. Chce zobaczyć papieża.

:F :F

Sasza chichocze.

PCHEŁKR

Nic w tym nie ma śmiesznego, że ktoś jest religijny.

5R5ZR

On nigdy nie dojedzie do Watykanu.

PCHEŁKA

Bo co?

SR9ZR

Bo jak tak będzie robił dalej, to mu wszyscy klienci wymrą, zanim uzbiera na dojazd do lotniska. Dopiero trzeci tydzień zimy, a już dwunastu w parku umarło.

PCHEŁKR

Ja nic o tym nie wiem. Mnie tam nie było. Ja się obudziłem w szpitalu. Dali mi kawkę, kanapkę z kurczakiem i posypali mnie DDT. Widziałeś, żebym się dzisiaj drapał? Proszę bardzo. Nie mam ani jednej mendy.

Podnosi się, staje tytem do widowni. Odpina spodnie i demonstruje Saszy i Anicie dowód swej prawdomówności.

RRITR

pokazując Pchełkę

On tam był. Byłeś w kotłowni do rana. Ja cię widziałam. Widziałam go. On wyciągnął takiego starego dziada z kąta, wywlókł go na środek i sam zajął najlepsze miejsce. Najdalej od kotła.

PCHEŁKR

Co? Coś ty powiedziała?

RRITR

On mądrze usiadł. Tylko buty zdjął. Ci wszyscy, co wchodzą, pocą się i od razu wszystko zdejmują, po półgodzinie zaczynają płakać, zgrzytać zębami, a po godzinie są usmażeni. Ale on do rana wysiedział.

Sasza chichocze.

PCHEŁKR

Ty mi nie powiedz, że jej wierzysz.

5RSZH

Wierzę.

PCHEŁKR

Ty wierzysz tej piranii? Do Anity: Ty pieprzona kłamczucho! Do Saszy, z oburzeniem: Przez pięć lat siedzimy na jednej ławce i ty wierzysz jej, a nie mnie.

Pchełka podrywa się. Łapie wózek Anity i pcha go mocno na drugą stronę sceny.

PCHEŁKH

Zmywaj się stąd, ty larwo, wampira...

ADITR

podnosi się, sycząc przez zęby z furią

Łapy od mojego wózka.

Pchełka cofa się trochę speszony. Zwłaszcza że Anita, szepcząc jakieś magiczne wyrazy i wykonując rytualne gesty, wyraźnie rzuca na niego urok. Pchełka spluwa trzy razy i szybko kreśli znak krzyża, żeby obronić się przed złą silą.

PCHEŁKA

czując się pewniej

Donosicielka. Wiesz, co myśmy robili z takimi jak ty w czasie wojny w Polsce?

5ASZH

Której wojny w Polsce?

PCHEŁKH

Drugiej. Zamknij się, nie przerywaj. Do Anity: Łeb byśmy ci ogolili. Pieprzona konfidentka.

Ja wiem, że ty nienawidzisz Polaków. A ty w ogóle wiesz, kto to byl Szopen?

SASZA

To byl Polak.

PCHEŁKH

Zamknij się. Ja się ciebie nie pytam. Ja się jej pytam. Szopen to byl Polak. A kto ty jesteś?

Anita kreśli wokół Pchełki magiczny krąg i najwyraźniej przywołuje coraz potężniejsze nieczyste sity. Pchełka, wyraźnie przestraszony, chowa się za Saszę.

PCHEŁKH

do Anity, coraz bardziej przestraszony

Ja się ciebie nie boję. Nie zastraszysz mnie. Jezus, Maria i Józef mnie obronią. Do Saszy płaczliwie: Ty widzisz, co ona robi? Ona rzuca na mnie urok. Sasza, jak mi się coś stanie, podaj ją do sądu.

SH5ZH

znudzony

Och, zamknij się Pchełka. Przestań jazgotać.

Antygona w Nowym Jorku

PCHEŁKH

do Anity

Ty... Ty... gestapowski materacu.

rritr

Zamknij się, ty polski brudasie.

PCHEŁKA

triumfalnie

Aha, dyskryminacja. Do Szaszy: Słyszałeś, będziesz świadkiem.

Wszyscy wiedzą, co to za numer. Nikt w parku się do niej nie odzywa.

RHITH

Johnny się do mnie odzywał.

PCHEŁKR

Ha, ha, Johnny się w ogóle do nikogo nie odzywał. Masz nas za głupich, czy jak? Już widzę, jak on z tobą rozmawiał. On umarł, żeby się od ciebie odczepić.

rritr

Zamknij się. Ty w ogóle nie masz prawa wymieniać jego imienia. On był dżentelmen i arystokrata. Na ciebie on by się nawet nie chciał odlać.

PCHEŁKA

Przyssałaś się do niego jak kleszcz albo pijawka. Wydaje mlaszczące odgłosy ssania. Zycie z niego wyssałaś.

Mlaszcze znowu.

AAITA

On mnie kochał.

PCHEŁKR

Ale cię już nie kocha. Co, Sasza, mam rację? Ha, ha, ha!

Słychać dzwony kościelne. Anita pospiesznie podbiega do wózka.

RRITR

0 mój Boże. Spóźniłam się.

Wybiega, popychając przed sobą wózek. Już znikając ze sceny, odwraca się i krzyczy.

RRITR

Byłeś w kotłowni! Byłeś!

PCHEŁKR

Może myślisz, że ona leci się modlić, co? W życiu. Dzisiaj środa, czyli baptyści rozdają ciuchy. Ona jest „business woman"... No to Soszka, ale tak z ręką na sercu... Między nami dwoma. Komu ty wierzysz? Tej kurwie czy mnie?

5RSZR

Z ręką na sercu?

PCHEŁKA

Tak.

5RSZR

Tej kurwie.

PCHEŁKA

Znaczy nie mnie?

5RSZR

Nie.

PCHEŁKA

Tylko jej?

5H5ZR

Tak.

PCHEŁKA

Dobrze. Dam ci jeszcze jedną szansę. Zastanów się jeszcze raz.

SASZA

Nie, dziękuję.

PCHEŁKA

Jak tak, to koniec... Ja odchodzę. To by było na tyle... Słyszysz, odchodzę.

Sasza nie wygląda na przestraszonego tą perspektywą.

PCHEŁKA

Czyś ty słyszał, co ja mówię? Ja odchodzę! Rozumiesz mnie? Więcej mnie nie zobaczysz. Chciałem ci powiedzieć, że właśnie w tej chwili straciłeś jedynego przyjaciela, jakiego w ogóle w swoim życiu miałeś.

Wychodzi.

Scena czwarta

Sasza kładzie się na ławce. Kilka razy zmienia pozycję, próbując zasnąć. Potem wstaje. Z kupy śmieci wyciąga tekturowe pudło. Stawia na ławce i zaczyna metodycznie układać w nim leżący dotąd na ławce w plastikowych torbach swój skromny ekwipunek: stary sweter, spodnie, jakąś koszulę, skarpetki, tenisówki... Wraca Pchełka. Przygląda się Sa-szy z niepokojem.

Antygona w Nowym Jorku

PCHEŁKH

Sasza, nie wygłupiaj się. Zobacz, ja jestem z powrotem. Zobacz, to ja, ja nigdzie nie idę... Nic się nie martw...

Sasza nie reaguje. Pakuje się dalej.

PCHEŁKH

Młodzieżowy Teatr Kameralny, Kowno

No proszę cię. Znowu udajesz, że chcesz wracać do Rosji. Nie rób tego, nie strasz mnie. Przecież wiesz, że nie możesz. Nie masz biletów i lubisz mnie. Ja wiem, że mnie lubisz. Bezskutecznie próbuje zwrócić na siebie uwagę Saszy. Pamiętasz, jak mówiłeś, że ja jestem zabawny facet? Pamiętasz?

Sasza ciągle nie reaguje.

PCHEŁKH

błaznując

Uuuu, Sasza, uuuu. Popatrz się na mnie, Sasza. Uuuu poważniejąc Sasza, nie gniewaj się, ale tobie się wszystko popieprzyło. Nikt nie wraca z Nowego Jorku do Moskwy. Nikt. Nigdy. To by znaczyło, że jesteś wariat, a ty nie jesteś wariat, prawda? Ty jesteś inteligentny facet z wyższym wykształceniem. Sam mi mówiłeś, że jedyny sposób, żeby dostać bilet powrotny, to iść do ambasady i zgłosić się na donosiciela KGB. Ale teraz już nie ma KGB. No prawie nie ma.

5HHZR

pakując się

Nie twój interes.

PCHEŁKH

Mój. Sasza, no przecież sam mówiłeś, że nie możesz wrócić do Leningradu. Saszeńka... Już w ogóle nawet nie ma Leningradu. Pamiętasz, jak mówiłeś, że nie możesz się pokazać matce w takim stanie, jak wyglądasz? Nie masz wystarczająco dużo zębów. Jak ty się niby masz uśmiechnąć? A przecież jak zobaczysz matkę, to będziesz się chciał uśmiechnąć, nie? Co? Sasza?

HHSZH

Co ty pieprzysz za głupoty, ja mam wszystkie zęby.

PCHEŁKH

No, może...

5R5ZR

Na pewno.

PCHEŁKH

Tak czy inaczej, z czego ty tam będziesz żył? Tam jest bieda.

5RSZA

Matka ma mieszkanie.

PCHEŁKA

I to wszystko przez parszywe siedem dolców... Kiedy całe życie na Ziemi mogło powstać w wyniku błędu... Jak ci nie wstyd, Sasza? A ty wiesz, że ten Johnny, co umarł, to on raz dał Cyganowi trzydzieści dolarów... Trzydzieści! Żeby kupił dla nas wódkę, kiełbasę, wszystko. | I myśmy zaufali wszyscy Cyganowi, bo on chodził w garniturze. A on wziął pieniądze i wró- jsi cii po trzech dniach pijany w dupę i w nowych butach. A wiesz, jak ten Johnny się zachował?

Nie powiedział Cyganowi ani jednego słowa. Ani jednego.

SR5ZH

Johnny w ogóle nie mówił.

PCHEŁKA

To prawda. Inna rzecz, że takiej dobroci to już Cygan nie wytrzymał i się tej samej nocy powiesił na tej tutaj gałęzi. Pokazuje. Żeśmy chcieli zdjąć mu przynajmniej te buty i oddać Johnowi, ale on nie chciał przyjąć, taki był. Inna rzecz, że Cyganowi strasznie nogi śmierdziały. Ja mu zabrałem tylko ząb, ząb wisielca przynosi szczęście. 0... Gdzieś go tutaj mam.

Grzebie w kieszeniach. Wyciąga jakieś szmaty, kawałki gazet, kawałek Chleba, który zjada, i ząb, który pokazuje Saszy. Sasza ciągle pakuje się.

PCHEŁKA

Jak chcesz, to ci go mogę dać. Podaje Saszy ząb, ale ten nie bierze. Saszka, no powiedz mi jedną rzecz, no co ty na tym zyskasz, że wrócisz do Rosji?                                        —

SASZA

Ciebie tam nie będzie.

Kończy się pakować. Wkłada magnetofon pod płaszcz. Schludnie wpycha resztki obciętych kieszeni do środka. Pchełka coraz bardziej niespokojny wyciąga spod płaszcza buteleczkę z resztą wina i próbuje podać Saszy.

PCHEŁKA

Zobacz, zostawiłem to dla ciebie, specjalnie... Masz, pij. Żebyś nie mówił. Najlepszy pershing.

Dodałem troszeczkę politury i jest mocniejsze... No, zobacz, jakie smaczne...

SASZA

Nie chcę.

PCHEŁKA

z niedowierzaniem, głęboko zraniony

Jak to nie chcesz? Żartujesz sobie ze mnie? Co ci złego wino zrobiło, że go nie chcesz pić...     o

Nie jest może takie dobre, jak „Irlandzka Dzika Róża", ale jest w porządku. No, spróbuj, no    |

Saszka. Za mamusię, no.

Sasza kręci gtową. Rzuca jeszcze ostatnie spojrzenie na tawkę i podnosi pudlo.

5RSZA

To chyba wszystko.

PCHEŁKA

Nie mów tak, Sasza. Nie mów. Ja się strasznie denerwuję. Zobacz, jak mi się ręce trzęsą.

Łapie pudlo i próbuje je odebrać Saszy.

PCHEŁKA

Nie możesz tak sobie odejść. Tyle żeśmy przeszli razem. Fajnych rzeczy, nie? Dobrze, w porządku. Chcesz, żebym ja się, kurwa, przyznał, to ja się, kurwa, przyznam. Powiem ci całą prawdę. Wiesz, inny człowiek to by cię próbował okłamać, wykołować. Ale nie ja. Znasz mnie, nie?

SASZA

Znam cię, oddaj pudło.

PCHEŁKA

nie puszczając pudla

No więc dobrze. Byłem w kotłowni. Przespałem się tam w nocy.

SASZA

ironicznie

Poważnie... Nie wierzę.

PCHEŁKA

Tak jest. I wiesz, ja wypiłem sam te trzy pershingi.

SASZA

ironicznie, z niedowierzaniem

Taaak?

PCHEŁKA

Tak. No, poza tym, co ci tu zostawiłem. 0... Ja ci nie dam odejść.

SASZA

Zabieraj łapy.

Szarpią się. Pchełka nie puszcza pudla.

PCHEŁKA

No co jeszcze chcesz? Bardziej chcesz mnie upokorzyć. Mam klęknąć? Chcesz, żebym cię, kurwa, pocałował w dupę? Mogę cię pocałować. Nie wypuszczając pudla, próbuje pocałować Saszę w dupę. A może chcesz mi napluć w twarz. Proszę bardzo, chcesz, to pluj.

5R5ZR

Ja chcę hamburgera.

Gdzieś z głębi parku dobiega zatosne wycie mężczyzny. Sasza odkfada pudlo na ławkę. Próbuje zatkać uszy, potem chwyta za butelkę, opróżnia ją i siada. Pchełka z ulgą upycha jego pudlo pod ławkę.

5R5ZH

z rezygnacją, ponuro, wsłuchując się w linię melodyczną wycia

Bardzo wielu ludzi w dzień bardzo spokojnie sobie żyje, a w nocy coś ich chwyta. Zaczynają biegać dookoła, wrzeszczeć, kłócić się ze sobą. To ten gruby wariat z Jamajki. Dwa tygodnie temu on wepchnął dwunastoletnią dziewczynkę pod samochód. Zabrali go do szpitala psychiatrycznego, ale po trzech dniach już był z powrotem. Lekarze powiedzieli, że jest za niebezpieczny, żeby go trzymać w szpitalu.

Znów słychać cichsze, przypominające jęk wycie.

PCHEŁKA

Mnie się wydaje, że to się wiąże z przyrodą.

HHSZR

W mieszkaniach też krzyczą.

PCHEŁKH

Ale nie tak. Natura coś z człowieka wyciąga. No i musi być ciemno. W mojej wiosce był taki jeden, któremu Niemcy rodzinę wybili. To w dzień w mieszkaniu był cichy, spokojny, do rany przyłóż. Ale w nocy, jak wychodził, to słychać go było po obu stronach rzeki.

5H5ZR

Jak kiedyś mieszkałem w Leningradzie...

PCHEŁKH

W Petersburgu.

SHSZR

Jak tam mieszkałem, to to był Leningrad. Mieszkałem z rodziną w dużym pokoju z kuchnią, a przez ścianę było mieszkanie KGB. Przesłuchiwali tam ludzi.

PCHEŁKH

Antygona w Nowym Jorku

CXI

Słychać było co?

5R5ZR

Krzyki.

PCHEŁKH

Komunistyczne budownictwo. Cienkie mury.

SASZA

Nie. Stare budownictwo.

PCHEŁKA

To musieli głośno krzyczeć.

SASZA

Tak.

PCHEŁKA

W nocy krzyczeli?

BASZA

Divadlo pod Palmovkou, Praga 1994

W dzień i w nocy.

PCHEŁKA

Znaczy pracowali na dwie zmiany... W dzień to tak nie przeszkadza, bo ludzie są w pracy.

SASZA

Ja w dzień byłem w szkole. Ojciec pracował do piątej. O szóstej jedliśmy kolację. Mój ojciec, jak tylko wracał do domu, nastawiał radio na cały regulator i puszczał muzykę.

PCHEŁKA

Znaczy lubił muzykę.

SASZA

Nienawidził, ale wołał od krzyków.

PCHEŁKA

Ja lubię krzyki.

SASZA

On lubił malarstwo. Szczególnie Boscha i jego „Piekło muzyczne".

PCHEŁKA

„Piekło muzyczne"?

5H5ZA

No tak się nazywa jedna część tryptyku Boscha. Rozumiesz, Bosch namalował piekło, a w nim ludzi ukrzyżowanych na harfach z partyturami wytatuowanymi na tyłkach i fletami wbitymi w dupę.

PCHEŁKH

śmieje się

Fajne, podoba mi się.

5H5ZH

Mój ojciec uważał, że Bosch w XVI wieku przewidział nasze mieszkanie w Leningradzie.

PCHEŁKA

Niby w jakim sensie?

9R5ZA

No, że zapełnił piekło muzyką. Że używał muzyki do zagłuszania wrzasków potępieńców.

W każdym razie mój ojciec tak uważał.

PCHEŁKH

Bosch?

SHSZR

Hieronymus Bosch.

PCHEŁKH

Żyd?

9RSZR

Nie.

PCHEŁKH

Hieronymus, to mi wygląda na Żyda.

SH5ZH

Zamknij się, Pchełka. Powiedz, jak można być takim idiotą?

PCHEŁKH

Myślisz?

9HSZH

Absolutnie. Ten tryptyk jest w Madrycie. Mój ojciec zawsze marzył, żeby tam pojechać, ale nie miał paszportu. Więc ubłagał swoją kuzynkę z Izraela, żeby pojechała i wszystko mu opisała. No i ona pojechała i potem przysłała mu taką kartkę: „Widziałam twojego Boscha. Bardzo chce cię zobaczyć, czeka na ciebie w Prado". Kiedy mojego ojca aresztowano za formalizm, KGB pytało go, ile mu Bosch płacił za informacje i jakie są inne kontakty ojca w Madrycie.

Antygona w Nowym Jorku

PCHEŁKA

I co? Twój ojciec zasypał Boscha?

SR5ZA

Pchełka, odpieprz się. Bosch nie żyje od czterystu lat.

PCHEŁKA

To po co twój ojciec go krył?

SASZA

Żyd Hieronymus Bosch... Boschowi by się to spodobało.

PCHEŁKA

Co ty jesteś taki przewrażliwiony? Wszyscy Żydzi są tacy. Jak rany Boga, ty myślisz, że jak ja bym był antysemitą, tobym z takim pieprzonym Żydem jak ty siedział na tej samej ławce? Ja nic do Żydów nie mam.

SASZA

Teatr Miejski, Budva, reż. Boro Draskovic, 2001

Jak ja się urodziłem, matka pokazała mnie jednej sąsiadce, a ta pokiwała głową i powiedziała: „Taki mały, a już Żyd".

PCHEŁKA

No widzisz... dobra kobieta... współczuła ci. Polka?

SASZA

Nie, Rosjanka.

PCHEŁKA

Chciałem ci powiedzieć, że u nas we wsi w czasie wojny to się rzeczywiście paru Żydów wydało. Głównie takich, co się z transportu urwało i lasami przyszło. Zwłaszcza takich kulejących, połamanych, co i tak by ich pewnie złapali. Ale taki jeden od nas ze wsi, Masiak Antoni się nazywał, to on nic nikomu nie powiedział, tylko jednego Żyda w stodole przechował po cichu. A potem jak się wojna skończyła, ten Żyd wyjechał do Izraela i zaczął Masiakowi przysyłać paczki. I ten Masiak zaczął we wszystko opływać. Miał dwie córki na wydaniu, to one pierwsze we wsi miały nylonowe pończochy, poliestrowe bluzki. Kupił samochód i co niedziela do kościoła jeździł sobie w koszuli non-iron, obok żona, a z tyłu dwie córki. I ci wszyscy, co wydali Żydów, to patrzyli na to, płakali i bili głowami o ścianę. I chciałem ci powiedzieć, że od tej pory w Polsce ani jednego Żyda się nie wyda. W każdym razie nie w mojej wsi.

W czasie tego monologu Sasza układa się na ławce i próbuje zasnąć. Pchełka czule kładzie głowę na swoich kolanach.

Scena piąta

Wchodzi Policjant i zwraca się do publiczności. Sasza i Pchełka śpią.

POLICJHnT

Jeszcze niedawno komuniści przysyłali swoich ludzi z kamerami na Manhattan, filmowali najbardziej rozpadniętych bezdomnych. Brudnych, obdartych, znarkotyzowanych, a potem pokazywali to w telewizji w Moskwie jako typowych mieszkańców Nowego Jorku. Ile razy prezydent Reagan albo Bush zwracali się do Gorbaczowa w sprawie łamania praw człowieka, to Gorbi odpowiadał: A bezdomni? Teraz sytuacja bardzo się poprawiła, ponieważ Gorbaczowa

już nie ma.

Z bezdomnymi jest trochę cienka sprawa, bo jesteśmy w Nowym Jorku, czyli w sercu światowej demokracji i cały świat się na nas patrzy. A co jest najważniejsze w demokracji? No... No?... Wskazuje palcem na kogoś z widowni. No wie pani? A pan? Macha ręką. Najważniejsze jest to, że każdy człowiek ma takie same prawa i takie same obowiązki. Te same przepisy obowiązują mnie, moją byłą żonę i państwa.

Jeżeli prezydent Stanów Zjednoczonych przyjdzie do parku, rozpali ognisko, położy się na ławce i za-cznie pić wódkę z butelki, która do tego nie jest schowana w papierowej torebce, to będzie traktowany tak samo jak każdy człowiek. Wyszukuje na widowni bardzo elegancką starszą damę i wskazuje ją palcem. Jeżeli pani położy się na podłodze na dworcu autobusowym i zapali papierosa, to policja przystępuje do akcji. Zaczynamy od fazy pierwszej. Faza pierwsza to jest informacja. Ja do pani podchodzę i mówię: „Dobry wieczór pani. Pani narusza przepisy obowiązujące w stanie Nowy

Jork przez leżenie na podłodze i palenie. Bardzo proszę usiąść i zgasić papierosa". I teraz jeżeli pani to zrobi, to ja się uśmiecham i mówię: „Dziękuję za współpracę i życzę miłego dnia... albo wieczoru"... Zależy. I wszystko jest w porządku. Ale jeżeli pani mi powie: „Odpierdol się ty dziuro w dupie", to ja jestem zmuszony przejść do fazy drugiej. Faza druga, proszę pani, polega na tym, że pani zostaje ostrzeżona. Wskazując kogoś innego na widowni. Bardzo proszę nie notować. To są ściśle poufne informacje opracowane przez zespół ekspertów z Harvardu. Okay?... Pokazując palcem: Hej, ty kolego... Ten facet koło pani z perłami, w szóstym rzędzie, wyłączyć magnetofon... Tak ty... Nie ty... Ty... Tak jest. Dziękuję za współpracę. Życzę miłego wieczoru. Czyli jesteśmy przy drugiej fazie. Ostrzeżenie... Znów zwraca się do tej samej eleganc-

Antygona w Nowym Jorku

\D ŁD

kiej damy: No więc ja mówię: „Jeżeli pani będzie się upierała przy leżeniu na podłodze i paleniu, dostanie pani mandat". No i teraz ma pani następną możliwość, żeby się jakoś zachować i okazać trochę kultury. Ale jeżeli pani mi odpowie: „Spierdalaj stąd w dupę jebany Edypie", albo powie pani na przykład: „Możesz wziąć ten mandat i podetrzeć sobie nim dupsko, ty skurwysyński platfusowaty lachociągu", to wtedy ja jestem zmuszony przejść do fazy trzeciej. Faza trzecia oznacza, że kroki będą podjęte. Faza trzecia łączy się z fazą czwartą, czwarta z piątą itd... Faza trzecia wymaga od obrońcy prawa olbrzymiego wyczucia i najwyższej wrażliwości. Chodzi o to, żeby pogwałcić pani ludzką godność i prawa obywatelskie najdelikatniej jak się da. Dlatego w tej fazie tak ważny jest element właściwej oceny przyszłego więźnia. W pani wypadku, na przykład, ja się muszę zdecydować, czy ja panią po prostu skuję kajdankami. Czy wykręcę ręce do tyłu... Policjant pomaga sobie pełnymi ekspresji gestami, demonstrując przyszłą akcję. Czy ja złapię panią za włosy, zegnę do ziemi i wyprowadzę. Czy potrzebuję pomocy innego oficera. Czy przyłożę pani pałą. Czy pani ma być popychana, niesiona, czy ciągnięta po ziemi. A na taką decyzję znowu ma wpływ szereg czynników. Na przykład, czy pani jest znarkoty-zowana, pijana, w ciąży czy nieżywa.

Policjant - Marian Glinka, Teatr Współczesny, Wrocław 1995

Walkie-talkie zaczyna emitować jakiś dźwięk.

Policjant robi przepraszający gest i wychodzi.

Scena szósta