Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
"Po pierwsze ja…" jest próbą wyjaśnienia, co nami kieruje, gdy chcemy zadowolić innych, a także podpowiedzią, jak bardziej skupić się na sobie i lepiej o siebie zadbać. Uczy, jak rozpoznawać własne uczucia i potrzeby, jak dbać o innych, bez brania na siebie ich problemów, i jak wyznaczać granice w relacjach z ludźmi, którzy nas krzywdzą.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 271
Tytuł oryginału: Please Yourself
Przekład: Aleksandra Kondrat
Projekt okładki: Katarzyna Grabowska/www.andvisual.pl
Redaktor prowadzący: Bożena Zasieczna
Redakcja techniczna: Sylwia Rogowska-Kusz
Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski
Korekta: Agata Tondera, Lena Marciniak-Cąkała/Słowne Babki
Copyright © Emma Reed Turrell 2021
© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2021
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, przechowywana jako źródło danych i przekazywana w jakiejkolwiek formie zapisu bez pisemnej zgody posiadacza praw.
ISBN 978-83-287-1865-4
MUZA SA
Wydanie I
Warszawa 2021
fragment
Thomasowi i Elsie. Uszczęśliwiajcie siebie.
Wszyscy znamy osoby, które wciąż kogoś uszczęśliwiają. Być może jest to ktoś, kto ma problemy z wypowiedzeniem, czego pragnie, lub zwyczajnie chce płynąć z prądem. Przeprasza, nawet gdy nie zrobił niczego złego, lub ma wyrzuty sumienia z powodu zmiany planów. Takiej osobie łatwiej się na coś godzić, niż się z czymś nie zgadzać. Być może taka osoba robi wszystkie te rzeczy bezustannie. A może to ty jesteś tą osobą?
Ja kiedyś taka byłam. Cechuje mnie wrodzona punktualność. I to dosłownie, bo urodziłam się dokładnie tego dnia, który wskazał rodzicom ginekolog, więc już od pierwszych chwil życia byłam dzieckiem, które uszczęśliwiało innych. Występowałam przed gośćmi podczas spotkań towarzyskich w domu oraz chętnie w święta śpiewałam kolędy mieszkańcom domów spokojnej starości. Byłam jak kameleon i umiałam się dopasować do każdej sytuacji, by uszczęśliwić wszystkich i dać im to, czego oczekiwali. Jako osoba dorosła też mi się to zdarzało, na przykład w pracy lub w relacjach z przyjaciółmi, gdy nie potrafiłam czasem powiedzieć „nie” i traktowałam priorytetowo innych, a nie siebie. Za wszelką cenę chciałam, żeby wszyscy mnie lubili (podczas gdy tak naprawdę to ja chciałam polubić siebie), ale uszczęśliwianie ludzi wokół mnie sprawiało, że moje życie nie było autentyczne, a czasem nawet przypłacałam to własnym zdrowiem. Teraz już tego unikam i jest mi z tym o wiele lepiej.
W moim gabinecie terapeutycznym często spotykam osoby mierzące się z różnymi sytuacjami życiowymi, w których nie są w stanie uszczęśliwić innych i nie potrafią też uszczęśliwić siebie. Pracujemy wspólnie nad tym, żeby pacjenci uwolnili się od tego zachowania i zrozumieli, że niektórych ludzi nie da się uszczęśliwić i że należy przestać próbować.
Gdy pacjent przestaje być osobą uszczęśliwiającą innych, patrzy na swoje dawne zachowanie i często mówi, że chciałby mieć taką wiedzę na ten temat, jaką ma teraz, w wielu sytuacjach w przeszłości. Uświadamiam pacjentom, że uszczęśliwianie siebie nie jest sygnałem, że to JA jestem najważniejszy czy najważniejsza, ale że ja TEŻ jestem ważny czy ważna.
Napisałam tę książkę, aby tobie również pomóc to zrozumieć.
A zatem, jeśli nie masz nic przeciwko temu, chciałabym porozmawiać z tobą na temat uszczęśliwiania innych.
Dlaczego uszczęśliwiamy innych?
Być może uczono cię, że uszczęśliwianie innych ludzi wiąże się z byciem miłym, myśleniem o drugim człowieku i z rozwagą. W rzeczywistości uszczęśliwianie innych jest próbą wyreżyserowania czyjejś reakcji i wykreowania komfortowych sytuacji, w których jesteśmy lubiani. Zadowalanie innych jest strategią stworzoną po to, by dać ci kontrolę nad sytuacją pod przykrywką pseudohojności lub elastyczności.
Zadowalacz nie potrafi pogodzić się z rozczarowaniem kogoś bądź z faktem, że ktoś go nie lubi. Dostaje gęsiej skórki na samą myśl o tym. Boimy się bycia osądzonymi. Zadowalamy innych, ponieważ obawiamy się, że kogoś stracimy, gdy tymczasem tak naprawdę tracimy siebie, kiedy z uporem maniaka próbujemy uszczęśliwiać innych.
Motywacja zadowalacza jest na swój sposób zrozumiała. Jesteśmy zwierzętami stadnymi, więc czujemy się zagrożeni, gdy ktoś nas nie lubi. Jesteśmy zależni od grup społecznych, tak jak kiedyś pierwotni ludzie zależeli od wspólnego ogniska, zdobywania jedzenia i wzajemnej ochrony. Strach i poczucie winy lub wstydu to pierwotne uczucia. Nikną, gdy otaczamy się ludźmi, którzy nas chronią w grupie. Nie robimy więc niczego, co groziłoby wydaleniem z grupy, ze wspólnego ogniska i życiem w pojedynkę na odludziu, śmiercią z wychłodzenia lub atakiem dzikiego zwierzęcia. Nie robimy niczego, co mogłoby zostać niezaakceptowane i poskutkować śmiercią. Dzisiaj spotykam się w gabinecie terapeutycznym z pacjentami, których trawią wyrzuty sumienia, bo zapomnieli o czyichś urodzinach, nie poszli do pracy, ponieważ zachorowali, albo odwołali kolację z przyjaciółmi. Obawiają się zrobienia czegokolwiek, co mogłoby się komuś nie spodobać lub co mogłoby kogoś postawić w niewygodnej sytuacji. Pewna moja pacjentka zadowalaczka spóźniła się kiedyś na nasze spotkanie, ponieważ została zatrzymana w drodze przez natrętnego wolontariusza jakiejś organizacji charytatywnej, następnie przez ulicznego głosiciela religii, który wciągnął ją w rozmowę na temat Jezusa Chrystusa, a potem zapisała się na internetowy kurs języka, tylko dlatego, że pracownik szkoły językowej jej go zaoferował w ramach akcji sprzedażowej na mieście. Wszystko to wydarzyło się, gdy pacjentka szła do mnie z parkingu i ze względu na to, że nie potrafiła nikomu niczego odmówić. „Oni doskonale wiedzą, że można mi coś wcisnąć!” – wykrzyknęła, gdy wpadła do gabinetu. Pierwotne poczucie winy i wstydu jest bardzo bolesne. Za wszelką cenę staramy się go unikać, by nie poczuć się fatalnie. Tylko zdobycie szerszej wiedzy o tych pierwotnych uczuciach pozwoli przestać uszczęśliwiać innych lub żałować za niepopełnione przewinienia.
Zadowalanie innych nie jest cechą charakteru, jest produktem pewnego procesu. Na kolejnych stronach dowiesz się więcej o rozwoju zadowalacza od jego narodzin przez dzieciństwo i okres nastoletni po dorosłość, a także o wpływie każdej z tych faz życia na aktualne wybory takiej osoby.
Ciemniejsza strona uszczęśliwiania innych
Historycznie rzecz biorąc, uszczęśliwianie innych zazwyczaj przypisywano kobietom. Istnieje nawet stereotyp mówiący o tym, że dziewczęta powinny być wychowywane na ciche i stawiające na pierwszym miejscu dobro drugiej osoby. Ale uszczęśliwianie innych w dzisiejszych czasach dotyczy obu płci, niezależnie od wieku i statusu społecznego. Zbyt długo na problem patrzyło się tak, jakby uszczęśliwianie było domeną zrelaksowanych i miłych osób. To w pewnym sensie zabawne, ale lekceważące podejście. Jednocześnie osoba, która na wszystko się zgadza, w oczach niektórych ludzi uchodzi za kogoś, kto wszystko lekceważy. Nie reaguje na hejt, przyjmuje policzek i nadstawia drugi, podczas gdy nie powinna zachowywać się tak, jakby miała wszystko gdzieś, i oczekuje się, żeby zdecydowanie zareagowała. No właśnie, gdyby osoby uszczęśliwiające innych miały wszystko w nosie, to nie byłyby zadowalaczami.
Zadowalanie innych jest poświęcaniem się. Jest krzywdzące dla innych i dla samego zadowalacza. Uszczęśliwianie innych nie jest aktem dobroci. Jest w pewnym sensie słabością. Jest trwogą. Strachem przed sytuacją, której nie można kontrolować, czy też obawą przed niemożnością kontrolowania emocji innych osób. Zadowalacz musi się nieźle nagimnastykować, żeby ukryć swoje prawdziwe intencje, a także aby kogoś nie zranić lub nie zasmucić. Pragnienie uszczęśliwiania, jeśli nie zostanie poskromione, może przerodzić się w stany lękowe i depresję, fatalną kondycję zdrowotną oraz prowadzić do obniżenia poczucia własnej wartości i bardzo groźnego w skutkach zaniedbania siebie.
W dzisiejszych czasach mamy wokół siebie mnóstwo osób do uszczęśliwiania. We współczesnym, pełnym obowiązków życiu jest wiele możliwości i okazji do uszczęśliwiania, można powiedzieć, że są one wręcz nieograniczone. W pracy oczekuje się od nas elastyczności. Przyjaciele oczekują od nas dostępności na zawołanie. Partnerzy w biznesie to też dobre cele do uszczęśliwiania. W zasadzie bez przerwy możemy uszczęśliwiać wszystkich, niezależnie od ich wieku. Media społecznościowe to nie lada gratka dla zadowalaczy i dla odbiorców lajków, a wszystko to działa na podstawie marketingowych algorytmów.
Może ty nie uważasz się za zadowalacza. Wielu z moich pacjentów na początku terapii nie uważa się za nich. Chyba najbardziej oczywistymi zadowalaczami są osoby, które bez ustanku ułatwiają innym ludziom życie i zapewniają im komfort. Są oni jednak tylko wierzchołkiem góry lodowej, a zadowalanie wszystkich wokół może przybierać rozmaite formy. W różnych relacjach międzyludzkich uszczęśliwianie może wywoływać u zadowalacza różne reakcje, za wszystkim jednak stoi lęk przez niską samooceną, brakiem kontroli i odrzuceniem. W następnym rozdziale przedstawię cztery typy zadowalaczy. Ich wspólnym mianownikiem jest niezdolność do dobrego samopoczucia i do zadowolenia się tym, kim są.
Nie możesz się zaniedbywać, dbając tylko o dobro innych. Pamiętaj, że istnieje sposób na uszczęśliwienie siebie i ta metoda wcale nie musi być egoistyczna. Odpowiedz sobie na pytanie, czy chcesz być zadowalaczem, czy autentyczną osobą.
Uszczęśliwienie siebie jest najbardziej odpowiedzialną metodą na budowanie związków między ludźmi. Dzięki temu stajemy się autentyczni i pełni szacunku oraz mamy więcej zdolności do pomagania nie tylko innym, lecz także sobie. Poświęcając uwagę sobie, nie odmawiasz uwagi innym. To tak nie działa.
* * *
koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji
MUZA SA
ul. Sienna 73
00-833 Warszawa
tel. +4822 6211775
e-mail: [email protected]
Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl
Wersja elektroniczna: MAGRAF s.c., Bydgoszcz