Plastusiowy pamiętnik - Maria Kownacka - ebook + audiobook + książka

Plastusiowy pamiętnik ebook i audiobook

Maria Kownacka

4,7

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

10 osób interesuje się tą książką

Opis

Maria Kownacka (1894–1982) zadebiutowała na łamach „Płomyka” w 1919 roku, a już w 1936 zasłynęła jako autorka jednej z najsympatyczniejszych i najbardziej lubianych postaci literackich – Plastusia. Jej utwory przetłumaczono na wiele języków, a postawa autorki i całokształt jej twórczości zostały docenione i ukoronowane jedynym na świecie odznaczeniem przyznawanym przez dzieci – Orderem Uśmiechu.

 

Plastusiowy pamiętnik jest jedną z najpopularniejszych polskich powieści dla dzieci. Opisuje świat siedmiolatka widziany oczami małego ludzika z plasteliny, tytułowego Plastusia – ikony polskiej kultury dziecięcej. Plastuś został ulepiony przez Tosię, uczennicę pierwszej klasy. Mieszka w piórniku dziewczynki, gdzie ma wielu przyjaciół, między innymi gumę-myszkę, ołówek, pióro, scyzoryk i stalówki. Mały bohater aktywnie uczestniczy w szkolnych i domowych przygodach Tosi.

Lektura dla klasy I szkoły podstawowej

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 62

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 1 godz. 46 min

Lektor: Adam KrawczykOlga Sarzyńska i inni
Oceny
4,7 (330 ocen)
271
36
12
3
8
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
kamilapisarska

Dobrze spędzony czas

Książka w swojej treści trochę się źle zestarzała, stara przemocowa szkoła, stereotypizacja chłopców i dziewczynek, nauczyciele zawstydzają uczniów: oceniają wartość osoby przez porządek w piórniku; Plastuś mówi, że jakby Tosia była chłopcem, to by nie była taka dobra, a dziewczyny to beksy itp. Za to sam audiobook bardzo dobrze przeczytany, są piosenki, oprawa muzyczna, wykorzystane motywy z muzyki klasycznej. MINUS nagrania: przerywniki muzyczne między rozdziałami są za głośne, jak bloki reklamowe w mediach. Mogą wybijać z sennego nastroju, jeśli ktoś słucha do zasypiania.
40
fejkone

Nie oderwiesz się od lektury

Adasiowe 5 gwiazdek - podobało się!
10
terijane1

Nie oderwiesz się od lektury

FAJNAKSIONZIKA 😍 😍 😍 😍 😍 😍 😍 😍 😍 😍 😍 😍 😍 😍 😍
10
MolaB

Nie oderwiesz się od lektury

uwielbiam tą książkę
00
Agatataga

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo fajna i sympatyczna
00

Popularność




Ilustracje

Zbigniew Rychlicki

Redaktor prowadzący

Sławomir Wójcik

Opracowanie graficzne okładki

Kasia Kołodziej, Andrzej Nowak

Opracowanie graficzne i skład

Maja Niedbał

© Copyright by Siedmioróg

ISBN 978-83-7791-568-4

Wydawnictwo Siedmioróg

ul. Krakowska 90, 50-427 Wrocław

Księgarnia wysyłkowa Wydawnictwa Siedmioróg

www.siedmioróg.pl

Wrocław 2016

Przygotowanie wydania elektronicznego: Magdalena Wojtas, 88em

JAK POWSTAŁ „PLASTUSIOWY PAMIĘTNIK”

Było to bardzo dawno temu. Wasze mamusie nosiły wówczas jeszcze krótkie sukienki, a czesały się w warkoczyki z kokardkami albo obcinały włosy „na poleczkę”.

Redaktorka „Płomyczka” umyśliła sobie wtedy, żebym koniecznie pisała opowiadanie o szkole, które ciągnęłoby się w pisemku przez cały rok, a bohaterem opowiadania miał być taki ludzik z drzewa czy też z gałganków.

A ja wcale nie miałam ochoty o tym pisać!

– To będzie bardzo nudne! – powiedziałam.

Ale jak redaktorka coś postanowi, to na to nie ma sposobu!…

Co tu począć?

Od czego jednak człowiek ma przyjaciół?!…

Miałam taką siedmioletnią przyjaciółkę, Krysię. Nie czesała się ani w warkoczyk z kokardkami, ani „na poleczkę”, tylko nosiła czuprynę, jak chłopak i palce miała zawsze pomalowane atramentem, bo właśnie przestała pisać ołówkiem i zaczynała gryzmolić pierwsze kulfony – piórem! A oprócz tego opowiadała i ozdabiała wspaniałymi rysunkami dziwne i piękne historie. Nieraz naradzałyśmy się z Krysią, o czym by tu ciekawym do „Płomyczka” napisać.

Myślę więc sobie: „Pójdę do Krysi, ona na pewno poradzi!”.

Krysia wysłuchała mnie poważnie i mówi:

– Masz rację, jeżeli „on” będzie z drzewa albo z gałganków, to do niczego! Wyjdzie nudziarstwo!… Ale czekaj, siądziemy na ławce, może się coś wymyśli. Więc usiedliśmy na ławce pod krzakiem jaśminu – miś Krysi, Krysia i ja. Popodpieraliśmy głowy – miś łapką, a my – rękami… Myślimy… Myślimy…

I nic… Nikt z nas jakoś ani rusz – nic nie możemy wymyślić…

Ale Krysia mnie pociesza:

– Czekaj, nic się nie martw, to się samo znajdzie!

I rzeczywiście. W dwa dni potem do moich drzwi – buch!… buch!… buch!… ktoś gwałtownie zakołatał. Biegnę co tchu otworzyć – we drzwiach stoi Krysia.

Oczy jej płoną, spod beretu wygląda wiecheć czupryny, tornister przerzucony przez jedno ramię.

– Już mam!… Już wiem!… – krzyczy od progu.

– Co masz, co wiesz, Krysiu?!…

– Wiem, z czego „on” będzie!…

I Krysia zdziera z pleców tornister, z tornistra wyjmuje piórnik, a z piórnika, moi kochani – tyciusieńkiego ludzika jak ziarnko fasoli, z perkatym nochalkiem i odstającymi uszami. Stawia go sobie na dłoni i woła:

– Widzisz!… Teraz rozumiesz,  z  c z e g o   „o n”  będzie?!…

Kiwnęłam głową w zachwycie.

– Rozumiem.  Z  p l a s t e l i n y!…

– A na imię będzie mu  P l a s t u ś!  Takeśmy sobie z Tosią umyśliły! Bo to Tosia go ulepiła na lekcji!

– A któż to jest ta Tosia?

– Tosia to moja koleżanka. Ona jest najlepsza ze wszystkich. Musisz koniecznie napisać o Tosi i o Plastusiu!… Rozumiesz, można mu będzie dolepić uszy, jakie się chce, rozwałkować nos jak trąbę słoniową, no i będzie mieszkał stale u Tosi w piórniku!

– A może i o tobie napisać?

– Nie, o mnie nie pisz, ja jestem zawsze rozczochrana i palce mam zawsze uwalane atramentem!

– To wiesz, może ten Plastuś będzie wojował z atramentem, żeby dzieciom palców nie brudził?

– Tak… tak… niech wojuje i niech ma tysiąc przygód! A o Tosi, jaka ona jest, to już ja ci opowiem i przyprowadzę ją do ciebie!

* * *

Odtąd Plastuś stał na moim stole, a pamiętnik jego pisało się tak łatwo, jakby naprawdę on sam opowiadał w nim swoje przygody.

A teraz… Powiem wam w sekrecie: Krysia teraz już jest dorosła, pracuje jako lekarz i nawet nosi okulary.

Otóż jeżeli kiedy będzie was prześwietlała pani doktor, która nosi biały fartuch i okulary, jeżeli z wami wesoło pożartuje, a na jej biurku, obok różnych mądrych przyrządów, będzie stał Plastuś – poznacie go zaraz po odstających uszach i perkatym nochalu! – to zapytajcie wtedy pani doktor, czy jej na imię  K r y s t y n a…

To będzie na pewno ta właśnie Krysia, która wymyśliła Plastusia…

* * *

Od tego czasu minęło wiele lat.

„Plastusiowy pamiętnik” pierwszy raz ukazał się w „Płomyczku” 2 września 1931 roku, a w książce wyszedł po raz pierwszy w roku 1936.

„Plastusiowy pamiętnik” tłumaczony jest na wiele języków obcych i zdaje się, że wszędzie, gdzie się ukaże – jest bardzo lubiany przez dzieci. Nic dziwnego – przecież dzieci na całym świecie mają piórniki i wojują z atramentem!

MARIA KOWNACKA

DLACZEGO NAZYWAM SIĘ PLASTUŚ

Jestem malutki ludzik z plasteliny.

Dlatego na imię mi Plastuś.

Mam śliczne mieszkanie: oddzielny drewniany pokoik. Obok mnie, w drugim pokoju, mieszka tłuściutka, biała guma. Ta guma nazywa się „myszka”. A zaraz koło gumki mieszkają cztery błyszczące, ostre stalówki. A z drugiej strony, w długim korytarzu, mieszka pióro, ołówek i scyzoryk. Z początku nie wiedziałem, jak się nasz dom nazywa. Teraz już wiem: piórnik.

Naszą gospodynią jest mała Tosia.

Na lekcji rysunków siedziałem na ławce w rowku koło ołówka. Ołówek mi opowiedział, skąd się tu wziąłem.

To było tak:

Na pierwszej lekcji, zaraz po wakacjach, było lepienie z plasteliny. Pani rozdała dzieciom zieloną i czerwoną plastelinę i dzieci lepiły, co same chciały. Bronka ulepiła gniazdo z jajeczkami. Wicuś ulepił grzybki, chłopcy spod okna ulepili samoloty, a Tosia ulepiła mnie – takiego malutkiego ludzika.

Ja mam duży, czerwony nos, odstające uszy i zielone majteczki. Wszyscy powiedzieli w klasie, że jestem śliczny.

Tosia mi zrobiła ołówkiem oczy i zaraz zacząłem patrzeć na wszystkie strony. A jak Tosia przylepiła mi uszy, to zaraz zacząłem słuchać, co się w klasie dzieje.

I teraz wszystko widzę i słyszę, i mieszkam sobie w Tosinym piórniku.

O PAMIĘTNIKU W CZERWONYM ZESZYCIKU

Pióro i stalówka nie lubią lekcji rysunków, bo muszą siedzieć w piórniku.

A Tosia, ołówek, scyzoryk, guma-myszka i ja, Plastuś, najlepiej lubimy rysunki.

Na lekcjach rysunków jest okropnie wesoło, bo wszyscy wyskakujemy z piórnika. Ołówek i guma latają po papierze: co ołówek narysuje, to guma zetrze.

Ołówek ciągle sobie nos łamie, a scyzoryk – ciach… ciach… ciach… musi mu nos zaostrzyć. A ja siedzę w rowku koło kałamarza i przyglądam się.

Wczoraj były wycinanki; to jeszcze zabawniejsze.

Wyskoczyły z torby błyszczące nożyczki i kolorowe papiery. Tosia cięła papierki na kawałki i naklejała.

To było bardzo ładne.

A potem zostało dużo kawałków niepotrzebnego papieru. Ja ten papier pozbierałem i poskładałem.

Scyzoryka poprosiłem, to mi go obciął.

Stalówkę poprosiłem, to mi go przedziurawiła.

Niteczkę poprosiłem, to mi go przewiązała.

I mam zeszycik taki, jak ma Tosia.

Mój zeszycik ma w środku białe kartki, a okładkę czerwoną. Mój zeszycik jest taki duży, jak Tosi paznokieć, i leży w moim piórnikowym pokoiku na samym dnie.

A potem pozbierałem wszystkie połamane noski od ołówka i piszę teraz nimi w zeszyciku swój pamiętnik.

Będę opisywał wszystko, co się u nas w szkole dzieje.

O KLEKSIKU Z KAŁAMARZA, CO NA NIKOGO NIE ZWAŻA

Dzisiaj rano Tosia otworzyła piórnik.

Ołówek podskoczył, bo myślał, że go Tosia wyjmie. Guma-myszka podskoczyła, bo myślała, że ją Tosia wyjmie.

A Tosia nie wyjęła ani ołówka, ani gumy-myszki, tylko… pióro!

Wyjęła Tosia zielone pióro.

Stalówki zaraz się napuszyły – czekają, którą Tosia wybierze?… Każda chce być pierwsza.

Wyjęła Tosia złotą stalówkę, zatknęła do obsadki i mówi:

– Tyś stalówka ze złota, będziesz ładnie pisała.

Stalówka – skrzypu… skrzypu… gryzdu… gryzdu… po papierze smaruje. A co się ruszy, to kulfona usadzi. A co się posunie, to o papier zawadzi. A co ją Tosia przyciśnie, to z niej atrament pryśnie.

Tosi pot na czole wystąpił.

– Oj, lepiej było pisać ołówkiem!

A ołówek wysadził z piórnika łebek w czerwonym kapeluszu i woła do pióra:

– Choć masz stalówkę ze złota, bazgrzesz jak kura pazurem koło płota!

Ale pióro na to nie zważa, tylko skrzypu… skrzypu… gryzdu… gryzdu… pisze coraz lepiej.

Już prawie pół strony zapisało.

Aż tutaj, na samym środku stronicy – hyc! ze stalówki czarny, brzydki kleksik!

Zrobiła się awantura.

Przyleciała na ratunek różowa bibuła: piła atrament, piła, sama się uczerniła – nic nie pomogło.

Przyleciała na ratunek guma-myszka: tarła, tarła: cały ogonek sobie zdarła – nic nie pomogło.

Kleks jak siedział, tak siedzi, czarnym okiem na wszystkich łypie. Czarny język wszystkim pokazuje i woła:

– Jestem kleksik z kałamarza, co na nikogo nie zważa!…

A ołówek zerka z piórnika i cieszy się, że lepszy od pióra, bo nigdy kleksików nie robi.

A biedna Tosia płacze i płacze, że jej kleks stronicę zepsuł.

Co tu robić?