Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Poemat dygresyjny o zróżnicowanym charakterze i tematyce. Składa się z dziewięciu pieśni i opiera się na wzorze podróży poetyckiej. Klasyka godna polecenia dla czytelnika w kazdym wieku. Próbka poezji Wieszcza w najlepszym wydaniu.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 64
Juliusz Słowacki
Podróż do Ziemi Świętej z Neapolu
Warszawa 2017
Pieśń I
Wyjazd z Neapolu
1
Muzo, mdlejąca z romantycznych cierpień,
Przybądź i pomóż! Wzywam ciebie krótko,
Sentymentalna; bo kończy się sierpień,
Bo z końcem sierpnia i koniem, i łódką
Puszczam się w drogę przez Pulią, Otranto,
Korfu... gdzie jadę, powie drugie canto
2
Tymczasem pierwsze opowiedzieć musi,
Skąd się wybrałem, po co, i dlaczego?
Chrystusa diabeł kusił i mnie kusi.
Na wieży świata postawił smutnego
Życia nicością i pokazał wszędzie
Pustynie mówiąc: „Tam ci lepiej będzie”.
3
A jednak gdyby mniej pamięci bolu,
Zachceń i marzeń, a więcej rozsądku,
Toby mi dobrze było w Neapolu,
Gdzie pod oknami na prawym przylądku
Widziałem szare więzienie stolicy,
A zaś Wezuwiusz górą po lewicy.
4
Błękitne morze pomiędzy więzieniem
A między górą popiołów i lawy
Czekało ciche, aż góra płomieniem,
A konstytucją buchnie wulkan prawy.
Tak było niegdyś, nim się na Francuzów
Król i Fra diabeł ruszyli z Abruzów...
5
To jest za króla ruszał się kardynał,
Za kardynałem fradiabelska banda,
Ta rozgrzeszała, rak czerwony ścinał
W imieniu Boga, Papy, Ferdynanda;
Gdy zaś wyrąbał do Kyrie Elejson
Litanią świętych, wyręczył go Nelson.
6
Mówiłbym dalej, ale Pan Podstoli,
Dziady, a zwłaszcza tych Dziadów część czwarta,
Uczą porządku, w opowiadań roli
Rysując proste ścieżki. Wiec do czarta
Mego Pegaza wyskoki i liczne
Opowiadania semihistoryczne.
7
Więc do porządku! A jednak mię boli
Dawać odsyłacz do pana Coletty,
Gdzie opowiada, jak trup Caraccioli
Z łańcuchem u nóg na morzu... Niestety,
Przyrzekłem trzymać wędzidło na pysku
Apollinowym. Lecz powiem w przypisku.
8
A jeśli drukarz znajdzie, że do treści
Z podróży wątkiem znajdzie się przypisek,
To go pod strofą poprzednią umieści,
Zmazawszy parę skrzyżowanych krysek,
I nie dozwoli, by za gwiazdek tropem
Czytelnik gonił z Herszla teleskopem.
9
Przypisek winien być pisany prozą,
Lecz ja nie mogę pisać tylko wierszem;
Kto by pomyślał, że mnie rymy wiozą,
Że sobie konno usiadłem na pierwszym,
A za mną drugi jedzie krok za krokiem:
Rym z parasolem, z płaszczem i z tłumokiem.
10
Wierzcie mi jednak, że leksza od rymu
(Dla śniegów jechać nie mogłem przez Turyn)
Para mnie gnała z Marsylii do Rzymu,
Do Neapolu zaś przywiózł veturyn.
Carozze jego i cabrioletti
Zalecam wszystkim... zowie się Paretti.
11
Zalecam nowy hotelik „Vittoria”,
Który staremu nie ująwszy sławy,
Tak się podzielił famą, jak cykoria
Wmieszana zgrabnie do mokańskiej kawy,
I marmurami, wygodą i luksem
Ze starym idzie, jak Kastor z Polluksem.
12
Zalecam także (zostanę Astolfem,
Bo mój hipogryf staje się skrzydlatym),
Zalecam tobie mieszkanie nad Golfem
Na świętej Łucji... a jeśliś bogatym,
Jeśli ci kura złote nosi jaja,
Mieszkaj przy Villa Reale na Chiaja.
13
Dosyć już! dosyć! Wyznaję ze wstydem,
Że pohamować nie umiejąc weny,
Z wieszcza zostanę prozaicznym gidem
Ja, com zamierzał wypłakiwać treny
Nad Caracciolim i kląć Ferdynanda;
Dziś piszę, jaka, gdzie stoi loccanda.
14
Bo też kto dzisiaj jest na stałym lądzie
A jutro myśli wędrować po morzu,
A pozajutro jeździć na wielbłądzie,
Nie jedząc mięsa, ani śpiąc na łożu,
Chciałby Europę, co mu z oczu znika,
Unieść jak Jowisz przemieniony w byka.
15
Jeśli Europa jest nimfą, Neapol
Jest nimfy okiem błękitnym; Warszawa
Sercem – cierniami w nodze – Sewastopol,
Azof, Odessa, Petersburg, Mittawa;
Paryż – jej głową – a Londyn – kołnierzem
Nakrochmalonym, a zaś Rzym – szkaplerzem.
16
Gdzieś porównanie podobne w Szekspirze
Na Niderlandach kończy się zamknięte.
Lecz ja wyjeżdżam pod Golgoty krzyże
Po święte myśli i szkaplerze święte,
Więc przed wyjazdem robię ślub niezłomny,
Że będę nieco zabawny, lecz skromny.
17
A jeśli kiedy mój przyjaciel Szekspir
Na złą myśl zagna rymy buntownicze,
Położę jaki suspir albo ekspir,
Z muzyki znaku milczenia pożyczę
I muzę moją w rymowym balecie
Na zakręconym wstrzymam piruecie.
18
O Neapolu! ty nie pożegnany
Czekasz, aż ciebie pożegnam epicznie.
Jak biała Wenus urodzona z piany
Wyszedłeś z morza zapłoniony ślicznie
Skrawymi słońca zachodniego łuny,
Cichy pod górą, co ciska pioruny.
19
O! Neapolu! gdzie jest twoja dusza?
Bo duszą twoją nie jest ruch i życie,
Patrzę na ciebie z grobu Wirgiliusza,
A ty na niebie i na fal błękicie
Tak roztopiony w zorzy malowidła,
Jak upuszczona na brzeg bańka z mydła...
20
O! Neapolu! wieczorne wyziewy
Twym są rumieńcem, twe dymy są tęczą,
Harmonizujesz się tak jako śpiewy
Z ciszą powietrza, twe dzwony nie jęczą,
A twój domami okryty pagórek
Ma białość lekkich na błękicie chmurek.
21
Tylko po Chiai i po Margelinie
Idą przeciwne sobie dwa rynsztoki,
Rój mrówek lezie i rząd karet płynie,
Wszystko się rusza. Grób wieszcza wysoki
Właśnie tam stoi, dove fa il torso
Ulica. – Z grobu patrzałem na Corso.
22
A choć przejeżdżał w prześwietnej osobie
Królewic mały, choć mu się rój kłaniał;
Jam się nie skłonił, bom siedział na grobie.
Masztalerz jechał i kijem rozganiał
Mrówki idące w przeznaczenia drogę
Z królewicami... gdzie? zgadnąć nie mogę.
23
Choć bardzo lubię filozofią Kanta,
Gniewam się na nią, że ludzi nie uczy,
Gdzie iść po śmierci. Wolę piekło Danta;
Właśnie je czytam podług nowych kluczy,
Które przyczyną może będą schizmu,
Mówiąc, że Dant chciał republikanizmu,
24
I w poemacie używał języka
Sekretnych związków. A gdy tajemnicze
Kładł majuskule, to podług krytyka
Na końcu rymu położone B.I.C.E.
Wcale znaczyło co innego w pieśni
Niż Beatrycze. Wam się o tym nie śni!
25
A ja dowodzę, że Dant o kochance
Nie śnił, a jeszcze mniej śnił o Vororcie
Albo Konwencji – i nie topił w szklance
Cesarza Niemców, i w piekła retorcie
Nie smażył rządu lepszego, co przyjdzie –
Jak niegdyś Platon kiep na Atlantydzie.
26
Z grobowca wieszcza widzę, jak nad głową
Wulkanu księżyc wysunął się biały,
A u stóp góry Castello dell’Ovo,
Zamek podobny do sterczącej skały,
Gmach, co się trzyma przez królewską wolę
W morzu, jak jaje Kolumba na stole;
27
Sczerniał przy fali migającej złocie,
A gdy na niebie szafirowym ze dna,
Gwiazd zapalonych wychodziło krocie,
I z okien zamku błyska gwiazda jedna,
Czerwona, rubin zamglonych błękitów,
Siostra błyszczących gwiazd u Karmelitów.
28
O! gladiatorzy wydarci ludowi
W godzinie zgonu i mrący na słomie,
Idę powiedzieć o was Chrustusowi
Pod jego krzyżem w Jego męki domie.
Idę zapytać głośno w Oliwecie,
Gdzie się zbudzicie i zmartwychwstaniecie?
29
I tam, gdzie Chrystus zapłakał sam w sobie,
Z oliwy bladej gałązki rwać będę,
A jeśli znajdę, że już śpicie w grobie,
Liściami płaczu posypię tę grzędę,
Pod którą będzie cichy sen grobowy,
Koście bez czaszek i trupy bez głowy.
30
O! bracia moi łańcuchami zbrojni,
O! nie targajcie wy się jak w rozpaczy!
O bracia moi, bądźcie wy spokojni!
Słońce was jutro po kratach zobaczy
Bladszych wilgocią, strawą i myślami,
A ja was żegnam... Niech śmierć będzie z wami!
31
Żegnam i ciebie, o! garsteczko prochów,
Leżąca zawsze pod laurem klasycznym;
Turkot powozów z Pauzylipu lochów
Woła pod tobą hymnem romantycznym,
Że sława przejdzie, a bryki nie przejdą,
Że ta bryk droga jest wieku Eneidą.
32
Most pod Tamizą jest kupców Iliadą,
I wiele będzie do sprzeczki powodów,
Czy jeden Rotszyld jak wieszcz nad Helladą,
Czy też brzęczących kompania rapsodów
Autorem mostu, gdzie w oknach przez szyby
Anglikom się w twarz przypatrują ryby.
33
Lecz niech mię ciemność Erebu ogarnie,
Jeśli okłamię Pauzylipu grotę.
W ciemny korytarz spadają latarnie
Jedna za drugą jak gwiazdeczki złote.
A tam, gdzie nikną i gdzie ciemność krucza,
Światło dnia wpada jak z dziurki od klucza.
34
I jeszcze wyżej wzniósłszy się na duchu
Powie ci Muza w opisaniach szczytna,
Że na uwitym z latarni łańcuchu
Zawisła mała gwiazda dnia błękitna,
A w tej gwiazdeczki lazurowym łonie
Rodzą się ludzie, powozy i konie.
35
Rodzą się, rosną i w latarni błyskach
Idą większejąc długim korytarzem.
Jeżeliś nie był w romantycznych spiskach,
A jesteś przyszłych wulkanów malarzem,
Tu nie lękając się dyb i powroza
Zbieraj modele jak Salvator Rosa.
36
Lecz chodźmy w miasto. Już księżyc wysoko,
A golf ubrany latarni przepaską.
Stolico! gdzie nikt nie myśli głęboko,
Gdzie zabroniono nawet myśleć płasko,
Niech twój rząd stworzy jakie słowo święte
Na niemyślenie jak na far-niente!
37
Dyjogenesów lud rynki zasiada,
„Czego chcesz?” – pyta Wolność lazarona:
„Zejdź z mego słońca” – nędzarz odpowiada;
Jeżeli nie ma karlinów, to skona
Z głodu – i pójdzie na łódki, gdzie Charon
Dusze przepławia... Wolność? czy lazaron?
38
Wolność... już dla niej uszyto symarę
Z gazet Giovine Italia... Lazaron
Będzie żył, póki ma frutti di mare,
Niebo błękitne i żółty makaron,
I koszyk, w którym leży jak ostryga.